Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Miłość na kółkach: rozdział 3 i 4 Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Maryska Rozdział 3 Później przyszedł po mnie (tak jak obiecał mi pan Kibard) Bartek. Swoją drogą przystojniaczek z niego. Wspólnymi siłami zrobiliśmy lekką przeprowadzkę. Bartek wiózł mnie na wózku, a ja na kolanach trzymałam własną walizkę. Nie miałam tam dużo rzeczy: piżamkę, bieliznę i kosmetyki. Rodzice obiecali mi przysłać trochę ciuchów i jeszcze kilka piżam pocztą. Oni sami pojechali już do domu, gdyż niestety ich szef był niewiarygodnie egoistyczny. Zależało mu wyłącznie na firmie i nie mógł pozwolić na to, aby ktokolwiek z kadry się wyłamywał. Odkąd rodzice pracowali w jego firmie nigdy nie uraczyłam ich w domu, kiedy byłam chora. Zawsze musiałam sobie radzić sama. W końcu nauczyłam się ignorować jego zachowania, bo potrafił nawet w niedzielę zadzwonić do nich, że coś mu się nie zgadza i muszą natychmiast przyjechać. Ale cóż mu się dziwić: to stary kawaler bez perspektyw, (bo zawodowe się w to nie wliczają) który zawsze ma czyściutką, wyprasowaną przez mamusię koszulę... Nigdy niczym się nie przejmował i nie zamierzał założyć rodziny. Ale odejdźmy już od Pana Prezesa, bo jeszcze mu się to czkawką odbije... *** Wracając do Bartka... Bardzo miły z niego chłopak. Nie dość, że porozmawiał z oddziałową, żeby dała mi salę z dziewczyną w moim wieku, to jeszcze dwuosobową - to naprawdę luksus, bo w większości z tych pokoi stoi po cztery pięć łóżek. Więc od razu właściwie zaprzyjaźniłam się z moją współlokatorką. Podejrzewałam, że dopiero zaczęła terapię, bo jeszcze miała włosy i jej skóra oraz paznokcie wyglądały jeszcze bardzo ładnie. - Cześć, jestem Majka. Sorry, że nie wstaję, ale... sama rozumiesz. - pokazała na "wejście centralne" założone tuż przy piersiach. Uścisnęłam tylko jej dłoń. - Paulina. - przedstawiłam się. - Mam nadzieję, że jak najszybciej stąd wyjdziemy. - To nie miej nadziei, tylko mów, że tak będzie! Ja nie zamierzam tu długo leżeć. - przyznała. - No i to jest doskonałe podejście. Tak trzymaj. - odezwał się do niej Bartek. - Ty też masz tak myśleć. - nakazał mi. *** Gdy się rozpakowałam, zostałyśmy same. Strona: 1/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Ty, kim on jest dla ciebie? - zapytała Majka z nieukrywaną ciekawością. - Synem mojego ukochanego lekarza... - powiedziałam ze śmiechem. - Jakiego lekarza? - żywo się zainteresowała. - To długa historia... - chciałam się wyminąć od opowiadania jej. - Spoko, mamy czas... Teraz, przez następne - spojrzała na swoją kroplówkę - dwie godziny nikt nie przyjdzie. stwierdziła. Rzeczywiście, kroplówka była prawie pełna, a krople spływały jakby chciały, a nie mogły... Po chwili namysłu opowiedziałam jej o wszystkim. Nie omijałam żadnych szczegółów. Gdy spojrzałyśmy na zegarek, dochodziła już trzynasta. Za pół godziny miał być rozdawany obiad. Wcześniej jednak zabrali mnie onkolodzy na jeszcze jakieś badania, a później postanowili, że jak najszybciej trzeba zacząć terapię. Stwierdzili, że posłużą się chemią. Do tego musieli mi jeszcze tego samego dnia założyć "centralkę", taką jaką miała Majka. Gdy pierwszy raz leżałam w Centrum, też miałam coś podobnego, ale wtedy założono mi ją w trakcie zabiegu, już pod narkozą. Teraz zakładano mi ją bez znieczulenia. Nie miałam pojęcia, że to może tak boleć! Przecież to tylko inny rodzaj wkłucia. Na szczęście - przeżyłam. Nawet kiedy zakładali mi szwy nie krzyczałam. Ogólnie jestem bardzo wrażliwa na ból, ale wtedy jakoś się obyło bez omdlenia. *** Kilka dni później obie leżałyśmy pod chemią. Na szczęście miałyśmy w pokoju telewizor, bo inaczej umarłybyśmy z nudów. Nie chciało nam się rozmawiać. Tak na prawdę nic nam się nie chciało. Na szczęście był Bartek, który rozbawiał nas do łez. Zaglądał do nas co chwilkę i pytał, czy aby na pewno czegoś nie potrzebujemy. Gdy przyszedł po raz setny chyba, powiedziałam, że owszem - potrzebuję. Bardzo się przejął. Jak to, czego? Poprosiłam go, aby podszedł i poprawił mi poduszkę. Gdy nachylił się nade mną, chwyciłam go i nieśmiało pocałowałam. Miał niebiańskie perfumy. Bardzo mi się spodobały. On nie wiedział biedny co ma zrobić. Widziałam w jego gestach chwilę wahania. Na szczęście nie trwała ona długo. Objął mnie i całował coraz bardziej zachłannie. Nie przeszkadzało mu chyba, że Majka na nas patrzy. Mnie w sumie też nie. Jednak po dłuższej chwili się opanował. Czuł na sobie czyjś wzrok. Nie pomylił się... *** Zauważyliśmy ojca Bartka. Chłopak niestety nie zdążył się ode mnie odsunąć na "bezpieczną" odległość i pan Krzysztof zastał nas w dwuznacznej pozycji... Bartek odchrząknął i sprawdził moją kroplówkę. - No, dobra Paula, jeszcze trochę musicie poleżeć. Wszystko będzie dobrze, głowa do góry! - ze wszystkich sił próbowałam się nie roześmiać, tak samo jak Majka. Niestety, nie dałyśmy rady. Parsknęłyśmy śmiechem. - No i co ty robisz na dyżurze? Oj, nie ładnie synku, nie ładnie... - powiedział, kręcąc głową pan Kibard. Widziałam, że był zadowolony z takiego obrotu sprawy. - Co "nie ładnie"? Opiekuję się swoją pacjentką najlepiej jak potrafię. - Bartek nie tracił zimnej krwi i chyba nie chciał powiedzieć ojcu całej prawdy. - Jak się czujesz? - zapytał mnie neurochirurg. Strona: 2/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Bywało lepiej. Na szczęście jest pański syn, który trzyma nad wszystkim pieczę... - Właśnie widzę. - zaśmiał się. - On mi tylko poprawił poduszkę... - zaczęłam się głupio tłumaczyć, bo nie wiedziałam, że on widział wszystko. Majka małpa nic mi nie powiedziała. - Oj, cieszę się waszym szczęściem. - powiedział tylko. - Tato, to nie tak jak myślisz... Jestem profesjonalistą, a lekarz nie angażuje się w życie swoich pacjentów... - Też tak mówiłem. - zaśmiał się. - Dopóki nie spotkałem Pauli i jej uroczej cioci... - powiedział. - Zastrzegam, że to było już po rozwodzie! - zaznaczył, gdy jego syn dziwnie spojrzał. - Dobra, dobra... Niech ci będzie. Sam nie wiem, czy bym się opanował... - rozmawiali tak, jakby ani mnie, ani Majki nie było w sali. *** Kilka tygodni później cały oddział już huczał od plotek na nasz temat. Że ta "z 13" jest bardzo zainteresowana "naszym" młodym doktorkiem. Pewnego dnia Bartek nie wytrzymał. Nie chciał już dalszych spekulacji i plotek. Akurat siedziałam wraz z Majką i Karoliną (jest mamą małego Patryczka, który przebywał już od dłuższego czasu na oddziale) w świetlicy. Piłyśmy kawę, dzieciaczki bawiły się w różnych miejscach, byli też ich rodzice. Bartek idealnie wybrał sobie moment. Podejrzewam, że właśnie o takie przedstawienie mu chodziło... Wiedział, że o tej porze zawsze wszyscy są w tej sali. Nie miał akurat dyżuru, przyszedł specjalnie do mnie. Podejrzewam, że gdyby miał możliwość wniesienia kwiatów, właśnie do tego by się posunął. Na szczęście taką możliwość zablokowała mu dyrekcja szpitala. Chwała jej za to. Oczywiście nie obyło się bez przedstawienia. Po tym, gdy wyznał, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia; wziął mnie na ręce, okręcił się w koło (żeby wszyscy zobaczyli) i wyszedł ze świetlicy. Gdy byliśmy na korytarzu słychać było tylko śmiech i oklaski. - Właśnie o to mi chodziło! - wyznał, gdy posadził mnie na łóżku w mojej sali. - Jesteś czubek, wiesz? - zapytałam retorycznie. - Wiem, ale za to bardzo zakochany. - pocałował mnie. - Ślicznie wyglądasz... - Nic nie mów na ten temat... - przestałam się uśmiechać. Wiedziałam jak wyglądam. Po miesiącu chemii nie miałam już ani jednego włoska. Zawiązywałam sobie turbany, żeby jakoś wyglądać, lecz mimo wszystko nie było najlepiej. Byłam blada i bezsilna. A ten paraliż nie ustępował... Rozdział 4 - Cześć słońce, jak się czujesz? - zapytał Bartek, gdy wszedł następnego dnia do mojej sali. - A jak mogę się czuć? Znów na uwięzi. - pokazałam mu kroplówkę podłączoną do piersi. - Co to? - zapytał, ale nie odpowiedziałam mu, ponieważ już wziął buteleczkę, aby sprawdzić. - Znów tak cię bolało w nocy? - zapytał, gdy zobaczył, że to bardzo mocne leki przeciwbólowe. - Myślałam, że mi łeb pęknie. Poza tym jeszcze dokuczają mi te mdłości cały czas... Koszmar! - Gdy tylko zakończymy tę serię, zlecę, aby dziewczyny dały ci płukankę. Powinna dobrze ci zrobić. - powiedział z czułością w głosie. Strona: 3/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Wyciągnęłam do niego ręce, chcąc go przytulić. On wtulił mnie w siebie. Mimowolnie popłynęły mi łzy. - Ciii... nie płacz,wszystko będzie dobrze, słyszysz? Nie może być inaczej. - chłopak przekonywał mnie do swoich racji. - Nie mam już siły na to wszystko. Przerasta mnie to, że o wszystko muszę prosić! Sama nie dam rady zrobić zupełnie nic... - Jesteś chora, potrzebujesz na razie pomocy, ale uwierz mi, że z tego wyjdziesz. Nie może być inaczej. Potrzebuję cię. Wszyscy cię potrzebują. *** Kilka dni później skończyła mi się pierwsza faza chemioterapii. Bartuś zabrał mnie na badania, lecz po odebraniu wyników zrobił się bardzo markotny. Nie wiedziałam, co się stało. Na szczęście już wieczorem opowiedział mi o wszystkim. Wyniki wyszły bardzo pozytywnie. Nie miałam przerzutów, a chemia nie wyniszczyła mi organizmu (oprócz tych nieszczęsnych włosów). Od razu zadzwoniłam do rodziców i podzieliłam się z nimi tymi radosnymi wieściami. Wiedziałam, że jeszcze przez dłuższy czas moim domem będzie szpital, jednak cieszyłam się, że mogę chwilę odpocząć od terapii. Bartek również powiedział pielęgniarkom, aby dały mi "płukankę". Gdy zleciała mi cała ta kroplówka, czułam się dużo lepiej. - Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytałam, gdy przyszedł do mnie i przyniósł mi owoce oraz wodę. - Oczywiście, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem! - zaśmiał się. - Pójdziemy na spacer? Jest taka śliczna pogoda, a ty mi każesz tu siedzieć całymi dniami i się kisić! - powiedziałam z wyrzutem. - Ty wiesz, że nie możesz wychodzić? - chciał się upewnić, że dobrze mnie zrozumiał. - Oj, wiem, ale ty jesteś wspaniały i zrobisz dla mnie wyjątek. - puściłam do niego oczko. - Dlaczego ja jestem taki uległy? - zapytał, całując mnie. - Bo mnie kochasz? - zapytałam niepewnie. - Nawet nie wiesz, jak bardzo. Po chwili zbieraliśmy się do wyjścia. - Nie zapomnij! - podał mi maseczkę, leżącą na mojej szafce. - Na prawdę muszę? - zapytałam, nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. - Niestety. Nie chcę, żebyś załapała jakiegoś wirusa. Cały czas jesteś bardzo osłabiona. - No wiem, wiem. Kocham cię. - Ja ciebie też. - pocałował mnie po raz kolejny. Gdy zjeżdżaliśmy windą, na piątym piętrze wsiadł pan Krzysztof. - Dzień dobry. - przywitałam się bardzo serdecznie. - Cześć dzieciaki. Jak się czujesz, Paulinko? - zapytał czule. - Bardzo dobrze. - przyznałam zgodnie z prawdą. - Mam nadzieję, że Bartek się tobą należycie opiekuje. - Nie mogę się od niego opędzić, ale jest mi to bardzo na rękę. - zaśmiałam się. Strona: 4/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Ach, wy młodzi... - powiedział tylko. Gdy winda zatrzymała się na dole, wraz z Bartkiem wysiadłam z niej. Pan Krzysztof pojechał jeszcze niżej. Prawdopodobnie po wyniki jakiegoś rezonansu. My wyszliśmy ze szpitala. Bartuś prowadził mój wózek. - Będziesz musiał nauczyć mnie samą jeździć! - powiedziałam mu. - A nie mogę cię nosić na rękach? - zapytał zalotnie. - Wolałabym być bardziej samodzielna. - Już niedługo będziesz miała z naszej fundacji wózek elektryczny. - A kiedy zacznę pionizację? - zapytałam pełna nadziei. - Bardziej byłabym przychylny do rehabilitacji dłoni... - Co to ma znaczyć? Dlaczego? - Bo ty... - nie chciało mu to przejść przez gardło. - Co? - byłam coraz bardziej zaniepokojona. - Nie chcę cię dołować, bo to jeszcze nic potwierdzonego, ale ojciec powiedział, że ten paraliż, nie jest sprawą neurochirurgiczną. Raczej onkologiczną. - Co to, kurcze, znaczy?! - zdenerwowałam się, a z oczu popłynęły mi pojedyncze łzy. - To znaczy, że nowotwór zaatakował mózg w miejscu, które odpowiada za ten paraliż. - chciał mi to jak najbardziej uprościć. Chciał mnie przytulić, jednak odepchnęłam go. Nie wiem, co mną kierowało, choć tak bardzo chciałam być blisko niego, nie dałam rady się do niego przytulić. Spróbowałam podjechać kawałek i choć jeszcze nie jechałam najlepiej, już dałam radę powoli się toczyć. - Już nie musisz mnie uczyć! - powiedziałam z wyrzutem. - Poczekaj! Proszę, to nie jest moja wina! - krzyczał, gdy ja coraz bardziej się oddalałam. - Proszę... - mówił coś jeszcze, lecz już nie słuchałam. Wjechałam do szpitala, zdjęłam maseczkę i podjechałam do windy. On dobiegł do mnie, jednak nic nie mówił, nie chciał mnie zatrzymać. Gdy wsiadłam do windy, nie wsiadł za mną. Pozwolił mi jechać samej. Gdy byłam już na onkologii nie chciałam nikogo widzieć. Asia, jedna z pielęgniarek, pytała mnie co się stało, jednak nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Po chwili byłam w swojej sali. Na szczęście nie było Majki, więc z jednej strony nie miał kto mi pomóc usiąść na łóżku, ale z drugiej mogłam zastanowić się nad swoją sytuacją; a ta nie wyglądała zbyt różowo. Wiedziałam jednak, że chcę żyć i mimo wszystko cieszyć się tym życiem, nawet na wózku. Zbyt dużo już wycierpiałam, żeby je sobie odebrać. Nie wiem ile czasu upłynęło, kiedy tak leżałam. W końcu, wycięczona, zasnęłam. Przyszedł do mnie Bartek. Wiedziałam, że nie wyglądam najlepiej, więc nie odkrywałam przed nim swojej twarzy. Nie chciałam, aby patrzył na mnie w tym stanie. On nie robił nic na siłę. Przysiadł się do mnie i gładził moje plecy - od łopatek, przez cały kręgosłup, do pośladków. Wyczuł, że to najgorszy dzień mojego życia. Nie chciałam rozmawiać, potrzebowałam natomiast kogoś, w kogo mogłabym się wtulić. Ułożył mnie sobie na kolanach i pozwolił się uspokoić. Nie robił nic na siłę. - Położysz się ze mną, a ja spróbuję zasnąć? - poprosiłam przez łzy. - Poczekaj na mnie chwilkę. - poprosił i wyszedł z sali. Po chwili wszedł z powrotem, niosąc w dłoni strzykawkę i szklaną buteleczkę z płynem. Nabrał specyfiku pół butelki i wstrzyknął mi do wenflonu. - Będzie ci sie lepiej po tym spało. Dobranoc kochanie. - powiedział czule, całując moje czoło. Wziął mnie za rękę i usiadł na krzesełku obok łóżka. Siedział tam, aż zasnęłam. Tej nocy miałam cudowne sny. Śniła mi się nasza, wspólna przyszłość. Z małym domkiem na obrzeżach miasta; z całą gromadką dzieci i, co najważniejsze, z naszą wzajemną bezgraniczną miłością. Strona: 5/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl