mlodzianki 230 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 230 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów od św. Anny MŁODZI ANKI Nr 20 (230) 9 III 2008 V niedziela wielkiego postu KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII - # ' & # * & " # " & + * # $ % ) " & % $ % # / 5 & & % ) + " ' " * & # & % & 4 # 6 & ' # " # 4 ( 3 # % ' ) - 2 ' / ) 1 % $ 0 & % % % # ' 7 & 2 ) ) ' ' ) " 1 Takie zachowanie cechuje ludzi, u których Owoce Darów Ducha Świętego są jasno widoczne. Jest to prośba delikatna tak, jak łagodność jest jednym z Owoców. Jest to prośba nie narzucająca Bogu sposobu rozwiązania, a przez to wyrażająca ufność w Boże Plany i pełne zaufanie, że są one dla nas najlepsze, choćby wydawało się, że świat runął. Jest to także prośba, która odwołuje się do Bożego Miłosierdzia, w której osoba cierpiąca nie buntuje się, a jedynie czeka. Takie powinny być nasze intencje modlitewne. Jezus wie, że choroba Łazarza nie jest śmiertelna, ale na chwałę Bożą i nie spieszy się z powrotem do Betanii. Można przyjąć, że przez owe dwa dni siostry Łazarza czuły się opuszczone przez Boga, zapomniane, nie chciane. Myślę, że doświadczyły „nocy ducha”. Ich brat zmarł, zostały same, bez opieki, a najbliższy 2 Lista naszych intencji modlitewnych jest nieskończenie długa: Panie Jezu, proszę Cię o dobrą pracę, o pieniądze na nowy samochód, na wycieczkę do Ziemi Świętej, o zdanie egzaminu, o awans w pracy, o miłość w mojej rodzinie, o szczęście osobiste, o udaną operację, o powrót do zdrowia itd. itd. itd. A Maria pokazuje nam jak należy zwracać się do Jezusa. Maria po prostu wysłała wiadomość: & , 0 % ) " & " * , % % 8 " ' " . ' % # % 1 5 / % ! & ) & ( ) 0 & " ' & " , % , ! " ) ! ! 2 " - (J 11,1-45) Przyjaciel Jezus odwrócił się od nich, był nieobecny, gdy najbardziej Go potrzebowały. Jak dobrze znany jest nam ten scenariusz. Jak wielu z nas przechodząc przez dramatyczne wydarzenia życiowe, doświadczyło uczucia całkowitego oddalenia od Jezusa. Jakże trudno wtedy uwierzyć, że to co się dzieje ma cel i że tym celem jest objawienie światu Chwały Bożej. Cierpienie jest zaproszeniem do tego zadania. Jezus stale szuka współpracowników do objawienia światu, tu na ziemi, Chwały Bożej, a to wiąże się z decyzją, determinacją, że nie „pęknę”, nie wycofam się, nie spanikuję, będę szedł z Jezusem, bez względu na chwilowy ból i cierpienie. I warto trwać z Jezusem, aby doczekać ujrzenia Chwały Pana, doczekać spektakularnego cudu uzdrowienia naszej duszy i ciała lub najbliższych nam osób. Nasze życie składa się z takich zaproszeń do współpracy otrzymywanych od Jezusa. Wybór jest prosty – albo uciekamy od życia w stronę małej, kruchej, zbudowanej na piasku przystani życiowej, odrzucając współpracę z Jezusem – albo żyjemy pełną piersią, odpowiadając na zaproszenia Jezusa i wtedy jest to jazda „bez trzymanki” ; jazda nie dla serc tchórzliwych. To tak jak jazda maluchem lub Porsche 911 Turbo. Jaki jest Twój wybór, bracie i siostro? Rafał Bober Chrońmy życie na każdym etapie „Ochrona życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci” to temat, wokół którego nieustannie toczy się wiele dyskusji. Kościół zawsze opowiada się „za” i każdy człowiek wierzący również powinien przyjmować to samo stanowisko. Zakładam, że tak jest. Zastanawiam się jednak, co kryje się za tym „hasłem”. Najczęściej dyskusje toczą się wokół zagadnienia aborcji oraz eutanazji, a więc skrajnych etapów życia każdego człowieka. I o ile społeczeństwo dzieli się na przeciwników, jak i zwolenników wspomnianych praktyk, o tyle nikt nie ma wątpliwości, że nie można bezkarnie uśmiercić np. niemowlęcia, nastolatka czy jakiejkolwiek osoby będącej w tzw. kwiecie wieku. Wiadomo, że ktokolwiek dopuści się takiego czynu, będzie pociągnięty do odpowiedzialności przez odpowiednie instancje prawne. Wydaje się to bezdyskusyjne. Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Ile razy zdarza się każdemu z nas, że powoli uśmiercamy samych siebie bądź innych ludzi z naszego najbliższego otoczenia. Owszem, domagamy się od państwa zapewnienia jak najlepszej opieki zdrowotnej, aby móc chronić nasze życie, gdy jest ono zagrożone. I jakże często narzekamy na służbę zdrowia, gdy nie spełnia ona naszych oczekiwań. Niestety, coraz częściej jesteśmy „skazani” na służbę zdrowia, bo sami nie chronimy własnego życia. Często zastanawiam się nad tym, po co ktoś „wymyślił” papierosy. Sama nigdy ich nie paliłam, ale jakże często musiałam przebywać w otoczeniu osób palących, które zatruwają własny organizm i tych wszystkich, którzy wokół nich się znajdują. Na szczęście w wielu miejscach publicznych wprowadzono zakaz palenia papierosów. Ale kto ukarze ojca lub matkę, którzy palą we własnym domu w obecności dzieci? Czy każda kobieta będąca w stanie błogosławionym, która sięga po papierosa lub alkohol, pamięta o tym, że stwarza zagrożenie dla zdrowia swego dziecka? Czy będąc już „posiadaczami” różnych chorób pamiętamy o zaleceniach lekarzy, czy też może je lekceważymy? Jeśli nie przestrzegam zaleconej mi diety, to stwarzam zagrożenie dla mojego zdrowia, a więc nie chronię swego życia. Jeżeli jestem np. otyła i zamiast wolny od obowiązków czas spędzić na rowerze, basenie, hali sportowej czy na zwyczajnym spacerze, zasiadam na kilka godzin przed komputerem lub telewizorem, to także narażam swoje życie na poważne konsekwencje. Jeśli przebiegam przez ulicę tam, gdzie jest to niedozwolone, bo mi się spieszy, to mogę również przyspieszyć swoje przejście do wieczności. Gdy w zimny dzień wychodzę z domu i spod kurtki widać mi gołe plecy, czy mam świadomość, jakie konsekwencje dla mojego zdrowia może to w przyszłości spowodować? Kto by tu słuchał gderania mamy czy babci, skoro taka jest moda? Może jednak warto się przejąć tym, co mówią starsi, by nie powtarzać ich błędów z młodości. Pracoholizm także niszczy nasze życie, bo przecież każdemu organizmowi do normalnego funkcjonowania potrzebny jest odpoczynek. Tę „litanię” naszych „wykroczeń” przeciwko własnemu życiu można by ciągnąć jeszcze długo. Każdy z nas ma jakieś słabości. Może uświadomienie sobie, że to życie, z którego tak bardzo pragnę korzystać, to dar od Boga i że ten dar należy szanować, chronić na wszelkie możliwe sposoby przez wszystkie dni, jakie Pan nam przeznaczył do bycia tu na ziemi, sprawi, że podejmiemy pracę nad sobą. Bo cóż z tego, jeśli ktoś usilnie będzie walczył o nasze życie od jego poczęcia, gdy potem my sami dołożymy starań, by to życie zniszczyć. Myślę, że czas postu to dobry okres również na tego typu refleksję. I na podjęcie konkretnych postanowień, które będą wprawdzie wymagały wyrzeczenia się czegoś, co sprawia nam przyjemność, ale pomogą nam odkryć inne radości życia. Jak to dobrze, że są coraz dłuższe i cieplejsze dni. Wkrótce znów będę mogła spędzać wolny czas na rowerze na łonie natury. I dziękować Bogu za wielki dar życia, które sama też muszę chronić. Irena Kietlińska 3 Praca odkupiona n n n ! n n n n n Żyjesz? Tytułowe pytanie tego numeru „Młodzianków” przychodzi mi na myśl, gdy spotykam ludzi zmęczonych i sfrustrowanych swoją pracą (czasem wystarczy, że posłucham samego siebie). Ludzie narzekają, że rano muszą wstać do pracy i poświęcać jej najlepsze godziny dnia. Zły szef, fatalna organizacja, niedobra atmosfera, niska pensja – to częste odpowiedzi na pytanie „co u ciebie w pracy”. W niejednym towarzystwie wyrażenie opinii, że praca jest dobrem dla człowieka, że ma służyć jego uświęcaniu i rozwojowi, naraża na śmieszność i docinki. Skoro jednak większość z nas poświęca pracy (nauce) lwią część swojego dnia, czy jej sens nie jest zatem głębszy? W Biblii jest kilka soczystych wypowiedzi na temat pracy. W Księdze Rodzaju czytamy, że „w pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie”, a ziemia „cierń i oset będzie ci rodziła”. Św. Paweł jest autorem zdania: „Kto nie pracuje, niech też nie je”. Praca jest więc nierozerwalnie związana z trudem, a nawet z poświęceniem. Jest jednak integralną częścią ludzkiego losu. Ma więc wartość moralną, a nie tylko użytkową czy pragmatyczną. Nie można więc całkowicie utożsamić się ze stwierdzeniem: „pracuję tylko dla pieniędzy”. Praca stanowi na tyle istotną część życia, że nie warto jej w ten sposób degradować. Mimo wszelkich problemów, pozwala na utrzymanie siebie i rodziny, na rozwój osobowości i umiejętności, wreszcie – daje satysfakcję, wzmacnia poczucie sensu i wartości życia (przynajmniej czasami). Szukając odpowiedzi na pytania o sens i moralną wartość naszej pracy, można sięgnąć do encykliki Jana Pawła II „Laborem exercens”. Papież przywołuje tam obraz Chrystusa pracującego przez większą część swego życia jako cieśla w warsztacie św. Józefa. I pisze: „Okoliczność ta sama z siebie stanowi najwymowniejszą <ewangelię pracy>, która ujawnia, że podstawą określania wartości pracy ludzkiej nie jest przede wszystkim rodzaj wykonywanej czynności, ale fakt, że ten, kto ją wykonuje, jest osobą.” A więc każda godziwa praca, wykonywana solidnie i uczciwie, może (i 4 powinna) być nie tylko źródłem zarobku, ale i sposobem na spełnianie swojego powołania, okolicznością, która może nas i innych uświęcać. Kluczem jest zatem nie charakter pracy, stanowisko, ani wysokość wynagrodzenia, ale stosunek samego pracownika do swojej pracy, a także relacje w środowisku pracy – a więc to, jak patrzymy na pracę innych ludzi i co o niej mówimy. Czy tworzymy wokół siebie atmosferę twórczą, czy depresyjną? Czy inspirujemy siebie i innych do lepszej pracy, czy dezorganizujemy wysiłki współpracowników i ich demoralizujemy. Sprawdzianem jest też stosunek do zajęć, które postrzegane są w naszym środowisku jako niewdzięczne bądź mniej prestiżowe. Czy na ludzi wykonujących te prace nie patrzymy czasem z góry? Oddajmy jeszcze raz głos Janowi Pawłowi II, który zwraca uwagę w swojej encyklice, że trud pracy jest doświadczeniem ogólnoludzkim: „Wiedzą o nim ludzie pracy fizycznej, prowadzonej w warunkach nieraz wyjątkowo uciążliwych. Wiedzą o nim nie tylko rolnicy, poświęcający długie dni uprawie ziemi (…), ale także górnicy w kopalniach czy kamieniołomach, hutnicy przy swoich wysokich piecach, ludzie pracujący przy budowach i konstrukcjach w częstym niebezpieczeństwie kalectwa czy utraty życia. Wiedzą o nim równocześnie ludzie związani z warsztatem pracy umysłowej, wiedzą uczeni, wiedzą ludzie obciążeni wielką odpowiedzialnością za decyzje o dużym znaczeniu społecznym. Wiedzą lekarze i pielęgniarki czuwający dzień i noc przy chorych. Wiedzą kobiety, które niekiedy bez należytego uznania ze strony społeczeństwa, a czasem własnej rodziny, znoszą codzienny trud i odpowiedzialność za dom i za wychowanie dzieci.” Czy w tej refleksji nie odbija się jego własne doświadczenie życiowe, obejmujące pracę robotnika, naukowca, duszpasterza, wreszcie papieża – „odpowiedzialność za decyzje o dużym znaczeniu społecznym”? Warto odnotować też wątek feministyczny, sprzeciwiający się krzywdzącemu mitowi o kobietach, które rzekomo „siedzą w domu” i „nic nie robią”, podczas gdy w rzeczywistości wykonują ciężką i niezwykle potrzebną pracę.Wracam ponownie do pytania przewodniego, które w dniach rekolekcji stawiam sobie i czytelnikom. Żyjesz? Żyjesz całościowo, a więc także podczas swojej pracy? A może mówisz, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero „po godzinach” lub po zajęciach? Co w takim razie z moją (Twoją) wiarą, że jesteśmy odkupieni przez Chrystusa całościowo, czyli że to odkupienie powinno też być dostrzegalne w naszym podejściu do pracy? Praca odkupiona nie Każdą pracę można wykonać gorzej lub lepiej, napisałem, gdy po raz kolejny ogarnie mnie w mechanicznie lub z sercem; może ona przynieść pracy frustracja lub złość. pożytek mnie i innym lub też może stać się straconą okazją do uczynienia dobra. Bohdan Białorucki Postaram się przypomnieć sobie to, co sam tu Napisz coś o życiu Dokładnie takie zadanie otrzymałem do zrealizowania po naszym ostatnim spotkaniu redakcyjnym i przyznam, że wprawiło mnie ono początkowo w pewne zakłopotanie. Życie – temat rzeka, a przy tym zagadnienie, które niezwykle łatwo sprowadzić do kilku mniej lub bardziej patetycznych sformułowań o charakterze moralizatorskim. Chcąc uniknąć tej właśnie drogi, zastanawiałem się w jakim kontekście należałoby nawiązać do tematu naszego życia, aby nie powielać powszechnie znanych prawd. Myśląc nad tym intensywnie, postanowiłem raz jeszcze zadać sobie: jakie jest moje życie chrześcijańskie? Nie potrzeba chyba nikogo przekonywać, że czas Wielkiego Postu to najlepszy okres do głębszego zastanowienia się nad sprawami, które może już kiedyś stanowiły przedmiot naszego zainteresowania, ale do których zwłaszcza teraz, warto jeszcze raz powrócić. Z pewnością w takich właśnie kategoriach należy traktować postawione tutaj pytanie. To co wydaje mi się szalenie ważne w tym kontekście, to ponowne przypomnienie, bądź uświadomienie sobie, szczególnego charakteru naszego życia, mającego stanowić świadectwo wyznawanej przez nas wiary w Boga. Stąd też kiedy pytam, jakie jest moje życie, to jednocześnie zastanawiam się, czy rzeczywiście w praktyce jest to życie chrześcijanina, katolika, czy też stanowi ono zbiór całkowicie sprzecznych ze sobą zachowań, które nieudolnie próbuję połączyć w całość. Można to z łatwością sprawdzić, analizując sposób podejmowania decyzji i dokonywania różnych codziennych wyborów. Oczywiście mają one bardzo zróżnicowany charakter – jedne są mniejszej, drugie znacznie większej wagi. Jakkolwiek dla chrześcijanina, który pragnie żyć pełnią, a więc kierować się wyznawaną przez siebie wiarą w Boga, kwestia pewnej stałej i niepodważalnej hierarchii wartości ma niebagatelne znaczenie. Bardzo łatwo w dzisiejszych warunkach dostrzec, zupełnie kuriozalne pragnienie, pogodzenia ze sobą wielu spraw, poglądów czy stanowisk, które z istoty rzeczy muszą pozostawać względem siebie w pewnej opozycji. Trudno powiedzieć, czy bierze się to z powszechnego przekonania o potrzebie bycia „tolerancyjnym”, czy raczej z faktu rozmywania wielu pojęć, mających przecież swoje ugruntowane znaczenie. Tak czy inaczej, pytając o charakter życia chrześcijańskiego, trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że osoba wierząca pewnych zachowań po prostu nie może zaakceptować. Jeżeli bowiem chrześcijanin, powołany przez chrzest i umocniony sakramentami Kościoła, ma być widocznym i wyraźnym „znakiem sprzeciwu”, to niekiedy musi on postąpić wbrew panującym trendom czy tendencjom i dać prawdziwe świadectwo swojej wiary. W przeciwnym razie bardzo łatwo wiara może stać się tylko nic nie znaczącym przyzwyczajeniem, wyrażającym się w rytuale powtarzanym co tydzień i od święta. Dokonywanie odpowiednich wyborów, które należałoby nazwać po prostu wybieraniem Chrystusa, nie jest z pewnością sprawą łatwą, tym bardziej wobec postępującej laicyzacji naszego społeczeństwa. Dotyczy to szczególnie ludzi młodych, którzy na etapie studiów mają do czynienia z wieloma, nie zawsze odpowiednimi wzorcami zachowań. Trzeba nie lada wysiłku, aby na progu prawdziwej życiowej dojrzałości, nie zatracić właściwej hierarchii i nie zagubić po drodze kontaktu z prawdziwym źródłem życia. Możemy się oczywiście pocieszać, że Ten, który nas powołuje, udziela nam także odpowiedniej pomocy i nigdy nie pozostawia nas samych sobie. On też zaprasza nas, zwłaszcza teraz i przy okazji kolejnych rekolekcji, do zadawania sobie ważnych pytań. Zastanawiając się nad tym, jaka jest moja wiara i czy jestem w ogóle człowiekiem wierzącym oraz co z tego wynika, o wiele łatwiej będzie też udzielić odpowiedzi na pytanie, jakie jest moje życie chrześcijańskie. Aby zachować to życie w sobie, na pewno trzeba o nie mocno powalczyć. Marcin Stębelski 5 Czy zastanawialiście się kiedyś, jak śpią pstrągi potokowe? Przecież one ciągle muszą machać płetwami! Jeśli chodzi o prądy dzisiejszego świata, to my jesteśmy jak takie ryby, które aby żyć, ciągle muszą stawiać czoła nurtowi rzeki. Powiem więcej: nie tylko dawać sobie radę z prądem (nie mylić z tym w gniazdku), ale wciąż posuwać się do przodu, czyli płynąć POD PRĄD. Jan Paweł II pisał, że: „iść do źródła to iść pod prąd”. Życie duchowe to takie zmaganie się z nurtami współczesnego świata, czyli wszystkim tym, co sprawia, że płyniemy w przeciwnym kierunku do naszego – mogą to być różne przyzwyczajenia, zniewolenia – różnego rodzaju imprezy i to, co się na nich dzieje, „moje zdanie” na różne tematy, kłamstwo, praca w niedzielę, problemy z czystością i jeszcze o wiele więcej! Ale jakie są moje prądy? Kościół podaje nam swoją naukę (10 przykazań Bożych i 5 kościelnych, 7 grzechów głównych to podstawa) i oczywiście Słowo Boże. Ale jak płynąć? Najpierw zobacz, w którym kierunku płyniesz, potem obierz kierunek i machaj płetwami, ile wlezie! Oczywiście nie możemy pokonać prądu sami. Tylko JEZUS CHRYSTUS i Jego Duch Święty mogą nas do tego uzdolnić w Sakramencie Pojednania, Eucharystii i w Słowie Bożym! On da Ci siłę, tylko trzeba Go o nią poprosić z wiarą i pokorą! Oczywiście to zmaganie, to nie 6 wszystko w życiu duchowym. Ważniejsze są przecież nasze cnoty! Człowiek rozwija się także w nich, przede wszystkim w wierze, nadziei i miłości, ale również w innych takich, jak czystość, roztropność, umiarkowanie. To wszystko zmierza do tego, by dopłynąć do Źródła, czyli do Pana Boga. Jeśli już człowiek zacznie machać płetwami (nawet po wskrzeszeniu!), to rozpoczyna NOWE ŻYCIE W CHRYSTUSIE. Życie, którego Źródłem, Celem i Sensem jest Jezus Chrystus. Staje się wtedy Nowym Człowiekiem, a Nowy Człowiek może rozwijać się tylko w Kościele – nie tylko parafialnym, ale także we Wspólnocie: Oaza, neokatechumenat, Odnowa w Duchu Świętym, która pomaga utrzymać właściwy kierunek, wspomaga i w ogóle w grupie zawsze raźniej! Napisałem o życiu, ale jest także taki stan, jak śmierć, czyli płynięcie z prądem. Taka ryba może zacząć machać płetwami tylko wtedy, kiedy ożyje, czyli jak ją ktoś przywróci do życia, a to może uczynić tylko Pan Bóg. My możemy Go tylko o to z pokorą poprosić. tb przerwanie płynęły do mego serca) sprawiło, że jak napisał Św. Paweł w II Liście do Koryntian 2, 15, stałam się miłą Bogu wonnością Jezusa, wonią ożywczą, która daje życie. Dla mnie dowodem życia jest wiara w Trójcę Przenajświętszą, radowanie się w Chrystusie, dzielenie się miłością i radością z bliźnimi. Na pewno oznaką życia nie jest hulaszcze, rozpustne korzystanie z dobrodziejstw tego ziemskiego świata. Pędzenie gdzieś za iluzją, złudnym materialnym szczęściem, które według niektórych ma swoje źródło w pieniądzach, władzy i pozycji. To wszystko jest marnością i szybko przemija. Dni człowieka zabiegającego o ziemskie bogactwa są ciemnością, żałobą, wielkim utrapieniem, cierpieniem i gniewem. Nie oznacza to jednak, że prawdziwie życie to leżenie, patrzenie Niegdyś wegetacja, ułuda życia, otwieranie i w sufit i głupie, obłędne uśmiechanie się zamykanie oczu dzień po dniu, bez radości, albo czekanie na gotowe, które spadnie z bez celu, bez miłości. Dziś jestem pewna, że nieba. Prawdziwe życie to wyciąganie własnej cząstki z ogromu bogactwa i skarbów, żyję. Czuję krew przepływającą w żyłach. Oddycham pełną piersią, wdychając świeże, jakich użyczył nam Pan Bóg, właściwe korześkie powietrze. Uśmiecham się bez powo- rzystanie z nich za zgodą Najwyższego Ojca du, ot tak po prostu, a w doświadczeniu do- i radowanie się ze swego codziennego trudu. szukuję się nauki, drugiego dna, ukrytej my- Prawdziwe życie nie polega, wbrew pozośli, jaką Bóg chce mi przekazać. Moje życie rom, na ciągłym myśleniu i roztrząsaniu pozaczęło się nie w chwili poczęcia, nie chwili szczególnych dni własnego życia. Ja wiem, że żyję, kiedy Bóg zajmuje moje myśli radobiologicznych narodzin, ale w momencie otwarcia się na Boga. Przyjęcie Chrystusa, ścią z powodu Jego miłości do mnie. Jego miłości, spokoju, radości i mądrości (o to bezustannie się modlę, by owe dary nieElżbieta Wiśniewska 7 6 7 8 E 9 J m n 8 7 j : L X \ 7 ^ ; M j o < Z 7 m R ; q : ? E 9 > _ : = P < ; 7 M o D ; ; @ H [ = A A 7 D l @ b Z y A T n x C a 8 j B ` E ` 7 k y c x j z H D k W s ` ; y F W p l I E o y Z y E b ` d n j W l L ` p { K e 7 x J D M X y A A ` q y M ? 7 W x l N D 9 | J b L E o Z y n y O @ 7 P s x l R f ` r z Q C l W M E 7 y s S W T g k y E > Z : 9 X U g [ 9 k \ H I 7 ] Z Z j n R [ [ 8 V > k j ? P o X E ^ = ; W h t : T J X i n [ [ \ j R \ n n T Z u \ Z 8 t y ] j [ E 7 : y @ X v l [ 9 7 x ; W X j [ T = [ Z d Z y \ w > Z x F ; s Z k X n } l ~ H : Z [ y I l \ 9 \ ; Z [ ] w l Ks. Sławomir Szczepaniak (ur. 1963) jest doktorem filozofii. Studiował w Instytucie Katolickim w Paryżu i na Uniwersytecie Marne-la-Valée. Pracuje jako adiunkt w Katedrze Etyki Współczesnej UKSW. Jest duszpasterzem głuchoniewidomych i KIK-u. Posługuje w kościele św Marcina przy ul. Piwnej CZE!wlasnieSKUMALEMoCObiega!!! JAKzaczneGOsluchacTOnieSKONCZE,NAWETjakmnieZAKOPIA,toItakONmiODDAsluchawki!!!CZADOWO,nie? s Z ! " # $ % & ' % ( ) $ % * + $ % , - " # " / / " " 0 . 1 % - 2 , 3 - 4 # % 3 [email protected] 4 & 5 Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00) 8 . 2 " " ) Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt. 7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 15-16, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych. Chrzty dzieci w I i III niedzielę miesiąca o godz 12.00