CHRZEST i ZASŁONA - Prawda w Chrystusie

Transkrypt

CHRZEST i ZASŁONA - Prawda w Chrystusie
CHRZEST i ZASŁONA
Sławomir Gromadzki
ZNACZENIE
CHRZTU CHRYSTUSA
E. White, ST, June 17, 1889 par. 11
“Jakże często czytaliśmy opis chrztu Chrystusa, w ogóle nie zastanawiając się
nad tym, czy miało to dla nas jakieś szczególne znaczenie. Jego chrzest
jest dla nas wszystkim".
Śmierć Chrystusa jest dla nas wszystkim, ale dlaczego chrzest?
Jakie znaczenie miał chrzest w czasach Chrystusa?
Mar. 1:4-5
4. ...Jan Chrzciciel głosił chrzest upamiętnia na odpuszczenie grzechów.
5. I wychodziła do niego cała kraina judzka i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy,
a on chrzcił w Jordanie wyznających grzechy swoje.
Jakie znaczenie miał chrzest, gdy Syn Boży przystępował do chrztu?
- Symbolizował oczyszczenie grzesznika z grzechów!
Nic więc dziwnego, że "wszyscy" przychodzili do Jana, bo "wszyscy" ludzie są
grzeszni! Czy jednak Chrystus był grzesznym człowiekiem?
- Nie!
Dlaczego więc został ochrzczony?
SDA Bible Dictionary (hasło “chrzest"):
"Chrzest jako obrzęd religijny powstał jeszcze w czasach ST. Praktykowany był
przez Izraelitów jako rytuał, w wyniku którego przyjmowano nawróconych
pogan do grona wyznawców prawdziwego Boga. Chrzest był symbolem
oczyszczenia ich z nieczystości (grzechu)".
Skoro takie znaczenie miał chrzest, to nic dziwnego, że Jan początkowo
wzbraniał się przed udzieleniem chrztu Chrystusowi.
Dlaczego Jan nie chciał ochrzcić Chrystusa?
- Było tak, gdyż chrztu potrzebowali jedynie grzeszni ludzie, a Jan od razu poznał
Chrystusa i doskonale wiedział, że Jezus był bezgrzeszny.
Mat. 3:13-17
13. Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan, do Jana, aby się dać ochrzcić
przez niego.
14. Ale Jan odmawiał mu, mówiąc: Ja potrzebuję chrztu od ciebie, a ty
przychodzisz do mnie? (TO JA JESTEM GRZESZNIKIEM I POTRZEBUJĘ OCZYSZCZENIA Z
MOJEJ NIECZYSTOŚCI GRZECHU, A NIE TY. TY JESTEŚ BEZGRZESZNY!)
15. A Jezus, odpowiadając, rzekł do niego: Ustąp teraz, (org. "tym razem")
(zrób wyjątek tym razem) albowiem godzi się nam wypełnić wszelką
sprawiedliwość.
Zbawiciel powiedział: "To prawda Janie, ja nigdy od urodzenia nie zgrzeszyłem
(jestem wyjątkiem wśród ludzi), jestem bezgrzeszny, ale pomimo tego musimy
wypełnić sprawiedliwość. Musimy postąpić zgodnie z wymaganiami
Prawa".
A zgodnie z Prawem, to nie sam Chrystus, ale grzeszna ludzkość, którą
reprezentował On dzięki utożsamieniu się z naszym upadłym
człowieczeństwem potrzebowała oczyszczenia z grzechu. Z tego właśnie
powodu Pan Jezus przyjął chrzest, pomimo tego, że sam był bezgrzeszny. Niósł
On w Sobie reprezentacyjną cząstkę nas samych, gdyż podobnie jak
"bracia" miał On udział "we krwi i ciele" i to właśnie ta wspólna dla nas
wszystkich ludzka natura, którą był obarczony Chrystus potrzebowała
chrztu.
"Życie Jezusa", wyd. VII, str. 72-74:
"Jezus przyjął chrzest nie jako wyraz wyznania własnych win, lecz dlatego, by
za pomocą tego obrzędu utożsamić Siebie z grzesznikami (Wspaniałe i niezwykle
trafne stwierdzenie, zgodne z głębią teologii listów Pawła). Jako jeden z nas, zmuszony był nieść
ciężar naszej winy i upodlenia. (CO JEST TYM "CIĘŻAREM NASZEJ WINY I
UPODLENIA"? - Z pewnością musiała to być NASZA GRZESZNA NATURA, jak to wynika z dalszej
treści tego cytatu.)
Bezgrzeszny musiał dźwigać hańbę grzechu (CO JEST TĄ "HAŃBĄ GRZECHU"? - jest
nią ZAKON GRZECHU! Jeśli tą "hańbą grzechu nie była nasza natura, to co było tą hańbą, którą
dźwigał już wtedy?)
Spojrzenie Zbawiciela zdawało się przenikać niebo, kiedy dusza roztapiała się w
modlitwie... W czasie tej modlitwy prosił Ojca o świadectwo, że w Osobie
Swojego Syna przyjmuje na swoje łono rodzaj ludzki. Aniołowie nigdy
dotąd nie słyszeli takiej modlitwy. Pragnęli gorąco zanieść ukochanemu
Przywódcy słowa pocieszenia i wsparcia. Lecz nie miało się to wydarzyć, Ojciec
bowiem zdecydował, że Sam odpowie na prośbę Syna. Rozwarły się niebiosa
i nad głową Zbawiciela ukazał się kształt podobny do gołębicy, świecący
najczystszym światłem... Z otwartych niebios dał się słyszeć głos: Ten jest On,
Syn mój miły, w którym mi się upodobało! (Kogo Bóg nazwał swoim
umiłowanym synem? Czy tylko Chrystusa? Nie! Również ciebie i mnie!)
Pomimo tego, że grzechy występnego świata przerzucano na barki Chrystusa,
pomimo upokorzenia wynikającego z przyjęcia naszej upadłej natury,
głos z nieba dał świadectwo temu, że jest On Synem Wiekuistego... Słowa
wypowiedziane do Jezusa nad Jordanem Ten jest On, Syn mój miły, w
dotyczą całej ludzkości. Bóg mówił do
Jezusa, jako do naszego przedstawiciela".
którym mi się upodobało
Dlaczego więc Chrystus został ochrzczony, pomimo tego, że nigdy nie zgrzeszył?
-
Przyjął
chrzest,
aby
w
naszym
imieniu
"wypełnić
wszelką
sprawiedliwość"!
To ja - skazany na zagładę grzesznik - miałem zginąć. To ode mnie Prawo
wymaga oczyszczenia z grzechu. Sam nie mogłem tego dokonać, ale możliwe to
było w Chrystusie. Już w Chrystusie przyjęliśmy chrzest na odpuszczenie
grzechów, w Nim byliśmy sprawiedliwi, kiedy On doskonale wypełnił Prawo, w
Nim też nasze "ciało grzechu" zawisło na krzyżu i poniosło zasłużoną karę.
Wszystko, co jest konieczne dla naszego zbawienia mamy w Chrystusie!
Podobnie jak to miało miejsce w odniesieniu do śmierci Jezusa, tak też i tutaj, nie
przyjął On chrztu jedynie zamiast nas, ale przede wszystkim jako my (jako nasz
Reprezentant), co bez wątpienia sugeruje też w swoim w/w komentarzu E.
White.
Watchman Nee
- chrześcijański teolog i męczennik,
wielokrotnie (łącznie 20 lat) więziony z powodu wiary i głoszenia
ewangelii. Zmarł w obozie pracy w Chinach w 1972 roku.
We fragmencie ostatniego listu, który napisał przed śmiercią do
bliskiej osoby nie wymienia słowa Bóg, ani nie pisze na temat
wiary, gdyż nie zezwalała na to cenzura. Z treści jego listu jednak wynika, że
pomimo życia w niewoli jego "serce przepełnione było radością":
"Moja chroniczna dolegliwość nie ustąpiła. Ataki są bardzo bolesne, lecz w
międzyczasie było nie najgorzej. Jestem jednak pełen radości. I Ciebie także
proszę, żebyś się nie niepokoiła. Mam nadzieję, że uważasz na siebie i że Twoje
serce jest przepełnione radością".
Osiem godzin dziennie przez 20 lat człowiekowi temu próbowano wpajać
komunistyczne i ateistyczne poglądy, ale wszystkie te próby zawiodły. Więzień,
którego zwolniono z tego samego obozu pracy, w którym przebywał Watchman
Nee oznajmił, że z jego celi codziennie rozbrzmiewały wielbiące Boga pieśni,
którym przysłuchiwali się inni więźniowie.
Oto, co napisał on w popularnej w środowiskach chrześcijańskich i stanowiącej
doskonały komentarz do Listu do Rzymian książce "Normalne Życie
Chrześcijańskie":
"Nie tylko nasze grzechy zostały złożone na Chrystusa, ale my sami zostaliśmy
umieszczeni w Nim! Zostałeś ukrzyżowany na tym samym krzyżu, na którym
umarł Pan Jezus, gdyż znajdowałeś się w Nim... Dlaczego wierzysz, że Pan
Jezus umarł? Czy wierzysz, ponieważ czujesz, że On umarł? Nie, nie mogłeś
tego czuć. Wierzysz w to, ponieważ Słowo Boże tak mówi. Gdy Pan został
ukrzyżowany, wraz z Nim ukrzyżowano dwóch złoczyńców. Również, co do tego
nie masz żadnych wątpliwości, ponieważ mówi o tym Pismo Święte. Wierzysz
więc w śmierć Pana Jezusa i w to, że dwóch złoczyńców umarło razem z Nim.
Ale, czy wierzysz, że ty również wówczas umarłeś? To, że
Chrystus umarł jest faktem. To, że owych dwóch złoczyńców umarło - też jest
faktem. Takim samym faktem jest to, że i ty umarłeś! Pozwól, że powtórzę ci
to jeszcze raz, TY UMARŁEŚ! Zostałeś zgładzony, zostałeś unicestwiony! To ja,
którym się brzydzisz, było na krzyżu w Chrystusie!!! A kto umarł,
usprawiedliwiony jest od grzechu (Rzym. 6,7). Oto Ewangelia dla chrześcijan".
"To ja, którym
chrystusie!"
się
brzydzisz,
było
na
krzyżu
w
Autor powyższego komentarza z pewnością doskonale rozumiał intencje apostoła
Pawła, który w Gal. 2:20 napisał:
"Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje
we mnie Chrystus...".
Wraz z Chrystusem i w Chrystusie uśmiercone zostało moje "ja". W Nim
ukrzyżowana została zasada egocentrycznej ludzkiej miłości, która w Biblii
określona jest mianem "zakonu grzechu", lub nazwana "grzechem" w liczbie
pojedynczej. Kiedy Paweł stwierdza: "żyję więc już nie ja", to używa tu
greckiego słowa "EGO" i ma też na myśli własne "ja" czyli "grzech", który w nim
mieszkał i mieszka w nas. Grzech ten niósł w swoim ciele Pan Jezus, nigdy
jednak grzechowi temu nie uległ. Ta "wytwórnia grzechów" nigdy nie zdołała w
Jego ciele wyprodukować ani jednego grzechu, co oznacza, że Chrystus był
jedynym Człowiekiem, który będąc "w ciele" doskonale jako nasz przedstawiciel
wypełnił Boże Prawo, legalnie mogąc dzięki temu przypisać nam swoją
reprezentacyjną sprawiedliwość. Jednak Prawo wymaga od nas nie tylko
doskonałej sprawiedliwości, ale i uśmiercenia tej "wytwórni" grzechu, która jest
w nas. Z tego właśnie powodu "Bóg potępił (uśmiercił) grzech (nasze
reprezentacyjne "ego") w ciele" (Rzym 8.3). Dokonał tego oczywiście "w ciele"
(czyli w ludzkiej naturze) swojego Syna, co jasno wynika z kontekstu Rzym 8:2-3.
Wraz z końcem Drugiej Wojny Światowej i upadkiem Hitlera bardzo popularne
stało się na świecie wypowiadane z radością i entuzjazmem powiedzenie "Hitler
kaputt". I tego samego stwierdzenia również my możemy użyć dzisiaj, gdy
czytamy wspaniałe słowa, które zawarte są w w/w wersecie, czy w 6 rozdziale
Listu do Rzymian, gdzie ten sam autor mówi wielokrotnie o historycznym fakcie
naszej śmierci w Chrystusie. Dlatego my również z radością możemy teraz
powiedzieć: "EGO kaputt"! Moje "ja", grzech, który mieszka we mnie
"kaputt" w Chrystusie! I dzięki temu, że ten historyczny fakt uśmiercenia
mojego ego w Chrystusie akceptuję, to teraz Pan Jezus ma prawo żyć w moim
ciele grzechu, by jeszcze raz powtórzyć zwycięstwo nad "fabryką grzechu", i tym
razem pragnie dokonać tego w nas. Prawda ta zawarta jest w słowach: "żyję
więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest
życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za
mnie" (Gal. 2:20).
Nie oznacza to jednak, że już teraz zostaję literalnie uwolniony od obecności
egocentrycznej natury, ale ponieważ akceptuję historyczny fakt śmierci mojej
reprezentacyjnej natury w Chrystusie, to tym samym jestem legalnie
usprawiedliwiony od tego "grzechu" (l. poj.), i mogę nawet odnieść nad nim
zwycięstwo, bo teraz mieszka we mnie Chrystus, który poprzez Ducha Świętego
może skutecznie poskromić we mnie moc "ciała".
Czytając na temat AIDS zauważyłem, że wiele osób, do których organizmów
wtargnął wirus HIV stało się nie tylko nosicielami tego wirusa, ale faktycznie
zachorowało na AIDS. Dowodem tego są charakterystyczne objawy, świadczące o
tym, że system obronny przestał u tych osób właściwie funkcjonować. Są jednak
też tacy, którzy pomimo tego, że także zostali zarażeni i są faktycznie nosicielami
wirusa HIV, to nie są uznani za chorych na AIDS i nie wykazują objawów tej
choroby, gdyż ich system obronny jest dość silny, by pokonać wirusa i nie
dopuścić do jego rozwoju.
My wszyscy jesteśmy "zarażeni" przez sprawcę zła jego własnym wynalazkiem "wirusem EGO" i wszyscy zachorowaliśmy na "chorobę" zwaną EGOIZMEM.
Pomimo tego jednak, nie musimy umierać (drugą śmiercią) z tego powodu i w
tym doczesnym życiu, chociaż faktycznie jesteśmy już "chorzy", to możemy stać
się tylko "nosicielami" tego "wirusa". Może tak być pod warunkiem, że
zaakceptujemy zwycięstwo, jakie w naszym imieniu wcześniej odniósł Pan Jezus,
który także pozwolił się "zarazić" tym samym "wirusem grzechu". W
Jego przypadku jednak "choroba" (egoizm) nigdy się nie rozwinęła
(Chrystus nigdy nie "zachorował"), ponieważ w przeciwieństwie do nas
zawsze niezmiennie sprawny i nieustannie obecny był w Nim Jego
"system obronny", którym był oczywiście Duch Święty. Przez całe swoje
ziemskie życie Jezus był jedynie "nosicielem wirusa zakonu grzechu".
"Nosił" On tego "reprezentacyjnego wirusa" przez całe swoje życie, nie
pozwalając jednak na jego rozwój, aż w końcu zaniósł go na Krzyż,
gdyż śmierć tego "reprezentacyjnego wirusa" w Chrystusie była jedyną
metodą na uwolnienie nas od niego.
Przypuśćmy,
że
rząd
naszego
kraju
chce
uporać
się
z
problemem
nadużywania alkoholu,
wydając zarządzenie, że pod groźbą surowej
kary nikomu nie wolno spożywać alkoholu. Czy to rozwiązałoby problem? Nie. Z
tego powodu rząd podejmuje kolejny krok i poleca policji przeszukać każdy sklep
i mieszkanie i zniszczyć każdą butelkę alkoholu. Czy to by wystarczyło? Nie!
Dlaczego? Co należałoby zrobić, żeby rozwiązać problem? Unicestwić
wytwórnie alkoholu! Najważniejsze nie jest tu koncentrowanie się na
likwidacji samego alkoholu, ale przede wszystkim wytwórni alkoholu.
W naszym przypadku jest podobnie. Nie wystarczy usunięcie
naszych grzechów (duchowego "alkoholu"), ale również
"wytwórnia" musiała ulec unicestwieniu!
Co jest tą "wytwórnią"?:
Rzym. 7:17-23
17. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie.
18. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam
bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak;
20. A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który
mieszka we mnie.
22. Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym.
23. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko
zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu
grzechu, który jest w członkach moich.
Nasze grzechy są tylko wytworem "fabryki", która jest w
nas, a jest nią "ciało grzechu" i nasze "ja".
Na krzyżu, w Chrystusie unicestwione zostały nie tylko nasze grzechy (duchowy
"alkohol"), ale i "wytwórnia" ("grzech" w liczbie pojedynczej):
Rzym. 6: 6 (BG)
6. To wiedząc, że stary nasz człowiek wespół z nim jest ukrzyżowany,
aby ciało grzechu było zniszczone, żebyśmy już więcej nie służyli
grzechowi.
A zatem, to nie sam Chrystus, ale my w Nim potrzebowaliśmy
oczyszczenia poprzez chrzest! I to dokładnie z tego powodu i dla nas
Chrystus przyjął chrzest.
Jeśli więc mówimy, że Chrystus przyjął chrzest i umarł wyłącznie zamiast nas, to
nie mówimy prawdy na ten temat, gdyż twierdząc tak dajemy do zrozumienia, że
my nie mieliśmy udziału w Jego śmierci, i że była to wyłącznie zastępcza a nie
reprezentacyjna i solidarna śmierć. Z tego powodu Biblia jasno, wyraźnie i
wielokrotnie przekonuje nas, że my umarliśmy w Chrystusie.
Fragment kazania E. White, wygłoszonego w Australii 11 XII 1891 roku (E.
White, ST, April 18, 1892 par. 12):
"Gdy Adam i Ewa popełnili grzech, Jezus powiedział: Wezmę na
siebie grzech (l. poj.) upadłej rasy i poniosę karę za (ten)
grzech... Spójrzcie na Niego stojącego nad brzegiem Jordanu,
proszącego o chrzest z rąk Jana: A gdy Jezus został ochrzczony,...
rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany.
Jakie znaczenie ma dla nas ta scena?
(TO WŁAŚNIE ODPOWIEDZI NA TO
PYTANIE BEZSKUTECZNIE SZUKAŁEM W RÓŻNYCH KOMENTARZACH WIELU ZANYCH
TEOLOGÓW.)
Jak bezmyślnie czytaliśmy sprawozdanie z chrztu naszego Pana,
nie rozumiejąc tego, jak wielkie ma to dla nas znaczenie, i że
Chrystus został tam przyjęty przez Ojca w imieniu człowieka!
Gdy Jezus pochylił się nad brzegiem Jordanu, aby przedłożyć swoją
prośbę, wtedy w swojej Osobie przedstawił Ojcu ludzkość,
ponieważ na swoją boskość wziął człowieczeństwo...
(Dzięki czemu Chrystus mógł reprezentować upadłą ludzkość? - Dzięki przyjęciu
człowieczeństwa. Jakie musiało to być człowieczeństwo, skoro
reprezentował On upadłą ludzkość?)
Dla naszego dobra, Jezus związał swoją boskość z
człowieczeństwem tak, aby mógł dotknąć ludzkości, abyśmy
wiedzieli, że On poznał, na czym polegają nasze próby, aby
mógł współczuć nam w naszych troskach, ażeby wszyscy synowie i
córki Adama mogli zrozumieć, że Jezus jest przyjacielem
grzeszników...".
Chrystus powiedział do Jana: "godzi się
nam wypełnić wszelką sprawiedliwość".
Ponieważ Pan Jezus nie występował tu w jedynie w swoim i mieniu, ale w imieniu
Jana i nas wszystkich, więc mówiąc "nam" miał na myśli nas wszystkich.
Powiedzmy, że udaję się z moją 6-letnią córką - Julią do sklepu z drogimi
pamiątkami i szybko dostrzegam, że wszędzie widnieje napis "nie dotykać". I
oczywiście często przypominam Julci, żeby niczego nie dotykała. Pomimo tego
jednak moja Córka dotyka jakiś bezcenny zabytkowy wazon, który natychmiast
spada rozbijając się na drobne kawałki.
W wyniku tego nieszczęśliwego wypadku staję w obliczu dwojakiego problemu:
Pierwszym jest właściciel bez litości, a drugim Julcia bez
pieniędzy.
Jednak, gdy tylko właściciel sklepu podchodzi do mnie, ja od razu zadaje mu
pytanie:
"Ile płacimy"?
Czy to my tak naprawdę jesteśmy winni? To przecież Julia rozbiła wazon, i to
pomimo tego, że ją ostrzegałam, żeby niczego nie dotykała. Pomimo tego
jednak, mówię do właściciela sklepu, ile my płacimy, bo Julia nie jest sama,
lecz jesteśmy razem,
stanowimy jedną rodzinę.
Gdy Chrystus przyszedł do Jana, by przyjąć chrzest, Jan powiedział: "To ja, to
my rozbiliśmy ten wazon. To nie Ty, ale my grzesznicy potrzebujemy
chrztu oczyszczenia". Wtedy Pan Jezus odpowiedział mu: "Tak, to prawda, ale ja
nie
jestem
tu
sam,
jestem ludzkością, stanowimy jedną
rodzinę, jestem również wami, waszym "Bratem":
"Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich
udział, aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest
diabła, I aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią
przez całe życie byli w niewoli. Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami
(których udziałem jest bezgrzeszna natura), lecz ujmuje się za potomstwem
Abrahama. Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby
mógł zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla
przebłagania go za grzechy ludu" (Hebr. 2:14-17).
Pan Jezus mówi do nas: "Jestem twoim Bratem, jesteśmy razem, jesteśmy
rodziną dzięki temu, że przyszedłem "w postaci grzesznego ciała". Dlatego
występuję w imieniu wszystkich ziemskich dzieci, które rozbiły "wazon", z tego
powodu "godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość".
ZASŁONA
Zastanawiając się nad tytułem tego kazania ("Chrzest i Zasłona") można dojść do
wniosku, że występujące tu dwa kluczowe słowa "chrzest" oraz "zasłona" nie
mają ze sobą żadnego związku. W rzeczywistości jednak, co za chwilę wykażę,
słowa te są ze sobą ściśle związane, a ogniwem, które je łączy jest to, co według
stwierdzenia E. White "jest dla nas wszystkim", czyli człowieczeństwo Jezusa
Chrystusa.
Mat. 27:50-51
50. Ale Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha.
51. I oto zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, od góry do dołu, i
ziemia się zatrzęsła, i skały popękały.
Dlaczego Biblia wspomina o tym, że popękały skały w chwili śmierci
Chrystusa?
Jakie znaczenie ma w Biblii pęknięta skała?
Nahum 1:6 (BT):
6. ... Gniew Jego wylewa się jak ogień; i rozpadają się przed Nim skały.
Czytamy tu, że skały pękają w wyniku objawienia gniewu Bożego.
Dlaczego w chwili śmierci Chrystusa pękły skały?
- Było tak, ponieważ wylany został wówczas gniew Boży!
Na kogo został wylany ten gniew? Czy tylko na Chrystusa?
Nie! Ten gniew wylany został również na ciebie i na mnie, bo
tak samo, jak byliśmy Chrystusie podczas Jego chrztu,
podobnie byliśmy w Nim też i na krzyżu!
W Chrystusie przyjęliśmy chrzest na odpuszczenie grzechów, w
Chrystusie spadł na nas gniew Boży i w Chrystusie jesteśmy teraz "w
okręgach niebieskich" przez wiarę. I jeśli wytrwamy w tej wierze do
końca, to niebawem znajdziemy się tam także literalnie.
Są tacy, którzy twierdzą, że my nie byliśmy w Chrystusie, gdy umierał On na
krzyżu, ale że umarł On wyłącznie zamiast nas. Ale, jeśli faktycznie tak było, to
nikt z nas nie ma też prawa zgodzić się z Pawłem, co do tego, że teraz jesteśmy
"w Chrystusie w okręgach niebieskich" (Ef. 2,6)! Jeśli faktycznie Paweł uważał,
że nie umarliśmy w Chrystusie, gdyż umarł On wyłącznie zamiast nas, to
dlaczego ten sam Paweł napisał, że teraz znajdujemy się "w okręgach niebieskich
w Chrystusie"? Dlaczego uwzględnił (umieścił) nas w Chrystusie? Przecież,
jeśli faktycznie zakładał on, że Chrystus żył i umierał
wyłącznie sam (bez nas w Nim), to powinien był również i tu
napisać, że Chrystus sam (bez nas w Nim) znajduje się teraz
w niebie! Biorąc pod uwagę wiodącą zasadę przedstawionego przez Pawła
planu zbawienia, jeśli ktoś uważa, że Chrystus umarł wyłącznie zamiast nas, to
również "w okręgach niebieskich" znajduje się zamiast nas! I w takim przypadku
nikt z nas nie ma prawa znajdować się tam w Nim, skoro też w Nim nie było nas
w Jego ziemskim życiu i na krzyżu! Do każdego etapu w planie zbawienia musimy
w takiej sytuacji przypisać słowo "zamiast" a nie "w". Jeśli więc twierdzimy, że
Chrystus umarł (sam) zamiast nas, to musimy też przyjąć, że legalnie mógł udać
się do nieba także (sam) jedynie zamiast nas. Jeśli zaś uznamy prawdę o tym, że
my wszyscy umarliśmy w Nim, to faktycznie też legalnie możemy teraz
znajdować się w Nim "w okręgach niebieskich", co też z pewnością miał na myśli
apostoł Paweł w tym fragmencie oraz wielu innych, wielokrotnie pisząc o naszej
sprawiedliwości i śmierci "w Chrystusie".
Czym jest ten gniew Boży, który spadł na Chrystusa (i na nas w Nim),
czemu towarzyszyło pękanie skał?:
Obj. 14:10-11
10. To i on pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego
gniewu i będzie męczony w ogniu i w siarce...
11. A dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków...
Czym jest ten gniew, który spadł na Chrystusa?
- Ten gniew oznacza pożegnanie się z życiem na zawsze.
MARK FINLEY w artykule "DZIEŃ ZAGŁADY" (cytat z art. ze str. internetowej
nadzieja.pl) napisał:
"Chrystus poniósł karę za nasze grzechy. Doświadczył agonii drugiej
śmierci, byśmy nie musieli umrzeć na wieki, ale mogli żyć z Nim na zawsze.
Chrystus samodzielnie zamknął źródła czarnego, cuchnącego
grzechu niszczącego ludzkość.
Przy okazji, warto odpowiedzieć na pytanie, dlaczego spośród tylu
chrześcijańskich kościołów tylko nasz naucza, że Chrystus umierał
drugą śmiercią?
Jest tak, dlatego, że prawie wszystkie chrześcijańskie społeczności przyjęły
fałszywą naukę o
nieśmiertelności duszy
ludzkiej. A jeśli dusza
ludzka jest nieśmiertelna, to i ludzka dusza Chrystusa,
będąca częścią jego człowieczeństwa była nieśmiertelne, i
dlatego Jego człowieczeństwo nie mogło umrzeć druga
śmiercią!
"Wielki Bój", PIERWSZE WIELKIE ZWIEDZENIE:
"Gdyby człowiekowi po jego upadku pozostawiono wolny dostęp do
drzewa życia, żyłby wiecznie i tym samym grzech jego stałby się
nieśmiertelny. Lecz cheruby i płomienisty miecz strzegły drogi do drzewa
życia i ani jednemu członkowi rodziny Adama nie pozwolono przekroczyć tej
zapory i spożyć życiodajnego owocu. Dlatego też grzesznicy nie są
nieśmiertelni... Jeśli umarli rozkoszują się już szczęściem w niebie lub wiją się
z bólu w płomieniach piekła, to po co ma być jeszcze przyszły sąd?
Teoria o nieśmiertelności duszy była jedną z tych fałszywych nauk, jakie Rzym
przejął z pogaństwa i włączył do religii chrześcijańskiej. Marcin
zaliczał ją do owych - jak napisał - potwornych bajek,
stanowią część śmietnika rzymskich dekretów".
Luter
które
Jeden z chrześcijańskich męczenników - Tyndale, mówiąc o stanie umarłych
oświadczył:
"Otwarcie wyznaję, że nie jestem przekonany, że są oni już w chwale. Gdyby
tak było, to głoszenie o zmartwychwstaniu byłoby rzeczą próżną".
W jakim celu diabeł wprowadził tę kłamliwą naukę?
Głównym celem ataku wydaje się być tekst z Gal. 3, 13, który dowodzi, że
Chrystus, aby nas zbawić musiał stać się za nas "przekleństwem", czyli musiał
przejść przez doświadczenie drugiej śmierci, co z kolei objawia głębię Bożej
miłości.
Przez aż 20 wieków
udawało się diabłu ukrywać tę najważniejszą
prawdę. Luter wprawdzie był bliski jej zrozumienia, gdyż odrzucił naukę
o nieśmiertelności duszy, ale niestety był wyjątkiem wśród Reformatorów
i dlatego Reformacja nie zdołała przywrócić prawdy o drugiej śmierci Chrystusa,
co pokutuje do dzisiaj, gdyż nadal protestanckie kościoły akceptują fałszywą
teorię o nieśmiertelności duszy.
Dopiero poprzez E. White Bóg przywrócił chrześcijaństwu tę najcenniejszą
prawdę o tym, że Syn Boży przeżył doświadczenie drugiej śmierci i na krzyżu w
Nim faktycznie grzeszna ludzka natura została uśmiercona raz na zawsze.
W chwili jednak śmierci Zbawiciela, nie tylko pękały skały, ale też
świątyni została rozdarta na dwie części.
zasłona
Gdzie można tu zauważyć prawdę o człowieczeństwie Chrystusa?
Wiele
mówimy
o
świątyni, różnych symbolach i
zapominamy o zasłonie i znaczeniu tego symbolu.
ceremoniach,
ale
barierą, która nie pozwalała
grzesznikom na to, by stanąć bezpośrednio przed
Bożą chwałą, która objawiała się w miejscu najświętszym.
To właśnie zasłona w świątyni była
Czego symbolem była ta zasłona?
- Zasłona ta to symbol naszego reprezentacyjnego grzesznego "ciała", naszej
upadłej natury, która sprawiła, że straciliśmy możliwość bezpośredniego kontaktu
z Bogiem.
Co zatem było konieczne, aby grzesznik mógł stanąć przed Bogiem twarzą w
twarz?
- Koniecznym warunkiem było usunięcie przeszkody, czyli grzesznego
ciała.
O tym, w jaki sposób Bóg tego dokonał czytamy w Rzym. 8:3:
3. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała,
tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała,
ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele.
Niezwykle istotne jest, aby pamiętać o tym, że słowo "grzech" występuje tutaj podobnie jak np. w Rzym 7:17-23 - w liczbie pojedynczej i oznacza "zakon
grzechu", który mieszka w nas.
Jaki to "grzech" został "potępiony" (uśmiercony) "w ciele" (ludzkiej
naturze Chrystusa) Chrystusa?
- Tym "grzechem" w l. poj., musiał być "zakon grzechu"
(PRAWO
EGOCENTRYCZNYCH
SKŁONNOŚCI,
ZASADA
KONCENTROWANIA SIĘ NA SOBIE, która jest nieodłącznym składnikiem naszej
upadłej natury).
To nasze egocentryczne skłonności, nasza samolubna miłość wynikająca z
posiadania "ciała grzechu" jest tą zasłoną (przeszkodą), która musiała być
rozdarta.
I to właśnie dlatego Chrystus wziął na siebie naszą reprezentacyjną
upadłą naturę wraz z jej egocentrycznymi skłonnościami. Jednak doskonale je
pokonał, cierpiał aż "do krwi", ale nigdy im się nie poddał, dzięki czemu
"potępił (ten) grzech w ciele" a następnie to ciało grzechu zaniósł na
krzyż, gdzie zostało ono uśmiercone raz na zawsze.
W Biblii jest przynajmniej 12 słów na określenie grzechu. Np. jedno z
głównych hebrajskich słów tłumaczonych jako grzech oznacza dosłownie
"zakrzywiony".
Dlaczego słowo to ma takie dziwne znaczenie?
Gdy Bóg stworzył Adama, wówczas posiadał on niesamolubną miłość, która
emanowała od niego na innych. Kiedy jednak Adam zgrzeszył, wówczas miłość ta
została "zakrzywiona" zawracając w jego kierunku. Oznacza to, że udziałem
Adama stała się przesadna miłość do samego siebie (egocentryzm, "zakon
grzechu").
W Ps. 51:7 (BG) Dawid mówi:
Oto w nieprawości (dosłownie "w zakrzywieniu") poczęty jestem, a w
grzechu poczęła mię matka moja. (użył 2 różnych słów na określenie grzechu)
Mówiąc "w nieprawości (w zakrzywieniu) poczęty jestem", Dawid chciał
powiedzieć: "Urodziłem się z wewnętrznym i wrodzonym egocentryzmem, jako z
natury skoncentrowana na sobie grzeszna istota".
Podobnie w Izaj. 53:6:
6. ... każdy z nas na własną drogę zboczył...
Tutaj również jest mowa o tym, że każdy z nas jest z natury samolubny i
koncentruje się na sobie (na własnym "ja").
Największy bój, jaki możemy toczyć ma miejsce wewnątrz nas. To jest
ten pociąg w kierunku własnego "ja". I jeśli nasz Zbawiciel nie niósł w sobie tego
"krzyża", jeśli sam nie zmagał się z tym "zakonem grzechu" i nie "potępił go (w
swoim) ciele", to nie mógł też legalnie nas od tego zakonu uwolnić i nie jest w
stanie zagwarantować nam nadziei na zwycięstwo nad tym zakonem jeszcze w
tym doczesnym życiu.
Cudowne jest jednak to, że Pan Jezus faktycznie toczył bój się z tą
"nieprawością" ("zakrzywioną miłością") i odniósł doskonałe zwycięstwo.
1 Tym. 3:16
16. Bo bezsprzecznie wielka jest tajemnica pobożności: Ten, który objawił
się w ciele, Został usprawiedliwiony w duchu...
Załóżmy, że Chrystus, tak jak Adam przed upadkiem, posiadał jedynie
bezgrzeszną (anielską) naturę i wewnętrznie nie musiał zmagać się z tą
"zakrzywiona miłością", której tak często my ulegamy. Ale, jeśli rzeczywiście tak
było, to uznanie objawienia się Chrystusa w ludzkiej naturze ("w ciele") jako
"tajemnicy pobożności" jest stwierdzeniem pozbawionym sensu! W takim
przypadku "tajemnicą" byłoby dla nas to, co autor miał tu na myśli pisząc, że
zachowanie przez Chrystusa świętości w świętej a tym samym wolnej od zasady
egocentryzmu ludzkiej naturze miało niby stanowić "tajemnicę pobożności.
Przecież w takim przypadku nie byłoby to żadną tajemnica, ale czymś
oczywistym, że Chrystus nigdy nie zgrzeszył, skoro Jego udziałem stała się
świętą ludzka natura Adama sprzed upadku! Nie byłoby to tajemnicą, ale czymś
zrozumiałym i naturalnym, tak jak czymś oczywistym, naturalnym i
zrozumiałym byłoby, gdyby doskonały i święty oraz wolny od zakonu grzechu
Adam nie zgrzeszył!
O "tajemnicy pobożności" możemy mówić tylko wówczas,
gdy mamy na myśli, kogoś kto nigdy nie zgrzeszył, pomimo
posiadania upadłej natury. Słowo "tajemnica" jest tu bardzo
trafne, dlatego że wyczyn taki w mniemaniu zaznajomionego
z
mocą
zakonu
grzechu
człowieka
jest
czymś
nieprawdopodobnym,
tajemniczym,
niezrozumiałym
i
graniczącym z cudem!
A zatem, już samo użyte tu przez Pawła stwierdzenie "tajemnica pobożności" w
odniesieniu do świętego życia Chrystusa "w ciele" wyklucza prawdopodobieństwo
przyjęcia przez Niego wolnej od zakonu grzechu świętej ludzkiej natury.
Czy np. fakt, że święci i posiadający bezgrzeszną naturę aniołowie w niebie
nie grzeszą i są zawsze święci, zasługuje na miano tajemnicy pobożności?
Nie! Coś takiego nie jest tajemnicą, ale czymś naturalnym i oczywistym. Gdyby
zgrzeszyli, to dopiero stałoby się "tajemnicą", czyli czymś niepojętym i bardzo
dziwnym.
Gdyby Chrystus nigdy nie zgrzeszył mając naturę aniołów, to czy byłoby to
tajemnicą pobożności, świętości? Tajemnica, to coś, czego nie można
zrozumieć, ani wyjaśnić. Czy zatem, bezgrzeszne życie Chrystusa
w świętej i bezgrzesznej naturze Adama sprzed upadku byłoby
czymś niemożliwym do zrozumienia ("tajemnicą")?
Gdyby Chrystus nie zmagał się z zasadą własnego ja, z która my codziennie
musimy walczyć, to Jego własne słowa z Mat. 11:29 byłyby
kpiną!
Wyobraźmy sobie, że Chrystus przychodzi na świat w bezgrzesznej anielskiej
naturze i z powaga wypowiada do nas słowa:
"Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i
pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych" (Mat. 11:29).
Gdyby ukazał mi się mój anioł i powiedział mi: "Weź przykład ze mnie. Ja nigdy
nie postępuję w samolubny sposób i zawsze jestem cichy i pokorny". Co wówczas
odpowiedziałbym mu?
- Jesteś cichy i pokorny, bo nie musisz zmagać się z "jarzmem", z którym ja
muszę toczyć bój. Nie musisz codziennie zapierać się własnego "ja"!
Czym jest to "jarzmo"?
Według Słownika wyrazów Bliskoznacznych jarzmo to jakiś ciężar, coś co
zniewala, narzuca swoją wolę. Czym jest dla nas to jarzmo w sensie duchowym?
- To nasza egocentryczna natura, która przymusza nas do tego byśmy
koncentrowali się na sobie.
Czym było to "jarzmo" dla Chrystusa?
E. White, GENERAL CONFERENCE DAILY BULLETIN:
“Nie macie brać na siebie jarzma, które stanowi wasz wytwór. Chrystus mówi:
Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i
pokornego serca. Czy jesteście chętni do tego, by nieść krzyż i
naśladować Mistrza? Czy jesteście chętni, by zaprzeć się siebie (własnego
ja)?" {GCDB, January 28, 1893 par. 19}.
Czym było to “jarzmo", które niósł Chrystus?
Tym "jarzmem" i "krzyżem" było codzienne zapieranie się siebie, stałe
ujarzmianie reprezentacyjnej zasady skłonności do przesadnego umiłowania
siebie (zakonu grzechu).
Czy Chrystus mógłby nieść to jarzmo, gdyby posiadał ludzką naturę Adama
sprzed upadku?
- Nie!
Mat. 16:24
24. Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech
się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za
mną.
Czy Pan Jezus mógłby nakazać nam coś takiego, gdyby wcześniej sam nie
"zaparł się samego siebie" (zakonu naszego reprezentacyjnego "ja" w
Jego ludzkiej naturze)?! Czy poleciłby wziąć z siebie przykład i nieść nasz
krzyż, czyli odpierać w mocy Ducha Świętego ataki ze strony naszej upadłej
natury i wynikającego z niej egocentryzmu? Nie, bo jego słowa nie miałyby
wówczas pokrycia w Jego własnych czynach oraz osobistym doświadczeniu!
Nasz Zbawiciel jednak sam doświadczył mocy tego "krzyża" i może być dla nas
doskonałym wzorem, bo czytamy o Nim, że "musiał we wszystkim upodobnić się
do braci, aby mógł zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla
przebłagania go za grzechy ludu. A że sam przeszedł przez cierpienie i próby
(krzyż), może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą" (Hebr. 2:17-18).
Czym był ten
"krzyż" dla Chrystusa?
Krzyż, to symbol 2 rodzajów (zasad) miłości i 2 natur, które się
w Nim spotkały. Krzyż składał się z 2 części: Jedną stanowiła belka, która była
wbijana w ziemię i stała pionowo skierowana ku górze. Ta belka mogła
reprezentować nieegoistyczną Bożą miłość agape, która połączyła niebo z
ziemią i motywowała Chrystusa do tego, by poświęcił wszystko dla ratowania
upadłej ludzkości i tym sposobem zawiodła Go na krzyż.
Druga belka nie dotykała ziemi, ani też nie wskazywała na niebo. Ta belka
zawisła pomiędzy niebem i ziemią, symbolizując przekleństwo, czyli to, co
w nas zostało przeklęte przez Prawo. Tylko ta pozioma belka mogła
symbolizować naszą egocentryczną upadłą naturę i samolubną miłość, która w
Chrystusie została uśmiercona raz na zawsze, gdyż to co "zawiśnie (między
niebem a ziemią) przeklęte jest przez Boga" (Gal 3.13).
Którą belkę niósł na Golgotę Pan Jezus?
Dr
David
Terasaka,
M.D.
(http://blueletterbible.org/Comm/terasaka/crucify.html)
"MEDYCZNE
ASPEKTY UKRZYŻOWANIA JEZUSA CHRYSTUSA" (Medical Aspects of the
Crucifixion of Jesus Christ):
“Chrystus szedł zatłoczonymi ulicami dźwigając położoną wzdłuż Jego ramion
poprzeczną belkę krzyża (zwaną patibulum) Prawdopodobnie ważyła ona
ok. 40 do 50 kg".
Pan Jezus niósł na Golgotę poprzeczną belkę, która potem zawisła pomiędzy
niebem a ziemią, będąc symbolem "przekleństwa" (Gal. 3.13) oraz "grzechu"
(l. poj.) (2 Kor. 5.21), którym stał się za nas Chrystus, i który w Nim został raz na
zawsze unicestwiony na Golgocie. "Grzechem" tym oraz "przekleństwem" i
prawdziwym krzyżem było prawo (zakon) naszego reprezentacyjnego
egocentryzmu - "wytwórni" naszych grzechów, która zgodnie z Prawem musiała
być uśmiercona. I rzeczywiście została uśmiercona w Chrystusie jako "Drugim
Adamie" - Przedstawicielu całego grzesznego rodzaju ludzkiego.
Czy o Zbawicielu napisanoby, że stał się "za nas przekleństwem", gdyby
Jego udziałem nie stała się ta przeklęta i potępiona reprezentacyjna ludzka
natura?
NAUKI Z GÓRY BŁOGOSŁAWIENIA (ang.):
"Ten, kto patrzy na Chrystusa i na to jak zaparł się On samego siebie i na
pokorę Jego serca, odczuje potrzebę, by powiedzieć to samo, co Daniel, gdy
spoglądał na Kogoś podobnego do synów ludzkich: Krasa moja odmieniła
się we mnie, i skaziła się (ang. "uległa zepsuciu") (Dan. 10:8, BG). Ludzka
natura zawsze pragnie się zamanifestować, stale chętna do rywalizacji. Lecz
ten, kto uczy się od Chrystusa opróżnia samego siebie z egocentryzmu,
dumy, zamiłowania do dominacji, a duszę ogarnia spokój. Własne ja poddane
zostaje wpływowi Ducha Świętego. Dopiero wówczas przestajemy dążyć do
osiągania jak najwyższych stanowisk, naszą ambicją nie jest już wtedy
usilne dążenie do tego, by być na świeczniku, ale odczuwamy, że nasze
najwyższe miejsce znajduje się u stóp Chrystusa" (MB 15.1).
Niektórzy teolodzy, jak Raul Dederen, uważają że Chrystus mógł cierpieć
zmagając się z grzechem, pomimo nie posiadania grzesznej ludzkiej natury, gdyż,
jak twierdzą, w tym samym czasie był On również Bogiem, i dlatego za każdym
razem, gdy jego boska natura stykała się z jakimkolwiek objawem grzechu,
powodowało to ogromne cierpienie.
Twierdzenie to wydaje się wzniosłe i głębokie, ale jest tu pewien problem, który
wynika z treści Listu do Filip. 2:7, w którym czytamy, że Chrystus : "wyparł się
samego siebie".
A oto, jak ten sam fragment oddany został w innym przekładzie. Filipian 2:7
(BIBLIA WARSZAWSKO-PRASKA):
Lecz wyzbył
sługi...
się wszystkiego, co Boskie, pojawił się w postaci
Problem polega na tym, że Chrystus nie mógł zmagać się z grzechem jako
Bóg, ale jako człowiek, gdyż inaczej miałby nad nami przewagę. On
oczywiście nadal był Bogiem, posiadał boską naturę, ale w walce z grzechem
wyzuł się ze swojej boskości, "wyzbył się wszystkiego, co Boskie" (ang.
przekłady mówią: "emptied himself" - "opróżnił siebie").
Zresztą, Pan Jezus był naszym przedstawicielem i w naszym imieniu miał spełnić
warunek konieczny do zbawienia. Musiał zmagać się z pokusami i naszą zasadą
egocentrycznej miłości ("krzyżem") i doskonale pokonać ten grzech jako
człowiek, w ludzkiej naturze, i to upadłej, bo to ona potrzebowała odkupienia.
Kolejnym symbolem wskazującym wyraźnie na "ciało" (ludzką naturę) Chrystusa
była bez wątpienia zasłona, która w chwili śmierci Zbawiciela została rozdarta.
Fakt ten niewątpliwie oznaczał koniec starotestamentowego systemu
ofiarniczego, ale czy tylko?
Hebr. 10:19-20
19. Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do
świątyni
20. Drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez
ciało swoje.
Apostoł Paweł przypomina nam tutaj o niezwykłym fakcie, a mianowicie, o tym,
że teraz mamy wstęp do tego miejsca w świątyni, do którego wcześniej nie
mięliśmy wstępu, czyli do miejsca najświętszego. Oznacza to, że teraz możemy
stanąć przed obliczem samego Boga! Stało się to możliwe dzięki temu, że
zasłona świątyni została rozerwana na dwie części. Zasłona ta jednak była
jedynie (podobnie jak niemal wszystko w świątyni) symbolem Chrystusa, a ściśle
mówiąc Jego "ciała". "Ciało" Chrystusa w tym przypadku, nie mogło oznaczać
jedynie Jego fizycznego ludzkiego ciała, ale oznaczało całe człowieczeństwo, i
to dokładnie takie, jakie jest naszym udziałem.
Oto jak wyjaśnione zostało znaczenie słowa "ciało" w książce "NAUKI PISMA
ŚWIĘTEGO" (str. 500), której autorem jest prof. Zachariasz Łyko:
"Słowo ciało (hebr. basar, gr. sarks) jest w symbolice biblijnej synonimem
przyrodzonej, upadłej i grzesznej, skoncentrowanej na sprawach ciała
natury ludzkiej... Pojęcie cielesności, które równoznaczne jest z pojęciem
grzeszności, nie ogranicza się wyłącznie do ciała, czyli
fizycznej (somatycznej) strony istoty ludzkiej, lecz obejmuje
także jej sferę duchową - jej psychikę, całą osobowość".
Gdyby na krzyżu w Chrystusie umarło jedynie nasze fizyczne ludzkie ciało, to Pan
Jezus miałby prawo zbawić jedynie materialną cześć ludzkiej istoty, ale nie
upadłą naturę w sferze duchowej i moralnej, gdyż to czego nie przyjął nie może
być legalnie odkupione.
2 Moj. 26:31,33
31. Zrobisz też zasłonę z fioletowej i czerwonej purpury ...
33. Zasłonę zawiesisz na hakach i wniesiesz za zasłonę Skrzynię Świadectwa, a
ta zasłona będzie wam oddzielać miejsce święte od najświętszego.
Dlaczego ta zasłona była z
purpury?
Izaj. 1:18
18. Chodźcie więc, a będziemy się prawować - mówi Pan! Choć wasze grzechy
będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak
purpura, staną się białe jak wełna.
Co symbolizuje PURPURA"?
- NASZE GRZECHY.
Jeśli więc zasłona oznacza "ciało", czyli całą ludzką naturę w jej obecnym stanie,
a dodatkowo "purpura", bo taki kolor miała ta zasłona, symbolizuje tu nasze
grzechy, to jasne jest, że zasłona ta musiała oznaczać naszą reprezentacyjną
grzeszną naturę wraz z jej owocami - grzechami. Nie mogło być inaczej, gdyż,
aby nas zbawić Syn Boży musiał utożsamić się z naszym upadłym
człowieczeństwem (grzechem w l. poj.) oraz wziąć na Siebie także ciężar naszych
grzechów (w liczbie mnogiej) stanowiących "owoce" grzechu, który w nas
mieszka!
Ta purpurowa zasłona została rozdarta, tak samo upadła ludzka natura
Chrystusa ("ciało") - purpurowa od naszych grzechów, została
uśmiercona raz na zawsze na krzyżu:
1 Ptr 2:24 (BT)
On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali
być uczestnikami grzechów...
Z tekstu tego jasno wynika, że to właśnie "ciało" (ludzka natura) Chrystusa było
nośnikiem naszych grzechów! To przez swoje ciało (upadłą ludzką naturę)
Chrystus mógł zanieść nasze grzechy na krzyż i tam je uśmiercić.
Jaką mamy z tego korzyść?
Hebr. 10:10
10. Mocą tej woli jesteśmy uświęceni przez ofiarowanie ciała Jezusa
Chrystusa (reprezentacyjnej upadłej ludzkiej natury) raz na zawsze.
To właśnie przez śmierć "ciała" Chrystusa (ludzkiej upadłej natury) jesteśmy
nazwani świętymi! Jesteśmy usprawiedliwieni! Skoro zatem, te najbardziej
drogocenne błogosławieństwa otrzymujemy od Boga poprzez ofiarowanie "ciała"
Chrystusa, to żaden wierzący człowiek nigdy nie powinien pozwalać sobie na
stwierdzenie, że człowieczeństwo Chrystusa jest nieistotnym zagadnieniem i nie
powinniśmy poświęcać temu tematowi zbyt wiele uwagi. To, jak bezcenne
znaczenie ma dla nas właściwe zrozumienie wcielenia Syna Bożego doskonale
rozumiała siostra White, gdyż napisała ona, że "Człowieczeństwo Jezusa
Chrystusa jest dla nas WSZYSTKIM!"
Hebr. 10:19-20:
19. Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do
świątyni
20. Drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez
ciało swoje,
Fakt, że "zasłona" w Hebr. 10,20 symbolizowała ludzka naturę Chrystusa nie jest
moim wymysłem, gdyż takie zdanie mają też nasi teolodzy, którzy w SDA BIBLE
COMMENTARY, w kom. do Hebr. 10:19-20 napisali:
“Jeśli zasłona oznacza tu ciało, to prowadzi to do konkluzji, że wcielenie
Chrystusa umożliwiło nam wstęp do miejsca najświętszego (świątyni
w niebie) (w. 19)".
Jeśli zatem ta "zasłona" oznacza człowieczeństwo ("wcielenie") Chrystusa, to
przez "rozdarcie" (uśmiercenie) tego człowieczeństwa mamy teraz dostąp do
samego tronu Bożego. Powstaje też pytanie, jaka musiała to być natura, skoro
stanowiła ona barierę pomiędzy nami (grzesznikami) a świętym Bogiem, i
musiała być unicestwiona, aby bezpośrednia społeczność z Bogiem mogła być
nam przywrócona?
Niektórzy chrześcijanie twierdzą, że to Prawo Boże zostało uśmiercone wraz z
Chrystusem. Ale gdyby tak było, to nie zasłona w świątyni zostałaby rozerwana
na dwie części, ale skrzynia przymierza, bo właśnie tam znajdowało się
prawo.
To nie prawo, które jest święte zasługiwało na śmierć, ale wynalazek szatana,
"wirus", którym zaraził on każdego z nas, czyli zakon grzechu, który jest w nas
musiał być i faktycznie został uśmiercony na zawsze w Chrystusie.
Ap. Paweł nigdzie w swoich wypowiedziach nie ma na myśli tego, że to prawo
Boże zostało przybite do krzyża.
Paweł był synem faryzeusza, i gdy miał zaledwie 2 lata jego rodzice brali księgę
prawa, smarowali ją miodem i dawali małemu Pawłowi do lizania, tak aby jego
umysł zakodował sobie na całe życie, że zakon Pana jest słodki jak miód (Ps. 19,
11). W wieku 12 lat musiał na pamięć znać całą Torę, czyli cały
Pięcioksiąg Mojżeszowy. Paweł nigdy nie zapomniał o tym, że zakon Pana jest
słodki jak miód i nigdy nie ma na myśli tego, że prawo to zostało anulowane. To
nie prawo umarło z Chrystusem na krzyżu:
Rzym. 7:4
4. Przeto, bracia moi, i wy umarliście dla zakonu przez
Chrystusowe..
ciało
Jest czymś oczywistym, że według Pawła, to nie prawo, ale my umarliśmy dla
prawa, co oznacza, że nie może ono teraz nas potępiać. Jeśli popełnię poważne
przestępstwo, zostanę potępiony przez prawo, skazany i uśmiercony, to czy to
prawo może mnie ponownie skazać? Nie, nie może tak długo jak długo akceptuję
historyczny fakt swojej śmierci w Chrystusie! I właśnie w tym sensie "umarłem
dla zakonu"! Takie zdanie mają zresztą nie tylko adwnetystyczni teolodzy.
Watchman Nee, "Normalne Życie Chrześcijańskie":
"Jej (małżonki z Rzym. 7) jedyną nadzieją jest śmierć jej męża (Zakonu), wtedy
bowiem mogłaby poślubić tego drugiego (Chrystusa), ale nie ma najmniejszej
nadziei, że on umrze, bo "dopóki nie przeminie niebo i ziemia, jedna jota albo
kreska nie przeminie z Zakonu, aż się wszystko stanie" (Mat. 5, 18). Zakon
będzie trwał przez całą wieczność. A jeśli Zakon nigdy nie przeminie, to jak
mogę związać się z Chrystusem? Jest tylko jeden sposób. Jeśli zakon nie może
umrzeć, to ja muszę umrzeć, dzięki czemu ten nieudany związek małżeński
zostanie rozwiązany. W wierszach 1-3 jest mowa o tym, że pierwszy mąż
(zakon) powinien umrzeć, ale w wierszu 4-tym widzimy, że w istocie umiera
kobieta (my). To nie Zakon przemija, ale ja umieram. Musimy bowiem zdać
sobie jasno sprawę z tego, że Zakon nigdy nie może przeminąć.
Sprawiedliwe żądania Boże stać będą na wieki, i tak długo, jak długo żyję,
muszę je spełniać; ale gdy umieram, Zakon traci do mnie prawo. Teraz
zachodzi jednak najistotniejsze pytanie: W jaki sposób mogę umrzeć? I tutaj
znowu objawia się doskonałość dzieła naszego Pana: A tak, bracia moi, i wy
jesteście umarli dla zakonu przez ciało Chrystusowe (Rzym.7,4). Gdy
Chrystus umarł, to ja też umarłem, ponieważ Bóg umieścił mnie w Nim".
Na jakiej podstawie możemy powiedzieć, że ludzka na tura Chrystusa była
taka jak nasza?
Choćby na podstawie tego, że Jego matką, i to prawdziwą matką była
Maria, której udziałem nie było niepokalane poczęcie, ale pokalane, co
oznacza, że ona również, taka jak każdy człowiek odziedziczyła upadłą
naturę i taką sama naturę przekazała Synowi.
Dla nas genealogie nie mają większego znaczenia, ale dla Żydów
genealogia była wszystkim, czymś najważniejszym. W Ew. Mateusza i Łukasza
przedstawione są dwie genealogie Chrystusa. Bardzo ciekawe jest to, że te
genealogie nie zgadzają się ze sobą. Dlaczego?
Wyjaśnienie jest bardzo proste i oczywiste. Według proroctw ST Chrystus miał
zasiąść na tronie Dawida. Skoro tak, to musiał posiadać rodowód, który
wykazałby, że był potomkiem Dawida. Jednak nie mógł odziedziczyć tronu przez
matkę, ale ojca, który musiał być potomkiem Dawida. Z tego powodu Ew.
Mateusza przedstawia rodowód Chrystusa po linii
królewskiej, od Dawida i Salomona do Józefa - ziemskiego ojca
Jezusa. Dzięki temu, Chrystus jako potomek Dawida ze strony Józefa miał prawo
zasiąść na tronie Dawida.
Matka zaś Jezusa - Maria również była potomkiem Dawida, ale nie przez
Salomona, lecz Natana - innego syna Dawida. I jej rodowód przedstawiony
jest w ew. Łukasza. Przez Marię Jezus nie mógł otrzymać prawa do tronu, ale
ciało (naturę) i krew Dawida,
a przez rodowód ze strony Józefa
miał prawo stać się królem Izraela.
A zatem, Chrystus przez Marię, która była pokalanie poczęta, musiał przejąć
tę samą naturę:
Hebr. 2:11,14
11. Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni (grzeszni
ludzie), z jednego są wszyscy; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich
braćmi,
14. Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w
nich udział, aby przez śmierć (przez śmierć tego "ciała") zniszczyć tego, który
miał władzę nad śmiercią, to jest diabła.
Hebr. 4:14-16:
14. Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa,
Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania.
Jakiego to wyznania mamy "się mocno trzymać"?
Werset 15:
"Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami
naszymi, lecz doświadczonego (BG: "kuszonego") we wszystkim, podobnie
jak my, z wyjątkiem grzechu".
Chrześcijanie od wielu wieków toczą spór o to, co Paweł miał na myśli pisząc
"słabości" oraz "kuszony we wszystkim tak jak my"?
Weiss - niemiecki teolog (specjalizujący się w NT i grece):
"Słowo słabości (gr. asteneia) oznacza moralną słabość, która czyni
człowieka zdolnym do grzechu... (Podobnie w Hebr. 5, 2 Paweł napisał o
arcykapłanie:), że i on sam podlega słabości... Ten Najwyższy Kapłan (czyli
Chrystus - Weiss miał tu na myśli Chrystusa, bo pisał z dużej litery) zmagał się ze słabościami,
grzesznymi tendencjami, które go otaczały. Był całkowicie osaczony przez
grzech, gdyż przyjął grzeszną naturę, która jeśliby nie została poskromiona,
przejęłaby kontrolę nad całą Jego istotą (bytem)".
Drugi zwrot z tego fragmentu również wywołujący spory, to "kuszony we
wszystkim, tak jak my".
Czy Paweł miał tu na myśli to, że pokusy, z którymi zmagał się Chrystus były pod
każdym względem takie same jak nasze? Czy Chrystus był kuszony, aby oglądać
w nocy niewłaściwe programy w telewizji? Z pewnością nie zmagał się On ze
wszystkimi pokusami, z którymi muszą zmagać się np. ludzie bogaci, czy
uzależnieni od narkotyków lub alkoholu, bo nie posiadał bogactwa, nie miał
nawet własnego domu, nie był też uzależniony od alkoholu, ani nigdy nie
stosował narkotyków. Z tego powodu Paweł, pisząc, że Chrystus był
"kuszony pod każdym względem tak jak my" miał na myśli nie to, że
rodzaje pokus były w Jego przypadku takie same, ale że podstawowa
zasada związana z kuszeniem była dokładnie taka jak w naszym
przypadku. Oznacza to, że Chrystus - podobnie jak my - musiał być
kuszony wewnętrznie i pokusy musiały docierać do Niego poprzez
"zakon grzechu", czyli poprzez zasadę naturalnych skłonności do przesadnego
umiłowania siebie (własne "ja").
Jak. 1:14-15
14. ...każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go
pociągają i nęcą;
Czym jest ta "pożądliwość"? Jaka jest różnica między pożądliwością a
pragnieniem? Czy posiadanie pragnień jest czymś złym? To przecież Bóg obdarzył
nas naturalnymi pragnieniami, np. pragnieniem jedzenia czy picia, pragnieniem
intymnego pożycia seksualnego i wieloma innymi. I te pragnienia, choć z natury
nie są złe, to jednak mogą stać się złymi pragnieniami, gdy kontrolę nad nimi
przejmuje ciało (natura). Gdy pragnienia zostają zdominowane przez
własne "ja", a nie przez Ducha Świętego, wówczas stają się grzesznymi
pragnieniami, złymi żądzami (pożądliwościami) lub zepsutymi
pragnieniami.
Czym jest pokusa?
W naszym ciele mamy coś, co nazywamy popędem, podnietą, pragnieniem.
Skłonności te nazywamy grzesznymi popędami, ponieważ posiadamy grzeszną
naturę. I czujemy jak wewnątrz naszego "ciała" te pożądliwości nas "nęcą" i
"pociągają", jak napisał Jakub. Czy jednak według niego, samo to "nęcenie" jest
już grzechem? Nie. Dopiero, gdy taka pożądliwość (pragnienie) "pocznie", to
znaczy, gdy w swoim umyśle poddamy się temu pragnieniu, wtedy ta
pożądliwość przekształca się w grzech.
Powiedzmy, że pojawia się we mnie pragnienie zjedzenia czekolady. Wiem,
że jest ona bardzo niezdrowa, ma dużo cukru, osłabia system obronny, zawiera
sporo kofeiny, która jest uzależniającą używką. W swoim umyśle więc (jako
nawrócona osoba) nie chcę jej jeść, ale wtedy pojawia się takie wewnętrzne
pragnienie, pożądliwość, aby kupić sobie tę czekoladę i zjeść ją całą. Ja jednak,
dzięki obecnemu we mnie Duchowi Świętemu, nadal w swoim umyśle stale
mówię temu pragnieniu "nie" i po pewnym czasie ta pokusa znika. Czy
popełniłem grzech, dlatego że odczuwałem takie naturalne pragnienie spożycia
czegoś, co faktycznie byłoby dla mnie niezdrowe? Nie! I nie popełnię grzechu tak
długo, jak długo w umyśle nie postanowię tego zrobić. Jakub mówi, że kiedy ta
pożądliwość "pocznie", dopiero wówczas rodzi grzech. Oznacza to, że kiedy w
umyśle powiem temu złemu pragnieniu "tak", dopiero wtedy zgrzeszę.
Powiedzmy, że pastor prosi mnie, abym jutro rano udać się na miasto, by
rozdawać zaproszenia na wykłady biblijne. Czy jest to zgodne z wolą Bożą? Tak,
nie mamy co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale moje "ja", moja
egocentryczna natura stara się realizować swoją własną wolę i następnego dnia
rano, w swoim "ciele" (upadłej naturze) odczuwam wewnętrzne egoistyczne
pragnienie, aby pozostać w domu. Jednak w swoim umyśle nie podjąłem takiej
decyzji i nie uległem pragnieniu mojego ja. Czy to, że odczuwałem wewnętrzne
pragnienie, by sprzeciwić się woli Bożej, było grzechem? Nie, bo w umyśle nie
poddałem się temu złemu pragnieniu. Z chwilą jednak, gdy powiem tej
pożądliwości "tak" popełniam grzech.
Podobnie, Pan Jezus, np. w Ogrodzie Getsemane odczuwał w swoim "ciele"
(ludzkiej naturze) wewnętrzne pragnienie, by sprzeciwić się woli Ojca i postąpić
zgodnie z egocentrycznym pragnieniem "ciała" i zbawić raczej siebie a nie nas.
Gdyby nie odczuwał takiego pragnienia (niewątpliwie złego pragnienia
sprzeciwienia się woli Ojca), to nie modliłby się słowami: "wszakże nie moja
wola, ale Twoja niech się stanie" (nie to co "ja" chcę, ale Ty). Wynika z tego
jasno, że Jego ludzka i wypływająca z "grzesznego ciała" wola (pragnienie)
sprzeciwiała się woli Ojca! Oznacza to, że Chrystus modlił się: "Niech
nie będzie tak jak chce to "ja", którym zostałem obarczony
(ludzka egocentryczna natura), ale jak Ty chcesz Ojcze".
Podobnie, w innym miejscu Chrystus powiedział, że przyszedł pełnić nie
swoją własną wolę, ale wolę Ojca! Bardzo dziwna wypowiedź!
Czyżby Chrystus nie pragnął tego samego, czego pragnął Bóg? W umyśle
tak, w Duchu również Pan Jezus miał upodobanie w wypełnianiu woli Ojca, ale
nie w ciele (ludzkiej naturze), bo było to ciało grzechu, którego częścią była
zasada egocentrycznej miłości, z którą przez całe swoje ziemskie życie musiał
zmagać się Pan Jezus, gdyż "kuszony był we wszystkim, tak jak my, ale z
wyjątkiem grzechu". Jakie znaczenie ma tu zwrot: "z wyjątkiem grzechu"?
Niemiecki teolog Weiss:
"Słowa z wyjątkiem grzechu oznaczają, że w przypadku Chrystusa, pokusy
nigdy nie doprowadziły do grzechu".
Człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas "wszystkim", nie tylko dlatego, że przez
sprawiedliwe życie i śmierć w naszej naturze Pan Jezus gwarantuje nam legalne
usprawiedliwienie i zbawienie oraz zapewnia nam moc do ujarzmienia naszej
natury w teraźniejszym czasie, ale poprzez swoje wcielenie Chrystus oferuje nam
nawet
koronę, władzę, tron i panowanie!
Gdy Bóg stworzył Adama i Ewę, wówczas powierzył im panowanie nad ziemią.
Gdy jednak zgrzeszyli, stali się poddanymi szatana, a wtedy to on stał się
"panem tego świata". Chrystus przyszedł przywrócić nam panowanie nad ziemią.
Możliwe to było wyłącznie przez śmierć w imieniu upadłej ludzkości. Szatan
jednak oferował Chrystusowi łatwiejsza drogę:
Łuk. 4:6-7
6. I rzekł do niego diabeł: Dam ci tę całą władzę i chwałę ich (królestw),
ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu chcę.
7. Jeśli więc Ty oddasz mi pokłon, cała ona twoja będzie.
Czy diabeł mówił prawdę? Tylko częściowo. To prawda, że w pewnym sensie stał
się panem tego świata, ale gdyby Chrystus oddał mu pokłon, to czy w ten
sposób odzyskałby panowanie nad światem? Nie, dlatego, że sprawca zła to
kłamca, i w takiej sytuacji Chrystus sam stałby się poddanym szatana, a nie
panem tego świata. Nigdy nie wierzmy diabłu! On jest kłamcą i ojcem kłamstwa,
i nigdy nie wierzmy, że dotrzyma swoich obietnic. Szczególnie dotyczy to młodych
ludzi, bo im ojciec kłamstwa zwykle składa najwięcej fałszywych obietnic.
Czy jednak Chrystus jako reprezentant grzesznej ludzkości odzyskał władze nad
ziemią?
Tak, stało się to na krzyżu. A gdy zmartwychwstał, to kto był pierwszą osobą,
która zobaczyła Go po zmartwychwstaniu?
- Maria, która reprezentowała ludzkość.
Co uczyniła Maria, kiedy tylko uświadomiła sobie, że stał przed nią
zmartwychwstały Pan Jezus?
Oddała Mu hołd,
padając do jego nóg. Było to symbolicznym wyrazem
tego, że Chrystus jako nasz przedstawiciel odzyskał dla nas to, co utrąciliśmy w
Adamie - panowanie nad światem. Maria, która wcześniej, jako grzesznica
oddawała hołd Lucyferowi, jako panu tego świata, teraz jako już wolna od
grzechu i śmierci istota oddaje hołd Chrystusowi jako swemu Panu i Panu tego
świata.
Jan. 20:17 (BW)
17. Rzekł jej Jezus: Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca.
WYDANIE INTERLINEARNE NOWEGO TESTAMENTU, PRZYPIS DO Jan. 20,17:
"Użyta tu forma sugeruje nie jednorazowe dotknięcie, lecz dłuższe
dotykanie, (Chr. dosłownie powiedział:)
"nie trzymaj się mnie".
New American Standard Bible (jedyny przekład, który oddaje ten fragment
dosłownie):
"Rzekł jej Jezus:
Przestań trzymać się mnie".
Wynika z tego, że Maria padła do nóg Chrystusa, objęła rękoma Jego nogi i
nie chciała Go puścić! Z tego powodu Pan Jezus musiał powiedzieć do niej:
"Przestań
trzymać się mnie" Mario!
Maria dała nam wspaniały przykład. Od chwili nawrócenia, była zawsze u stóp
Chrystusa. Ona jedyna pamiętała o tym, że miał umrzeć i namaściła go jeszcze
przed śmiercią olejkiem, na który wydała wszystkie pieniądze. O czym to
świadczy?
Gdybyście dowiedzieli się, że ktoś, kogo naprawdę bardzo kochacie za pewien
czas umrze, to czy zapomnielibyście o terminie śmierci?
- Nie. Dlaczego?
- Bo kochacie.
Czy uczniowie pamiętali o tym, że Chrystus miał umrzeć?
- Zapomnieli.
Dlaczego?
- Dlatego, że jeszcze wtedy miłowali Go samolubną miłością, bo myśleli
bardziej o sobie, o polityce i stanowiskach oraz zaszczytach, które
mogłyby ich spotkać gdyby Chrystus został królem.
Maria jednak nie zapomniała, bo już wtedy kochała Chrystusa całym sercem,
ponad wszystko.
Kto jako pierwszy przybył do pustego grobu (ponownie ze łzami w oczach)?
- Maria.
I, gdy padła do stóp Zbawiciela, objęła mocno Jego nogi, tak jakby chciała
powiedzieć: "Już nigdy więcej Cię nie puszczę Panie".
Módlmy się o to, abyśmy dzięki obecnemu w nas Duchowi Świętemu mogli coraz
lepiej rozumieć bezcenne znaczenie ukryte w zdaniu: "a Słowo ciałem się
stało i zamieszkało między nami". Starajmy się usilnie poznać głębię
znaczenia tych słów, bo jeśli ten cel osiągniemy, wówczas umiłujemy Chrystusa
tak jak Maria, i patrząc na Niego nie tylko "zdejmiemy sandały z nóg", ale
padniemy do Jego stóp i mocno je trzymając rękoma wiary nigdy ich nie puścimy
i zawsze z radością będziemy podążać za Barankiem, "dokądkolwiek On idzie",
nawet jeśli droga ta prowadzić będzie na prześladowania i śmierć.
Amen.