nie ma to jak w lodynie
Transkrypt
nie ma to jak w lodynie
NIE MA TO JAK W LODYNIE Tak jak każdego roku w naszej szkole i w tym odbyła się wycieczka klas trzecich do Londynu. Nasza przygoda rozpoczęła się, gdy któregoś dnia w październiku spotkaliśmy się wszyscy przy Muzeum Narodowym. Czekał tam już na nas luksusowy, dwupiętrowy autokar. Trochę minęło czasu zanim każdy schował bagaż, pożegnał się z rodzicami i zajął swoje miejsce. Jednak kiedy już w końcu ruszyliśmy, wszystkich pochłonęły entuzjastyczne rozmowy z kolegami i koleżankami. Wszystko szło tak jak powinno, aż do momentu sprawdzenia paszportów. P. Zawadzka, p. Tasakowski i inni nauczyciele sprawnie i szybko sprawdzili dokumenty uczniów z pierwszego i drugiego piętra. Niestety czekała na nich niemiła niespodzianka: okazało się, że jedna dziewczyna zapomniała paszportu! Nie można było nic zrobić. Nasza koleżanka wysiadła i razem ze swoim ojcem wróciła do domu po paszport. Wtedy zaczęła się "pogoń za autokarem". Na szczęście zakończyła się ona powodzeniem i w pełnej grupie przejechaliśmy przez granicę parę godzin później. Noc minęła spokojnie, choć trzeba przyznać, że trudno się w autokarze wyspać - nawet jeśli jest on taki wygodny jak nasz. We Francji nie spędziliśmy dużo czasu - od razu wsiedliśmy do promu. Po 24 godzinach jazdy nareszcie mogliśmy rozprostować nogi. Przez całe dwie godziny cieszyliśmy się widokami, aż w końcu... Ujrzeliśmy Wielką Brytanie! Jak tylko stanęliśmy na angielskim lądzie i przestawiliśmy godzinę w zegarku, pojechaliśmy zwiedzić zamek w Dover. Tak naprawdę nikt nie był tą perspektywą zachwycony. Brudni, głodni, śpiący i zmęczeni marzyliśmy jedynie o prysznicu, kolacji, i wygodnym łóżku. Ale wiadomo, że jak nauczyciel coś zaplanuje, to nic mu w realizacji tego planu nie przeszkodzi. Pani Zawadzka kazała nam wysiąść i zachęcała do zwiedzania. Chyba żadne z nas tego nie żałuje. Pomimo zmęczenia, warto było poznać tę twierdzę. Okazało się, że w tunelach na terenie zamku powstał w czasach II Wojny Światowej podziemny szpital. Ponieważ świetnie odtworzono warunki, jakie tam panowały, gdy szpital funkcjonował - spacer tunelami uznaliśmy za bardzo ciekawy. Tak naprawdę nasz ośrodek nie znajdował się w Londynie, tylko w Margate, który leży dość blisko niego. Kiedy tylko wysiedliśmy z autokaru, zaczęliśmy się zachwycać pięknymi domkami. W jednym z nich mieliśmy mieszkać. Niestety, pomimo pięknego widoku z okien na plażę, wnętrze ośrodka trochę nas rozczarowało. Pokoje były małe i ciasne, a łazienki na korytarzu. Nikt się jednak tym za bardzo nie przejął - tacy byliśmy podekscytowani i zmęczeni zarazem. Następnego ranka - choć spodziewaliśmy się typowej, deszczowej, angielskiej pogody - było ciepło i słonecznie. Zadowoleni wsiedliśmy do autokaru, gdzie kierownik opowiedział nam krótko (po angielsku, rzecz jasna) o mieście, które mieliśmy zwiedzić. Przez dwa pierwsze spędzone dni w Anglii zdążyliśmy poznać między innymi: London Eye, The National Gallery, Big Bena... Czas mijał błyskawicznie a każdy z nas świetnie się bawił. Nieszczęście nastąpiło dopiero w dniu najbardziej przez wielu oczekiwanym. Mieliśmy wtedy zwiedzić Madame Tussaud Museum. W końcu nadszedł ten moment na który tak długo czekaliśmy. Przez całe 2 godziny robiliśmy sobie zdjęcia z figurami woskowymi piosenkarzy, aktorów, sportowców, prezydentów... Był tam też Jan Paweł II i cała angielska rodzina królewska. Dobry humor minął jak wyszliśmy z Madame Tussaud, gdy po dwudziestu minutach stania pod budynkiem muzeum okazało się, że... AUTOKAR SIĘ ZEPSUŁ! Na szczęście opiekunowie szybko zamienili to w kolejną atrakcję. Była to przecież szansa na poznanie londyńskiego metra. Dzięki temu zdążyliśmy jeszcze obejrzeć część eksponatów w Museum of Natural History oraz Museum of Science, choć mieliśmy na to mało czasu. Bardzo spodobał mi się dział o medycynie w Museum of Science. Nowy autokar okazał się gorszy od poprzedniego. Dwie osoby siedzące obok siebie ledwo się mieściły, a o tym, żeby mieć przy sobie plecak czy torbę nie było mowy. Jednak mieliśmy za sobą ciężki dzień, więc po chwili ucichły wszelkie protesty na ten temat. Byliśmy wyczerpani To niewiarygodne ile rzeczy można zrobić podczas 7-dniowego pobytu w jakimś mieście. Wycieczka do Londynu pozwoliła nam poznać wiele wspaniałych miejsc. Niektóre spodobały mi się bardziej, inne mniej... Nawet gdybym napisała pracę na 10 stron, nie wiem, czy dałabym radę je wszystkie w niej dokładnie opisać. Dlatego ograniczę się do wspomnienia o tych, które miały dla mnie większe znaczenie. Bardzo ucieszyłam się z wizyty w China Town. Zauważyłam, że większość osób nie czuła się tam dobrze i chciała stamtąd się czym prędzej wydostać. Na mnie ten element wycieczki zrobił wrażenie. Uważam, że było to ciekawe. Pewnie to dlatego, że zawsze chciałam zobaczyć na własne oczy, jak takie dzielnice wyglądają. Inne miejsce, które mnie się bardzo spodobało to The Tower of London. To niesamowite, że więziono niegdyś w tej twierdzy m.in. Annę Boleyn i Thomasa Cromwella. Nie muszę chyba wspominać, że podczas wycieczki” zaszaleliśmy z zakupami”. Było wiele wolnych chwil przeznaczonych na "shopping", między innymi na Oxford Street. Jak na każdej wycieczce mającej na celu ćwiczenie języka obcego, w Londynie dostawaliśmy zadania językowe i pytania, na których odpowiedzi mieliśmy uzyskać od przechodniów. Zaplanowano też wizytę w angielskiej szkole. Niestety nie wszystko poszło tak, jak miało być. Okazało się, że w tej szkole nie było... uczniów! Podobno w ostatniej chwili przydzielili nam inne gimnazjum, ale naszych nauczycielek o tym nie poinformowano. Na szczęście bardzo miły wicedyrektor zaproponował, że nas oprowadzi. Nie było tak dobrze, jak myśleliśmy, bo nie porozmawialiśmy z rówieśnikami, ale przynajmniej udało nam się obejrzeć angielską szkołę. Pewnie pomyślicie, że na naszej wycieczce „wiele rzeczy poszło nie tak jak oczekiwano” Ja uważam, że na tym właśnie polega urok naszego wyjazdu do Londynu. Sprawiło to bowiem, że był on ciekawszy i bardziej nadzwyczajny. Myślę, że jeszcze przez wiele lat będziemy wspominać z sentymentem te "wpadki", nowe przyjaźnie i znajomości, zabawne sytuacje oraz piękne miejsca. Alejandra Sanchez de Ruiz kl. 3f