ŒWIĘTA
Transkrypt
ŒWIĘTA
Z OK£ADKI ŒWIÊTA ZAPOMNIANYCH URODZIN B¹dŸ sobie, kim chcesz. To twoja sprawa. Mo¿esz byæ morderc¹, szubrawcem, ¿ebrakiem, fanatykiem, ale nie zapomnij uczestniczyæ w ceremoniach. F. Dostojewski 2 CZUWAJ 12/2007 Bo¿e Narodzenie kojarzy siê z dziesi¹tkami ró¿nych rzeczy. Zaczyna siê od zwyczajów adwentowych, takich jak robienie kalendarzy z okienkami, w których ukryte s¹ s³odycze (niektórzy pamiêtaj¹, ¿e ³¹czyæ to nale¿y z dobrymi uczynkami), kilkumetrowej listy spraw do za³atwienia, pisania kartek z ¿yczeniami. Potem mamy akcjê wielkiego sprz¹tania z kurzem w roli g³ównej, rodzinno-s¹siedzki plebiscyt miês do upieczenia, ciast do wyrobienia, pierogów do przygotowania, ryb do zdobycia i bigosów do ugotowania. Jest jeszcze wyœcig kupowania prezentów, bombek i czasem wykonywania z³otych ³añcuchów czy srebrnych „janio³ów” na choinkê, ozdabiania domu z³otymi szopkami i wiankami z czerwonymi wst¹¿kami na tych kilka dni œwi¹tecznych. Koñczy siê na serii spotkañ do zorganizowania, ludzi do odwiedzenia i czasem te¿ na œpiewaniu kolêd lub uprzejmym obserwowaniu w odbiornikach TV wystêpów uznanych artystów czy dzieci z oœrodków charytatywnych. Niektórym kojarzy siê Bo¿e Narodzenie z kurtuazyjn¹ wizyt¹ w koœciele na zwyczajowej pasterce, by zaraz potem piæ i bawiæ siê do bia³ego rana; w koñcu to urodziny Pana. Jest nam tak ciep³o, mi³o i przyjemnie, tak uroczyœcie. Wszyscy s¹ dla siebie wspaniale dobrzy i mi³osierni. To taka noc, kiedy pokój na ziemi goœci w ka¿dym sercu, jak mówi¹ kolêdy. Ale… czy ktokolwiek uczestnicz¹cy w takim maratonie, który w wielkich miastach zaczyna siê zaraz po Dniu Zadusznym, pamiêta o tym, co to w ogóle s¹ za œwiêta i na czym tak naprawdê polega przygotowanie siê do grudniowej „gwiazdki” (œwiecka nazwa dla religijnych œwi¹t)? Z OK£ADKI ZWYCZAJE Zwyczaje i obrzêdy ludowe, zwi¹zane z Bo¿ym Narodzeniem, maj¹ d³ug¹ i wielow¹tkow¹ historiê. Etnografowie XIX-wieczni oraz badacze z pierwszej po³owy XX w. dostrzegali w tych zwyczajach liczne elementy pochodz¹ce z antyku grecko-rzymskiego oraz z rodzimych przedchrzeœcijañskich zwyczajów zwi¹zanych z kultem zmar³ych. Wspó³czeœnie wi¹¿e siê te zwyczaje z tradycj¹ chrzeœcijañsk¹, Bibli¹ i liturgi¹. W staro¿ytnym Rzymie 17 grudnia poœwiêcony by³ Saturnowi – bogu rolnictwa i zasiewów jesiennych. Zabawy i uroczystoœci trwa³y przez tydzieñ. Ojców rodzin obdarowywano podarkami. Kolejne uroczystoœci odbywa³y siê 1 stycznia, czyli w Calendae Januariae (Nowy Rok), od których wywodzi siê s³owo kolêda. W kalendarzu rzymskim z III w. znajdziemy informacjê, ¿e 25 grudnia obchodzono œwiêto „narodzenia Niezwyciê¿onego S³oñca”. W symbolice chrzeœcijañskiej Chrystus jest „S³oñcem Sprawiedliwoœci” (proroctwo Malachiasza), co Koœció³ przeciwstawi³ pogañskiej interpretacji tego dnia. Najwiêksze znaczenie ma w tych œwiêtach wieczór wigilijny. Znamy zwyczaj przygotowania trzech do dwunastu potraw wieczerzy spo¿ywanej, gdy zab³yœnie pierwsza gwiazda. Wolne miejsce przy stole to znak pamiêci o zmar³ych w rodzinie lub o tych, którzy nie mogli przybyæ, a tak¿e zastawa dla niespodziewanego goœcia. Sianko pod obrusem to nie tylko pami¹tka narodzenia Jezusa w stajni, ale te¿ pozosta³oœæ po starszej tradycji – po magicznych zabiegach agrarnych dotycz¹cych zapewnienia urodzaju i dostatku. Takie znaczenie maj¹ te¿ snopy zbó¿ stawiane w k¹tach domostwa, pod³aŸniczki, czyli choinki zwieszane wierzcho³kami w dó³ i wystrojone jab³kami i orzechami, a w niektórych regionach sad – czyli zdobiony op³atkami i kolorowym papierem s³omiany kr¹g z umieszczon¹ w œrodku a¿urow¹ kul¹ – œwiatem, która symbolizowaæ ma wiecznoœæ i ³ad kosmiczny. Zwyczaj ubierania choinki ma doœæ stary rodowód. Upatrywano w nim tradycje Grecji i Rzymu (pozosta³oœæ kultu zmar³ych) czy rajskie drzewo ¿ywota, z którego – jak g³osi legenda – wyciosano krzy¿ Chrystusa. Z Bo¿ym Narodzeniem wi¹¿¹ siê te¿ wró¿by dotycz¹ce zaklinania urodzaju. Jedn¹ z nich jest „bicie drzew” – po wieczerzy domownicy wychodzili na dwór ze s³omianymi powrós³ami. Gospodarz niós³ siekierê, któr¹ uderza³ w pieñ drzewa, udaj¹c œcinanie i mówi¹c: „Nie bêdzie rodzi³o?”. Wtedy dzieci wo³a³y: „Dajcie mu pokój, bêdzie rodzi³o!”. I obwi¹zywa³y drzewo powrós³ami, ¿eby obficie owocowa³o. Dobre zbiory zbó¿ mia³o zapewniæ sypanie owsa po wieczerzy wigilijnej, na œw. Szczepana, w dniu Nowego Roku lub Trzech Króli. Wyra¿ano przy tym stosowne ¿yczenie: „Na szczêœcie, na zdrowie, na to Bo¿e Narodzenie! ¯eby wam siê darzy³o w komorze i w oborze. I na polu daj Bo¿e po dziesi¹tku w ka¿dym k¹tku”. Ze wzglêdu na to, i¿ Bo¿e Narodzenie przypada w dniu przesilenia dnia z noc¹, tego dnia czêsto przepowiadano pogodê na ca³y rok. GwieŸdziste niebo w noc wigilijn¹ zapowiada³o rok pogodny i urodzajny, pochmurne zaœ – s³otny. Dwanaœcie dni od Bo¿ego Narodzenia do Trzech Króli ma wró¿yæ pogodê na ka¿dy miesi¹c nadchodz¹cego Nowego Roku. W Wigiliê odprawiano te¿ wró¿by dotycz¹ce ¿ycia i zdrowia oraz perspektyw matrymonialnych. Wiele tych zwyczajów zosta³o zapomnianych albo zaprzestanych. W wyniku zmian cywilizacyjnych i postêpu urbanizacji zmieni³y siê zwyczaje. Niektórzy powiadaj¹, ¿e sta³o siê tak w wyniku oczyszczenia pojêcia Boga z nalecia³oœci ludzkich. Przestaliœmy traktowaæ Boga jak demiurga, którego ró¿nymi zabiegami mo¿na sk³oniæ do interwencji w nasze ziemskie sprawy. Niektórzy zarzucaj¹ te zwyczaje, poniewa¿ uwa¿aj¹, ¿e nie ma co siê przejmowaæ obrzêdami pochodz¹cymi z kompromisu pogañstwa z chrzeœcijañstwem. Jeszcze inni traktuj¹ narodziny Mesjasza w Betlejem jako naiwn¹ bajkê dla dzieci, któr¹ teologowie ubrali w zawi³¹ symbolikê i narzucili to œwiadomoœci wiernych. A mo¿e jednak coœ z tych historii i zwyczajów ma racjê bytu? Mo¿e jednak coœ takiego w nich jest, co mo¿e daæ do myœlenia, zastanowiæ, zatrzymaæ nas w szaleñczym biegu w niewiadomym celu? A mo¿e coœ zdo³a chocia¿ trochê nas zmieniæ? I druga kwestia – nie traktujemy ju¿ Boga jako sprawcy szczêœcia i nieszczêœcia, którego mo¿na przekupiæ magicznymi gestami w wigilijn¹ noc. Jednak czy w ogóle Go jakkolwiek traktujemy i czy jako Kogoœ, kto jest centraln¹ osob¹ œwi¹t Bo¿ego Narodzenia? Czy mo¿e raczej – „gwiazdki”? GWIAZDA Ludy pierwotne oddawa³y czeœæ gwiazdom jako istotom boskim. Kiedy nasi przodkowie wskazywali na niebo, mieli na myœli niepojêt¹ zmys³ami Istotê, która wp³ywa na bieg zdarzeñ na ziemi. W ca³ym staro¿ytnym œwiecie wierzono, ¿e z losem ka¿dego cz³owieka zwi¹zana jest gwiazda, „pod któr¹ siê urodzi³”. St¹d rozwiniêty zosta³ system wró¿biarstwa opracowany na podstawie konstelacji gwiazd, system horoskopów, który trwa do dziœ. Znak gwiazdy czêsto stanowi³ symbol skrótowej wiedzy o œwiecie. Kap³ani judejscy oznaczyli tê wiedzê w formie gwiazdy z nak³adaj¹cych siê na siebie trójk¹tów równoramiennych. Górna czêœæ figury symbolizuje sferê duchow¹, aktywnoœæ, d¹¿enie ku przysz³oœci, dolna zaœ to, co jest mierzalne i bierne. Ca³oœæ wyra¿a po³¹czenie przeciwieñstw, takich jak wspó³wystêpowanie zjawisk œwiadcz¹cych o rozwoju i o procesie wstecznym. Ten znak, nazywany Pieczêci¹ Salomona lub Puklerzem Dawida, sta³ siê podstawowym symbolem CZUWAJ 12/2007 3 Z OK£ADKI Ka¿dy cz³owiek kontaktuje siê z jakimœ labiryntem przesz³oœci gatunkowej, poznaj¹c ten labirynt rozpoznaje i siebie; w duszy ka¿dego rozbrzmiewaj¹ g³osy dawnych mitów, obrzêdów, opowieœci i zdarzeñ. Motyw b³¹dzenia, daremnego poszukiwania wyjœcia z rzeczywistoœci powtarzany nieskoñczon¹ iloœæ razy nie oznacza tylko absurdalnoœci istnienia, bo: Najœwiêtsze misteria w Eleusis, zanim dojdzie tam do wtajemniczenia – o którym nikt nie œmie mówiæ i nawet nie móg³by – zaczynaj¹ siê d³ugim, œlepym nocnym b³¹dzeniem po bezdro¿ach ja³owych i ciernistych, pe³nym rozterki, bezsensu, rozpaczy. To nale¿y do œwiêtej tajemnicy – a wiêc i my mo¿e kiedyœ gdzieœ dojdziemy. (Cytat z: Labirynt. LLW, czyli co mo¿e siê wydarzyæ jutro, Malewska). Krzysztof Dybciak Gry i katastrofy Warszawa 1989 4 CZUWAJ 12/2007 judaizmu. Dziœ znamy go jako Gwiazdê Dawida. Egipskie i babiloñskie osi¹gniêcia w astrologii i geometrii zosta³y przyswojone myœli europejskiej przez pitagorejczyków. Legenda g³osi, ¿e ich mistrz podczas pobytu w Babilonii doszed³ do wniosku, ¿e podstaw¹ i drogowskazem w ¿yciu cz³owieka jest liczba i ¿e to jej œwiat zawdziêcza porz¹dek i swój kszta³t. Ideê Pitagorasa rozwinêli jego uczniowie u schy³ku V w. p. Ch., twierdz¹c, ¿e liczba jest istot¹ wszechrzeczy. Liczby parzyste s¹ bierne, ¿eñskie, nieograniczone, zaœ nieparzyste – aktywne, mêskie, ograniczone. Razem stanowiæ mia³y harmoniê, przeciwstawiaæ siê chaosowi. Liczbê 5 uznano za symbol doskona³oœci, cz³owieka i wszechœwiata. Na niej zbudowano znak gwiazdy piêcioramiennej, co pos³u¿y³o wielorakim interpretacjom, np. harmonijnego po³¹czenia pierwiastka ¿eñskiego z mêskim, zdrowia, wiedzy, natchnienia. Gwiazda Betlejemska ukaza³a siê magom ze Wschodu. Stanowi³a dla nich zjawisko niezwyk³e, poniewa¿ „ukaza³a siê i sz³a przed nimi, a¿ siê zatrzyma³a przed miejscem, gdzie bêdzie dzieciê” (Ewangelia œw. Mateusza). Niektórzy autorzy uznaj¹ to za zjawisko symboliczne, wystêpuj¹ce w niezwyk³ych okolicznoœciach, co potwierdzaj¹ te¿ teksty innych tradycji kulturowych. Narodzinom znacznych postaci zawsze towarzyszy³o pojawienie siê znaków œwietlnych na niebie (gwiazdy, ogieñ, œwiat³o), np. narodzinom Buddy, wedyjskiego boga ognia Agni, pocz¹tkom imperium Augusta. Jednak nigdy nie zdarzy³o siê, tak jak w przypadku Gwiazdy Betlejemskiej, aby œwiat³o prowadzi³o wêdrowców krok za krokiem, czeka³o na nich, kiedy odpoczywali i rusza³o za nimi dalej a¿ do celu. Magowie perscy, uczniowie Zaratustry, oczekiwali przybycia „pomocnika-zbawcy”. Mia³ on swoj¹ dzia³alnoœci¹ przyczyniæ siê do triumfu Dobra nad Z³em, sprawiæ, ¿e ludzkoœæ powróci do stanu pierwotnej szczêœliwoœci. Wiedzieli te¿, ¿e ¯ydzi oczekiwali przyjœcia Mesjasza-Króla i dlatego, gdy ujrzeli na Wschodzie niezwyk³¹ gwiazdê na niebie, wyruszyli w dalek¹ podró¿ w nadziei spotkania ze Zbawicielem. Na obrazach gwiazda ta ma osiem ramion – jakby na³o¿one na siebie dwa krzy¿e greckie. Gwiazda oœmioramienna by³a atrybutem planety i bogini Wenus, królowej niebios, symbolizowa- ³a te¿ wschodz¹ce s³oñce i odrodzenie. Sztuka œredniowieczna przedstawia³a te¿ j¹ w postaci anio³a. Dlatego mówi siê czasem, ¿e na wieczerzê wigilijn¹ ka¿dy przychodzi za swoj¹ gwiazd¹, której przewodzi anio³ z gwiazdami na czole lub Gwiazda Betlejemska, prowadz¹ca cz³owieka do miejsca narodzin nowego Króla Œwiat³oœci. ADWENTOWE PODSUMOWANIE Uff… du¿o legend i ludowych opowiastek mo¿na by by³o jeszcze przytaczaæ, by dowieœæ sensu czy prawomocnoœci zwyczajów zwi¹zanych z Bo¿ym Narodzeniem. Teraz trochê brutalnej teologicznej prawdy o narodzinach Jezusa w Betlejem. Bo – przypomnieæ nale¿y – to o to w³aœnie w tych œwiêtach chodzi. O narodziny Boga. Spróbujmy najpierw uwierzyæ, ¿e historia w Betlejem wydarzy³a siê naprawdê. Zanim narysujemy sobie w œwiadomoœci œwiêt¹ rodzinê w ¿³obie, mam tu na myœli potoczny obrazek z³oconej Matki Bo¿ej blado uœmiechniêtej do czystego dzidziusia z aureol¹, z dostojnym Józefem w tle oraz zastêpami goœci anielskich, królewskich i pasterskich, podejmijmy próbê wyobra¿enia sobie, jak to naprawdê by³o. Zobaczmy zmêczon¹ kobietê w zaawansowanej ci¹¿y prowadzon¹ przez jej mê¿a do Betlejem (piechot¹ lub posadzon¹ na oœle) na spis mieszkañców, co zakoñczy³o siê urodzeniem dziecka w stajni. Cofnijmy siê do nieco wczeœniejszego zdarzenia. Zorganizujmy sobie intelektualny adwent, czyli czas oczekiwania na przyjêcie prawdy, przybycia tej prawdy do naszego umys³u i serca. Zacznijmy od zdarzenia, jakie mia³o miejsce oko³o 9 miesiêcy wczeœniej ni¿ narodziny Jezusa. Maryja zasz³a w ci¹¿ê w nieco zadziwiaj¹cych okolicznoœciach. Kiedy przygotowywa³a siê do œlubu z Józefem, ukaza³ jej siê anio³ Gabriel, pos³aniec od Boga. Pozdrowi³, uk³oni³ siê i oznajmi³, co nast¹pi. Ona, prosta dziewczyna u progu szczêœcia z ukochanym Józefem, musia³a podj¹æ najwa¿niejsz¹ decyzjê w swoim ¿yciu. A co Wy, Druhny, które macie naœcie lat (Maryja nie mia³a wiêcej ni¿ 18 lat, gdy to nast¹pi³o), byœcie zrobi³y na jej miejscu? Pewnie byœcie pomyœla³y: „mam przywidzenia, to z wra¿enia, bo zaraz mam wyjœæ za m¹¿”. Maryja tak nie pomyœla³a, ona uwierzy³a, ¿e ten „ja- Z OK£ADKI sny pan” zwiastuj¹cy jej wieœæ o tym, ¿e ma byæ matk¹ Zbawiciela, jest pos³any od Boga i mówi prawdê. Dlatego mimo ogromnego zdziwienia, mo¿e nawet lêku (Jak¿e to ja?...), zgodzi³a siê, powiedzia³a „tak”. S¹ teologowie, którzy do dziœ siê zastanawiaj¹, co by by³o, gdyby Maryja wybra³a swoj¹ w³asn¹ drogê i swoje w³asne plany. Gdyby nie uwierzy³a. Zainteresowanych odsy³am do tekstów mariologicznych. I tu jest dla nas, dzisiejszych wspó³czesnych – i wierz¹cych, i niewierz¹cych – pierwszy punkt refleksji adwentowej – co z tym moim powo³aniem, czy ja na pewno idê tam, gdzie Bóg mnie chce? Czy ja na pewno mówiê „tak” w swoim sumieniu, w rozpoznawaniu tego, co mam w ¿yciu robiæ. I czy umiem czytaæ takie cudowne znaki wokó³ mnie? Mo¿e i do mnie te¿ przychodzi czasem taki zwiastun mojego ¿yciowego zadania? A czy my, harcerki i harcerze, dobrze rozumiemy to, co w harcerstwie oznacza nasz¹ misjê i powo³anie? Czy mo¿e wolimy realizowaæ w³asne plany, uznaj¹c, ¿e nasze anio³y – idea³y i drogowskazy – s¹ iluzj¹ i wytworem wyobraŸni lub prze¿ytkiem tradycji? Co jest dla nas Zwiastowaniem? Podwy¿ka przed œwiêtami i mo¿liwoœæ kupienia teœciowej telewizora? Czy mo¿e bony towarowe do supermarketu? Dalej. Zwróciæ nale¿y uwagê na fakt, i¿ Maryja w momencie zgody na przyjêcie cudownej ci¹¿y stanê³a w obliczu powa¿nego problemu. ¯ydowskie spo³eczeñstwo by³o doœæ restrykcyjne, jeœli chodzi o grzech cudzo³óstwa. Nie s¹dŸmy, ¿e Maryja od razu pobieg³a z wieœci¹ o spotkaniu z anio³em Gabrielem do kap³anów, aby roœciæ sobie prawo do lepszego traktowania jej jako przysz³ej matki Mesjasza (na którego lud Izraela czeka³ od tysiêcy lat). Czy nie zastanawia³o was nigdy, dlaczego anio³ przyszed³ do niej przed skonsumowaniem jej zwi¹zku z Józefem? Biblia wyraŸnie mówi: Jak¿e to siê stanie, skoro nie znam mê¿a? Zwrot ten nie oznacza, ¿e Maryja nie zna³a Józefa, ale ¿e nie dosz³o pomiêdzy nimi do zbli¿enia. Czy Bóg nie móg³ poczekaæ z tym jeszcze parê miesiêcy? I daæ im lepszy start? Wed³ug mnie ona by³a przera¿ona tym wszystkim, ale te¿ stara³a siê ufaæ Bogu (Oto ja s³u¿ebnica Pañska, niech mi siê stanie wed³ug Twego s³owa). Kiedy okaza³o siê, ¿e Maryja faktycznie jest w ci¹¿y, co oczywiœcie powiedzia³a swemu narzeczonemu, ten – i Biblia to odnotowuje – chcia³ j¹ oddaliæ. WyobraŸcie sobie, jak musia³ siê poczuæ. Stara³ siê mimo to j¹ ochroniæ, oddaliæ j¹ potajemnie, ¿eby nie naraziæ siebie i jej na znies³awienie. Ale wtedy – jak pisz¹ ewangeliœci – Bóg znów pos³a³ anio³a, tym razem do przysz³ego mê¿a Maryi. Józef dowiedzia³ siê, ¿e jego ukochana nie zdradzi³a go, ale zgodzi³a siê przyj¹æ misjê, by urodziæ przysz³ego zbawcê œwiata. Zatem szczêœliwie Maryja nie zosta³a porzucona przez Józefa. On równie¿ odpowiedzia³ Bogu „tak”. Nie zapominajmy zatem nigdy o jego istotnej roli w ¿yciu Maryi i samego Jezusa. Przyjêli ten nadzwyczajny fakt i czekali na dalszy rozwój wypadków. Pewnie wyobra¿ali sobie, ¿e skoro ma siê narodziæ syn Boga to pewnie jego narodziny bêd¹ czymœ niezwyk³ym, mo¿e nawet sam Bóg przybêdzie, aby im pomóc. I tu przystanek drugi naszej adwentowej – chyba te¿ mocno z nasz¹ organizacj¹ zwi¹zanej refleksji. Czêsto wchodz¹c na drogê harcerskich zadañ, ma³ych i du¿ych misji, wyobra¿amy sobie, do czego to nas doprowadzi. Czy wyobra¿amy sobie ciê¿k¹ pracê, rzetelne wykonywanie zadañ? Codzienne wywi¹zywanie siê z ma³ych i du¿ych obowi¹zków? Czy planujemy, ¿e bêdziemy zawsze starali siê byæ uczciwi, wierni naszemu powo³aniu, ¿yczliwi wobec tych, których po drodze spotkamy? Czy mo¿e raczej to wszystko przys³ania nam jakaœ gloria na koñcu? Mo¿e widzimy w swej wyobraŸni jakiœ elitarny szczyt, na którym stoimy sami lub w otoczeniu elity, np. „tych, którzy nigdy nie z³amali Prawa”, otoczeni chwa³¹ i uznaniem – my powo³ani do specjalnej s³u¿by Bogu, ludziom, my specjalni wys³annicy, szczególni i uzdolnieni bardziej ni¿ inni? Co jest dla nas prób¹ wiary i zaufania drugiej osobie? Co dla nas oznacza test naszego zawierzenia Bogu? Z narodzeniem Jezusa by³o tak… to s³owa jednej z Ewangelii. Opis przybycia pary ma³¿eñskiej Maryi i Józefa do Betlejem ró¿ni siê u Ewangelistów w szczegó³ach. Wiadomo, ¿e przybyli tam z obowi¹zku. Co kilka lat w Jerozolimie odbywa³ siê spis ludnoœci. Nie by³o telefonów i internetu. Trzeba by³o udaæ siê do urzêdu osobiœcie. I dlatego w Betlejem nie mogli znaleŸæ nigdzie miejsca na nocleg. Po prostu wszêdzie by³o zajête, bo z ca³ego kraju do tego miasta przybyli ludzie na spis. Pewnie znalaz³aby siê le¿anka na ziemi w jakiejœ gospodzie, ale có¿… oni wiedzieli, ¿e lada dzieñ na œwiat przyjdzie ich dziecko i chcieli odosobnienia. Czego nikt nie móg³ lub nie chcia³ im zaofiarowaæ. Mogli te¿ nie mieæ pieniêdzy, co odzwierciedlaj¹ zreszt¹ kolêdy w tekstach typu „nie ma kolebeczki, nie ma poduszeczki”. W koñcu Maryja i Józef przyjêli do wiadomoœci, ¿e nie bêd¹ mieli normalnych warunków do porodu. Poszukali wiêc na peryferiach jakiegoœ miejsca odosobnienia. ZnaleŸli stajniê i siano. Mieli tylko to, co zabrali ze sob¹ w podró¿. Sytuacja porodu, zw³aszcza za pierwszym razem, wzbudza w rodz¹cej ogromny lêk. Oni byli sami, a przecie¿ Bóg im obieca³, ¿e to bêdzie Zbawiciel. Nie raz siê zastanawia³am – jak to byæ mo¿e, ¿e CZUWAJ 12/2007 5 Z OK£ADKI nikt im nie chce pomoc? Dlaczego Bóg nie przyœle jakiejœ akuszerki? Dlaczego nie da im lepszych warunków? Maryja rodzi³a sama, przy pomocy mê¿a. Nie s¹dzê, aby mieli jakiekolwiek doœwiadczenie. Mo¿e widzieli wczeœniej w swoich rodzinach, jak siê odbiera poród, ale czy to nie za ma³o? Nie mieli sterylnych rêkawiczek, bia³ych pieluszek i tego wszystkiego, co dziœ jest podstawowym wyposa¿eniem porodówek. Mieli tylko siebie, trochê materia³u do owiniêcia noworodka, siano i towarzystwo byd³a nocuj¹cego w stajni. Czy my potrafilibyœmy byæ a¿ tak pos³uszni? Tak ufni wobec kogoœ, kto nam zleci³ niezwykle wa¿n¹ misjê a potem wymaga³ realizowania jej doœæ skromnymi œrodkami? Ilu instruktorów pozostawia funkcje, swoich ludzi, bo nie wierzy w to, ¿e przy odrobinie wiary w siebie i w swoich najbli¿szych przyjació³, rodzinê, wszystko mo¿e siê udaæ. Czy nie jest czasem tak, ¿e nie potrafimy byæ dzielni, do koñca karni, zdecydowani dokoñczyæ swoje zadania, choæby trudnoœci na drodze do celu przerasta³y nas? Nie wiem jak was, ale mnie za którymœ razem wpatrywania siê w szopkê w koœciele jakoœ tak zszokowa³o uœwiadomienie sobie takich szczegó³ów. Zapominamy o tym, a pamiêtamy o tych naszych z³otych papierowogipsowych sezonowych wyobra¿eniach. Zapominamy o istotnym wydarzeniu, które jest podstaw¹ dzisiejszego zamieszania w okolicach 24 grudnia. O adwencie, który jest przygotowaniem do œwi¹t – to s¹ a¿ 24 dni! I o tej parze ludzi, którym Bóg przewróci³ ca³e ¿ycie do góry nogami, którzy wziêli na siebie ogromn¹ odpowiedzialnoœæ. I nie rozg³aszali wszem i wobec, wzorem dzisiejszych metod public relations, ¿e s¹ wybrani. Nawet, jeœli w to nie wierzysz, to jednak te w³aœnie wydarzenia s¹ treœci¹ Bo¿ego Narodzenia. A w dobie obecnego „zeœwiecczenia” tego œwiêta, warto chyba przypominaæ o losie Maryi, Józefa, o ich Dziecku, które witali pasterze obudzeni w œrodku nocy i odwiedzili mêdrcy ze Wschodu zwabieni niezwyk³ymi zjawiskami. Marzy mi siê takie uroczyste Betlejemskie Œwiat³o Pokoju, w którym wszyscy bêd¹ 6 CZUWAJ 12/2007 pamiêtaæ o tym, sk¹d jest to Œwiat³o. I ¿eby ka¿dy harcerz, czy to wierz¹cy, czy nie, pamiêta³ o tym, ¿e s¹ to œwiêta narodzenia Boga. I czy to uznajemy, czy nie, nasza refleksja powinna siê chocia¿ otrzeæ o tê informacjê. Obok wiary zawsze jest te¿ rozum, nasze pragnienie uzasadnienia tego, co staæ siê mo¿e obiektem naszej wiary. I tak te¿ jest z Bo¿ym Narodzeniem, które mo¿na te¿ zg³êbiaæ intelektualnie. Próbowaæ rozumieæ, uczyæ siê co roku, jak to by³o, dlaczego to tak wa¿ne w dziejach œwiata narodziny. Niektóre kolêdy, przyznam, ¿e te najbardziej lubiê, opisuj¹ narodziny dzieciêcia z Betlejem jako narodzenie Mi³oœci na œwiecie. Czy ktokolwiek z nas tak w³aœnie postrzega Bo¿e Urodziny? Jako dzieñ urodzin Mi³oœci? Takiej prostej, ale bardziej wymagaj¹cej, trochê tajemniczej i wiod¹cej w nieznane? Czy my, instruktorki i instruktorzy, potrafimy tak urz¹dziæ harcerskie wigilie w dru¿ynach i w hufcu, aby daæ znaæ naszym przyjacio³om, wychowankom i goœciom, ¿e w³aœnie celebrujemy narodziny Mi³oœci? A mo¿e te¿ wpadamy w wir przedœwi¹tecznego szaleñstwa, kupowania, sprz¹tania, gotowania? I znów zabieramy siê do organizowania kolejnej fety z choink¹, prezentami, siankiem w k¹cie, ale bez Jezuska w ¿³obie, bo to tak nie wypada raniæ uczuæ religijnych czy niereligijnych goœci czy tych, którzy mo¿e sobie nie ¿ycz¹ wspominania o Bogu przy okazji Bo¿ego Narodzenia. Mo¿e te¿ tracimy z oczu wœród w³asnych spraw do za³atwienia tê jasn¹ Gwiazdê prawdy o sensie œwi¹t? Mo¿e spróbujmy urz¹dziæ sobie taki adwent, który pomo¿e nie tylko nam, ale i naszym gromadom i dru¿ynowym przygotowaæ siê na przyjêcie Œwiat³a z Betlejem. Mo¿e wzbudzi to przynajmniej g³êbsze zastanowienie siê nad lukrowanymi postaciami w szopce na wystawie w sklepie. Mo¿e poudawajmy trochê, ¿e nie widzimy b³yszcz¹cego œwiêtego Miko³aja z butelk¹ coca-coli. Mo¿e zamknijmy oczy mijaj¹c kolejn¹ Œnie¿ynkê z ulotk¹ centrum handlowego. I pod zamkniêtymi powiekami, odciêci od kalejdoskopu œwi¹tecznych promocji, wyobraŸmy sobie, ¿e w pustce i ciszy gdzieœ na samym dnie naszej duszy mamy szansê zobaczyæ To Dzieciê. ·· HM. JOLANTA £ABA TEOLOG ¯eby coœ siê zdarzy³o ¯eby mog³o siê zdarzyæ I zjawi³a siê mi³oœæ Trzeba marzyæ Zamiast dmuchaæ na zimne Na gor¹cym siê sparzyæ Z deszczu pobiec pod rynnê Trzeba marzyæ Gdy spadaj¹ jak liœcie Kartki dat z kalendarzy Kiedy szaro i mgliœcie Trzeba marzyæ W ch³odnej, pustej godzinie Na swój los siê odwa¿yæ Nim twe szczêœcie ciê minie Trzeba marzyæ W rytmie wietrznej têsknoty Wraca fala do pla¿y Ty pamiêtaj wci¹¿ o tym Trzeba marzyæ ¯eby coœ siê zdarzy³o ¯eby mog³o siê zdarzyæ I zjawi³a siê mi³oœæ Trzeba marzyæ Jonasz Kofta