rozwìj wentylacji kopalń na przestrzeni dziejów
Transkrypt
rozwìj wentylacji kopalń na przestrzeni dziejów
Nr 117 Studia i Materiały Prace Naukowe Instytutu Górnictwa Politechniki Wrocławskiej Nr 117 Nr 32 2006 wentylacja, historia górnictwa Dagmara PĘCZEK*, Franciszek ROSIEK*, Marek SIKORA*, Jacek URBAŃSKI* ROZWÓJ WENTYLACJI KOPALŃ NA PRZESTRZENI DZIEJÓW Na przestrzeni dziejów stan wentylacji kopalń był nierozerwalnie związany z rozwojem metod wydobywczych i stanem wiedzy ogólnej. W referacie dokonano próby oceny zjawisk będących krokami milowymi w rozwoju przewietrzania kopalń. Problem odpowiedniego przewietrzania wyrobisk w podziemnej kopalni jest tak stary jak historia górnictwa podziemnego. Bez odpowiedniej wentylacji górnicy nie mogliby zejść pod ziemię i bezpiecznie pracować. Wentylacja ma na celu zapewnienie możliwości oddychania i redukcję stężeń niebezpiecznych gazów w atmosferze kopalnianej. Dzisiejsi specjaliści od wentylacji codziennie borykają się z problemem efektywnego i bezpiecznego przewietrzania kopalni, mimo że przecież kopalnie podziemne istnieją od dawna, a zapewnienie w nich ruchu powietrza (przewietrzanie) ma długą i fascynującą historię. Już 4000 lat temu górnicy kopali tunele w poszukiwaniu bogactw naturalnych. Jedną z najstarszych kopalń archeolodzy odkryli w Grimes Graves w Anglii. Jest to neolityczna kopalnia krzemienia. Jest ona interesująca z uwagi na to, że w tamtych czasach nikt nie słyszał o wentylatorach, ani tym bardziej o efektywnym przewietrzaniu, a jednak górnicy zeszli pod ziemię dość głęboko [1]. Należy jednak podkreślić, że większość kopalń pochodzących z okresu neolitycznego to kopalnie płytkie. Naturalne światło i powietrze z łatwością docierało do pracujących w nich górników. Kopalnia w Grimes Graves jest jednak inna, ponieważ jej wyrobiska były drążone około 12,5 m pod ziemią. Czy pracujący tam górnicy byli geniuszami wentylacji? Raczej nie – w kopalni tej bowiem rozpalano ogniska w przodku, aby osłabić strukturę skały. Ci neolityczni ludzie nie zdawali sobie prawdopodobnie sprawy z tego, że przy życiu utrzymywał ich prąd powietrza wywołany płomieniem (rys. 1). Zasysał on świeże powietrze do kopalni, a gorące dymy wypychał na zewnątrz. Zjawisko to dziś nazywamy depresją naturalną. Właściwości gorącego powietrza zaczęto wykorzystywać dużo później. * Politechnika Wrocławska, Instytut Górnictwa, 50-051 Wrocław, pl. Teatralny 2 258 Rys. 1. Wykorzystywanie ognia do wymuszonej wymiany powietrza [1] Fig. 1. Use of a fire at a mine face as a source of forced air exchange [1] Dziś projektanci kopalń wiedzą, że aby mogła ona bezpiecznie funkcjonować, musi być połączona z powierzchnią co najmniej dwoma wyrobiskami udostępniającymi. Z historii wynika, że już starożytni Grecy posiadali i wykorzystywali tę wiedzę. Przykładem są kopalnie srebra w Laurium działające 600 lat przed naszą erą. Każda z nich posiadała oddzielny wlot, którym powietrze wpływało do kopalni i wylot, którym powracało na powierzchnię (rys. 2). Niestety nie wiemy wiele o tym, jak dokładnie odbywało się przewietrzanie wyrobisk. Archeologowie przypuszczają, że działo się to w sposób naturalny, czyli na skutek różnicy ciężarów słupów powietrza [2]. Rys. 2. Udostępnienie złoża za pomocą szybików [6] Fig. 2. Opening of a deposit by small shafts [6] Pierwsze wzmianki pisane o wentylacji kopalnianej znajdziemy w pracy historyka i pisarza rzymskiego Pliniusza Starszego („Naturalis Historiae” – Historia naturalna), pochodzącej z I wieku n.e. [3]. W latach 23–79 n.e. na terenie Imperium Rzymskiego, w Pliny, archeolodzy natknęli się na podobną do greckich kopalnię. Jednak jest ona o tyle ciekawa, że wiemy jak odbywała się w niej wentylacja. Do wentylacji kopalni wykorzystywani byli niewolnicy, którzy przy użyciu wielkich liści palm, wachlując, wdmuchiwali powietrze do kopalni. 259 Mimo tego, że przez pierwsze 1500 lat naszej ery w Europie istniało wiele kopalń, to ich działalności wiemy dziś mało. Do naszych czasów przetrwało niewiele udokumentowanych opisów ich działalności. Pierwszy wielki podręcznik na temat górnictwa napisał w języku łacińskim Georgius Agricola, niemiecki górnik, metalurg i mineralog, z zawodu lekarz, syn sukiennika z Glachau. Ta swoista encyklopedia średniowiecznego górnictwa, wydana w 1556 roku, nosi nazwę „De Re Metallica Libri XII” czyli „Rzecz o górnictwie i hutnictwie” [4]. Znajduje się w niej wiele rycin dokumentujących życie codzienne zakładów górniczych a spory fragment dotyczy wentylacji kopalni, a zwłaszcza machin, które pomagały przewietrzać kopalnię. G. Agricola swój wywód dotyczący tematu wentylacji kopalń zaczyna od przedstawienia atmosfery kopalnianej: „Jeśli już jest wystarczająco głęboki szyb, do którego nie prowadzi się żadnej sztolni, ani żadnego chodnika z drugiego szybu, to powietrze, którego nie można wymienić, bardzo doskwiera górnikom i oddychają oni z trudem. Czasem się nim górnicy duszą, płonące lampy się gaszą...” Następnie, gdy czytelnik już uświadomi sobie w jak trudnych warunkach pracują górnicy, autor przechodzi do opisu maszyn wentylacyjnych, które ułatwiają oddychanie i sprawiają, że praca w kopalni jest znacznie lżejsza. G. Agricola dokonuje podziału maszyn na trzy rodzaje, a każdy rodzaj na trzy typy. Rys. 3. Maszyna powietrzna [4] Fig. 3. Air machine Pierwszy rodzaj maszyn wykorzystuje do swej pracy tylko i wyłącznie wiatr. I tak pierwszy typ maszyn tego rodzaju sprowadza powiew świeżego powietrza za pomocą czterech kanałów zbudowanych bezpośrednio nad szybem, do którego nie prowadzi żadna sztolnia. Jego wlot okonturowuje się drewnianymi kłodami i dzieli na cztery części. Do kłód dzielących szyb wbija się połączone ze sobą deski, tak by powstały cztery kanały powietrzne. Powietrze uderzając o krawędzie desek, dzieli się na dwa 260 strumienie, z którego jeden wpływa szybem do kopalni, a drugi z powrotem ucieka do atmosfery. Jednak by zapobiec utracie drugiego strumienia, nad deskami kanałów montuje się wieko w kształcie koła, by powietrze mogło się odbić i zacząć płynąć w pożądanym kierunku. Drugi typ pierwszego rodzaju maszyn prowadzi powietrze do szybu za pomocą wentylacyjnych lutni, które buduje się z desek w kształcie kwadratu, na całej długości szybu. Aby powietrze nie uciekało do górotworu wszelkie szpary zalepia się wilgotną gliną. Wylot lutni może wystawać ponad szyb lub nie. W pierwszym przypadku wystająca część ma kształt leja szerszego u góry. Natomiast jeśli wlot nie wystaje, przybija się do niego deski w przeciwnym kierunku do podmuchu wiatru. Ostatni typ pierwszego rodzaju maszyn składa się z rur i beczki. Wlot do szybu zabudowuje się zostawiając jedynie otwór na rurę, nad którą umocowana jest na nieruchomej osi ruchoma beczka. Z jej boku znajduje się kwadratowy otwór, którym powietrze wpływa do beczki, a następnie rurą do szybu. U góry beczki naprzeciw wlotu powietrza zamontowana jest łopata. Podmuch wiatru popycha ją, a ona z kolei wprawia w ruch całą beczkę. Budowa i działanie drugiego rodzaju maszyn wentylacyjnych sprowadza się do ruchomego wału, na którym umieszczone są łopaty. Łopaty mogły być zbudowane na trzy sposoby. Pierwszy składał się z cienkich płytek mających długość i szerokość odpowiadającą długości i szerokości wału. Drugi, z deseczek o jednakowej szerokości, ale krótszych, do których mocowano cienkie i długie wióry z giętkiego drewna, najczęściej topolowego. Natomiast trzeci rodzaj z deseczek, do których przybijano podwójne lub potrójne gęsie pióra. Wał natomiast umieszczano w pustej tarczy składającej się z dwóch kół i wielu razem złączonych deseczek lub z czterograniastego zbiornika. Tarcza zawsze nieruchoma i zamknięta, posiadała okrągłe otwory po bokach w których obracał się wał. Dodatkowo u góry i u dołu tarczy znajdowały się otwory wentylacyjne. Jeden służył do łapania powietrza (górny), a drugi miał wlot do lutni lub do szybu. Końce wału po obu stronach wystawały z bębna. Do jednego końca wału zamocowana była korba, a do drugiego wbite były cztery pręty o grubych i ciężkich końcach (pod ich ciężarem wał się lepiej obracał, będąc nimi pchany w trakcie ruchu). Tę maszynę Agricola także dzieli na trzy typy, tym razem jednak ze względu na napęd. Pierwszy typ wykorzystywał pracę rąk ludzkich, to znaczy korbą poruszał robotnik. W drugim typie, korba została zastąpiona czterema łopatami, podobnymi do łopat wiatraka. Łopaty popychane uderzeniem wiatru napędzały wał. Niestety istniała jedna podstawowa wada tych maszyn. Nie działały w bezwietrzne dni, a że takie dni często nastawały nie nadawał się do wietrzenia szybu tak jak inne maszyny. Trzeci typ maszyn także do napędu nie potrzebował człowieka. Wał był napędzany za pomocą koła wodnego. Jak to opisuje Agricola: „Jeśli miejscowa ilość wody jest wystarczająca, najlepiej jest zbudować tę maszynę, bowiem niepotrzebny jest przy niej robotnik, 261 któremu należałoby wypłacić wynagrodzenie i nieprzerwanie wietrzy za pomocą swojej lutni szyb”. Trzeci rodzaj maszyn wentylacyjnych, był najbardziej skomplikowany pod względem konstrukcji i działania. Zbudowane były z miechów. Dzięki ich dmuchaniu nie tylko dochodziło do wymiany powietrza przez lutnię i rury, ale również jego oczyszczania z ciężkich i trujących oparów. Maszyna ta mogła być napędzana w trojaki sposób – za pomocą rąk ludzkich, koni lub prądu wody. Kolejne wieki przyniosły znaczny rozkwit górnictwa, zwłaszcza kopalń węgla. Popyt na ten surowiec był tak duży, że w kopalniach zaczęto zatrudniać kobiety i dzieci. Niestety chęć szybkiego wzbogacenia się nie poszła w parze z chęcią poprawy bezpieczeństwa. Liczył się tylko zysk. Zaczęto tak jak w prehistorycznych kopalniach rozpalać ogniska, lecz nie w celu osłabienia zwięzłości skał, ale by wywołać zjawisko wentylacji naturalnej. Płomień nagrzewał powietrze, które unosiło się do góry. Natomiast zimne powietrze atmosferyczne opadało na dół. Dziś podobne zjawisko można zaobserwować w domach ogrzewanych piecami. W związku z tym okres od XVII do XIX wielu został nazwany erą depresji naturalnej. Taki sposób przewietrzania wykorzystywano w kopalniach z jednym szybem, tzw. dzwonach, ale także w tych o bardziej skomplikowanej budowie. Naturalny sposób przewietrzania często nie zapewniał odpowiedniej atmosfery w przodkach roboczych. Powodowało to przerwy w pracy kopalni oraz było przyczyną wielu nieszczęśliwych wypadków. Poza tym z eksploatacją schodzono coraz głębiej. Zasięg depresji naturalnej zaczynał być niewystarczający. Zaczęto się zastanawiać jak można temu zaradzić. Odpowiedzią stały się piece wentylacyjne. Pierwsze budowano na powierzchni ziemi. Były to paleniska węglowe z wysokimi kominami. Depresja cieplna wywołana przez palenie w piecach powodowała dość intensywne przewietrzanie, ale to nadal nie wystarczało. Dość szybko przekonano się, że piece budowane na dole kopalni dają lepszą wentylację, a ich koszty utrzymania są znacznie niższe. Rys. 4. Piec wentylacyjny [10] Fig. 4. Ventilation furnace [10] 262 W ten sposób historia wentylacji przeszła (z uwagi na koszty) drogę od ognisk (1650), przez kominy powierzchniowe (1665), aż do pieców wentylacyjnych pod ziemią (1787) [5]. Nieodzownym elementem wentylacji kopalnianej jest zapewnienie bezpieczeństwa załogi. Jak wspomniano wcześniej, era węgla nie sprzyjała jego rozwojowi. Doprowadzano w tamtym czasie często do dużych katastrof górniczych. Im głębiej schodzono z eksploatacją tym niebezpieczeństwa stawały się większe. Kopalnie stały się silnie metanowe, a to w połączeniu z piecami, otwartym płomieniem świecy (jedyna forma oświetlenia w tamtym czasie), czy nieodpowiednią wentylacją prowadziło nierzadko do nieszczęścia. Historia zna z tamtego okresu liczne opisy wybuchów metanu, bohaterskich prób ratunku górników i żałoby w ich rodzinach. Wraz ze wzrostem podziemnego wydobycia węgla i zwiększeniem głębokości kopalń już w XVI wieku (1555 r.) obserwuje się znaczne koncentracje metanu w powietrzu kopalnianym, przy czym w 1621 r. zarejestrowano i opisano jeden z pierwszych wybuchów metanu w kopalni [6]. Inżynierowie i naukowcy bezustannie, ale i bezowocnie szukali odpowiedniej formy wentylacji i oświetlenia bez niebezpieczeństwa zapalenia metanu. W 1812 roku w wyniku wybuchu metanu w kopalni Felling zginęło 92 ludzi. Zrozpaczone rodziny tragicznie zmarłych oraz rodziny pozostałych górników z pomocą duchownych skontaktowały się z Sir Humphreyem Davy, prezesem Królewskiego Towarzystwa Nauk. Poprosiły go o pomoc w skonstruowaniu bezpiecznej lampy górniczej. Ponieważ całe zdarzenie miało miejsce przed wynalezieniem elektryczności, H. Davy ograniczył się do pewnej formy lampy z płomieniem. W tym celu udał się do Johna Buddle, by dowiedzieć się czegoś więcej o atmosferze i warunkach kopalnianych. Po krótkim okresie eksperymentowania, znalazł on niezwykłe rozwiązanie. Skonstruował lampę górniczą, która miała podwójną siatkę metalową osłaniającą płomień [7]. Chroniło to przed wybuchem mieszaniny metanu i powietrza w kopalniach. Bardzo drobna metalowa siatka miała za zadanie ochłodzenie płomienia i uniemożliwienie wydostania się go na zewnątrz. Wewnętrzna część lampy wyposażona była w tzw. bycze oko, czyli soczewkę skupiającą w promień zasłonięte siatką światło. Paliwem w pierwszych lampach był olej, ale po tym jak Ignacy Łukasiewicz skonstruował pierwszą lampę naftową, zaczęto jako paliwo stosować także benzynę. Po raz pierwszy wypróbowano lampę bezpieczeństwa w 1816 roku w kopalni Hebburn Colliery. H. Davy swój wynalazek podsumował tak: „Najpierw spróbowałem to w wybuchowej mieszaninie na powierzchni wtedy wziąłem to do kopalni ... to jest niemożliwe, niesamowite uczucie którego nie potrafię wyrazić. Najpierw zawiesiłem lampę w kopalni i wtedy zobaczyłem czerwień gorąca... Powiedziałem do tych dookoła mnie: w końcu pokonaliśmy tego potwora” [2]. 263 Rys. 5. Lampa górnicza Fig. 5. Mining lamp Inżynierowie musieli się zmagać nie tylko z naturą, ale także z ludzką beztroską i lekkomyślnością. Metan pali się bowiem bardzo specyficznym niebieskim migoczącym płomieniem i górnicy często podpalali go dla zabawy. Powstałe w wyniku tych eksperymentów ból, cierpienie i często śmierć musiały w końcu zwrócić na siebie uwagę. Gdy słynny inżynier George Stephenson w 1835 roku po raz kolejny sporządzał raport z wybuchu metanu w kopalni, w jego głowie pojawił się dość śmiały pomysł. Dlaczego nie wykorzystać wybuchu do zwalczania większego wybuchu? I tak powstała jedna z pierwszych metod usuwania metanu z kopalni. Ratownik wchodził w pole metanowe z narzuconym na siebie specjalnym płótnem, wcześniej zanurzonym w wodzie. Miał ze sobą świecę zamocowaną na długim pręcie. Płomień świecy inicjował wybuch i gdy pył i dym opadły, górnicy mogli spokojnie iść do pracy w odmetanowany rejon. Kolejny wielki przełom w historii wentylacji nastąpił pod koniec XVIII wieku. Do tej pory powietrze w kopalniach płynęło sekwencyjnie, przewietrzając kolejno poszczególne miejsca pracy jedno po drugim, w rezultacie ciągle powiększając koncentrację metanu. John Buddle, znakomity inżynier górnictwa, wprowadził w dotychczasowym sposobie przewietrzania kopalń dwie znaczące zmiany. Pierwsza dotyczyła wydzielenia strumienia powietrza wyłącznie do zasilania pieca, co ograniczało możliwość wybuchu metanu, a nie ograniczało efektu kominowego powstałego w szybie. Druga natomiast dotyczyła podziału całego układu kopalni na osobne panele za pomocą odpowiednich filarów lub przegród. Do każdego segmentu powietrze świeże dostarczane było przez osobne korytarze wychodzące od wlotu głównego. Powietrze zużyte natomiast trafiało z powrotem do jednego wspólnego wylotu głównego. Stosowanie tego systemu spowodowało uformowanie się w kopalni 264 kilku stosunkowo krótkich niezależnych dróg powietrznych, łączących się w sieć wentylacyjną. Spadła również dzięki temu koncentracja metanu w przodkach [2]. Do regulacji rozpływu powietrza wykorzystywano tamy wentylacyjne, w tym czasie powszechnie nazywane „drzwiami pułapkami”. Stosowano je w wyrobisku w celu kierowania prądami powietrza. Ponieważ nie było tak zaawansowanej techniki jak dziś, tamy musiały być obsługiwane przez ludzi. Chłopców żartobliwie nazywanych traperami wystawiano na bardziej uczęszczanych trasach. Ich zadaniem było otwieranie i zamykanie drzwi dla przejścia ludzi, transportu materiałów czy węgla. Kiedy inżynierowie górnictwa zajmowali się stroną praktyczną, inny naukowiec z Instytutu Górnictwa w Anglii zajął się stroną teoretyczną. John Job Atkinson był pierwszym w Europie górniczym agentem – pośrednikiem między zarządcami a właścicielem kopalni. Atkinson był wykształconym matematykiem, biegłym w wielu językach. Sam o sobie mawiał, że na jego prace mają wpływ francuscy hydrauliczni inżynierowie. Jego praca to prawdopodobnie najważniejszy dokument w historii wentylacji, choć on sam miał wątpliwości co do poprawności jego teorii [2]. Po jej opublikowaniu (1854 r.), przystąpiono do dyskusji nad treścią. Pomimo wagi jaką dokument ten posiadał, na dyskusję nie przybyło wielu uczonych. Praca Atkinsona zawierała teorię i matematyczne uzasadnienie planowania modelu wentylacji kopalnianej, na której projektanci opierają się do dziś. Atkinson zaprezentował dość kontrowersyjne ówcześnie stwierdzenie, że spadek ciśnienia powietrza w wyrobiskach kopalni (p) jest ściśle związany ze strumieniem objętości powietrza (Q), przepływającym przez kopalnię poprzez zależność: p = RQ2, gdzie R jest oporem aerodynamicznym [8]. Niestety umysł Atkinsona przewyższał umysły inżynierów przybyłych na spotkanie. Jego rozprawę oddano do archiwum i dopiero po 60 latach odnaleziono tę pracę i poddano ją ponownie analizie. Jak nie trudno się domyśleć, po tylu latach zrozumiano geniusz Atkinsona i zaczęto praktykować jego teorię. Podczas gdy Atkinson rozwiązywał swoje skomplikowane równania, do kopalni zaczęto wprowadzać wentylatory. Niestety różne źródła podają różne informacje na ten temat. I tak jedni uważają, że pierwszy wentylator pojawił się w Wielkiej Brytanii w 1827 roku, inni że w 1835 roku na Ałtaju [6]. Były to wentylatory odśrodkowe, napędzane silnikami parowymi, a ich wydajności pozostawiały wiele do życzenia. Ich praca poległa na tym, że wskutek obracania się wirnika, na którym osadzone są promieniowe lub wygięte łopatki, cząstki powietrza znajdujące się między łopatkami zostają wyrzucone w wyniku działania siły odśrodkowej na zewnątrz, powodując działanie ssące, dzięki czemu uzyskano ciągły przepływ powietrza przez wentylator. Przełom XIX i XX wieku przyniósł wiele nowych rozwiązań dla kopalń. W końcu pojęto jak ważną rzeczą jest wentylacja. Przyczyną tego byli zwykli ludzie, którzy dzięki uporowi i wytrwałości zwrócili uwagę rządów na to zagadnienie. Pojawiły się 265 pierwsze akty prawne i regulacje dotyczące wentylacji. Rozpoczęły się oficjalne kontrole zakładów górniczych. Od osób odpowiedzialnych za podziemne prace górnicze, zaczęto wymagać stosownych kwalifikacji. Pod lupą znaleźli się szczególnie kierownicy kopalni, którzy musieli zdawać nie łatwe egzaminy z wentylacji, pożarów i bezpieczeństwa pracy w kopalni. Większą wagę przyłożono do instrumentów pomiarowych, które mogły nie tylko kontrolować wentylację, ale także ostrzegać w razie niebezpieczeństw. W 1920 toku oprzyrządowanie było już na takim poziomie technicznym, że zaczęto przeprowadzać zorganizowane przeglądy wentylacji. Mierzono przepływ powietrza, ciśnienie, nanoszono wszystko szczegółowo na mapy. Wszystko po to, by w przyszłości móc lepiej rozplanować sieć wentylacyjną. Niestety w tamtym czasie nie było praktycznie żadnego sposobu przewidywania przepływu powietrza w całej kopalni. Można to było przeprowadzić jedynie dla bardzo prostych sieci wentylacyjnych. Ale i tak był to wielki sukces. Rok 1930 przyniósł ze sobą wentylatory osiowe, w których kierunek przepływu powietrza był równoległy do osi wirnika. W konstrukcji przypominały dmuchawę, były jednak bardziej wydajne i zaawansowane technicznie. Znalazły one szybko zastosowanie w wentylacji kopalń do regulacji rozpływu powietrza w sieciach wentylacyjnych. Kolejnym przełomowym rokiem dla wentylacji kopalń stał się rok 1943, kiedy to Profesor F. B. Hinsley opublikował swoja pracę na temat modelowania przepływu powietrza przy użyciu analiz termodynamicznych. Hinsey na Uniwersytecie Nottingham kierował w 1952 roku pracą, która doprowadziła do praktycznego zastosowania maszyn analogowych w projektowaniu wentylacji [2]. Technika ta została przyjęta z entuzjazmem w środowisku inżynierów górnictwa. I przez kolejne kilka lat z powodzeniem ją stosowano. Rys. 6. Oprogramowanie AutoWENT [9] Fig. 6. AutoWENT software [9] 266 Początek lat 60. minionego wieku zapoczątkował erę komputerów. Analogowe urządzenia zaczęły odchodzić w niepamięć, stały się przestarzałe. Pierwsze komputery, jak pamiętamy, zajmowały ogromne klimatyzowane pomieszczenia, były drogie i przez to trudno dostępne. Dlatego też oprogramowanie wentylacyjne, mające jak na tamte czasy stosunkowo duże możliwości obliczeniowe, rzadko było używane w praktyce kopalnianej. Wszystko zmieniły lata osiemdziesiąte ub. wieku. Komputery zaczęły mieścić się na biurku, stały się bardziej dostępne, i oczywiście były lepsze od poprzedników. Oprogramowanie wentylacyjne zaczęło się rozwijać na dużą skalę, a komputer stał się podstawowym narzędziem pracy projektantów. Do dziś powstało wiele systemów obliczeniowo-graficznych wspomagających obliczanie i projektowanie sieci wentylacyjnych (rys. 6). Nie boimy się stwierdzenia, że teraźniejszość to era największego rozwoju wentylacji kopalń. Dlatego z niecierpliwością i fascynacją śledzimy jej każdy dzień. LITERATURA http://www.theheritagetrail.co.uk/early%20ages/grimes%20graves.htm, stan na dzień 20.03.2006. MCPHERSON M.J., Subsurface Ventilation and Environmental Engineering, 1992. http://pl.wikipedia.org/wiki/Pliniusz_Starszy, stan na dzień 20.03.2006. AGRICOLA G., De Re Metalica Libri XII , tłum. Karina Kurkova, Jelenia Góra 2000. http://www.digistar.mb.ca/minsci/unit21/meu21-7.htm, stan na dzień 20.03.2006. Gornaja encyklopedia, Izd. “Sowetskaja encyklopedia”, Moskwa 1984. http://pl.wikipedia.org/wiki/Lampa_górnicza, stan na dzień 20.03.2006. http://www.angelfire.com/mech/ians_coal_page/air_flow.pdf . The Measurement of Air Flow in British Coal Mines: A Historical Review, stan na dzień 20.03.2006. [9] ROSIEK. F, SIKORA M., URBAŃSKI J., WACH J., Graphical representation and modelling of airflow in ventilation network. Mining Science and Technology 99, Balkema, Roterdam 1999. [10] http://history.osu.edu/projects/gilded_age/coal_mining/leslie1877/Infrastructure-coal.htm, stan na dzień 20.03.2006. [11] http://napoleon.gery.pl/odkrycia/davy.php stan na dzień 20.03.2006. [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] DEVELOPMENT OF VENTILATION SYSTEMS THROUGHOUT MINING HISTORY Ventilation of mines was alway closely connected with the development of exploitation methods and the overall state of knowledge of mankind. This paper is an attempt of assessing the mile-steps of mines ventilation development.