Pobierz w pdf - Extrastory

Transkrypt

Pobierz w pdf - Extrastory
Miłość na kółkach: rozdział 1 i 2
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Maryska
Rozdział 1
Pewnego letniego poranka obudziłam się i zupełnie nie czułam własnych nóg. W pierwszej chwili pomyślałam, że mi po
prostu zdrętwiały podczas snu. Próbowałam zdjąć lewą, sprawną nogę z łóżka. Poczułam, że nie dam rady, była ciężka
niczym ołów. Po kilku minutach bezsensownych prób, w akcie desperacji, zawołałam swojego brata - Pawła. On
przeraził się moim krzykiem i przybiegł do mnie. Natychmiast wytłumaczyłam mu o co chodzi. Paweł zdjął moje
bezwładne nogi z łóżka, wsunął na nie kapcie...
Jednak wszystkie jego próby spełzły na niczym - nic nie czułam. Po chwili poprosił mnie, abym się położyła, a sam
pobiegł po rodziców. Nie zdążył chyba nawet powiedzieć dokładnie o co chodzi, oni w moment byli w mojej sypialni.
Tata zniósł mnie na dół, a tam ułożył bezpiecznie na kanapie. Mama w tym czasie dzwoniła na pogotowie.
***
Byłam bardzo zdenerwowana, bo lewej nogi wcale nie czułam, a w prawą jakby wbijało się mnóstwo noży. Gdy
przyjechało pogotowie, sanitariusze wzięli mnie na nosze, wsadzili do karetki i zawieźli do szpitala. Umówiłam się z
rodzicami, że oni tylko mnie spakują i przyjadą do mnie.
W szpitalu zrobili mi przeróżne badania, jednak one chyba nic nie wykazały, przynajmniej mi lekarze nic nie powiedzieli.
Po niecałej godzinie przyjechali moi rodzice i poszli do jednego z lekarzy. Po chwili przyszli do mnie z niepewnymi
twarzami.
- Kochanie... - zaczęła mama - będziesz musiała jeszcze dzisiaj jechać do Warszawy...
- Co się stało? - zapytałam przerażona. - Gdzie?
- Do Centrum.
Był to szpital, który śnił mi się niemal co noc. Tam miałam pierwszą operację, która nie zakończyła się dla mnie
szczęśliwie, został mi po niej ślad na zawsze - prawostronny niedowład. Teraz znów miałam tam jechać
prawdopodobnie na zabieg chirurgiczny. I chociaż nie byłam już małą dziewczynką, strasznie się tego bałam.
- Nie jadę do Centrum! - stwierdziłam po chwili namysłu. - Wszędzie, tylko nie tam.
- Młoda, to najlepszy szpital w kraju. Tylko tam mają możliwości postawienia cię jeszcze do pionu. - powiedział mój
wujek, który nie wiem skąd się tam wziął. Na co dzień był lekarzem, pracującym w karetce. A akurat tego dnia miał
dyżur na oddziale ratunkowym, na który mnie przewieziono.
- To ty mnie stawiałeś zawsze do pionu, pamiętasz? - powiedziałam z wyrzutem, patrząc na niego, jak na swojego guru,
który nie da mi zrobić krzywdy. Wiedziałam, że ma do mnie słabość. Zawsze mi ulegał. Myślałam, że tak będzie
również tym razem - jednak niestety, serce przegrało u niego ze zdrowym rozsądkiem.
Strona: 1/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Zbieraj się! - powiedział do mnie tylko i wyszedł z sali, na której leżałam.
- Dlaczego to się nie mogło wydarzyć w przyszłym miesiącu? - zapytałam rodzicielkę, która zaczęła mnie ubierać,
niczym niemowlaka.
- Czemu w przyszłym miesiącu? - zapytała zaskoczona.
- Bo już wtedy nie mogliby mnie przewieść do centrum. Przecież to dziecięcy szpital, a ja za dwa tygodnie kończę
osiemnaście lat... - powiedziałam z wyrzutem. Wtedy dałabym sobie rękę uciąć, że rodzice zapomnieli o moich
urodzinach.
- A wiesz, że jeśli już raz byłaś tam pacjentką, to będziesz nią przez całe życie. - powiedziała moja mama.
- Też mi zasada. Kurna, niemal złota. - zadrwiłam. - Okej, ja nawet mogę tam jechać, ostatnio nawet chciałam tam ich
odwiedzić, bylebym się nie dostała pod skrzydła Kibard'a. - Kibard jest lekarzem, jednem z najlepszych neurochirurgów
w tym szpitalu. Przynajmniej takie spotkałam o nim opinię. Mi osobiście nie przypadł do gustu (nawet mogłabym
posunąć się do określenia go największym dupkiem jakiego świat widział) z bardzo banalnej, wręcz prozaicznej
przyczyny. Gdy byłam po pierwszym zabiegu, był moim lekarzem prowadzącym.
To nic złego, prawda? Jeszcze nie.
Gdy trafiłam tam po raz pierwszy byłam małą, przestraszoną sześciolatką. A on bez żadnego znieczulenia, bez nawet
krzty współczucia i empatii "zbierał" z mojej biednej, małej, łysej główki płyn, (właściwie krew) który się tam zbierał po
operacji. Nie byłoby w tym nic złego czy okrutnego, gdyby nie fakt, że za każdym razem przed tym "niewinnym"
zabiegiem, "zwabiał" mnie do gabinetu pod pretekstem dobrej zabawy.
Żebyście Wy, drodzy Czytelnicy, wiedzieli jak to bolało! Tego nie da się opisać słowami!
- Dobrze córciu, zobaczymy co się da zrobić - powiedziała moja własna matka, czym oderwała mnie od wspomnień.
Żeby tak bardzo kłamać córce i to w oczy. Szczyt wszystkiego!
Ale po kolei...
***
Gdy już się ubrałam, przyszedł do mnie wujek Tomek.
- To co, jesteś gotowa? - zapytał niewinnie. Moi rodzice gdzieś przepadli.
- Naprawdę nie da się tego załatwić tutaj? - zapytałam głupio, jakby chodziło o wycięcie migdałków czy wyrostka
robaczkowego.
- Nie, nie da się! Ale mam dla ciebie prezent. - powiedział, przepełniony optymizmem.
- Dawaj! Już i tak nie może być gorzej. - machnęłam ręką.
- Załatwiłem transport powietrzny. Przelecimy helikopterem.
- Jak ty to zrobiłeś? Cuda się dzieją, czy co?
- Dla ciebie wszystko! - wyznał mi wujek i nadstawił policzek, abym go pocałowała.
- Dziękuję. Ojcze! - zaśmiałam się. - Chrzestny... - dodałam po chwili, gdy zobaczyłam, że w drzwiach stoi jego
współpracownik.
- To to jest ta twoja chrześniaczka, o której tak często nam opowiadasz? - zapytał.
- No tak... Poznaj Pauliś. To jest Dawid. Czasami jeździmy razem w karetce.
- Dzień dobry. - ukłoniłam się, jednak tylko na tyle, na ile pozwalała mi moja niewygodna pozycja.
Strona: 2/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Cześć. Jednak Tomek nie kłamał, gdy mówił o twojej zniewalającej urodzie. - powiedział pan Dawid, a ja lekko się
zaczerwieniłam.
- Już, nie podrywaj mi Pauli! - rzucił wujek przyjacielowi.
- To co, jedziemy? - zapytał Dawid.
- Może z panem coś wytarguje? Może nie jedźmy do centrum? - rzuciłam taką propozycję. - Naprawdę, przeżyję bez
patrzenia w ryjek temu psychopacie...
- Komu? - zainteresował się.
- Aaa... jest taki lekarz w centrum, który... - urwałam. Nie wiedziałam jak bardzo mogę być z nim szczera.
- Który co? - chciał wiedzieć.
- Paula twierdzi, że Kibard zniszczył jej życie... - dokończył za mnie wujek.
- Kibard? On nie skrzywdziłby nawet muchy... - powiedział pewien siebie pan Dawid, przy czym lekko zmrużył oczy, co
dało mi do zrozumienia, że jest to sarkazm.
- Pan go zna? - zdziwiłam się.
- Miałem przyjemność... - powiedział to i urwał w pół słowa.
Chwilę potem siedzieliśmy już w śmigłowcu. Lecieliśmy tylko my: ja, wujek i pan Dawid. Mi to w sumie było na rękę,
miałam wielką nadzieję, że pan Dawid jednak powie mi dlaczego tak mówił o Kibard'zie.
Niestety, do centrum przylecieliśmy już w pół godziny. To zbyt mało czasu, aby o wszystko wypytać.
Rozdział 2
A tam nic się nie zmieniło. Było tak samo - niby kolorowo, a jednak wszystko było szare i smutne. Pożegnałam się z
"chłopakami" i pielęgniarka zawiozła mnie na rezonans (tak naprawdę nie wiem po co, bo przecież tego samego dnia
robiono mi go w Ełku). Leżałam tam 40 minut bez ruchu. Później musiałam sama dostać się na neurochirurgię, bo
zadzwonili stamtąd, że nikt nie da rady po mnie zejść, gdyż akurat rozdawany jest obiad i wszystkie pielęgniarki są
zajęte. Nie miałam pojęcia, jak się tam dostanę. Prawą rękę miałam przecież niesprawną od pierwszego zabiegu.
Wtedy po raz pierwszy stwierdziłam, że ten szpital mnie przeraża.
***
Po chwili mojej rozpaczy podszedł do mnie pewien praktykant. Skąd o tym wiedziałam? To proste, już tłumaczę. Otóż,
wszystkie specjalności się w tym szpitalu wyróżniają: lekarze chodzą w błękitnych fartuchach, pielęgniarki w
landrynkowym różu, pielęgniarze w czerwieni, "dobre ciocie", albo w roku szkolnym nauczycielki, w żółtych fartuszkach,
a praktykanci w białych kitlach. Nauczyłam się tego już jako mała dziewczynka.
- Cześć. Przysłano mnie tu z neurochirurgii. Paulina? - domyślił się.
- Tak. Myślałam, że się nie dostanę tam do was.
- To dobrze, że przyszedłem. Dobra, jedziemy? - zapytał. Już go polubiłam.
***
Po kilku minutach byliśmy na oddziale.
- Dzięki. Odprowadzisz mnie już na salę? - zapytałam praktykanta, gdy widziałam, że doktor Kibard był niebezpiecznie
blisko mnie.
Strona: 3/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Spoko. Zaraz przyjdzie do ciebie jakiś lekarz i pewnie przedstawi wyniki.
- Dziękuję. - udałam bardzo zmęczoną. W udawaniu jestem niemal profesjonalistką. Potrafię zrobić wszystko, nawet
wyprzeć się swoich ideałów bez mrugnięcia okiem.
***
Gdy już zostawił mnie w sali, tak jak obiecał przyszedł do mnie lekarz. Czy ja mam takie szczęście? Nie wiem, ale tym
lekarzem nie mógł okazać się kto inny jak tylko Kibard.
Fuck! - zaklęłam w duchu.
- Dzień dobry panie doktorze! - przywitałam się niby bardzo uprzejmie, jednak w duchu miałam ochotę wyskoczyć z
okna.
- Dzień dobry, jak się czujesz? - zapytał.
- Bywało lepiej. - nie chciało mi się z nim gadać. Choć tyle razy obiecywałam sobie, że jak do niego pojadę, wygarnę
mu wszystko co mi zrobił. Teraz nie miałam pomysłu jak zacząć tę rozmowę.
- Pamiętasz mnie? - zapytał. "Czy ja cię dupku pamiętam? Jak śmiesz zadawać mi takie pytania?"
- Tak, owszem, pamiętam. - nie zadałam mu tych pytań tylko dlatego, że zauważyłam, jak korytarzem szła moja
rodzicielka. - Mógłby mi pan w końcu powiedzieć jakie są wyniki? - zniecierpliwiłam się.
- Oczywiście. Więc: nie jest dobrze. - powiedział, gdy do sali weszła moja mama.
- Co to znaczy? - zapytałam zirytowana.
- To znaczy, że dzisiaj jeszcze musisz mieć pewne badanie... - powiedział niepewnie.
- Znowu? Przecież rezonans jest bardzo szczegółowy, więc nie rozumiem...
- To nie będą żadne zdjęcia mózgu, czy coś w tym stylu, tylko badanie histopatologiczne. Po prostu oddasz krew... zobrazował lekarz.
- Jak to, histopatologiczne? Przecież je się robi ludziom chorym na raka... - załamał mi się głos.
- Podejrzewamy, że... - urwał.
- Że co? Że to nie jest naczyniak? Że będę musiała teraz dla odmiany walczyć z nowotworem? - zapytałam drżącym z
nerwów głosem. - A ten paraliż to skąd? - byłam bezsilna, nie dawałam już rady panować nad swoimi słowami.
- Podejrzewamy, że miałaś wylew krwi do mózgu, stąd właśnie ten paraliż...
- Ciągle tylko: podejrzewamy i podejrzewamy! Kiedy będą konkrety?! Mam tego już dość!
- Spokojnie. Będzie okej. - uspokajał mnie lekarz.
- A skąd ta pewność? Jeśli to na prawdę rak, to ile czasu mi zostało? Pół roku? Rok? - zasypywałam go gradem pytań.
- W takim razie wystarczy dobra terapia i wyjdziesz z tego! Musisz w to wierzyć!
- Postaram się. - obiecałam z nikłym uśmiechem.
***
Przyszła do mnie pielęgniarka i pobrała krew. Zapytałam ją ile czasu będę musiała teraz czekać na wyniki. Powiedziała,
że lekarz kazał zrobić badania na cito.
Strona: 4/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Następnego dnia już z samego rana, jeszcze przed obchodem, przyszedł do mnie pan Kibard.
Wiedziałam, że coś się święci, bo nie miał wesołej miny.
- Niestety, potwierdziły się najgorsze założenia. To glejak mózgu. - oznajmił z wielkim współczuciem wymalowanym na
twarzy. Już spływały mi pierwsze łzy wraz z całym makijażem.
- Co można z nim robić? - zapytałam, łamał mi się głos.
- Jeszcze dzisiaj zaczniemy przygotowanie do chemioterapii. Zaraz po obchodzie przeniesiemy cię na onkologię.
- Boję się, doktorze... - wyznałam, czując, że pod powiekami zbiera mi się potok łez.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. Na obchodzie poproszę psychologa, aby do ciebie przyszedł. A później przyślę
do ciebie swojego syna, żeby cię zawiózł na onkologię. Poproszę również tam ordynatora, aby dał ciebie pod opiekę
Bartkowi. To właśnie mój syn.
- Dziękuję. - tylko tyle zdołałam powiedzieć przez łzy.
***
Po obchodzie porozmawiałam z panią psycholog, a ta podniosła mnie trochę na duchu. Co prawda nie obyło się bez
potoków łez, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa. Byłam pewna, że mi się uda. Pewna, że to ja pokonam raka; a nie
on mnie!
Strona: 5/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl