frassati

Transkrypt

frassati
4 lipca 1925 roku, w wieku dwudziestu czterech lat, zmarł
na chorobę Heinego-Medina.
Pier Giorgio Frassati jest patronem młodzieży
i studentów, ludzi gór oraz Akcji Katolickiej. Pier Giorgio
FRASSATI
Pier Giorgio
20 maja 1990 papież Jan Paweł II beatyfikował
go, przedstawiając światu jako „człowieka ośmiu
błogosławieństw”.
robert claude sj
Syn właściciela wielkiego włoskiego dziennika „La Stampa”
Pier Giorgio Frassati był żarliwym chrześcijaninem i świadkiem wiary w swoim środowisku. Najistotniejszą część życia
poświęcił ludziom ubogim i pokrzywdzonym przez los, studiując równocześnie na wyższej uczelni. Wiara Frassatiego splatała
się harmonijnie z jego życiem. Był realistycznym optymistą, we
wszystkich zmaganiach cechowała go wielka pogoda ducha.
FRASSATI
cena detal. 24,90 zł
FRASSATI.indd 1
robert claude sj
2012-02-23 14:50:07
robert claude sj
Pier Giorgio
FRASSATI
przedmowa
Karl Rahner
przekład
Joanna Petry Mroczkowska
wydawnictwo znak
— Kraków 2012 —
Przedmowa
Z prośbą o napisanie tego tekstu zwróciła się
do mnie Luciana Frassati. Przyczyna tej prośby jest prosta: otóż osobiście znałem Pier Giorgia Frassatiego, gdyż ten mieszkał przez kilka
tygodni u mojej rodziny we Fryburgu Bryzgowijskim. Uczył się niemieckiego, gdy jego ojciec
był ambasadorem włoskim w Berlinie. Dlatego też bardzo chętnie czynię zadość tej prośbie.
Pier Giorgia wciąż zachowuję w pamięci, chociaż
po pięćdziesięciu siedmiu latach wiele poszczególnych wspomnień jest niedokładnych i mglistych. Już w 1961 roku napisałem słowo wstępne
do niemieckiego przekładu biografii Pier Giorgia autorstwa jego siostry Luciany. Nie chciałbym w tym nowym wstępie przytaczać po prostu
tego, co napisałem już przed szesnastoma laty,
lecz nie sposób uniknąć pewnych merytorycznych zbieżności w obu tekstach. Nie chcę także silić się na pochwalną lub krytyczną recenzję
przedłożonej książki mojego belgijskiego brata, której zalet dowodzi już choćby wysoki nakład, w jakim rozeszła się w wersji francuskojęzycznej. Chciałbym jednak uczynić małą uwagę:
niech Czytelnik nie gorszy się nieco panegirycznym stylem, w jakim została napisana, jest on
adekwatny do tradycyjnych biografii świętych.
Oczywiście tego typu opis życia, powstały z trzeźwego dystansu historycznego, mógłby zwrócić
uwagę także na granice i wątpliwości dotyczące
postaci i historii rozwoju Pier Giorgia, gdyż był
on chrześcijaninem w warunkach swoich skłonności, swoich czasów, swojego środowiska społecznego. Wszystko to można by również powiedzieć i wyjaśnić. Ale Czytelnik sam może sobie
to wszystko dopowiedzieć, wychodząc od danych
zawartych w tej książce. My, późni Europejczycy, żyjący w dzisiejszych czasach, którzyśmy boleśnie doświadczyli i wciąż boleśnie doświadczamy wszystkich niedostatków relatywizującego
•
6•
historyzmu, musimy bronić się przed utajoną
zazdrością, którą może w nas wzbudzić lektura
takiej książki. Mam na myśli uczucie sprawiające, że nie chcemy przyjąć do wiadomości, iż istnieją inni ludzie, którzy nie tylko nie hołdowali ludzkiej marności, lecz żyli pełniej, odważniej
i, co oczywiste, bliżej ideału chrześcijańskiego,
niż my sami to potrafimy. Skoro nie umiemy
już czcić bohaterów i świętych, widzieć ich nie
tylko obok nas, lecz także ponad nami, nie wolno nam chwalić się jakimś trzeźwym realizmem,
lecz musimy podejrzewać samych siebie, że odrzucamy pewne kryteria i porównania, bo unaoczniają nam naszą własną niedoskonałość.
Dwie rzeczy w swej jedności wydają mi się
charakterystyczne dla Pier Giorgia, a dla nas
wzorcowe. Są to jedność całego jego życia i jego
chrześcijaństwa, a także zadziwiająca święta naiwność, z jaką ta jedność była przeżywana jakby w zupełnie oczywisty sposób. Spróbuję teraz
wyjaśnić, co mam na myśli.
Grono świętych Kościoła katolickiego zyskało,
zwłaszcza w ciągu ostatnich stuleci, wielu adeptów życia ascetycznego i duchowego. Większość
•
7•
świętych nowszych czasów to bracia i siostry zakonne lub przynajmniej klerycy. Dlatego też ich
„dążenie do świętości”, ich „heroiczne cnoty”, ich
duchowość były kultywowane i przeżywane jako
to, co w znacznym stopniu stanowiło treść ich
życia w ogóle i ich misji wynikającej z powołania.
Zawodowo dążyli do świętości i w miarę możliwości tak urządzali swoje życie, że w pewnym
sensie nie mieli nic do roboty, tylko wywiązywać
się z obowiązku radykalnego rozwijania swojego
chrześcijaństwa. „Doczesne” bezpośrednie zainteresowanie jakimś ziemskim zawodem, kulturą,
nauką, sztuką itd. było przez nich dopuszczane
co najwyżej w skromnych dawkach, o tyle, o ile
nie sposób było tego uniknąć, nie stanowiło zaś
zamierzonego celu.
I nic nie przemawia przeciwko takiemu duchowemu zyskowi, przeciwko profesjonalnemu
ascetyzmowi; w Kościele muszą być tacy ludzie,
są oni dla całego Kościoła nieodzowni, podobnie jak w wysoko rozwiniętym i zróżnicowanym
społeczeństwie istnieją i muszą istnieć zawodowi muzycy, mimo że pewna doza muzykalności jest udziałem każdego człowieka. Ale dziś
•
8•
życzymy sobie także świętych, którzy nie są profesjonalistami w dziedzinie duchowości, lecz którzy w „normalnym” życiu ludzkim, z wszystkimi
wiążącymi się z nim zadaniami, osiągnięciami, radościami i rozczarowaniami, dostrzeganymi, doświadczanymi i znoszonymi w bezpośredni sposób i bez uprzedzeń, ukazują istotę
bycia chrześcijaninem. W rzeczywistej jedności zwykłego życia ludzkiego i bycia chrześcijaninem, w której oba elementy są zachowane i żaden nie wypiera ani nie deprecjonuje drugiego,
a wręcz oba się wzajemnie warunkują i doprowadzają do spełnienia. Takiej jedności w różnorodności, obejmującej „doczesną” egzystencję
oraz urzeczywistnienie chrześcijańskiego powołania, nie można obmyśleć racjonalnie w ramach jakiejś teorii moralności; jeśli już rzeczywiście jest dana, zawsze pozostaje unikatowym
cudem łaski w życiu człowieka. To, że (mówiąc
za Klemensem Aleksandryjskim) można być jednocześnie kosmicznym i hiperkosmicznym, że
można kochać życie tutaj z zadaniami i treściami, które ono z sobą niesie, a mimo to i właśnie w tym znaleźć Boga jako odwieczny cel; to,
•
9•
że Bóg sam nam się daje właśnie w doświadczeniach doczesnego życia, o ile nie zasypiemy ostatecznego sensu i prawdziwej istoty naszych ziemskich doświadczeń, jest właśnie tym, co chcemy
odnaleźć u świętego naszych czasów. W takim
nowoczesnym byciu świętym nie powinno zabraknąć płaszczyzny wertykalnej, nie chodzi
o chrześcijaństwo zredukowane do horyzontalnego humanizmu. Nie, do takiego życia, jak je
tu rozumiemy, należy także wyraźnie i odważnie praktykowana religijność: modlitwa do Boga,
medytacja, sakrament, wyraźne życie kościelne
aż po tradycyjne zwyczaje. Ale we współczesnym
świętym, którego poszukujemy, musi być obecne i przeżywane w śmiały i intensywny sposób
to, co stanowi treść życia ludzkiego: rodzice i rodzeństwo, ziemskie powołanie, przyjaciele, radosne święta i ciężkie tygodnie codzienności,
radość zdrowego życia, sztuka, teatr itd. Czyli
musi zostać przyjęte wszystko, co życie ofiarowuje człowiekowi wychodzącemu mu naprzeciw z otwartym sercem, bez uprzedzeń i z pewną dozą ciekawości. Być może to, co mamy na
myśli, stanie się mniej więcej zrozumiałe, jeśli
•
10 •
powiemy, że w Kościele obok prawdziwego i sensownego powołania do duchowego zysku (słowo, któremu nie należy przydawać żadnego złego,
dodatkowego znaczenia) musi istnieć typ życia
w świętości, w którym bycie człowiekiem i bycie chrześcijaninem tworzą taką jedność, że żaden z tych elementów nie szkodzi drugiemu. Sądzę, że Pier Giorgio należy właśnie do tego typu
świętych, którego dziś poszukujemy. Nie chodzi
o to, aby ukryć czy złagodzić przerażającą radykalność jego chrześcijaństwa, której nie sposób
wyjaśnić na podstawie jego otoczenia, jego wychowania, jego psychologicznych i społecznych
uwarunkowań, lecz o niedający się wyprowadzić
z niczego innego cud łaski. Nie twierdzimy, że
w jego przypadku ta synteza prawdziwego i oryginalnego człowieczeństwa oraz bycia chrześcijaninem jest po prostu oczywista i że należałoby się właściwie tylko dziwić, dlaczego jeszcze
miałby istnieć jakiś zysk wynikający z duchowości związanej z ucieczką od życia. Ta jedność
jest w przypadku Pier Giorgia łaską, jednak była
faktem. To życie w świętości, którego stał się dla
nas wzorem, było także życiem „kosmicznym”
•
11 •
(mimo całej problematyki rodzinnej), z ludzkiego punktu widzenia bogatym, radosnym, prawie beztroskim, spędzonym na jeździe konno,
na nartach, w górach, z Dantem i innymi poetami, z kolegami i młodymi damami, na śpiewaniu i wygłaszaniu mów politycznych, na kolekcjonowaniu minerałów, na szarpaniu się z policją
i tak dalej, a więc nie brakowało w nim niczego z tych wszystkich rzeczy, które mogą wypełniać życie młodego, zdrowego człowieka. Nie
powinno jednak powstać wrażenie, że wyraźnie
duchowe elementy w życiu Pier Giorgia, cześć
oddawana Bogu, jego modlitwa, jego poniesiona w milczeniu ofiara, jego nienagrodzona miłość do zdegradowanych społecznie, jego przyjęcie śmierci z wiarą w życie wieczne, należałoby
usprawiedliwić tym, że żył do tego jeszcze beztrosko, tak jak potrafi to i czyni także niewierzący. To, co było w nim specyficznie chrześcijańskie, rządzi się własnymi prawami i nie musi
się usprawiedliwiać przed nikim i niczym. Ale
w przypadku Pier Giorgia to, co ludzkie, i to,
co chrześcijańskie, było dane w cudownej jedności, która pozwala także nam na jednoczesne
•
12 •
szukanie i kochanie doczesności oraz wieczności, na bycie w świecie i ponad światem, skoro
wiemy, że oba te elementy znajdują swoje spełnienie w przejściu przez śmierć Jezusa, w którym
będziemy mieli swój udział, gdy sami będziemy
umierali. Czy zabrania się nam, abyśmy sobie
życzyli takich świętych? Czy i oni nie potrafią
przybliżyć nam, jeśli dokładnie się im przyjrzymy, radykalności chrześcijaństwa, strasznej teorii krzyża, bezwzględności ostatecznych decyzji
chrześcijańskich, i to w takim stopniu jak owi
święci, którzy z duchowości uczynili swoją profesję? Nie wiemy, co przyszłość przyniesie Kościołowi w naszych krajach. Możliwe przecież, że
przyjdzie nam żyć w czasach odstępstwa od wiary, prześladowań i męczeństwa, w których różnica między świętymi diastazy a świętymi syntezy tego, co ludzkie, i tego, co chrześcijańskie,
stanie się względnie nieistotna. Ale w sytuacji,
w której jeszcze żyjemy, typ świętego spod znaku
syntezy ma jednak swoje szczególne znaczenie
i siłę przyciągania. A Pier Giorgio był tego przykładem. Znacząca pod tym względem jest jego
decyzja, aby nie wybrać posługi kapłańskiej, lecz
•
13 •
pozostać człowiekiem „świeckim”, co było podyktowane właśnie motywami wypływającymi
z wiary, dzięki czemu w jego przypadku wiara
w wiekuistość Boga legitymuje świat i sam czas,
nie degradując ich przy tym jedynie do roli środków na drodze do nieba.
Drugą rzeczą, którą należy podkreślić, mówiąc o życiu Frassatiego, jest owa święta „naiwność”, z jaką była przeżywana wspomniana
synteza. Mówiąc „naiwność”, mamy tu na myśli coś pozytywnego, pozbawionego wszelkiego
pogardliwego wydźwięku, a więc coś, co może
wzbudzić w nas świętą zazdrość i co moglibyśmy
ewentualnie osiągnąć poprzez długie życie pełne
wątpliwości, eksperymentów i rozczarowań. Naiwność oznacza niezłomną oczywistość, z jaką
Pier Giorgio przeżywał wcale nie takie oczywiste
połączenie doczesności i wieczności. Duchowość
w ścisłym znaczeniu, przejawiająca się w modlitwie i medytacji, społeczny aspekt jego czynnej
miłości do biednych, jego bezwarunkowa sympatia względem własnej rodziny, koleżeńskość i zaangażowanie polityczne – wszystkim tym żył tak
po prostu, jakby było to dla niego oczywistością,
•
14 •
wszystkim tym żył jednocześnie, a żaden z tych
aspektów nie rzucał cienia na inne. Wszystko to
w swej żywej jedności nie przedstawiało dla niego żadnego problemu, który należałoby dopiero
rozwiązać na drodze żmudnych refleksji i eksperymentów. Tej naiwności nie da się wyjaśnić
na podstawie analizy wpływu jego pochodzenia
i środowiska, w którym dorastał. Sytuacja życiowa Pier Giorgia bez wątpienia niezmiernie utrudniała mu osiągnięcie syntezy wieczności i doczesności. Oczywiście wymagało to od niego ciężkich
ofiar, które ponosił w milczeniu. Wbrew środowisku jego życia, które bynajmniej nie przybliżało go do radykalnego chrześcijaństwa, lecz w którym takie poglądy mogły uchodzić za bigoteryjne,
staroświeckie i klerykalne, dla Pier Giorgia było
jednak ostatecznie oczywiste, że można jednocześnie kochać Boga i życie doczesne. Żył tą syntezą i wcale nie musiał tego przedstawiać jako problemu, tak jak my czynimy to na różne sposoby, aż
po teorie zawarte w Gaudium et spes II Soboru Watykańskiego. Ta święta naiwność dziecka Bożego,
która – istniejąc w ogarniającej wszystko woli Bożej, jedna ze sobą niebo i ziemię – może przypaść
•
15 •
nam w udziale, jak już powiedzieliśmy, dopiero
jako późny owoc długiego życia. Nie jest to jednak powód, by podchodzić do niej nieufnie, analizując biografię Frassatiego. Kościelna modlitwa
mówi odnośnie do św. Stanisława Kostki o „dojrzałej świętości w młodzieńczym wieku”. Dlaczego miałoby to być niemożliwe? Dlaczego w ogóle
należy rozważać dojrzałość osobową niesionego
przez łaskę duchowego podmiotu w tak ścisłej
analogii z jego fizjologicznym wiekiem? Jeśli całość czyjegoś życia bierze swój początek w pierwotnym projekcie Bożej miłości, jeśli takie zaplanowane i podarowane przez Boga życie musi
w krótkim czasie osiągnąć dojrzałość, to ta dojrzałość jest chyba dawana w jakiś tajemniczy sposób przez Boga. W takiej sytuacji wirusy śmiertelnego porażenia dziecięcego są tylko służkami
Boga, kładącymi kres dojrzałemu życiu, nie niszczącymi go, dopóki nie znajdzie spełnienia. Jeśli
we własnym życiu dążymy do takiej świętej naiwności, bo nie chcemy przecież wiecznie mnożyć
problemów ani pozostawać rozdartymi między
niebem a ziemią, bo w ostatecznym rozrachunku nie może się liczyć nieprzejednana dialektyka
•
16 •
momentów naszego życia – to wtedy owa święta naiwność młodego Pier Giorgia uświadomi
nam, że taka naiwność wyższego rzędu, której
poszukujemy, nie musi być podejrzanym rezultatem zmęczonej, pełnej rezygnacji starości, lecz
w rzeczywistości jest charyzmatem łaski, darem
Boga, który wedle swojego niezgłębionego uznania obdarowuje poszczególne fazy życia tak,
jak tego chce.
Nawet święci nie zawsze są „na czasie”, nie zawsze ich pośmiertne oddziaływanie w Kościele
„pasuje” do każdej epoki. Od śmierci Pier Giorgia historia niezmiernie przyspieszyła i wiele się
wydarzyło. Jego sytuacja i nasza nie są po prostu takie same. I kto wie, czy nie zbliżamy się ku
apokaliptycznej zagładzie, nie chcąc nawet tego
dostrzec. Ludzkość dysponuje przecież obecnie
wszelkiego rodzaju środkami, by spowodować
taką katastrofę. Mimo to dziś jest jeszcze czas,
w którym nie tylko można się rzucić w otchłań
niezgłębionych sądów Boskich z ufnością wynikającą z wiary, ale właśnie w ten sposób odnaleźć
błogosławione życie, czas, w którym można jeszcze mocniej kochać ziemię, można dostrzec tu
•
17 •
jakieś zadanie, nad którym wolno nam i trzeba
próbować raz po raz, wciąż na nowo się trudzić.
Nawet jeśli nigdy nie uda nam się w doskonały
sposób osiągnąć syntezy nieba i ziemi, właśnie
poprzez to dążenie możemy odnaleźć samego
Boga. Ponieważ taka synteza jest nam dziś wciąż
jeszcze zadana, a my, chrześcijanie, nie powinniśmy po prostu czekać na apokaliptyczny koniec
naszej historii, Pier Giorgio Frassati wciąż jeszcze jest „na czasie”, wciąż jest wzorem i obietnicą. Ba, nawet gdyby ziemski dzień historii ludów
i pokoleń, do których należymy, nagle dobiegł
końca, a na nas spadła noc, podczas której nikt
już nie mógłby działać, to przyjmowana w wierze, milczeniu i oczywiście z nadzieją śmierć Pier
Giorgio w tak młodym wieku jest dla nas w dalszym ciągu wzorem i obietnicą.
Karl Rahner
Tłum. Dariusz Salamon
Spis treści
Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Kontakt! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Nimb duchowy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
5
19
27
29
31
Promieniowanie – 33 • Zaraźliwość – 35 • „Weź
mój płaszcz” – 38
Nie ma większej miłości . . . . . . . . . . . . . . . . . 43
„Może Jezus przechodził” – 45 • Sam pośród setek – 46 • Kawon – 49 • Dusza kółka – 52 • Iść
jeden koło drugiego – 55 • „Między tobą i mną
Pan” – 58 • Płakać z płaczącymi – 61 • O północy,
ociekając deszczem, bez grosza – 64 • U trędowatych – 66 • Zniknę dla wszystkich oprócz… – 68 •
Śladami Biedaczyny – 72 • Królewski sekret – 74
• „Był jednym z nas” – 76 • Samochód czy kupony na chleb? – 79 • Zostawiwszy wszystko, szli
za Nim – 83 • Ponad barierami – 85
•
269 •
Niech ogień płonie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89
Żołnierz, nie oficer – 91 • „Idź jeść do »Momento«!” – 94 • Szkic – 96 • „Złapiecie pociąg” – 99 •
Sklepikarka z corso Vercelli – 101 • Nie wegetować, żyć – 103 • Lewicowy katolik – 106 • Odwaga – 109 • Czarne koszule – 112 • Awantura
4 września – 116
Ukryty płomień . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 121
„Ojcze, wygrałem!” – 123 • „Do widzenia, don
Mario” – 125 • Kuchennymi schodami – 129
• „Nic na to nie poradzę” – 131 • „Będę bardzo grzeczny” – 135 • Madonna z Oropy – 138
• „Muszę je odmawiać” – 141 • Prosty nie znaczy prostacki – 145 • Spacerując po ulicach Turynu – 149 • „Najpiękniejszy dzień mojego życia” – 153 • Bliski Wiecznemu – 157 • Słowa
życia! – 160 • Siedząc na paczce – 163
Gwałtowność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 173
Och, to spaghetti! – 175 • Morze zostało poskromione – 178 • Walka duchowa – 181 • Gryzmoły umierającego – 184 • Mimo jazgotu muzyki – 187 • Wszyscy, z wyjątkiem Senatora – 190
• Świeżość Edenu – 194 • Miłość do Andaluzyjki – 196 • „A swoi go nie znali” – 200 • „Przeskoczył fosę” – 205
Uśmiech . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 207
Jak trefniś na dworze – 209 • Na szczycie sosny – 212 • Fascynacja górami – 215 • „Fałszujesz” – 217 • Niespodziewany głos trąbki – 220
•
270 •
Przejrzystość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 225
Syn pracownika – 227 • Przejrzystość – 229 •
Myślał na głos – 231 • Droga światła – 234 • Krokiem pewnym i żywym – 236
Oto jestem, Panie! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 241
Poniedziałek – 244 • Noc z poniedziałku na wtorek – 246 • Wtorek – 247 • Wtorek w nocy – 251
• Środa – 251 • Środa w nocy – 254 • Czwartek – 256 • Czwartek w nocy – 257 • Piątek – 258
• Piątek w nocy – 264 • Sobota – 264
Zarys biograficzny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 266
Działalność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 268
4 lipca 1925 roku, w wieku dwudziestu czterech lat, zmarł
na chorobę Heinego-Medina.
Pier Giorgio Frassati jest patronem młodzieży
i studentów, ludzi gór oraz Akcji Katolickiej. Pier Giorgio
FRASSATI
Pier Giorgio
20 maja 1990 papież Jan Paweł II beatyfikował
go, przedstawiając światu jako „człowieka ośmiu
błogosławieństw”.
robert claude sj
Syn właściciela wielkiego włoskiego dziennika „La Stampa”
Pier Giorgio Frassati był żarliwym chrześcijaninem i świadkiem wiary w swoim środowisku. Najistotniejszą część życia
poświęcił ludziom ubogim i pokrzywdzonym przez los, studiując równocześnie na wyższej uczelni. Wiara Frassatiego splatała
się harmonijnie z jego życiem. Był realistycznym optymistą, we
wszystkich zmaganiach cechowała go wielka pogoda ducha.
FRASSATI
cena detal. 24,90 zł
FRASSATI.indd 1
robert claude sj
2012-02-23 14:50:07