RZECZYWISTOŚĆ – JESZCZE JEDEN KONWENANS
Transkrypt
RZECZYWISTOŚĆ – JESZCZE JEDEN KONWENANS
RZECZYWISTOÆ JESZCZE JEDEN KONWENANS ROMAN WARSZEWSKI: Nie bêdê Ciê pyta³, jak siê nazywasz, ani gdzie tak naprawdê siê urodzi³e, bo wiem to z góry i tak mi nie odpowiesz. Powiedz wiêc lepiej, jak wygl¹da³ Don Juan, bo nigdzie nie ma jego zdjêcia: By³ niski?, wysoki?, niady? Mia³ proste w³osy czy krêcone? Chodzi³ z odkryt¹ g³ow¹ czy tak jak to jest w zwyczaju na amerykañsko-meksykañskim pograniczu, nigdy nie rozstawa³ siê z kapeluszem? CARLOS CASTANEDA: Niele... R.W.: Co niele? Niele wygl¹da³? C.C.: Nie, niez³y pocz¹tek... Chyba nie najlepiej siê sta³o, ¿e zgodzi³em siê na tê rozmowê... Mo¿na siê Jako absolwent koled¿u jeszcze wycofaæ? UKRYTA TWARZ WYWIAD Z CARLOSEM CASTANED¥ RZECZYWISTOÆ JESZCZE JEDEN KONWENANS R.W.: Nie ma mowy. Klamka zapad³a, za póno. Jak wygl¹da³? powiedz! Przecie¿, po tylu latach obcowania, jego wizerunek musisz stale nosiæ przed oczami! C.C.: Prawdê mówi¹c, ró¿nie wygl¹da³. Don Juan posiada³ tê niezwyk³¹ zdolnoæ, i¿ potrafi³ nie tylko wp³ywaæ na swoje rysy twarzy, ale nawet na to, ile w danej chwili mia³ wzrostu! Naprawdê! Tak dalece panowa³ nad swym cia³em i duchem, ¿e w zale¿noci od sytuacji i okolicznoci, raz by³ wy¿szy, kiedy indziej znów ni¿szy! A jego twarz by³a jakby redni¹ wyci¹gniêt¹ z tysiêcy twarzy ludzi pogranicza, którzy ¿yli tam, zanim on siê urodzi³. Wiesz, jak powstaj¹ por trety urednione? Nak³ada siê na siebie bardzo wiele twarzy, z czego powstaje jeden sumar yczny wizerunek. On tak¹ w³anie mia³ twarz! Wtedy, gdy razem pracowalimy, musia³ liczyæ 7080 lat. R.W.: By³ starcem? C.C.: W ¿adnym razie. To nastêpny paradoks. By³ Castaneda z przybranym synem, Jeremym Carltonem. Santa Monica, po³owa lat 60. stary, a jednoczenie m³ody. By³ pomarszczony, jak stary but, ale tryska³ nieposkromion¹ si³¹ i wigorem. Gdy go pyta³em, sk¹d bierze siê ta jego niepospolita witalnoæ, odpowiada³, ¿e to co bardzo 22 23 UKRYTA TWARZ WYWIAD Z CARLOSEM CASTANED¥ normalnego. ¯e to normalne wród ludzi, którzy na RZECZYWISTOÆ JESZCZE JEDEN KONWENANS R.W.: Teraz ja móg³bym powiedzieæ: niele... co dzieñ obcuj¹ z wiecznoci¹. C.C.: Niele? Dlaczego? R.W.: On obcowa³? C.C.: Oczywicie. Bez tego nie by³oby moich ksi¹¿ek o nim. Nie by³oby o czym ich napisaæ. Nie by³oby powodu. R.W.: Mia³ jakie znaki szczególne? C.C.: Wygl¹da³ jeli w ogóle mo¿na tak powiedzieæ o kim takim jak on doæ przeciêtnie. To, co go wyró¿nia³o, to oczy. Mia³ du¿e, jasne oczy. Jasno wiec¹ce. Ich blask by³ taki, ¿e mog³e dostrzec go dopiero wtedy, gdy przez chwilê patrza³e mu prosto w twarz. Dla kogo, kto spogl¹da³ na niego tylko przelotnie, by³ on nieuchwytny. By³ to blask bardzo przejmuj¹cy. R.W.: Oczy jak ¿arz¹ce siê wêgle? Castaneda z Jeremym Carltonem, 1964 C.C.: Nie, ich blask i bar wa by³y w sumie doæ dyskretne. Ten blask by³ jak zimne wiat³o gwiazd... 24 25