GGawędy adwokata bibliofila

Transkrypt

GGawędy adwokata bibliofila
GGawędy
adwokata bibliofila
Andrzej Tomaszek
Od polityki do historii
I znowu nastał czas, kiedy głównym tematem naszych codziennych rozmów stają się
bieżące wydarzenia polityczne. Często padają
dziś słowa: rewolucja, naród, misja, demokracja, wolność, praworządność, za którymi nie
zawsze idą właściwe desygnaty. W wypowiedziach polityków oprócz demagogii i populizmu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni,
jest coraz więcej cynizmu, gniewu i patosu. Na
politycznej szachownicy pojawiają się pionki,
którym wydaje się, że są figurami. Rzetelna informacja ustępuje propagandzie, w cenie jest
manipulacja i efekty medialne.
Myślący obserwator tych zjawisk nie powinien ich pochopnie oceniać, ulegając nastrojom chwili, powinien natomiast widzieć
je we właściwych proporcjach, odróżniając
polityczne epizody od historycznych procesów. Pomocą służą – jak zawsze – książki. Na
najnowszą historię Polski warto spojrzeć przez
pryzmat trzech esejów Roberta Krasowskiego
poświęconych rodzimemu życiu politycznemu w latach 1989–2010 – Po południu. Upadek
elit solidarnościowych po zdobyciu władzy (wyd.
Czerwone i Czarne, Warszawa 2012), Czas gniewu. Rozkwit i upadek imperium SLD (Warszawa
2014) i Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny
konflikt (Warszawa 2016). Zgodzić się wypada
z autorem, że „polityki nie można zrozumieć
w czasie realnym. Podlega ona tym samym
prawidłom, co cała historia, jej sens ujawnia
się dopiero po latach, gdy poznajemy skutki
wydarzeń. Oraz gdy sami stajemy wobec niej
w chłodnej roli historyka” (Po południu, s. 6).
Eseje Krasowskiego dobrze się czyta i można
w nich odkryć – oprócz wywodów analitycznych – interesujące podsumowania, co różni je
od bieżącej politycznej publicystyki (jak choćby
ostatnio Pycha i upadek Rafała A. Ziemkiewicza
– wyd. Fabryka Snów, Lublin 2015 – o ostatních
wyborach prezydenckich).
Zapadła mi w pamięć uniwersalna refleksja
Krasowskiego wynikająca z rozmów z politycznymi decydentami przy przygotowywaniu eseju na temat czasów władzy SLD: „W opowieściach polityków najbardziej uderzająca była ich
umysłowa niezdarność. Mało kto z otaczającego
świata rozumie tak mało jak ci, którzy uchodzą
za jego władców. Wewnętrzne gry pochłaniają
całą ich uwagę. Nie mają czasu, by rozejrzeć się
dookoła. Od momentu rozpoczęcia politycznej
kariery skupieni są na walce o życie – na przetrwaniu w swoim regionie, w swojej koterii,
w fotelu szefa partii czy szefa rządu. Po latach
potrafią patrzeć jedynie pod nogi. Udają przed
światem, że głowy mają w chmurach, że patrzą
daleko i szeroko, ale wystarczy ich spytać, co
takiego w tych chmurach widzą, by usłyszeć
same banały. Nawet bardzo inteligentni ludzie,
gdy trafią do polityki, przestają postrzegać rze-
119
Andrzej Tomaszek
czywistość. Tak mocno żyją dniem, tygodniem,
wczorajszą intrygą, jutrzejszą reakcją. Nie analizują wydarzeń, nie obserwują przeciwników,
nie mają planów, nie mają refleksji. Mają tylko
odruchy. Jak proste organizmy – uciekają przed
bólem, przed ryzykiem, przed zagrożeniem. Są
piekielnie inteligentni tylko wtedy, gdy mówią
o ludzkiej naturze, o jej słabościach, o jej defektach. Gdy pytamy polityka o postaci z bezpośredniego otoczenia, dostajemy portrety bardzo
dojrzałe i bardzo głębokie. Bo to są potencjalni
rywale. Jednak to kraniec ich pola widzenia”
(Czas gniewu, s. 11).
Nie chcąc odbierać nikomu przyjemności
lektury, nie streszczę wywodów Krasowskiego na temat poszczególnych rządzących. Mogę
przywołać niektóre jego oceny, co – mam nadzieję – zachęci do przeczytania całości jego
prac. Autor stawia tezę, że nie wykorzystano
w pełni dobrej dla Polski politycznej koniunktury, bo politycy – jakże przeciętni – skupiali się
na sobie, a państwo wciąż było zdezelowanym
narzędziem.
„Władza nie nadążyła za społeczeństwem,
co nie znaczy, że była zła – twierdzi Krasowski.
– Była taka sobie. Bardzo przeciętna. Odpowiedzialna, ale mało ambitna. Rozsądna, ale bierna. (...) Dwie pierwsze dekady politycy strawili
na koteryjnych wojnach, na dobijaniu rywali,
na osobistych zemstach” (Czas Kaczyńskiego,
s. 299–300). Nie bez winy są też elity. „Elity
niemieckie czy amerykańskie działały w mandaryńskiej logice: służyły władzy, rozumiejąc
i akceptując jej ograniczenia. Polskie elity postępowały odwrotnie. Zamiast doradzać, wolały pouczać. A ponieważ nie rozumiały reguł
polityki, pouczały wbrew nim” (Czas Kaczyńskiego, s. 302). Politycy zatem przestali się jego
zdaniem na elity oglądać.
I tak problem pozostaje nierozwiązany.
„Dobre państwo to sprawa kluczowa nie tylko
dla polityków, jeszcze bardziej dla społeczeństwa – podsumowuje ostatni z wymienionych
esejów. – Polacy dużo bardziej potrzebują dobrego państwa niż dobrej polityki. Pierwszy
etap rozwoju mogli pokonać spontanicznym
wysiłkiem, ale drugiego – czyli doścignięcia
120
PALESTRA
standardów zachodnich – bez Państwa nigdy
nie osiągną. Aby wskoczyć na tak wysoki pułap, potrzebne jest państwo sprawne i kompetentne. Jego brak jest główną pretensją, jaką
można postawić polityce pierwszego dwudziestolecia. Reszta – egoizm, cynizm, lenistwo – to
grzechy dla polityki typowe” (Czas Kaczyńskiego, s. 304–305).
Według współczesnych standardów cywilizacyjnych dobre państwo nie jest ani
opresyjne, ani słabe, zapewnia obywatelom
bezpieczeństwo, kompetentną administrację i praworządny wymiar sprawiedliwości,
a jeśli potrzeba – przynajmniej podstawową
opiekę socjalną i medyczną. Odpowiedzi,
gdzie w drodze do takiego państwa teraz jesteśmy, musimy udzielić sobie sami. Rozważając tę kwestię, trzeba brać pod uwagę bagaż
naszej narodowej historii. Może w tym pomóc
lektura Historii politycznej Polski 1935–1945
(ostatnie wydanie – Zysk i S-ka, Poznań 2014)
pióra przedwcześnie zmarłego profesora Pawła
Wieczorkiewicza. Dokonania tego historyka są
mi szczególnie bliskie, gdyż wciąż pamiętam,
choć minęło ponad trzydzieści lat, prowadzone
przez niego w chmurze papierosowego dymu
(jeszcze jako doktora) zajęcia ze współczesnej
historii w Insytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego i pozostaję pod wrażeniem
jego wielkiego dzieła – Historii wojen morskich
(t. 1 – Wiek żagla, t. 2 – Wiek pary, wyd. Zysk
i S-ka, Poznań 2015).
Historia polityczna Polski prof. Wieczorkiewicza, rzetelna i błyskotliwie napisana synteza tragicznego dla naszej ojczyzny dziesięciolecia, to bodaj najbardziej gorzka opowieść
o triumfie zła i polskiej klęsce. Autor słusznie
podnosił, że najnowsza historiografia polska
zgoła hagiograficznie opisywała polskie dokonania wojenne. „Mnożą się polskie zwycięstwa w tzw. kampanii wrześniowej, omal nie
decydujące, na kartach rozpraw warszawscy
powstańcy, a wcześniej Armia Krajowa, zadają Niemcom klęskę za klęską, a żołnierze
Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie rozstrzygają w sposób ostateczny kolejne kampanie
sprzymierzonych. Polityka Becka, Sikorskie-
5/2016
go, Mikołajczyka i Sosnkowskiego staje się koherentna, konsekwentna i bezbłędna. Gdzieś
tylko na marginesie, zwykle półgębkiem, aby
nie urazić nowych sojuszników i protektorów,
pisze się o zawodzie, jaki spotkał Polaków ze
strony zachodnich aliantów. Trzeba było dopiero sugestywnej i uczciwej książki Normana
Daviesa, aby przeniewierstwo i zdradę Roosevelta nazwać nad Wisłą po imieniu” (Historia,
s. 11). „W wyniku postanowień podjętych
w Teheranie i Jałcie obszar państwa polskiego
skurczył się z 390 000 km kw. do 312 000 km
kw. W wyniku działań wojennych i opresji obu
okupantów zginęło ok. 7,5 mln polskich obywateli, czyli ok. 21% przedwojennej populacji. Najbardziej ucierpiała inteligencja, a straty
ludzkie wśród adwokatów ocenia się na 58%”
(Historia, s. 644–645). Warto o tym pamiętać,
oceniając współczesne polskie elity. Wobec
tak poważnych strat i przemian społecznych
trudno mówić o kontynuacji elit w Polsce.
Kształtowanie się zaś nowych elit to proces
tak długotrwały, że oceniać go można tylko
z perspektywy stuleci.
Żeby uświadomić sobie, jak bardzo upośledził następnie Polskę trwający ponad czterdzieści lat podział Europy na demokratyczny
zachód i podporządkowane Związkowi Radzieckiemu kraje „demokracji ludowej”, warto przeczytać choćby (bo wiele o tym pisano)
podręcznikową pracę Utopia nad Wisłą. Historia Peerelu A. Dudka i Z. Zblewskiego (Wyd.
Szkolne PWN, Warszawa 2008) w zestawieniu
Od polityki do historii
z Powojnie. Historia Europy od roku 1945 (Wyd.
Rebis, Poznań 2008), której autorem jest Tony
Judt. Europa Zachodnia rozwijała się, choć
w bólach, integrowała, modernizowała. Polska tkwiła w antydemokratycznej utopii, bez
możliwości rozwoju instytucji demokratycznych i społeczeństwa obywatelskiego. Dopiero ostatnie ćwierćwiecze dało nam możliwość
podjęcia pogoni za Europą. I trzeba to brać pod
uwagę, oceniając współczesną rzeczywistość
i poziom klasy politycznej.
Zdaniem Krasowskiego ta pogoń musiała
zakończyć się jakimś sukcesem, bez względu
na jakość rodzimych polityków, ale aby skutecznie kontynuować pogoń, trzeba sprawniejszego państwa. Budowa takiego państwa jest
i będzie zapewne jednym ze sztandarowych
haseł wyborczych wielu politycznych ugrupowań. Niestety, trudno dziś wierzyć w jego
rychłą realizację. Bardziej prawdopodobny jest
scenariusz okrutnej groteski na wzór takiego,
jaki przedstawił kiedyś Waldemar Łysiak na
wstępie znakomitej, a niestety zapomnianej
powieści Flet z mandragory, niż społeczne porozumienie, rozwój samorządności i usprawnianie aparatu państwowego w poczuciu wspólnoty celów. Naiwnością byłoby też sądzić, że
ułomności polityków utrudniające budowę
lepszego państwa to kwestia pokoleniowa.
Dzisiejsi „młodzi” politycy – bez względu na
przynależność partyjną – nie tylko mają wady
swoich starszych kolegów, ale niejednokrotnie
przewyższają ich cynizmem.
121

Podobne dokumenty