Rosja a Czeczennia o fali w wojsku i konflikcie militarnym
Transkrypt
Rosja a Czeczennia o fali w wojsku i konflikcie militarnym
Język rosyjski Rosja a Czeczennia o fali w wojsku i konflikcie militarnym Fala przekracza ludzkie pojęcie. Co noc łamią po kilka szczęk, młodych biją stołkami i kolbami - tak opisuje wojnę w Czeczenii były rosyjski żołnierz Arkadij Babczenko, dziś?dziennikarz "Nowej Gaziety". Wśród korespondentów pracujących w Moskwie krąży powiedzenie: "Rosja wciąga jak bagno". Podobnie wojna w Czeczenii zahipnotyzowała pokolenie młodych Rosjan. Babczenko trafił na nią w 1995 roku i było to dla niego traumatyczne przeżycie. Wcale nie z powodu tego, co widział na froncie. Piekło znalazł w koszarach. Stacjonował w Mozdoku - mieście-twierdzy w Północnej Osetii, które od dwóch wieków jest główną bazą wypadową armii rosyjskiej na Kaukazie. "Nocami, po powrocie do koszar, biją nas - pisze Babczenko. - Zwiad chodzi teraz ciągle pijany, nie ma już oficerów, czasami tylko przyjeżdża Jelin, ale on też cały czas pije. Zbiera u siebie w kanciapie trepów i chleją na umór, nie mają już siły, by powstrzymywać swoje szaleństwo. Mozdok pogrąża się w szaleństwie coraz bardziej i bardziej, nikt już nie pilnuje żołnierzy. Młodzi uciekają z pułku setkami, nie mogąc wytrzymać nocnych tortur. Uciekają w step boso, prosto z łóżka. W naszej kompanii zostało tylko czterech ludzi, reszta uciekła". Z Mozdoku do Groznego Książka Babczenki składa się z czterech części. Pierwsza to dziesięć obrazków z pola walki. Naturalistycznych, dynamicznych opisów wojny widzianej oczami zwykłego szeregowca. Krew, pot i łzy. A raczej dynamicznie zmontowany klip wzorowany na MTV, tylko w literackiej wersji. Zero litości dla przeciwnika, zero głębszej refleksji. Czeczeni to "Czeczaki", których trzeba zabić, bo inaczej oni zabiją ciebie. Więcej współczucia należy się zabitej krowie albo psu, którego się odarło ze skóry, by upiec na ognisku, bo akurat nie dojechały zapasy żywności. Lektura tego 30-stronicowego kawałka wystarczy, by stać się zagorzałym pacyfistą. Druga część to opowieść o życiu w Mozdoku, na bezpośrednim zapleczu frontu, wstrząsający opis fali i sadystycznych praktyk przy całkowitym przyzwoleniu dowództwa. Nie ma jedzenia, wody, dyscypliny, żołnierze żyją z rozbojów i kradzieży. Główny bohater jest tak zdesperowany, że modli się, by go wysłano na pierwszą linię frontu, bo "tam tak nie biją". W trzeciej części, najlepszej literacko, bohater z nieopierzonego żółtodzioba przekształca się na naszych oczach w cynicznego robota. A my przenosimy się z nim z Mozdoku do Groznego. Czeczeńska stolica zgodnie z nazwą pozostaje groźna, ale przynajmniej toczy się tam "normalna" wojna: patrole saperskie, walki, zasadzki, snajperzy, zdobywanie poszczególnych ulic i budynków. Ale nagle, pod koniec lata '96, dochodzi do zawieszenia broni. Z dnia na dzień Czeczeni z przeciwników stają się partnerami. Dowództwo każe ich szanować, powstrzymywać się od prowokacji. Tymczasem Czeczeni nie ukrywają, że najchętniej wszystkim okupantom poder-żnęliby gardło. Babczenko wyjeżdża z Czeczenii w 1996 roku z poczuciem porażki i totalnego bezsensu. "Nie wiemy, o co walczymy - pisze. - Nie mamy celu, nie ma moralnego, wewnętrznego uzasadnienia wszystkich tych morderstw. Wysyłają nas, byśmy umierali i zabijali nie wiadomo za co". Ale mimo to po czterech latach wraca na drugą wojnę czeczeńską. Jako ochotnik. "Za pierwszym razem wyplułaś mnie żywego, puściłaś mnie wolno, ale nie mogłem żyć sam, wróciłem do ciebie" - pisze. Jest już innym człowiekiem. Twardym, zawodowym wojskowym, który bierze pieniądze za swoją "pracę". Choć pewnie to tylko maska, która pomaga znieść rzeczywistość. "Druga wojna różniła się od pierwszej - pisze Babczenko. - Tamta była dla Czeczenów wojną o niepodległość, towarzyszył jej powszechny entuzjazm i zjednoczenie narodu. Na drugiej wojnie nie walczyliśmy już z Czeczenami, którzy mieli dość bezhołowia i bezprawia. Walczyliśmy z ugrupowaniami przestępczymi. Ta wojna była jeszcze bardziej brudna. Jej głównym celem nie było powstrzymanie bandytyzmu czy walka z terroryzmem, lecz wyniesienie Władimira Putina, wówczas premiera, na prezydencki tron". strona 1 / 2 Język rosyjski Rosja a Czeczennia o fali w wojsku i konflikcie militarnym Z Czeczenii do Gruzji Życie dopisało do historii Babczenki epilog. Niespełna rok temu, kiedy wybuchła wojna w Gruzji, Babczenko jeszcze raz ruszył na front, tym razem jako korespondent "Nowej Gaziety". Jechał na czołgu wraz z żołnierzami, bez trudu nawiązał z nimi kontakt. Był niemal na pierwszej linii frontu. Tłumaczyłem jego reportaże, które przedrukowaliśmy w "Gazecie". Nie były to teksty dziennikarza, ale żołnierza. Przeżywającego, kibicującego kolegom. Drażniły subiektywizmem, ale wciągały, pozwalały zrozumieć, jak Rosjanin czuje i co myśli o wojnach na Kaukazie. Na tym polega główna siła "Dziesięciu kawałków o wojnie". Rosyjski punkt widzenia na wojnę w Czeczenii był w Polsce prawie nieobecny. Warto poznać go w ciekawej literackiej formie. Źródło: Duży Format strona 2 / 2