Wielki pech
Transkrypt
Wielki pech
Wielki pech "Kurier Podlaski" Cały świat muzyczny, uznaje dzisiaj Karola Szymanowskiego za najwybitniejszego kompozytora polskiego po Chopinie. W ślad za tym uznaniem nie idzie jednak znajomość jego muzyki. Wiemy, że Harnasie, że Mazurki, jeszcze może Pieśni kurpiowskie i Symfonia koncertująca. I to byłoby właściwie wszystko, co mógłby wymienić tzw. przeciętny meloman. Ale nie jego to wina, bo Szymanowski po prostu miał pecha do historii. Kiedy zaczynał komponować na przełomie stuleci, polska muzyka znajdowała się w prowincjonalnym, głębokim dołku. W swoich kolejnych dziełach musiał więc odrabiać całe dziesięciolecia zaległości. Trzeba pamiętać przy tym, że był to okres rewolucyjnych przemian w muzyce światowej, Załamuje się system harmoniki opartej na skalach dur i moll — podstawa muzyki od ponad trzystu lat. Kompozytorzy poszukują własnych dróg wyjścia z tego kryzysu, dróg tak różnych jak propozycje Strawińskiego, Bartoka, Prokofiewa, Debussy'ego, Ravela, Schönberga czy Berga. Wszyscy wymienieni twórcy, z wyjątkiem starszego o dwadzieścia lat Debussy'ego to rówieśnicy lub prawie rówieśnicy Szymanowskiego. Konkurencji największych nie brakowało. Niełatwo też było się poruszać w tym gąszczu proponowanych wyjść z kryzysu muzyki, natomiast łatwo było ulec sugestywnym dziełom wielkich talentów, stając się ich odbiciem. Szymanowski jednak nie uległ, gdyż miał własny, wielki talent. Przyszło mu wszakże ciężko wałczyć w swej ojczyźnie o prawo do nowego języka muzycznego. Miał co prawda wielu światłych zwolenników (np. muzykolog Zdzisław Jachimecki, pisarz Jarosław Iwaszkiewicz) ale i nie mniej zagorzałych przeciwników, którzy niewiele rozumieli z dokonujących się w sztuce przemian. Najsilniejszą opozycję wywołały nowatorskie reformy w Konserwatorium — późniejszej Akademii Medycznej, której rektorem wkrótce został. Postawił tę uczelnię na poziomie europejskim, sam musiał jednak ustąpić. Stracił na te zmagania kilka swych najlepszych lat, stracił też zdrowie. Jednakże muzyka jego zyskiwała coraz większą renomę w całym świecie muzycznym. I wtedy znowu dały znać o sobie wielkie tragedie Polaków. Gruźlica najpierw odbiera Szymanowskiemu siły a w 1937 roku życie. Dalszą rosnącą popularność dzieł wielkiego kompozytora niweczy wojna. Kiedy świat otrząsnął się ze wszystkich jej okropności pojawili się już nowi twórcy zupełnie nowej epoki Szymanowski jeszcze dobrze nie poznany, zostaje odsunięty w cień. Nadchodzi wreszcie setna rocznica jego urodzin, obchodzona uroczyście pod auspicjami UNESCO jako Rok Szymanowskiego. Planuje się wiele działań popularyzatorskich, przede wszystkim wydawnictwa i nagrania a także specjalne koncerty. I ponownie historia robi Szymanowskiemu brzydki kawał — najpierw niespokojny rok 1981, a w konsekwencji stan wojenny, dokładnie nakładający się na ów jubileuszowy rok 1982. Do tego dochodzi kryzys; mniej wydawnictw, nagrań prawie wcale. Ostatnio wraz z IV programem znikł z anteny jego sygnał radiowy oparty na pięknym motywie Symfonii koncertującej. Dopiero w roku bieżącym "Polskie Nagrania" wypuściły na rynek kilka płyt w ramach. "Fonoteki Narodowej" z kompozycjami Szymanowskiego. Mają one charakterystyczną brązową kopertę ze srebrnym zarysem twarzy kompozytora (są jeszcze w księgarniach). W naszych płytotekach powinny znaleźć się wszystkie, abyśmy wreszcie wiedzieli, za co świat ceni tę muzykę. A jest ona naprawdę piękna. Posłuchajmy na początek I Koncertu skrzypcowego (SX 2351 wraz z II Koncertem skrzypcowym) oraz Mitów (SX 2356 wraz z Sonatą skrzypcową) w niedościgłym nagraniu Wandy Wiłkomirskiej, której towarzyszy Orkiestra Filharmonii Narodowej pod dyr. Witolda Rowickiego (w Koncertach) a Tadeusz Chmielewski — w Mitach. Jest to muzyka iskrząca się tysiącem barw, pełna wyrafinowanych niuansów a jednocześnie nie wyzbyta intensywnego emocjonalizmu. Przede wszystkim — piękna i świeża. I Koncert skrzypcowy został zainspirowany wierszem Tadeusza Micińskiego „Noc majowa". Dobrze jest mieć trochę wiosny jesienią. Włączmy więc nasze radioodbiorniki w najbliższą niedzielę o godz. 8.00 i posłuchajmy tej muzyki w audycji Białostockiej Rozgłośni PR (program IV). STANISŁAW OLĘDZKI