województwa sieradzkiego - Cyfrowa Ziemia Sieradzka
Transkrypt
województwa sieradzkiego - Cyfrowa Ziemia Sieradzka
SPIS TREŚCI DYDAKTYKA 3n9/2005/XX. Unijna szansa dla zabytków sakralnych Andrzej Ruszkowski .................................................................................... 2 ARCHEOLOGIA WYDAWCA PTTK w Sieradzu Odział Nowe odkrycia archeologiczne pod Smardzewem Marek Urbański ........................................................................................... 3 HISTORIA Powstańcza potyczka z Moskalami pod Sieradzem Józef Szubzda.............................................................................................. 6 Związki z Sieradzem króla Kazimierza Jagiellończyka Andrzej Ruszkowski .................................................................................... 7 ADRES REDAKCJI 98-200 Sieradz ul. Żwirki i Wigury 4 tel. (0-43) 827 1641 REDAGUJE ZESPÓŁ W SKŁADZIE Andrzej Ruszkowski (przewodniczący) Janusz Ziarnik (Zastępca) Joanna Mrozik (sekretarz) Tomasz Dronka Jędrzej Marszałkowski Krzysztof Gara Zygmunt Kamiński Hanna Krawczyk Jacek Majdański Włodzimierz Marszałek Janusz Matusiak Artur Musiał Krystyna Okoń Jadwiga Lew Starowicz Andrzej Tomaszewicz Marek Urbański Redakcja nie wypłaca honorariów za artykuły oraz zastrzega sobie prawo skracania tekstów przyjętych do druku Sfinansowano z pieniędzy Urzędu Miasta w Sieradzu DRUK Pieka-Druk 98-200 Sieradz Ul. Przyjazna 5 GEOGRARA I OCHRONA PRZYRODY Góra Buki Bartłomiej Pilarczyk.................................................................................. 9 ZABYTKI Obraz "Adoracja Imienia Jezus" w kościele podominikańskim w Sieradzu Paweł Migasiewicz .................................................................................... 13 Plan Sieradza z 1823 r. Oprac. Zygmunt Kamiński ........................................................................ 15 STĄD ICH RÓD Abrysiewiczowie: ojciec i syn Andrzej Ruszkowski .................................................................................. 19 Ignacy Mąkowski - burmistrz Sieradza w latach 1921-1935 Jan Pietrzak................................................................................................ 20 POZNAJEMY WŁASNY REGION Rowerem w dolinie Grabi Bartłomiej Pilarczyk. ................................................................................ .21 WSPÓŁCZESNOŚĆ Wstęp do bibliografii województwa sieradzkiego Anna Jędras ............................................................................................. 24 Z MINIONYCH LAT - PRZEDRUKI Relacja porucznika 30 p. Strzelców Kaniowskich z wojny 1939r. cz. 2 Janusz Matusiak........................................................................................ 25 ZŻYCIA PTTK Kolo PTTK: "Sieradzki Szwędaczek" Leonard Klimczak, Zbigniew Sośnicki .................................................... .19 II rajd rowerowy "Sieradzką eSką" Bartłomiej Pilarczyk. ................................................................................ 30 PTTK-owska sesja w Małkowie Jóżef Szubzda........................................................................................... 32 nasieradzkichszlakach - - - - - - - - - - - - - - - - - ' - - - - 1 DYDAKTYKA Unijna szansa dla zabytków sakralnych Andrzej Ruszkowski Na obszarze dawnych ziem: Sieradzkiej i Wieluńskiej zachowało się wiele cennych zabytkowych kościołów i budynków klasztornych, sięgających swoją historią odległych czasów I Rzeczypospolitej. Na łamach naszego kwartalnika pisaliśmy o nich wielokrotnie*. Aby zabytki te mogły dalej służyć społeczeństwu, muszą być co jakiś czas poddawane remontom. Koszty tych remontów niejednokrotnie przekraczają możliwości parafii, zwłaszcza tych, które na swym terytorium, zdarza się, posiadają także zabytkowe kościoły filialne. Przykładem może być parafia Dzietrzniki, która posiada w Grębieniu wyjątkowej wartości drewniany kościół Świętej Trójcy datowany na około 1500 r., parafia w Kadłubie, gdzie w pobliskich Popowicach jest drewniany kościół Wszystkich Świętych zbudowany około 1520 r. czy parafia w Raczynie, do której należy także drewniany kościół Ścięcia św. Jana w Łagiewnikach wystawiony w 1623 r. Istnieją też kosztowne w utrzymaniu duże świątynie murowane wyposażone w cenne zabytki ruchome, nadające tym świątyniom rangę prawdziwych muzeów, np. kościoły Wielunia, Sieradza, kościół Wniebowzięcia NMP i św. Jakuba z 1333-35 r. w Szadku, ufundowany przez prymasa i kanclerza Jana Łaskiego, kościół Nawiedzenia NMP i Michała Archanioła z lat 1517-23 w Łasku i wiele innych. Kościoły takie, aby się ustrzec przed nieszczęściem, powinny posiadać także skuteczne urządzenia antywłamaniowe czy specjalne zabezpieczenia przeciwpożarowe, które są bardzo drogie... Zdarza się, że proboszczowskie zabiegi kierowane do jednostek samorządowych czy też służb konserwatorskich w celu uzyskania dotacji na konserwację świątyń i stanowiących ich wyposażenie zabytków ruchomych z powodu braku pieniędzy skazane są na niepowodzenie. W związku z tym warto zwrócić uwagę na fakt, że Kościół w Polsce ma także prawo korzystać z funduszy Unii Europejskiej, przeznaczanych między innymi na konserwację zabytków. Możliwości takie stwarzają fundusze strukturalne, przeznaczone na zniwelowanie różnic rozwojowych pomiędzy nowo przyjętymi a „starymi” krajami UE. Na ten cel na okres do 2006 r. zarezerwowano 11 miliardów euro. Fundusze te mają wzmacniać inicjatywy lokalne w celu rozwóju infrastruktury, turystyki, kultury i zmniejszenia bezrobocia. Wśród siedmiu programów, na które podzielono fundusze, istotnym dla Kościoła jest tzw. Zintegrowany Program Operacyjny Rozwoju Regionalnego (ZPORR), zawierający m.in. priorytet poświęcony wzmacnianiu konkurencyjności regionów (1) i inny (3) - w sprawie rozwoju lokalnego. Jest szansa, aby z obu tych 2 priorytetów uzyskać pieniądze na funkcjonowanie parafii, w tym także na konserwację zabytków ruchomych i nieruchomych. Trzeba jednak szczegółowo zapoznać się z warunkami oferowanej pomocy, a ponadto właściwie wypełnić wymaganą dokumentację. W składanych o dofinansowanie wnioskach koniecznym jest wykazanie, że realizacja projektu wspomoże rozwój regionu, np. poprzez fakt, iż wyremontowane zabytki przyciągną turystów. Trzeba też wykazać, że realizacja wniosku stworzy miejsca pracy choćby dla sprzątaczki, a to ze względu na spodziewany po renowacji obiektu napływ turystów. Podstawowym problemem jest twardy warunek, że UE może sfinansować tylko 75 % kosztów planowanej inwestycji, a więc 1/4 trzeba pokryć ze środków własnych. Zrealizowany za pieniądze unijne projekt musi działać minimum 5 lat, a zaplanować go trzeba na lat 20. Są to poważne utrudnienia, ale możliwe do spełnienia. Pieniądze przeznaczone na omawiane cele są w dyspozycji Ministerstwa Gospodarki zwanego na ten użytek Instytucją Zarządzającą. Zainteresowani wnioski, przy wykorzystaniu odpowiednich druków, winni kierować do właściwego miejscowo Urzędu Wojewódzkiego lub Marszałkowskiego. Strony internetowe tych urzędów prezentują te druki i instrukcje w sprawie ich wypełniania. Pracownicy tych Urzędów służą informacjami i pomocą w gromadzeniu dokumentacji. Uzyskanie pieniędzy na rozwój regionalny z funduszu Priorytetu 1. uwarunkowane jest przeznaczeniem ich na inwestycje o wartości powyżej miliona euro, przeto z reguły koniecznym jest wspólne działanie inwestorów, np. co najmniej kilku proboszczów administrujących zabytkowymi obiektami, w których niezbędne są kosztowne remonty albo „pilotowanie” przedsięwzięcia przez biskupa dla całej diecezji. Z tego Priorytetu zatem mogą być finansowane tylko duże przedsięwzięcia, np. centra noclegowe (domy pielgrzyma), wielkie albo kompleksowe remonty, np. całego zespołu drewnianych kościółków Wieluńszczyzny czy duże inwestycje regionalnej infrastruktury informatycznej... Łatwiejsze jest wykorzystanie szansy, jaką UE stwarza dla Priorytetu 3. - przeznaczonego dla rozwoju lokalnego. Działania w ramach tego priorytetu nie są obarczone limitem miliona euro. Z tych pieniędzy mogą więc korzystać także parafie na wsiach i w miasteczkach liczących poniżej 20 tys. mieszkańców, w miastach położonych na zdegradowanych obszarach przemysłowych, opuszczonych przez wojsko oraz na terenach podlegających restrukturyzacji. Warunkiem, który trzeba spełnić, jest przeznaczenie pieniędzy na lokalną infrastrukturę społeczną, a więc obiekty służące mieszkańcom. Nie ma więc przeszkód, aby parafie występowały o dofinansowanie np. budowy zaplecza turystycznego czy centrów informacji turystycznej i kulturalnej, budowę domów pielgrzyma w pobliżu zespołu cennych zabytków, także ośrodków kultywujących ludowy folklor czy ciekawą okolicę. W takim przypadku ze wspólnotowych pieniędzy można sfinansować nawet zaplecze kulturalne w postaci np. sali koncertowej, pawilonu wystawowego czy amfiteatru - jednakże pod warunkiem, że takie projekty są zgodne z planem rozwoju gminy lub powiatu, co wymusza niejako współdziałanie z lokalnym samorządem. Fundusze ZPORR mogą być użyte także na lokalne remonty, gdy na terenie parafii znajdują się zabytkowe obiekty nadające się np. na ośrodek kultury. Pieniędzy z tego funduszu można też użyć na renowację lokalnych zabytków lub na ich zabezpieczenie przed kradzieżą lub pożarem; o taki projekt musi wystąpić jednak nie parafia, lecz gmina lub powiat. W nowych warunkach ustrojowych coraz częściej na sieradzkich szlakach się do rozwoju regionu. Ważnym jest harmonogram realizacji, który winien uwzględnić podział wykonania projektu na etapy z podaniem terminów ich realizacji. Muszą być wyliczone oczekiwane efekty projektu i sposób, w jaki się będzie je mierzyć. Efekty muszą być wymierne. Trzeba więc wykazać, jakie efekty wywoła np. renowacja zabytkowej świątyni. Wyliczeniom muszą towarzyszyć drobiazgowe kalkulacje z podaniem źródeł finansowania i kosztów poszczególnych elementów projektu. Do wniosku trzeba załączyć wymagane załączniki, wśród których znajduje się tzw. studium wykonalności, czyli wykonana przez eksperta ocena, czy inwestycje jest możliwa do wykonania i czy będzie ekonomicznie efektywna. Trzeba też uzyskać dowody potwierdzające zgodność inwestycji z lokalnym planem zagospodarowania przestrzennego, pozwolenie na budowę i projekt techniczny inwestycji oraz ocenę oddziaływania na środowisko. Wymagane są świadectwa, iż nie chodzi o działalność przynoszącą zyski. Tam, gdzie chodzi o zabytki, należy dołączyć opinię konserwatora zabytków. Istotnym jest, że z funduszu otrzymuje się refundację poniesionych nakładów na podstawie wystawionych faktur, trzeba więc zabezpieczyć pieniądze na zapłacenie w wymaganych terminach tych rachunków. Wymagane jest też, aby wykonawców, dostawców i usługodawców wyłaniać w trybie ogłaszanych przetargów. Na podstawie art. Michała Kuźmińskiego: „Wspólnota wspólnotom - poradnik proboszcza, czyli jak zdobyć unijne dotacje” - [w:] „Tygodniku Powszechnym”, nr 21/2005 r. * np. w nr 3/1990 art. „Drewniane kościoły województwa sieradzkiego”, w nr 4/1990 art. „Murowane kościoły województwa sieradzkiego”, w nr 3/1992 „Podominikański zespół klasztorny w Sieradzu”, w nr 1/1985 „Drewniany kościół św. Ducha w Sieradzu”... I. Wstęp Nowe odkrycia Archeologiczne pod Smardzewem Na początku października 2004 r. do Muzeum Okręgowego w Sieradzu wpłynęło telefoniczne zgłoszenie pana Romualda Płachty1 o odkryciu na terenie jednej z piaśnic nad Myją jam o czarnym wypełnisku oraz licznych fragmentów ceramiki, które, jak sugerował, mogły należeć do kultury trzcinieckiej. Swoje odkrycie zadokumentował aparatem fotograficznym i przesłał drogą elektroniczną na adres mailowy Muzeum. Dzięki temu można było dokonać wstępnej oceny znaleziska i zadecydować o badaniach terenowych, które przeprowadzono wspólnie z p. Płachtą dnia 29 października 2004 r. II. Historia badań Po przyjeździe na miejsce okazało się, że jest to teren stanowiska 1 (ryc. 1) w miejscowości Kolonia Smardzew, odkrytego w 1980 r. podczas badań w ramach Archeologicznego Zdjęcia Polski przez Annę Kufel-Dzierzgowską. Na arkuszu AZP 70-44 stanowisko to ma nr 14. A. Kufel-Dzierzgowska2 znalezione przez siebie 12 fragmentów ceramiki zakwalifikowała jako materiały kultury łużyckiej z okresu halsztackiego. W sąsiednim Smardzewie od końca XIX w. (Br. Ch. 1889, s. 865) jest znane cmentarzysko ciałopalne, określane w materiałach archiwalnych3 jako należące do kultury trzcinieckiej, jednak dokładna lokalizacja nie jest znana. Nieokreślone pod względem przynależności kulturowej materiały ze Smardzewa opublikow- Marek Urbański ARCHEOLOGIA zdarza się, iż parafie lub organizacje kościelne (np. parafia św. Urszuli Ledóchowskiej w Sieradzu) prowadzą szkoły, przedszkola, a nawet kluby sportowe. Wtedy mogą one sięgać po dotację na budowę bądź rozbudowę budynków, bibliotek, internatów czy stołówek. UE może też dofinansować hale sportowe i gimnastyczne, baseny, boiska i stadiony i ich wyposażenie. Ważnym jednak jest, aby beneficjentami była także lokalna młodzież, a nie tylko uczniowie danej szkoły. Niegdyś zakony i organizacje kościelne zajmowały się często prowadzeniem szpitali (np. oo. bonifratrzy czy ss. szarytki - także w Sieradzu). Często mieściły się one w obiektach zabytkowych. Tam, gdzie te podmioty odrodziły się po prześladowaniach komunistycznych, mają szanse na dofinansowanie przebudowy obiektów, dostosowanie ich do potrzeb niepełnosprawnych, wymianę ogrzewania lub zakup sprzętu zabiegowego. Parafie czy inne kościelne placówki, jeżeli są umiejscowione na terenach zdegradowanych, mogą się nawet starać o pieniądze na remonty lub przebudowę placów, parkingów, małej architektury czy placów zabaw. Parafiom ze wsi lub z małych miasteczek UE może także pomóc wykorzystywać odnawialne źródła energii - budować generatory wodne, wiatrowe bądź odzyskiwać ciepło z biomasy. Uzyskanie unijnych pieniędzy uwarunkowane jest jednak spełnieniem ściśle określonych warunków. Pomoc w ich spełnieniu oferują także wyspecjalizowane portale internetowe (www.zporr.gov.pl i www.dopłaty.pl) skąd można pobrać wymagane formularze i zapoznać się z przydatnymi instrukcjami i informacjami. Uzyskanie dotacji uwarunkowane jest dokładnym uzasadnieniem projektu, trzeba więc przedstawić jego cele, sposób realizacji oraz wytłumaczyć, dlaczego jest potrzebny i jak przyczyni ał ponadto Edmund Stawiski. W swojej pracy opisał fragment popielnicy, pacior kamienny, strzałkę krzemienną i kulkę kamienną (E. Stawiski 1882, s. 153). Bronisław Chlebowski ponadto podaje też, że znane są 4 mogiły „Francuzów” może są to nieznane kurhany, ukryte w lesie? Poza tym wspomina się o „grodzisku oblanym wodą” (Br. Ch. 1889, s. 865; J. Kobierzycki 1910, s. 29). Wiadomości te powtarzają także inni autorzy (M. R. Witanowski 1904, s. 213; K. Walewski 1912, s. 27; J. Kamińska 1953, s. 107-108). na sieradzkich szlakach 3 A. Ruszkowski (2000, s. 196) pisze, że grodzisko stożkowate zostało zniszczone po 1980 r. Trzeba też zaznaczyć, że około roku 1914 odkryto „na uroczysku Wilczy Dół”, czyli najprawdopodobniej w żwirowni Oszczywilk, leżącej tuż obok naszego stanowiska, skarb monet z XI w. (A. Gupieniec i R. Barnycz 1956). Późne średniowiecze jest już oświetlone źródłami pisanymi: pierwsze wiadomości o Smardzewie pochodzą z roku 1400 (S. Zajączkowski, S. M. Zajączkowski 1970, s. 104). Także w czasie II wojny światowej dokonywano odkryć archeologicznych na interesującym nas terenie. Tak więc w 1940 r. Karl Nölte z Muzeum w Łodzi znalazł w Smardzewie cmentarzysko kultury przeworskiej z okresu rzymskiego (T. Łaszczewska 1962, s. 86-87). Być może jest jedno ze znanych od XIX w. stanowisk (M. Urbański 2005). Prawdopodobnie w 1941 r. znaleziono ślady cmentarzyska kultury łużyckiej z okresu halsztackiego „ok. 1,5 km na lewo od szosy” w Smardzewie. Materiały znajdują się w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi (M. Urbański 2005). I w tym wypadku nie mamy pewności, czy mamy do czynienia z nowoodkrytym stanowiskiem, czy z cmentarzyskiem znanym od XIX w. Na dodatek w 1980 r. na północ od osady znaleziono stanowisko kultury łużyckiej z końca epoki brązu, które zostało określone jako cmentarzysko ciałopalne kultury łużyckiej (stanowisko 13 na arkuszu AZP 70-44). III. Wyniki badań Ryc. 1. Kolonia Smardzew, st. 1. Plan sytuacyjny. Stanowisko 1 w Kolonii Smardzew, o bardzo dużej powierzchni, (sięgającej kilku hektarów) jest położone na prawym brzegu Myji vel Mesznika lub Meszny, na wysokim brzegu, rozciętym przez niewielkie dolinki odpływowe (ryc. 1). Jedna z większych dolinek tworzy północną granicę stanowiska, druga południową. W miejscu tym zalegają piaski gliniaste i gliny zwałowe, które tworzą terasę doliny Wa r t y ( T. K r z e m i ń s k i 1 9 8 0 a , s . 20-21; 1980b, s. 24). Na tym podłożu wytworzyły się gleby rdzawe (pseudobielicowe) i bielicowe (M. Jastrzębski 1980, s. 41). Obecnie północna część, gdzie przeprowadzono poszukiwania powierzchniowe jest nieużytkiem, na którym znajdują się liczne drobne piaśnice, a także ślady wielkich wyrobisk wyrównanych ciężkim sprzętem mechanicznym. Świadczy to o długotrwałym niszczeniu stanowiska. Część stanowiska jest używana jako pole orne a część zalesiona kilkunastoletnim lasem oraz drugim, znacznie starszym. Z oczywistych względów prospekcja terenowa była znacznie utrudniona. 0 4 Ogólnie odkryto 56 ułamków naczyń, 1 fragment polepy i 1 przepalony kamień. Co charakterystyczne, nie znaleziono żadnych wyrobów krzemiennych ani fragmentów kości. Wśród ułamków ceramiki znalezionych na powierzchni stanowiska znalazły się 3 fragmenty jasnobrunatnych z zewnątrz i od wewnątrz naczyń o wygładzanej powierzchni. Jeden fragment wylewu miał ściętą poziomo, lekko pogrubioną krawędź (ryc. 3: 1), dwa pozostałe fragmenty brzuśców miały listwy plastyczne, biegnące dookolnie (ryc. 2: 2, 3). Glina miała głównie domieszkę drobno- i średnioziarnistego tłucznia. Opisane cechy pozwalają zaliczyć tę ceramikę do kultury trzcinieckiej (M. Gąsior 1975, s. 110-111)4. Wśród analogii z Polski środkowej możemy wymienić fragmenty ceramiki z Sopla, st. 2 (Z. Rajewski 1929, s. 98; 1930, s. 258; E. Kłosińska 1997, tabl. LXXIV: 1-6), czy z Okalewa (B. Abramek 1971; E. Kłosińska 1997, tabl. LVIII: 1, 2). Z nowszych badań analogie możemy znaleźć na osadzie w Lutomiersku Wrzącej-Parceli 1 (W. Czepas, M. Olędzki 2002-2003, s. 65, ryc. 4: 2, 3) czy w Tomaszowie Mazowieckim (M. Ziółkowski 20022003, s. 75, ryc. 3: 2, 3; 4: 4, 6). Najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z przedstawicielami grupy łubieńskiej kultury trzcinieckiej, czyli z przełomu I i II okresu epoki brązu (E. Kłosińska 1997, s. 118-119). Materiały kultury trzcinieckiej a także łużyckiej zostały odkryte niedaleko na st. nr 1 w Smardzewie, czyli na st. 11 na arkuszu AZP 70-44 (A. Pelisiak 1992, s. 30). Jeden fragment brzuśca o obustronnie gładzonej, jasnobrunatnej powierzchni ma domieszkę drobno i średnioziarnistego tłucznia i być może piasku. Widoczny jest dookolny rowek, oddzielający pierwotnie brzusiec od nasady szyjki. Są to cechy wskazujące na naczynie kultury łużyckiej z IV-V okresu epoki brązu, ewentualnie z początku okresu halsztackiego, na co potwierdzenia można szukać np. w Podulach (R. Mikłaszewska-Balcer, J. Miśkiewicz 1968, np. ryc. XVI: 1; XVIII: 1), Niechmirowie-Małej Wsi (A. Kufel-Dzierzgowska, M. Urbański 1986, s. 86-87, np. tabl. IX: gr. 55: 2). A. Kufel-Dzierzgowska, jak już wspomniano wcześniej, odkryła w Kolonii Smardzew, stanowisko 1, w 1980 r. i ceramikę, którą datowała na okres halsztacki. Na południe od piaśnic z jamami, w odległości około 300 m znaleziono 1 fragment naczynia ręcznie lepionego z gliny domieszce drobno- i średnioziarnistego tłucznia, czernionego obustronnie, gładzonego i zaopatrzonego w położoną nad płytkim rowkiem listwę plastyczną z ornamentem dołków paznokciowych (ryc. 3: 5). Jest to ornament typowy dla kultury pomorskiej (I. Jadczykowa 1975, s. 181; B. Chomentowska 1970, s. 207; T. Węgrzynowicz 1984, s. 5), do którego znajdujemy liczne analogie, w tym w pobliżu Sieradza (I. Jadczykowa 1991, s. 47; tabl. II: 3, 9; III: 2, 6). W trakcie inspekcji w 2004 r. stwierdzono istnienie resztek jamy osadniczej w jednej z piaśnic (ryc. 2). Pod próchnicą współczesną widoczne było czarne wypełnisko jamy, zawierającej drobne przepalone kamienie oraz fragmenty naczyń glinianych. Podobny materiał ruchomy leżał w obrębie piaśnicy i w najbliższym jej otoczeniu. Z tych kilkudziesięciu ułamków (w sumie 33) udało się wyodrębnić fragmenty lepionych ręcznie i słabo obtaczanych, grubościennych naczyń, wykonanych z gliny z domieszką grubo- i średnioziarnistego tłucznia (ryc. 3: 6-8). Wszystkie miały powierzchnie zewnętrzne jasnobrunatne i lekko szorstkie. Od wewnątrz większość była czerniona. Wyróżnione naczynia były esowate, o krawędziach wychylonych i skośnie 300 m na sieradzkich szlakach ściętych. Zbliżoną ceramikę spotykamy na szeregu wczesnośredniowiecznych stanowisk w Polsce środkowej i w jej najbliższym otoczeniu, np. na osadzie w Sieradzu, st. 5, datowaną na VI-VII w. (A. Chmielowska 1962, s. 78; tabl. I: 4, 8), ale to datowanie w kilkanaście lat później zostało postawione pod znakiem zapytania przez T. Łaszczewską, wyróżniającą „grupę 1” podobnej ceramiki, datowanej na okres nieco młodszy, czyli VII-VIII w. (T. Łaszczewska 1975, s. 309, 311, tabl. IX: 1-7). W BurzeninieZarzeczu także odkryto analogie, datowane na okres od VI do VIII w. (J. Kamińska, A. Golczyńska 1970, s. 105, 107-109, ryc. 19: 7, 23: 10), a zbliżona ceramika z niedawnych badań grodu w Mchówku, została wydatowana na koniec VIII w. (A. Andrzejewska 2003, s. 176-177, 179, ryc. 2: 1-6, 3: 7), natomiast ceramika z Łodzi-Szynkielewa na IX w. (R. Adamczyk, E. Dziubek, P. Zawilski 2001, s. 254). Mając przedstawione dane na uwadze, wydaje się, że opisane materiały wczesnośredniowieczne z Kolonii Smardzewa można datować na koniec VIII i początek IX w.5 IV. Wnioski Nowoodkryte materiały ze stanowiska nr 1 w Kolonii Smardzew pozwalają przypuszczać, że w tym miejscu kryją się ślady co najmniej kilku horyzontów chronologicznych co najmniej od początków epoki brązu do początków państwa polskiego, z tym, że materiały wczesnośredniowieczne wydają się być najobfitsze i najciekawsze. Poza grodziskiem w Mnichowie, nie mamy dowodów na wczesnosłowiańskie osadnictwo w pobliżu Sieradza. Choćby z tego względu są wskazane dalsze systematyczne badania archeologiczne, które pomogą być może w rozwikłaniu pradziejów Smardzewa i początków średniowiecznego Sieradza6. Na dodatek trzeba się spieszyć, ponieważ znane są plany budowy na Myji tamy i zatopienia albo zniszczenia wielu interesujących nas obszarów. Ryc. 2. Kolonia Smardzew, st. 1. Profil jamy. Gupieniec A. i Barnycz R. 1956 Skarb monet wczesnośredniowiecznych z Wilczego Dołu pod Sieradzem, [w:] Na dziesięciolecie Łódzkiego Ośrodka Archeologicznego, „Acta Archaeologica Universitatis Lodziensis”, nr 4, Łódź, s. 53-69. Jadczykowa I. 1975 Kultura wschodniopomorska i kultura grobów kloszowych w Polsce środkowej, PMMAE, nr 22, s. 167-194. 1991 Kultura pomorska na terenie województwa sieradzkiego, SRM, t. 7 (1990), s. 35-67. Jastrzębski M. 1980 Gleby, [w:] Województwo sieradzkie, Łódź Sieradz, s. 3946. Kamińska J. 1953 Grody wczesnośredniowieczne ziem Polski Środkowej na tle osadnictwa, Łódź. Kamińska J., Golczyńska A. 1970 Osada wiejska z wieków VI pocz. XI w BurzeninieZarzeczu, [w:] J. Kamińska (red.), Rozwój osadnictwa w rejonie Burzenina nad Wartą od VI do XIV wieku, Wrocław Warszawa Kraków, s. 74-123. Kłosińska E. 1997 Starszy okres epoki brązu w dorzeczu Warty, Wrocław. Kobierzycki J. Ryc. 3. Kolonia Smardzew, st. 1. Ceramika z badań w 2004 r. Skróty ŁSA Łódzkie Sprawozdania Archeologiczne, Łódź PMMAE Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria archeologiczna Łódź SRM Sieradzki Rocznik Muzealny, Sieradz Wieluń WA Wiadomości Archeologiczne, Warszawa 5 1 0 1-5 3 cm Literatura Abramek B. 1971 Cmentarzysko kurhanowe kultury trzcinieckiej w Okalewie, pow. Wieluń. Sprawozdanie z badań za lata 1966-1968, „Sprawozdania Archeologiczne”, t. 23, s. 67-77. Adamczyk R., Dziubek E., Zawilski P. 2001 Sprawozdanie z archeologicznych badań ratowniczych na stanowisku Łódź Szynkielew 4 (AZP 68-51/27), ŁSA, t. 7, s. 249-260. Andrzejewska A. 2003 Wczesnośredniowieczne grodzisko w Mchówku, gm. Izbica Kujawska, ŁSA, t. 8 (2002 2003), s. 169-185. Br.[onisław] Ch.[lebowski] 1889 Smardzew, „Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”, (red. B. Chlebowski, W. Walewski), t. 10, s. 865-866. Chmielowska A. 1962 Osada otwarta z VI VII w. na stanowisku 5 w Sieradzu (kępa Z), PMMAE, nr 7, s. 73-82. Chomentowska B 1970 Cmentarzyska kultury pomorskiej na Mazowszu, „Światowit”, t. 31, s. 189-280. Czepas W., Olędzki M. 2002-2003 Gąsior M. 1975 Kultura trzciniecka na obszarze Polski środkowej, PMMAE, nr 22, s. 101-121. na sieradzkich szlakach 2 6 3 7 0 6-8 6 cm 4 8 5 HISTORIA 1910 Ziemia Sieradzka, „Wieś Ilustrowana”, R. I, nr 5, z. VII, s. 29-32. Krzemiński T. 1980a Budowa geologiczna i surowce skalne, [w:] Województwo sieradzkie, Łódź Sieradz, s. 11-16. 1980b Rozwój rzeźby, [w:] Województwo sieradzkie, Łódź Sieradz, s. 22-25. Kufel-Dzierzgowska A., Urbański M. 1986 Cmentarzysko ciałopalne w Niechmirowie-Małej Wsi, stanowisko 1(74-45), województwo sieradzkie (część 2), SRM, t. 2, s. 81-131. Kurowicz P., Urbański M. 2004 Archeologiczne badania konserwatorskie podczas budowy sieci wodociągowej we wsiach: Dalików, Lubocha, Dąbrówka Woźnicka, Brudnów, Psary na terenie gminy Dalików w 2004 r., Sieradz (oprac. w archiwum Delegatury w Sieradzu WOSOZ w Łodzi). Łaszczewska T. 1962 Osadnictwo w okresie od I w. p.n.e. do V w. n.e., [w:] T. Łaszczewska, H. A. Ząbkiewicz-Koszańska, Osadnictwo na terenie powiatu sieradzkiego w okresie starożytności, „Studia i Materiały do Dziejów Ziemi Sieradzkiej”, t. 1, 1962, s. 54-93. 1975 Polska środkowa w okresie wędrówek ludów, PMMAE, nr 22, s. 293-330. Mikłaszewska-Balcer R., Miśkiewicz J. 1968 Cmentarzysko kultury łużyckiej z miejscowości Podule, pow. Łask, stanowisko 1, WA, t. 33, z. 1, s. 3-113. Pelisiak A. 1992 Początki epoki brązu na terenie województwa sieradzkiego, SRM, t. 8 (1991-1992), s. 25-35. Rajewski Z. 1929 Zestawienie zabytków przedhistorycznych z powiatu wieluńskiego (woj. łódzkie), „Z otchłani wieków”, R. IV, z. 5-6, s. 95-101. 1930 Nowe nabytki Działu Przedhistorycznego Muzeum Wielkopolskiego w Poznaniu w latach 1926-1927, „Przegląd Archeologiczny”, t. 4 (1928), s. 248-265. Ruszkowski A. 2000 Sieradz i okolice. Przewodnik turystyczny, Sieradz. Stawiski E. Powstańcza potyczka z Moskalami po Sieradzem Józef Szubzda Lakoniczna notatka zawarta w pracy S. Zielińskiego - „Bitwy i potyczki 1863-1864” informuje, że 18 września 1863 r. „Rotmistrz Miśkiewicz zaalarmował załogę moskiewską w Sieradzu i zabrał 7 moskali. Po jego odejściu moskale, wyszedłszy z miasta, strzelali z dział w kierunku, w którym odeszli powstańcy”.1 Tak sprecyzowana wiadomość, zaczerpnięta z anonsu prasowego zamieszczonego w „Czasie” („Czas” 221), dawała podstawy do różnych spekulacji, pozwalała wysnuć hipotezę, że powstańcy dowodzenia przez Miśkiewicza usiłowali się wedrzeć do Sieradza i wywołali popłoch w rosyjskim garnizonie wojskowym stacjonującym w mieście.2 Przebieg wydarzenia można odtworzyć na podstawie wspomnień Józefa Okoniewskiego, uczestnika potyczki. J. Okoniewski pochodził z Poznańskiego, Brał udział w powstaniu styczniowym. 6 1882 Notatki archeologiczne, WA, t. 4, s. 151-166. Urbański M. 2005 Odkrycia i badania archeologiczne dokonane w czasie II wojny światowej w południowo-zachodniej części woj. łódzkiego, ŁSA, t. 9 (praca w druku). Walewski K. 1912 Z Sieradza ku Kaliszowi, „Wieś Ilustrowana”, R. III, nr, 5, s. 26-28; nr 7, s. 32. Węgrzynowicz T. 1984 Uwagi o kulturze grobów kloszowych na Mazowszu i Podlasiu w świetle próby typologicznej klasyfikacji ceramiki, WA, t. 49, z. 1, s. 3-15. Witanowski M. R. 1904 Materyały do mapy archeologicznej. Archeologia przeddziejowa w „Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”, wyd. pod red. F. Sulimierskiego, Br. Chlebowskiego i Wł. Walewskiego. Tom VII - IX. Warszawa, 1886/91, „Światowit”, t. 5, s. 207-213. Zajączkowski S., Zajączkowski S. M. 1970 Materiały do Słownika Geograficzno-Historycznego Dawnych Ziem Łęczyckiej i Sieradzkiej do 1400 roku. Część II, Łódź. Ziółkowski M. 2002-2003 Przypisy: 1 Pan Romuald Płachta, zam. Kłocko 77. Dokumentacja w archiwum Delegatury w Sieradzu Wojewódzkiego Oddziału Państwowej Służby Ochrony Zabytków w Łodzi. 3 Archiwum Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. 4 Trzeba zaznaczyć, że niektóre formy oraz zastosowana do ich wyrobu technologia naczyń wczesnośredniowiecznych są zaskakująco podobne. 5 W świetle powyższych faktów datowanie ostatnio odkrytych analogicznych materiałów na osadzie wczesnośredniowiecznej w Psarach, st. 10, gm. Dalików (P. Kurowicz, M. Urbański 2004, s. 11, ryc. 17), należy przesunąć co najmniej na IX w. 6 Ze stanowiska widać centrum Sieradza (tabl. I). 2 Walczył pod Olszakiem (Pątnowem) i Ślesinem w partiach Mielęckiego i Younga. W listopadzie 1863 r. po potyczce pod Łaniętami opuścił Królestwo i osiadł w Księstwie Poznańskim. Ożenił się z Jadwigą z Tułodzieckich. Gospodarzył w dzierżawionym majątku. Zmarł 9 grudnia 1921 r. w Poznaniu. Jego wspomnienia przechowywane w Fawley Court pod Henley nad Tamizą, opublikował o. Józef Jastrzębowski w antologii „Mówią ludzie roku 1863”, Londyn 1963. Oto ich najważniejsze fragmenty. W połowie września 1863 r. powstańcy, wśród których znajdował się Józef Okoniewski... „...zatrzymali się w Warcie, zajmując tymczasową kwaterę w dawniejszych koszarach szaserów3 polskich. Z wieży rozpościerał się widok na całą okolicę, nabrano więc otuchy. Rozsiodłano konie i zajęto się naprawą poszarpanej odzieży. Duch był tęgi w tej drużynie, zrośli się z sobą i tworzyli jakoby jedną całość... Mieszkańcy Warty zwiedzieli się szybko o przybyciu żołnierzy, rozniosły się opowieści, wyolbrzymiające przejścia bohaterskie, ubiegano się o pierwszeństwo w dostarczeniu jedzenia i picia, a ustawiczne odwiedzania i przebywanie w koszarach spowodowało Józefa, że zniewolony był zabronić wstępu do stajen ze względu na bezpieczeństwo w razie alarmu. Sąsiedztwo Sieradza i jego załoga rosyjska niepokoiły Józefa i do ciągłego skłaniały czuwania. Niezadługo nadszedł rozkaz Rządu Narodowego, zalecający druhom naszym wcielić się do oddziału Miśkiewicza i zastosować do jego rozkazów. Józef udał się więc do wioski B. położonej tuż nad rzeką Wartą... ...Wieczorem dnia następnego przeniesiono się znowu do koszar Warty. Nie podobało się to Józefowi ze względu na bliskie sąsiedztwo Sieradza, gdzie usadowili się moskale, ale nie oponował, aby nie psuć harmonii. Zaraz po przybyciu na miejsce wyznaczono pluton Józefa na straż. Nie zsiadając z koni, pospieszyli na sieradzkich szlakach Urodził się 30 XI 1427 r. w Krakowie z ojca Władysława Jagiełły i jego czwartej żony Sonki (Zofii, księżniczki holszańskiej). Wiosną 1432 r., gdy Kazimierz miał zaledwie 4,5 roku, rodzice jego wraz z dziećmi odbyli podróż do Kalisza, gdzie spędził Święta Wielkanocne. W drodze powrotnej w dniu 23 kwietnia rodzina królewska zatrzymała się w Sieradzu, gdzie odbywał się zjazd dostojników z udziałem książąt mazowieckich i licznych przedstawicieli Wielkopolski. Na zjeździe tym podjęto szereg decyzji dotyczących Litwy i Krzyżaków, dyskutowano także nad kwestią następcy tronu. Król i królowa zaprezentowali wówczas swoich synów. Kazimierz Jagiellończyk dość wcześnie wstąpił na scenę polityczną bowiem w 1437r., gdy miał zaledwie 11 lat, część stanów czeskich wybrała go na króla Czech. Tego tronu jednak nie objął. Wkrótce jednak 29.VI.1440 r. Litwini powołali go na tron wielkoksiążęcy, na miejsce zamordowanego w kwietniu tegoż roku w Trokach Zygmunta Kiejstutowicza. Początkowo, ze względu na małoletniość Kazimierza faktyczne rządy sprawowała za niego rada bojarska, później jednak był nie tylko nominalnym, ale i faktycznym hospodarem. Tragiczna śmierć króla Władysława pod Warną w dniu 10 XI 1444 r. spowodowała zmiany w życiu Kazimierza. Tak jak w 1432 r. zdecydowano w Sieradzu, iż królem będzie Władysław III, tak znowu w Sieradzu na zjeździe w dniu 23.IV.1445 r. postanowiono, że królem Polski będzie Kazimierz Jagiellończyk. O fakcie tym tak napisał w swej kronice Jan Długosz: „Gdy Polacy przekonali się zewsząd o swoim świeżych kolegów nikt za nim nie podążył... Tymczasem Rosjanie z a t o c z y l i a r m a t y, piechota w budynkach na skraju miasta zrobiła otwory do strzelania...”.4 R o s j a n w Sieradzu nie atakowano. Rotmistrz rozkazał wycofać się do Warty. 1 Zieliński S., „Bitwy i potyczki 1863-1864”, Rapperswil 1913, s. 212. 2 Milczarek J. „Powstanie styczniowe w Sieradzkiem” Sieradz, 1983, s. 27. 3 Strzelcy konni, czyli szaserzy wchodzili obok szwoleżerów i huzarów w skład lekkiej kawalerii. Uzbrojeni byli w lekko wygięte pałasze i krótkie karabinki. Mundury ciemnozielone. W wojsku Księstwa Warszawskiego były trzy pułki strzelców konnych, uformowane w latach 1806-1807. Różniły się barwą kołnierza, łapek na rękawach. lampasów, wypustek i wierzchów bermyc. Barwa pułku 1-go pąsowa, 4-go karmazynowa, a 5-go pomarańczowa. 4 Ks Jarzębowski J., „Mówią ludzie roku 1863”, Londyn 1963, s. Związki z Sieradzem króla Kazimierza Jagiellończyka HISTORIA zająć stanowiska, a Józef rozstawił widety tak, że utworzyły łańcuszek naokoło miasta Warty. O 2 w nocy padł strzał, skoczyli na konie, a wtem nadjechał jeden z posterunkowych, lekko ranny, z meldunkiem, że kawaleria rosyjska z Sieradza napadła ich. Rotmistrz wysłał na zwiady porucznika Miłkowskiego i Józefowi zlecił towarzyszyć mu wraz z czterema pozostałymi od służby, a mianowicie z Lewartowskim, Jasińskim, Zygmuntem i Waldowem. A kiedy za miastem Miłkowski zaproponował Józefowi, aby jego żołnierze wysuneli się na front, rozległa się komenda: „W pół na prawo naprzód - galop !” i Józef wjechał na czoło oddziału. Ażeby nie wpaść niespodziewanie w zasadzkę, wysłał Różniewskiego naprzód z poleceniem, by kiwnął pałaszem, gdy spostrzeże nieprzyjaciół, w nagłym zaś razie miał strzelić. Podjeżdżano kłusem pod górę drogą ku Sieradzowi, Różniewski kiwnął pałaszem - baczność, lecz jechano dalej jeszcze kłusem, a gdy dojeżdżano do szczytu, Różniwski dał ognia. Naszych było już widać w połowie na szczycie, kiedy Różniewski wypalił drugi raz i ubił konia żołnierzowi rosyjskiemu. Okazało się, że był to komendant oddziału rosyjskiego, okrutnik znany z prześladowania Polaków, umiał dobrze po polsku i z tego powodu łatwo podchodził naszych, podając się za Polaka. Rozstrzelano go jeszcze tego samego wieczora po ukończonym śledztwie i dostarczeniu dowodów. Na okrzyk Józefa „hurra!” rzucili się nasi na nieprzyjaciół, którzy poddali tył i wpadli do Sieradza, alarmując załogę, że mnogo Lachów jedzie. ...Pod samym Sieradzem pod osłoną wiatraka zatrzymał się Józef na strzał karabinowy, chcąc, aby konie odetchnęły. Teraz też dopiero spostrzegł, że oprócz jego czterech towarzyszy nieodstępnych, z Andrzej Ruszkowski osieroceniu, nakazano na dzień św. Wojciecha zjazd w Sieradzu. Zjechali się nań prałaci i panowie w większej niż zazwyczaj liczbie. Poczęto naradzać się o przyszłych rządach w królestwie i powstała znaczna różnica zdań. Jedni bowiem mniemali, że należało czekać pewniejszych jeszcze o królu wiadomości, inni chcieli odłożyć narady na czas późniejszy. Wreszcie przeważyło Zbigniewa, biskupa krakowskiego, który wnosił, aby przystąpić do obioru króla i zalecał na tron Kazimierza, księcia litewskiego, rodzonego brata króla Władysława”. Po koronacji, w lipcu 1447 r., król wraz z matką Zofią, wyruszył na objazd Polski trasą przez Miechów, Lelów, Częstochowę, Kłobuck, Krzepice, Wieluń, skąd na sieradzkich szlakach 7 przybył do Sieradza, a następnie podążył przez Kalisz do Poznania. Był to pierwszy pobyt Kazimierza jako króla w Sieradzu. Król poszukiwał wtedy w Wielkopolsce stronników w celu skutecznego przeciwstawienia się panom małopolskim, którym przewodził biskup, a od 1449 r. kardynał, Zbigniew Oleśnicki. Zapewne i następna podróż króla do Wielkopolski wiązała się z tymi zamiarami. Miała ona miejsce w 1450 r. Król na początku marca opuścił Kraków i przez Mstów, Wieluń przybył do Sieradza. W dzień Zmartwychwstania Pańskiego, tj. 25 marca nadał w Sieradzu prawa sukiennikom wieluńskim, zaś dwa dni później odnowił przywileje miejskie Sieradza, albowiem pierwszy dokument w tej sprawie z połowy XIII w. zaginął. Zatwierdził wówczas posiadane przez miasto prawa magdeburskie, określił uprawnienia i obowiązki wójta „...przywileje dawne przez Sieradz zagubione zatwierdza, jarmarki dwa co rok (na św. Trójcę i na Wszystkich Św.) po tygodniu trwać mające stanowi, targi co poniedziałek zachowuje, miastu prawo pobierania mostowego, składowego od soli zapewnia, i takowe przy pastwiskach zwykłych, przy borach i krzakach według dawności zostawuje”. Sieradzanie mogli też zakładać jatki rzeźnicze oraz kramy szewskie i piekarnie, a ponadto miasto mogło posiadać wagę miejską i postrzygalnię sukna. Świadkami tego dokumentu byli najwyżsi dygnitarze Królestwa z kanclerzem Janem z Koniecpola i podkomorzym Piotrem ze Szczekocin, marszałkiem Mikołajem z Brzezia, podskarbim królewskim Hińczą z Rogowa na czele. W dniu 30 marca król, tak jak jego ojciec Władysław Jagiełło, odbył tradycyjne roki sądowe w niedalekiej Brodni nad Wartą (obecnie nad zalewem Jeziorsko). Z tym pobytem króla w Sieradzu wiąże się też sprawa zakupienia dla niego czy też dla jego świty kamienicy. Do niedawna uważano, iż jest to współcześnie najstarszy dom w Sieradzu, w którym mieści się Muzeum. Niedawne badania obaliły ten pogląd. Pewnym jest jednak, iż w 1450 r. prokurator Ziemi Sieradzkiej Jan Rogaczewski zakupił na polecenie króla za 7 grzywien pół domu przy ulicy Grodzkiej (obecnie Zamkowa), na jej obniżeniu w stronę koryta rzeki w sąsiedztwie młyna i łaźni w ó j t o w skiej. Dom ten nie zachował się. Kolejna wizyta króla w Sieradzu m i a ł a miejsce w 1452 r. i wiązała się z udziałem w zjeździe w sprawie zobowiązań elekcyjnych. Długosz napisał: „Złożo no więc r a d ę i uchwalono, aby w dzień ś w . Bartłomieja (24 sierpnia 1 4 5 2 r. ) odbył się zjazd walny, 8 na który, dogadzając życzeniom panów wielkopolskich, naznaczył król miasto Sieradz, nie zgodziwszy się na Piotrków, przy którym panowie ziemi krakowskiej z przyczyny odległości Rusi obstawali”. Obrady „trwały przez dni kilka od rana aż do wieczornego zmroku”, gdyż król wyjechał z Sieradza dopiero 3 września. Obrady te toczyły się w gorącym okresie, bowiem w tym czasie ziemię wieluńską najechał książę opolski, a ziemia ruska doświadczała najazdu Tatarów. Król wtedy osobiście sprawował sądy na zamku, podpisał też kilka dokumentów, m.in. w dniu 1 września zwolnił burgrabiego sieradzkiego Andrzeja z powinności wynikających z faktu posiadania domu w Sieradzu, który stał obok domu królewskiego. Król chętnie wybierał Sieradz na miejsce zjazdów państwowych, liczył bowiem na liczniejszy w nich udział sprzyjających mu Wielkopolan w rozwiązywaniu problemów dotyczących Litwy i odzyskania dla Polski Pomorza. Dążył też w ten sposób do ograniczenia roli Małopolan i wpływów niechętnego jego polityce kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, z którymi musiał się liczyć. Panom z Ziemi Sieradzkiej przypadła rola pośredników między dwoma obozami, choć stanowili oni stronnictwo królowej matki Zofii. Warto też w tym kontekście wspomnieć, iż kanclerzem koronnym w tym czasie, a więc głównym realizatorem polityki króla był Jan Gruszczyński (zm. w 1473 r.), zaufany króla, syn chorążego sieradzkiego Jana z Gruszczyc i Iwanowic oraz Małgorzaty z Naramowic, późniejszy arcybiskup i prymas Polski. W dniu 10 lutego 1454 r. król zawarł ślub z Elżbietą Rakuszanką, siostrą króla czeskiego i węgierskiego, a córką Albrechta Habsburga, z którym przed 16 laty rywalizował bezskutecznie o tron czeski. Było to oczywiście małżeństwo polityczne, lecz, jak się okazało, bardzo udane. Gdy król jako wódz wyprawy przeciw Krzyżakom we wrześniu 1454 r. wyruszył na Sztum i Chojnice, świeżo poślubioną żonę zostawił na zamku sieradzkim, gdzie przebywała od września 1454 r. do stycznia 1455 r., a więc do końca jesiennej kampanii. Królowa żyła w Polsce 51 lat, była osobą wykształconą, popularną i wpływową. Urodziła królowi 6 synów (czterech królów: Władysława, Jana Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta, świętego Kazimierza i kardynała Eryderyka) i 7 córek, dzięki czemu, poprzez skoligacenie z różnymi rodami panujących, nawet obecnie nie ma w Europie rodziny królewskiej, która by nie była spokrewniona z dynastią Jagiellonów. Edukacją dzieci królewskich zajmował się od 1467 r. Jan Długosz przy udziale Filipa Kallimacha i innych cenionych wówczas osobistości. W r. 1456 król wiosnę i lato spędził w Wielkopolsce, w lipcu był w Toruniu, później przez Kalisz przybył do Wielunia, a stąd do Sieradza na uroczystość Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia), gdzie, jak stwierdza Jan Długosz, „przez całe 8 dni zabawił”. W Sieradzu król odpoczywał oraz przygotowywał się do zjazdu w Nowym Korczynie, gdzie za cenę zgody na uchwalenie podatku na wykup Malborka musiał uczynić pewne ustępstwa na rzecz panów małopolskich. Król stale walczył z brakiem pieniędzy. Bywał on tak dotkliwy, że raz zastawił nawet drogocenne szaty swej żony w zamian za pożyczkę w gotówce... Następne lata wypełniły parze królewskiej głównie zabiegi o uwolnienie się od wpływów możnowładców, realizacja osadzenia synów królewskich na tronach Czech i Węgier, a także realizacja polityki zagranicznej przez właściwe małżeństwa córek. Zawarcie sojuszu z bawarskimi Wittelsbachami było możliwe dzięki wydaniu córki Jadwigi za księcia bawarskiego Jerzego. Huczne wesele odbyło się w Landshucie 14.XI.1475 r. To właśnie to wydarzenie było powodem następnej wizyty króla w Sieradzu na na sieradzkich szlakach Słowo wstępne Góra Buki jest przedmiotem mojej pracy, w której pragnę przedstawić zarówno historię powstawania tego wzniesienia, jak również jego obecny wygląd i wpływ człowieka na florę, faunę oraz rzeźbę terenu. Wybrałem Buki - ostaniec wapienny, jakich wiele na obszarze Jury KrakowskoCzęstochowskiej, ponieważ jest atrakcyjny nie tylko pod względem geologicznym, ale także historycznym i turystycznym. Postaram się dowieść, jak wielką wartość stanowi ten stworzony przez Naturę przedmiot moich badań. W mojej pracy wykorzystałem szereg pomocniczych mapek, wykresów, a nawet rysunków wszystko po to, aby ukazać piękno przyrody jednego z miejsc w centrum naszego kraju. Góra Buki wznosi się 238 metrów nad poziom morza, będąc w ten sposób jednym z najwyższych wzniesień terenu. W odniesieniu do punktu wysokościowego poziomu wody w rzece Warcie jej względna wysokość wynosi 67 metrów. Położona jest na szerokości geograficznej 51ş 6' N i długości 18ş 45' E, znajduje się zatem prawie na skraju pełnej malowniczych zakątków Pasa Wyżyn Małopolskich, graniczącej już tutaj z Nizinami Środkowopolskimi. Korzystając z fizyczno-geograficznego podziału regionalnego według Jerzego Kondrackiego, ustaliłem dokładne położenie wzniesienia: Góra Buki położona jest na Wyżynie Śląsko-Krakowskiej, a dokładniej Wyżynie Woźnicko-Wieluńskiej, najmniejszą scharakteryzowaną jednostką podziału jest Wyżyna Wieluńska. Jednocześnie wzniesienie to znajduje się w granicach administracyjnych Załęczańskiego Paku Krajobrazowego, który został powołany 5 stycznia 1978 roku na mocy uchwały nr XIII/50/78 Wojewódzkiej Rady Narodowej w Sieradzu. 20 kilometrów na południowy-wschód od Wielunia nad zakolem i doliną Warty wznosi się góra, do której zwiedzający z Sieradza mogą dotrzeć koleją ze Zduńskiej Woli-Karsznice do Działoszyna i z tego miejsca parokilometrową trasę pokonać pieszo lub rowerem, podziwiając jednocześnie malownicze krajobrazy parku. Tungen. Stronę polską reprezentowali: Jakub z Sienna, arcybiskup gnieźnieński, Jan Rzeszowski, biskup krakowski, Zbigniew Oleśnicki, biskup włocławski, Andrzej Oporowski, biskup nominat warmiński, Uriel Górka, biskup nominat poznański oraz Jakub z Dębna, kasztelan i starosta krakowski. Mikołaj Tungen poddał się Polsce, wielki mistrz, kwestionujący ustalenia traktatu toruńskiego z 1466 r., dopiero na zjeździe w Nowym Mieście Korczynie 3.X.1479 r. zaprzysiągł pokój toruński Wprawdzie król prawdopodobnie w Sieradzu do końca swego życia już nie bywał, ale posłużył się jeszcze miastem w 1485 r., kiedy to zastawił Sieradz wraz z Szadkiem i Wartą kasztelanowi i staroście krakowskiemu Jakubowi z Dębna za 1450 florenów. Fundusze te przeznaczył na opłacenie wojsk zaciężnych przeciwko Turkom. Kazimierz Jagiellonczyk zakończył życie 7. VI.1492 r. w Grodnie. Literatura 1. Jasienica P., „Polska Jagiellonów”, Warszawa 1963, 2. Kobierzycki J., „Przyczynki do dziejów Ziemi Sieradzkiej”, Warszawa 1915, 3. Kuczyński S.M., Kazimierz Jagiellończyk, PSB XII, s. 269-274, 4. Szymczak J., Związki Kazimierza Jagiellończyka z Sieradzem, [w:] „Na sieradzkich szlakach”, nr 2/1996, s. 4-7, 5. Wdowiszewski Z., „Genealogia Jagiellonów”, Warszawa 1968 . Góra Buki - planowany pomnik przyrody na terenie Załęczańskiego Parku Krajobrazowego Bartłomiej Pilarczyk Po krótkiej charakterystyce góry, pragnę zachęcić do jej obejrzenia, a tym bardziej do wczytania się w treść opracowania, mając nadzieje, że choć w małym stopni przyczyni się ono do zachowania tego wzniesienia w jego pierwotnej formie, aby przyszłe pokolenia mogły podziwiać wspaniałą panoramę z jego szczytu. Pragnę tu przytoczyć słowa: Francisa Bacona „Nie można przyrody zwyciężyć inaczej niż przez to, że się jej słucha”. Zatem ruszajmy pod górę! Kształt Góry Buki Wzniesienie ma kształt regularny, a jego podstawą jest okrąg. Góra posiada widoczne krawędzie, które u stóp rozpływają się na pobliskie pola. Na szycie wypiętrza się wapienny trzon, który jest charakterystyczny dla ostańców wapiennych. Aby to zilustrować przygotowałem szkic umieszczony w załączniku nr 3. na sieradzkich szlakach Proces tworzenia się wzniesienia Główny zrąb skalistego masywu tego GEOGRAFIA I OCHRONA ŚRODOWISKA zjeździe, który się zaczął 28.XI.1475 r. Obecność króla w Sieradzu jest poświadczona od 3 listopada, chociaż Długosz datuje tę wizytę na 11 . Kronikarz napisał: „Po wyparciu z domu córki swojej, Kazimierz król Polski, znacznie obciążony długami, z Poznania wyjechał do Pyzdr i Konina, a na dzień św. Marcina przybył do Sieradza, gdzie złożył zjazd z panami senatorami w nadziei wyjednania powszechnego poboru z ziem królestwa, na pokrycie długów, w które zabrnął przez naznaczenie córce zbyt wysokiej odprawy”.. Król Kazimierz w następnych latach swego panowania walczył z zagrożeniami Polski ze strony Tatarów, Turcji, a także z tendencjami separatystycznymi Litwy, coraz bardziej zagrożonej przez rosnącą w potęgę Moskwę. Ostatnią udokumentowaną wizytę w Sieradzu król złożył w Zielone Świątki w 1479 r. również na zjeździe, który rozpoczął się w dniu 30 maja. Król na zjeździe tym zamierzał rozwiązać narastające problemy związane Zakonem Krzyżackim i z biskupem warmińskim Mikołajem Tungenem, który knuł przeciwko Polsce z wrogiem Jagiellonów Maciejem Korwinem królem węgierskim, skłóconym z Kazimierzem od czasu jego starań o koronę węgierską. W dniu 6 czerwca do Sieradza przybyli: mistrz pruski Marcin Truchess i biskup Mikołaj 9 Odcisk amonita Fot. B. Pilarczyk wyżynnego terenu powstał w okresie jurajskim (153136 mln lat temu). Ciepłe morze, zalewające w tamtym czasie Wyżynę Wieluńską, było domem wielu organizmów roślinnych i zwierzęcych o szkieletach i muszlach zbudowanych z węglanu wapnia- CaCO3. Ich szczątki opadały na dno, tworząc w ciągu milionów lat grube warstwy osadów wapiennych, dochodzące nawet do 120 metrów szerokości. Około 100 milionów lat temu (późna kreda) morze wycofało się, odsłaniając kredową płytę. Te skalne osady zostały poddane procesom erozyjnym nazwanym krasowniem, ze względu na ich skład. Omówię to zjawisko szczegółowo w następnym akapicie. Wietrzeniu towarzyszyły następnie ruchy tektoniczne, które około 70 mln lat wstecz doprowadziły do wydźwignięcia tego terenu. Równocześnie powstały uskoki i rowy tektoniczne, będące, mimo wielu zmian w ciągu swej historii geologicznej, nadal określnikami głównych kierunków doliny Warty. Silnemu procesowi wietrzenia chemicznego i denudacji nie poddały się tylko partie zbudowane z bardziej odpornych wapieni skalistych, tworząc tak zwane ostańce, do których należy właśnie Góra Buki to cała historia trzeciorzędu na tej Wyżynie. Morze Mioceńskie nie wtargnęło już na tereny położone tak daleko na północ, wpływało jednak na klimat w górnym pliocenie, który był ciepły i wilgotny, co jeszcze pogłębiało i tak już bogatą rzeźbę krasową, gdyż rozpuszczalne w wodzie wapienie nie poddawały się innym procesom w takim stopniu jak właśnie krasowieniu. Szczeliny we wzniesieniu Buki stały się w ten sposób zarodkami przyszłych jaskiń pełnych korytarzy i komór, w których w dalszym okresie rosły stalagmity, stalaktyty i stalagnaty będące już wtórnymi zjawiskami krasowymi - substancja nie jest już wymywana, tylko wytrącana. Przedstawione przeze mnie wzgórze było w tym okresie najprawdopodobniej bardzo strome, z licznymi głębokimi studniami i lejami, śmiertelnymi pułapkami dla ówcześnie żyjącej zwierzyny. Około pół miliona lat temu w plejstocenie na obszar ten nasunął się lądolód. Górę Buki pokrywała gruba warstwa lodu dwa razy, podczas zlodowacenia południowopolskiego i środkowopolskiego. Lodowiec ścierał wapienne wzniesienia, a w ciepłych okresach interglacjalnych wszelkie szczeliny były wypełniane materiałem z topniejącego lodu, towarzyszyła temu zjawisku także erozja wodna. Ostańce całkowicie zostały przykryte piaskami i żwirami, jaskinie się zamuliły. To dzięki erozji i denudacji w holocenie dostrzegamy na powierzchni góry wapienie z pięknymi formami krasowymi. Współczesne procesy morfologiczne zachodzące na stokach Aktualnie na opisywanym przez mnie wzniesieniu występuje kilka rodzajów procesów morfologicznych. Jednym z nich a zarazem najbardziej widocznym i znaczącym jest wietrzenie. Czynnikami wpływającymi na przebieg wietrzenia są: zmiana temperatury, zmiany wilgotności, rodzaj podłoża skalnego, ukształtowanie terenu, ekspozycja stoku, świat organiczny. Wietrzenia dzielimy na mechaniczne, w których skały zmieniają właściwości fizyczne bez zmian składu chemicznego, skała rozpada się na bloki, ziarna, łuszczy się oraz chemiczne, polegające na zmianie składu chemicznego skał na skutek działalności wody, zawierającej gazy - O, N, CO2, N2o, C. Intensywność tego procesu wzrasta wraz ze wzrostem temperatury oraz stopniem rozdrobnienia i porowatości skały. Zachodzi ono najczęściej powyżej poziomu wód gruntowych. Niszczenie skał może również zachodzić przy współudziale organizmów żywych: może być ono wywołane miedzy innymi, rozsadzaniem skał przez korzenie, wytwarzanie się kwasów humusowych, ułatwienie dostępu wodzie i tlenowi na skutek działalności zwierząt. Wietrzenie zachodzi na Górze Buki już od bardzo dawna, możemy zatem orzec, iż będzie ono obserwowane w swoich wszystkich postaciach jeszcze przez bardzo długi okres. Na Górze Buki również zachodzą procesy przemieszczania się zwietrzeliny, która powstaje w wyniku wietrzenia fizycznego i mechanicznego. Skład jej zależy od rodzaju podłoża, które w naszym przypadku jest wapienne. Grubości pokryw zwietrzelinowych zależy od: klimatu, czasu wietrzenia, kąta nachylenia terenu. Na stokach tego wniesienia musi ona zatem być gruba, gdyż jej powstawaniu sprzyjają tu choćby warunki klimatyczne. Na stoku przesuwają się również skały związane i sypkie. Ze względu na pokrycie wzniesienia lasem, zjawiska te są trudno dostrzegalne. Do bardziej widocznych procesów morfologicznych, zauważonych prze mnie należy osuwanie i spełzywanie. Pierwszy proces polega na przemieszczaniu się materiałów czwartorzędowych po stoku i jego prędkość wynosi od kilkunastu centymetrów na sekundę do kilku metrów na sekundę. Zachodzi on nagle i niespodziewanie, a jako jego wynik powstają osuwiska. Drugim procesem, o którym wspominałem jest spełzywanie. Można zauważyć ja na całym stoku. Jest to proces powolnego przemieszczanie się materiałów czwartorzędowych, wywołany nasiąkaniem i wysychaniem oraz zamarzaniem i odmarzaniem pokrywy zwietrzeliny. W jego wyniku na stoku powstają zmarszczki, a pnie drzew na stoku objętym spełzywaniem przypominają literę „L”, co możemy zauważyć na Górze Buki. Budowa geologiczna Góry Buki Nie można określić bardzo dokładnej budowy geologicznej tej góry, gdyż nigdy nie zostały tu przeprowadzone specjalistyczne badania geologiczne w postaci odwiertów. Góra Buki jest zbudowana podobnie do innych ostańców wapiennych, na których przeprowadzono takie badania, zatem możemy jedynie skorzystać z typowych dla skał wapiennych przekrojów 10 na sieradzkich szlakach (zał. nr 4). Wiem na pewno, że góra posiada jaskinie, w których możemy spotkać takie formy jak stalagmity, stalaktyty i stalagnaty. Jej podstawa jest na twardym wapieniu skalistym, obsypanym wierzchnia warstwa czwartorzędową. Odkryte wapienie nadal ulegają procesom krasowienia, a wierzchnia warstwa ulega zwietrzeniu i na skutek tych działań można na szczycie obserwować wypiętrzający się twardy trzon wapienny. Góra ta otoczona jest wapieniami płytowymi. Flora i fauna Najsilniejszym piętnem, jakie człowiek wycisnął na obliczu tej ziemi było wyniszczenie lasów liściastych, dlatego flora Góry Buki nie jest już tak zróżnicowana, choć nie straciła swego piękna. Fauna tego terenu zmieniała się w czasie, a wykopaliska pomogły odtworzyć kopalny ekosystem. Zagłębiamy się zatem w świat „bukowej” przyrody. Charakterystyka świata roślinnego Na współczesną szatę roślinną Góry Buki składa się duża ilość gatunków roślinnych, dla których nie jest to naturalne środowisko, ale znalazły się tu poprzez działalność człowieka. Dopóki homo sapiens nie zaczął gospodarować na tych terenach na całym obszarze panował las liściasty: dębowo-bukowy, miejscami z domieszką jodły i świerka. Wyniszczenie lasów liściastych, w tym prawie całkowicie dęba bezszypułkowego (zał. nr 5), jest najsilniejszym piętnem, jakie działalność ludzka wycisnęła na obliczu tej ziemi. Powrót lasów urzeczywistniony przez zalesienie sosną gruntów porolnych nie oznacza więc powrotu do naturalnej szaty roślinnej, lecz powstanie nowego krajobrazu, innego niż przed pojawieniem się tu człowieka i odmiennego od krajobrazu ostatnich stuleci. Najbardziej zaciekawiła mnie roślinność wapieniolubna, która występuje tu w bardzo dużej ilości, a zarazem jest dość specyficzna. Warunki klimatyczne, panujące na Wyżynie Wieluńskiej (jest to obszar cieplejszy), sprzyjają rozwojowi takiej roślinności, która jest szczególną cechą tego terenu. Naturalnym zbiorowiskiem jest szczelinowy zespół wapieniolubnych paproci, które porastają zacienione i wilgotne ścianki skalne u wejścia do jaskiń, w studniach krasowych i głębokich szczelinach. Najczęściej występują dwie charakterystyczne paprocie: zanokcica skalna i murowa, które lubują się w występującej na tych terenach glebie rdzawej, brunatnej wyrugowanej, a nawet w jurajskich rędzinach. Drugim naturalnym zespołem jest murawa naskalna z gatunkami wapieniolubnymi i kserotermicznymi: kostrzewą bladą, czosnkiem skalnym, rojnikiem pospolitym, mchem i innymi roślinami. Tam, gdzie na zwietrzałej wapieniu wytworzyła się pokrywa glebowa, rosną murawy kserotermiczne - przystosowane do życia w warunkach skrajnego uwilgotnienia. Ta bardzo bogata florystycznie i barwna roślinność występuje w szczególności na Górze Buki i w jej okolicach, a pełnię swojego rozwoju osiągają te murawy w czerwcu i lipcu. Kwitną wówczas fioletowe kwiaty głowienki wielokwiatowej, dzwonka skupionego, szałwi okręgowej, żółte - rumianu żółtego, czerwone goździka kartuzka i wiele innych. Do ciekawostek należy znajdujący się tylko na dwóch górach (Górze Buki i Zelce) amfork wyblakły (Lotus classicus), porost nowy dla nauki. Charakterystyka świata zwierzęcego Współczesna fauna tych okolic nie jest tak dobrze zbadana, jak zwierzęta kopalne. Na Górze Buki i w jej okolicach znaleziono trzy gatunki rzadkich ślimaków wapieniolubnych, z których Pyramidula rapestris reprezentuje element geograficzny alpejski i śródziemnomorski; ma ona tutaj najdalej na północ wysunięte stanowisko w Polsce. Na wapiennym wzgórzu występują barwne motyle: paź żeglarek (gatunek chroniony), modraszek adonis, arion i wieliczek. Wśród kręgowców lądowych stwierdzono jeża wschodniego i chomika, a z drobnych ssaków: mysz polną, leśną i domową, nornika zwyczajnego i nornicę rudą, ryjówkę malutką i kreta. W zaroślach i młodych drzewostanach, posadzonych na byłych użytkach rolnych, żyją zające i króliki, a w lasach nawet sarny i dziki. Ptaki reprezentuje rzadki dzięcioł zielonosiny. Spośród ptaków drapieżnych można na tych terenach spotkać pustułkę, krogulca, kobuza, trzmielojada i myszołowa. Żerują i odpoczywają tu przelotne ptaki wodno-błotne. Ponieważ zawsze przyjeżdżam w te tereny z moim psem - Nuną, która uwielbia baraszkowanie w zaroślach Góry Buki, jeszcze nigdy nie udało mi się spotkać żadnego wielkiego zwierza. Dostrzegłem jednak przelatujące motyle i inne ciekawe owady, a na sieradzkich szlakach Paproć Fot. B. Pilarczyk Wapiennik Fot. B. Pilarczyk 11 wśród nich kraśnika sześcioplamka ( Zygeana filipendulea), który uchodzi za silnie trującego. Przed moimi stopami uchodziły też małe jaszczurki zwinki. Skamieniałości Góra Buki jest zbudowana głównie ze szczątek morskich zwierząt, nic więc dziwnego, że można na niej znaleźć doskonale zachowane okazy tych pradawnych zwierząt. W pozostałościach po odkrywkowych wapiennikach każdy turysta może odkryć choćby małą muszelkę po małży lub jej odcisk w wapiennej formie. Częstym znaleziskiem jest także szkielet amonita (zdjęcie), a na wytrwałych poszukiwaczy skarbów jurajskiego morza czekają okazy Perisphinctes lub Peltoceras o średnicy nawet powyżej 20 centymetrów. Muszę się pochwalić, iż sam posiadam dwa tak okazałe egzemplarze, które zdobią, dodając charakteru, ogródek mojej mamy. Warto jednak zwrócić uwagę, iż nierzadko cała wapienna ściana jest jakby jedną skamieniałością- po bliższym przyjrzeniu się temu białemu tworowi skalnemu dostrzegamy mikroskopijne muszelki, fragmenty gąbek i belemnitów. Po lewej: Rojnik Po prawej: Widłak Jałowcowaty Fot. B. Pilarczyk 12 Walory turystyczne i obiekty krajoznawcze Góra Buki jest planowanym pomnikiem przyrody, tylko ze względu na brak środków jeszcze nim nie została. To wyróżnienie oznacza, że wzniesienie posiada wiele walorów turystycznych i obiektów krajoznawczych. Jak już wielokrotnie wspominałem jest ona klasycznym przykładem ostańca wapiennego, niewiele tak ciekawych obiektów i w tak dobrym stanie zachowało się na naszym terenie. Na północnym zboczu znajduje się jaskinia. Niestety nie posiadam umiejętności ani sprzętu, aby się w nią zagłębić. Chodząc po górze trzeba zachować szczególną ostrożność, ponieważ znajdują się tu wyrobiska wapienne, w pobliżu starych już niedziałających piecach do wypalania wapienia. Wapienniki zostały nadgryzione zębem czasu, ale można sobie wyobrazić jak one dawniej funkcjonowały. Służyły one do wypalania wapienia na użytek lokalny. U podnóża góry znajdują się dwa bardzo zniszczone budynki, w których przetwarzano wypalone wapno palone w gaszone. Flora i fauna są również wielkim bogactwem Góry Buki, która jest szczególnym typem ekosystemu. Rośliny i zwierzęta stanowią o harmonii i spokoju tego terenu. Panorama rozchodząca się z wzniesienia Spoglądając ze szczytu góry w kierunku północnym widzimy pola, na których skraju rysuje się brzeg lasu. Z mapy możemy zauważyć, iż widziane przez nas drobne wzgórza, zasłaniają nam widok na dolinę Warty. Podziwianie panoramy rozciągającej się w kierunku zachodnim jest dla nie możliwe, gdyż jest ona zasłonięta gęstym lasem. Gdy skierujemy swój wzrok na południe, mając przed sobą komin wapiennika, możemy podziwiać umieszczone na skraju mieszanego lasu wiejskie zabudowania. Patrząc w kierunku wschodzącego słońca, rozciąga się przed nami podobna panorama jak w przypadku północnej Szlaki turystyczne przecinające Górę Buki Bardzo blisko góry znajduje się szlak turystyczny, oznaczony kolorem niebieskim, prowadzący ze Stawisk Parzymiechy poprzez Rezerwat Szachownicę do Rezerwatu Węże i dalej ku Wsi Bobrowniki. Zbaczając z tej trasy o około 300 metrów można zahaczyć o opisaną przeze mnie wzniesienie - Górę Buki. Drugim szlakiem jest trasa rowerowy prowadząca z Załęcza Wielkiego do Działoszyna w górę biegu rzeki Warty. Aby dotrzeć z niego do wzniesienia, należy zboczyć o jakieś 2km. Zapewniam, że dla osoby pragnącej ciekawych wrażeń to mały wysiłek. W planach zagospodarowania tego terenu na razie nie ma żadnego szlaku, prowadzącego dokładnie przez lub tuz obok góry, a szkoda. Jest o wielka strata dla turystów przyjeżdżających w te okolice, którzy mogliby zwiedzić jeszcze jeden pomnik Natury. Koncepcja zagospodarowania Góry Buki Przed rozpoczęciem dyskusji na ten temat, należy sobie zadać pytanie, czy warto naruszać naturalny charakter tego wzniesienia. Góra Buki i tak już zniekształcona przez człowieka, o czym pisałem wcześniej, została objęta programem ochronnym dzięki włączeniu jej w obszar Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Warto tu przypomnieć, że park krajobrazowy jest przestrzennie wydzielonym obszarem o określonych granicach, poddanym ochronie ze względu na nieprzeciętne wartości środowiska przyrodniczego oraz duże walory estetyczne i turystyczno-rekreacyjne. Góra Buki jest zatem chroniona przed szkodliwymi metodami zagospodarowania prawnie. Na terenie parku prowadzona jest gospodarka leśna i rolna z niewielkimi ograniczeniami, niestety zalesienie badanego przeze mnie wzgórza zostało już bezpowrotnie zniszczone, wycięte dęby szypułkowe zastąpiono sosną pospolitą. Zatem najistotniejszą inwestycją w tym rejonie (spójrzmy przez chwilkę dalej niż na Górę Buki) powinno stać się zrekonstruowanie dawnego drzewostanu. Lokacja w parku krajobrazowym oznacza również niedopuszczanie do budowy obiektów przemysłowych- niestety w pobliskim Działoszynie istnieje cementownia, która jak wiemy, jest bardzo szkodliwa dla środowiska. W przyszłości, w związku z wejściem Polski do Unii Europejskiej, normy ekologiczne dla takich zakładów będą zdecydowanie bardziej surowe i może wtedy uda się przekonać władze, iż nowe, mniej szkodliwe technologie, choć są drogą inwestycją, na dłuższą metę okażą się lepszym na sieradzkich szlakach W kościele podominikańskim p.w. Św. Stanisława w Sieradzu, w ołtarzu Imienia Jezus, należącym niegdyś do Bractwa Różańcowego, znajduje się obraz pt. Adoracja Imienia Jezus.1 Malowidło olejne na owalnej blasze miedzianej zostało ukończone w 1651 r., o czym informuje data umieszczona w dolnej części kompozycji. Spośród dzieł przechowywanych w Sieradzu, temu właśnie obrazowi historycy sztuki poświęcili najwięcej uwagi. Zabytek był prezentowany na wystawie Malarstwo wielkopolskie w Muzeum Narodowym w Poznaniu w 1952 r.2 Na jego temat pisano w kilku opracowaniach dotyczących sztuki polskiej3, stał się on także przedmiotem krótkiego artykułu, będącego streszczeniem niepublikowanego maszynopisu siostry Magdaleny Hekker4. Ostatnio został ponownie omówiony 5 w monografii kościoła podominikańskiego w Sieradzu . W pierwszej połowie XVII w. w ówczesnym ołtarzu pod tym6 samym wezwaniem znajdował się „obraz srebrny” , zapewne również związany z kultem Imienia Jezus. Wiadomo, że wierni modlili się przed nim niechętnie, dlatego w 1650 r. postanowiono zmienić go na nowy, skłaniający do większej pobożności, a stary obraz sprzedać lub przetopić na lichtarze7. Jak głosi Księga Bractwa Różańca Świętego, w roku następnym został przywieziony z Bolesławca pod Wieruszowem obraz namalowany przez Krzysztofa Fokelskiego8. Nie znamy szczegółów z życia malarza, wiadomo o nim tylko tyle, że oprócz sieradzkiego obrazu wykonał dziewięć malowideł na drzwiach szafek w zakrystii kościoła Paulinów na Jasnej Górze9. Dzieło szczęśliwie nie doznało uszczerbku podczas wielkiego pożaru kościoła w 1693 r. i przetrwało do naszych czasów w dobrym stanie. Nie zachował się natomiast ołtarz, w którym było ono pierwotnie umieszczone, obecny pochodzi z 3. ćw. XVIII w. Obraz nie należy do najwybitniejszych przykładów polskiego malarstwa barokowego, jego poziom artystyczny należy uznać za przeciętny, na uwagę zasługują przede wszystkim przedstawione treści. Kompozycja dzieli się wyraźnie na trzy części. W górnej, niebiańskiej strefie znajduje się Dzieciątko Jezus, nad którego głową widnieje monogram IHS podtrzymywany przez dwa aniołki. Chrystus jest adorowany przez klęczących obok aniołów oraz przez znajdujących się w środkowej, ziemskiej strefie władców świeckich i najwyższych przedstawicieli duchowieństwa z papieżem na czele. Na samym dole Epilog Wybrałem Górę Buki na podmiot moich obserwacji, ponieważ jest ona niesłychanie ciekawym wzniesieniem, mimo swoich stosunkowo niewielkich rozmiarów. Jej usytuowanie w zakolu rzeki Warty może być tylko jeszcze jednym walorem spośród jej okolic, czyli wspaniałego Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. To wzniesienie jest ostoją wielu ciekawych gatunków flory i fauny, będąc jednocześnie obiektem zainteresowania zoologów i geologów. Początkujący paleontolog znajdzie wśród wielu wyrobisk drobne, ale jakże tajemnicze skamieniałości. Stoki Góry Buki są też doskonałym miejscem na piknik w rodzinnym gronie, będąc jednocześnie miejscem nauki i placem zabawy. Pragnę jednak przypomnieć, że na terenie parku krajobrazowego należy zachowywać się tak, aby w żaden sposób nie ingerować w środowisko naturalne. Mam nadzieje, że moja praca przekona Czytelnika do ochrony tego terenu, który jest dziedzictwem naszego kraju, ponieważ uważam, że choćby mały krok każdego z nas może się ku temu przyczynić. Zapraszam na spacer po Górze Buki, oferując chwilę refleksji na jego szczycie oraz harmonie Natury, obserwowaną z podnóża nieczynnego już wapiennika. Obraz Adoracja Imienia Jezus w kościele podominikańskim w Sieradzu * ZABYTKI rozwiązaniem. Szlak komunikacyjny jest ograniczony w Załęczańskim Parku Krajobrazowym, dwie linie kolejowe omijają jego granice, a drogi samochodowe można uznać za lokalne i potrzebne strukturom zarządzającym parkiem. Uważam tę sieć za w pełni wystarczającą dla potrzeb turystyki krajoznawczej i specjalistycznej, a także dla nielicznych gospodarstw znajdujących się na tym terenie. Niestety przykrym zjawiskiem są liczne tworzone na zboczach góry nielegalne wysypiska, które chyba najbardziej zakłócają harmonię tych terenów. Ludność lokalna i wszyscy odpowiedzialni za ten proceder powinny być surowo i bezwzględnie karani. Warto też włączyć to wapienne zbocze ostańca w program „Sprzątajmy świat”. W ten sposób młodzież porządkując okoliczne lasy, mogłaby poznawać to charakterystyczne środowisko. Moją ostatnią propozycją jest wytyczenie większej ilości szlaków turystycznych przebiegających przez zbocza Góry Buki, jest bowiem obiektem wartym zwiedzenia. Tabliczki informujące o występujących tutaj gatunkach flory i fauny, biuletyny z historią wapienników mogłyby uczyć wszystkich odwiedzających szacunku do jednego z najpiękniejszych i najcenniejszych krajobrazów w Polsce. Paweł Migasiewicz widać płomienie oznaczające czyściec. W przytoczonej literaturze władcy świeccy, klęczący po prawej stronie są zgodnie identyfikowani jako Zygmunt III i jego synowie: Władysław IV, Jan Kazimierz i Aleksander. Biskupi również zostali uznani za synów króla: kard. Jana Alberta i bp. Karola Ferdynanda Wazę. Papieża rozpoznano jako Innocentego X, wreszcie dominikanina uznano za przeora klasztoru. Piszący te słowa wyraził wątpliwości co10 do prawidłowości rozpoznania większości postaci . Cztery spośród ośmiu osób przedstawionych w strefie ziemskiej były dotychczas mylnie identyfikowane. Pierwszy z dostojników świeckich, klęczący najbliżej środka kompozycji, jest odziany w zbroję i purpurową kapę, ma hiszpańską bródkę, wąsy i długie, opadające na ramiona, włosy. Wbrew temu, co dotąd pisano, nie jest to Zygmunt III, gdyż zdecydowanie przeczą temu szczegóły ikonograficzne. Po pierwsze na wszystkich oficjalnych portretach, łącznie z najsłynniejszym na warszawskiej Kolumnie, król 11 występuje z krótkimi włosami . Po drugie monarcha z sieradzkiego obrazu ma na głowie cesarską, a nie królewską koronę. Jest to zatem panujący w czasie 12 powstania obrazu cesarz Ferdynand III , bliski krewny polskich Wazów; wystarczy przypomnieć, że obie na sieradzkich szlakach 13 żony Zygmunta III i pierwsza żona Władysława IV były Habsburżankami. Identyfikację postaci potwierdza także typ fizjonomiczny, łącznie z długimi włosami. Rozpoznanie dwóch kolejnych władców nie budzi zastrzeżeń i należy się zgodzić z dotychczasową ich identyfikacją. Za cesarzem, nieco w głębi widać klęczącego Władysława IV, charakterystyczna otyła twarz króla nie pozostawia co do tego wątpliwości. Władca został przedstawiony w koronie, widać również duży koronkowy kołnierz; wizerunek zgodny jest z licznymi graficznymi portretami Władysława IV. Obraz powstał niedługo po jego śmierci (zm. 1648) i najprawdopodobniej jest to jedyny w obrębie omawianej kompozycji portret pośmiertny. Obok Władysława IV13 klęczy Jan Kazimierz ubrany w strój polski, z przypasaną szablą. Jak wiadomo, król niechętnie pokazywał się w takim stroju. Wizerunek przypomina jedyny jego duży portret w takim kostiumie, znajdujący się w szwedzkim zamku Gripsholm, namalowany przez Daniela Schulza14. Istotne jest zestawienie omawianego dzieła z obrazem powstałym niemal w tym samym czasie, tzn. z Hołdem relikwiom św. Wiktorii przez dwór Jana Kazimierza i Ludwiki Marii, znajdującym się w katedrze w Łowiczu. Jan Kazimierz został tam również ukazany w stroju polskim i w bardzo podobnej pozie15. Władca klęczący za Janem Kazimierzem został w cytowanej literaturze uznany za jego brata Aleksandra (16141634), nie można się jednak z tym zgodzić. Otóż przedstawiony mężczyzna ubrany jest w książęcy gronostajowy płaszcz i ma książęcą mitrę na głowie, Aleksander nie miał natomiast prawa do takiego stroju, gdyż nie władał żadnym księstwem. Co więcej, ukazany na obrazie książę jest w wieku około czterdziestu lat, Aleksander zaś zmarł jako młodzieniec niespełna dwudziestoletni. Znaczne podobieństwo do klęczących obok królów pozwala sądzić, że książę jest ich krewnym. Wszystko przemawia za tym, że jest to królewicz Karol Ferdynand (16131655), biskup wrocławski i płocki16. Z biskupstwem wrocławskim wiązał się tytuł księcia nyskiego, a po śmierci Władysława IV Karol Ferdynand objął również księstwo opolsko-raciborskie, oddane przez cesarza1 7w zastaw . K a r o l Ferdynand panował w d w ó c h księstwach śląskich, formalnie był więc poddanym cesarza, jednocześnie jako biskup płocki miał p r a w o zasiadania w p o l s k i m senacie. Trzeba jednak podkreślić, że pełnił on j e d y n i e f u n k c j e ordynariusza w s p o m n i a nych diecezji i nie przyjął nigdy ani s a k r y biskupiej, ani nawet święceń kapłańskich, nie rezydował również w s w o i c h diecezjach i 14 większość czasu spędzał na dworze królewskim18. De facto był dostojnikiem świeckim, dlatego też został ukazany obok swych królewskich braci. Oznaką jego przynależności do stanu duchownego jest biały kołnierzyk, taki sam jak te, które mają papież i obaj biskupi na obrazie. Rysy twarzy we wszystkich szczegółach zgadzają się z wizerunkami Karola Ferdynanda: te same długie włosy, hiszpańska bródka i wąsy. Karol Ferdynand jest zazwyczaj przedstawiany w szatach biskupich: w rokiecie i mucecie19, jednak na bitych przez siebie monetach pojawia się również w zbroi, a więc jako świecki władca20. Po drugiej stronie kompozycji klęczą dostojnicy kościelni: papież i biskupi w szatach pontyfikalnych oraz dominikanin. Zakładając, że naprzeciwko aktualnie panującego cesarza sportretowano ówczesnego papieża, należy przyjąć, iż obraz przedstawia Innocentego X. Trudno jednak doszukać się podobieństwa do tego papieża, który nie nosił długiej brody, o czym można się przekonać chociażby dzięki słynnemu portretowi autorstwa Diego Velázqueza z 1650 r. Krzysztof Fokelski, nie dysponując zapewne odpowiednią ryciną portretową, stworzył portret imaginacyjny lub posłużył się ryciną z czasów poprzedniego pontyfikatu, nie wydaje się natomiast, by było to zamierzone przedstawienie Urbana VIII. Biskupi byli mylnie rozpoznawani w dotychczasowej literaturze jako synowie Zygmunta III. Warto przypomnieć, że Jan Albert Waza (16121634) został mianowany biskupem warmińskim już jako dziecko i zmarł jako kardynał i biskup krakowski w wieku zaledwie 22 lat21. Z tego powodu nie może on być żadnym z przedstawionych duchownych, ponieważ młodszy z nich jest w wieku 4050 lat, a drugi jest starcem z siwą brodą. Żaden z nich nie może być również Karolem Ferdynandem, gdyż przeczy temu nie tylko zupełny brak podobieństwa, ale również fakt, że został on już przedstawiony wśród władców świeckich. Symetryczna kompozycja pozwala sądzić, że za papieżem zostali przedstawieni najwyżsi hierarchowie polskiego Kościoła, skoro za cesarzem znajdują się najwyżsi dostojnicy świeccy Rzeczypospolitej. Bezpośrednio za papieżem, nieco w głębi klęczy zatem prymas Maciej Łubieński, wskazuje na to sędziwy wiek arcybiskupa i ogólne podobieństwo rysów twarzy. Warto dodać, że duchowny urodził się w Łubnej pod Sieradzem, a swoje pierwsze nauki pobierał nie gdzie indziej jak właśnie w sieradzkim klasztorze Dominikanów22. Kolejnym duchowym jest prawdopodobnie bp Andrzej Leszczyński, który w chwili namalowania obrazu był jedną z najbardziej znaczących postaci w polskim Kościele i jedną z pierwszych osób w państwie. Jako biskup chełmiński pełnił jednocześnie funkcję kanclerza wielkiego koronnego, a po śmierci prymasa Łubieńskiego (1652 r.) został jego następcą23. Porównując rysy twarzy utrwalone na obrazie z rycinami portretowymi Leszczyńskiego można dostrzec znaczne podobieństwo24. Maciej Łubieński i Andrzej Leszczyński zostali również przedstawieni na wspomnianym obrazie w katedrze łowickiej25. Rozpoznanie ostatniej postaci musi pozostać niezupełnie pewne. W dotychczasowej literaturze uznawano dominikanina za przeora sieradzkiego klasztoru z czasu powstania obrazu. Godność tę piastował wówczas o. Mikołaj Piaskowski26. Taka identyfikacja postaci wydaje się prawdopodobna, nie dysponujemy jednak odpowiednim materiałem ikonograficznym, który potwierdzałby to przypuszczenie. Z powyższej analizy wynika, że Imię Jezus adorują najprawdopodobniej następujące osoby (od lewej): o. Mikołaj Piaskowski, przeor sieradzkiego klasztoru (?); bp Andrzej Leszczyński, kanclerz wielki koronny; abp Maciej Łubieński, prymas Polski, papież Innocenty X, cesarz Ferdynand III, król Władysław IV, na sieradzkich szlakach Przypisy: Artykuł jest wersją rozdziału pracy magisterskiej pt. Barokowe wyposażenie kościoła podominikańskiego w Sieradzu, napisanej pod kierunkiem prof. dr. hab. Mariusza Karpowicza w Instytucie Historii Sztuki UW. 1 Wymiary 1,18 x 0,81 m. 2 Malarstwo wielkopolskie 15201650. Katalog wystawy, oprac. A. Sławska, przedmowa Z. Kępiński, Poznań 1952, s. 55. 3 Katalog zabytków sztuki w Polsce, t. II, red. J. Łoziński, Warszawa 1954, s. 306; Sztuka sakralna w Polsce. Malarstwo, oprac. T. Dobrzeniecki, J. Ruszczycówna, Z. Niesiołowska-Rothertowa, Warszawa 1958, s. 352; T. Dobrowolski, Malarstwo, [w:] Historia sztuki polskiej w zarysie od wczesnego średniowiecza do czasów ostatnich, t. II Sztuka nowożytna, red. T. Dobrowolski, Kraków 1965, s. 436; Malarstwo polskie. Manieryzm. Barok, wstęp M. Walicki, W. Tomkiewicz, katalog A. Ryszkiewicz, Warszawa 1971, s. 345346; J. Pasierb, Malarz gdański Herman Han, Warszawa 1974, s. 268269; K. Moisan-Jabłońska, Obraz czyśćca w sztuce polskiego baroku. Studium ikonograficzno-ikonologiczne, Warszawa 1995, s. 113; reprodukcję obrazu (bez omówienia) zamieścił również W. Tomkiewicz, Sarmatyzm, [w:] Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, t. X, Warszawa 1967, s. 362. 4 W. Jordan, Obraz „Adoracja Imienia Jezus” w kościele podominikańskim w Sieradzu, „Na sieradzkich szlakach”, 1987, nr 2, s. 79. 5 P. Migasiewicz, Kościół podominikański w Sieradzu, WarszawaSieradz 2003, s. 118120. * W przeszłości ukazało się wiele opracowań dotyczących istniejących dokumentów kartograficznych miasta Sieradza. Warto nadmienić, że trzy najstarsze plany Sieradza lub jego fragmentów to: 1. Plan Wzgórza Dominikańskiego i zniszczonego grodu z lutego 1796 r. 2. Plan całego miasta wraz z jego przedmieściami z 4 sierpnia 1796 r. 3. Plan wałów miejskich z 1803 r. Były to jednak plany ukazujące przestrzeń miejską bardzo schematycznie, bez większych wymogów, jakim odpowiada dzisiejszy plan, czy mapa. Były to opracowania kartografów pruskich, którzy po drugim rozbiorze Polski, kiedy to Sieradz znalazł się w ich Prusach Południowych (Sűdpreussen), szybko zabrali się do inwentaryzowania nowego stanu posiadania. Są one jednak cennym źródłem informacji o układzie i sposobie zagospodarowania przestrzennego miasta. Bardzo cennym dokumentem jest jednak „Plan miasta Sieradza w Guberni Warszawskiej w Powiecie Sieradzkim położonego” z 1823 r., a właściwie jego przerys z 13 czerwca1859 r. wykonany w Warszawie przez A. Z. Gustowskiego. Plan ten jest własnością Muzeum Okręgowego w Sieradzu. Wykonany został techniką barwną, posiada podziałkę wg „300 stóp jeometrycznych”. Kopia ta została wykonana przez 6 [Księga Bractwa Różańca Świętego w Sieradzu przy klasztorze dominikańskim 16381766], Archiwum Diecezjalne we Włocławku, sygn. A. zak. 19(299), s. 34. 7 Ibidem. 8 Ibidem, s. 36. 9 J. Golonka, Nieznane obrazy Krzysztofa Fokelskiego, „Tygodnik Powszechny”, 33: 1979, nr 12, s. 6; K. Moisan-Jabłońska, Graficzne pierwowzory czterech obrazów Krzysztofa Fokelskiego z zakrystii jasnogórskiej, „Studia Claromontana”, 15: 1995, s. 417. 10 P. Migasiewicz, op. cit., s. 119. 11 J. Ruszczycówna, Portrety Zygmunta III i jego rodziny, „Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie”, 13: 1969, s. 151269. 12 K. Repgen, Ferdinand III (16371657), [w:] Die Kaiser der Neuzeit 15191918. Heiliges Römisches Reich, Österreich, Deutschland, red. A. Schindling, W. Ziegler, s. 142167. 13 Władysław IV w grafice XVII i XVIII w. Katalog wystawy. Muzeum Zamkowe w Malborku, oprac. M. Mierzwiński, Malbork 1987, passim. 14 J. Gajewski, O kilku portretach Jana Kazimierza. Przyczynek do twórczości Daniela Schulza i ikonografii króla, „Biuletyn Historii Sztuki”, XXXIX: 1977, nr 1, s. 4761. 15 B. Fabiani, Dwór ostatnich Wazów 16451655. Na marginesie poszukiwań ikonograficznych, „Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie”, 13: 1969, s. 300; J. A. Chrościcki, Naukowo-literackie środowisko Villa Regia [w:] Ars et educatio. Kultura artystyczna Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2003, s. 84. 16 W. Czapliński, Karol Ferdynand Waza, [w:] Polski słownik biograficzny, t. XII, red. E. Rostworowski, Wrocław, 19661967, s. 8587. 17 G. Ćwięczek, Królewicz Karol Ferdynand Waza jako biskup wrocławski, [w:] Studia z historii Kościoła w Polsce, t. II, Warszawa 1973, s. 153. 18 Ibidem, s. 145151 19 Sztuka dworu Wazów. Katalog wystawy w Zamku Królewskim na Wawelu maj-czerwiec 1976, red. A. Fischinger, [Kraków] 1976, s. 103, poz. 277, il. 92. 20 Ibidem, s. 103104, poz. 281, il. 94. 21 B. Kumor, Dzieje diecezji krakowskiej do 1795, t. 1, Kraków 1998, s. 522. 22 J. Korytkowski pisze o szkole jezuickiej w Sieradzu, co jest oczywistą pomyłką, gdyż w tym mieście nigdy takowa nie istniała; niewątpliwie chodzi o szkołę dominikanów, por. J. Korytkowski, Arcybiskupi gnieźnieńscy prymasowie i metropolici polscy od roku 1000 aż do 1821, czyli do połączenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego z biskupstwem poznańskim, t. IV, Poznań 1891, s. 4; zob. też M. Kosman, Poczet prymasów Polski, Warszawa 1997, s. 198201. 23 W. Czapliński, Leszczyński Andrzej, [w:] Polski słownik biograficzny, t. XVII, red. E. Rostworowski, Wrocław 1972, s. 105107. 24 B. Fabiani, op. cit., s. 304305, il. 9, 10. 25 Ibidem, s. 300303; J. A. Chrościcki, op. cit., s. 84. 26 W. Pogorzelski, Sieradz, Włocławek 1927, s. 38. 27 K. Moisan-Jabłońska, Obraz czyśćca…op. cit., s. 113. 28 Cyt. z Listu do Filipian wg następującego wydania: Biblia, przekład Jakuba Wujka z 1599 r. Transkrypcja typu „B” i wstępy J. Frankowski, wyd. V, Warszawa 2000. 29 W. Tomkiewicz, Aktualizm i aktualizacja w malarstwie polskim XVII wieku, cz. I, „Biuletyn Historii Sztuki”, XIII: 1951, nr 1, s. 5594, cz. II, „Biuletyn Historii Sztuki”, XIII: 1951, nr 3/4, s. 546. Opis planu Sieradza z 1823 r. ZABYTKI król Jan Kazimierz, bp Karol Ferdynand Waza, ks. nyski i opolsko-raciborski. Na koniec pozostaje omówienie zagadnienia najważniejszego, tzn. treści ideowych dzieła. Trzeba przypomnieć, że w okresie, w którym powstał obraz, kult Imienia Jezus był bardzo popularny. Istniały liczne związane z nim nabożeństwa, m.in. różaniec do Imienia Jezus. Sieradzka kompozycja została oparta na słowach introitu mszy o Imieniu Jezus, zaczerpniętych z Listu do Filipian27: „Dla czego i Bóg wywyższył go i darował mu imię, które jest nad wszelkie imię, aby na imię Jezusowe wszelkie kolano klękało: niebieskich, ziemskich i podziemnych a iżby wszelki język wyznawał, iż Pan Jezus Chrystus jest w chwale Boga Ojca” (Flp 2,910)28. Trzy strefy obrazu to właśnie trzy części Kościoła adorujące Imię Jezus. W górnej części znajduje się Kościół triumfujący, na samym dole, zaznaczony płomieniami został Kościół pokutujący, czyli czyściec. Środkową strefę zajmuje Kościół wojujący, tzn. ludzie żyjący na ziemi, reprezentowani przez władców. Sieradzki zabytek jest stosunkowo późnym przykładem tzw. aktualizacji, czyli przedstawiania na obrazach religijnych współczesnych osób i strojów zjawiska typowego dla epoki Wazów29. Oprac. Zygmunt Kamiński mierniczego przysięgłego W. Ziółkowskiego i zatwierdzona przez Komisję Rządową Spraw Wewnętrznych i Policji. Co najważniejsze plan jest zredagowany w opisie wyłącznie w języku polskim! Barwna legenda przedstawia „wyjaśnienia kolorów” oraz klasyfikuje własności budynków oraz rodzaj na sieradzkich szlakach 15 Plan miasta Sieradza w Guberni Warszawskiej w Powiecie Sieradzkim z 1823 r. (przerys z 13 VI 1859 r.) /~ ''''.I:,A,. ;,,,,, ~ /In-"',,,~~,,,, . • / t,rr) I/J, ; ; ,,-, , ~'f' ''fnt~'.I '· 1 /In'~',,~ I'J~~';/:" ,,,, . I/::r/y ~~~ "-----""'= ;-;?-' - -.- ~ r->·flic;~:tcu ";"""''''''Y'' . 4l" ! _"" '~ ·f.· ....· / LI'h""'f"- " 'Y'/{ " ./.V:;y ~· /'/.r~' '''''''':J;'~y .t .,/. ... , ... /,.,.. . .... '//.-; •. /"' ... ,..•~ "'" '' / ... " ';"'I'...,A'''~ . //..;,,;I7r..r r:A-~ryr/;y;'( .)" u f .4 " H<,",,/ .~,,.,,, / .-+-..r./.'-:.•~"",.~/..•/ ·/f./.~ff.·t •..;;", .... /.')' /" '7""/ F." 'y. /,:.....,...;; :." ·:;;'-'"~ ~·.Ą., .. ',.~ .......... l" " _cO l." ...... I ' ·.... ,, · k .... . ''''i· .~ . /; ! .. ~7 ............ Au,.. :J._~.! r r/ / . ~• f-/· " ...... h l.), l .4 ... "7'· 1d'''i~ ' 0" .7;~"' " ,1., " '7' .' 0,0..,1,.':. .bUł9'"--""" '7 "~u,, 'JIw /" ....h:/ńi'};I/4t"-- .J'.:. .t.'/'..... ,_ / ,uJ' .... //"'7'".-/r1......... _j' .. " ..... ,,..I••J. • • ·t · , /''7 ... h.y'?" /".J; ...... ,i. ,.~.. . •h .."" ..... "" ..h ""6 ...... ~.•.•,.,., ... A/"'J. ;"'1-.,:! .Aff,Hf,,_.t: /'0<;" ''''7' Ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Sieradzu użytego materiału. Wyodrębniono następujące własności: rządową, duchowną, mieszczańską, wojskową oraz Żydów. Wyszczególniono też rodzaje materiałów, z jakich zostały wykonane budynki, tj.: murowane, drewniane i pruski mur. Ponadto wprowadzono oznaczenia dla użytkowania terenu określając je jako: pola, ogrody, wody i różne miejsca. Ważnym i szczególnie cennym elementem planu poza naniesieniem stanu istniejącego, czyli tzw. inwentaryzacji stanu posiadania miasta, jest zaznaczenie projektowanych zmian, czyli „regulacji” - jaką zakładano. Obejmowała ona wytyczenie nowych ulic, bądź korektę ich przebiegu oraz wyznaczenie nowych parceli - działek. Można zatem stwierdzić, iż był to pierwszy w historii plan zagospodarowania przestrzennego miasta Sieradza. Zapewne istniał już wcześniej, tj. w wieku XIII plan założenia miasta, czego dowodem jest istniejący do dziś rynek i wychodzące z jego naroży pary ulic (w sumie 8). Jednakże plan z 1823 r. ma już cechy kartograficzne, a nie szkicowego rysunku. Wiadomo, że jeszcze w tym czasie nie wymyślono prezentowania rzeźby terenu w formie warstwic (poziomic). Zaznaczono jednak w postaci szrafu, niektóre wyniosłości (np. Poświętną Górkę oraz krawędź doliny w okolicy: kościoła farnego, klasztoru i zakładu karnego. Znamiennym jest, że plan nie zawiera żadnych elementów średniowiecznych umocnień obronnych, tj. murów miejskich, wałów, bram i baszt miejskich. Rozebrano je doszczętnie wcześniej. Jedynie nieliczne fragmenty parcel budowlanych wskazują na ich prawdopodobny przebieg. Wyraźnie zarysowane są średniowieczne bloki zabudowy wokół Rynku, przy czym na południowywschód od niego przy kościele p.w. Wszystkich Świętych istniał duży niezabudowany plac. Na północ od Rynku wybiegały ulice Dominikańska (dawniej Mnisia) i ulica bez nazwy (obecnie Warszawska dawniej Solna, zaś w średniowiecznych księgach występuje jako Błotna). Ulica ta była projektowana od ul. Warckiej jako nowy trakt łączący się z drogą prowadzącą do Woźnik. Na wschód od Rynku zaznaczono wybiegającą prostopadle ulicę Warszawską (obecnie Zamkowa) prowadzącą na Wzgórze Zamkowe, która na swoim przebiegu miała dwa mostki na dawnym korycie rzeki Żegliny i Warty. Mostki te żyją jeszcze w pamięci starszych Sieradzan. Wzgórze Zamkowe zostało przedstawione na idealnym okręgu z fosą i dwoma pierścieniami „wałów”. Sądzić należy, że w rzeczywistości tak nie było i przedstawiony rysunek jest jedynie uproszczeniem geometrycznym. Prawdopodobnie nie dokonywano tam żadnych pomiarów geodezyjnych. Uwidocznione jest też średniowieczne podgrodzie z obecnym Rynkiem Praskim i z rozproszonymi drewnianymi budynkami. Nie ma już kościoła Św. Trójcy, na którego miejscu stoją na obrzeżu parceli inne budynki. Od wschodniej strony miasta pokazano zaledwie zarys linii brzegowej cieku wodnego bez nazwy (prawdopodobnie Żegliny), a dopiero bardziej na północy miasta (dziś w okolicy MOSiR) zaznaczono rzekę Warta z napisem odnoga Warty. Pewną ciekawostką jest to, że są trzy te same nazwy różnych ulic. Ulice o nazwie Wodna są pokazane w miejscach obecnie istniejących ulic Wodna, Żabia i Toruńska, przy czym ta ostatnia łączyła się z obszarem bez nazwy, gdzie dziś są ulice: Olendry Małe i ul. Kwiatowa. Nieliczne drewniane zabudowania na 9 parcelach skupiały się przy dwóch placach kwadratowym i trójkątnym. Południową historyczną część miasta przedstawiono dość dokładnie. Mianowicie dawne Przedmieście Krakowskie i ul. Hollendry Wielkie (obecnie Olendry Duże). Zwraca wagę charakterystyczny układ 18 zabudowy tych ulic. Zdecydowana większość zabudowy ul. Krakowskie Przemieście ma usytuowanie zabudowań dłuższą osią budynków w kierunku wschód-zachód, bowiem południowa elewacja domostw jest wystawiona na najbardziej korzystny oświetleniowo (energetycznie też!) kierunek. Większość budynków usytuowana jest przy północnej granicy działek. Są one wyłącznie drewniane i o różnej wielkości. Z przekazów historycznych wiadomo, że były to wyłącznie gospodarstwa rolne. Była to mówiąc językiem współczesnym „strefa żywicielska miasta”. Dziś już prawie niewidoczna, a przecież jeszcze w latach sześćdziesiątych widywano powracające ulicami: Olendry Duże, Krakowskie Przedmieście i Polną krowy z pobliskich łęgów. Dzisiejszy „dwupasmowy odcinek” ul. Krakowskie Przedmieście był już zaprojektowany na omawianym planie z 1823 r. Jednakże nowa część tej ulicy miała być usytuowana wyżej. Chodziło zatem przy regulacji miasta, aby ulica ta wiązała ówczesne posiadłości rządowe tzw. Wójtostwo (obecnie teren zakładów „Winekta”) i posiadłości duchowne (rejon kapliczki św. Kajetana). Uwidocznione tam zabudowania tworzą otwarte czworoboki budynków drewnianych. Nowy podział geodezyjny tego obszaru nie został jednak w pełni zrealizowany. Po sprzedaży dóbr rządowych w II połowie XIX w. stał się prywatną własnością Kajetana Trąbczyńskiego, który wzniósł tu browar i pałac oraz kapliczkę poświęconą patronowi swojego imienia, która stoi do dziś w pobliżu miejsca dawnego kościoła św. Mikołaja. Na planie w tej części miasta istnieje już ulica bez nazwy (obecnie Wierzbowa) oraz ulica łącząca ją z ul. Olendry Duże (obecnie Opłotki). Ulicę Olendry Duże chciano „wyprostować” przy wlocie do ul Krakowskie Przedmieście. W praktyce uregulowano jej przebieg po starym śladzie. Podkreślić w tym miejscu trzeba, że zabudowa przedmieść Sieradza wyraźnie różniła się od zabudowy wewnątrzmiejskiej STAREGO MIASTA. Domy na przedmieściach stały dość luźno i miały w pobliżu pola i ogrody. Na planie po raz pierwszy zaznaczono nowy przestrzenny kształt miasta, który zapoczątkował rozwój w XIX i XX w., a mianowicie rozwiązanie drogowe oparte na założeniu gwiaździstym. Jest to obecne RONDO, zwane też przez starszych mieszkańców „Rogatką”. To nowe rozwiązanie komunikacyjne miasta wyznaczyło nową oś rozwojową w kierunku zachodnim i północnym. Na planie zaznaczono już budynek manufaktury Harrera, którą wizytował w 1825 r. Stanisław Staszic i doprowadzającą do niego projektowaną ulicę o nazwie Fabryczna, co uwiarygodnia ten fakt powstania przemysłu włókienniczego w Sieradzu. Obecna ulica T. Kościuszki została nazwana ul. Kaliską i miała nieregularny przebieg z odchyleniem w kierunku południowo-zachodnim. Do niej dochodziła ul. Szpitalna, dziś Ogrodowa. Niezmiernie ciekawym jest fakt, że większość obiektów i działek, które wówczas należały do władz wojskowych, jest do dziś w ograniczonym przestrzenie zakresie użytkowana. I tak wielki plac przy ul Kościuszki i Sienkiewicza, a także przy Straży na Krakowskim Przedmieściu (obecnie budynek ADM) oraz przy ul. Rycerskiej i Warszawskiej. Podając ten skrócony opis planu miasta z początku XIX w. mam nadzieję, że będzie on przyczynkiem do głębszej analizy przestrzennej przez dzisiejszych urbanistów i historyków. Szkoda tylko, że oznaczenia geodezyjne nr działek nie zostały utrwalone w formie opisowej. Dziś byśmy mieli większą wiedzę na temat założeń owej regulacji miasta, a także na skład własnościowy i społeczny mieszkańców. na sieradzkich szlakach ********* Jego syn - Adam Abrysiewicz urodził się w Sieradzu 14 XII 1884 r. Wcielony do armii rosyjskiej brał udział w I wojnie światowej, a następnie przebywał w niewoli niemieckiej. W grudniu 1922 r. ożenił się z sieradzanką Stanisławą Ruszkowską, z którą miał czworo dzieci (Stanisława, Włodzimierza, Marię i Zofię). Był bardzo muzykalny i zdolności te realizował w sieradzkiej orkiestrze Ochotniczej Straży Pożarnej. Z zawodu stolarz jako funkcjonariusz służby więziennej kierował w więzieniu stolarnią. Ewakuowany po wybuchu wojny do Równego. Po najeździe sowieckim na Polskę został aresztowany i zamordowany jako przedstawiciel administracji polskiej wiosną 1940 r. strzałem w potylicę z niemieckiego pistoletu typu Walther w podziemiach gmachu NKWD w Twerze (ówczesny Kalinin), dokąd go przewieziono z obozu w Ostaszkowie nad jeziorem Seliger. Ciało wrzucono do dołu w pobliskim Miednoje. W posiadaniu syna Stanisława zamieszkałego w Ciechocinku znajduje się jedyna kartka wysłana z Rosji do rodziny w wigilię Bożego Narodzenia 1939 r., w której pisał: „Znajduję się w Rosji Sowieckiej i jestem zdrów (...) napisz mi co u Was słychać, czy jesteście zdrowi i czy kogoś z Was nie brakuje. Napisz mi(...) czy dzieci chodzą do szkoły... Kochający mąż. Adam Abrysiewicz” Z danych Polskiego Czerwonego Krzyża wynika, Abrysiewiczowie: ojciec i syn Andrzej Ruszkowski STĄD ICH RÓD Pochodził z rodziny osiadłej w Sieradzu. Był synem Jana i Katarzyny z Jaskulskich. Brał udział w Powstaniu 1863 r. Uczestniczył w wielu bitwach jako podkomendny gen. Edmunda Taczanowskiego i płk. Aleksandra Matuszewicza. W dniu 11 IX 1863 r. pod Lutomierskiem, w składzie oddziału dowodzonego przez Matuszewicza, brał udział w pomyślnej utarczce tego oddziału z Moskalami (3 roty, 2 szwadrony i 2 armaty). Wówczas kilku powstańców odłączyło się od oddziału i dostało się do niewoli. Wśród nich był Aleksander Abrysiewicz. Szczęśliwie uniknął prześladowań. Po upadku powstania nie wyjechał z kraju mimo możliwości osiedlenia się we Francji, ukrywał się aż do ogłoszenia amnestii, po czym zawarł związek małżeński z Antoniną Kowalczyk i pracował ciężko przez resztę życia jako kołodziej (miał warsztat przy ul. Złoczewskiej) na utrzymanie licznej rodziny, z którą osiedlił się pod koniec życia w drewnianym domku na Pradze. Jako weteran powstania cieszył się w Sieradzu powszechnym szacunkiem. Zmarł 22 stycznia 1925 r. w wieku 81 lat. W jego pogrzebie uczestniczyły miejskie korporacje, zrzeszenia i delegacje szkół oraz tłumy sieradzan. Eksportację zwłok prowadził proboszcz sieradzki ks. dziekan Władysław Mikołajewski w asyście księży: Radkowskiego i Kubisia, który przemawiał nad grobem zmarłego. W uroczystości uczestniczyły orkiestry dęte: wojskowa i sieradzkiej straży ogniowej. Oddział Wojska Polskiego pożegnał go trzykrotną salwą. O jego pogrzebie tygodnik „Ziemia Sieradzka” w nr 5 z dnia 1 II 1925 r. pisał: „W niedziele miasto nasze odprowadziło na wieczny spoczynek zwłoki Aleksandra Abrysiewicza, weterana 63 roku. Liczne tłumy zgromadzone na cmentarzu świadczyły o wielkim uznaniu dla ofiarnej miłości zmarłego względem Ojczyzny. Był to objaw bardzo podniosły i pocieszający w naszym trudnem obecnym położeniu gdyż kraj, w którym miłość Ojczyzny takie odbiera hołdy mimo największych trudności zginąć nie może”. Zmarły miał cztery córki (Teofilę, Franciszkę, Aleksandrę i Marię) oraz trzech synów (Władysława, Adama i Józefa - wszyscy wykonywali zawód stolarzy). Mogiła Aleksandra Abrysiewicza, w której spoczywa wraz z żoną Antoniną zmarłą w dniu 12 maja 1927 r., znajduje się pośrodku cmentarza - w alejce naprzeciwko znanego grobowca Modelskich. że Adam Abrysiewicz figuruje na wykazie polskich jeńców wojennych sporządzonym przez NKWD w Moskwie w dniu 5 IV 1940 r. (str. 25, poz.28) z poleceniem przekazania do dyspozycji szefa Zarządu NKWD kalininińskiej obłasti - nr akt sprawy: 4085. Kserokopie tych dokumentów Rosjanie przekazali Polsce dopiero w kwietniu 1990 r. (W dniu 2 września 2000 r., z udziałem premiera Buzka, w Miednoje odbyła się uroczystość odsłonięcia polskiego cmentarza). W czasie niepotrzebnego nalotu sowieckiego lotnictwa w dniu 20 stycznia 1945 r. na opuszczony już przez niemieckie wojska Sieradz w jego drewniany dom na Pradze nr 2 trafiły dwie bomby ! Na cmentarzu w rodzinnym mieście uczczono jego pamięć wmurowaniem epitafijnej tabliczki na symbolicznej mogile „Katyńczyków” znajdującej się po lewej stronie kościółka cmentarnego św. Ducha. Żonie Adama Abrysiewicza, wychowującej czworo dzieci, mimo starań, nie przyznano w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej renty wdowiej. Źródło: Wywiad z córką Adama, a wnuczką Aleksandra - Zofią Galusową z Abrysiewiczów z Sieradza. Literatura: 1. „Pogrzeb weterana”, [w]: „Echo Sieradzkie” nr 5/1925 r., s. 6., 2. Tomaszewicz A., Nasi w powstaniu, [w:] „Echo” nr 5/1996 r. na sieradzkich szlakach Grób rodzinny Abrysiewiczów Fot. A. Ruszkowski 19 STĄD ICH RÓD Ignacy Domini Mąkowski burmistrz Sieradza w latach 1921-1935 Jan Pietrzak Był najdłużej urzędującym burmistrzem Sieradza w dwudziestoleciu międzywojennym. To w okresie jego władzy miasto, mimo trudnej sytuacji gospodarczej, wzbogaciło się o wiele budynków użyteczności publicznej istniejących do dziś. Ignacy Mąkowski urodził się 20 lipca 1874 roku. O jego edukacji, jak i latach młodości źródła przekazują nam bardzo skąpe informacje. Wiadomo, że w początkach naszego stulecia, jeszcze w czasach zaboru rosyjskiego, jak i w latach I wojny światowej pracował na stanowisku sekretarza w sieradzkim Magistracie. W tym okresie działał, również aktywnie w Ochotniczej Straży Pożarnej i w Sieradzkim Towarzystwie Muzycznym (był czynnym członkiem chóru). Po odzyskaniu niepodległości, po dość niestabilnym i burzliwym okresie działania władz miejskich Sieradza (w latach 1918-1921 zmieniło się aż 6 burmistrzów), w dniu 31 stycznia 1921 roku. Rada Miejska obdarzyła Ignacego Mąkowskiego godnością przewodniczącego, z jednoczesnym powierzeniem mu funkcji burmistrza. Od pierwszych dni swojego urzędowania z wielkim zapałem i energią przystąpił do działań w zakresie rozwoju miasta i polepszenia bytu jego mieszkańców. To z jego inicjatywy już w 1921 roku powstał projekt budowy budynku szkoły średniej (dzisiejsze LO) w Sieradzu według nowoczesnych wymogów techniki i higieny. Dzięki jego zabiegom i współpracy Rady Miejskiej powstał m.in. budynek Szkoły Powszechnej im. Wł. Reymonta, rozbudowano budynek OSP „z wieżą strażniczą”, rzeźnia miejska, łaźnie miejskie i elektrownia. Ponadto wybrukowano i oświetlono wiele ulic, utworzono piękne aleje, założono nowe skwery i place, a było „wszystko to w należytym porządku utrzymane”. W 1925 roku z inicjatywy burmistrza Mąkowskiego uporządkowano wzgórze zamkowe, odkopano starą fosę, a cały nasyp obsadzono drzewami. Z jego też inicjatywy i zabiegów powstała nowa dzielnica miasta - Praga. Na 20 wydzielonym bezpłatnie przez Zarząd Miasta parcelach stanęło prawie pół setki domów z ogrodami, gdzie zamieszkało setki bezdomnych i najuboższych mieszkańców Sieradza. W dziesiątą rocznicę jego urzędowania „Ziemia Sieradzka” pisała: „Dzięki swemu talentowi i wrodzonej umiejętności w postępowaniu z ludźmi, zjednał sobie nasz Jubilat poważanie i szacunek wszystkich obywateli miasta Sieradza i okolicy. Dowodem tego były wybory, które po każdym 3-leciu kończyły się zawsze wyrażaniem zaufania dla osoby starego burmistrza - i dlatego też, jak mało w którym mieście p. Mąkowski nieprzerwanie od 10-ciu lat rządzi naszym miastem. Toteż dziesięcioletni jubileusz na stanowisku burmistrza, jaki przy końcu lutego (1931 - prz. J.P.) obchodził p. Mąkowski jest naprawdę rzadkością niektórych tylko miast. Korzystamy przeto z okazji dziesięcioletniej uroczystości i życzymy Jubilatowi dalszej owocnej i długoletniej jeszcze pracy dla dobra społeczeństwa i miasta Sieradza. Niechaj imię Jego w kronikach naszego grodu zapisze się wśród zasłużonych obywateli.” W 1935 roku za względów statutowych nie mógł już piastować dalej swej funkcji burmistrza, bowiem skończyła się jego ostatnia, dozwolona prawem kadencja. Ignacy Mąkowski położył również wielkie zasługi dla Sieradza jako działacz społeczny. W latach 1922-1935 pełnił funkcję Prezesa Ochotniczej Straży Pożarnej w Sieradzu, potem aż do wybuchu wojny był członkiem Zarządu. W 1935 roku otrzymał godność członka honorowego straży. W grudniu 1933 roku był jednym z założycieli i członkiem władz Klubu Obywatelskiego w Sieradzu, którego celem było „szerzenie kultury i oświaty wśród członków oraz podnoszenia współżycia towarzyskiego.” Położył również duże zasługi dla miejscowej fary. Jak zapisał w swoich wspomnieniach wieloletni jej proboszcz Walery Pogorzelski „dzięki poparciu burmistrza p. Ignacego Mąkowskiego, Rada Miejska powzięła uchwałę, na mocy której skasowała rynek zajazd przed kościołem i plebanią i uliczkę z placem, oddała kościołowi. /…/ Rada Miasta Sieradza uchwaliła zakupić jeden osobny 600 kilowy dzwon. (Dałem mu imię „Ignacy” - imię zasłużonego dla Kościoła burmistrza p. Mąkowskiego, kazałem też wyryć na nim herb miasta Sieradza).” Można by tak wymieniać jeszcze wiele działań, inicjatyw i przedsięwzięć związanych, jak mawiano, ze „Starym Burmistrzem”. Jego aktywne i godne życie przerwał koszmar II wojny światowej. Fala krwawego terroru, która nastąpiła po pierwszych miesiącach hitlerowskiej okupacji, nie ominęła Sieradza. Ignacy Mąkowski znalazła się wśród ok. 100 aresztowanych w dniu 10 listopada 1939 roku czołowych osobistości miasta, którzy jako zakładnicy mieli gwarantować spokojne zachowanie się ludności polskiej w dniu 11 listopada, święcie niepodległości. Pomimo, że 11 listopada w Sieradzu nie doszło do żadnych wystąpień, hitlerowcy dokonali egzekucji 20 zakładników sieradzkich. 14 listopada 1939 roku na cmentarzu żydowskim wśród ofiar bestialskiego mordu znalazł się również Ignacy Mąkowski. W 1945 roku nastąpiła ekshumacja zwłok i przeniesienie ich na cmentarz katolicki, zaś w 1960 r. na mogile wzniesiono pomnik ku czci ofiar terroru. na sieradzkich szlakach Ogólny opis trasy Przebieg szlaku: Zduńska Wola-Karsznice (0,0 km) Kolonia Bilew (1,7 km) Bilew (2,3 km) Marzenin (4,2 km) Wola Marzeńska (4,8 km) Zieleńcice (9,0 km) Podłaszcze (11,75 km) Łask (13,5 km) Jesteśmy przy wejściu do Skansenu Lokomotyw (0,0 km). Ruszamy na południowywschód, kierując się do Koloni Bilew. Po naszej prawej stronie znajduje się teraz Zakład Taboru w Zduńskiej Woli. Droga skręca ostro w prawo i po parudziesięciu metrach po obu stronach mijamy zabudowania gospodarcze. W takim otoczeniu dojeżdżamy do skrzyżowania w Bilewie (2,3 km). Skręcamy w prawo i jadąc na południowy-zachód, mijamy po prawej pozostałość pagórka kemowego (174,6 m n.p.m.), a po lewej rzekę Grabię i współtworzące ją bagna. Wjeżdżamy do Marzenina aleją lipowo-brzozową i zatrzymujemy się przy kościele parafialnym pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP (4,2 km). Na skrzyżowaniu przy kościele skręcamy w lewo i po paru metrach jesteśmy na moście przez Grabię, skąd rozciąga się wspaniały widok na rzekę i jej rozlewisko. Jedziemy dalej, przy przydrożnej kapliczce z figurką świętego Nepomucena, można zatrzymać się na chwilkę refleksji, a nieco dalej po lewej stronie drogi widzimy już młyn w Woli Marzeńskiej (4,8 km). Mijamy młyn i dojeżdżamy do skrzyżowania 4 dróg. My wybieramy wiejską drogę na lewo, która początkowo biegnie równolegle z odnogą Grabi (po Rowerem w dolinie Grabii Bartołomiej Pilarczyk i Zuzanna Karaś naszej lewej stronie). Otaczają nas domki letniskowe, które potem zostają wyparte przez las mieszany. Nasza droga rozgałęzia się, w prawo ku miejscowości Nicenia, prosto do Zieleńcic. My zjeżdżamy w wąską zarośniętą ścieżkę w lewo, aby po pary metrach, wzdłuż lasu dębowo-sosnowego dojechać do dwóch małych stawów. Otoczenie jest tu bardzo „romantyczne”, słychać kumkanie żab, na brzegach stawów kołyszą się dorodne pałki. Wracamy na drogę do Zieleńcic i jedziemy na północny-wschód śród szumu lasu, a później spokojnych nawoływań łąki. Znów zaczyna się las, a po prawej mijamy pojedyncze zagrody, czas skręcić w lewo w jedną z leśnych dróżek, którą dojeżdżamy do byłych wyrobisk torfu, znajdujących się obecnie w prywatnych rękach. Mijamy sztuczne zagłębienia z lewej i ruszamy dalej w las, którym dojeżdżamy do drogi, skręcamy w lewo i widzimy już zabudowania Zieleńcic. Młyn (9,0 km) znajduje się na lewo w zagrodzie znajdującej się przed zakrętem. Tu na chwilkę schodzimy z roweru, aby dojść do Grabi przez zaniedbany park angielski. Z brzegów rzeki w tym miejscu możemy dostrzec młyn, a także progi, dzięki którym słyszymy głośny szum jak przy wodospadzie. Wracamy do roweru i pędzimy cały czas prosto (mijamy nieczynny już sklep). Wjeżdżamy na szczyt małego wzgórza (168,2 m n.p.m.) otoczonego przez pola i zjeżdżamy w kierunku stawów, które powstały wzdłuż rzeki Końskiej. Zatrzymujemy się na małym mostku ze śluzą i podziwiamy widok na częściowo zarośnięte stawy. Jadąc dalej wybieramy drogę w lewo, która prowadzi przez bagienny olszynowy las. Tutaj „suchym kołem” można przejechać tylko po paru dniach bez deszczu, a o wielkiej wilgotności świadczy choćby zarośnięte jezioro, które niezauważalne mijamy po prawej. Powoli las zmienia się w zagajnik, którym przy akompaniamencie pól dojeżdżamy do cmentarza żydowskiego w Podłaszczu (11,75 km). Stąd już blisko d o asfaltowej d r o g i , k t ó r ą d o j e ż dżamy do Łasku. Ciągle po tej samej t r a s i e jedziemy na sieradzkich szlakach POZNAJEMY WŁASNY REGION W tej artykule pragnę przedstawić bardzo ciekawą pod względem geograficznym, jak również widokowym i historycznym trasę. Polecam ją całym rodzinom, a także samotnym miłośnikom rowerowych wypadów, którzy pragną poznać dolinę Grabi w środkowym biegu rzeki, ciągnącym się między miastami: Zduńską Wolą a Łaskiem. Przejechanie tego odcinka nie wymaga przygotowania fizycznego, gdyż droga prowadzi po stosunkowo płaskim terenie. Równocześnie istnieje możliwość dłuższego postoju w wartych zwiedzenia punktach trasy, której całkowita długość wynosi 13,5 kilometrów. Z Sieradza można dojechać w pobliże początku mojej trasy autobusem MPK (linie „Z” i „E”) lub pociągiem, wysiadając na przystanku w Zduńskiej Woli-Karsznicach. Następnie jadąc wzdłuż torów w kierunku na Marzenin (południowy-wschód), należy przekroczyć wiadukt i zatrzymać się naprzeciwko Skansenu Lokomotyw (początek trasy). Dla rowerzystów o doskonałej kondycji istnieje możliwość dojechanie na miejsce drogą numer 14 (około 16 km). Ta jednodniowa wycieczka umożliwi poznanie charakteru Grabi, jako rzeki nizinnej, a także przedstawi krótki zarys historii młynów i nie tylko. Propozycja rowerowej ścieżki po tak interesującym terenie to świetny pomysł na sensowne i aktywne spędzenie wolnego czasu w urokliwym miejscu i przeżycie emocjonujących przygód w kontakcie z dziką przyrodą. Moim celem jest również przedstawienie problemu dialogu człowiek-przyroda, który na tym terenie jest związany bardzo blisko z ujarzmieniem rzeki Grabi. Chcę też przybliżyć Czytelnikom tragiczne skutki zanieczyszczania środowiska ściekami. Trasa rowerowa biegnie przez tereny o różnym stopniu przekształcenia, co pozwoli mi zobrazować wpływ człowieka na środowisko naturalne. Niektóre przykłady ukażą nam jak bezsilny jest czasami człowiek i jego technologia w „walce” z siłami natury, i że zawsze należy pamiętać o szacunku dla Matki Ziemi. Pamiętajmy: „Dobrem najwyższym jest zgadzać się z naturą i stosownie do niej żyć”, jak powiedział wielki Cyceron. A teraz w drogę! 21 w kierunku centrum miasta, a następnie odbijamy na lewo, gdzie przy drodze znajduje się już ostatni przystanek naszej wyprawy - drewniany kościółek Świętego Ducha (13,5 km). Lokalizacja doliny Grabi Rzeka Grabia na całej swojej długości leży w województwie łódzkim. Płynie Niziną Południowopolską, przez takie oto mniejsze jednostki fizykogeograficzne: źródło wytryska w okolicy wsi Syski na wysokości 229 m n.p.m., jest to Wysoczyzna Piotrkowska. następnie Grabia wpływa na Równinę Łaską i tworzy tu dolinę o szerokości do 1000 m (występują tu płytko zalegające margle). środkowy bieg rzeki prowadzi przez Wysoczyznę Łaską, którą poniżej scharakteryzuję dokładnie, gdyż jest to obszar obejmujący naszą trasę. i wreszcie ujście Grabi do Widawki (zlewnia Warty) znajduje się już w Kotlinie Szczercowskiej, utworzonej przez rzekę na przedpolu lodowca.. Wysoczyznę Łaską budują gliny zwałowe (utrudniają one wsiąkanie wody, ale powodują jej szybszy przepływ) moreny dennej oraz żwiry i piaski wodnolodowcowe typu sandrowego zlodowacenia Warty. Miąższość utworów czwartorzędowych sięga tu do 20-60 m. Wszystko to świadczy o występowania na tym terenie lodowca, który zalegał tu podczas zlodowacenia środkowopolskiego. Na szczęście klimat doliny Grabi od dawno nie jest peryglacjalny i obecnie odpowiada typowi klimatu krain Wielkich Dolin (centralnej Polski). iają sceny biblijne (cykl scen z życia Marii i Chrystusa) i miały ułatwić ludziom niewykształconym zrozumienie przesłania Biblii i Kościoła. Dziś możemy je podziwiać w tym wiejskim kościółku, który kryje w swoich mrokach także XVI- wieczna drewnianą chrzcielnicę. Punkt obserwacyjny 2: Most na Grabi w Marzeninie Nie sposób określić w tym miejscu, które koryto Grabi jest główne- widzimy wiele stróżek wody biegnących z obu stron mostu. Kępy ziemi wystające nad lustro wody porośnięte są zaroślami bagiennymi, zauważalne są też olchy. Jest to jedno z tych miejsc, w których próbowano rzekę uregulować. Przystanek 3: Młyn w Woli Marzeńskiej Młyn nad strumieniem O! strumyczek- jaki piękny, Wije się wzdłuż polnej ścieżki. Pewnie do młyna jakiego, By zemleć mąkę na chleb, Jaki?- zapewniam, że wiejski. Po kamieniach i kaskadami Ciągnie sznur pereł niebieskich, Tak błękitny jak bławatków toń, Tak przeźroczysty jak kaczeńców woń. O! jest i młyn- jaki wielki Jak nieziemski stwór: Koło wielkie- oko potwora, Cielska wielki- skrzydła ptaka I gęba rozwarta na ziarno Opis trasy Start: Zduńska Wola-Karsznice Przystanek 1: Skansen Lokomotyw Takie oto trzy lokomotywy witają nas w zduńskowolskim skansenie (czynny poniedziałekpiątek 8:00-13:00). Skąd w Karsznicach skansen maszyn kolejowych? Otóż znajdował się tam jeden z pierwszych dużych węzłów kolejowych w Polsce, budowany przy współpracy z Francuzami na trasie Śląsk-Gdynia. Punkt obserwacyjny 1: Droga Bilew- Marzenin Po prawej widzimy niski pagórek kemowy, z drugiej strony jakże inna formacja - podmokłe tereny nad Grabią. Łączy je pochodzenie polodowcowe. Przystanek 2: Kościół parafialny p.w. Wniebowzięcia NMP w Marzeninie Od 1372 roku stał w tym miejscu murowany kościół, który przez wieki był przebudowywany, aby uzyskać obecną formę. Niedawno odkryto w jego wnętrzu średniowieczne (gotyckie) freski, które są rzadkością na terenie Polski. Polichromie przedstaw- 22 Jak u małego zwierzaka. Zuzanna Karaś, 1995 Przy tym młynie możemy dostrzec jak ważne było dla poprawnego funkcjonowania młyna regulowanie rzeki. Główne jej koryto- młynówka, prowadziła wodę do stawu wzmocnionego groblami. Śluzą roboczą woda płynęła na chronioną kratą turbinę. Gdy rzeka za bardzo wezbrała lub gdy trzeba było zatrzymać młyn otwierano śluzę jałowo- upustową. Dla młyna napędzanego turbiną (została tu zainstalowana po I wojnie światowej i znajduje się w motorowni umieszczonej na dębowych palach) wystarczyło płytkie koryto, za to nurt musiał być wartki. Pierwszy młyn był mały i powstał przy dworze. Obecny stoi tu od końca XIX wieku, został wybudowany po pożarze poprzedniego, nadal otacza go zaniedbany park podworski. Obecnie napędzany elektrycznie, choć zachowały się pamiątki z napędu wodnego. Dzięki uprzejmości właściciela można młyn zwiedzić. Punkt obserwacyjny 3: Staw przy drodze do Nicienia Stawy porastają szuwary, z jednej strony graniczą z zabudowaniami, z pozostałych z podmokłymi łąkami i lasem mieszanym. W okolicy podczas wiosennych wylewów tworzą się znakomite siedliska dla ptaków bagienno- wodnych (dotyczy to całej długości doliny Grabi). Przylatują tu głównie blaszkodzioby i siewkowate. Łatwo można spotkać czajkę, ale mają tu swoje lęgowiska również tak rzadkie jak zimorodek. Najkorzystniejszym okresem obserwacji ornitologicznych jest maj, ale inne dostatecznie ciepłe miesiące też obiecują owocujące spotkania. Oto na sieradzkich szlakach niektóre występujące tu gatunki: Punkt obserwacyjny 4: Stawy przy dawnych wyrobiskach torfu Widzimy zalane wyrobiska potorfowe w zarośniętym starorzeczu, które były niegdyś zarybiane przez Polski Związek Wędkarski w Łasku, a obecnie znajdują się w rękach prywatnych właścicieli. Wokół nas rozciąga się iglasty las wyrosły na glebach bielicowych. Tereny są bardzo piaszczyste i w związku z tym rosną na nich bory sosnowe. Przystanek 4 i punkt obserwacyjny 5: Młyn w Zieleńcicach i Grabia Wzmianki o pierwszym młynie w Zieleńcicach sięgają XVI w. Później na prawym brzegu Grabi wybudowano młyn drewniany częściowo stojący na wbitych w dno palach, napędzany kołem podsierbnym, od XX w. turbiną. Przerabiano w nim dużo zboża, dlatego zwany był kupieckim. Produkowana w nim mąka miała bardzo dobrą jakość. W XIX wieku postawiono na drugim brzegu folusz (pilśniarka- maszyna do zgęszczania tkaniny), który z kolei przebudowano na młyn gospodarczy, poruszany dwoma podsierbnymi kołami (w 1916 r. napęd dołączono do turbiny prawobrzeżnego młyna). Perlak i jagielnik, specyficzne urządzenia- umożliwiały produkcję kasz. Oba młyny rozebrali Niemcy w 1942 roku, ale na lewym brzegu wzniesiono kolejny, tym razem murowany, trzykondygnacyjny. Obecnie znajduje się w rękach prywatnych. Niestety na teren posesji nie zostałem wpuszczony aby dokładnie przyjrzeć się młynowi i dokonać ciekawych fotografii. Jest on napędzany elektrycznie. Grabia była dla potrzeb młynów w tym miejscu spiętrzana, a w przeszłości poprowadzono przez nią drewniany most (obecnie nie istnieje). Po drugiej stronie rzeki znajdują się powszechne tu kiedyś torfowiska niskie z ciekawą biocenozą. Wracając do naszej strony, warto chwilkę pospacerować wzdłuż rzeki w stronę Łasku. Przechodzimy tu przez zaniedbany park angielski, który przylegał niegdyś do szlacheckiego dworku. Spotkać można w nim liczne drzewa pomnikowe, a nad samą rzeką warte uwagi są zarośla łozowe, czyli takie których gałęzie lub korzenie zanurzone są w wodzie. Punkt obserwacyjny 6: Most na rzece Końskiej Mostek jest zarazem jazem. Roztacza się z niego widok na trochę pozarastane już stawy hodowlane porozdzielane groblami. Czasami można na nich spotkać dostojne łabędzie lub pasące się konie. Za nami jest teraz lekkie wzniesienie pokryte polami, na których w 1863 powstańcy bili się z Kozakami, a przed nami rozciąga się podmokły las nazywany olsem. Przez większą część roku utrzymuje się tam woda, w związku z czym na kępach ziemi rosną drzewa i rośliny hydrofilowe (np.: olsza czarna, brzoza omszona czy paproć). Przystanek 5: Cmentarz żydowski na Podłaszczu XVII wiek to czas gwałtownego napływu ludności żydowskiej do Łasku, która przez wiele późniejszych lat dominowała w mieście (w XVIII w. nawet ponad 70% mieszkańców była wyznania mojżeszowego). Niestety podczas II-ej wojny światowej prawie połowa mieszkańców została zgładzona przez niemieckiego okupanta. Blisko 4 tysiące łaskich Żydów zginęło w Chełmie. W Łasku istniało wiele zabytków kultury judaistycznej: synagoga i mykwa (rytualna łaźnia) z początku XX w., było tu także wiele cmentarzy, które jednak w większości zostały zdewastowane. Zachował się kirkut w Podłaszczu, tradycyjnie podzielony na część męska-strona południowa i żeńska- północna. Znajduje się na nim około 150 nagrobków (macewy i kilka sarkofagów) które posiadają bardzo interesującą symbolikę: książka- dowód pobożności i uczoności; korona- tu leży głowa rodziny; lew, orzeł- dostojeństwo i siła; Gwiazda Dawida- stary symbol Izraelitów; złożone ręce- groby kapłanów; dzban i misa- groby lewitów; świecznik- wyłącznie na grobach kobiet; złamane drzewo- symbol gwałtownej śmierci; i wiele innych, których znaczenia można się tylko domyślać. Przykre jest to, że wiele grobów jest poprzewracanych i zwietrzałych, a jedyną informacją o miejscu kultu zmarłych jest powyginana blaszka. Warto pospacerować wśród macew i uczcić śmierć pochowanych tam polskich Żydów. Przystanek 6: Kościół p.w. Św. Ducha w Łasku Drewniane kościółki mają bardzo specyficzny nastrój. Łaski kościół pod wezwaniem Świętego Ducha też posiada wyjątkowy charakter. Przedmieście Św. Ducha Mały kościółek wśród smutku stoi, Wśród grobów, wśród łez i kości. Na cześć wygranej powstał i do dziś stoi, Drewniany, niby szkielet z kości. Stał kiedyś na warcie przy szpitalnej bramie. Gdzie chorzy do niego chodzili I gdzie się często modlili. Teraz stoi na „duchowej bramie”: Tam gdzie słońce nie dociera, Tam gdzie ludzie mówią AMEN. Zuzanna Karaś, 1996 Zbudowany w 1666 roku służył jako kaplica szpitalna, później był kościołem ewangelickim, a obecnie jest garnizonowym. Posiada drewnianą dzwonnicę, a nad wejściem znajduje się wieżyczka na sygnaturkę. Wchodząc do środka warto zwrócić uwagę na tęczową belkę z umieszczoną na niej datą budowy oraz na ołtarz, ambonę i chrzcielnicę inkrustowaną muszelkami (ciekawe?). Budowa kościoła jest prosta: trzy nawy, prostokątne prezbiterium, konstrukcja zrębowa, a dach kryty gontem; a jakże urokliwa. Jest to ostatni przystanek naszej wycieczki. Meta: Łask Życzę miłych chwil spędzonych na drodze po dolinie Grabi. Mam nadzieję, że informacje przeze mnie przedstawione pozwolą Państwu nie tylko podziwiać piękno tej nizinnej rzeki i jej okolic, ale także umożliwią zrozumienie potrzeby dialogu z otaczającą nas naturą. Zobaczmy otaczający nas świat z roweru i pamiętajmy: „Nie można przyrody zwyciężyć inaczej niż przez to, że się jej słucha.” (Francis Bacon). Bibliografia Dronka T, Ziarnik J W dolinie Grabi. Oddział PTTK w Łasku. Łask 1994. Dronka T, Marszałek W, Okoń K Sieradzkie znakowane szlaki turystyczne. WOiT. Sieradz 1996. Bąbka- Horbacz E, Horbacz TJ Z drewna, kamienia, ludzkim staraniem...Zabytki województwa sieradzkiego. WOiT. Sieradz 1997. Kondracki J Geografia fizyczna Polski. PWN. Warszawa 1980. Praca zbiorowa pod redakcją Genowefy Glinkowskiej Raport o stanie środowiska w województwie sieradzkim w latach 1995- 1996. Biblioteka Monitoringu Środowiska. Sieradz 1997 Praca zbiorowa Raport o stanie środowiska w województwie łódzkim. Biblioteka Monitoringu Środowiska. Łódź 1999 Praca zbiorowa Raport o stanie środowiska w województwie łódzkim w 1999 r. Biblioteka Monitoringu Środowiska. Łodź 2000 Paś J Ryby w rzekach województwa sieradzkiego. “Na sieradzkich szlakach” 3/19/1990. Ruszkowski A Młyny wodne województwa sieradzkiego. Na sieradzkich szlakach 2/22/1991. Ziarnik J Rzeka musi mieć gospodarza. Na sieradzkich szlakach 2/26/1992. Dronka T Młyn wodny w Zieleńcicach. Na sieradzkich szlakach 2/30/1993. Dronka T Zachowane obiekty kultury żydowskiej w województwie sieradzkim. Na sieradzkich szlakach 3/31/1993. Bąbka E, Horbacz TJ, Salm J Marzenin znany i nieznany. Na sieradzkich szlakach 4/32/1993. Dronka T Jak pracuje młyn? Na sieradzkich szlakach 1/33/1994. Lesner B Ornitologiczne ciekawostki doliny Grabi. Na sieradzkich szlakach 4/36/1994. Dronka T Szlak „Młyny nad Grabią”. Na sieradzkich szlakach 4/36/1994. Durys M. Czy warto? Krótka historia ujarzmienia Grabi. Na sieradzkich szlakach 5/58/2000. na sieradzkich szlakach 23 Wstęp do bibliografii województwa sieradzkiego Anna Jędras Lata 1975-1998 to ważny okres w dziejach najnowszych Ziemi Sieradzkiej. Zmiany w podziale administracyjnym kraju przeprowadzone w 1975 roku przyniosły jej status województwa ze stolicą w Sieradzu. Dla regionu o bardzo bogatej historii nastąpił okres znaczących zmian w życiu gospodarczym, społecznym i kulturalnym. Powstała w tym samym roku Wojewódzka Biblioteka Publiczna jako biblioteka centralna dla sieci bibliotek publicznych w województwie, zgodnie ze swoimi statutowymi obowiązkami, podjęła prace nad dokumentacją bibliograficzną życia regionu sieradzkiego, pozostającego wcześniej w makroregionie łódzkim. Przedmiotowo-podmiotowe materiały bibliograficzne gromadzone były w kartotekach regionalnych stanowiących bardzo ważny element warsztatu informacyjnego Biblioteki. Część z nich, dotycząca życia kulturalnego województwa była publikowana w postaci roczników Kultura województwa sieradzkiego opracowanych przez Annę J ędras i wydawanych w 1. 1981-1996. W 1997 roku dzięki inicjatywie dyr. Zofii Sobczak podjęto w Bibliotece prace nad stworzeniem przedmiotowej bibliografii województwa o pełnym zakresie tzn. rejestrującej dokumenty z wszystkich dziedzin życia. Jej zasięg chronologiczny początkowo miał obejmować 1. 1975-1995. Jednak kolejna reforma administracyjna kraju wprowadzona w 1999 r. i likwidująca tym razem województwo sieradzkie wyznaczyła nowy zasięg czasowy do 1998 r., co znacznie wydłużyło prace redakcyjne. Podjęcie tych prac było też odpowiedzią na ciągle rosnące zainteresowanie problemami miasta i regionu sieradzkiego, szczególnie wśród młodzieży. Bibliografia rejestruje wydawnictwa samoistne: zwarte (książki, broszury) i ciągłe (czasopisma) oraz wydawnictwa niesamoistne: utwory (artykuły z czasopism i dzieł zbiorowych) i fragmenty bibliograficzne (rozdziały z dzieł). Odnotowuje także ważniejsze dokumenty 'życia społecznego (katalogi, foldery). Zasięgiem terytorialnym obejmuje obszar całego kraju. Bibliografia ma charakter przedmiotowy rejestruje piśmiennictwo, którego tematem zainteresowania są różnorodne problemy Ziemi Sieradzkiej, a także życie i działalność ludzi z nią związanych. Rejestruje także w jednym z działów dokumenty podmiotowo związane z województwem sieradzkim są to czasopismatwydawane na tym terenie niezależnie od ich profilu. Dział Literatura piękna Teksty uwzględnia publikacje opisujące region lub takie, których fabuła rozgrywa się w regionie, wymieniające nazwy topograficzne, szczególnie w poezji, albo tylko realia oraz opowiadania z własnych przeżyć autorów, którzy są związani z regionem. Opisy prawie wszystkich rejestrowanych materiałów zostały sporządzone z autopsji. Tylko nieliczne przejęto z Przewodnika Bibliograficznego, Bibliografii Zawartości Czasopism, Bibliografii Historii Polskiej, Polskiej Bibliografii Literackiej. Podstawową bazą bibliografii były opisy zgromadzone w kartotece regionalnej WBP w Sieradzu. Znaczącą pomocą były także opisy zgromadzone w kartotece regionalnej WiMBP im. J. Piłsudskiego w Łodzi, za których udostępnienie składamy serdeczne podziękowania. Ze względu na zgromadzenie w pierwszym etapie kilkudziesięciu tysięcy opisów zastosowano selekcję, której podstawowym kryterium była wartość merytoryczna zawartych informacji w kontekście poruszanego problemu. Bibliografia tworzona w swej podstawowej formie jako baza komputerowa w programie SOWA-2 opracowanym przez firmę "Sokrates" jest dostępna w całości w wersji elektronicznej w sieci lokalnej Biblioteki w Sieradzu, w INTERNECIE i na CDROM. Zarejestrowane materiały (ok.. 20.000 opisów) uporządkowano wg nieco zmodyfikowanego schematu dla bibliografii regionalnej. Elektroniczna forma bibliografii pozwala na korzystanie z wielu możliwości prezentowania i wyszukiwania materiałów bibliograficznych. Opisy druków zwartych sporządzono zgodnie z PN-82/N-01152.01 Opis bibliograficzny. Książki, zaś opisy czasopism i artykułów z czasopism zgodnie z PN-N-01l52-2: 1997 Opis bibliograficzny. Wydawnictwa ciągłe. Mamy nadzieję, że Bibliografia Województwa Sieradzkiego 1975-1998 dająca obraz bogatego dorobku wydawniczego o regionie służyć będzie szerokiej społeczności czytelników, będąc przewodnikiem po rozległym obszarze piśmiennictwa o Ziemi Sieradzkiej. normą 24 na sieradzkich szlakach - - - - - - - - - - - - - - - - - Relacja porucznika 30 p. Strzelców Kaniowskich z wojny 1939 r.”, cz. 2 W ODWROCIE Dnia 5 września w godzinach popołudniowych załamała się obrona Armii „Łódź" na linii Warty i Widawki. W tym samym dniu padł Piotrków i zarysowało się niebezpieczeństwo przerwania frontu polskiego na kierunku Warszawy. Wydarzenia dnia 5 i 6 września można nazwać przełomowymi w dziejach kampanii. Plan Naczelnego Wodza, opracowany przed wojną, legł w gruzach. Dowodzenie stopniowo wymyka się mu z rąk. Rząd Rzeczypospolitej i Naczelne Dowództwo opuszczają Warszawę. Cała dotychczasowa konstrukcja państwa, armii, władzy rozsypuje się z godziny na godzinę. Ale właśnie w tych dniach i godzinach rodzi się nowe. Nieugięta determinacja wojska i narodu; kontynuowanie walki pomimo wszystko. Znakomitą ilustracją tego „nowego" w 30 pp są jego losy w dniach 5 i 6 września. W różnych godzinach dnia 5. IX. bataliony 30 pp. rozpoczęły odwrót znad Warty, idąc początkowo oddzielnymi kolumnami. Większość kierowała się w rejon m. Szadek, gdzie rzekomo zbierać się miała 10 DP. W tym czasie nastąpiło połączenie batalionów I i III. Baon II dołączył pod Lutomierskiem, maszerując dwoma oddzielnymi kolumnami. Wszyscy byli pod wrażeniem poniesionej klęski. Fakt utracenia pozycji obronnej, ogromne wyczerpanie fizyczne i psychiczne, wytworzyły nastrój ciężkiego przygnębienia, potęgowany widokiem rozbitków, idących polami i dróżkami, często bez broni. Wycofujących się w pośpiechu, postrzelanych tankietek oraz potrzaskanego, walającego się na drodze i w rowach sprzętu i wozów. Dokuczał ogień artylerii niemieckiej. Z zabudowań wynurzył się samotny, bez uprzęży koń. Szedł powoli za nami, z nisko zwieszonym łbem. Zatrzymałem się. Koń stanął również. Kiedy do niego ruszyłem, obrócił się bokiem jakby w przygotowaniu do ucieczki. Zbliżyłem się. Na zadzie i brzuchu wyrwane kawały mięsa, z dolnej żuchwy zwisały krwawe strzępy. Drżał całym ciałem, patrząc na mnie smutnymi oczami. Roje much obsiadły rany. Nie mogłem patrzeć na to biedne, skrzywdzone stworzenie. Obróciłem się, uciekając od tego. Ale po krótkim czasie obejrzałem się. Koń szedł wytrwale, powoli, uparcie. Zbliżał się, wreszcie zatrzymał, jak my, nie podnosząc głowy. Wydał z siebie długi jęk czy sapnięcie. To było nie do wytrzymania... Zetknąłem się oczami z ppor. Iwanickim. Zaklął nagle parszywie, jak tylko zakląć było można. Skoczył z konia, wyrwał któremuś z moich chłopców karabin i rzucił przez zęby: „jazda, już was nie ma". Skoczyliśmy kłusem. Prześledźmy drogi i wydarzenia poszczególnych zgrupowań pułku. Ugrupowanie dowodzone przez mjr Kamińskiego w składzie II baon, część oddziałów specjalnych i część taboru, rozpoczęło odwrót około godz. 14.00, kierując się przez Zduńską Wolę na Szadek. Przechodząca przez zbombardowaną, jeszcze tlącą się Zduńską Wolę kolumna została ostrzelana przez dywersantów, ukrytych w piwnicach. oprac. Janusz Matusiak Kilku żołnierzy zostało rannych. Nie wywołało to popłochu, lecz ujawniło, z czym należy się dodatkowo liczyć w dalszym odwrocie i wprowadziło czujne napięcie wśród maszerujących. Po zapadnięciu zmroku niespodziewanie zaszarżował z boku nieznany oddział kawalerii polskiej. Powstało duże zamieszanie, gdyż szarża rozerwała kolumnę, powodując splątanie zaprzęgów, ucieczkę koni i rozpierzchnięcie się bezpośrednio zaatakowanych żołnierzy. Otworzono ogień, ale spóźniony i szczęśliwie niecelny. Straty były minimalne. Dalszy marsz stał się jednak niespokojny, w jeszcze większym napięciu. Około godz. 21.00, po wyminięciu ostrzeliwanego artylerią Szadka, pułk zatrzymał się na odpoczynek w lesie przylegającym do niewielkiej wsi...W lesie znajdowała się już część pułkowego plutonu łączności, pluton artylerii (dwa działony) i część taboru bez kuchen polowych tak, że strudzone oddziały udały się na odpoczynek bez posiłku. Ubezpieczony postój trwał przez noc do godzin popołudniowych dnia 6. IX., mimo nękającego ognia artylerii niemieckiej. Batalion I rozpoczął odwrót znad Warty poszczególnymi kompaniami. Kompania pierwsza z plutonem łączności i częścią kompanii ckm pod dowództwem por. Raka poszła na Szadek. W czasie drogi dołączyła również kompania trzecia. Por. Rak wyprzedził kolumnę, starając się odnaleźć kogoś z dowództwa dywizji, o postoju, którego w Wojsławicach otrzymał wiadomości. Dotarł do dworu pilnowanego przez kilku wartowników. Na nic nie zdały się molestowania. Wartownicy milczeli jak zaklęci. Zapadła noc, a ponieważ Szadek był ostrzeliwany przez artylerię, postanowiono go ominąć. Aby nie zgubić się w nieznanym terenie, skorzystano chętnie z pomocy ofiarowanej przez wieśniaka, podejmującego się poprowadzić oddziały. Po krótkim marszu kolumna dostała się pod ogień i przejściowo uległa rozproszeniu. Uskoczywszy spod ognia, kompanie zebrały się, po czym ruszono dalej, docierając do wsi, w której zarządzono postój. Noc minęła spokojnie. Około godz. 10.00 następnego dnia dołączyła kompania druga, bardzo wyczerpana poszukiwaniem swego oddziału. Oto fragment relacji ppor. Gałaja (d-cy 2 komp.) z jego marszu: „Do Szadka dotarliśmy wczesnym rankiem w dn. 6. IX. Od czasu do czasu padały pociski artylerii. Jeden z nich padł tak blisko nas, że drobnym odłamkiem zostałem ranny w bok (odłamek noszę w ciele do dziś). Weszliśmy do Szadka zupełnie opustoszałego, częściowo spalonego. Przechodząc przez rynek, dostrzegliśmy, jak z jednego domu, przez uchylone okiennice ktoś na sieradzkich szlakach Z MINIONYCH LAT - PRZEDRUKI Jest to trzecia i ostatnia część wspomnień porucznika Podbielskiego z udziału w Wojnie Obronnej Polski w 1939 roku. Obejmuje ona okres od chwili opuszczenia pozycji głównej na Warcie pod Sieradzem do momentu kapitulacji Warszawy, gdzie 30 pułk Strzelców Kaniowskich zajmował pozycje obronne na Żoliborzu. Ta część wspomnień została opublikowana w miesięczniku „Więź” nr 9/1966. 25 ukradkiem nas obserwuje. Wydało mi się to podejrzane, więc z kilku żołnierzami wpadłem do mieszkania. Zastaliśmy tam tylko jakiegoś starca, siedzącego przy piecu, opartego o drzwiczki. Żołnierze rozbili piec i znaleźli ku memu osłupieniu radiowy aparat nadawczy. Starzec na żadne pytanie nie chciał odpowiadać"... Wkrótce po przybyciu drugiej kompanii nadeszła wiadomość, że w niewielkiej odległości znajduje się na postoju 30 pp. Szybko zebrano oddziały i około godziny 10.30 batalion połączył się z pułkiem. Rano 6. IX. major Kamiński z adiutantem i kwatermistrzem udali się na poszukiwanie dywizji, przy czym dowódcą pułku został kpt. Wysocki, któremu major polecił dalsze prowadzenie pułku, w przypadku gdyby nie powrócił na czas. Odwrót rozpocząć po południu, gdy zmniejszy się aktywność lotnictwa. Kierunek: Lutomiersk - Zgierz. Ponieważ major nie wracał, kpt. Wysocki rozpoczął marsz o godz. 17.00. Przez zbombardowany, dopalający się Lutomiersk pułk przeszedł o zmroku, w szyku rozczłonkowanym ze względu na niedalekie odgłosy toczącej się walki. Za Lutomierskiem zarządzony został odpoczynek w nadziei przybycia dowódcy pułku. Po godzinnym daremnym oczekiwaniu kpt. Wysocki postanowił maszerować dalej. W czasie przygotowywania oddziałów do odmarszu nadciągnęła część II baonu, dowodzona przez por. Zborowskiego; kpt. Wysocki wcielił ją przejściowo do baonu, którego dowódcą został por. Lange. Szosa na Aleksandrów zawalona była sunącymi bezładnie kolumnami wojska i taborów. Obawiając -się utonięcia w tej rzece, kpt. Wysocki postanowił zejść na boczne drogi, kierując się na Rąbień. W rejonie tym znalazła się już wcześniej reszta II baonu z kpt. Supińskim, który po przeciwnatarciu pod Strońskiem, nie czekając na dołączenie gros swego baonu, z częścią wojska i 35 rannymi wcześniej rozpoczął odwrót. Trasa biegła przez Świerzyny, Mołdawin Górny, Okup Fabryczny do Łaskiej Woli, gdzie zatrzymano się na nocleg. Rannych udało się umieścić na przejeżdżających wozach sanitarnych, zdążających do Łodzi. W dn. 6. IX. kpt. Supiński przekroczył Ner, zatrzymując się na odpoczynek. W dalszej drodze przy dworze Babice nastąpiło spotkanie z pułkiem. Gros baonu prowadzone przez .por. Zborowskiego po akcji pod Strońskiem, nie znalazłszy swego dowódcy, nocleg spędziło w Ptaszkowicach, W nocy nadeszła wiadomość, że kpt. Supiński jest w Łasku. Ruszono więc bezzwłocznie, starając się dopędzić swego dowódcę. Niestety, po przybyciu do Łaska otrzymano wiadomość, że oddział pomaszerował na Lutomiersk. Po odpoczynku ruszono śladem, maszerując cały dzień. Pod wieczór otrzymano wskazówkę o koncentracji pułku w rejonie Lutomierska. Tu nastąpiło przypadkowe spotkanie z całością. Tak, więc poszczególne zgrupowania zdołały szczęśliwie połączyć się tworząc oddział w sile około dwóch batalionów. Wkrótce rozpoczęto wśród ciemnej nocy dalszy odwrót, zmierzając na Zgierz. Do szpicy wysunął się kpt. Wysocki, prowadząc całość. Niebawem dostrzeżono z niepokojem sygnały świetlne dawane z drogi, po której maszerował pułk. Spotkano się już z działalnością dywersantów, dlatego kpt. Wysocki zatrzymał kolumnę, wysuwając się ze szpicą do przodu. Z przerwami, sygnały podawane były nadal. Jakież było zdziwienie i radość, gdy okazało się, że to pułkownik Rutkowski, dowódca pułku z czasów pokojowych. Pułkownik dypl. Stanisław Rutkowski w marcu 1939 roku odszedł do sztabu armii „Łódź”. 26 Teraz z rozkazu dowódcy armii miał objąć znów pułk. Znając przypuszczalny rejon, przez który powinien przechodzić oddział, wyjechał samochodem na poszukiwania i szczęśliwie znalazł się akurat na drodze, którą pułk maszerował. Oto relacja płk. Rutkowskiego: „O świcie 6. IX. stałem już na skrzyżowaniu szos pod Lutomierskiem, wyławiając z cofającej się w nieładzie kolumny dywizyjnej poszczególnych żołnierzy, oficerów, obsługi ckm z bronią lub bez, wozy, kuchnie i inne elementy należące do 30 pułku. Na chwilę zjawił się płk Zientarski, który wyznaczył pułkom rejony zbiórek dla 30 pp rejon Rąbień. W ciągu kilku godzin udało mi się zebrać około dwie kompanie, kilka ckm oraz większą część taboru, polecając ukryć się w cieniu licznych tamtejszych sadów. Po południu przyjechał ponownie płk Zientarski i wydał rozkaz obsadzenia linii obronnej: trygonometr 196,8 - około 3 km na płd. zachód od miejscowości Rąbień. Po wykonaniu rozkazu udałem się na odprawę do sztabu dywizji, gdzie gen. DindorfAnkowicz zadysponował dalszy odwrót w rejon Głowna, z tym, że na dzień 7. IX. wyznaczył pozycję obronną dla pułku w lasku tuż na południe od Zgierza. Po powrocie do pułku zadysponowałem marsz taboru pułku przez północne przedmieście Łodzi do lasu przy szosie Zgierz-Stryków, ściągając oddział z pozycji obronnej, przygotowując go do marszu. Wyruszyłem następnie samochodem na boczną drogę, licząc na to, że może uda mi się spotkać pozostałą część pułku. Byt już późny wieczór. Zatrzymałem samochód i poleciłem kierowcy reflektorami dawać sygnały. Po kilku zaświeceniach uskakiwaliśmy w bok, licząc się, że możemy otrzymać ogień. Niebawem usłyszałem idącą jakąś kolumnę. Sylwetki wynurzyły się i ku mojej radości poznałem kpt. Wysokiego. Udało się”. Po krótkim odpoczynku rozpoczęto dalszy marsz do lasku pod Zgierzem, do którego pułk doszedł 7. IX. około godz. 7,00 rano, obsadzając początkowo południowe jego skraje, a następnie wszystkie, tworząc „jeża”. W tym czasie 28 pp znalazł się na północ od Zgierza w lesie Lućmierz, a 31 pp na wschód w rejonie lasu Łagiewniki, Z 28 pp nawiązano łączność. ...Nocą z 6 na 7. IX. podjęliśmy odwrót przez Lutomiersk na Łódź! Nad Nerem złapał mnie sen. Było to dno kryzysu, które mijało. Począwszy od tego dnia, mimo coraz większego wyczerpania, zmęczenia i głodu nie uległem już takiemu zamroczeniu. Nocą, w dopalającym się Lutomiersku, ujrzałem, serdecznie się radując, pułkownika Rutkowskiego. Obejmował dowództwo. Pułkownik był wstrząśnięty widokiem resztek pułku, nie przekraczających chyba l 000 ludzi. 7. IX. dotarliśmy do lasu na południe od Zgierza, obsadzając go ze wszystkich stron „jeżem". Żołnierze z wyczerpania walili się z nóg, natychmiast zasypiając. Kuchni ani taboru nie było, szliśmy więc bez pożywienia, W tej sytuacji oraz ze względu na możliwość nalotów, dowódca pułku zadecydował pozostać w lesie, dać ludziom odpoczynek, a o zmroku ruszyć w kierunku Główna, gdzie miała zbierać się nasza 10 dywizja. Tu, po siedmiu dniach, ujrzałem Wacka ze zmniejszoną do połowy baterią. Uścisnęliśmy się serdecznie, długo oklepując swe plecy. Dostałem od niego sporo papierosów, które wystarczyły mi aż do Warszawy. Szosę zamknięto barykadą ściętych drzew i strzeżono bronią maszynową i działkiem ppanc. Wpadł na nią zdążający od Zgierza niemiecki patrol motocyklistów, nie spodziewający się widocznie żadnego polskiego oddziału. Celnym strzałem z działka motocykl został zniszczony, jeden z Niemców zabity, a drugi wzięty do niewoli. Rozpoznanie na sieradzkich szlakach prowadził pluton ułanów, który utraciwszy łączność ze swym pułkiem, dołączył do nas. Natknąwszy się w jednym miejscu na patrol nieprzyjaciela, rozbił go, zdobywając ckm. Wstrząsające wrażenie spowodowała śmierć kaprala Bujewa. Został znienacka, we śnie zamordowany przez dywersanta, którego nikt nawet nie widział. Coraz wyraźniej słychać strzelającą baterię artylerii. Idziemy w zupełnej ciszy, nieomal na palcach. Raz, dwa, trzy, cztery wybuchy. I znów raz, dwa, trzy... Teraz już jesteśmy w bezpośredniej bliskości dział. Zupełnie wyraźnie widać wytryski płomieni z luf. Nie ulega wątpliwości, że to niemiecka linia. Powietrzem wstrząsają detonacje. Pociski idą tuż nad naszymi głowami. Kolumna zwiera się jeszcze bardziej. Ręce ściskają karabiny i granaty, myślę, że zaraz się zacznie. Sto metrów, jeszcze tor i jeszcze sto... Skręcamy w bok. Mijamy tor kolejowy. Wchodzimy w willowe przedmieście Łodzi, Julianów. Bateria zostaje za nami. Wymarłe, czarne prostokąty domów okolone zewsząd parkanami. Oby tylko konie zachowywały się cicho! Jak cienie przesuwamy się po ciemnej od drzew ulicy- Jeśli tam była niemiecka artyleria, tu gdzieś musi być jej osłona. Wszędzie parkany... Jak tu uderzać?... Każdy metr wymierzony jest napiętymi do bólu nerwami. Jakże potwornie długo to trwa! Nareszcie koniec zabudowań. Znów skręcamy na polną drogę. Zanurzamy się w czarną noc. Nie do wiary. Bez jednego strzału! Pod lufami niemieckiej artylerii! Rozwierają się zaciśnięte na broni, zdrętwiałe palce. Czemu tak wolno idziemy? Teraz chciałoby się biegiem. Powoli mija naprężenie. Dołącza z częścią plutonu Iwanicki i znowu człapiemy jako straż tylna. Droga staje się ciężka, piaszczysta. Zmęczenie ogarnia nas. Kolumna rwie się często, marsz staje się coraz bardziej nierówny. Mijamy wioski, do których urywają się żołnierze w poszukiwaniu jedzenia i wody. Coraz trudniej ich stamtąd wygarniać. Już nie mogę wytrzymać w siodle. Znowu oddaję konia i idę pieszo. I tak już pójdę do Warszawy, gdyż strzelec prowadzący mego drugiego wierzchowca zdrzemnął się, wypuszczając wodze z ręki. Koń odłączył się gdzieś. Maszerujemy tak do świtu 8. IX., osiągając rejon Boginia, gdzie na odpoczynek kryjemy się w zaroślach i krzakach. Większość żołnierzy natychmiast zasypia. Nieliczni myszkują po nędznych zabudowaniach. Na bezpośrednią odległość wystawia się ubezpieczenie. Koniom popuszczamy tylko popręgi. Biedaczyska brudne, zakurzone, zmarniałe, skubią trawę. Dostaję od jednego ze swoich żołnierzy dwa sucharki i kostkę kawy. Siadam pod krzakiem i natychmiast zasypiam, trzymając dary w ręku. Około południa pułk formuje się ospale w kolumnę na drodze leżącej na wzgórzu, a oficerowie zebrali się na krótką odprawę. Otrzymawszy rozkazy rozchodzimy się. I w tym momencie spada na nas silny, niesłychanie celny ogień broni maszynowej i moździerzy. Osłupienie trwa sekundy. Biegnę pod górę do swoich i kiedy mijam w odległości nie większej niż 5 metrów stojącego na zboczu dowódcę pułku, pada między nas pocisk moździerza. Wionęło gorącym powietrzem, poszły z gwizdem odłamki. Do dziś pojąć nie mogę, jak to się stało, że nie odnieśliśmy najmniejszej nawet rany. Przecięło mi tylko płaszcz. Kolumna pękła, rozbiegając się na wszystkie strony. Nawoływania dowódców, jęki rannych, kwik koni, wybuchy, i gwizd pocisków, zmieszały się w jeden potworny zgiełk. Wołam i gwiżdżę na konnych, ale tylko część zdołałem zebrać i rzucić w pobliski parów dający osłonę. Reszta pierzchła. Pędzę w dół, gdzie przy zabudowaniach stoją dwa wozy szybko zapełniające się żołnierzami. Nagle słyszę, jak woła mnie leżący na zboczu 'ranny. Dostał w nogę i nie może się ruszyć. Z przebiegającym jakimś podchorążym robimy „stołeczek". Szybko w dół, wśród pocisków tnących powietrze. Ranny konwulsyjnie zaciska ręce na naszych szyjach pozbawiając nas niemal oddechu. Puść, do ciężkiej cholery - udusisz! Dopadamy zapóźniony wóz i ładujemy rannego. Podchorąży daje mu swój opatrunek osobisty. Jazda! Idziemy i my. Przy drodze leży porzucony ckm. Zabieramy. Dopędza nas kilku strzelców, którzy samorzutnie odbierają nam broń i niosą sami. Lżej ranni idą. Widać grupki zdążające do widniejącego przy drodze lasku opodal miasta Paprotnia. Tam zbierają się resztki pułku. Nie możemy ochłonąć po przebytym wstrząsie. Jesteśmy wszyscy tak wstrząśnięci klęską, którą zadali nam Niemcy, nie ponosząc przy tym najmniejszych strat, że zapada na dłuższy czas zupełne milczenie. Straciłem kilkunastu konnych, którzy gdzieś się rozbiegli. Została mi garstka około 10 ludzi. Koniec. Nie mam już nawet plutonu. Zalewa mnie gorycz, żal i zwątpienie w możliwość oderwania się od nieprzyjaciela. Biją nas, gdzie i jak chcą. Nie umiem dziś powiedzieć, ilu nas zebrało się w lesie. Szczątki. O zmroku ruszamy dalej. Znowu wloką się godziny wymierzane coraz cięższym krokiem. Krańcowe wyczerpanie. Z resztą konnych idę, jak zwykle, w straży tylnej. Uparcie, zgodnie z rozkazem d-cy dywizji, kierujemy się na północny wschód, na Głowno. Marsz trwa całą noc i nad ranem, na wpółprzytomni docieramy do lasków w rejonie Cyrusowej Woli. Żołnierze są tak wyczerpani, że nie ma mowy o pełnieniu przez nich żadnego ubezpieczenia. Zasną. Na rozkaz dowódcy pułku wojsko kryje się w jednym z lasków, a ubezpieczać mają oficerowie, stając na skrajach dookoła. Penetruję teren lornetką oczami piekącymi i obrzmiałymi. Huczy coś w głowie, ręce opadają. Bezwiednie oparłem się o drzewo i przyłapałem się na drzemce. Odchodzę od drzew. Muszę sam stać. Zaraz, który dziś? 8 czy 9, a może l0? Nie, przecież 9. Pomyśleć tylko, że tak niedawno można było dostać chleba i mleka, ile się chciało. A dziś? 30 pułk Strzelców Kaniowskich to te szczątki śpiące w lasku, głodne, zmordowane, zagonione... Nie, dziś nie 9. Dziś - to wieki całe klęsk, odwrotów, marszów nocnych bez snu i pożywienia. Coraz bardziej rozpaczliwy, ale uparty odwrót i malejąca nadzieja na włączenie się do dywizji, na odpoczynek, na stworzenie nareszcie linii obronnej. Czy tylko nasz pułk znalazł się w tak tragicznym położeniu? A może i inne? Może pechowo jesteśmy na głównym kierunku uderzenia Niemców? Jakoś mniej spać się chce, jak się myśli. Jak bardzo odległe i dziecinne są dziś marzenia o Wyższej Szkole Wojennej, pracy w sztabach. Cytadela... Radzymin... Tymczasem pułkownik Rutkowski wysyła patrole mające za zadanie ściągnąć z okolicznych wiosek możliwie dużą ilość wozów, na które można by załadować najsłabszych. Trzeba koniecznie przyspieszyć marsz. Rzeczywiście patrole kilka wozów przywiozły, meldując, że z wielu kierunków byli ostrzeliwani. Odpoczynek trwa do południa, W tym czasie zauważyliśmy na dalekim przedpolu jakieś wojsko zajmujące stanowiska, Nie można było ze skraju lasu ustalić czy to nasi, czy Niemcy. Dowódca pułku, przypuszczając, iż może to być 4 pp Legionów usiłował, wyszedłszy przed las, głosem nawiązać łączność. Niestety, bez skutku. Wysłany w tamtym kierunku podoficer został z miejsca ostrzelany i ranny. Jednocześnie z innej strony lasu również zauważono okopujące się wojsko. Po pewnym czasie nie było już wątpliwości, że są to Niemcy. Wobec takiej sytuacji dowódca pułku podjął na sieradzkich szlakach 27 decyzję przebicia się przez nich. Jest nam już wszystko jedno. Twarze żołnierzy zdeterminowane, zawzięte. Z konnymi i erkaemem mam skrycie doliną objechać wzgórze, przedostać się na bok nieprzyjaciela i odciągnąć część jego sił. W czasie organizowania natarcia i wydawania rozkazów zupełnie wyczerpany dowódca pułku traci przytomność. Zgorączkowany, bezwładny - majaczy. Pionierzy przez potok przenoszą go na plecach. Podtrzymywany, z trudem utrzymuje się na koniu, na którego go wsadzono. Udaje się nam wreszcie znaleźć wóz, umieścić na nim zupełnie nieprzytomnego dowódcę pułku i w towarzystwie osłony skierować do Skierniewic. Nie ma czasu ani na żal, ani rozmyślanie. Łapię konia i z ppor. Iwanickim oraz garstką moich „gwardzistów" ruszamy... Już w czasie jazdy słyszymy z lewej strony, na wzgórzu, ogień broni maszynowej i przytłumione detonacje. Ruszyło natarcie. Przechodzimy w kłus, aby jak najszybciej wyjść na skrzydło nieprzyjaciela. Z przerażeniem dowiaduję się, że jedyny już mój rkm ma tylko dwa magazynki amunicji. Jeszcze tylko tego brakowało! Wreszcie teren podnosi się i skręcamy w lewo, gdzie powinien być nieprzyjaciel. Przybyliśmy jednak za późno, gdyż uderzenie główne rozbiło już Niemców. Drogę mieliśmy wolną, choć okupioną stratami. Ciężko ranny został zawsze pełen humoru, o niespożytych siłach kapitan Wysocki. WARSZAWA ...Major Kamiński, dowodzący resztkami pułku, organizuje rozpoznanie na Otwock. Niestety Niemcy doszli już do Wisły, przecinając drogi wiodące na południe, wobec czego postanawiamy iść do Warszawy. I oto 14. IX wchodzimy do Cytadeli witani wybuchami łez szczęścia i radości rodzin. Ze ściśniętym sercem patrzymy na nasze spalone koszary, z których jeszcze snuje się dym i wstrętna, tak już nam znana, woń spalenizny. Oto narożnik, gdzie na pierwszym piętrze, przed dwoma zaledwie tygodniami, mieścił się jeszcze oddział zwiadowczy. A teraz, teraz przyprowadzam, ja, dowódca kompanii, tylko garstkę konnych. Przestał istnieć 30 pułk Strzelców Kaniowskich. Jest mi ciężko na sercu, bardzo ciężko. I oto najbardziej niespodziewanie, ku naszej radości, spotykamy pułkownika Rutkowskiego. Niestrudzony, natychmiast zarządza odtworzenie pułku w sile dwóch batalionów. Zaraża nas swym zapałem, nie zostawia czasu na rozpamiętywanie klęsk, przełamuje przygnębienie. Cytadela nabita mnóstwem rozbitków z rozmaitych jednostek. Z nich mają powstać te bataliony. Mam stworzyć nowy zwiad, złożony z małego plutonu konnych i możliwie dużego kolarzy. Z ppor. Iwanickim zabieramy się do roboty. I nagle druga radość. Odnajduje się dowódca plutonu kolarzy ppor. B. z częścią moich strzelców. Na ogół żołnierze chętnie włączają się do tworzonych oddziałów, ale są też jednostki zupełnie zdemoralizowane," unikające wszelkiego rodzaju szarż; widząc, że zaczyna się coś organizować, ulatniają się z Cytadeli. 15. IX. po południu mam już około 20 konnych i ponad 70 kolarzy. Z bronią i amunicją nie jest źle. Kończy organizację batalion I pod dowództwem majora Kamińskiego. Batalion II dopiero w przeddzień kapitulacji osiąga stan zbliżony do normy. Opuszczamy, tym razem już na zawsze, mury Cytadeli, lokując się w Arsenale, przy ulicy Przeskok, Leszno i Ogrodowej. Konnych utykani w Pałacyku Radziwiłłowskim na Bielańskiej, gdzie przynajmniej konie, stojąc w ogrodzie, miały trochę swobody. O zmroku dostajemy z ppor. Iwanickim krótkie przepustki na miasto i rowerami jedziemy 28 przez Warszawę, w pełnym zaciemnieniu do mego domu. Kilkakrotnie zatrzymują nas i legitymują wojskowe i cywilne patrole. Z powrotem idziemy Krakowskim Przedmieściem. Iwanicki wciąga mnie do restauracji hotelu Bristol. Przez zaciemniony kotarami hali wchodzimy do rzęsiście oświetlonej sali. Wrażenie jest tak silne, że tracę poczucie rzeczywistości. Stoliki z białymi obrusami, bezszelestnie poruszający się kelnerzy, błysk luster i sztućców, dywany. Tracę zupełnie pewność siebie, siadam na brzeżku krzesła, nie śmiejąc się rozejrzeć po sali. Można dostać tylko kawałek sarniny (!) z borówkami i kawą. Zjadam szybko, poganiając swego szwoleżera. Z ulgą wychodzę w ciemną ulicę, której ciszę przerywa od czasu do czasu grzmot detonacji. W Arsenale, gdzie znajdowało się dowództwo pułku, włączam się do prac organizacyjnych, przygotowując legitymacje obrońców Warszawy, pełniąc nocne dyżury itp. Tu właśnie, na tych nocnych dyżurach zadzierzgnęły się więzy przyjaźni z por. Rajewskim, kochanym Czesławem. Wacek, któremu rany nogi bardzo dokuczały, odszedł do szpitala. Już nigdy z nim się nie spotkałem. Zmarł w czasie okupacji. Pełniąc dyżury, zwłaszcza w nocy, starałem się uporać z wirem wydarzeń, jaki porwał mnie z uderzeniem godziny 10 w dniu 24. VIII. Błyskawiczność ich pozbawiała mnie możliwości spokojnego myślenia. Siedemnaście dni wojny. Dwa tygodnie piekielnych marszów, nieprzespanych nocy, bez wyżywienia, odpoczynku. Kilka dni beznadziejnych walk. I oto siedzimy w Warszawie zewsząd otoczonej, bombardowanej i ostrzeliwanej zupełnie bezkarnie. Jak to się stało? Jak do tego doszło? Czy nie potrafiliśmy się bić czy bić się nie było można? Czy przyjdzie odsiecz? Co się dzieje na innych frontach? Co dalej? Warszawa. Tu każdy, absolutnie każdy pocisk jest celny. Za dnia coraz częściej widać dymy, a nocą łuny płonących domów. Wiedziałem, że ponieśliśmy straszną klęskę, ze nie spełniliśmy nadziei, jakie w nas pokładało społeczeństwo. Chodziłem struty, przygnębiony fizycznie, zupełnie rozbity wzmagającymi Się dolegliwościami żołądkowymi. Dręczyła mnie troska o los rodziny, bezbronnej jak ja. Przygnębienie ogarnęło nas wszystkich. Nie widziało się nigdzie ani śladu uśmiechu. 18. IX. z rozkazu dowództwa obrony Warszawy batalion I wzmocniony oddziałami specjalnymi (również plutonem kolarzy) wyruszył do Młocin, w celu stworzenia tam silnego ośrodka oporu i ułatwienia przebicia się do stolicy armiom „Poznań" i „Toruń". Szczegółowe działanie batalionu trudno dziś ustalić ze względu na niesłychanie lakoniczne i zresztą rozbieżne wzmianki źródłowe, a głównie ze względu na niemal zupełne zniszczenie tej jednostki przez nieprzyjaciela. Można jednak przypuszczać, że w dniu 19. IX. batalion osiągnął nakazane wzgórze między Młocinami i Placówką, z których udanym uderzeniem spędził Niemców. Wzgórza trzymano mocno do dnia 21. IX. W dniu tym dowódca batalionu, major Kamiński, otrzymać miał od generała Altera, dowódcy przebijającej się do stolicy 25 DP, rozkaz wykonania natarcia na Placówkę, zdobycia jej i utrzymania w celu poszerzenia pasa dla nacierających oddziałów Kutrzeby. Major Kamiński, jak zawsze prawdziwy, zdyscyplinowany żołnierz i kolega, spieszący z pomocą tym, co znaleźli się w ciężkim położeniu, rozkaz wykonał. Batalion podczas dnia, jak się dziś wydaje, bez wsparcia artylerii i czołgów, trafił na niesłychanie silnie zorganizowaną obronę niemiecką. Odkryty teren, ze spadkiem ku północy, dawał wspaniały wgląd nieprzyjacielowi. Cała potęga ogniowa spadła na nieszczęsny batalion, zadając mu na sieradzkich szlakach Znowu wraz ze słońcem wstało piekło. Godziny wlokły się, trzymając nas w nerwowym napięciu, a jednocześnie w jakimś otępieniu. Po południu naloty niemal ustały. I wtedy przybiegł goniec z zawiadomieniem o śmierci ppor. Iwanickiego. Idę tam natychmiast. Skokami od bramy do bramy (właściwie bez sensu, gdyż pociski padają ze wszystkich stron i tylko w odosobnionych wypadkach słychać ich nadlatywanie), po rumowiskach, zgrzytając butami po szkle zaściełającym chodniki, omijając leje i zwisające wszędzie druty i przewody, docieram do pałacyku. W parterowym budynku, na stołach, stoi trumna skrzynia ze świeżych nieheblowanych desek, a w niej spoczywa śp. ppor. Iwanicki. Na głowie hełm z wyrwaną dziurą w okolicy skroni. Jedna strona twarzy zsiniała z wpadniętym okiem. Wstrząśnięty do głębi, nie mogę oderwać oczu od tej straszliwej dziury. Powtarzam bezwiednie w myślach - to Władek, to Władek, to jest Władek. Na kołnierzu munduru dwa szwoleżerskie proporczyki. Skądś, z niezmierzonej dali dochodzi głos: panie poruczniku, panie poruczniku, gotowe; trzeba chować. Niosą wieko - drugą część skrzyni. Jak pachnie żywica?.. Kładę rękę na zimnych, skrzyżowanych dłoniach. Lekkim uściskiem, jak bym bał się sprawić ból, żegnam swego dowódcę plutonu konnych śp. podporucznika Władysława Iwanickiego z l pułku szwoleżerów. Do zobaczenia, Władku, dzielny, wierny szwoleżerze. Stuk młotków i po chwili wynosimy ciało do ogrodu, gdzie przy murze, pod drzewami widnieje przygotowany dół. Na drewnianej tabliczce piszę, najstaranniej, jak umiem, dane osobiste. Klękamy, garstka konnych, wśród łomotu pocisków. Nie modlę się. Nie umiem w tej chwili znaleźć słów modlitwy. I wtedy, właśnie wtedy, czuję, jak mi z ręki ktoś zabiera powoli furażerkę. Czuję zamiast niej twardość rzemienia. Hełm. Jeden z moich kochanych, wiernych „gwardzistów”, pochyla się i mówi prosząco: „Hełm, panie poruczniku, hełm. Proszę posłusznie, niech pan porucznik założy. Tak mocno strzelają"... Hełm, powiadasz? Prosisz posłusznie? Żebym założył?... Mój kochany, drogi żołnierzu - bracie! Myślisz w tej chwili nie o sobie, a o mnie? Pękło coś we mnie, załamało się. Trzeba, trzeba mocno zacisnąć szczęki... KoBo PTTK Sieradzki Szwdaczek przy Komendzie Powiatowej Policji w Sieradzu W dniu 14 maja 2002 roku grupa inicjatywna turystów z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu postanowiBautworzy ZakBadoweKoBoPTTK. Które miaBozrzesza policjantów, pracowników cywilnych policji oraz czBonków ichrodzin, zwracajc si o jego rejestracj do OddziaBuPTTK w Sieradzu. Na zebraniu zaBo|ycielskim, które odbyBosi w dniu 06.06.2002 r. wybrano Zarzd i Komisj Rewizyjn utworzonego ZakBadowegoKoBaPTTK przy KPP w Sieradzu. W skBadZarzdu weszli: 1. Prezes Zbigniew So[nicki 2. V-ce Prezes Leonard Klimczak 3. Skarbnik CzesBawDobrzyDski 4. Sekretarz Barbara Amroziak Komisji Rewizyjnej w skBadzie: ! MirosBawMarciniak ! Halina Janus Na zebraniu przyjt o, |e KoBo PTTKprzy KPP w na sieradzkich szlakach Sieradzki Szwędaczek Z ŻYCIA PTTK straszliwe straty. Znalazł śmierć bohaterski, zawsze spokojny i opanowany śp. major Kamiński u boku swych dowódców kompanii: por. Lange, kpt. Rudowskiego, ppor. Teichtelda, ppor. Pelczarskiego. Drobne strzępy zdołały wyrwać się z pogromu i powrócić do Warszawy. Wieść o tej klęsce dopełniła miarę naszego przygnębienia i goryczy. Miała ona o wiele smutniejszy skutek, gdyż z formowanego batalionu II zaczęły się, nieliczne wprawdzie, dezercje żołnierzy. W tych dniach przenieśliśmy się na krótki czas do potężnego gmachu sądów na Lesznie. W podziemiach magazyny wojskowe były zawalone wszelkiego rodzaju umundurowaniem. Na jednym z pięter zainstalowano szpital. Na siennikach, słomie, płaszczach leżeli ranni. Z Czesławem pomagaliśmy nielicznym siostrom roznosić posiłki. Nie robimy już nic, tkwiąc jako obwód dowództwa obrony Warszawy. Bezczynność wśród wycia samolotów, dymów i pożarów, grzmotu rwących się pocisków, kurzawy rozpadających się domów, działała niesłychanie deprymująco. Czujemy się zupełnie bezradni, oczekując tylko swej kolejności. Zaglądam do swych kolarzy i konnych. Niewielu zostało żołnierzy z mej starej gwardii. Chociaż zawsze witają mnie serdecznie, wyczuwam jakiś dystans. Nieraz padają uwagi o bezsensowności dalszej walki, o bezcelowym oczekiwaniu śmierci. Dopytują się, czy jeszcze będziemy rzuceni w bój i czy nie będziemy kapitulować. Cóż mam im powiedzieć ja, który tak samo jak oni nic już nie wiem, nic nie rozumiem. Nadeszły pamiętne dni 25 i 26. IX. Najcięższe dni w obronie stolicy, kiedy to Niemcy przystąpili do generalnego ataku. Od świtu rozpoczął się gwałtowny ogień artylerii, a setki samolotów zrzucały swój ładunek, przelatując niemal po dachach domów. Miastem wstrząsał bezustanny grzmot wybuchów. Wycie silników, łomot detonacji, trzask walących się domów, słupy ognia, kurzu i dymów wypełniły ulice. Życie zamarło, schodząc do piwnic i nielicznych schronów. Nadeszły wiadomości o masowych natarciach na polskie pozycje. Tkwiliśmy w czujnym pogotowiu, spodziewając się lada chwila rozkazów uderzenia na wroga, który z pewnością wedrze się w ulice miasta. Nastał dzień 26. IX. Pogodny, ale słońce ledwo zdołało przebijać chmury dymów spowijające nieszczęsne miasto. Znowu zaczęły się naloty. Leonard Klimczak, Zbigniew Sośnicki 29 Sieradzu u|ywa b dzie nazwy Sieradzki Szwdaczek . Na podstawie statutu OddziaBu PTTK w Sieradzu opracowano Regulamin KoBa PTTK Sieradzki Szwdaczek . W pocz tkowej fazie koBoliczyBo 2 2 c z Bo n k ó w. Obecnie 24. O d chwili zaBo|enia I Rajd „Sieradzkiego Szwędaczka” Szlakiem KoBaPTTK Sieradzki Szwdaczek jego czBonkowie Walk nad Wartą 1939 r. systematycznie bior udziaBw imprezach turystyczny18 październik 2003 r. ch o zasigu krajowym i regionalnym. Fot. K. Brodowska W dniach 23-29.06.2002 r. po raz pierwszy przedstawiciele KoBaPTTK Sieradzki Szwdaczek wzi li udziaB w XXXI Ogólnopolskim Rajdzie Górskimi Szlakami ObroDców Granic w Szklarskiej Porbie. W rajdzie uczestniczyBy dru|yny kóB PTTK Stra|y Granicznej, Jednostek Wojskowych, Policji, zakBadów Koło PTTK „Sieradzki pracy oraz mBodzie|yszkolnej. Szwędaczek” na Rajdzie D r u | y n a K o Ba P T T K S i e r a d z k i Szlakami Obrońców Granic w Bieszczadach Szwdaczek zajBa I miejsce w[ród dru|yn policyjnych i zdobyBa puchar Komendanta Wojewódzkiego 2004 r. Policji we WrocBawiu. Fot. z Kroniki Koła W kolejnych Ogólnopolskich R a j d a c h S z l a k a m i O b r o Dc ó w Granic czBonk o w i e K o Ba P T T K S i e ra d z k i Szw daczek m o g p o s z czyci si kolejnymi sukcesami min. W ubiegBymroku dwie dru|yny uczestniczce w tym rajdzie, który odbyBsi w czerwcu w Wetlinie zajBy II i III miejsce w ogólnej rywalizacji zdobywajc puchary Przewodnicz cego Rady Kultury Fizycznej przy MSWiA w Warszawie oraz Puchar Zarzdu GBównego PTTK. Od daty utworzenia naszego koBa jego czBonkowie uczestniczyli równie| we wszystkich corocznych Spotkaniach Turystycznych Policji. W 2004 r. nasza dru|yna w XII Spotkaniach Turystycznych Policji zajBa I miejsce otrzymujc puchar Przewodniczcego Rady Kultury MSWiA w Warszawie. Od 2003 r. CzBonkowie KoBa PTTK Sieradzki Szwdaczek s organizatorami Rajdu Sieradzkiego SZWDACZKA - Szlakami Walk nad Wart 1939 r., który jest kontynuacj Ogólnopolskiego rajdu organizowanego od 1975 r. przez OddziaBPTTK w Sieradzu. Rajd cieszy si coraz wikszym zainteresowaniem przede wszystkim w[ród mBodzie|y szkolnej. W 2003 r. udziaBw tym rajdzie wziBo 200 osób, natomiast w 2004 r. ju| 450. W 2005 r. III Rajd Sieradzkiego Szwdaczka Szlakami Walk nad Wart 1939 r. odbdzie si w dniu 17.09.2005 r. Planowana trasa StroDsko Sieradz, Mcka Wola Ruda, gdzie odbdzie si jego zakoDczenie. CzBonkowie naszego KoBa w br. planuj udziaB w nastpujcych imprezach turystycznych w charakterze ogólnopolskim: ! IXX - Zlot Aktywu Turystycznego w Sobótce (19-23.04.2005) ! XXXIV - Ogólnopolski Rajd Górski Zladami ObroDców Granic: Góry StoBowe - A|yce k/Kudowy (19-25.06.2005) - XIII Spotkania Turystyczne Policji w Zwieradowie (20-24.09.2005) W 2005 r. na zebraniu OddziaBu PTTK w Sieradzu czBonkowienaszego KoBawybrani zostali do skBaduZarzdu OddziaBuna nastpujce funkcje: - Leonard Klimczak - V- c e Prezes Zarzdu OddziaBPTTK w Sieradzu - Zbigniew So[nicki CzBonekZarzdu OddziaBuPTTK w Sieradzu - Krzysztof Siewierski - CzBonek Komisji Rewizyjnej. Z ŻYCIA PTTK W dniu 20 czerwca bieżącego roku odbył się II Rajd „Sieradzką eSką”. Impreza ta jest organizowana przez sieradzki oddział PTTK, który promuje w naszym regionie wśród młodzieży aktywną turystykę. Ponad stu uczestników wraz z opiekunami odmeldowało się na linii startu. Pogoda i humory wszystkim dopisywały. Po odprawie grup wszyscy ruszyli na trasę drugiego rajdu „Sieradzką eSką”. Pierwszy postój był zaplanowany przy Sanktuarium Maryjnym w Charłupi Małej. Po godzinnym oczekiwaniu na ks. Mariana i dokładnym zwiedzeniu kościoła i cmentarza który znajduje się tuż obok uczestnicy rajdu zostali „zalani” ogromem informacji na temat Sanktuarium Maryjnego, jego historii oraz cudownych wydarzeń które się tu zdarzyły. Ponadto złożyli kwiaty, zapalili znicz i wysłuchali krótkiego wykładu przygotowanego przez Izę Krzywańska na temat osoby barona Stanisława II Rajd “Sieradzką eSką” Bartłomiej Pilarczyk 30 na sieradzkich szlakach Na trasie rajdu Fot. B. Pilarczyk? Konkurs sprawnośiowy Fot. B. Pilarczyk? Graeve wybitnego etnografa i działacza PTTK. Młodzież po wysłuchaniu wszystkich wiadomości miała jeszcze chwilę na zjedzenie drugiego śniadania przed wyruszeniem do wsi Kamionacz aby obejrzeć niepowtarzalny kościół. Po drodze mijaliśmy zabytkowy pałac w Biskupicach. Po przerwie na zwiedzanie kościoła i usunięciu drobnych usterek przy rowerach grupa ruszyła do jednego z najbardziej znanych twórców ludowych w kraju Stanisława Korpę w jego domu w Rudzie pod Sieradzem. Artysta pokazał swoje prace i opowiedział o procesie ich powstawania. Młodzież była zachwycona dziełami sztuki i samą osobą Stanisława Korpy. Tu zaczął się ostatni etap rajdu, który kończył się w Muzeum Etnograficznym w Sieradzu. Na miejscu czekał na uczestników posiłek przygotowany przez organizatorów i mnóstwo zabaw i konkursów. Po krótkiej przerwie związanym z posiłkiem i zwiedzaniem Muzeum rozpoczęła się najbardziej emocjonująca część dnia. Na początku był konkurs, w którym uczestnicy musieli popisać się wiedzą z zakresu ruchu drogowego i uczestniczenia w nim na rowerze. Najlepsi zostali obdarowaniu cennymi nagrodami. 1. Łukasz Michalak z LO Nr 2 „Meander” 2. Mateusz Chrebelski z Gimnazjum Nr 2 „KTK 2” 3. Piotr Koziej z Gimnazjum Nr 2 „Dzikie Bąki” Druga część konkursów była typowo zręcznościowa. Każdy uczestnik musiał wykazać się dokładnością i umiejętnościami panowania nad rowerem w różnych sytuacjach. Wygrali najlepsi z najlepszych. 1. Paweł Bobrowski z Gimnazjum Nr 2 „KTK 2” 2. Paweł Leśniewski z Gimnazjum Nr 2 „Dzikie Bąki” 3. Tomasz Żóraw z Gimnazjum Nr 2 „Oswojone Bąki” Impreza zakończyła się rozdaniem nagród, wręczeniem dyplomów i wyróżnień. Wszyscy uczestnicy lekko zmęczeni żarem lejącym się z nieba rozjechali się do domów z uśmiechem na twarzach. Na trasie rajdu Fot. B. Pilarczyk? Uczestnicy w kościele w Charlupi Małej Fot. B. Pilarczyk? na sieradzkich szlakach 31 Z ŻYCIA PTTK PTTK-owska sesja w Małkowie Józef Szubzda W pięknie odrestaurowanym małkowskim pałacu 17 czerwca 2005 r. odbyła się popularnonaukowa sesja z okazji jubileuszu 750-lecia nadania praw miejskich Warcie. Sesję, pod tytułem „Warta - szkice z dziejów miasta”, zorganizowało Muzeum Miasta i Rzeki Warty egzystujące przy miejscowym Oddziale PTTK, a sfinansował Burmistrz Gminy i Miasta Warty. Obradom przewodniczyła kustosz Muzeum - mgr Barbara Cichecka. Referat o osadnictwie pradziejowym i wczesnośredniowiecznym w okolicach Warty wygłosił archeolog sieradzkiego Muzeum - Marek Urbański. Materiał ilustrowany mapami i rysunkami ukazał odnalezione ślady osadnictwa w postaci licznych wykopalisk, ślady osad z epoki brązu w Proboszczowicach oraz tzw. kultury prapolskiej z wczesnego średniowiecza odkryte na wysokim brzegu rzeki. Autor referatu zaprezentował pogląd, że rozwój osadnictwa w okolicach Warty był podobny jak w całym regionie sieradzkim. Charakteryzując życie społeczne i kulturalne Warty w XIX i w 1. poł. XX w. dr Andrzej Tomaszewicz skupił się na życiu muzycznym i teatralnym Warty, czytelnictwie i rozwoju bibliotek. Prelegent precyzyjnie określił sytuację materialną mieszczan warckich stwierdzając w konkluzji, że „obszary nędzy były bardzo rozległe”. Stąd dążność do utworzenia w Warcie szpitala i zapewnienia środków egzystencji domu starców. Na tym polu zasłużyli się aptekarz Ludwig Śniegocki i dr Witold Łuniewski. Autor omówił solidarność ludzi pomagającym ofiarom licznych pożarów i ofiarność na rzecz tworzących się w 1918 r. polskich sił zbrojnych. Opisał działalność organizacji społecznych, zawodowych i kulturalnych w okresie międzywojennym. Starostowie królewskiego miasta Warty od XV do końca XVIII w. byli przedmiotem referatu Jana Pietrzaka. Referent wymienił 21 dzierżawców miasta, w większości należących do rodzin Brudzewskich i Walewskich. Charakteryzując tenutariuszy skupił się głównie na działalności Jaranda z Brudzewa, który przeznaczył znaczne sumy na wybudowanie klasztoru bernardynów w Warcie, na karierze Jana Andrzeja Morsztyna, poety i dyplomaty, uznanego za zdrajcę kraju oraz na kontrowersyjnej postaci Pawła Biernackiego, który przywłaszczał nieruchomości 32 miejskie, bezprawnie pobierał cło mostowe i dochody ze sprzedaży alkoholu. Dariusz Ciesielski, nauczyciel Gimnazjum w Warcie, przedstawił obraz miasta w latach 1795-1869. Opisał przyrost ludności, jej strukturę zawodową, walkę z epidemiami, które trzykrotnie w XIX w. nawiedzały Wartę, opiekę społeczną, stan budownictwa. Znaczną część referatu poświęcił szkolnictwu elementarnemu i pracy szkoły oo. Bernardynów. Autor oparł się na dokumentach Archiwum Państwowego w Kaliszu i materiałach do historii miast opracowane pod red. N. Gąsiorowskiej. „Warta w okresie Powstania Styczniowego” to artykuł Andrzeja Ruszkowskiego, znawcy dziejów tego Powstania na Ziemi Sieradzkiej. Prelegent omówił koncentrację pierwszego oddziału powstańczego w lasach koło Miedźna, przedstawił bitwy i potyczki stoczone w pobliżu Warty: pod Goszczanowem, w Poprężnikach, koło Skęczniewa, pod Dobrą, Bartochowem, Wrzącą, Rożdżałami i koło Boczek. Krwawy epizod Powstania zakorzenił się w świadomości narodowej, a groby stały się świadectwem patriotyzmu i narzędziem edukacji społecznej. Moskale mordowali uczestników walk o wolność, zsyłali na Syberię, do rot aresztanckich... Mieszkańcy Warty byli świadkami wyroków śmierci wykonywanych na rynku. Artykuł kończy odnalezione przypadkowo patriotyczne kazanie ks. Stanisława Chodyńskiego wygłoszone w Warcie 23 lipca 1863 r. na pogrzebie powstańca Franciszka Zawadzkiego, który „...na pierwszy odgłos bolesnego jęku Ojczyzny pospieszył ze słabą swoją dla Niej pomocą niosąc w ofierze wszystko co miał najdroższego, bo życie własne. Ranny ciężko przez trzy miesiące strasznych mąk i cierpień dogorywał zwolna w 22-ej wiośnie życia...”. Maciej Milak, prawnik, przedstawił przebieg walk toczonych we wrześniu 1939 r. w pobliżu Warty. O p i s a ł k o n c e n t r a c j ę p o l s k i c h o d d z i a ł ó w, przemieszczanie Kresowej Brygady Kawalerii, bombardowanie przez Niemców Rossoszycy, walki o mosty na rzece i bój pod Glinnem. Autor, poza materiałami Komisji Historycznej Polskiego Sztabu Głównego w Londynie z pracy „Polskie Siły Zbrojne w II wojnie Światowej”, wykorzystał informacje zawarte w niemieckiej dysertacji „Geschichte der 24 Infanterie Division 1935”, materiały Instytutu Historycznego i Muzeum gen. W. Sikorskiego w Londynie oraz opisy wydarzeń uczestników walk. Na zakończenie sesji mgr Barbara Cichecka opowiedziała o barwnym życiu i twórczości wybitnego rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego, który sam nazywał się „Stachem z Warty”. Jego talent i nieograniczona wyobraźnia twórcza umożliwiły stworzenie dzieł pełnych symboliki i patriotycznej treści. Większość dzieł zdruzgotały bomby niemieckiego najeźdźcy. Wykonane po wojnie, na emigracji w Stanach Zjednoczonych, stanowią własność L. Zwalwe i L. Bray. Szukalski do końca życia utrzymywał kontakty z rodzinnym miastem - Wartą. Zaprezentowane na sesji opracowania, utrwalone na płytkach CD (do nabycia w Muzeum w Warcie) stanowią cenny materiał do dziejów miasta Warty. na sieradzkich szlakach