XIV NIEDZIELA ZWYKŁA, 9 LIPCA 2006

Transkrypt

XIV NIEDZIELA ZWYKŁA, 9 LIPCA 2006
XIV NIEDZIELA ZWYKŁA
Ez 2,2-5; Ps 123; 2 Kor 12,7-10; Mk 6,1-6
Dokonawszy licznych cudów w Kafarnaum i wokół Jeziora Galilejskiego, Jezus udał się
wraz z uczniami - oni stanowią Jego prawdziwą rodzinę (3,33n) - do swojego miasta, do
Nazaretu, między swoich. W szabat Jezus udał się do synagogi, aby ze swoimi ziomkami
spędzić czas na modlitwie, na słuchaniu Słowa Bożego. Ono było dla Niego najważniejsze.
Wieść o Nim już dotarła do Nazaretu,
a więc nic dziwnego, że w ten szabat,
właśnie Jezus zaczął nauczać w synagodze.
Najprawdopodobniej, zgodnie z rytuałem
synagogalnej lectio divina, podano Mu tekst
biblijny, który przeczytał i potem wyjaśniał.
Otrzymanie księgi, otwarcie jej, zamknięcie,
oddanie jej usługującym po odczytaniu,
zajęcie miejsca na ławie, aby dokonać
objaśnienia wybranego fragmentu i wreszcie
postawa ludu, wpatrzonego w Jezusa,
odpowiadają
różnym
momentom
synagogalnej lectio divina.
Wszyscy „zdumiewali się i pytali skąd
Jemu to?” Chodziło o mądrość i moc…
Pytali dalej: „Nie jest On cieślą?” „Nie jest
On „synem Maryi”? Czy nie znamy Jego
braci Jakuba i Józefa, Judę i Szymona? Czy
Jego siostry nie są wśród nas? Uczestnicy
liturgii synagogalnej wiedzieli o Jezusie
wszystko: co czynił, co mówił i kim był.
Zawód Jezusa, podobnie jak zawód
Józefa, jest określany tym samym słowem:
tekton, które zwykliśmy tłumaczyć jako
„cieśla”. W odniesieniu do nich obu
słyszymy to słowo w Ewangelii w tym
samym miejscu, podczas wystąpienia Jezusa
w Jego rodzinnej synagodze w Nazarecie.
Jego ziomkowie gorszą się i mówią (6,3):
„Czy nie jest to cieśla?” Możemy przyjąć, że
Jezus wyuczył się zawodu od Józefa, zgodnie
z regułą, jaką mamy poświadczoną w
odniesieniu do późniejszego judaizmu
rabinistycznego, w myśl której ojciec miał
obowiązek nauczyć syna jakiegoś rzemiosła.
Rabinistyczna sentencja brzmi: „Kto nie
uczy syna rzemiosła, ten uczy go rozboju”.
Sądzę jednak, że termin grecki tekton lepiej
tłumaczyć przez słowo „rzemieślnik”, które
w tamtych czasach oznaczało robotnika,
który zarabiał na życie pracą fizyczną i mógł
zajmować się zarówno pracami w metalu, jak
i w drewnie. Rzemieślnik był pracownikiem
„do wszystkiego”. Józef więc był
rzemieślnikiem.
Pełniejsza
znajomość
historycznych
uwarunkowań
Świętej
Rodziny wskazuje na to, że św. Józef był
robotnikiem najemnym i pracował przy
budowie wznoszonej podówczas przez
Heroda Antypasa stolicy Galilei - Sefforis.
Pod względem zewnętrznym niczym się nie
odróżniał od tysięcy innych robotników
najemnych.
W Nazarecie zawód Józefa nie cieszył
się zapewne poważaniem czy specjalnym
uznaniem, ponieważ powoływano się nań,
aby odeprzeć mesjańskie roszczenia Jezusa.
Byłoby rzeczą o wiele bardziej zrozumiałą,
gdyby ojciec Mesjasza był intelektualistą,
człowiekiem biegłym w znajomości Pisma,
doktorem prawa. Dzięki swym studiom
mógłby przygotować Syna do misji
nauczycielskiej i wówczas ta misja wydałaby
się ludziom mniej wątpliwa. Zawód „cieśli”
dyskredytował zarówno Józefa, jak i samego
Jezusa.
Mieszkańcy Nazaretu szybko przestali
podziwiać Jezusa, a bardziej nurtowało ich,
dlaczego Bóg objawia się właśnie w „Nim”,
a nie wybrał kogoś innego, bogatszego,
szlachetniejszego lub bardziej uczonego?
Mądrość, najwyższy przymiot Boga, jak
1
może przebywać w „tym” biednym ciele
podobnym jak nasze, które dobrze znamy? A
cuda (dosłownie „moce” Boże), jak mogą
być dokonywane przez Jego ręce robotnika?
Dziwili się, że taki zwykły człowiek, syn
Miriam i Józefa, stolarza, opowiada im
rzeczy niezwykłe.
Wtedy w Nazarecie, choć wielu Jezusa
słuchało i zdumiewało się Jego nauką, to nie
został jednak tam przyjęty otwartym sercem.
Marek pisząc nam o tym zdawał sobie
sprawę, że słowa wypowiadane przez
rodaków Jezusa, wynikały z niewiedzy na
temat prawdziwego Jego pochodzenia. To
wprowadziło podstawową trudność posłanie Jezusa - dla wielu przestało być
autorytetem. Przecież to „jest tylko Syn
Maryi”. W takiej sytuacji powątpiewali o
Nim. On zaś powiedział: „Tylko w swojej
ojczyźnie
może
być
prorok
tak
lekceważony...”
Gorzkie
stwierdzenie
odrzucenia przez Izrael, za którym
zarysowuje się odrzucenie przez całą
ludzkość. Przyszedłszy do swoich, nie został
przyjęty! Z Jezusem znajdujemy się wobec
zgorszenia „Boga, który stał się ciałem”,
który podlega prawu ludzkiego zmęczenia i
potrzeby, pracy i pożywienia, czuwania i
snu, życia i śmierci. Wyobrażamy Go sobie i
chcemy Go innego.
Jest to jedna z tajemnic dziejów
zbawienia. Ludzie nie lubią, gdy Bóg
przemawia do nich przez rodaków.
Odrzucają wówczas orędzie Boga i tego,
który je przekazuje. Nie są w stanie
zatrzymać się nad mądrością przekazanego
słowa, lecz oceniają je według posłańca.
Powtarza się to w Starym, jak i Nowym
Testamencie. Jezus został odrzucony, jak
odrzucono proroka Bożego, Ezechiela. Obaj
padli ofiarą niewiary i prześladowań ludzi „o
zatwardziałych sercach” (Ez 2,4).
Dlaczego mieszkańcy Nazaretu nie
słuchali Jezusa? Nie przyjęli Go?
Najprawdopodobniej dlatego, że zagrożone
zostały pewne ich interesy, że nie spełnił ich
nadziei oraz oczekiwań. Jakie zawiedzione
nadzieje, jakie zagrożone interesy mogą
przeszkodzić nam w przyjęciu Jezusa jako
wyzwoliciela, jako jedynego Zbawiciela i
Pana? Prorok z Nazaretu zjawia się i wśród
nas, aby do nas mówić za pośrednictwem
swoich zastępców. My ich słuchamy,
obserwujemy. Raz nie bierzemy ich
poważnie, gdyż to są obcy, kiedy indziej
dlatego, że są domownikami. Raz dlatego, że
według nas ich mowa nie ma odpowiedniej
treści, kiedy indziej - że ma słabą formę.
Robimy tak zwłaszcza wtedy, kiedy mocno
dotykają
naszych
opinii,
naszego
nastawienia, naszych bogactw, czy naszych
wygodnie wychodzonych ścieżek. Los
proroka jest zawsze ten sam. „Czy nie jest to
cieśla, syn Maryi...?” Czy to nie jest jeden z
nas? Czy Jego słowo nie jest takie, jak
nasze? Dlaczego więc mielibyśmy się
podporządkować? Mieszkańcy Nazaretu nie
potrafili się przyznać, że i oni potrzebują
uzdrowienia. Zamiast powierzyć swoje życie
Jezusowi, „powątpiewali o Nim” (Mk 6, 3).
Zawsze
tacy
jesteśmy:
nie
przyjmujemy proroka, jeśli nie jest głośny,
hałaśliwy. Nie patrzymy na jego zgodność
życia, na prawość ducha, na święte i
sprawiedliwe dzieła, jakich dokonuje i jakich
uczy
dokonywać.
Rodacy
Jezusa
zastanawiają się nad pochodzeniem cudów i
mądrości, z jaką przemawia, ale nie otwierają
się na tajemnicę Jego osoby. Znaki, które
powinny odsłonić tożsamość Jezusa, stają się
przeszkodą w ich wierze i zamykają ich w
niedowierzaniu. Co więcej, sam Jezus jest
przeszkodą, ponieważ dla nich jest tylko
„synem cieśli”. Jezus, jako Chrystus, chciał
przybrać swoją ludzką postać właśnie od
2
takiego
człowieka.
Wraz
z
człowieczeństwem Syna Bożego praca
człowieka została ogarnięta tajemnicą
wcielenia, została odkupiona, aby stać się
drogą zbawienia dla każdego człowieka,
który żyje nią z wiarą.
Za czasów Jezusa prorok był
człowiekiem, przez którego Bóg mówił
niekoniecznie o tym, co się zdarzy, ale o
tym, co jest bardzo ważne dla człowieka.
Dzisiaj też są między nami prorocy, którzy
do nas mówią. Czasem Bóg chce nam coś
przez nich powiedzieć. Często zagłuszamy
ich i lekceważymy. Nie chcemy słuchać tych,
którzy mówią o poświęceniu, cierpieniu w
duchu Ewangelii. Taki już jest los proroków,
że gdy przychodzą, by przekazać słowo od
Boga, spotykają się często z „ludem
buntowników”, ludem o „zatwardziałych
sercach”.
Na mocy sakramentu chrztu wszyscy uczestniczymy w misji prorockiej Kościoła i z
mocą otrzymanego Ducha Świętego, sami mamy mówić innym o Bogu i mamy starać się żyć
według słów Jezusa. Nie wolno nam pójść na żaden kompromis, bo nie jest sprawą proroka, czy
zostanie wysłuchany, czy też nie. Prawdziwy Prorok nie poszukuje społecznego poparcia dla
swoich słów. Słowa, które głosi, nie należą do niego, a on jest jedynie posłańcem. Ma wypełnić
swoją misję. Gdy dajemy świadectwo o Chrystusie, nie oczekujmy na pochwałę, ale też nie
przejmujmy się krytyką. Bądźmy natomiast świadomi, kim jesteśmy. Głosiciel Ewangelii nie
jest nauczycielem, ale świadkiem; głosi Jezusa Zbawiciela i składa świadectwo o tym, co
widział i słyszał. Nie tylko wie, że Bóg jest miłością, ale przeżył osobiste i niepodważalne
doświadczenie bycia umiłowanym bezwarunkowo. Już wcześniej spotkał się z Jezusem, uznał
Go za swego Zbawiciela i Pana całego swego życia i ogłosił to. Bądźmy prorokami!
3

Podobne dokumenty