każdego kusi coś innego
Transkrypt
każdego kusi coś innego
KAŻDEGO KUSI COŚ INNEGO Maria Król - Fijewska Pokusy - nieakceptowane potrzeby - przychodzą w dzień i w nocy. Ulegać im czy nie? Z mitami dotyczącymi pokus rozprawia się Maria Król - Fijewska Najlepszy sposób na pokusę to ulec jej, bo spełniona pokusa nie wróci. I tak, i nie. Gdy byłam małą dziewczynką, bardzo lubiłam wąchać mydło i marzyłam, żeby spróbować, jak smakuje. Mama jednak nie pozwalała. Któregoś dnia pokusa okazała się silniejsza. Zjadłam kawałek pięknego różowego mydła i... mogę zapewnić: w tym przypadku pokusa nie wróci. Wiele kuszących obiektów przypomina moje różowe mydło – wystarczy raz spróbować, a pokusa już się nie pojawi. Istnieją jednak pokusy z niewidzialnym haczykiem. Wyglądają jak różowe mydło, smakują dobrze. Ale okazuje się, że choć chcieliśmy tylko spróbować, nie możemy już się od nich uwolnić – jakby miały w sobie haczyk, który nas trzyma, więzi i rani. Takimi pokusami są przede wszystkim środki zmieniające świadomość. Bywają nimi również ludzie. Ktoś chciał tylko poflirtować z miłą panią, zbliżył się – i odtąd szarpie się na niewidzialnym haczyku. Uległ pokusie, cierpi, ale nie może odejść. Istnieją osoby jak kryształ– czyste i twarde, które są odporne na wszystkie pokusy. Absolutnie nie. Być kuszonym, to rzecz ludzka, istota ludzkiej kondycji. Są ludzie odporni na pewien rodzaj pokus – nie ciągnie ich ani obżarstwo, ani rozwiązłość, ani pijaństwo, bo ich prawdziwą pokusą jest bycie ponad innymi albo doznawanie określonych stanów wewnętrznych (patrz mit następny). Świadomość, na jaki rodzaj kuszenia jesteśmy najmniej odporni, to bardzo ważny element wiedzy o sobie. Dobrze, gdy zdajemy sobie sprawę, że coś, czego bardzo chcemy, może nie być dobre dla nas lub dla otaczających nas ludzi. Najsilniejsze pokusy to seks i pieniądze. Nie. Pokusy, tak jak potrzeby, przychodzą z różnych poziomów. Niektórzy są szczególnie wrażliwi na pokusy zmysłowe. Dla nich ważny będzie seks, jedzenie i picie. Dla innych najbardziej pociągające okazują się pokusy związane z kontekstem społecznym: akceptowanie przez atrakcyjną grupę, podziw, szacunek, uznanie czy sława. Wiele osób przekonało się na własnej skórze, jak łatwo zaprzeć się siebie, zmienić swoje poglądy, a nawet system wartości, byle tylko przypodobać się grupie, która jest dla nas ważna. A jakże kusząca może być możliwość doznawania pewnych stanów wewnętrznych! Na przykład poczucie, że jest się skrzywdzonym, może być tak pociągające, że niektórzy gotowi są poświęcić temu całe swoje życie. Czasem też ktoś w rodzinie tak skwapliwie wykorzystuje każdą, najmniejszą nawet okazję, by móc się utrzymywać w stanie złości i pretensji, jakby był w tym zawarty jakiś narkotyk, któremu nie może się oprzeć, choć rujnuje wszystkim życie. I wreszcie pokusa duchowa, aby zamiast światła wybrać mrok. Jak wielu z nas jej ulega! Choćby na krótko, choćby w małej sprawie. Na przykład gdy zmieniamy pilotem kanały w telewizorze – co w końcu wybieramy...? 1 Wszystkie te pokusy bledną jednak wobec tej, o której powiedział mi pewien profesor dermatologii: „Największą pokusą dla człowieka, proszę pani, jest podrapać się w chore swędzące miejsce... A tego właśnie nie wolno!”. Jestem gotowa przyznać mu rację. W obliczu takiej sytuacji nawet perspektywa fortuny traci swój powab. Tekst został opublikowany w miesięczniku „Charaktery”, nr 10, 2003 r. 2