Introductory articles

Transkrypt

Introductory articles
Szanowni Państwo
„(…) Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie”.
Biskup Ignacy Krasicki „Chłopcy i żaby”
Pod koniec stycznia Jednostka Badań Klimatycznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii opublikowała wyniki badań, z których wynika, że temperatury na świecie przestały rosnąć w 1994 roku. Możemy się spodziewać, że nastąpi powrót do niskich temperatur podobnych
do tych, jakie panowały podczas tak zwanej Małej Epoki Lodowcowej z XVII wieku. Trwała ona około 70 lat. Zamarzała wówczas Tamiza.
Wyniki te wskazują, że trend wzrostowy w temperaturach na świecie już się zakończył. Obecnie aktywność słoneczna zbliża się do
,,wielkiego minimum”, po okresie nadzwyczajnej emisji obserwowanej w XX wieku. Zdaniem naukowców czekają nas ostrzejsze zimy
i skrócenie okresu wegetatywnego dla roślin. Słońce znajduje się według nich w okresie szczytu „Cyklu 24” – z tego też powodu zorze polarne były dostrzegalne dużo dalej od biegunów niż to zwykle ma miejsce. Jednakże ów szczyt jest dużo mniej spektakularny niż podobne
z wcześniejszych lat. Potwierdzają to badania NASA.
Specjaliści spierają się, co do roli gazów cieplarnianych w tym procesie. Część z nich uważa, że ich obecność osłabi ochłodzenie
spowodowane spadającą aktywnością słońca. Inni twierdzą, że brak wzrostu temperatur od 1994 roku i spodziewane ich obniżenie są
dowodem na nieważność teorii globalnego ocieplenia, jako skutku ludzkiej działalności. Stawiałoby to pod znakiem zapytania ambitną politykę klimatyczną Unii Europejskiej, przyprawiającą o ból głowy przedstawicieli konwencjonalnego sektora energetycznego i przemysłu.
Czy jednak te wątpliwości są w stanie wpłynąć rzeczywiście na zmianę tego zaczarowania Unii Europejskiej nieustannie potępiającej
krytyków branży ekologicznej, uszczypliwie porównywanych do kreacjonistów i nazywanych „negacjonistami”? I to mimo tego, że związki
łączące globalne ocieplenie z działalnością ludzką są bardzo mało widoczne, podobnie zresztą jak skutki tak bardzo drastycznych starań,
aby obniżyć produkcję dwutlenku węgla wydając na to ogromne sumy.
Fachowcy i eksperci polskiej Krajowej Izby Gospodarczej ostrzegają, że unijna polityka klimatyczna to zagrożenie dla polskiego przemysłu. Za trzy lata polscy przedsiębiorcy będą płacić rocznie 5 mld zł więcej z tytułu działań wdrożonych w ramach pakietu klimatycznego.
W ciągu następnych 15 lat koszty te wzrosną do 13 mld zł rocznie. W wielu działach przemysłu wzrost kosztów będzie na tyle znaczący, że
stanowić będzie poważne zagrożenie dla rentowności produkcji, a to oznacza zagrożenie dla prowadzenia tego rodzaju produkcji w Polsce. Jak wykazały analizy dotyczy to ok. 10 działów produkcji przemysłowej w Polsce, która odpowiada ok. 40% całej wartości dodanej,
generowanej przez sektor przemysłu w Polsce i zatrudniającej 800 tysięcy ludzi, więc jest to ogromna potencjalna skala zagrożenia –
wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Krajowej Izby Gospodarczej. Może to oznaczać likwidację nawet 10 sektorów przemysłu.
Dodatkowe zobowiązania w dziedzinie polityki klimatycznej, które w ubiegłym roku zaproponowała Komisja Europejska, spowodują
wzrost kosztów dla przemysłu o kolejne 9 mld zł od 2030 roku. Eksperci przestrzegają rząd polski przed podejmowaniem kolejnych
zobowiązań. - Przewodniczący Komitetu ds. Pakietu Klimatyczno-Energetycznego Krajowej Izby Gospodarczej Herbert Leopold Gabryś
surowo ocenia propozycje zawarte w unijnej Mapie Drogowej 2050, przewidujące zaostrzenia ograniczenia emisji średnio o 80% dla gospodarki, a dla energetyki około 90%. Powiedział: „Wzywamy rząd, aby na czas przyjęcia międzynarodowych porozumień po zaniknięciu
porozumień protokołu z Kioto, wstrzymał się od nierozważnych, nieszacowanych, bez należytego uświadomienia społeczeństwa decyzji,
które ze skutków politycznych przeniosą się na ogromne koszty dla przemysłu i dla społeczeństw.”
Efekty wynikające z przyjęcia w Europie bardzo restrykcyjnych norm emisji CO2 będą zerowe, żeby nie powiedzieć ujemne, jeśli
w innych krajach podobnych restrykcyjnych norm nie zastosowano. Tam będzie wzrost emisji CO2, a w efekcie utrata konkurencyjności
europejskiego przemysłu i emigracji tego przemysłu poza granice Unii Europejskiej.
Te sygnały ostrzegawcze zderzają się niejako z innymi informacjami wskazującymi jak silne są więzy interesów wiążących „zielony
przemysł” czy „zielone lobby” z naukowcami, doradcami i instytutami, których stanowiska zależą od prawdziwości teorii spowodowanego
przez człowieka globalnego ocieplenia.
Można podejrzewać, że istnieje także wielu eurokratów, którzy znaleźli sobie niszę w „branży globalnego ocieplenia”. Ta nisza służy
im także nie tylko do robienia znakomitych interesów, ale jest także świetnym narzędziem do osłabiania wolnego runku, zwiększania roli
państwa, a także tworzenia tak wielu narzędzi korupcji.
„Branża globalnego ocieplenia” jest najpotężniejszą gałęzią gospodarki XXI wieku. Al Gore, jeden z najbardziej znanych ekowojowników, przyznał niedawno, że jest partnerem w firmie, która zainwestowała ponad miliard dolarów w kampanię promującą eko-energię.
A ilu lobbystów, polityków, biurokratów z Unii Europejskiej, UNESCO, organizacji ekologicznych i pozarządowych chętnie jeździ za
pieniądze podatników na sympozja czy konferencje w luksusowych hotelach w ciepłych krajach?
Często można napotkać hasła głoszące, że „inwestowanie” w zielone technologie ocali gospodarkę wielu krajów, w tym i amerykańską, i przyczyni się do zmniejszenia bezrobocia. Są jednak przykłady wskazujące na skutki, jakie są wynikiem realizacji takich poglądów.
Rząd hiszpański przyznał oficjalnie, że „zielona” ekonomia okazała się katastrofalna dla hiszpańskiej gospodarki. Cena energii elektrycznej wzrosła znacznie ze względu na dodatkowe koszty energii słonecznej i pochodzącej z elektrowni wiatrowych. Wydano ponad pół
miliona euro na każde „zielone” miejsce pracy, niszcząc przy tym ponad sto tysięcy miejsc pracy w innych sektorach.
We Włoszech fundusze przeznaczone na stworzenie jednego „zielonego” miejsca pracy stworzyłyby pięć innych w niedotowanych
sektorach gospodarki.
Oszczędne Niemcy ogłosiły, że zaczną obniżać dotacje na energię słoneczną, by je znieść w roku 2017, a wydał do tej pory ponad
100 miliardów euro z kiepskimi niestety efektami.
Administracja amerykańska była gwarantem pożyczki w wysokości ponad pół miliarda dolarów dla firmy Solyndra produkującej ogniwa słoneczne. Pożyczka miała wspomóc rozwój technologii i stworzyć kilka tysięcy nowych miejsc pracy. Firma zbankrutowała i administracja musiała spłacić dług, oczywiście z pieniędzy podatników.
Od kilku lat nieustannie trwają spory dotyczące globalnego ocieplenia i wpływu na nie działań ludzkości. Obecnie trudno jednoznacznie stwierdzić, która strona naukowego konfliktu ma rację. Niemal co chwilę eksperci i naukowcy zarzucają się nowymi argumentami, które
definitywnie mają przesądzić o słuszności jednej ze stron. Koszty jednak tego sporu, jakie płacą i będą płacić społeczności, są coraz
większe i paradoksalnie nie obciążają one zbytnio tych, którzy produkują najwięcej CO2.
Tomasz E. Kołakowski

Podobne dokumenty