Czy obraz można usłyszeć?

Transkrypt

Czy obraz można usłyszeć?
agnieszka pędziwiatr
czy obraz można usłyszeć?
warsztaty muzyczne z panem ucho
wszystkie fot. w artykule: archiwum małopolskiego instytutu kultury
Na pograniczu jesieni i zimy zaszyliśmy się
w przytulnych i gościnnych wnętrzach krakowskiego
klubu „Kazimierz”, by podążając za wskazówkami
Kuby Puchalskiego i Oli Wojdy otworzyć się na świat
dźwięków. Warsztaty z percepcji dźwięku zostały
zorganizowane przez Małopolski Instytut Kultury
z myślą o młodzieży gimnazjalnej. Grupa uczniów
z Naprawy wraz z kilkorgiem dorosłych obserwatorów przez siedem godzin pilnie nadstawiała uszu
– na dźwięki naturalne, docierające z różnych obszarów rzeczywistości, oraz na te uładzone i zapisane,
przetworzone w muzykę.
Pierwszą część stanowiły ćwiczenia pod tajemniczym tytułem „Pan Ucho i świat”. Kolejno włączane
były cztery odcinki dźwiękowej opowieści nagranej
uprzednio na płytę. Naszym zadaniem było notować
(pisać, rysować) na przygotowanej pięciolinii, co słyszymy, albo co sądzimy, że usłyszeliśmy. Podążaliśmy ścieżkami Pana Ucho wsłuchując się
30
jedynie w odgłosy jego otoczenia.
Kiedy później konfrontowaliśmy swoje spostrzeżenia okazało się, że każdy słyszy nieco inaczej.
Owszem, były odgłosy, których identyfikacja nie
przysporzyła nikomu kłopotu – stukot klawiatury
komputera, dzwoniący telefon, bieg po schodach,
tramwaj zatrzymujący się na przystanku, brzęk
monet, przejeżdżający ambulans czy zapowiedź
odjazdu pociągu na dworcu... Jednak z dużej ilości
dźwięków, jakie do nas docierały, nie wszystkie udało
nam się wychwycić. Słówko „Wisła” zaplątane gdzieś
w hałas ruszającego tramwaju, zamykana szuflada
i pojedynczy pisk mikrofalówki, brzęk monety
upadającej na blat stolika czy kluczy zabłąkanych
gdzieś w kieszeni – kto usłyszał jedno, temu umknęło
drugie. Historie dnia Pana Ucho, które potem tworzyliśmy indywidualnie na podstawie jednej i tej samej
dźwiękowej opowieści, okazały się zaskakująco
różne. Jeśli pojedyncze dźwięki można w różny
sposób słyszeć, to cóż dopiero cały ich ciąg… Zasłuchany w kolejne wersje opowieści czytane przez
uczestników Kuba skonstatował: „jesteście lepsi niż
sama rzeczywistość”.
Druga część ćwiczeń oparta była na słuchaniu
i analizie „Obrazków z wystawy” Musorgskiego.
W podziwu godnym skupieniu młodzież wysłuchała
cyklu miniatur fortepianowych w świetnym wykonaniu Williama Kapella. Pierwszemu słuchaniu
towarzyszyło tworzenie mapy wędrówki Pana Modesta wśród obrazów (historycznie – namalowanych
przez jego przedwcześnie zmarłego przyjaciela,
Hartmanna). Staraliśmy się zapamiętać najpierw
melodię „Promenady” – muzycznego interludium
rozpoczynającego utwór i łączącego poszczególne
jego części. W centrum mapy na ławeczce siedział
kompozytor i właśnie z tą ławeczką powiązaliśmy
melodię „Promenady”.
Pan Modest wyruszył z tego punktu
na wędrówkę. Kiedy oglądanie obrazów „rozwieszonych” w różnych punktach mapy go zmęczyło
– wracał na ławeczkę, by po chwili ruszyć ku kolejnym malarskim przygodom. Zaznaczyć trzeba, że nie
mieliśmy do czynienia z reprodukcjami obrazów Wiktora Hartmanna, a jedynie z króciutkim, słownym opisem (często tylko z tytułem). Podróż była naprawdę
fascynująca – każdy pochylony nad swoją mapą próbował odtworzyć właściwą trasę zwiedzania. Kiedy
później wspólnie ją przeanalizowaliśmy, na niejednej
mapie linie nieco się skomplikowały, ogólnie jednak
młodzież doskonale identyfikowała poszczególne miniatury programowe. Tym, które nam się szczególnie
spodobały, przyjrzeliśmy się bliżej, z aprobatą poddając się sugestiom interpretacyjnym prowadzących
– w „Starym zamku” średniowieczny trubadur śpiewa
tęskną pieśń miłosną przy dźwiękach liry; Samuel
Goldenberg to groźny bogacz w kożuchu, którego
Szmul-biedak prosi o darowanie długu; przekupki
na jarmarku w Limoges plotkują o spektakularnej
ucieczce krowy Pana Pimpant; w „Katakumbach”
przyczaił się sam kompozytor, żeby potem za pomocą przetworzonej melodii „Promenady” móc
porozmawiać „Z umarłymi w umarłym języku”.
Wreszcie „Wielka Brama w Kijowie” wita cara nie
tylko radosnymi dźwiękami potężnych dzwonów, ale
i subtelną melodią cerkiewnych modłów.
Wersja orkiestrowa „Obrazków z wystawy”
opracowana przez Ravela, która tak rozsławiła
niegdyś dzieło Musorgskiego, odkryła przed nami
setki nowych dźwięków potencjalnie tkwiących
w dziele fortepianowym. Z pomocą Oli i Kuby
budowaliśmy Pałac-Orkiestrę Pana Maurycego,
wklejając w kolejne kondygnacje budynku kartoniki
z poszczególnymi instrumentami. Układ orkiestry,
miejsca grup instrumentów, czy wreszcie kolejne
instrumenty (ich wygląd, brzmienie) powoli przestawały być tajemnicą.
Na zakończenie mogliśmy skonfrontować
niektóre muzyczne obrazki z reprodukcjami obrazów Hartmanna. Porównanie obrazów, jakie pod
wpływem muzyki powstały w naszej wyobraźni
z tym, co rzeczywiście widział i dźwiękami odmalował Musorgski, stało się inspirującym zadaniem
domowym.
Kiedy się nad tym zastanowić, okazuje się,
że niezwykle rzadko otacza nas prawdziwa cisza.
Prawie zawsze towarzyszą nam dźwięki, o których
myślimy obrazowo, które uruchamiają lawinę podświadomych i świadomych skojarzeń, które niejednokrotnie łatwiej namalować niż opisać. Myśl o tym,
że przestrzeń, która nas otacza, jest przestrzenią
dźwięku, mimo iż prosta, nie jest wcale oczywista.
I chyba właśnie ona stała się pierwszym odkryciem
tych warsztatów. Możliwość wyobrażenia sobie czy
przedstawienia życia za pomocą dźwięków dowodzi
natomiast, że dźwięk jest „opisowy”, że w dźwięku
zawiera się świat. Tyle, że o tej rzeczywistości
dźwiękowej można dyskutować, więc nie jest ona
jednoznaczna. Nie każde zestawienie dźwięków
jest w pełni przekładalne na słowo, czy nawet obraz.
Mimo, iż opowiedzieliśmy sobie „treść” „Obrazków
z wystawy” i nawet zobaczyliśmy poszczególne obrazy Hartmanna, każdy z nas ma poczucie, że nie
wyczerpaliśmy tej muzyki. Jeszcze ciągle jest w niej
coś nowego, co można odkryć przy dziesiątym czy
setnym słuchaniu, bo zawiera się w niej cała rzeczywistość i coś jeszcze, czego słowem wyrazić
nie sposób.
31