mlodzianki 230 - Kościół Akademicki św. Anny

Transkrypt

mlodzianki 230 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów od św. Anny
MŁODZI
ANKI
Nr 20 (230)
9 III 2008
V niedziela
wielkiego
postu
KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ
EWANGELII
-
#
'
&
#
*
&
"
#
"
&
+
*
#
$
%
)
"
&
%
$
%
#
/
5
&
&
%
)
+
"
'
"
*
&
#
&
%
&
4
#
6
&
'
#
"
#
4
(
3
#
%
'
)
-
2
'
/
)
1
%
$
0
&
%
%
%
#
'
7
&
2
)
)
'
'
)
"
1
Takie zachowanie cechuje ludzi, u których
Owoce Darów Ducha Świętego są jasno widoczne. Jest to prośba delikatna tak, jak łagodność jest jednym z Owoców. Jest to prośba nie
narzucająca Bogu sposobu rozwiązania, a przez
to wyrażająca ufność w Boże Plany i pełne zaufanie, że są one dla nas najlepsze, choćby wydawało się, że świat runął. Jest to także prośba,
która odwołuje się do Bożego Miłosierdzia, w
której osoba cierpiąca nie buntuje się, a jedynie
czeka. Takie powinny być nasze intencje modlitewne.
Jezus wie, że choroba Łazarza nie jest śmiertelna, ale na chwałę Bożą i nie spieszy się z powrotem do Betanii. Można przyjąć, że przez
owe dwa dni siostry Łazarza czuły się opuszczone przez Boga, zapomniane, nie chciane.
Myślę, że doświadczyły „nocy ducha”. Ich brat
zmarł, zostały same, bez opieki, a najbliższy
2
Lista naszych intencji modlitewnych jest nieskończenie długa: Panie Jezu, proszę Cię o dobrą pracę, o pieniądze na nowy samochód, na
wycieczkę do Ziemi Świętej, o zdanie egzaminu, o awans w pracy, o miłość w mojej rodzinie,
o szczęście osobiste, o udaną operację, o powrót
do zdrowia itd. itd. itd.
A Maria pokazuje nam jak należy zwracać się
do Jezusa. Maria po prostu wysłała wiadomość:
&
,
0
%
)
"
&
"
*
,
%
%
8
"
'
"
.
'
%
#
%
1
5
/
%
!
&
)
&
(
)
0
&
"
'
&
"
,
%
,
!
"
)
!
!
2
"
-
(J 11,1-45)
Przyjaciel Jezus odwrócił się od nich, był nieobecny, gdy najbardziej Go potrzebowały. Jak
dobrze znany jest nam ten scenariusz. Jak wielu
z nas przechodząc przez dramatyczne wydarzenia życiowe, doświadczyło uczucia całkowitego
oddalenia od Jezusa. Jakże trudno wtedy uwierzyć, że to co się dzieje ma cel i że tym celem
jest objawienie światu Chwały Bożej. Cierpienie
jest zaproszeniem do tego zadania. Jezus stale
szuka współpracowników do objawienia światu,
tu na ziemi, Chwały Bożej, a to wiąże się z decyzją, determinacją, że nie „pęknę”, nie wycofam się, nie spanikuję, będę szedł z Jezusem,
bez względu na chwilowy ból i cierpienie. I
warto trwać z Jezusem, aby doczekać ujrzenia
Chwały Pana, doczekać spektakularnego cudu
uzdrowienia naszej duszy i ciała lub najbliższych nam osób.
Nasze życie składa się z takich zaproszeń do
współpracy otrzymywanych od Jezusa. Wybór
jest prosty – albo uciekamy od życia w stronę
małej, kruchej, zbudowanej na piasku przystani
życiowej, odrzucając współpracę z Jezusem –
albo żyjemy pełną piersią, odpowiadając na
zaproszenia Jezusa i wtedy jest to jazda „bez
trzymanki” ; jazda nie dla serc tchórzliwych.
To tak jak jazda maluchem lub Porsche 911
Turbo. Jaki jest Twój wybór, bracie i siostro?
Rafał Bober
Chrońmy życie
na każdym etapie
„Ochrona życia od poczęcia aż do naturalnej
śmierci” to temat, wokół którego nieustannie
toczy się wiele dyskusji. Kościół zawsze opowiada się „za” i każdy człowiek wierzący również
powinien przyjmować to samo stanowisko. Zakładam, że tak jest. Zastanawiam się jednak, co
kryje się za tym „hasłem”. Najczęściej dyskusje
toczą się wokół zagadnienia aborcji oraz eutanazji, a więc skrajnych etapów życia każdego człowieka. I o ile społeczeństwo dzieli się na przeciwników, jak i zwolenników wspomnianych
praktyk, o tyle nikt nie ma wątpliwości, że nie
można bezkarnie uśmiercić np. niemowlęcia,
nastolatka czy jakiejkolwiek osoby będącej w
tzw. kwiecie wieku. Wiadomo, że ktokolwiek
dopuści się takiego czynu, będzie pociągnięty do
odpowiedzialności przez odpowiednie instancje
prawne. Wydaje się to bezdyskusyjne. Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Ile razy zdarza się
każdemu z nas, że powoli uśmiercamy samych
siebie bądź innych ludzi z naszego najbliższego
otoczenia. Owszem, domagamy się od państwa
zapewnienia jak najlepszej opieki zdrowotnej,
aby móc chronić nasze życie, gdy jest ono zagrożone. I jakże często narzekamy na służbę zdrowia, gdy nie spełnia ona naszych oczekiwań.
Niestety, coraz częściej jesteśmy „skazani” na
służbę zdrowia, bo sami nie chronimy własnego
życia.
Często zastanawiam się nad tym, po co ktoś
„wymyślił” papierosy. Sama nigdy ich nie paliłam, ale jakże często musiałam przebywać w
otoczeniu osób palących, które zatruwają własny
organizm i tych wszystkich, którzy wokół nich
się znajdują. Na szczęście w wielu miejscach
publicznych wprowadzono zakaz palenia papierosów. Ale kto ukarze ojca lub matkę, którzy palą
we własnym domu w obecności dzieci? Czy każda kobieta będąca w stanie błogosławionym,
która sięga po papierosa lub alkohol, pamięta o
tym, że stwarza zagrożenie dla zdrowia swego
dziecka? Czy będąc już „posiadaczami” różnych
chorób pamiętamy o zaleceniach lekarzy, czy też
może je lekceważymy? Jeśli nie przestrzegam
zaleconej mi diety, to stwarzam zagrożenie dla
mojego zdrowia, a więc nie chronię swego życia.
Jeżeli jestem np. otyła i zamiast wolny od obowiązków czas spędzić na rowerze, basenie, hali
sportowej czy na zwyczajnym spacerze, zasiadam
na kilka godzin przed komputerem lub telewizorem, to także narażam swoje życie na poważne
konsekwencje. Jeśli przebiegam przez ulicę tam,
gdzie jest to niedozwolone, bo mi się spieszy, to
mogę również przyspieszyć swoje przejście do
wieczności. Gdy w zimny dzień wychodzę z domu i spod kurtki widać mi gołe plecy, czy mam
świadomość, jakie konsekwencje dla mojego
zdrowia może to w przyszłości spowodować? Kto
by tu słuchał gderania mamy czy babci, skoro
taka jest moda? Może jednak warto się przejąć
tym, co mówią starsi, by nie powtarzać ich błędów z młodości. Pracoholizm także niszczy nasze
życie, bo przecież każdemu organizmowi do normalnego funkcjonowania potrzebny jest odpoczynek.
Tę „litanię” naszych „wykroczeń” przeciwko
własnemu życiu można by ciągnąć jeszcze długo.
Każdy z nas ma jakieś słabości. Może uświadomienie sobie, że to życie, z którego tak bardzo
pragnę korzystać, to dar od Boga i że ten dar
należy szanować, chronić na wszelkie możliwe
sposoby przez wszystkie dni, jakie Pan nam przeznaczył do bycia tu na ziemi, sprawi, że podejmiemy pracę nad sobą. Bo cóż z tego, jeśli ktoś
usilnie będzie walczył o nasze życie od jego poczęcia, gdy potem my sami dołożymy starań, by
to życie zniszczyć. Myślę, że czas postu to dobry
okres również na tego typu refleksję. I na podjęcie konkretnych postanowień, które będą wprawdzie wymagały wyrzeczenia się czegoś, co sprawia nam przyjemność, ale pomogą nam odkryć
inne radości życia.
Jak to dobrze, że są coraz dłuższe i cieplejsze dni.
Wkrótce znów będę mogła spędzać wolny czas
na rowerze na łonie natury. I dziękować Bogu za
wielki dar życia, które sama też muszę chronić.
Irena Kietlińska
3
Praca
odkupiona
n
n
n
!
n
n
n
n
n
Żyjesz? Tytułowe pytanie tego numeru
„Młodzianków” przychodzi mi na myśl, gdy spotykam ludzi zmęczonych i sfrustrowanych swoją
pracą (czasem wystarczy, że posłucham samego
siebie). Ludzie narzekają, że rano muszą wstać do
pracy i poświęcać jej najlepsze godziny dnia. Zły
szef, fatalna organizacja, niedobra atmosfera,
niska pensja – to częste odpowiedzi na pytanie
„co u ciebie w pracy”. W niejednym towarzystwie
wyrażenie opinii, że praca jest dobrem dla człowieka, że ma służyć jego uświęcaniu i rozwojowi,
naraża na śmieszność i docinki. Skoro jednak
większość z nas poświęca pracy (nauce) lwią
część swojego dnia, czy jej sens nie jest zatem
głębszy?
W Biblii jest kilka soczystych wypowiedzi na
temat pracy. W Księdze Rodzaju czytamy, że „w
pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie”, a ziemia „cierń i oset będzie ci
rodziła”. Św. Paweł jest autorem zdania: „Kto nie
pracuje, niech też nie je”. Praca jest więc nierozerwalnie związana z trudem, a nawet z poświęceniem. Jest jednak integralną częścią ludzkiego
losu. Ma więc wartość moralną, a nie tylko użytkową czy pragmatyczną. Nie można więc całkowicie utożsamić się ze stwierdzeniem: „pracuję
tylko dla pieniędzy”. Praca stanowi na tyle istotną
część życia, że nie warto jej w ten sposób degradować. Mimo wszelkich problemów, pozwala na
utrzymanie siebie i rodziny, na rozwój osobowości i umiejętności, wreszcie – daje satysfakcję,
wzmacnia poczucie sensu i wartości życia
(przynajmniej czasami).
Szukając odpowiedzi na pytania o sens i moralną
wartość naszej pracy, można sięgnąć do encykliki
Jana Pawła II „Laborem exercens”. Papież przywołuje tam obraz Chrystusa pracującego przez
większą część swego życia jako cieśla w warsztacie św. Józefa. I pisze: „Okoliczność ta sama z
siebie stanowi najwymowniejszą <ewangelię pracy>, która ujawnia, że podstawą określania wartości pracy ludzkiej nie jest przede wszystkim rodzaj wykonywanej czynności, ale fakt, że ten, kto
ją wykonuje, jest osobą.” A więc każda godziwa
praca, wykonywana solidnie i uczciwie, może (i
4
powinna) być nie tylko źródłem zarobku, ale i
sposobem na spełnianie swojego powołania, okolicznością, która może nas i innych uświęcać.
Kluczem jest zatem nie charakter pracy, stanowisko, ani wysokość wynagrodzenia, ale stosunek
samego pracownika do swojej pracy, a także relacje w środowisku pracy – a więc to, jak patrzymy
na pracę innych ludzi i co o niej mówimy. Czy
tworzymy wokół siebie atmosferę twórczą, czy
depresyjną? Czy inspirujemy siebie i innych do
lepszej pracy, czy dezorganizujemy wysiłki
współpracowników i ich demoralizujemy.
Sprawdzianem jest też stosunek do zajęć, które
postrzegane są w naszym środowisku jako niewdzięczne bądź mniej prestiżowe. Czy na ludzi
wykonujących te prace nie patrzymy czasem z
góry?
Oddajmy jeszcze raz głos Janowi Pawłowi II,
który zwraca uwagę w swojej encyklice, że trud
pracy jest doświadczeniem ogólnoludzkim:
„Wiedzą o nim ludzie pracy fizycznej, prowadzonej w warunkach nieraz wyjątkowo uciążliwych. Wiedzą o nim nie tylko rolnicy, poświęcający długie dni uprawie ziemi (…), ale także
górnicy w kopalniach czy kamieniołomach,
hutnicy przy swoich wysokich piecach, ludzie
pracujący przy budowach i konstrukcjach w
częstym niebezpieczeństwie kalectwa czy utraty
życia. Wiedzą o nim równocześnie ludzie związani z warsztatem pracy umysłowej, wiedzą
uczeni, wiedzą ludzie obciążeni wielką odpowiedzialnością za decyzje o dużym znaczeniu
społecznym. Wiedzą lekarze i pielęgniarki czuwający dzień i noc przy chorych. Wiedzą kobiety, które niekiedy bez należytego uznania ze
strony społeczeństwa, a czasem własnej rodziny, znoszą codzienny trud i odpowiedzialność
za dom i za wychowanie dzieci.”
Czy w tej refleksji nie odbija się jego własne
doświadczenie życiowe, obejmujące pracę robotnika, naukowca, duszpasterza, wreszcie papieża – „odpowiedzialność za decyzje o dużym
znaczeniu społecznym”? Warto odnotować też
wątek feministyczny, sprzeciwiający się krzywdzącemu mitowi o kobietach, które rzekomo
„siedzą w domu” i „nic nie robią”, podczas gdy
w rzeczywistości wykonują ciężką i niezwykle
potrzebną pracę.Wracam ponownie do pytania
przewodniego, które w dniach rekolekcji stawiam sobie i czytelnikom. Żyjesz? Żyjesz całościowo, a więc także podczas swojej pracy? A
może mówisz, że prawdziwe życie zaczyna się
dopiero „po godzinach” lub po zajęciach? Co w
takim razie z moją (Twoją) wiarą, że jesteśmy
odkupieni przez Chrystusa całościowo, czyli że
to odkupienie powinno też być dostrzegalne w
naszym podejściu do pracy? Praca odkupiona nie
Każdą pracę można wykonać gorzej lub lepiej,
napisałem, gdy po raz kolejny ogarnie mnie w
mechanicznie lub z sercem; może ona przynieść
pracy frustracja lub złość.
pożytek mnie i innym lub też może stać się straconą okazją do uczynienia dobra.
Bohdan Białorucki
Postaram się przypomnieć sobie to, co sam tu
Napisz coś o życiu
Dokładnie takie zadanie otrzymałem do zrealizowania po naszym ostatnim spotkaniu redakcyjnym
i przyznam, że wprawiło mnie ono początkowo w pewne zakłopotanie. Życie – temat
rzeka, a przy tym zagadnienie, które niezwykle łatwo sprowadzić do kilku mniej
lub bardziej patetycznych sformułowań o
charakterze moralizatorskim. Chcąc uniknąć tej właśnie drogi, zastanawiałem się w
jakim kontekście należałoby nawiązać do
tematu naszego życia, aby nie powielać
powszechnie znanych prawd. Myśląc nad
tym intensywnie, postanowiłem raz jeszcze
zadać sobie: jakie jest moje życie chrześcijańskie?
Nie potrzeba chyba nikogo przekonywać,
że czas Wielkiego Postu to najlepszy okres
do głębszego zastanowienia się nad sprawami, które może już kiedyś stanowiły
przedmiot naszego zainteresowania, ale do
których zwłaszcza teraz, warto jeszcze raz
powrócić. Z pewnością w takich właśnie
kategoriach należy traktować postawione
tutaj pytanie. To co wydaje mi się szalenie
ważne w tym kontekście, to ponowne przypomnienie, bądź uświadomienie sobie,
szczególnego charakteru naszego życia,
mającego stanowić świadectwo wyznawanej przez nas wiary w Boga. Stąd też kiedy
pytam, jakie jest moje życie, to jednocześnie zastanawiam się, czy rzeczywiście w
praktyce jest to życie chrześcijanina, katolika, czy też stanowi ono zbiór całkowicie
sprzecznych ze sobą zachowań, które nieudolnie próbuję połączyć w całość. Można
to z łatwością sprawdzić, analizując sposób
podejmowania decyzji i dokonywania różnych codziennych wyborów. Oczywiście
mają one bardzo zróżnicowany charakter –
jedne są mniejszej, drugie znacznie większej wagi. Jakkolwiek dla chrześcijanina,
który pragnie żyć pełnią, a więc kierować się
wyznawaną przez siebie wiarą w Boga, kwestia
pewnej stałej i niepodważalnej hierarchii wartości
ma niebagatelne znaczenie. Bardzo łatwo w dzisiejszych warunkach dostrzec, zupełnie kuriozalne
pragnienie, pogodzenia ze sobą wielu spraw, poglądów czy stanowisk, które z istoty rzeczy muszą
pozostawać względem siebie w pewnej opozycji. Trudno powiedzieć, czy bierze się to z powszechnego przekonania o potrzebie bycia
„tolerancyjnym”, czy raczej z faktu rozmywania wielu pojęć, mających przecież swoje
ugruntowane znaczenie. Tak czy inaczej, pytając o charakter życia chrześcijańskiego, trzeba
sobie otwarcie powiedzieć, że osoba wierząca
pewnych zachowań po prostu nie może zaakceptować. Jeżeli bowiem chrześcijanin, powołany przez chrzest i umocniony sakramentami
Kościoła, ma być widocznym i wyraźnym
„znakiem sprzeciwu”, to niekiedy musi on postąpić wbrew panującym trendom czy tendencjom i dać prawdziwe świadectwo swojej wiary. W przeciwnym razie bardzo łatwo wiara
może stać się tylko nic nie znaczącym przyzwyczajeniem, wyrażającym się w rytuale powtarzanym co tydzień i od święta.
Dokonywanie odpowiednich wyborów, które
należałoby nazwać po prostu wybieraniem
Chrystusa, nie jest z pewnością sprawą łatwą,
tym bardziej wobec postępującej laicyzacji
naszego społeczeństwa. Dotyczy to szczególnie
ludzi młodych, którzy na etapie studiów mają
do czynienia z wieloma, nie zawsze odpowiednimi wzorcami zachowań. Trzeba nie lada wysiłku, aby na progu prawdziwej życiowej dojrzałości, nie zatracić właściwej hierarchii i nie
zagubić po drodze kontaktu z prawdziwym
źródłem życia. Możemy się oczywiście pocieszać, że Ten, który nas powołuje, udziela nam
także odpowiedniej pomocy i nigdy nie pozostawia nas samych sobie. On też zaprasza nas,
zwłaszcza teraz i przy okazji kolejnych rekolekcji, do zadawania sobie ważnych pytań. Zastanawiając się nad tym, jaka jest moja wiara i czy
jestem w ogóle człowiekiem wierzącym oraz co
z tego wynika, o wiele łatwiej będzie też udzielić odpowiedzi na pytanie, jakie jest moje życie
chrześcijańskie. Aby zachować to życie w sobie,
na pewno trzeba o nie mocno powalczyć.
Marcin Stębelski
5
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak
śpią pstrągi potokowe? Przecież one ciągle
muszą machać płetwami! Jeśli chodzi o prądy dzisiejszego świata, to my jesteśmy jak
takie ryby, które aby żyć, ciągle muszą stawiać czoła nurtowi rzeki. Powiem więcej: nie
tylko
dawać
sobie
radę z
prądem
(nie mylić z tym w
gniazdku), ale
wciąż posuwać
się do przodu,
czyli płynąć
POD PRĄD. Jan
Paweł
II pisał, że: „iść
do
źródła to iść pod prąd”. Życie
duchowe to takie zmaganie się z
nurtami współczesnego świata,
czyli wszystkim tym, co sprawia,
że płyniemy w przeciwnym kierunku do naszego – mogą to być różne przyzwyczajenia,
zniewolenia – różnego rodzaju imprezy i to,
co się na nich dzieje, „moje zdanie” na różne
tematy, kłamstwo, praca w niedzielę, problemy z czystością i jeszcze o wiele więcej! Ale
jakie są moje prądy? Kościół podaje nam
swoją naukę (10 przykazań Bożych i 5 kościelnych, 7 grzechów głównych to podstawa) i oczywiście Słowo Boże. Ale jak płynąć? Najpierw zobacz, w którym kierunku
płyniesz, potem obierz kierunek i machaj
płetwami, ile wlezie! Oczywiście nie możemy pokonać prądu sami. Tylko JEZUS
CHRYSTUS i Jego Duch Święty mogą nas
do tego uzdolnić w Sakramencie Pojednania,
Eucharystii i w Słowie Bożym! On da Ci
siłę, tylko trzeba Go o nią poprosić z wiarą i
pokorą! Oczywiście to zmaganie, to nie
6
wszystko w życiu
duchowym.
Ważniejsze są przecież nasze cnoty! Człowiek rozwija się także w nich, przede
wszystkim w wierze, nadziei i miłości, ale
również w innych takich, jak czystość, roztropność, umiarkowanie. To wszystko zmierza do tego, by dopłynąć do Źródła, czyli do
Pana Boga. Jeśli już człowiek zacznie machać płetwami (nawet po wskrzeszeniu!), to
rozpoczyna NOWE ŻYCIE W CHRYSTUSIE. Życie, którego
Źródłem, Celem i
Sensem jest Jezus
Chrystus. Staje się
wtedy Nowym
Człowiekiem, a
Nowy Człowiek
może rozwijać się
tylko w Kościele –
nie tylko parafialnym, ale także we
Wspólnocie: Oaza,
neokatechumenat,
Odnowa w Duchu
Świętym, która
pomaga utrzymać właściwy kierunek,
wspomaga i
w ogóle w
grupie zawsze raźniej!
Napisałem
o życiu, ale
jest także
taki stan, jak
śmierć, czyli płynięcie z
prądem.
Taka ryba
może zacząć machać
płetwami
tylko wtedy,
kiedy ożyje, czyli jak ją
ktoś przywróci
do życia, a to
może uczynić
tylko Pan Bóg.
My możemy Go
tylko o to z pokorą poprosić.
tb
przerwanie płynęły do
mego serca) sprawiło, że
jak napisał Św. Paweł w
II Liście do Koryntian 2,
15, stałam się miłą Bogu
wonnością Jezusa, wonią
ożywczą, która daje życie.
Dla mnie dowodem życia
jest wiara w Trójcę Przenajświętszą, radowanie
się w Chrystusie, dzielenie się miłością i radością
z bliźnimi. Na pewno
oznaką życia nie jest hulaszcze, rozpustne korzystanie z dobrodziejstw
tego ziemskiego świata.
Pędzenie gdzieś za iluzją,
złudnym materialnym
szczęściem, które według
niektórych ma swoje źródło w pieniądzach, władzy i pozycji. To wszystko jest marnością i szybko przemija. Dni człowieka zabiegającego o ziemskie bogactwa są ciemnością, żałobą, wielkim utrapieniem, cierpieniem i
gniewem. Nie oznacza to
jednak, że prawdziwie
życie to leżenie, patrzenie
Niegdyś wegetacja, ułuda życia, otwieranie i w sufit i głupie, obłędne uśmiechanie się
zamykanie oczu dzień po dniu, bez radości, albo czekanie na gotowe, które spadnie z
bez celu, bez miłości. Dziś jestem pewna, że nieba. Prawdziwe życie to wyciąganie własnej cząstki z ogromu bogactwa i skarbów,
żyję. Czuję krew przepływającą w żyłach.
Oddycham pełną piersią, wdychając świeże, jakich użyczył nam Pan Bóg, właściwe korześkie powietrze. Uśmiecham się bez powo- rzystanie z nich za zgodą Najwyższego Ojca
du, ot tak po prostu, a w doświadczeniu do- i radowanie się ze swego codziennego trudu.
szukuję się nauki, drugiego dna, ukrytej my- Prawdziwe życie nie polega, wbrew pozośli, jaką Bóg chce mi przekazać. Moje życie rom, na ciągłym myśleniu i roztrząsaniu pozaczęło się nie w chwili poczęcia, nie chwili szczególnych dni własnego życia. Ja wiem,
że żyję, kiedy Bóg zajmuje moje myśli radobiologicznych narodzin, ale w momencie
otwarcia się na Boga. Przyjęcie Chrystusa,
ścią z powodu Jego miłości do mnie.
Jego miłości, spokoju, radości i mądrości (o
to bezustannie się modlę, by owe dary nieElżbieta Wiśniewska
7
6
7
8
E
9
J
m
n
8
7
j

:
L
X
\
€
7
^
;
M
j
o
‚
<
Z
7
m
R
;
q
:
…
?
E
9
„
>
_
:
ƒ
=
P
<
;

7
M
o
D
;
;
†
@
H
[
=
ƒ
A
A
7
ˆ
D
l
Š
@
b
Z
y
‰
A
T
n
x
†
C
a
8
j
‡
B
`
E
`
7
k
y
c
x
j
z
„

H
D
k
W
Œ
s
`
;
y
‹
F
W
p
l
I
E
o
y
Z
y
ƒ
E
b
`
d
n
j
W
‡
l
‚
L
`
p
{
Ž
K
e
7
x
Œ
J
D
M
X
y
A
A
`
q
y

M
?
7
W
Œ

x
‰
l
‘
N
D
9
|
†
J
b
L
E
o
Z
y
n
y
„
O
@
7
P
s
x
Œ
l
R
f
`
r
z
†
Q
C
l
W
‡
M
E
7
y
s
S
W
T
g
k
y
’
E
>
Z
:
9
X
U
g
[
9
k
\
’
”
H
I
7
]
Z
“
Z
j
n
’
R
[
[
8
V
>
k
j
Œ
?
P
o
X
’
E
^
=
;
†
†
W
h
t
:
T
J
X
i
n
[
[
\
Œ
j
R
\
n
“
n
T
Z
u
\
“
Z
8
t
y
]
j
[
E
7
:
y
@
X
v
l
•
[
9
7
x
’
;
W
X
j
Œ
[
T
=
[
’
Z
d
Z
y
\
w
>
Z
x
F
;
s
Z
k
X
n
}
l
~
H
:
Z
[
y
I
l
\
9
\
;
Z
[
]
w
l

Ks. Sławomir Szczepaniak (ur. 1963) jest doktorem filozofii. Studiował w Instytucie Katolickim w Paryżu i na Uniwersytecie Marne-la-Valée. Pracuje jako adiunkt w Katedrze Etyki
Współczesnej UKSW. Jest duszpasterzem głuchoniewidomych i KIK-u. Posługuje w kościele św Marcina przy ul. Piwnej
CZE!wlasnieSKUMALEMoCObiega!!!
JAKzaczneGOsluchacTOnieSKONCZE,NAWETjakmnieZAKOPIA,toItakONmiODDAsluchawki!!!CZADOWO,nie?
s
Z
!
"
#
$
%
&
'
%
(
)
$
%
*
+
$
%
,
-
"
#
"
/
/
"
"
0
.
1
%
-
2
,
3
-
4
#
%
3
[email protected]
4
&
5
Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00;
19.00; 21.00.
Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00;
18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca:
21.00)
8
.
2
"
"
)
Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt.
7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 15-16,
18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych.
Chrzty dzieci w I i III niedzielę miesiąca o godz
12.00

Podobne dokumenty