górnoślązak - Związek Górnośląski
Transkrypt
górnoślązak - Związek Górnośląski
GÓRNOŚLĄZAK Gazeta Związku Górnośląskiego Grudzień 2014 Numer 3 (4/2014) Temat numeru: Świąteczny czas Rozmowa „Górnoślązaka”: Będzie nas więcej widać i słychać! ISSN 2391‒5331 Foto: Jan Rzymełka MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY Z końcem starego i początkiem nowego roku okazji do świętowania mamy sporo. A jako że jedną z głównych idei przyświecających nam jest kultywowanie tradycji i troska o bogactwo różnorodności Górnego Śląska, w tym numerze zamieszczamy świąteczno-noworoczne życzenia od zamieszkujących nasz Region katolików, protestantów, ewangelików i żydów. Specjalnie dla Czytelników „Górnoślązaka”. czytaj na str. 8-10 KALYNDŎRZ ŚLŌNZŎKA 2015 Koniec roku sprzyja refleksji nad minonym czasem i snuciu planów na kolejne 12 miesięcy. To także dobra okazja do noworocznych postanowień. Stary rok podsumowuje i o wyzwaniach na rok 2015 opowiada w rozmowie z nami Grzegorz Franki, wiceprezes Związku Górnośląskiego. Wspólnotę społeczną najbardziej jednoczy wspólne przeżywanie tego, co dla nas ważne, co radosne, a czasem bolesne. Te ważne wydarzenia każdy przeżywa i ocenia inaczej. O śląskich świętach i rocznicach pisze i opowiada Marek Plura, Poseł do Parlamentu Europejskiego. Dzięki tej łączności ze wspólnotą każdemu z nas łatwiej będzie pozostać sobą – Górnoślązakiem. czytaj na str. 11-12 czytaj na str. 12-13 Tychy mocno inwestują w komunikację (nowe drogi, system Park&Ride), w ekologiczną gospodarkę odpadami i w nowoczesną infrastrukturę. Równolegle powstają tu: stadion sportowy, niezwykła Mediateka i imponujący Aquapark. Miasto, choć młode, potrafi zachwycać i zaskakiwać pięknem. Na miejskim szlaku „Od socrealizmu do postmodernizmu” osiedle A stanowi klasę samą w sobie. Zrewitalizowany Plac Baczyńskiego stał się sercem kulturalnym miasta. Teraz, o każdej porze dnia i roku tyszanie chętnie spotykają się na popularnym „Baczu”. Miasto kocha muzykę! To stąd wywodzi się AUKSO – światowej klasy miejska orkiestra kameralna. To w Tychach żył ostatni hipis, wokalista zespołu Dżem – skazany na bluesa Ryszard Riedel. Parki, zielone skwery i lasy. Ścieżki rowerowe, piesze i plenerowe siłownie. Wreszcie Jezioro Paprocańskie. Tutaj się naprawdę wypoczywa. Aktywnie jak nigdzie! Tychy stają się jednym z najmocniejszych ośrodków sportowych na Śląsku! GKS Tychy – mistrz z 2005 roku, wielokrotny wicemistrz i zdobywca Pucharu Polski w hokeju na lodzie to chluba miasta. Przemysł w Tychach wciąż na „wysokich obrotach”! Potwierdzają to liczne koncerny z Tyskiej Podstrefy Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i rzecz jasna FIAT oraz Tyskie Browary Książęce – przemysłowe wizytówki miasta. Urząd Miasta Tychy | al. Niepodległości 49, 43-100 Tychy | tel. 32 776 33 33, fax 32 776 33 44 | [email protected] w w w. u m t y c h y. p l GÓRNOŚLĄZAK 3 www.zg.org.pl A my do Betlejem W numerze między innymi… K oniec roku jest okazją do podsumowań, rankingów, bilansów oraz rachunków sumienia, pozwalających jednym z nas odważnie spojrzeć w lustro, a drugim spuścić wzrok i zasłonę milczenia na całoroczne dokonania. Czas oczekiwania na przyjście Chrystusa oraz atmosfera świąt sprzyjają uczciwemu przyjrzeniu się naszym dziełom… A zatem przyjrzyjmy się im w tzw. telegraficznym skrócie. Fundamentalnym i bardzo trudnym, zdaniem niektórych wręcz nieosiągalnym, zadaniem nowego Zarządu było wyprowadzenie naszego Związku z katastrofalnej sytuacji finansowej oraz odsunięcie nieuchronnej wizji komornika, licytującego nasz szacowny budynek przy ul. Stalmacha. Malkontenci ponieśli klęskę, a ciężka praca marketingowa przyniosła sukces w postaci parafowanych umów o wynajem pomieszczeń, których beneficjentami są europoseł Marek Plura oraz poseł Jan Rzymełka. Jednocześnie determinacja i wysiłki na rzecz naprawy kontaktów z Urzędem Marszałkowskim przyniosły efekt w postaci uruchomienia wspaniałego projektu Domu Śląskiego z perełką, jaką jest wystawa poświęcona bohaterowi trzech narodów – Henrykowi Sławikowi. Współpraca z Urzędem Marszałkowskim oraz Regionalnym Ośrodkiem Kultury, współrealizującym tę ważną i prestiżową dla naszego regionu wystawę, przyniosła i przynosi nadal doskonałe plony w postaci setek, a może już tysięcy, osób odwiedzających progi Domu Śląskiego, dla których wspaniała postać Henryka Sławika przestała być anonimowa. Otwarcie Domu Śląskiego, uświetnione obecnością Księdza Arcybiskupa Wiktora Skworca, Marszałka Województwa Śląskiego Mirosława Sekuły, ambasadora RP na Węgrzech Grzegorza Łubczyka oraz wielu innych osobistości świata polityki, kultury oraz biznesu było uwieńczeniem mrówczej pracy nowego Zarządu oraz kamieniem węgielnym dla integracji śląskiego środowiska, myślącego pozytywnie i życzącego dobrze naszemu regionowi. Przywrócenie do życia Rady Górnośląskiej, będącej ambasadorem śląskich spraw, jest kolejnym przykładem współpracy ponad podziałami. Podpisane umowy oraz pochodzące z ich tytułu przychody pozwoliły nabrać oddechu i, wbrew twierdzeniu Marksa, pomagają realizować maksymę, iż to byt określa świadomość. Pomimo odsunięcia widma głodu, apetyt nowego Zarządu na kolejne zwycięstwa jest permanentnie obecny w czasie spotkań i narad, obfitujących w niezliczone propozycje oraz skutkujących burzą mózgów, których efektem jest kalejdoskop pomysłów na lepsze jutro Śląska. Moim strategicznym celem było i jest uzdrowienie finansów, odmłodzenie Związku oraz zaznaczenie naszej obecności w zarządzaniu samorządowym. Niespełna dziewięciomiesięczna kadencja naszego Zarządu pozwala na zdroworozsądkowy optymizm w tych tematach. Sprawy finansowe wymagają nadal wyjątkowej troski oraz nowych poszukiwań. Ścisła współpraca z Urzędem Marszałkowskim i prezydentami miast, pozyskiwanie grantów, udział w konkursach oraz aplikowanie o finanse między innymi z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich stanowią główną oś naszych starań nie tylko o przetrwanie, ale i o dynamiczny rozwój naszej górnośląskiej rodziny. Mamy w tych działaniach wiernych sprzymierzeńców, zarówno w postaci elit intelektualnych, jak i zwykłych mieszkańców, dla których Związek Górnośląski jest kreatorem dobrych myśli i szczerych względem Śląska intencji. cd. na str. 4 Rozmowa „Górnoślązaka” z Grzegorzem Frankim | s. 11 Jan Rzymełka o panewnickiej Betlejce | s. 15 Dwugłos o Radzie Górnośląskiej: Adamus i Widera | s. 16-17 Amatorski teatr z zawodową pasją | s. 24-25 Pożegnania | s. 27 List od Czytelniczki | s. 29 oraz rubryki stałe… Z życia Związku | s. 4-7 Chadecki głos Górnoślązaka | s. 12-13 Śląskie larmo | s. 14 Historia: Tragedia Górnośląska | s. 20-21 Lwowiacy na Śląsku: Święty Jacek z pierogami | s. 22-23 Śląskie portrety historyczne: Franz von Winckler | s. 26-27 Wydawca: Związek Górnośląski www.zg.org.pl Redaguje zespół: Grzegorz Franki (redaktor naczelny), Krzysztof E. Kraus (sekretarz redakcji), Łucja Staniczkowa. Stali współpracownicy: Sławomir Jarzyna, Rafał Kula, Anna Morajko, Kamil Nowak, Przemysław Stanios, Łukasz Szostok, Anita Witek. Zdjęcia: Dawid Fik, Marta Jura. Adres redakcji: 40‒058 Katowice, ul. Pawła Stalmacha 17, tel. 32 251 27 25 • [email protected] Dział reklamy: [email protected] DTP: Kazimierz Leja • [email protected] Druk: Drukarnia im. Karola Miarki PW TOLEK Sp. z o.o. 43‒190 Mikołów, ul. Żwirki i Wigury 1 tel. 32 326 20 90 • www.tolek.com.pl ISSN 2391‒5331 4 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Z życia Związku dokończenie ze str. 3 To właśnie w Domu Śląskim Ślązacy czują się dobrze i bezpiecznie. To tutaj raczą się chlebem z tustym i łosprowiajom o naszyj ojcowiźnie. Nasze Koła chętnie odwiedzają wcześniej niedostępny budynek przy ul. Stalmacha 17. Ta integracja i rodzinna atmosfera to największy sukces mijającego roku. Odmłodzenie Związku spędza sen z naszych powiek i pewnie jeszcze długo nie zaśniemy snem sprawiedliwego. Pomimo wielu inicjatyw, takich jak Debaty Oxfordzkie, Konkurs Krasomówczy, Olimpiada Wiedzy o Górnym Śląsku czy też cykl koncertów Carbon Music, skupiających wokół Związku Górnośląskiego młodych ludzi, nie możemy mówić o zadowoleniu i spełnieniu marzeń. Nasza oferta musi nie tylko celniej trafiać w oczekiwania młodego pokolenia, ale i stanowić mocną kontrpropozycję dla świata wirtualnego zadowolenia i absorbowania uwagi na stronach Facebooka, Twittera i innych uzależniających młodzież „wynalazkach” dra Google’a. Ogrom pracy przed nami, ale szczytny cel dodaje sił. Nowy rok 2015 winien być przełomowy w zakresie strumienia młodej siły, aktywnie włączającej się, a nawet kreującej, związkowe inicjatywy. Chcemy zapracować na to, by wzrastająca wiedza o Związku Górnośląskim i jego działalności stanowiła za proszenie do działania dla międzypokoleniowej społeczności. Jakże mobilizujące hasło: wszystkie ręce na pokład! jest jak najbardziej aktualne i wymagające jak najszybszej realizacji. Zamiast biadolić i narzekać, że zapadła ciemność, zapalimy reflektory, wskazujące dobrą i bezpieczną drogę. Mamy aspiracje, by pełnić rolę Śląskiej Latarni, która na wzór morskiej wskazywać będzie bezpieczny kierunek do portu, do matecznika, w którym „tak” znaczy „tak”, a „nie” znaczy „nie”; w którym każdy znajdzie schronienie i niezbędną pomoc; w którym solidarność, zrozumienie oraz rodzina są wartościami najwyższej rangi. Będziemy się starać, aby ten matecznik, ta nasza „śląska stajenka” stała się – na wzór betlejemskiej – źródłem mocy i dobrej energii. Na pytanie, dokąd zmierza Związek Górnośląski, odpowiemy słowami kolędy: „A my do Betlejem!”. Członkom i sympatykom Związku Górnośląskiego, jak również wszystkim mieszkańcom naszego regionu, z całego serca życzę błogosławionych, obfitujących w Radość i Miłość Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności, zrealizowania marzeń i opieki Bożej w nadchodzącym 2015 roku. Szczęść Boże! ■ Marek Sobczyk, Prezes ZG W skrócie W ostatnim czasie nasi członkowie oraz sympatycy mieli wiele okazji do świętowania za sprawą okrągłych rocznic powstania niektórych kół i bractw. Swoje okrągłe 25. urodziny obchodziły między innymi koła w Suszcu, Gierałtowicach, Bogucicach oraz Tychach. Na wszystkich tych uroczystościach nie zabrakło przedstawicieli Zarządu Głównego. 17. rocznica powstania Bractwa Pielgrzymkowego również miała odbyć się z pompą, lecz okoliczności, na które złożyły się: śmierć skarbniczki pani Ireny Długajczyk, katastrofa w kopalni Wesoła oraz tragedia w kamienicy w Katowicach, sprawiły, że uroczystości odbyły się w zadumie i refleksji. 18 października w Turzy Śląskiej odbyło II Spotkanie Mieszkańców Województwa Śląskiego i Ziem Górnośląskich zorganizowane przez tamtejsze koło. Spotkanie zaszczycili swoją obecnością między innymi Posłowie na Sejm RP Henryk Siedlaczek i Ryszard Zawadzki, Starosta Wodzisławski Tadeusz Skatuła, Wójt Gminy Gorzyce Piotr Oślizło, członkowie Zarządu Głównego Związku. Oprócz licznie przybyłych członków Związku Górnośląskiego goszczono również Górali zrzeszonych w Oddziale Żywieckim Związku Podhalan oraz Górali Beskidzkich z Koniakowa i okolic. Mszy świętej rozpoczynającej spotkanie przewodniczył kapelan Związku ks. dr Paweł Buchta, który wygłosił także homilię. Związek Górnośląski wraz z partnerami – Akademią Sztuk Pięknych w Katowicach oraz Technikum Fotograficznym działającym przy Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. E. Abramowskiego w Katowicach – zorganizował konkurs pod patronatem honorowym Posła do Parlamentu Europejskiego Marka Plury pt. „Śląsk, na którym chciałbym mieszkać”. Celem konkursu było wzbudzenie zainteresowania problemami Śląska i wyzwolenie kreatywnej aktywności na rzecz pracy dla swojej ziemi, a także rozwijanie uzdolnień i kreatywnej wyobraźni. Uroczyste rozstrzygnięcie miało miejsce 5 grudnia w Domu Śląskim. Jury w składzie: Justyna Galeja, Łukasz Szostok, pod przewodnictwem prof. Jerzego Wuttke z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, przyznało I nagrodę – symboliczny bilet do Parlamentu Europejskiego w Brukseli – Aleksandrze Mielniczuk. Zdobywcą II miejsca został Jakub Gromada, który otrzymał nagrodę wartości 200 zł, a III miejsce uzyskały ex aequo prace Karoliny Krzyżowskiej i Jolanty Jabłońskiej – tutaj nagrodą były bony prezentowe po 100 zł. Fundatorem nagrody głównej był Poseł do Parlamentu Europejskiego Marek Plura, który na wniosek organizatorów i redakcji miesięcznika „Górnoślązak” nagrodził biletem do Brukseli także Dawida Fika – ucznia Technikum Fotograficznego i stałego współpracownika gazety. www.zg.org.pl 12 grudnia członkowie Zarządu Głównego z prezesem Markiem Sobczykiem na czele mieli zaszczyt spotkać się z metropolitą katowickim abp. Wiktorem Skworcem. Podczas spotkania rozmawiano między innymi o współpracy Związku Górnośląskiego ze środowiskiem katolików świeckich skupionych w różnych organizacjach. Arcybiskup opowiedział o swojej wizji stworzenia panteonu wielkich Ślązaków i zaprosił Związek do udziału w tym przedsięwzięciu. Były też życzenia świąteczne dla wszystkich naszych członków, przyjaciół, sympatyków i ich bliskich oraz nasze życzenia dla Księdza Arcybiskupa. Szerszą relację ze spotkania, jak i życzenia od Metropolity, znajdą Czytelnicy w tym numerze „Górnoślązaka”. 25-lecie Koła Tychy Koło Tychy powstało, jak większość kół Związku Górnośląskiego, przy parafii. 25 lat temu, w salce katechetycznej, Państwo Teresa i Jerzy Chmiel, z poręczenia prof. Andrzeja Klasika, zorganizowali spotkanie zainteresowanych Związkiem Górnośląskim. Przyszło wiele osób. Niektórzy po to, żeby przeszkodzić – w tak wielokulturowym mieście jak Tychy nie było to nic dziwnego. Koło powstało! Pierwszym prezesem był Jan Kiszka, ale i długoletnim, i znaczącym prezesem był Norbert Gasz. To za jego kolejnych kadencji Koło otrzymało jako siedzibę pałac w ruinie, w którym bywał nie tylko wojewoda Wojciech Czech, ale i arcybiskup Damian Zimoń, posłowie (między innymi Jan Rzymełka) oraz władze miasta, spośród których wielu było członkami Koła. Do największych zasług tyskiego Koła należy zaliczyć reaktywowanie trzeciomajowych pochodów z orkiestrą dętą pod Pomnik Powstańca Śląskiego, przywrócenie zwyczaju festynów śląskich w parku, utrzymanie przy życiu ruiny pałacu przez wykonanie prac zabezpieczających i renowacyjnych. Nowością było zorganizowanie Szkoły Języków Obcych, która działała przez pięć lat. Uczono języka angielskiego, francuskiego i niemieckiego. Grupy dziecięce wyjeżdżały w ramach wymiany do Danii, a dzieci i nauczyciele duńscy bywali w tyskich rodzinach. I działo się to wszystko, zanim programy typu „Sokrates” weszły do szkół. Ważnym wydarzeniem było zorganizowanie Kongresu Związku Górnośląskiego w Tychach i nadanie sztandaru. Nie wspominam już tradycyjnych, zwyczajnych w każdym Kole spotkań okolicznościowych, balów sylwestrowych i innych. Koło Tychy działa w warunkach nieporównywalnych z takimi, jak w Rudzie Śląskiej czy Siemianowicach. Ale cieszy się wsparciem Prezydenta Miasta Andrzeja Dziuby, który często wpada na zebrania, przyjaźni się z Kresowianami, skupia ludzi, którzy stanowią enklawę śląskości w tym dużym mieście. W dniu 11 listopada 2014 roku, w stylizowanej na śląskie mieszkanie „Kurnej chacie” (której właścicielka jest także członkinią Związku), w obecności prezesa Związku Marka Sobczyka, Edward Bula – prezes i Józef Sobczyk GÓRNOŚLĄZAK 5 – wiceprezes Koła poprowadzili jubileuszowe spotkanie z okazji 25-lecia Koła. W styczniu w Domu Śląskim: Spotkanie Ekumeniczne JE ks. abp Wiktor Skworc zaprasza na Spotkanie Ekumeniczne, które odbędzie się 19 stycznia (poniedziałek) w siedzibie Związku Górnośląskiego w Domu Śląskim przy ul. Stalmacha 17 w Katowicach. Spotkanie rozpocznie się godz. 18.00 mszą świętą w kościele świętych apostołów Piotra i Pawła przy ul. Mikołowskiej, po czym uczestnicy przejdą do Domu Śląskiego, by tam zasiąść przy wspólnym stole. Pamięć i solidarność 28 stycznia, jak co roku, przy położonych w Katowicach-Murckach mogile i pomniku żołnierzy węgierskich rozstrzelanych przez Armię Czerwoną w 1945 roku, odbędzie się uroczystość uczczenia pamięci i złożenia kwiatów przez przedstawicieli władz węgierskich i polskich. Obecni będą przedstawiciele Ambasady Węgierskiej w Warszawie, pani Konsul Węgier w Krakowie, Prezydent Katowic Marcin Krupa, Przewodnicząca Rady Miasta Katowice Krystyna Siejna oraz Prezydent Mysłowic Edward Lasok. Nie zabraknie także Prezesa Związku Górnośląskiego wraz z Członkami Zarządu. Koło Murcki na znak solidarności z żołnierzami walczącymi w obcych mundurach od lat opiekuje sie grobem i utrwala pamięć o poległych. Co słychać w Domu Śląskim? Dobiega końca rok 2014. Rok, w którym rozpoczął swoją działalność Dom Śląski – projekt realizowany w siedzibie Związku Górnośląskiego. Koniec roku to dobry czas na krótkie podsumowanie. Pozwolę sobie poinformować Czytelników, że przez trzy miesiące działalności odwiedziło nas ponad 1260 gości w grupach zorganizowanych i sporo gości indywidualnych. Każdy nasz Gość – czy to uczeń, czy senior – częstowany jest sznitom z tustym ze szpyrkami, czasem jeszcze z łogórkym no i szolkom tyju abo bonkawy. I może to nieprawdopodobne, ale około 67 bochenków chleba zostało pokrojonych, posmarowanych i podanych Gościom przez naszych wolontariuszy. To oznacza średnio jeden i pół bochenka dziennie (od poniedziałku do czwartku). To piękna sprawa. Cieszymy się, że nasz chleb wszystkim smakuje, że goście czują się u nas jak w śląskim domu. Każdego witamy serdecznie, gościmy „czym chata bogata” i zapraszamy do ponownego odwiedzenia nas. A przy tym zaopatrujemy w „Górnoślązaka” i inne wydawnictwa. Zakończyła się wystawa poświęcona Henrykowi Sławikowi, wielkiemu Ślązakowi. Mamy nadzieję, że część eksponatów zostanie jednak u nas na stałe w planowanym cd. na str. 6 6 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Górnicy w Związku Górnośląskim J ak co roku w dniu górniczego święta – popularnej „Barbórki” – górnicy, a zarazem członkowie Związku Górnośląskiego koła w Brzezince, spotkali się najpierw na uroczystej mszy świętej w ich intencji, a potem na biesiadzie w swojej siedzibie. Podczas „barbórkowej” mszy, którą uświetnili członkowie Związku w strojach śląskich, poświęcona została figurka św. Barbary od ofiarodawców – parafian i górników. W kościele grupa dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 10 złożyła górnikom życzenia barbórkowe w przygotowanym programie artystycznym. Po mszy w intencji górników pracujących, emerytów i górników zmarłych, a także górniczych rodzin spotkali się wszyscy w siedzibie Związku, gdzie przedszkolaki z Przedszkola nr 1 również przedstawiły swój „barbórkowy”, śląsko-górniczy blok artystyczny. Występy przygotowały nauczycielki, a zarazem członkinie Związku Górnośląskiego: Edyta Cieślik i Justyna Czernek. Prezes koła (i radna Rady Miasta tej kadencji) Teresa Bialucha obdarowała małych artystów słodyczami; słodkości dzieciaki dostały również od górniczej „Barbórki”, czyli Barbary Paryż, długoletniej i aktywnej (81-letniej) członkini Związku, która w tym dniu świętowała swoje imieniny wraz z członkami ZG. Dla „związkowych Barbórek” – a były dwie Basie (Barbara Paryż i Barbara Czerkawska) – były kwiaty, a dla górników życzenia od wszystkich zebranych i kapłanów z brzezińskiej parafii, których zaproszono na biesiadę i biesiadny poczęstunek. dokończenie ze str. 5 Muzeum Henryka Sławika. Szukamy zamożnego sponsora zainteresowanego tym projektem. W nowym roku planujemy ciekawe projekty i przedsięwzięcia, np. wystawę o Tragedii Górnośląskiej, a także cykl rozmów „Opowiem ci o moim Śląsku”. Do tego spotkanie ekumeniczne, spotkania z Kresowianami, zjazd Kaszubów, Podhalan i Ślązaków. Poza tym spotkania warsztatowe, prelekcje i odczyty, konkursy i turnieje. Za wielki zaszczyt poczytujemy sobie współpracę z Urzędem Marszałkowskim, a zwłaszcza z byłym Marszałkiem Mirosławem Sekułą, Rzecznikiem Praw Obywatelskich prof. Ireną Lipowicz, Urzędem Miasta Katowice, Regionalnym Ośrodkiem Kultury w Katowicach, zaprzyjaźnionymi Prezydentami Miast: Rudy Śląskiej, Mysłowic, Siemianowic Śląskich, Świętochłowic, Chorzowa. Dzięki ich zainteresowaniu Dom Śląski staje się prawdziwie śląski, a nie tylko miejski czy związkowy. Szczęść nam Boże w nowym roku! ■ Weronika Szołtysek Z życzeniami do brzezińskich górników przyszli również, wcześniej uczestniczący we mszy, pracownicy Stra■ ży Miejskiej wraz z komendantem Ginterem Płazą. Danuta Sowa, Koło ZG Mysłowice-Brzezinka www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 7 Z wizytą u Arcybiskupa Z wielką satysfakcją przyjęliśmy zaproszenie, skierowane przez Metropolitę Katowickiego Księdza Arcybiskupa Wiktora Skworca, do Zarządu Związku Górnośląskiego. Spotkanie, któremu towarzyszyły kawa i kołocz, miało charakter podzielenia się troskami i radościami, dotykającymi górnośląskie środowisko. Fot. Sebastian Świerczyński Pośród różnorodności tematów, dotyczących między innymi cieszącej nas zgody księdza Arcybiskupa na modlitwę wiernych po śląsku czy też wielkiej i ponadczasowej wartości Nieszporów w Radzionkowie, na pierwszy plan wybiła się sprawa projektu stworzenia Panteonu Śląskich Osobistości oraz zagospodarowania na ten cel części Katedry Chrystusa Króla. Propozycję włączenia się Związku Górnośląskiego w tę ciekawą i ważną dla regionu inicjatywę przyjęliśmy z dużą wdzięcznością i zadowoleniem. Warto uświetnić Ślązaków, którzy swoją postawą rozsławiali nasz region w Polsce i na świecie. W tym zakresie nie mamy się czego wstydzić! Cieszy nas, iż ksiądz Arcybiskup uznał działalność naszego stowarzyszenia za ważny element śląskiej rzeczywistości, kreujący dobre postawy, pielęgnujący tradycje oraz umacniający śląską tożsamość w sposób zgodny z naszymi chrześcijańskimi korzeniami. Za to istotne z punktu widzenia działalności Związku wsparcie składamy księdzu Arcybiskupowi serdeczne ■ Bóg zapłać. Marek Sobczyk, Prezes ZG 8 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Temat wydania Świąteczny czas P rzełom grudnia i stycznia to czas niezwykły dla wszystkich mieszkańców tak Górnego Śląska, jak i całej Polski, a szerzej – sporej części świata. W tym czasie świętują nie tylko wyznawcy chrześcijaństwa we wszystkich jego odłamach, ale także żydzi. Z początkiem grudnia (niekiedy w ostatnie dni listopada) dla rzymskich katolików rozpoczyna się nowy rok liturgiczny. Także od Adwentu rok kościelny rozpoczynają obecni pośród nas ewangelicy. Mniej więcej w połowie grudnia świętowanie staje się także udziałem żydów, którzy przeżywają w grudniu radość Chanuki – to znaczy Święta Świateł. W tym roku obchodom Chanuki towarzyszyło spotkanie w Sali Teatralnej Pałacu Młodzieży, a także zapalenie dwóch świec chanukowych (było to wieczorem 17 grudnia, już po zachodzie słońca, a więc po rozpoczęciu przez żydów nowego dnia) na wielkim świeczniku ustawionym na placu przed katowickim Pałacem Młodzieży przy ulicy Mikołowskiej, nieopodal siedziby Związku Górnośląskiego. Członków Związku, w tym Prezesa, księdza kapelana i redakcji „Górnoślązaka”, nie mogło wśród uczestników uroczystości zabraknąć. Okazja do świętowania była podwójna, bo w listopadzie 2014 roku minęła 130. rocznica Konferencji Katowickiej, podczas której podjęto decyzję o założeniu nowych osad żydowskich w Palestynie. Wydarzenie to miało niebagatelne znaczenie dla powstania po II wojnie światowej państwa Izrael. Chanuka to święto radosne. Trwa ono 8 dni i upamiętnia cudowne wydarzenie zaszłe podczas powstania Machabeuszów pod wodzą Judy Machabeusza – wtedy to niewielka ilość czystej rytualnie oliwy po ponownej konsekracji świątyni jerozolimskiej paliła się przez osiem dni. – Święto Świateł obchodzone jest w grudniu, gdy dni są najkrótsze. Po jego zakończeniu dzień się wydłuża – tłumaczył symbolikę zapalenia kolejnych świec na chanukiji zebranym u progu Pałacu Młodzieży gościom Yehoshua Ellis, Rabin Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach i Naczelny Rabin Górnego Śląska. 25 grudnia katolicy i ewangelicy świętują Uroczystość Bożego Narodzenia. Symboliki tego niezwykłego święta, kojarzącego się szczególne mocno z rodzinną atmosferą przy wigilijnym stole, nie trzeba tutaj ani przypominać, ani wyjaśniać. Wystarczy wspomnieć, że Boże Narodzenie obchodzą nie tylko ludzie wierzący, ale też osoby religijnie obojętne. Cóż, jednak w twierdzeniach o „magii świąt” jest jednak przynajmniej trochę prawdy. Po Bożym Narodzeniu przychodzi koniec roku – czas podsumowań, ale także planów i marzeń na rok następny. Któż z nas nie obiecywał sobie: a. rzucenia palenia, b. schudnięcia kilku kilogramów (podobno bardzo adekwatne postanowienie po świętach…), c. wyjścia raz w tygodniu na basen, d. poświęcania więcej czasu rodzinie? Jakkolwiek realizacja naszych noworocznych postanowień wygląda, sam fakt ich posiadania jest jednak symptomem pozytywnym, że oto staramy się chociażby u progu nowego roku. Być może świadomi upływającego nieubłaganie czasu… Po Nowym Roku przychodzi jeszcze czas na nieco zapomnianą Uroczystość Epifanii (rozpowszechniła się jego inna, chyba mniej adekwatna nazwa: Święto Trzech Króli). To pierwotnie obchodzone na pamiątkę Bożego Narodzenia starochrześcijańskie święto odzyskuje powoli swoją wagę w świadomości mieszkańców naszego Regionu – czy to poprzez ustanowienie tego dnia przed kilku laty przez Sejm RP dniem ustawowo wolnym od pracy, czy to dzięki organizowanym tego dnia w różnych miastach całej Polski radosnym i barwnym Orszakom Trzech Króli. Warto o tym dniu pamiętać, bo jego obchody sięgają jeszcze czasów niepodzielonego chrześcijaństwa. Dzień później, bo 7 stycznia, Boże Narodzenie świętować będą obrządki posługujące się kalendarzem juliańskim (głównie Cerkiew Greckokatolicka i Kościół prawosławny). Okazji do świętowania mamy więc sporo. A jako że jedną z głównych idei przyświecających „Górnoślązakowi” jest kultywowanie tradycji i troska o bogactwo różnorodności naszego Regionu, w tym numerze świąteczno-noworoczne życzenia kierują do naszych Czytelników duszpasterze trzech wyznań chrześcijańskich i katowicka ■ społeczność żydowska. Krzysztof E. Kraus GÓRNOŚLĄZAK 9 www.zg.org.pl Drodzy Czytelnicy Górnoślązaka! K olejne Boże Narodzenie uświadamia nam na nowo bezgraniczną miłość i wszechmoc Boga. Rodząc się z Maryi Dziewicy, przyjmując słabość i pokorę Niemowlęcia złożonego w żłobie, Jezus czyni nas dziećmi Boga samego i dziedzicami Wiecznego Królestwa! W dniu przyjścia Zbawiciela – chciałoby się krzyknąć za św. Grzegorzem Wielkim – człowieku, chrześcijaninie, poznaj swoją godność! Jesteś ważny, skoro cieszysz się zainteresowaniem Boga samego, który Syna swego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (por. J 3,16). Swoją godność możemy poznawać w darze czasu, bo przed nami nowy rok kalendarzowy. Będzie to rok wspominania 90-lecia utworzenia diecezji śląskiej, czyli katowickiej, a od 1992 roku archidiecezji. Tworzyły ją na przestrzeni minionego czasu pokolenia, które odeszły już do wieczności. Chcemy o nich z wdzięcznością pamiętać. Niech ta pamięć wyrazi się w modlitwie, w poznawaniu historii i jej uczeniu! W roku 2015 będziemy pamiętali również o ofiarach Tragedii Górnośląskiej. Możemy o niej wreszcie otwarcie mówić, wspominając ofiarę cierpienia i krwi, a nawet życia, jaką złożyli mieszkańcy Górnego Śląska – przede wszystkim górnicy i ich rodziny – na finiszu II wojny światowej, kiedy zdawało się, że to, co najgorsze, się kończy… Bracia i Siostry! Naszą godność wyrażamy pamięcią, która wzmacnia i buduje tożsamość. Pamiętajmy więc o wszystkich, którzy żyli i budowali śląską ojcowiznę przed nami. Należeli do nich nasi rodzice, dziadkowie – starki i staroszkowie; nasze wielopokoleniowe rodziny, duszpasterze i nauczyciele; pamiętajmy o nich zwłaszcza, kiedy – zgodnie z naszą tradycją – po niedzielnej Mszy św. nawiedzamy cmentarze, gdzie prochy krewnych, przyjaciół, sąsiadów, znajomych, duszpasterzy… I tyle myśli o przemijaniu i życiu po drugiej stronie. I podejmujmy z godnością i odwagą wyzwania, które są nowe dla każdego pokolenia, między innymi dlatego, że zmieniają się okoliczności zewnętrzne i my także się zmieniamy. O zachodzących zmianach powiedziałem w homilii wygłoszonej w śląskiej katedrze w niedzielę 7 grudnia br. słowa następujące: „Nie roztrwońmy tego, co jest, a co nas stanowiło i stanowi. Z tej spuścizny duchowej i materialnej Górnego Śląska, z tworzywa naszej kultury możemy – z Bożą pomocą – stworzyć sensowny kształt teraźniejszości i przyszłości dla następnych pokoleń… Czyż symbolem tych zmian nie może być to, co powstało na terenach po Kopalni Katowice?! Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy naszą tradycję pielęgnowali, zachowywali i przekazywali, jako cenny kapitał młodemu pokoleniu. Byśmy przekazywali to wszystko, co dla Śląska charakterystyczne, tak jak przywiązanie do rodziny, Boga i Kościoła, do pozdrawiania się – „na dole” pod ziemią i na powierzchni – słowami Szczęść Boże! Ponadto naszym dobrze rokującym kapitałem są powszechne tu cechy, takie jak: pracowitość, rzetelność, akuratność, ofiarność i umiłowanie naszej ojcowizny, co potwierdza, że największym bogactwem naszego regionu są ludzie, zdolni do podejmowania nowych wyzwań. Niech ta prawda stanie się również kryterium służącym konstruowaniu planów na przyszłość. Stąd też ważna jest współpraca, a nie rywalizacja”. I do współpracy oraz społecznej aktywności w Nowym Roku wszystkich zachęcam i zapraszam. Z serca błogosławię wszystkim tworzącym Związek Górnośląski – Prezesowi, Zarządowi i Wszystkim, którzy działają w poszczególnych Kołach. Niech Nowy Rok przyniesie Wam pokój, który jest darem Boga i czynem człowieka. Bądźmy więc ludźmi zaangażowania i pokoju, wnośmy go w rzeczywistość całej ludzkiej rodziny. Niech w pokoju rozwija się społeczna aktywność, która jest wyrazem odpowiedzialności. Wspieram Was modlitwą i błogosławieństwem. ■ Wszystkim życzę Szczęść Boże! + Wiktor Skworc Arcybiskup Metropolita Katowicki Najserdeczniejsze życzenia: zdrowych, radosnych i przeżytych w rodzinnej atmosferze świąt, a także wszelkiej pomyślności i wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2015 składają Czytelnikom „Górnoślązaka” oraz wszystkim Członkom Związku Górnośląskiego Yehoshua Ellis, Naczelny Rabin Górnego Śląska Włodzimierz Kac, Przewodniczący Gminy Żydowskiej w Katowicach 10 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Bracia i Siostry! W tych dniach ponownie słyszymy w naszych świątyniach oraz prywatnych domach pieśni oraz hymny wychwalające Boże Dziecię Chrystusa, Naszego Zbawiciela i Pana. Oznacza to, że liturgicznie przeżywamy Wcielenie Boga, „Który dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i wcielił się z Ducha Świętego i Marii Dziewicy i stał się człowiekiem” (Symbol Wiary – Credo nicejsko-konstantynopolitańskie). W piękny sposób istotę tego historycznego wydarzenia opisał św. Jan z Damaszku: „Niebo i ziemia niech dzisiaj weselą się radością proroków, aniołowie i ludzie niech tryumfują duchowo, bowiem zrodzony z Dziewicy Bóg w ciele, objawił siebie pogrążonym w ciemnościach i mroku. Przyjęła go grota i żłób, jako głosiciele cudu wystąpili pasterze. Do Betlejem dary przynoszą magowie ze Wschodu, my zaś chwałę chcemy przynieść i niegodnymi ustami głosić słowa aniołów. Nadeszło bowiem oczekiwanie narodów i Chrystus przyszedłszy wybawił nas z niewoli wroga”. Przeżywając Święta Bożego Narodzenia, wsłuchajmy się w treść tekstów, przeżyjmy to wielkie wydarzenie w szczególny sposób, poznając głębokie i mistyczne znaczenie wszystkich okoliczności towarzyszących Wcieleniu Boga. „A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła” Ś więta Bożego Narodzenia przypadają w okresie, gdy noce są najdłuższe, a dni najkrótsze. Świat jest pogrążony w mroku i ciemności. Jednak te święta należą do najmilszych świąt roku kościelnego, bo jest w nich bardzo jasno i kolorowo. Blask choinek, ozdób świątecznych, rozjaśnione radością oczy dzieci, pogodniejsze niż zazwyczaj twarze dorosłych sprawiają, że zapominamy o ciemności. Święta Narodzenia Pańskiego są świętami rozjaśnionych oczu i serc, twarzy, myśli i uczuć, dlatego nastrajają pogodnie i sprawiają, że ludzie starają się być dla siebie lepsi, wyrozumialsi, cierpliwsi. Przede wszystkim w te święta nasze myśli biegną z uczuciem wdzięczności do małego Dziecka z Betlejem za dar Jego Urodzin. On przyszedł na ten mroczny świat, W modlitwie łączymy się z naszymi braćmi, którzy czuwają w Grocie Betlejemskiej i wszystkich świątyniach współczesnego świata. W ten sposób uzmysławiamy sobie dar naszej wspólnoty i znaczenie roli Kościoła w dniu dzisiejszym. Wychwalając Boga jako nowo narodzonego króla, odrzucamy grzech, zachowujemy prawdziwą pobożność, pokorę i nadzieję. Wychwalamy Boga jako króla, który daje umęczonemu sercu wolność, radość i uleczenie, a zagubionym i zabłąkanym – światłość prawdy. Pomaga to nam chronić ducha pokory, cierpliwości, niezachwianej wiary, wytrwałości w cnocie, nie poddawać się wątpliwościom, nie upadać na duchu i nie dać się zniewolić przez niszczącego ducha czasu. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia pragnę serdecznie pozdrowić całe Duchowieństwo naszego regionu, wszystkich Braci i Siostry, szczególnie zaś naszą młodzież i dzieci oraz życzyć Wszystkim błogosławionej bożonarodzeniowej radości, nadziei i Bożego błogosławieństwa we wszystkich życiowych poczynaniach. Nowy Rok 2015 niech będzie rokiem nowej łaski Pańskiej w naszym życiu, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie. Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z wszystkimi Wami! ■ ks. dr Mikołaj Dziewiatowski Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny Ew. Jana 1,5 aby stać się światłością świata. Jak ozdoby świąteczne rozjaśniają miasta, wioski, domy, mieszkania, tak On chce rozjaśnić nasze serca, nasze życie, wlać w nie pokój, radość i nadzieję na lepsze jutro. Niech tegoroczne święta sprawią, że patrząc na ubóstwo i poniżenie Bożego Syna leżącego w żłobie, zobaczymy światło świecące dla nas. Światło nadziei, miłości i pokoju. Idźmy w Nowym Roku do Jezusa i za Jezusem, światłością świata, a wtedy nawet w największych udrękach, cierpieniach, doświadczeniach, najgłębszych ciemnościach nie zginiemy, nie zwątpimy, bo będziemy mieli w sobie Boże światło życia i nadziei. ■ Ks. bp dr Marian Niemiec Diecezja Katowicka Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego GÓRNOŚLĄZAK 11 www.zg.org.pl Będzie nas więcej widać i słychać Stary rok podsumowuje i o wyzwaniach na rok 2015 mówi Grzegorz Franki, wiceprezes Związku Górnośląskiego „Górnoślązak”: Jako wiceprezes Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego jest Pan odpowiedzialny za dziedzinę szeroko rozumianej polityki. Związek Górnośląski swego czasu poparł projekt ustawy uznającej Ślązaków za mniejszość etniczną. Dziś mówi się już głośno, że Ślązacy takiego statusu nie otrzymają. Grzegorz Franki: O tym, czy będziemy uznani za mniejszość etniczną, czy nie, zdecydują posłowie. Na tę chwilę możemy jedynie dyskutować i wyrażać swoje opinie na ten temat, podobnie jak zrobiła to Komisja Wspólna Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. A ta wyraziła swój negatywny pogląd. Według tejże Komisji jesteśmy tylko „społecznością regionalną zamieszkującą Śląsk”. Przedstawiciele rządu oraz organizacji pozarządowych działających w środowiskach mniejszości narodowych i etnicznych nie zauważają naszej odrębności kulturowej, językowej, obyczajowej czy historycznej. Ale formalnie jest to tylko jedna z opinii, którą Sejm nie jest związany. Nie podejrzewam naszych partnerów o działanie mające tak zwane niskie pobudki, ale dla rzetelności dodam, że to właśnie istniejące w Polsce mniejszości musiałyby się dzielić wspólnym, wcale niemałym, budżetem środków finansowych. Ślązacy z tego tortu wycinaliby bardzo dużo – to my bylibyśmy największą mniejszością w kraju. Osobiście nie dałbym się zabić za ustawowe zapisy uznające nas za grupę etniczną, ale z drugiej strony moje państwo nie oferuje nam niczego alternatywnego. Dziś nie ma odpowiednich narzędzi, by prowadzić w szkołach edukację regionalną, by pielęgnować naszą mowę, by poznawać historię. Jeden konkurs Marii Pańczyk, który profesor Miodek, będący jego jurorem, nazywa skansenem, i jeden wojewódzki zespół pieśni i tańca, którego większość repertuaru to pieśni i tańce innych regionów Polski, to po prostu za mało! Myślę, że projekt umrze śmiercią wyglądającą na naturalną. Sejm skończy kadencję i jakoś to będzie… Ale to my, Górnoślązacy, powinniśmy zadbać o swoje, bo nikt tego za nas nie zrobi. Jeśli ktoś wierzy, że warszawscy politycy dadzą nam coś sami od siebie, to już teraz możemy uznać, że oto właśnie śląskość umiera. Związek Górnośląski nie przystąpił do wyborów samorządowych w 2014 roku. Czy nie był do tego przygo towany? Czy Pańskim zdaniem to była słuszna decyzja? W tych warunkach, jakie mieliśmy w roku 2014, decyzja nie mogła być inna. Związek Górnośląski miał za dużo własnych, wewnętrznych problemów, z którymi – na szczęście – już prawie udało nam się uporać. To było ważniejsze, abyśmy mogli nadal pełnić swoją najważniejszą misję: podtrzymywać i promować nasze śląskie wartości, tradycje, obyczaje i kulturę. Po to istnieje nasz Związek i niech tak będzie zawsze. Trudno jednak uciec nam od polityki, zwłaszcza tej regionalnej. Żyjemy tu i teraz, u siebie. Dlaczego mielibyśmy tylko biernie przyglądać się temu, jak wykorzystywane są nasze podatki przez rządzących? Związek Górnośląski to największa organizacja społeczna o charakterze regionalnym w naszym barwnym województwie. Myślę, że powinniśmy znaleźć sposób, jak realnie wpływać na politykę naszego regionu. Sprawa jest trudna, bo nasi członkowie to ludzie o różnych poglądach politycznych, wielu z nich to aktywni działacze partii ogólnopolskich. Sądzę jednak, że powinniśmy iść w kierunku samodzielnego startu w wyborach samorządowych w roku 2018. Jako Dyrektor Biura Posła, a teraz Europosła Marka Plury, ma Pan znaczący udział w jego sukcesach wyborczych. Czy jest Pan gotów wykorzystać swoje doświadczenie i kompetencje, by przygotować Związek Górnośląski do następnych wyborów? Jak by Pan to zrobił? Jeśli Związek zdecyduje się na udział w wyborach, to jestem gotowy, aby poprowadzić go do sukcesu i wykorzystać do tego celu swoje doświadczenie i wiedzę w tym zakresie. Oczywiście najpierw sam będę musiał być przekonany, że to ma sens. Ważne będzie to, kto i co chce zrealizować pod naszymi sztandarami. Na pewno nie po drodze będzie mi z tymi, którzy zapragną wykorzystać szyld Związku Górnośląskiego do swoich prywatnych gierek. Kto mnie zna, ten wie, że takich osobników wyczuwam ze sporej odległości. A jak? No cóż… Chyba za wcześnie na odpowiedź. Żyjemy w bardzo szybkim tempie. Dziś potrzebujemy na Śląsku stadionu, nowych dróg i lepszej komunikacji. Za cztery lata będziemy bardziej wymagający. Powróćmy cd. na str. 12 12 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Chadecki głos Górnoślązaka KALYNDŎRZ ŚLŌNZŎKA 2015 Kożdo familijo mo swoi świynta: gyburstag, rocznica ślubu, Mszo za zmarłych. Naszo Ślónsko Familijo – my Ślónzoki tyż taki świynta momy, a kej ich świyntujymy wszyjscy we jednyj ferajnie tóż wiymy, że my sóm zjednoczyni, że my sóm stela, że Ślónsk to je nasz hajat – naszo mało ojczyzna. Jes we tych świyntach zapisany nosz ślónski łobyczej, jes naszo históryjo, sóm i ludzie richtik dó’nos zocni, ale kej przestanymy ło te świynta dbać, radówać się nimi, a łó’nich pamiyntać, tóż sie skóńczy nasz łobyczej, naszo históryjo, a zapómnymy, że my sóm Ślónzoki. W spólnotę społeczną najbardziej jednoczy wspólne przeżywanie tego, co dla nas ważne, co radosne, a czasem bolesne. Te ważne wydarzenia każdy przeżywa i ocenia inaczej, ale istotne, byśmy przeżywali je razem, bo wynikają one z naszej wspólnej historii. Dzięki temu, dzięki tej łączności ze wspólnotą każdemu z nas łatwiej będzie pozostać sobą – Górnoślązakiem. Chciałbym, aby te daty na co dzień przypominały nam o naszej śląskiej tożsamości, abyśmy byli z niej dumni, abyśmy umieli się nią radować i dzielić, i abyśmy w oparciu o nią kształtowali lokalny patriotyzm i odpowiedzialność za tę ziemię, na której żyjemy od setek pokoleń. A oto zebrane przeze mnie daty, które nie są może jednakowo ważne dla każdego z nas, ale są istotne dla nas jako wspólnoty. Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 roku – ostatnia niedziela stycznia (w 2015 r. to 25 stycznia) Obchodzony jest w celu uczczenia około 90 tys. Ślązaków represjonowanych w latach 1945-48, gdy władze sowieckie i polskie tworzyły obozy, z których deportowano ich do katorżniczej pracy w ZSRR. Znaczna ich część zginęła, lecz pamięć przetrwała i dziś jest kultywowana wraz z rosnącą świadomością śląskiej historii prawdziwej. Ofiary obozów czcimy Marszami Pamięci, a także Mszami Św. w ich intencji. Dziyń Rodni Mowy (Dzień Języka Ojczystego) – 21 lutego Jest łón dany na pamióntka tego, iże we 1955 r. we Bangladeszu zabiyli 5 synków, kierzi sie upóminali, coby ich bengalsko mowa bóła oficyjalnóm godkóm we jeich ➧ dokończenie ze str. 11 do tego tematu na początku roku 2018. W kolejnych wyborach samorządowych inaczej też będzie wyglądała kampania. Czas plakatów przemija, coraz więcej dziać się będzie w przestrzeni internetowej. Jakie zdarzenie polityczne na Śląsku w mijającym roku uznałby Pan za najbardziej zaskakujące, szokujące? Dlaczego? Nie mam wątpliwości, że tym zdarzeniem była abdykacja prezydenta Piotra Uszoka na rzecz namaszczonego przezeń Marcina Krupy. Myślę, że doktor Krupa będzie gospodarzem Katowic przez trzy kadencje. Kolejnym prezydentem Katowic zostanie jeden z młodych wilków Forum Samorządowego (nawet mam kogoś konkretnego na myśli). Ale mniejsza o to w tym momencie. Piotr Uszok był bardzo dobrym zarządcą miasta, a jego następca nie będzie gorszym. Jednak ani jeden, ani drugi nie mają wizji na przyszłość. Tak więc skazani jesteśmy na dalsze prowincjonalizowanie Katowic. Mimo przebiegającej przez miasto autostrady, do Krakowa i Wrocławia jest nam coraz dalej. Inne środowiska nie wykorzystały szansy, jaką dał swą rezygnacją dotychczasowy prezydent, więc w sumie katowiczanie sami siebie zepchnęli na drugi, a może nawet trzeci plan śląskich i polskich, o europejskich już nie wspominając, miast. I w tym znaczeniu było to wydarzenie i zaskakujące, i szokujące jednocześnie. Jaki będzie Związek Górnośląski w roku 2015? Będzie silniejszy, jeszcze bardziej aktywny i nieco odmłodzony, mimo że właśnie rozpoczął swoje drugie 25-lecie działalności. Będzie nas więcej widać i słychać. Mamy genialne narzędzia, w tym nowego i prężnego: Górnoślązaka”, z którym dotrzemy do szerokiej gamy Czytelników. Obok dotychczasowych naszych działań, pojawią się też nowe przedsięwzięcia. Związek będzie też bardziej otwierał się na innych: na inne organizacje na Śląsku, od tych skrajnie śląskich do tych, które skupiają mieszkańców Śląska nieutożsamiających się ze śląskością, a także mieszkańców innych regionów. Tej otwartości służyć powinien choćby nasz Dom Śląski przy Stalmacha. Nowe będą też formy naszej pracy, ale niezmienne pozostaną śląskie wartości, tradycje i obyczaje, których będzie silnie strzec i je promować. Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Szczęść Boże! ■ Rozmowę przeprowadził Krzysztof E. Kraus www.zg.org.pl ➧ landzie. Podle UNESCO połowa godki na Ziymie – 3000 jynzyków zaginie za 2 abo 3 pokolynia. Beztóż cołki świat je za tym, coby kożdyj rodni mowie pómogać. Dlo mie, jako i dlo Wos tóm rodnióm mowom, kiero my wjyni łod Łojców i kiero dóma piastujymy, je ślónsko godka. Ślōnski Gŏdy – 1 maja Święto Związku Górnośląskiego obchodzone w ramach odpustu w kościele pw. św. Józefa w Górnośląskim Parku Etnograficznym. W czasie mszy św. Górnoślązacy za wstawiennictwem św. Józefa, patrona robotników i rodzin, proszą Boga o błogosławieństwo trwania przy tradycyjnych wartościach szacunku dla wiary, rodziny i pracy. Odpustowy kiermasz jest świętem śląskiej kultury i tradycji. Dziyń Ślōnskij Fany – 2 maja 2 maja 1921 roku, wobec niekorzystnych dla Polski propozycji Międzynarodowej Komisji Rządowo-Plebiscytowej, wybuchło III Powstanie Śląskie, które spowodowało włączenie do Rzeczpospolitej większej części Górnego Śląska, niż to wynikało z plebiscytowego głosowania ludności urodzonej w tym regionie. Dyktatorem tego, jednego z dwóch w historii Polski zwycięskich, powstania, był Wojciech Korfanty. W 1920 roku Sejm RP przyjął Konstytucję, która zawierała Statut Organiczny Województwa Śląskiego. Wniosło ono ogromny wkład przemysłowy i kapitałowy w odradzający się kraj, co stało się podstawą jego rozwoju. Tak powstał nasz region – w nadziei i radości, że w wolnej Polsce każdy Ślązak będzie czuł się dobrze ze swą tożsamością i mową. Marsz Korfantego – 20 czerwca Adalbert Wojciech Korfanty: rodem z Siemianowic Śląskich, wicepremier w czasach II Rzeczpospolitej Polskiej, Senator, Poseł do Sejmu Polskiego i Śląskiego, chrześcijański demokrata, oponent J. Piłsudskiego. Przywódca propolskich powstańców, współtwórca i obrońca autonomii Województwa Śląskiego. Legenda śląskiej polityki… Marsz ma wyrażać jedność wszystkich Ślązaków wokół idei lokalnego patriotyzmu oraz radość z uczestnictwa w śląskiej wspólnocie tradycyjnych wartości, obyczajów, mowy i historii tej ziemi. Dziyń Ślōnskij Idyntyfikacyje (Międzynarodowy Dzień Ludności Tubylczej na Świecie) – 9 sierpnia Obchody są okazją do podkreślenia różnorodności kultur tubylczych, tak bardzo wzbogacających rodzinę ludzką. Jest to szansa do zwrócenia uwagi na obecną sytuację ludności tubylczej na świecie. Na Śląsku organizuje się różne imprezy, konkursy, debaty i marsze, które są miejscem ekspresji śląskiej tożsamości etnicznej i opartej o nią wspólnoty regionalnej. Te wartości symbolizują śląskie barwy: złoty orzeł na tle żółto-niebieskiej flagi. Jest to święto obecności języka śląskiego, śląskiej tradycji, GÓRNOŚLĄZAK 13 kultury i obyczajów w Unii Europejskiej, a szczególnie w Polsce, w Niemczech i w Czechach. Marsz Autonomii – sobota najbliższa 15 lipca (w 2015 r. to 11 lipca) 15 lipca 1920 r. Sejm Rzeczpospolitej uchwalił Statut Organiczny Województwa Śląskiego. Posiadało ono własny parlament (Sejm Śląski) i skarb, a jego autonomia była bardzo szeroka, szczególnie co do organizacji policji i żandarmerii, szkolnictwa ogólnokształcącego i zawodowego, zaopatrzenia ubogich, energii, kolei lokalnych. W 1945 roku Krajowa Rada Narodowa ustawą konstytucyjną zniosła, niezgodnie ze swymi kompetencjami, Statut Organiczny. Marsz jest wyrazem woli zwolenników przywrócenia statusu Województwa Śląskiego sprzed II wojny oraz osób, które zachęcają obywateli i władze Polski do przyjęcia ustroju federacyjnego dla wszystkich regionów kraju, maksymalizując ich samorządność. Dni Samorządności Śląskiej – weekend po 15 lipca (w 2015 r. to 17-19 lipca) Ustanowione przez Radę Górnośląską dla uczczenia rocznic: – 17 lipca 1402 r. we Wrocławiu powstała federacja śląskich księstw piastowskich tworząca w miarę jednolity organizm polityczno-gospodarczy, który można uznać za Sejm Śląski; – 30 grudnia 1849 r. w Austro-Węgrzech utworzono Ziemię Śląską ze stolicą i Sejmem w Opawie; – 15 lipca 1920 r. w wyniku uchwalenia przez Sejm II Rzeczpospolitej Statutu Organicznego zostało powołane autonomiczne Województwo Śląskie oraz Sejm i Skarb Śląski. Wspomnienie św. Jadwigi Śląskiej – 16 października Patronka Polski i Śląska oraz pojednania polsko-niemieckiego urodziła się i wychowywała w XII wieku na zamku Andechs w Bawarii. Wyszła za mąż za śląskiego i wielkopolskiego księcia Henryka I Brodatego. Jadwiga ożywiała religijność Śląska, fundując kościoły i sprowadzając duchownych z Niemiec. Pomagała niemieckim osadnikom na Śląsku, wspierając rozwój rolnictwa. Rozwijała opiekę nad ubogimi, fundowała szpitale. Była pełna cech tak bliskich Ślązakom, jak skromność i zaangażowanie w pracę oraz spolegliwość ugruntowaną w lokalnej wspólnocie. Dziś jest ona pięknym symbolem śląskiego obyczaju i kultury asymilującej to, co piękne i dobre z Niemiec i Polski, choć zawsze trwającej przy własnych, rodzinnych tradycjach. Oktŏberfest – październik To radosne święto śląskiej rodziny, wspólnoty i tradycji – naturalny wyraz wartości ważnych dla Ślązaków, czczonych we wspólnej publicznej zabawie. ■ Marek Plura 14 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Śląskie larmo Świąteczna gawęda dziecka urodzonego za późno lub za wcześnie M ieszkamy tu, gdzie mieszkamy. W regionie obfitym w zwyczaje – te rodzime, przekazywane w śląskich domach z pokolenia na pokolenie, jak i te z innych części kraju, w bogactwie ich różnorodności tak wielkiej, z jak wielu stron pochodzimy, z jak wielu części przedwojennej Rzeczpospolitej przywiały nas tu różne wichry i zawieruchy. A jednak w coraz prędzej żyjącym świecie o tradycji (i Tradycji) przypominamy sobie zazwyczaj od święta. Tego święta, które de facto już za nami, a jednak wciąż tak jakby było jeszcze przy nas. W grudniu świętują bowiem nie tylko chrześcijanie – wyznania katolickiego i ewangelickiego – lecz także żydzi, którzy nie tak dawno przeżywali radość Chanuki; tuż po kalendarzowym Nowym Roku z Bożego Narodzenia cieszyć się będą prawosławni. Jakże wymowny to fakt, że w naszej szerokości geograficznej, która poniekąd determinuje wiele aspektów życia (mało słońca – skłonności depresyjne; chłodny klimat – przygnębienie; zmiany pór roku – powód do narzekania), w zimę wchodzimy bogatsi o doświadczenia świąt, noworocznych postanowień i chwilowego odpoczynku od codziennego zgiełku. Ot, taka krótka chwila wytchnienia od całorocznej bieganiny, kilka dni na zwolnienie obrotów (nie wierzmy w teorie, jak to gospodarka na tym ucierpi – wypoczęty pracownik jest nie mniej ważny od przeglądu i serwisu maszyny), parę momentów wywczasu i naoliwienia trybików na cały kolejny rok (a przynajmniej do urlopu). Tym razem szczęśliwy układ dni wolnych od pracy pozwala z nostalgią wrócić do szczęśliwych lat, gdy dzieci w szkole miały wolne od Wigilii do Trzech Króli. Kilka dni urlopu (zazwyczaj wykorzystujemy zaległości z minionego roku) i cieszyć się możemy dwoma tygodniami wolnego. Toteż do codzienności wrócić możemy dopiero po starochrześcijańskim dniu Epifanii (po 6 stycznia, czyli właśnie wtedy, gdy do dziś świętują chrześcijanie obrządku prawosławnego). Nim w uszach przebrzmią słowa kolęd, by ustąpić miejsca jazgotowi codziennych bolączek i animozji, postójcie jeszcze chwilę przy betlejemskiej grocie. Nawet, jeżeli jesteście tam tylko przechodniami, których mało obchodzi to, co naprawdę wydarzyło się te dwa tysiące lat temu w rozoranej dziś konfliktami krainie za małej dla wyznawców trzech religii i członków dwu narodowości, warto postać tu jeszcze przez chwilę. Choć może zamiast wymarzonego śniegu (Ale tylko na chwilę – powiecie. – Bo potem przeszkadza na drogach!) stać musicie w błocie pośród zbyt ciepłej zimy. Nim dacie się ponownie wplątać w misternie utkane przez Was samych sieci intryg, niesnasek i prowokacji, wyłapcie jeszcze w powietrzu coś ponad „We wish you a Merry Christmas” i „Last Christmas I gave you my heart”, i posłuchajcie gawędy dziecka urodzonego albo kilkadziesiąt lat za późno, albo o kilka epok za wcześnie. *** Marzą mi się takie święta, w których Bóg rodzi się naprawdę – i dla wierzących, i dla niewierzących – jakkolwiek Go pojmują; święta, po których dzięki obnażeniu Pana Niebios i ukazaniu Go w postaci Dziecięcia ludzie przynajmniej zachcą spojrzeć na siebie nawzajem z innej perspektywy, nie spode łba, ale też i nie protekcjonalnie z góry. Marzą mi się takie święta, w których moc naprawdę struchleje; święta, po których już na zawsze niezwykłością codzienności będziemy się zachwycać na co dzień, a nie tylko od… święta. Marzą mi się święta, w które skrzepnie ogień nienawiści pomiędzy braćmi; święta, po których stanie się on tylko przestrogą dla potomnych, że podsycanie wzajemnej niechęci, sianie niezgody w państwie i najbliższym środowisku to zło w czystej postaci i przyczyna nieszczęść. Marzą mi się święta, w które ściemnieje blask kolorowych lampek, mylących oczy i serca, uspokajających, że wszyscy wokół nas przeżywają chwile radosne i dostatnie; święta, po których nie będziemy się mijać na ulicach jak cienie mieszkające w obcych sobie krainach. Marzą mi się święta, w które granice Nieskończonego wyznaczą granice ludzkiej pysze i odsłonią fałszywy blichtr codziennych erzaców, którymi karmimy się w nadziei, że konsumpcja i kapitał to siła napędowa egzystencji; święta, po których sromotą będzie przechwalanie się osobistym sukcesem w obecności bliźnich, dla których szczytem marzeń jest dotrwanie do kolejnej wypłaty, lub tych, co z utęsknieniem wypatrują listonosza przynoszącego co miesiąc głodową rentę. Marzą mi się święta, w które wzgardzimy okrywaniem się próżną chwałą; święta, po których nie będziemy ekscytować się siódmą żoną dzisiejszych Henryków Tudorów i innych abstrakcyjnych tworów zasiedlających wyobraźnie kształtowane przez pisma obrazkowe. Marzą mi się święta, w których odnajdziemy śmiertelnego Króla, będącego nad wiekami; święta, po których zrozumiemy, że piękno kosztuje więcej niż półlitrówka czystej i że chociaż miłość boli czasem aż do śmierci, to jednak bez niej nie ma sensu nic, bo nie przewyższa jej żadna potęga, żaden pieniądz, żaden zaszczyt i żadna władza. ➧ www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 15 Panewnicka Betlejka zaprasza jak co roku K ➧ tóż z nas (za bajtla) nie oglądał wielkiej, realistycznej i mistycznej stajenki, w ogromnej, dostojnej, ceglanej, neoromańskiej bazylice zbudowanej na początku XX wieku. Wielu z nas kolędowało pieszo po skrzypiącym śniegu, przez Lasy Panewnickie, do Górnośląskiego Asyżu. To moja parafia i wielu z nas uważa żłobek za swój; dziadkowie pamiętali jego budowę, ja zaś pamiętam z młodości ogrom i mistykę – szczególnie zimą – tego kultowego miejsca na Górnym Śląsku. Te piękne, naturalnej wielkości, figury. Dźwięk dzwonów. Zapach kadzidła i mirry. Bazylika z wielkim, dostojnym, zaśniedziałym św. Franciszkiem dominuje nad południowymi dzielnicami Katowic. Kompleks klasztorno-kalwaryjny w szczerych polach Idaweiche (Ida to nazwa pobliskiej Huty – dziś to Ligota) budowało na początku XX wieku około 300 robotników w zawrotnym tempie zaledwie 3 lat! Panewnicki żłóbek to tryptyk. Jego rozmiary, wartość przekazu artystycznego i związana z nim tradycja stawiają go w rzędzie największych Betlejek świata budowanych wewnątrz kościołów. To poważne przedsięwzięcie techniczne: konstrukcja stalowa, szkielet, odeskowanie, kilometry przewodów elektrycznych, liny nośne. Budowa trwa prawie miesiąc. Betlejka zbudowana jest z wielu dodatkowych modułów – między innymi panoramy sklepienia niebieskiego, wysokiej na 5,2 m i o długości po łuku 12,5 m ze specjalną instalacją elektryczną nieboskłonu, tj. gwiazd. Same przewody elektryczne mają ok. 3 kilometry! Na linach wiszą makiety Jerozolimy i krajobraz drogi z Betlejem. Budowanie trwa cztery tygodnie. Najstarsze figury pochodzą z XIX wieku – to między innymi pastuszek z barankiem na plecach. Centralny ołtarz zabudowany Betlejką ma już 100 lat tradycji. Ołtarze boczne są dużo młodsze i ten po prawej nawiązuje do współczesności, często do przedstawicieli różnych zawodów. Ten po lewej związany jest z życiem św. Franciszka. Dopełnieniem wrażeń jest iluminacja świetlna – choćby aureola pulsująca wokół głowy dzieciątka Jezus. Do tego zapachy żywiczne z beskidzkich świerków i sosen z Jaworzynki. Szopka jest dynamiczna, co oznacza, że co roku budowana jest inna aranżacja. Nowe tematy zdobią ołtarze boczne i zawsze jest to zagadka dla kolędujących. Mówi się, że ten kto śpiewa, ten jakby podwójnie się modlił. Wydaje mi się, że ten, który śpiewa kolędy w Panewnikach, modli się potrójnie. Franciszkanie w Ligocie to nie tylko tradycja z Asyżu, Wyższe Seminarium Duchowne, ekologia nawiązująca do św. Franciszka, festiwal „Ekosong”, ale to również ośrodek twórczości muzycznej. Tu właśnie działał górnośląski kompozytor kolęd, o. Ansgary Malina z Dąbrówki koło Piekar. Jego dorobek muzyczny stanowi około 90 kolęd i pastorałek, pieśni i dwie msze. Zapewne w czasie kolędowania usłyszymy też jego utwory. Przybieżajcie 3 stycznia do Panewnik na kolędowanie Związku Górnośląskiego! ■ Jan Rzymełka Marzą mi się święta, w które wszyscy wyciągniemy z lamusa, a następnie odkurzymy życzliwość nie po to, by założyć ją raz do roku przy wigilijnym stole, lecz by na zawsze zamieszkała między nami; święta, po których dobre słowo stawać się będzie ciałem na co dzień. *** Nawet jeżeli nie jesteście napełnieni niczym poza nostalgią, tęsknotą za czasem, gdy jeszcze wszyscy bliscy byli na tym świecie lub gdy po prostu chcieli zasiąść z Wami przy stole, zamarzcie ze mną. Bo bez szczerości tych marzeń tegoroczne anielskie pienia o Bożym Dziecięciu, które podniesie rękę i pobłogosławi ojczyznę miłą, dom nasz i majętność całą, i wszystkie wioski z miastami, były tylko sceniczną dekoracją dla corocznej tragifarsy. Po której wrócić możemy ze spokojnym sumieniem małego Jasia, który był grzeczny, aby dostać ciuchcię, do codziennej egzystencji od pierwszego do pierwszego i byle do piątku, w myśl zasady: A w tym roku lecimy na Kanary za całoroczne oszczędności, by znajomym z pracy szczęki z wrażenia powypadały. Oczywiście w listopadzie, bo wtedy jest najtaniej. ■ Krzysztof E. Kraus Zapraszamy wszystkich na jubileuszowe, 25. Kolędowanie Związku Górnośląskiego – 3 stycznia, w pierwszą sobotę nowego roku 2015, do Panewnik, do kompleksu klasztorno-kalwaryjnego Ojców Franciszkanów w Katowicach-Ligocie pod wezwaniem św. Ludwika IX (króla Francji tercjarza franciszkańskiego) przy ul. Panewnickiej 76. Program: 15.45 Kolędowanie literacko-artystyczne przed panewnicką Betlejką 16.30 Msza święta (wszyscy śpiewamy kolędy!) 18.00 Opłatek Związku Górnośląskiego (dla zaproszonych) Dodatkowo przed 15.45 będzie można zwiedzić ruchomą szopkę, żłóbek z adorującymi żywymi zwierzętami, herbaciarnię i zielarium (tzw. Herbarium św. Franciszka – wejście od strony zachodniej). 16 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Gdy na początku lat 90. ubiegłego wieku zaczęły powstawać śląskie organizacje pozarządowe, powstała potrzeba ich współpracy. Prób swoistego zjednoczenia śląskich stowarzyszeń, by „mówiły jednym głosem” było przez te dwadzieścia parę lat kilka. Rada Górnośląska – szansa na wspólny głos Ślązaków N ajbliżej „zjednoczeniowego” sukcesu śląskie ugrupowania były w 2004 roku, gdy powołano Komitet Wyborczy „Jedność Górnośląska”. Jednak i wówczas skończyło się tylko na słowach „o potrzebie zacieśnienia współpracy dla dobra Górnego Śląska”. Dlatego gdy po koniec kwietnia 2012 roku Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej zaprosiło kilkanaście innych organizacji do współpracy, liderzy większości z nich spoglądali na tę inicjatywę z rezerwą. A jednak w ciągu kilkunastu dni udało się powołać Radę Górnośląską – nowy byt, stanowiący platformę wymiany poglądów przedstawicieli śląskiego sektora pozarządowego, a jednocześnie służący do podejmowania dyskusji z organami polskiej władzy państwowej i samorządowej. Zgodnie z uchwalonym na samym początku Regulaminem Rady jej członkami zostać mogły tylko organizacje, które popierały trzy następujące cele: uznanie narodowości śląskiej przez organy państwa polskiego, uznanie śląskiej mowy za język regionalny oraz wprowadzenie do szkół przedmiotu pod nazwą „wiedza o regionie”. Początkowo Rada liczyła jedenaście osób; w późniejszym okresie rozrosła się do czternastu członków. Wśród nich znalazły się zarówno organizacje masowe (Związek Górnośląski i Ruch Autonomii Śląska), mniejsze organizacje lokalne (m.in. Ślōnskŏ Ferajna, Przymierze Śląskie, Związek Ślązaków), jak i organizacje „tematyczne” (stowarzyszenia językowe – Pro Loquela Silesiana Towarzystwo Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy oraz Tôwarzistwo Piastowaniô Ślónskij Môwy „Danga” czy Silesia Schola – Stowarzyszenie na rzecz edukacji regionalnej). W początkowym okresie działania Rady skupiły się na prowadzeniu dialogu z organami władzy państwowej w celu uznania statutowych postulatów Rady. Jednak większość naszej korespondencji (m.in. do Prezydenta, Premiera, Kancelarii Sejmu i Senatu RP) pozostała bez odpowiedzi. Nic nie przyniosła również wizyta delegacji Rady u Rzecznika Praw Obywatelskich. Dialog z organami państwa wciąż trwa, jednak członkowie Rady podejmują nowe inicjatywy również w innych obszarach. Olbrzymim sukcesem zakończyła się zorganizowana pod patronatem Rady Górnośląskiej akcja „Jestem Ślązakiem”, w wyniku której zebrano 140 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy nadającej Ślązakom status mniejszości etnicznej. Obecnie członkowie Rady skupili się na doprowadzeniu do godnego uhonorowania ofiar Tragedii Górnośląskiej w roku okrągłej, 70. rocznicy tego wydarzenia. W oparciu o Radę Górnośląską będzie też w najbliższej przyszłości budowana koalicja na rzecz przeciwdziałania miękkiej dyskryminacji osób używających publicznie śląskiej mowy. Oczywiście działalność Rady nie jest pasmem ciągłych sukcesów. Wciąż żywe są spory dotyczące tego, czy Rada ma być czymś na kształt super-stowarzyszenia, które bierze się za coś, co przerasta możliwości jej poszczególnych członków, czy raczej swoistym śląskim parlamentem, na forum którego wymieniane są poglądy. Jednak sam fakt, że do powołania Rady doszło i że na forum Rady śląskie organizacje podejmują wzajemną współpracę, jest dowodem na to, że Ślązacy potrafią ze sobą rozmawiać i współpracować na rzecz naszej śląskiej ojcowizny. ■ Rafał Adamus Autor od 2013 roku jest Przewodniczącym Rady Górnośląskiej, a także prezesem Stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana. www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 17 Dom… naprawdę śląski O twartość, tolerancja i gościnność to zaledwie trzy cechy z wielu, jakie kojarzą nam się z domem na Śląsku. Tym tradycyjnym, do którego tak często chcemy się odwoływać. Szukając swojej tożsamości, wspominając tych, co byli przed nami, i myśląc o tych, którzy przyjdą po nas. Taka właśnie atmosfera towarzyszyła spotkaniu Rady Górnośląskiej 12 grudnia, w Domu Śląskim, na Stalmacha 17. Rady będącej dobrowolną platformą porozumienia w sprawach dla Ślązaków i dla mieszkańców Śląska najżywotniejszych. W świątecznym nastroju rozmawiano o temacie trudnym – o Tragedii Górnośląskiej, jej konsekwencjach i sposobach spełnienia naszej powinności, jaką jest pamięć o prześladowanych, o ich tragicznych losach. W refleksji na temat tych tragicznych wydarzeń trzeba bronić prawdy: pracownicy obozów, wypełniając swój bezrozumny „obowiązek” wobec ojczyzny, czynili ogromne zło w duchu wyznawanej przez siebie ideologii, ale i, co gorsza, dla swoich materialnych korzyści. Przyczynili się do dręczenia, okradania i śmierci Ślązaków. Dziś, oczekując rozrachunków, które mają budować przyszłość Rzeczypospolitej ze swoimi sąsiadami, warto zrozumieć, że nie można odcinać się od własnych, wewnętrznych, historycznych porządków i konieczności wskazywania prawdy, nawet tej najbardziej bolesnej i trudnej. Trzeba piętnować oprawców i czcić ich ofiary. Porozumiano się w sprawie udziału śląskich organizacji w przedsięwzięciach Roku Tragedii Górnośląskiej: wspólnego marszu na Zgodę, konferencji i organizacji wystawy upamiętniającej Tragedię w Domu Śląskim. Postanowiono wystąpić do Prezydenta Miasta Katowice o wyznaczenie lokalizacji na pomnik Tragedii Górnośląskiej – miejsca godnego i zauważalnego. Najlepiej na katowickim Placu Wolności. Postanowiono także poważnie rozważyć organizację zbiórki pieniężnej na realizację pomnika – tak, by znalazły się argumenty obalające twierdzenia, że „nie ma z czego…” i „może kiedyś…”. Ta sprawa nie może czekać, by Ci, którzy wiedzą i rozumieją, sami nie odeszli w zapomnienie. Są na Śląsku sprawy, które łączą ponad emocjami i interesami wyborczymi, ponad sporami „za czy przeciw” autonomii. Sprawy, które są dla nas wszystkich najważniejsze. Niech dzielenie się opłatkiem, które zresztą zakończyło spotkanie Rady, ten symbol wywodzący się z wierzeń chrześcijańskich, będący znakiem miłości i pojednania, chroni nas, jak w przesłaniu tej tradycji, przed złymi mocami, których w naszym życiu jeszcze tak wiele. Zbigniew Widera Autor jest Przewodniczącym Rady Związku Górnośląskiego, profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Członek Pen Clubu w Bratysławie. Cytaty z przymrużeniem oka ❂ Życie nie składa się tylko z sumy oddechów, lecz z chwil, które zapierają dech w piersiach. (z zapowiedzi książki: Krzysztof Król, Kodeks wygranych. X przykazań człowieka sukcesu) ❅ Nie sztuka zachować cnotę, jak się nie miało okazji. ✾ Jo mogą wszystko robić, nawet kamiynie tłuc, ino dejcie mi do tego ludzi. ❈ Strzimać, przetrzimać i pysk trzimać. ❃ Ludzie ci wybaczą wszystko. Prócz sukcesu. 18 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Henryk Sławik – bohater na każdy czas D obiegł końca Rok Henryka Sławika. W Domu Śląskim powoli zamykana jest wystawa poświęcona temu już znanemu śląskiemu bohaterowi. Obejrzało ją czterdzieści grup zorganizowanych i wiele osób indywidualnych. Henryk Sławik związał się z „Gazetą Robotniczą”, organem prasowym PPS. Pełniąc początkowo funkcję redaktora odpowiedzialnego, był zobowiązany ponosić wymierzona przez sąd karę za „nieprawomyślne” artykuły. W ciągu trzech lat doczekał się pięćdziesięciu procesów Nazwisko Henryka Sławika znajdujemy wśród powstańców śląskich Aranżacja wystawy autorstwa Witolda Winiarskiego stwarzała wrażenie uczestniczenia w życiu Henryka Sławika. Na zdjęciu w tle – widok przedwojennych Katowic Zgromadzone eksponaty być może będą stanowić zaczątek skromnego Muzeum Henryka Sławika. Współpraca Regionalnego Ośrodka Kultury w Katowicach – realizatora wystawy i Związku Górnośląskiego – gospodarza wystawy przyniosła dobre owoce. Podczas plebiscytu na Śląsku, mieszkańcy Szerokiej w 96% zagłosowali za Polską We wrześniu 1939 roku każdy oficer niemiecki zajmujący miasto miał do dyspozycji księgę gończą, która zawierała wykaz nazwisk i adresy osób, które należało aresztować w pierwszej kolejności. Nazwisko Henryka Sławika umieszczone jest aż dwukrotnie Justyna Galeja oprowadza kolejną grupę młodzieży po wystawie www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 19 20 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Historia Śląska Golgota Corocznie od lat kilkudziesięciu, poczynając od trzeciej dekady stycznia, miasta i osiedla górnośląskie przybierały odświętny wygląd. Ludność Śląska, ta „kresowa i centralnopolska”, jak i ta zamieszkująca tu od stuleci, uroczyście świętowała kolejne rocznice „wyzwolenia przez bohaterską Amię Radziecką i powrót tych ziem do Macierzy”. S tyczniowa ofensywa wojsk sowieckich 1945 roku dotarła na Górny Śląsk w niespełna dziesięć dni od jej rozpoczęcia, a marszałek Iwan Koniew, działając w myśl instrukcji Naczelnego Dowództwa (czytaj: Józefa Stalina), miał nie dopuścić do walk w okręgu przemysłowym i do jego zniszczenia. Kazimierz Popiołek w Historii Śląska pisze, że „Na wyzwalanych terenach wychodziły naprzeciwko wojskom radzieckim i polskim (?!) tłumy mieszkańców witając radośnie żołnierzy”. Do Zabrza oddziały sowieckie wkroczyły 24 stycznia, posuwając się w kierunku Bytomia. Nieznaczny opór napotkano w okolicach obecnego stadionu Stali Zabrze, gdzie szpica posuwających się wojsk utraciła trzech żołnierzy, pogrzebanych następnie na cmentarzu żydowskim. Tragedia rozpoczęła się w godzinach popołudniowych 26 stycznia, kiedy to w Małym Zabrzu na tzw. Randce zastrzelony został przez młodego fanatyka sowiecki oficer. Reakcja była natychmiastowa. Chwilę później płonął kościół św. Ducha. Broniący dostępu do kościoła ksiądz Tomeczek (znany ze swojej propolskiej działalności), zamknięty wewnątrz, cudem uratował się z płonącej świątyni. W tym samym czasie stały już w płomieniach zabudowania przeciwległej strony obecnej ulicy Bończyka. Z mieszkań, piwnic, komórek, wywlekano mężczyzn i rozstrzeliwano. „Polowanie” trwało przez całą noc i dni następne. Wśród ofiar były także kobiety, te zastrzelone w czasie ucieczki, jak i te, które same zadały sobie śmierć, Bardzo rzadki dokument, amatorska fotografia przedstawia Alojzego Pajonka urodzonego w Rudzie Śląskiej – Wirku (1896), wywiezionego w lutym 1945 r. na roboty przy kopaniu torfu w okolicach Mińska. Alojzy Pajonk powrócił do domu 25 października 1945 roku, gdzie zmarł z wycieńczenia w 10 dni później nie chcąc przeżyć hańby zgwałcenia przez watahy pijanych żołdaków. Większość ofiar spoczęła we wspólnej mogile na cmentarzu ewangelickim. Według relacji świadków zamordowano od kilkudziesięciu do ponad setki cywilnych mieszkańców tej dzielnicy. Podobny scenariusz miała tragedia mieszkańców podbytomskich Miechowic, gdzie 25 stycznia 1945 roku zginął sowiecki oficer. Wtedy rozstrzelano pierwszych mieszkańców, zaś część z księdzem Janem Frenzłem uprowadzono do mieszczącego się w stolarzowickim dworze sztabu generała Aleksandra Naumowa, a następnie zamordowano. „Sądny dzień” nastąpił 27 stycznia 1945 roku. Wkraczający do Miechowic żołnierze sowieccy rozstrzelali kilkaset mężczyzn i kobiet. Liczba ofiar przekraczała 500 osób! Wielu starców, inwalidów, dzieci i obłożnie chorych rozstrzelano w domach, które następnie podpalono. Zwycięska armia tu i tam naprędce wystawiała pomniki, które głosiły i głoszą do dzisiaj „chwałę sowieckim gierojom”, podczas gdy leżące nieopodal masowe groby jej ofiar pokrywała trawa i wymuszone milczenie. Takich jak te miejsc, gdzie sowiecka kula pogodziła tych polsko jak i niemiecko czujących się Ślązaków, na Górnym Śląsku jest wiele. Każda z miejscowości, w większym lub mniejszym stopniu i na swój sposób, odczuła akt wyzwolenia. www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 21 „Smiert niemieckim zachwatczi- W pobliskiej Gliwicom Brzezince „wroga” znaleziokam!” – śmierć niemieckim zano na plebanii. W polowaniu na „popów” zamordowano borcom. Napis tej treści widniał proboszcza oraz dwóch wikarych. Czwartego księdza wydo niedawna na ścianie domu tropiono ukrywającego się w stodole. Nie mogąc w ciemmieszkalnego w Miechowicach przy byłej ul. Armii Czerwonej nościach nocy wydobyć go, podpalono stodołę. Ciała nr 10. Takich haseł było w Mieduchownych spoczywają dzisiaj we wspólnej mogile na chowicach więcej, kreślili je żołprzykościelnym cmentarzu. nierze zwycięskiej armii. Miały Wydawało się, że wraz z przejściem frontu (walki wyzagrzewać do walki z wrogiem. gasły w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym w niedzielę Tylko dlaczego wrogami stawa28 stycznia) zapanuje spokój. Od 29 stycznia przystąpioli się cywilni mieszkańcy? Wszak no do akcji ratowniczej w kopalniach i innych zakładach nie byli „zachwatczikami”. Nieopodal tego miejsca, na cmentapracy, nie chcąc dopuścić do ich zniszczenia. Powracająrzu znajdują się groby ofiar macy spokój został brutalnie przerwany. Nastąpił akt drugi sakry ze stycznia 1945 roku górnośląskiej tragedii. W lutym 1945 roku wojskowe władze sowieckie przystąpiły do tzw. internowania mężczyzn, poczynając od Do dziś nie wiadomo dokładnie, ilu wywieziono i ilu po17. roku życia. W byłym powiecie bytomskim (nie licząc wróciło. Są w Zabrzu i Bytomiu kamienice, z których inczłonków NSDAP, SS i SA) władze sowieternowano 8-10 mężczyzn – wracała jedckie wywiozły 7 tysięcy mężczyzn. Tu warna osoba lub nikt. to przypomnieć, że w grudniu 1944 roku Śląsk jednak pracował, bo musiał praArtykuł ten, który jako jeden z pierwszych podjął ogółem powiat zamieszkiwało 82 502 lucować. Czekał front. Jeszcze w czasie temat wydarzeń, jakie dzi, z czego przed frontem uciekło 11 550 działań wojennych jeden z generałów miały miejsce w początNiemców. Z jednej tylko miejscowości – sowieckich powiedział: „W imieniu Arkach 1945 roku, ukazał Szombierek – 22 lutego 1945 roku wywiemii Czerwonej przekazuję wam górnisię (z drobnymi zmianaziono 442 mężczyzn. Z początkiem marcy gorące podziękowania za węgiel. […] mi natury redaktorskiej) ca wioski, osiedla i miasta zamieszkiwały Jeśli wojska radzieckie dzisiaj zwycięsko w 1990 roku na łamach prawie wyłącznie kobiety, dzieci i starkończą bój o stolicę hitlerowskich Nie„Wieści Śląskich”, nisko cy. Panował głód, gruźlica i choroby wemiec – Berlin, to w tym wielkim dzienakładowym piśmie neryczne – te ostatnie brutalnie zaszczele honorowy udział macie i Wy – polscy ukazującym się w Bytopione przez żołdaków (45 proc. populacji górnicy”. Tymczasem internowani wramiu. Do artykułu dołą powiatu). cali. Jedni już w 1945 roku, inni dopiero czone między innymi fow latach pięćdziesiątych. Nie wszystkim Mężczyźni na rozkaz władz sowietografie ilustrujące ten było dane dotrzeć do domów. Umierackich musieli się stawić w określonych materiał. li w trasie, na terenie radzieckiej strefy punktach zbornych, najczęściej w maokupacyjnej, lub u celu – w domu krótcierzystych zakładach pracy, z zapasem ko po powrocie. żywności na trzy dni. Powód – odgruzoTymczasem na Śląsku wrzała praca! Rabowano, co tylwanie i naprawa szlaków komunikacyjnych. Niestawienie się groziło karą śmierci. Rzeczywistość była zaś taka, ko można było wywieźć. Maszyny i urządzenia fabryczże stłoczeni w obozach przejściowych, a następnie byd- ne, surowce i półprodukty. Wszelkie metody i środki lęcych wagonach, najczęściej z Łabęd, wielotygodniowy- były dozwolone. W bytomskim browarze wywalono kami transportami wywożeni byli na wschód do przymuso- wał ściany, by później z pomocą lin i czołgu można było wych robót o głodzie, pragnieniu i chłodzie. Scenariusz wyrwać potężną miedzianą kadź i, wlokąc ją ulicami, znany był tym wszystkim, którzy doświadczyli go na Kre- przetransportować na pobliski dworzec, skąd szerokimi sach II Rzeczypospolitej po 17 września 1939 roku. Część torami ekspediowano „zdobyczne” dobra Górnego Śląnie dojechała; ci, którzy dotarli do miejsc przeznaczenia, ska. Należało się spieszyć, bo nadchodził dzień 19 marca przeklinali swój los Ślązaka. Dla Niemców byli Polaka- 1945 roku, kiedy to sowieci uroczyście przekazali władzę ■ mi, dla Polaków Niemcami, zaś dla „zwycięzców” byli po w ręce administracji polskiej. Bernard Szczech prostu niewolnikami. Upomniał się o nich tylko Pan Bóg i tylko On wie, gdzie ich prochy rozwiane zostały przez wschodni wiatr, Bernard Szczech jest historykiem. Mieszka i pracuje w Zapodobnie jak prochy milionów przemielonych przez sta- brzu. Długoletni dyrektor Muzeum Miejskiego w Zabrzu, a nalinowski młyn śmierci. stępnie w Centrum Kultury w Lędzinach. Były doradca MarCiężkie warunki pracy, wieczny głód, surowy kli- szałka woj. śląskiego, animator pierwszej konferencji naukowej mat i choroby dziesiątkowały Ślązaków. W wykazie zgo- na temat wywózek robotników z Górnego Śląska w głąb Związnów gminy Miechowice na 233 zmarłych mężczyzn ku Radzieckiego i obozów na Śląsku w latach 1945-1947, zorgaw 1947 roku aż 178 to internowani zmarli w ZSRR. nizowanej w Zabrzu w 1990 roku. 22 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Lwowiacy na Śląsku Ślązacy we Lwowie: Święty Jacek z pierogami Na co dzień rządzą nami stereotypy i myślenie symboliczne. A już we współczesnym świecie – zdominowanym przez lakoniczność wypowiedzi i skróty myślowe w komunikacji międzyludzkiej – szczególnie często zdarzają się nam pobieżne oceny i osądy, obarczone brakiem głębszej refleksji. Zjawisko to dotyczy również śląsko-lwowskich kontaktów i, jak to bywa w relacjach regionalnych, nierzadko nasze stosunki przybierają postać zabarwionego negatywnymi odniesieniami hasła: „Jak hanys z gorolem”. A przecież, gdy się zastanowić i sięgnąć do historii i literatury nawet pobieżnie, okazuje się, że te dwie historyczne polskie dzielnice – Śląsk i ziemię lwowską – łączy od tysiąca lat niebywała gdzie indziej zażyłość, trwałość i serdeczność kontaktów. Postaram się w rozpoczynanym niniejszym tekstem cyklu przypomnieć te wydarzenia z naszej wspólnej historii, o których powinniśmy, jedni i drudzy, pamiętać; które sprawiają, że wszelkie relacje lwowiaków i Ślązaków – tak jak to było niegdyś – i dzisiaj mogą być kontynuowane na zasadzie braterskiej wspólnoty. Zważywszy, że zarówno naród polski jak i nasze państwo mają swój początek, źródło i fundament w chrześcijaństwie – gdzież to są dzisiaj owe ludy w Europie Środkowej, które Chrystusa odrzuciły? – przypatrzmy się śląskim i lwowskim symbolom naszej wiary. Już u początków chrześcijańskiej Polski wyłania się z kronik i żywotów wielki śląski święty – Jacek Odrowąż. Dzisiaj kwitnie, w pięknie odrestaurowanym pałacowym ośrodku w Kamieniu Śląskim – miejscu urodzenia świętego – centrum jego kultu. Ale czy św. Jacek, dzisiaj główny patron diecezji opolskiej i katowickiej, to święty tylko śląski? Wszak patronem Lwowa i Rusi został znacznie wcześniej, bo już w 1612 roku. Lwowiacy mają go również za swojego. I wcale nie tylko dlatego, że to staraniem arcybiskupa lwowskiego – w którym to mieście i prowincji zakon dominikanów w sposób szczególny podtrzymywał pamięć o swoim świętym, podczas gdy na samym Śląsku pamięć o nim trochę jakby przygasła. To właśnie we Lwowie ciągle rodziły sie legendy na tle żywota i cudów św. Jacka – jak choćby ta o pierogach, które Jacek przyswoił polskiej kuchni z kuchni tatarskiej. Oczywiście nie ruskie, bo przecież jeszcze nie było wtedy w Europie ziemniaków, tylko „czubaryki” – tatarskie pierogi z nadzieniem mięsnym. Wróćmy jednak do stwierdzenia, że św. Jacek łączy w sposób szczególny i symboliczny Lwów i Śląsk. Otóż, kiedy wyruszył nasz świeżo upieczony dominikanin ze Śląska, aby przez Lwów, Halicz i Kijów ewangelizować Ruś, jego wpływ na ludność tych dziedzin była tak ogromna, że bez trudu zakładał dominikańskie klasztory w wymienionych miastach, a książęta ruscy naciskani od wschodu przez Tatarów coraz wyraźniej zwracali się ku zachodowi Europy (aż po koronację w Rzymie Daniela Halickiego). Zresztą nie koniec na tym. Jacek rusza na dalsze misje w kraje pogańskie Litwy, Jaćwieży, Prus. Jednak w legendzie i ludowym przekazie – sprawiającymi, że lwowiacy są tak przywiązani do tego świętego – najważniejsze miejsce zajmuje Madonna Jackowa. Otóż w czasie najazdu Tatarów na Kijów i spalenia tego wielkiego miasta św. Jacek, zabrawszy tylko monstrancję, już opuszczał płonący kościół dominikanów, gdy usłyszał głos: „Syna ratujesz a matkę zostawiasz?”. Nie wierzył, że uniesie dużą, ciężką, marmurową figurę… A jednak, jak chce legenda, przeniósł ją cało przez Dniepr i doniósł do Lwowa. Od tego czasu królowała (do 1945 roku) w lwowskim kościele dominikanów jako „Matka Boska Jackowa”, przez którą lwowianie składali swoje prośby, której dziękowali za liczne uzdrowienia i pomoc. A więc nasz wspólny śląsko-lwowski święty. A Matka Boska? Królowa Polski – przecież też śląsko-lwowska! W jasnogórskim klasztorze króluje i panuje od Tatr do Bałtyku wschodnia ikona, przywieziona tu ze Lwowa przez śląskiego Piasta, księcia Władysława Opolczyka (namiestnika Rusi za czasów Ludwika Węgierskiego). www.zg.org.pl Za to we lwowskiej katedrze łacińskiej mamy śląski obraz Matki Boskiej Łaskawej, ten, przed którym król Jan II Kazimierz składał w czasie potopu szwedzkiego słynne śluby i obierał ją Królową Polski. Obraz śląski – namalował go bowiem kupiec (ale też artysta) ze Świdnicy, Józef Szolc-Wolfowicz, jako wotum na śmierć swojej ukochanej wnuczki, 12-letniej Kasi Domagaliczówny. Na niedużej desce temperą przedstawił artysta Matkę Boską z Dzieciątkiem – siedzącą na tronie, otoczoną aniołami, spoglądającą na panoramę Lwowa i pogrążoną w modlitwie. I zwiesił ten obraz na zewnętrznej ścianie katedry, tuż nad grobem Kasi. Już wkrótce obraz zasłynął cudowną mocą i znad grobu Kasi został przeniesiony, początkowo do kaplicy, by ostatecznie znaleźć miejsce w ołtarzu głównym lwowskiej katedry. Nie tylko król Jan Kazimierz, lecz także już wcześniej kupcy lwowscy, wyruszający na wyprawę, czy żegnający Lwów kupcy śląscy, wyruszający do Opola, Wrocławia, Świdnicy, o opiekę w podróży prosili właśnie Matkę Boską Łaskawą. Tę naszą śląsko-lwowską. Czyż pod takimi auspicjami – patron św. Jacek i opiekunka Matka Boska Łaskawa – mogli Ślązacy i lwowiacy być do siebie wrogo, nieufnie, obco nastawieni…? Nic podobnego – jak przed wiekami, tak i dzisiaj tworzą rodziny. Wszak już Piotr Włostowic, słynny w europejskich kronikach i pieśniach rycerskich (Carmen Mauri), za Bolesława Krzywoustego przywiózł sobie żonę z Rusi, a Josef Scholz ze Świdnicy (syn Wolfganga) ożenił się z panną Śmieszko, córką lwowskiego patrycjusza, i stąd Szolc-Wolfowicze i Kasia Domagaliczówna. A w 1945 roku Jurek Worobiec z Zimnej Wody pod Lwowem ożenił się z Gertrudą Juretzek z Brzezin Śląskich – o czym można przeczytać w moim wierszu Gertruda: „Dzioucha Ślązaczka, batiar ze Lwowa i już na bajtla forma gotowa”. I tak to sobie trwa… O! Święty Jacku z pierogami – a pilnuj tam z nieba swego dzieła, aby „jak Ślązak z lwowiakiem” znaczyło „jak brat z bratem”! Jeszcze zdań kilka o początkach tej historii. Zarówno Śląsk, jak i Grody Czerwieńskie (późniejsza ziemia lwowska), wyłaniają się jednocześnie z mroku dziejów w X wieku, jako lechickie prowincje na szlaku handlu czerwiem – czerwonym robaczkiem, z którego produkowano bardzo drogi naturalny barwnik. Jeszcze od VI do IX wieku szlak handlowy ze wschodu na zachód biegnie wzdłuż rzek – Bugiem i Sanem do Wisły, i stąd na południe do bramy morawskiej i Pragi lub Odrą GÓRNOŚLĄZAK 23 do Legnicy, Głogowa i dalej do Ratyzbony. Nagle powstają co 30 kilometrów (dzień drogi pieszy) osady (nocleg, woda, targ) i co 70-90 kilometrów (dzień drogi konno) większe obronne grody – od Przemyśla do Głogowa. Obydwie te ziemie znajdują się w orbicie wpływów państwa Polan, budowanego przez Piastów, jednak nie stanowią tego państwa jądra (tak jak Poznań, Gniezno czy Kruszwica). Zarówno do Śląska, jak i do Ziemi Czerwieńskiej roszczą sobie pretensje sąsiedzi – Czesi, Rusini, Węgrzy. Tymczasem ludność obydwu tych regionów jest zdecydowanie lechicka. Kroniki ruskie mówią, iż „kniaź Wołodymyr wyprawił się na Lachów” (Polaków z ziemi czerwieńskiej), czyli obcych, a kroniki czeskie opisują, jak to Przemyślidzi pustoszyli i rabowali „Polsko” (czyli też obcych, wrogich) w okolicy Niemczy, Opola, Wrocławia. Pozostały po tych czasach do dzisiaj pamiątki w postaci tzw. wału śląskiego i przesieki śląskiej, będących zaporami obronnymi przed najazdami z południa. Zarazem jednak dzielnice te mają świadomość własnej odrębności i nazwy: Śląsk i Ruś Czerwona. Najważniejsze, że w czasie, gdy rozpoczyna swoją historię państwo polskie, Śląsk i Grody Czerwieńskie są niekwestionowaną jego częścią, stanowią dziedzinę piastowską. A co najważniejsze dla późniejszych losów ludzi i ziemi – wraz z chrztem Polski wchodzą w obręb administracji kościelnej archidiecezji gnieźnieńskiej. To chrześcijaństwo zbudowało Polskę, naród polski, a w tej etnicznej i kulturowej jedni również ■ Ślązaków i Lechitów. Bogdan Stanisław Kasprowicz Bogdan Stanisław Kasprowicz – ur. w Katowicach w 1950 roku, z wykształcenia jest prawnikiem, jednak w duszy pozostaje przede wszystkim artystą. Talenty aktorskie i literackie zapewne odziedziczył po matce, lwowskiej aktorce i poetce. Występował w kabarecie Pacałycha, następnie założył własny zespół – Teatrzyk bez granic, który to zespół odwoływał się do artystycznych i intelektualnych tradycji Lwowa, do spuścizny Zbierzchowskiego, Herberta, Hemara. Kasprowicz napisał wiele piosenek, które wykonuje zarówno samodzielnie, jak i z zespołem Teatrzyku. Jest też autorem kilku książek – w tym przewodnika Lwów sentymentalny, opublikowanego przez krakowskie wydawnictwo Bezdroża. Najwięcej wydał jednak zbiorów wierszy i piosenek. Od wielu lat para się też publicystyką, poruszając tematy kresowe i kresowo-śląskie. Na punkcie lwowskim ma Kasprowicz prawdziwego „fizia” – w pozytywnym tego słowa znaczeniu… Za: Marcin Hałaś, Alfabet bytomski. 24 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Ludzie z pasją Amatorski teatr z zawodową pasją K rzysztof – reżyser i scenarzysta, kolejna Dominika (szkoła średnia) i Wema 28 lat. Studiował polonistyCo robią ludzie z pasją, ronika (gimnazjalistka). Wszystkich pokę, zarządzanie i kulturoznawłączył teatr. Mieszkają na katowickim gdy brak im infrastruktury stwo. Najbliżej magisterium jest z tego Osiedlu Witosa i tworzą artystyczny koi perspektyw kulturalnych pierwszego. W czasie liceum i studiów lektyw pod bardzo konkretną nazwą – za pieniądze publiczne? występował na deskach Teatru Korez Grupa Teatralna na Witosa (GTnW). Biorą się do roboty i robią wraz z Teatrem „Po drugie”, w którym Grupa z założenia ma charakter amaswoje. To często mrówcza grał pod czujnym okiem Marcina Matorski. To około 20 osób – około, bo do ziarzewskiego. Kulisami i kostiumowkońca nie da się określić, czy liczyć tylpraca, wymagająca wynią zarządza Magda – na co dzień stuko tych grających i angażujących się na siłku, determinacji i samodentka finansów w służbie zdrowia. co dzień, czy też tych, którzy na scenie zaparcia oraz – co chyba Spec od sprzętu oświetleniowego, Marpojawiają się okazyjnie, bądź wspomanajważniejsze – dobrych cin, jest studentem Politechniki Śląskiej, gają Grupę w inny sposób. Od trzech wzajemnych relacji i wiary, a dodatkowo członkiem rady parafiallat grają średnio jeden spektakl na dwa że może się udać. nej i osiedlowym społecznikiem. miesiące (w kilku odsłonach, bo widowNajstarsza w grupie Agnieszka ma nia mieści tylko 180-200 osób, a chętnieco ponad 30 lat i jest pracownikiem nych jest sporo więcej); wcześniej były katowickiego Sanepidu. Najmłodsi – Wiola i Patryk uczą po dwa lub trzy spektakle w roku. Część sztuk wchodzi się jeszcze w gimnazjum. Wojciech, inżynier logistyki, do stałego repertuaru i mogą zobaczyć je także widzowie pracuje w jednej z hurtowni. Dominika, prywatnie żona poza Osiedlem Witosa. Na co dzień bowiem Grupa gra Krzysztofa, jest z zawodu polonistką. Studiowała też na- tylko na Osiedlu, korzystając ze sceny w domu parafialuki o rodzinie. Pracuje w szkole. Obecnie wraz z mężem nym. Historia zresztą zaczęła się przy parafii Podwyższespodziewają się córeczki. Tomasz jest studentem teologii nia Krzyża Św. i św. Herberta i dalej tam się toczy, bo Grui znanym katolickim blogerem. Wiktoria uczy się w kla- pa ma charakter grupy parafialnej – ma swojego opiekuna sie lotniczej, bo chce być stewardesą. Agata i Ola chodzą do liceum. Ania i Kamil są organistami, a Grzegorz listonoszem (studia dzienne łączy z codzienną pracą!). Kasia pracuje przy organizacji wyjazdów zagranicznych, druga Agnieszka uprawia łyżwiarstwo figurowe. Druga Ania prowadzi własną działalność gospodarczą, a z kolei trzecia Ania na co dzień studiuje w… Warszawie. Ze stolicą po studencku związani są też Paweł i drugi Wojciech. Pierwszy z nich jest na stażu w Dublinie, drugi pracuje w służbach dyplomatycznych w Pradze, lecz obaj wciąż czują się członkami grupy. Jest jeszcze Magdalena (studentka fizjoterapii), Martyna (pracuje na poczcie), ➧ www.zg.org.pl duszpasterskiego, a spora część repertuaru dotyka tematyki religijnej. Ale nie tylko. Nie jeżdżą też po konkursach, przeglądach i festiwalach bo – jak przyznają – nie mają na to czasu, a dogranie wspólnych prób przy takiej różnorodności osób i ich zajęć wymaga czasem ekwilibrystyki. Poza tym, jak zgodnie przyznają, nie jest ich celem zdobywanie nagród i wyróżnień, bo zasadniczym zadaniem Grupy jest z jednej strony krzewienie wartości, z drugiej – animowanie życia kulturalnego w ich dzielnicy. Na katowickim Osiedlu Witosa bowiem, pozbawionym domu kultury, gdzie obok spółdzielczego klubu osiedlowego jedyną okołokulturalną instytucją jest filia miejskiej biblioteki (trzeba odnotować, że prężnie działająca), to szkoły, przedszkola i parafia wzięły na swoje barki działalność kulturalną. Grupa teatralna istnieje też przy stowarzyszeniu „Akcent”, zajmującym się edukacją i rehabilitacją osób niepełnosprawnych; ponadto kilka zespołów artystycznych na dość dobrym poziomie znalazło swoje miejsce przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 7, z którym zresztą w przeszłości związana była większość aktorów z GTnW. To na szkolnych deskach pierwsze aktorskie kroki stawiało rodzeństwo Ania, Agata i Krzysztof, a także Wojciech, Wiktoria, Patryk, Wiola. Niektórzy angażują się w ich prace do teraz. Prawie wszystkich miłością do teatru zaraziła jedna z polonistek, pani Maria Ćwiklińska, w tej chwili już na emeryturze, aczkolwiek prowadząca nadal w ZSO nr 7 Zespół Pieśni i Tańca „Katowiczanie”. GÓRNOŚLĄZAK 25 W ciągu swojej już prawie 9-letniej historii (jubileusz 10-lecia będą obchodzić w roku 2016) wystawili ponad 20 sztuk. Jedne krótsze, drugie dłuższe. Pośród mniejszych etiud szczególne miejsce zajmują Trzej oprawcy i matka (2013) – mikro spektakl o ks. Jerzym Popiełuszce oraz sztuka – pod bardzo wymownym tytułem Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują żydów (2014) – o rodzinie Ulmów, którzy na Podkarpaciu w czasie II wojny światowej przypłacili swoim życiem pomaganie kilkorgu żydom (Niemcy zamordowali całą rodzinę, w tym także dzieci). Te dwie sztuki są bardzo chętnie oglądane także poza Osiedlem Witosa – najbliższa okazja będzie wieczorem 3 stycznia, w kościele oo. oblatów na Koszutce o godz. 22:00. Spośród dłuższych przedstawień mają za sobą między innymi adaptację Małego Księcia (Dobranoc, Mały Książę, 2012), bardzo refleksyjny Sąd Poncjusza Piłata (2014), rozkładający na czynniki pierwsze dylematy prefekta Judei, a także coroczne przedstawienia z okazji Bożego Narodzenia: Ostatni numer przed świętami (2012/13), Nowe, świąteczne wydanie (2013/14) i tegoroczne – Pierwsza gwiazda jest zawsze na polskim niebie. A poza tym jeszcze wiele innych sztuk. Od 2006 roku nieustannie bawią, śmieszą, zachęcają do refleksji, stawiają pytania i nigdy nie dają gotowych odpowiedzi. Zapraszamy na Osiedle Witosa. Warto zobaczy ich w akcji. Zdjęcia, relacje ze spektakli oraz bieżące informacje o nowych sztukach można śledzić na facebook.com/ ■ GrupaTeatralnaNaWitosa. 26 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Śląskie portrety historyczne Franz von Winckler – historia jak z Hollywood B iografia Franza Wincklera to materiał na świetny scenariusz. Jest tam wszystko – miłość, skandal, kariera, władza i pieniądze… Tym, którzy po raz pierwszy słyszą tę historię, często przychodzi na myśl amerykański mit kariery „od pucybuta do milionera”. Dobrze by było, gdyby któryś z naszych rodzimych reżyserów zainteresował się tą postacią. A może taki film nakręciłby potomek innego śląskiego rodu potentatów przemysłowych – laureat Oscara, hrabia Florian Henckel von Donnersmarck? Namawiam radnych miasta Katowice do zainteresowania się osobą, bez której nie byłoby… tejże właśnie rady miejskiej. Franz Winckler urodził się 4 sierpnia 1803 roku we wsi Tarnów koło Ząbkowic Śląskich, jako jeden z dziewięciorga potomków tamtejszego zarządcy dóbr ziemskich. Uczył się w kłodzkiej szkole i nyskim gimnazjum, ale przerwał naukę po śmierci rodziców. Jest rok 1819. W Wielkiej Brytanii trwa właśnie rewolucja przemysłowa, która niebawem zawita do Europy, Prusy się reformują, a Górny Śląsk stoi u progu najbardziej dynamicznego rozwoju w swoich dotychczasowych dziejach. Szesnastoletni Franz Winckler wykazuje znakomitą intuicję i wyrusza do Tarnowskich Gór, gdzie podejmuje pracę w kopalni kruszców „Fryderyk”. Jego pracowitość i talent szybko doceniają przełożeni, wysyłając go do Górnośląskiej Szkoły Górniczej w Tarnowskich Górach. Pracuje jako górnik w kolejnych kopalniach – w Zabrzu i Królewskiej Hucie, gdzie poznaje tajniki zastosowania nowoczesnych maszyn i urządzeń. Rok 1826 jest dla Franza Wincklera bardzo szczęśliwy: najpierw zostaje sztygarem w kopalni kruszców „Maria” w Miechowicach (dzielnica Bytomia), a następnie żeni się z Alwiną Kalide – siostrą sławnego rzeźbiarza Teodora Erdmanna Kalide. 27 lat później szwagier wyrzeźbi jego pomnik, który stanie w centrum Katowic, niedaleko dzisiejszego Pomnika Powstańców Śląskich i przetrwa do końca II wojny światowej. Życie rodzinne służy Franzowi i wkrótce przychodzą na świat dwie córki. Winckler osiąga wreszcie stabilizację rodzinną i zawodową, wspina się szybko po stopniach kariery, a jego talent i kompetencje docenia właściciel kopalni – imiennik Franz Aresin, który mianuje go zarządcą kopalni. Wysyła Franza do Belgii i Anglii, żeby zapoznał się z tamtejszymi nowościami w przemyśle. Po śmierci Aresina, w roku 1831 Franz Winckler obejmuje zarząd nad wszystkimi jego dobrami. Spokojne i dostatnie życie kończy się jednak dość szybko – w 1832 roku epidemia zabiera mu żonę i córeczkę. Młody wdowiec zostaje z trzyletnią Waleską, która w przyszłości odziedziczy cały jego majątek. Kolejny zakręt w życiu Franza przynosi zaskakujący finał. Będąc zarządcą dóbr Franza Aresina, poznaje wdowę po nim – piękną Marię z domu Domes, ze względu na urodę zwaną Różą Śląska. Poznaje i zakochuje się – i to z wzajemnością! Nie bacząc na atmosferę skandalu (wdowa po Aresinie jest 14 lat starsza i znacznie zamożniejsza), Maria i Franz postanawiają się pobrać, co też realizują w maju 1833 roku. Wejście w posiadanie tak wielkiego majątku daje pracowitemu i mądremu Franzowi okazję do podejmowania nowych wyzwań, nie osiada więc na laurach i wkrótce majątek pomnaża. Jedną z ważnych inwestycji okazał się zakup dóbr ordynacji mysłowickiej, dokonany w 1839 roku. Właściciel – zubożały hulaka Andrzej Mieroszewski – zadowolił się sumą 109 768 talarów (na spłatę długów) i obiecaną coroczną gratyfikacją. Wieś Katowice, leżąca w centrum nabytych dóbr, została wybrana przez Franza na siedzibę ich zarządu, na czele którego postawił przyjaciela ze szkolnej ławy – Friedricha Wilhelma Grundmanna (budynki zarządu mieściły się w miejscu dzisiejszego Hotelu Katowice). I tym razem intuicja go nie zawiodła – pod okiem przyjaciela Katowice wkroczyły na drogę błyskawicznego rozwoju, do którego w sposób zdecydowany przyczyniło się uruchomienie w 1846 roku linii kolejowej. Pierwszy pociąg osobowy wjechał na stację 6 sierpnia 1847 roku, w dwa dni po 44. urodzinach Franza Wincklera. Odtąd Katowice uzyskały połączenia poprzez sieć kolei europejskich między innymi z Berlinem, Wiedniem, Krakowem, a król pruski, widząc zaangażowanie Franza Wincklera w rozwój Górnego Śląska, nadaje mu tytuł szlachecki. W tym czasie posiada on już 13 kopalń węgla i udziały w następnych 49, a ponadto 15 kopalń galmanu, 6 hut żelaza i 7 hut cynku. Za nadaniem szlachectwa idą dalsze zaszczyty – Krzyż Komandorski Orderu Albrechta Niedźwiedzia (nadany w 1846 roku przez księcia von Anhalt) i Order Orła Czerwonego IV klasy (nadany przez króla Prus w 1848 roku). W uznaniu zasług dla rozwoju przemysłu Winckler uzyskuje szereg przywilejów. Kieruje on swoimi zakładami w sposób humanitarny, z szacunkiem dla robotników, co w epoce budzącego się drapieżnego kapitalizmu jest niezbyt częstą cechą. Dba o pracowników, ich zabezpieczenie socjalne i warunki bytu. Buduje szpital (w Miechowicach) i osiedla robotnicze, zaopatruje swoich pracowników w tańsze produkty żywnościowe. Szczególnie pomaga www.zg.org.pl pokrzywdzonym podczas wielkiej epidemii głodu w 1847 roku. Kiedy rok później przechodzi przez Europę fala napięć politycznych i wystąpień robotniczych, znana jako Wiosna Ludów, w dobrach Franza Wincklera nie dochodzi do jakichkolwiek działań. Ludzie pamiętają jego hojność i troskę. Tak powstaje jedna z największych fortun Górnego Śląska. Prywatnie Winckler mieszka w miechowickim pałacu i wraz z żoną wychowuje córkę z pierwszego małżeństwa – Waleskę. Jest to jedyne dziecko i dziedziczka całej fortuny, gdyż Maria nie ma swoich dzieci, a i wspólne potomstwo nie przyszło na świat. W roku 1851 Franz wyjeżdża „do wód”, podreperować zdrowie. Wracając do domu, postanawia zwiedzić grotę w Adelsburgu pod Lublaną (dzisiejsza Słowenia) – tam, w dwa dni po swoich 48. urodzinach, umiera na zawał. Zaraz po tym wydarzeniu pojawiły się nawet spekulacje, jakoby do tej nagłej śmierci w jakiś sposób przyczynili się Anglicy, którym odbierał klientów (nigdy się to nie potwierdziło). Franza Wincklera pochowano w Miechowicach – tam, gdzie spędził najszczęśliwsze lata życia, w kaplicy obok starego, nieistniejącego już dziś kościoła (pięknie opisywanego przez „śląskiego Homera” – księdza Norberta Bonczyka). Obecnie spoczywa nieopodal, w krypcie kościoła Św. Krzyża. Winckler pozostawił ogromną fortunę – 69 kopalń węgla kamiennego (własność i udziały), 14 kopalń kruszców, 7 hut cynku, 6 hut żelaza, 2 fryszerki i walcownię, a także ziemię, na której to wszystko stało. Maria przeżyła męża o dwa lata. Waleska, dziedziczka 6 milionów talarów, wyszła za mąż w trzy lata po śmierci ojca, za niezbyt zamożnego szlachcica – oficera pruskiej armii Huberta von Tiele. Szlachectwo rodu von Tiele także było całkiem nowe, ale mąż poszedł w ślady teścia i znacznie powiększył majątek żony. Przy jego udziale Katowice w 1865 roku otrzymały prawa miejskie. Wybudował też unikatowy w skali światowej zamek w Mosznej. Małżeństwo Waleski i Huberta dało początek potężnemu rodowi von Tiele-Winckler, z którego wywodzi się między innymi porównywana do Matki Teresy z Kalkuty Matka Ewa. Wnuczka Franza Wincklera wyszła za mąż za pierwszego starostę Katowic – Franza Hermanna von Berlepsch. Ukochany przez Franza miechowicki zamek został wysadzony w 1945 roku przez żołnierzy Armii Czerwonej (bez powodów wynikających z prowadzonych działań wojennych). W tym samym roku zniszczono jego pomnik. Jeszcze do niedawna fedrowała kopalnia „Ferdynand” (dziś „Katowice”). Wkład Franza Wincklera w rozwój Górnego Śląska, a szczególnie Katowic, jest tak wielki, że dziwi powszechna niewiedza na jego temat i brak upamiętnienia w postaci pomników czy ulic. „Największą obelgą jest milczenie” – powiedział dwa tysiące lat temu Marek Agryppa. Franz ■ Winckler nie zasługuje na milczenie. Anita Witek GÓRNOŚLĄZAK 27 Odeszli od nas w roku 2014 To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Norbert Winkler – zmarł 24 maja 2014 roku. Od 1998 roku był wiceprezesem Koła Murcki. Pracował w kopalni. Zapalony sportowiec, był wspaniałym hokeistą, założycielem KS „Górnik”, sportowym wychowawcą całych pokoleń. (Łucja Staniczkowa) Stefan Walter – zmarł 27 września 2014 roku. Prawnik, długoletni prezes Oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża, aktywny członek Koła Tychy Związku Górnośląskiego. Miłośnik wszystkiego co śląskie, zwłaszcza obyczaju, etosu śląskiego i tradycji. Swą miłość do Śląska przekazał młodym. (Rafał Kula) Krystyna Tomaszewska – zmarła po krótkiej chorobie 23 grudnia 2014. Od 2003 roku członkini Koła Zabrze, przez dwie kadencje przewodnicząca komisji rewizyjnej. Długoletnia pracownica PZU w Zabrzu. Miłośniczka książek i podróży. Jej wiedza imponowała każdemu. Koleżeńska, nieoceniona. Jej śmierć to niepowetowana strata dla Koła Zabrze. (Łucja Staniczkowa) Antoni Sowada – urodzony w 1947 roku, mieszkał w Gorzycach. Tam ukończył Szkołę Podstawową, a w Wodzisławiu Śląskim Liceum Ogólnokształcące im. XIV Pułku Powstańców Śląskich. Absolwent Politechniki Gliwickiej. Od najmłodszych lat interesował się historią, chcąc poznać prawdę o losach ziemi, na której dane mu było żyć. Szukanie prawdy doprowadziło go do spotkania w 1980 roku z Kazimierzem Świtoniem, założycielem wolnych związków zawodowych (także zmarłym w tym roku), a także Władysławem Siłą-Nowickim – członkiem i działaczem Chrześcijańsko-Demokratycznego Stronnictwa Pracy. W stanie wojennym angażował się w pomoc dla represjonowanych, był współzałożycielem Klubu Inteligencji Katolickiej w Jastrzębiu-Zdroju w kościele „Na Górce”, organizował wyjazdy na „Msze Święte za Ojczyznę”. W 1989 roku, po sukcesie „Solidarności” i pierwszych w miarę wolnych wyborach, skupił wokół siebie ideowo podobnych jak on ludzi i z nimi zorganizował w Gorzycach Komitet Obywatelski, struktury chrześcijańskiej demokracji. Współorganizował też Związek Górnośląski. Zostając radnym i członkiem Zarządu w Gminy Gorzyce, jednocześnie został wybrany przedstawicielem tejże gminy w Sejmiku Wojewódzkim w Katowicach – został też członkiem jego Prezydium. W tym czasie nawiązał kontakty z wybitnymi przedstawicielami Chrześcijańskiej Demokracji w Europie. W swojej działalności kierował się chrześcijańską, katolicką nauką kościoła. Zawsze miał na względzie dobro kraju, Górnego Śląska, w aktualnej i dzisiaj wizji samorządności lokalnej. Na pierwszym miejscu stawiał upodmiotowienie społeczeństwa w stanowieniu o swojej małej ojczyźnie; w szczególności miał na celu dobro człowieka. Był ojcem wielodzietnej rodziny. Niżej podpisany i wielu z nim współpracujących dużo zawdzięczają prowadzonym z Antonim rozmowom, które kształtowały nas i przekonały do słuszności obranej drogi, jaką powinien podążać kraj i nasz region. Za to Mu serdeczne Bóg zapłać. Antoni Sowada zmarł w listopadzie 2014 roku, w wieku 67 lat. Pochowany został na cmentarzu parafialnym pw. św. Anioła Stróża w Gorzycach. (Bogusław Kniszka) 28 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Chwila wytchnienia Noworoczne postanowienia Na sąsiednich wzgórzach rozlokowane były dwa klasztory. W pierwszym z nich mnichom żyło się dostatnio, dni upływały na modlitwach, bez większych trosk, w spokoju. W drugim zakonnicy trudzili się nad zdobywaniem podstawowych środków do życia, w żarliwych modlitwach prośba o pomoc w przetrwaniu kolejnych dni była częstym motywem. Dwaj mnisi – jeden z bogatego i drugi z biednego klasztoru – zaprzyjaźnili się. Kiedy tylko czas im pozwalał, spotykali się, żeby porozmawiać o sprawach najważniejszych, podzielić się rozterkami duchowymi i nawzajem się wesprzeć. Mieli wspólne marzenie – podróż do Ziemi Świętej. Często rozmawiali o tym, jakby to było pięknie móc stąpać po śladach Pana, stanąć na Górze Błogosławieństw, uklęknąć w Ogrodzie Oliwnym. Ta myśl ich uskrzydlała. Pierwszy planował: trzeba kupić dobrego konia, policzyć, ile trzeba zgromadzić pieniędzy, wybrać sandały i płaszcz, które wytrzymałyby trudy podróży. Przewidywał niebezpieczeństwa, jakie mogą się przytrafić w drodze i zastanawiał się, jak ich uniknąć. Dlatego starannie opracowywał optymalną trasę. Drugi obserwował jego pracę, przytakiwał, doradzał. Któregoś dnia przyszedł na spotkanie z torbą podróżną, w której miał chleb i ser, w ręku trzymał mocny kij, jaki zazwyczaj pomaga wędrowcom podeprzeć się w marszu, odpędzić złe psy lub innych intruzów. – Przyszedłem się pożegnać. Życz mi bracie szczęśliwej podróży, żebym mógł spotkać się z Panem. – Jak to? Chcesz wyruszyć teraz? Natychmiast? Nieprzygotowany? Z kijem i obdartą torbą? W sandałach ledwo trzymających się stopy? Sam? – Tak, bracie. Wyruszam, bo bardzo tęsknię do Pana, tak pragnę, że nie umiem dłużej zwlekać. I poszedł. Minął prawie rok, kiedy do furty zapukał strudzony, ale szczęśliwy mnich. Wybiegł mu na spotkanie przyjaciel z sąsiedniego klasztoru. – I co? Doszedłeś? Byłeś? Widziałeś? Opowiadaj, co widziałeś?! Jak tam jest? I zaczęła się opowieść długa, piękna i wzruszająca. – Jaki jesteś szczęśliwy! Jak ci zazdroszczę! Koniecznie ja też muszę tam być! To jest moje największe marzenie! Najpierw kupię dobrego konia i zgromadzę odpowiednią ilość pieniędzy, starannie wybiorę sandały i płaszcz, dokładnie wytyczę trasę… *** Tę opowieść dedykuję tym, którzy w okolicach Nowego Roku mają zwyczaj przeglądać nowiutki, niezapisany kalendarz, pełen nadziei, planów, projektów, postanowień. Emma Znalezione w sieci Surfując po Internecie, czasem warto poszperać lepiej i staranniej, by odnaleźć perełki. Dziś na warsztat bierzemy portal szlaki.net.pl. Portal pomoże zaplanować wędrówkę górską, wypełnić książeczkę GOT, pozwoli pokazać zdjęcia ze szlaku i podzielić się wrażeniami. Główną funkcją portalu jest kalkulator. Służy do sumowania czasu przejścia, odległości, przewyższeń i punktów GOT dowolnej długości wędrówki górskiej. Wyniki kalkulacji prezentowane są na mapie, w tabelach i na wykresie. Kalkulator obejmuje aktualnie 34 grupy górskie, w tym – rzecz jasna – także te w naszym Regionie. Autor opracował już 2236 szlaków, których długość (licząc w jedną stronę) to 6870 km. Kalkulator jest rozbudowywany i szlaków wciąż przybywa. To idealne narzędzie do planowana górskich wędrówek, nie tylko po polskich szczytach. Ponadto portal ma elementy społecznościowe. Użytkownicy umieścili w portalu ponad 4500 zdjęć. Jest też opcja zapamiętywania w portalu swoich wycieczek i komentowania innych tras. Powstaje w ten sposób przewodnik górski, którego zawartość pojawia się kontekstowo podczas kalkulacji szlaku. Nie brakuje na portalu forum, a także działu Varia, w którym można znaleźć informacje o problemach związanych z obliczaniem czasu przejścia szlaków, uzgadnianiem nazewnictwa itp. Są też takie dodatki, jak rozkłady jazdy, katalog piosenek górskich, wyniki konkursów. A to wszystko bez najmniejszych opłat, bo korzystanie z portalu jest darmowe. Strona posiada wersję mobilną, więc można korzystać z niej także na trasie. Oszczędna grafika, staranne wykonanie i zwracanie uwagi na najmniejsze szczegóły to bez wątpienia ogromne atuty portalu. Co prawda do wiosny jeszcze sporo czasu, ale już dziś warto zajrzeć na www.szlaki.net.pl. Tym bardziej, że może zima w Beskidach nie będzie aż tak sroga. Krzysztof E. Kraus GÓRNOŚLĄZAK 29 www.zg.org.pl Czytelnicy piszą Po wystawie o Henryku Sławiku Droga Redakcjo! W dniu 2 grudnia 2014 roku wraz z grupką emerytów wybraliśmy się na wystawę w Domu Śląskim w Katowicach pt. Henryk Sławik – bohater na każdy czas. Z wystawy wyniosłam bezcenną wiedzę o głównym bohaterze, który uratował na Węgrzech 30 tys. uchodźców z Polski, w tym 5 tys. Żydów. Przypłacił za to własnym życiem – z Węgier został wywieziony i powieszony w 1944 roku w obozie w Mauthausen w Austrii. Razem z nim w taki sam sposób i w ten sam dzień stracono jeszcze czterech Polaków współpracujących z nim. Oglądając wystawę i czytając skrupulatne niemieckie rozkazy dotyczące stracenia całej piątki, doznałam szoku. Odkryłam, że wśród nich była też osoba z mojej rodzinnej miejscowości, Wielkiej Wsi koło Tarnowa – Kazimierz Gurgul. Ten młody człowiek o szlachetnych rysach, profesor matematyki w liceum, nie miał nawet 40 lat, gdy go stracono. Nie znałam jego rodziny dobrze, ze słyszenia od mojej matki wiedziałam tylko, że rozstrzelali go Niemcy. Nie wiedziałam jednak, że był w obozie i że został, tak jak Henryk Sławik, powieszony. Fakt ten tak mnie zbulwersował, że postanowiłam skontaktować się z jego rodziną, bo na wsi, o której mowa, też mieszkał Kazimierz Gurgul i jego siostra Barbara. Sądziłam, że to był ich ojciec, ale okazało się, że to ich stryj. Pochodził z inteligenckiej rodziny – trzy siostry też były nauczycielkami. Jedna z nich, Wanda, była moją wychowawczynią w podstawówce. Od wspomnianej bratanicy dowiedziałam się, że najbliższa rodzina straconego przez Niemców Kazimierza Gurgula zamieszkała po wojnie w Wieliczce. Żona jego, Janina, już nie żyje, ale został syn Andrzej, urodzony już po jego śmierci. Nie zapomniano jednak tego cichego bohatera. W Wieliczce zorganizowano na jego cześć prelekcję i wydano książkę pt. Kazimierz Gurgul – listy do Janiny (czyli do żony). Konkludując: dziwne są losy ludzkie. Oglądając wystawę o szlachetnym człowieku ze Śląska, gdzie mieszkam od 35 lat, dowiaduję się, że jego los splótł się z równie szlachetnym człowiekiem z Małopolski. A najdziwniejsze jest to, że dowiedziałam się o tym dopiero po 50 latach, przy okazji wystawy. Miałam zaledwie 14 lat, gdy opuściłam swoją Wielką Wieś, która, jak się okazuje, też miała swojego cichego bohatera – Kazimierza Gurgula. Tylko że wtedy, tak jak o Sławiku, nikt o nim nie chciał lub bał się mówić – aż do teraz. Łączę pozdrowienia. ■ Kazimiera Woźniak z domu Pawlina katowiczanka z zamieszkania, wielkowsianka z urodzenia Recenzje Dante i inksi Syniawy: powstaje prawdziwa, śląska literatura Niedawno ukazała się niezwykła książka: Dante i inksi. Jest to zbiór tłumaczeń poezji światowej na język śląski. Autor tak uzasadnia swoją pracę: „Podwiela co niy mōmy jeszcze swojego Keatsa i Kryłowa, swojego Dickensa i Dostojewskiego. Dyć mogymy tumaczyć. Tumaczyć choćby jyno po to, coby pokŏzać nōm samym, iże po slōnsku – tak samo jak po polsku, po czesku i po miymiecku – idzie gŏdać i pisać ô wszyjskim”. Godać i pisać z szacunkiem dla śląskiej mowy. Domorosłe tłumaczenia klasyki polskiej na śląski od kilku lat cieszą się wzięciem. Najczęściej tłumaczone są wiersze dla dzieci i komedie. Bowiem przede wszystkim chodzi o to, żeby ludzie się śmiali. („Powiedz to po śląsku, to jest takie zabawne!”). I śmiejemy się. Z samych siebie się śmiejemy! Wystawia się na pośmiewisko śląską mowę. Dlatego z takim dystansem odnoszę się do tych pseudoliterackich prób. Dante i inksi to książka, w której śląszczyzna jest elegancka. W śląskiej mowie budowane są metafory, wyrażane są filozoficzne myśli, konstruowane są niebanalne rymy. Przekłady Mirosława Sieniawy zyskują, gdy czyta się je głośno. Autor popisał się nie tylko kunsztem splatania rymów, ale zadbał też o rytm wiersza. Wielka to sztuka translatorska! Poczytajmy choćby dystychy Angelusa Silesiusa. Tłumaczone na kilka języków (na język polski wiele z nich przetłumaczył Adam Mickiewicz), tym razem zabrzmiały w śląskiej mowie. Ôstŏw starości Bogu Skoōnd narcyz i lelujŏ joŏdło, piykność bierōm? Skirz czego cie starości, krześcijōnie, żerōm? Pōmiyrno piykność Nauki wōm ôd łōncznych kwiŏtkōw, ludzie, styknie, Jak się Bogu podobać i wyglōndać piyknie. Powstaje prawdziwa, śląska literatura. Książka Mirosława Syniawy jest tego kolejnym przykładem. Czy nie czas, żeby w katedrach uniwersyteckich ten fakt zauważono? ■ Łucja Staniczkowa 30 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Recenzje Zawsze obcy – tytuł trafiony, jak rzadko kiedy! Z awsze obcy to tytuł najnowszej książki Henryka Tomanka. Najnowszej, ponieważ prezes Koła Katowice-Ligota Związku Górnośląskiego wydał już zbiór żartobliwych wierszy poświęconych koleżankom i kolegom z Instytutu Gliwickiego, w którym pracuje od czterdziestu lat między innymi jako redaktor czasopisma „Przetwórstwo Tworzyw”. Kim jest tytułowy „zawsze obcy”? Obcy na swojej ziemi? Obcy, bo niezrozumiany? Hugo Rother jest farmaceutą. Jako kompetentny specjalista zajmuje w katowickiej filii wrocławskiej firmy Concordia kierownicze, acz nie naczelne stanowisko. Znakomicie posługuje się językiem niemieckim, z żoną Linką (Karoliną) rozmawia po polsku. W jego bibliotece znajdują się książki Tomasza Manna, obok pozycji J.I. Kraszewskiego. Typowy przedstawiciel klasy średniej, inteligencji technicznej, zamieszkujący, podobnie jak wielu z tego samego poziomu drabiny, w willowej Ligocie. Skupiony na pracy zawodowej, nie zadaje sobie bezprzedmiotowych pytań: „Kim jestem?”, „Kim są moi sąsiedzi?” i „Co z tego wynika?”. Te pytania stawia mu raz po raz historia ziemi, na której mieszka od pokoleń. A odpowiedzi bywają bardzo skomplikowane. Równie skomplikowane bywają sytuacje zawodowe, a zwłaszcza towarzyskie. Mimo najwyższych kompetencji zawodowych popartych solidnym, długoletnim doświadczeniem, Rother zawsze zajmuje pozycję jakby w cieniu kogoś aktualnie „godniejszego”: wysokiego urzędnika z Kresów przybyłego z ekipą Grażyńskiego, młodego faszysty Ober…, nowej władzy panoszącej się na Górnym Śląsku. Przez jednych postrzegany jako „nie dość niemiecki”, przez drugich jako „nie dość polski”. A Hugo Rother, pochodzący z Beuthen, chciał/umiał tylko dobrze pracować, pomóc drugiemu w potrzebie i zachować godność „porządnego człowieka”. Kto nie zna niuansów niedawnej historii Górnego Śląska, czytając strona po stronie, zrozumie źródła i uwarunkowania mentalności Górnoślązaka. Zrozumie też, dlaczego Zbigniew Kadłubek w Listach z Rzymu napisał: „Bycie Ślonzokym to je stan duszy a niy żodne obywatelstwo. Bez-toż my Ślonzoki niy bojymy się upadku państw ani wojyn”. Przetaczały się wielkie wojny, historyczne traktaty przemieszczały, przesadzały na inną glebę całe narody, a Hugo Rother trwał, oczekując od życia tylko tego, co mu, jako Adamowi, Bóg obiecał w ostatniej rozmowie: „Będziesz w pocie czoła…”. Powieść toczy się bardzo powoli. Autor sięga do dokumentów, wspomnień, kronik, opracowań historycznych i artykułów. Książka napisana jest skrupulatnie i metodycznie, jak podręcznik pod tytułem Zrozumieć Górnoślązaka. Czytelniczki z pewnością odczują niedosyt, kobieta bowiem w tej powieści pełni rolę nie większą niż rekwizyt w sztuce. Potrzebowalibyśmy jeszcze jednego. Wiemy wszystko, co bohater robi, wiemy wiele, co myśli, ale tego, co czuje, musimy się długo domyślać. Ot, taka już jest właściwość etniczna Górnoślązaka – autora i bohatera. Zawsze obcy – tytuł trafiony, jak rzadko kiedy! ■ Łucja Staniczkowa Fragment książki – przedstawiamy za zgodą Autora — Przyniosłam herbatę druhowi Zbyszkowi i tobie — postawiła szklanki na okrągłym stoliku, przy którym siedzieli, dygnęła grzecznie i wyszła, cicho zamykając drzwi. Kącki odłożył trzymane w ręku spisy drużyn i rozsiedli się wygodniej. Wyglądało na to, że gość dopiero teraz zwrócił uwagę na barwny kilim na przeciwległej ścianie nad leżanką, na środku którego wisiała stara szabla, a pod nią blaszana pochwa. — Jak w polskim dworze — zauważył Kącki, wskazując ręką na szablę. — A tak, można powiedzieć, że uległem tej modzie — zaśmiał się Rudolf. — Przepraszam, czy mogę ją obejrzeć? — spytał Kącki. — Ależ naturalnie, bardzo proszę — Rudolf zdjął szablę i wraz z pochwą podał gościowi. Kącki oglądał szablę dokładnie, przypatrywał się uważnie głowni, obejrzał jelec i uchwyt, podobnie dokładnie obejrzał pochwę. — To chyba francuska broń — zauważył, jeszcze raz przyglądając się zmatowiałej klindze — i chyba z okresu napoleońskie- go, mój dziadek w Poznaniu ma taką samą lub może podobną — dodał wyraźnie zainteresowany — jeden z moich przodków był rotmistrzem w 16. Pułku Ułanów Księstwa Warszawskiego i to jego szabla wisi u dziadka. — A ta — wskazał na szablę — to też zapewne pamiątka rodzinna? — No, tak — z pewnym ociąganiem powiedział Rudolf — można tak powiedzieć… mój prapradziadek ze strony matki zdobył ją na Francuzach w 1807 r. Poznał tę historię z relacji prapradziadka, który spisał swoje przypadki wojenne z lat 1806-1815. Rękopis ten Rudolf przeczytał po raz pierwszy w wieku 16 lat. Relacja spisana była zasadniczo po polsku z wyrażeniami śląskimi, a jedynie terminy wojskowe i inne zwroty specjalistyczne prapradziadek Johannes zapisał po niemiecku. Jeszcze dziś pamiętał, jakie wrażenie zrobiła na nim ta relacja. Dotychczas wydarzenia z przeszłości, także opowieści wojenne, poznawał z książek, a tu miał przed sobą nie książkę, choćby i najbardziej zajmującą, ale tekst spisany ręką kogoś bliskiego, własnego przodka, o którym jeszcze dziadek Franciszek opowiadał.
Podobne dokumenty
górnoślązak - Związek Górnośląski
Redaguje zespół: Grzegorz Franki (redaktor naczelny), Krzysztof E. Kraus (sekretarz redakcji), Łucja Staniczkowa. Stali współpracownicy: Waldemar Cichoń, Sławomir Jarzyna, Ilona Urbańczyk, Anita Wi...
Bardziej szczegółowo