fragment do pobrania - Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu
Transkrypt
fragment do pobrania - Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu
WIARA POD LUPĄ Współczesne pytania o racjonalność wiary 3 ides et ratio 3 Redaktor serii ks. Rajmund PIETKIEWICZ TOWARZYSTWO STUDIÓW INTERDYSCYPLINARNYCH PRZY PAPIESKIM WYDZIALE TEOLOGICZNYM WE WROCŁAWIU WIARA POD LUPĄ Współczesne pytania o racjonalność wiary Praca zbiorowa pod redakcją ks. Rajmunda Pietkiewicza Wrocław 2014 IMPRIMATUR L.dz. 1250/2013 z 25 września 2013 r. † Józef Kupny Arcybiskup Metropolita Wrocławski Kolegium Redakcyjne ks. Rajmund Pietkiewicz (przewodniczący) ks. Andrzej Tomko ks. Mariusz Rosik Maciej Manikowski Recenzenci o. prof. UAM dr hab. Bogusław Kochaniewicz OP (UAM Poznań) ks. prof. dr hab. Piotr Liszka (PWT Wrocław) Prace wydawnicze Bożena Sobota, Łukasz Michalski Projekt okładki Robert Leonhard Opracowanie typograficzne, przygotowanie do druku Andrzej Duliba © Copyright Towarzystwo Studiów Interdyscyplinarnych przy PWT we Wrocławiu ISBN 978-83-7454-257-9 Drukarnia Tumska – 25/2014 Spis treści Wykaz skrótów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 Transkrypcja z alfabetu hebrajskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 Transkrypcja z alfabetu greckiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Wstęp Ks. Rajmund PIETKIEWICZ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 Dlaczego wierzę? Trzy świadectwa Ks. Andrzej FOBER . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Stanisław ROSIK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Michał BOGUCKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 29 37 Credo – od Boga czy od ludzi? Ks. Włodzimierz WOŁYNIEC . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41 Dogmat – prawda czy gwałt zadany rozumowi? Ks. Bogdan FERDEK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 57 Dlaczego Chrystus? Bp Andrzej SIEMIENIEWSKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73 Dlaczego chrześcijaństwo? O. Ireneusz S. LEDWOŃ OFM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 Czy Kościół jest wiarygodny? Dlaczego? Zawsze? Odpowiedź ks. Mariana Ruseckiego Ks. Krzysztof KAUCHA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 125 6 Spis treści Czy nauka może zastąpić wiarę? Relacja między wiarą a nauką w tekstach Josepha Ratzingera (Benedykta XVI) Ks. Paweł KIEJKOWSKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 147 Dlaczego ludzie nie wierzą? Maciej MANIKOWSKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 169 Noty o autorach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195 Contents List of Abbreviations . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 Transcription from Hebrew . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 Transcription from Greek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Introduction Rev. Rajmund PIETKIEWICZ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 Why I believe? Three Testimonies Rev. Andrzej FOBER . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Stanisław ROSIK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Michał BOGUCKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 29 37 The Creed – from God or from Men? The Genesis and the Meaning of the Symbol of the Faith Rev. Włodzimierz WOŁYNIEC . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41 Dogma – the Truth or an Impediment to Reason? Rev. Bogdan FERDEK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 57 Why Christ? Rev. Andrzej SIEMIENIEWSKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73 Why Christianity? Ireneusz S. LEDWOŃ OFM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 Is the Church Credible? Why? Always? Rev. Marian Rusecki’s Reply Rev. Krzysztof KAUCHA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 125 8 Contents Can Science Replace Faith? Relationship Between Faith and Science in the Texts by J. Ratzinger (Benedict XVI) Rev. Paweł KIEJKOWSKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 147 Why People do not believe? Maciej MANIKOWSKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 169 About Authors . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195 Wykaz skrótów Dokumenty Soboru Watykańskiego II (SOBÓR WATYKAŃSKI II, Konstytucje, dekrety, deklaracje. Tekst polski. Nowe tłumaczenie, Poznań 2002 lub Konstytucje, dekrety, deklaracje. Tekst polski, Poznań 1968): DFK – Dekret o formacji kapłanów Optatam totius. DM – Dekret o misyjnej działalności Kościoła Ad gentes divinitus. DRN – Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate. DWR – Deklaracja o wolności religijnej Dignitatis humanae. KDK – Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes. KK – Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium. KL – Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium. KO – Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei verbum. Inne KKK – Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994. LF – FRANCISZEK, Encyklika Lumen Fidei, 29 czerwca 2013. LTF – M. RUSECKI i in., Leksykon teologii fundamentalnej, Lublin– Kraków 2002. N – KONGREGACJA NAUKI WIARY, Nota, 7 stycznia 2012, w: BENEDYKT XVI, List apostolski Porta Fidei, Wrocław 2012, s. 27–62. TMA – JAN PAWEŁ II, List Tertio Millennio Adveniente, 10 listopada 1994. PF – BENEDYKT XVI, List apostolski Porta Fidei, 11 października 2011. Skróty ksiąg biblijnych według wyd. 5 Biblii Tysiąclecia. Transkrypcja z alfabetu hebrajskiego a b B gG dD h H w A W z x j y k$ K l m~ n! s [ p@ P – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – nietranskrybowane w b g d h lub nietranskrybowane h w o u z ch t j ch k l m n s nietranskrybowane f p c# q r f v t – c – q – r – s – sz – t – a – a lub o – a – e – e y – e – e y – i – i – o – o – u (wokalizowane) – e Transkrypcja z alfabetu greckiego a –a b –b g –g g (przed g, k, c, z) – n d –d e –e z – dz h –e q – th i –i k –k l –l m –m n –n x – ks o –o p –p r –r ‘r – hr s j– s t –t u –y u (po spółgłosce) – u f –f c – ch y – ps w –o w| – o a| – a h| – e ’ (spiritus lenis) – nietranskrybowane ‘ (spiritus asper) – h W Wstęp W Roku Wiary (11 października 2012 – 24 listopada 2013) Inicjatywa Akademicka „Fides et ratio” zainspirowana listem Porta Fidei papieża Benedykta XVI oraz nauczaniem Kongregacji Nauki Wiary1 zaproponowała cykl wykładów otwartych (tzw. „Areopag na Wyspie”) pod wspólnym tytułem Wiara pod lupą. W swoim liście papież zachęcał: „Trzeba zintensyfikować refleksję na temat wiary, aby pomóc wszystkim wierzącym w Chrystusa w stawaniu się bardziej świadomymi i ożywić ich przywiązanie do Ewangelii, zwłaszcza w okresie głębokich przemian, jakie ludzkość przeżywa obecnie” (PF 8); „Wiara bowiem poddana jest bardziej niż w przeszłości szeregowi pytań, które wypływają ze zmiany mentalności” (PF 12). Postanowiliśmy więc przyjrzeć się naszej wierze, zwracając szczególną uwagę na rolę poznania rozumowego w akcie wiary. Układając plan spotkań, w szczególny sposób zwróciliśmy uwagę na pytania stawiane wierzącym przez tych, którzy poszukują, wątpią, nie wierzą (por. N II, 8). Stąd niniejsza pozycja zawierająca teksty wykładów z cyklu Wiara pod lupą nosi podtytuł: Współczesne pytania o racjonalność wiary. Postawiliśmy osiem pytań, prosząc, aby odpowiedzieli na nie pracownicy naukowi z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Uniwersytetu Wrocławskiego. 1 Chodzi tu o Notę Kongregacji Nauki Wiary z 7 stycznia 2012 r. [dalej: N]. 14 Wstęp Pierwsze z pytań brzmiało: Dlaczego wierzę? Zainspirowani przez papieża, który proponował, aby w Roku Wiary dać głos świadkom oraz zachęcał do dialogu ekumenicznego (PF 6; 9; 10; 15; por. N I, 8), o odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy świadków z trzech wyznań chrześcijańskich: ks. Andrzeja Fobera z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, proboszcza parafii św. Krzysztofa we Wrocławiu, pana Stanisława Rosika – katolika, pracownika Uniwersytetu Wrocławskiego oraz pana Michała Boguckiego – ikonopisarza i artystę z Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Szczególne miejsce w Roku Wiary zajmowało uroczyste, publiczne wyznawanie Credo, do którego wezwane zostały wszystkie wspólnoty Kościoła (PF 8). Nie mogło więc zabraknąć pytania o pochodzenie i historię chrześcijańskiego wyznania wiary: Credo – od Boga czy od ludzi? (ks. Włodzimierz Wołyniec – PWT we Wrocławiu). W prowadzonej współcześnie dyskusji o wierze często pojawia się pytanie o znaczenie i sens dogmatów przyjmowanych przez wierzących. Dziś często słowo „dogmat” budzi negatywne skojarzenia i rodzi podejrzenie, iż wierzący przyjmują z góry przyjęte definicje bez ich racjonalnego uzasadnienia. Warto więc zapytać: Czym jest dogmat? Prawdą czy też gwałtem zadanym rozumowi? Na to pytanie odpowiedział ks. Bogdan Ferdek (PWT we Wrocławiu). Odpowiedzi na pytanie o wybór wiary w Chrystusa: Dlaczego Chrystus?, udzielił bp Andrzej Siemieniewski (PWT we Wrocławiu). Tym, co decyduje o wyborze Chrystusa, jest tajemnica Jego Osoby: prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka. „W Nim znajduje wypełnienie wszelka udręka i tęsknota ludzkiego serca” (PF 13). Uzasadnienie wiary w Chrystusa prowadzi do odkrycia wiarygodności chrześcijaństwa oraz Kościoła, w którym żyje Chrystus (por. PF 11) – stąd kolejne dwa pytania: Dlaczego chrześcijaństwo? oraz Czy Kościół jest wiarygodny? Na pytania te odpowiadali pracownicy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, o. Ireneusz S. Ledwoń OFM i ks. Krzysztof Kaucha, uczniowie Wstęp 15 ks. Mariana Ruseckiego († 2012), któremu nagła śmierć nie pozwoliła na udział w „Areopagu na Wyspie”. W swoim liście Benedykt XVI zachęcał, aby w Roku Wiary podejmować tematykę bezpośrednio związaną z relacją wiary i rozumu, religii i nauki: „Kościół nigdy nie bał się ukazywać, że między wiarą a prawdziwą nauką nie może być konfliktu, ponieważ obie, choć różnymi drogami, zmierzają do prawdy” (PF 12; por. N III, 8). Ksiądz Paweł Kiejkowski (UAM w Poznaniu), zainspirowany myślą Josepha Ratzingera (Benedykta XVI) przedstawił jego odpowiedź na pytanie: Czy nauka może zastąpić wiarę? Rok Wiary to również okazja do refleksji o przyczynach ludzkiej niewiary. Benedykt XVI zachęcał, aby nie zapominać o tych, którzy „nie rozpoznają w sobie daru wiary” (por. PF 10). Z problemem „niewiary” (por. N III, 6) zmierzył się pan Maciej Manikowski, filozof, pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego, stawiając pytanie: Dlaczego ludzie nie wierzą? Kończąc pragnę podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania i publikacji wykładów. Szczególnie dziękuję Rektorowi PWT we Wrocławiu, ks. Andrzejowi Tomce, za życzliwość umożliwiającą zorganizowanie cyklu oraz ich druk pod szyldem Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, wykładowcom za odpowiedzi na nasze pytania, recenzentom, o. Bogusławowi Kochaniewiczowi OP i o. Piotrowi Liszce CMF, za cenne uwagi merytoryczne, pracownikom Wydawnictwa „Tum” za przygotowanie książki do druku. Święty Paweł Apostoł pouczał Tymoteusza, aby „zabiegał o wiarę” (2 Tm 2, 22; por. PF 15). Mam nadzieję, że do realizacji tej apostolskiej zachęty przyczynił się cykl spotkań zaproponowany w Roku Wiary przez Inicjatywę Akademicką „Fides et ratio”, którego uwiecznionym owocem jest niniejsza publikacja. Ks. Rajmund Pietkiewicz Prezes Towarzystwa Studiów Interdyscyplinarnych przy PWT we Wrocławiu D Dlaczego wierzę? Trzy świadectwa 2 — Wiara pod lupą Ks. Andrzej Fober, Stanisław Rosik, Michał Bogucki K Ks. Andrzej Fober Kościół Ewangelicko-Augsburski Kiedy mamy do czynienia z koniecznością odpowiedzi na tak zadane pytanie, wtedy ogromną rolę odgrywa znajomość lub nieznajomość osoby pytającej. Kiedy ktoś zadaje nam pytanie: How do you do? – i jest to Amerykanin, który ma na dodatek gumę do żucia w ustach, wtedy mogę spokojnie postąpić tak, jak mnie uczono na pierwszej lekcji angielskiego: uśmiecham się i odpowiadam tak samo: How do you do? To jest pytanie, które niczego nowego nie wnosi, tylko pokazuje, że ktoś zauważył, iż inna osoba jest obok niego. Rzecz ma się zupełnie inaczej z pytaniem: Dlaczego wierzę? To już jest pytanie, które domaga się odpowiedzi w bardzo ważnej sprawie. Oczywiście pytanie takie może zadać ateista i wtedy znajdzie się ono w kontekście zmuszającym nas do wytłumaczenia się z tej wiary. Myślę, że na takie pytanie nie trzeba się obrażać, bo jednak teologia fundamentalna uzmysławia nam, iż zawsze mamy być gotowi do obrony wiary. Przypomina o tym Pierwszy List św. Piotra, w którym czytamy: „Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej” (1 P 3, 15)1. Wiara, jak wiem, jest jednak nierozerwalnie związana z nadzieją. To jest bardzo ciekawy werset. Na jego temat można by długo mówić. Nie jest przypadkiem, że teologia fundamentalna wybrała sobie właśnie ten werset, bo tutaj pokazany jest jednoznaczny warunek: „lecz Chry1 Ks. Andrzej Fober posługuje się protestanckim tłumaczeniem Biblii, tzw. Biblią warszawską (Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1975). Cytaty biblijne w pozostałych artykułach pochodzą z tzw. Biblii Tysiąclecia. 20 Ks. Andrzej Fober stusa poświęcajcie w sercach waszych!” Czyli dopiero wtedy będziemy gotowi do obrony, kiedy Jezus będzie uświęcany w naszych sercach. Ten werset mówi też, że będziemy atakowani; będziemy musieli przed tym światem nie raz dać odpowiedź na pytanie: Dlaczego mamy dzisiaj odwagę wierzyć? Ja znajduję się w sytuacji bardzo komfortowej, bo ks. Rajmund Pietkiewicz – człowiek wierzący – zadał mi to pytanie i jeszcze znacznie ułatwił odpowiedź na nie, sugerując, że powinno to być bardziej świadectwo niż jakiś poważny wykład, co jednak też nie oznacza, że owo świadectwo ma być niepoważne. Dlaczego więc wierzę? A może zmienić pytanie i zapytać: Dlaczego Bóg chce, abym wierzył? – bo przecież wszyscy, jak tutaj jesteśmy, mamy świadomość, że nie od nas wszystko zależy, a szczególnie nasza wiara. Można by zadać jeszcze inne pytania: Czy Bogu zależy na mojej wierze? Czy moja wiara ma dla Boga jakieś znaczenie? To może być bardzo ciekawe rozważanie. Albo: Co by się stało w niebie, gdybym przestał wierzyć? Czy Pan Bóg musiałby coś zmienić w swoim kosmicznym planie na skutek mojej niewiary? Podobne pytanie zadał mleczarz Reb Tewje w sztuce Skrzypek na Dachu: „Panie Boże! Czy musiałbyś coś zmienić w twoim kosmicznym planie, gdybym miał niewielką fortunę?” Dlaczego więc wierzę? Tak jak powiedziałem, nawet jeśli moje wywody nie do końca przekonają Państwa, to ja odniosłem sporą korzyść z pytania zadanego przez ks. Rajmunda, bo w ostatnim czasie byłem niejako zmuszony dość intensywnie szukać na nie odpowiedzi. Ta odpowiedź w sposób nieoczekiwany przyszła podczas jazdy samochodem. Bardzo lubię myśleć podczas długiej jazdy samochodem. Chciałbym, aby inni kierowcy też tak czynili. To nie jest trudne: jechać i myśleć. To da się zrobić. Mamy szczęście posiadać w parafii taki samochód, który przejechał 450 tys. km i jeszcze nigdy się nie zepsuł. Już mieliśmy go oddać na złom, ale on ciągle jeździ Dlaczego wierzę? 21 i stwierdziliśmy, że szkoda tak wcześnie odsyłać go na emeryturę. Po 10 latach eksploatacji mogę nim jechać autostradą w Niemczech, bo tam nie ma ograniczeń, ponad 190 km/h (oczywiście przez krótki moment przy wyprzedzaniu). I właśnie podczas takiej jazdy przyszła mi do głowy myśl: Dlaczego nie waham się jechać tym starym samochodem 190 km/h? Otrzymałem taką oto odpowiedź: Bo mam nadzieję, że inżynierowie z Volkswagena zrobili wszystko, tak jak trzeba. Dlatego mam nadzieję, wierzę i jadę bezpiecznie dalej. Wierzę, bo mam nadzieję. To tak, jak przejść przez most, co we Wrocławiu czynimy kilkakrotnie w ciągu dnia. Czyż wstąpienie na most nie jest dowodem wiary, że inżynierowie zrobili go solidnie. To chyba najkrótsza i najlepsza odpowiedź na pytanie dzisiejszego wieczoru: Dlaczego wierzę? Wierzę, bo mam nadzieję, że wszystkie momenty mojego życia, których dziś nie rozumiem, choć staram się je zrozumieć, zostaną mi kiedyś wyjaśnione. Bo mam nadzieję, że rację ma Apostoł Paweł, który mówi, że kiedyś będziemy mogli popatrzeć na siebie, tak jak dziś patrzy na nas Bóg: nie w zwierciadle czy w odbiciu, ale twarzą w twarz (1 Kor 13, 12). Wierzę, że kiedyś zobaczę sens wszystkich wydarzeń, które miały miejsce w moim życiu, jak również i tych, które się dopiero wydarzą. Wierzę w to, że być może będę miał możliwość usłyszeć odpowiedzi na pytania nurtujące mnie przez całe życie. Jak wspomniał łaskawie Biskup Andrzej, pochodzę z Cieszyna, a to jest dość istotny moment w naszej biografii (mam na myśli wszystkich tych, którzy tam się urodzili, bo jest to miejsce szczególne). Wynika to choćby z tego faktu, że Ziemia Cieszyńska ma inną historię niż reszta naszego kraju. Moja rodzina, oraz większość żyjących z nami rodzin, mieszka tam od pokoleń. Dziwnym zrządzeniem Bożej Opaczności ominęły nas wydarzenia, których świadkami byli mieszkańcy choćby Dolnego Śląska czy Kresów Wschodnich, którzy zostali przesiedleni po ostatniej wojnie. Nas żadna wojna nie przesiedliła. Zadałem sobie bardzo przyjemny trud 22 Ks. Andrzej Fober polegający na zbadaniu historii moich przodków i odnalazłem informację, że pierwszy Fober, którego imienia nie znamy, ale wiemy, że był ewangelikiem, osiedlił się w małej wiosce niedaleko Cieszyna już przed rokiem 1577. Wielu Cieszyniaków jest w stanie wywieść swoich przodków do 10 i więcej pokoleń wstecz. Tam są wszystkie księgi parafialne. Kiedy nie było parafii ewangelickich, wtedy chrzty, śluby i pogrzeby rejestrowano w parafiach katolickich. Nie było z tym najmniejszych problemów i dziś można takie informacje praktycznie bez trudu uzyskać. Nasza najmłodsza córka Rachel, urodzona w Poznaniu, jest pierwszym przedstawicielem naszej rodziny urodzonym poza Śląskiem Cieszyńskim. Z tego powodu wszyscy oczywiście bardzo bolejmy, bo jednak ewangelik urodzony właśnie w Cieszynie musi wierzyć. W Cieszynie nie da się nie wierzyć, bo od pierwszych chwil życia człowiek otoczony jest tam licznymi znakami wskazującymi mu na Boga. Nie jestem w stanie podać tu wszystkich tych przykładów, które z pewnością należałoby wymienić, przytoczę jednak historię bardzo osobistą. Jest to opowiadanie mojej mamy. Urodziła mnie w piątek po południu, 25 kwietnia roku pamiętnego, i przyszła do niej siostra Dorka (Dorota), diakonisa z diakonatu żeńskiego Eben-Ezer w Dzięgielowie. Tu warto na marginesie nadmienić, że w Kościele ewangelickim, również w Polsce, zachowała się tradycja służby w żeńskich diakonatach. Siostra Dorka, wykształcona pielęgniarka, została przez swój dom macierzysty oddelegowana do służby w Szpitalu Śląskim w Cieszynie, który, to rzecz oczywista, do końca wojny był szpitalem ewangelickim. Owa więc siostra przyszła po porodzie do mojej mamy – znały się kościoła – i powiedziała: „Pani Foberowa” – bo tak się u nas mówiło, tak jak pani Havrankowa, jednak graniczymy z Czechami i to znajduje odbicie również w naszej gwarze – „tego chłopca trzeba ochrzcić, bo słabo oddycha. Jak mu dać na imię?” Moja mama odpowiedziała: „Andrzej”. I kiedy siostra wyszła, mama zmówiła jedną z najbardziej odważnych modlitw, jakie zmó- Dlaczego wierzę? 23 wić może człowiek, a szczególnie młoda kobieta po porodzie: „Panie Boże dziękuję Ci za to dziecko. Ale gdyby miał cały czas chorować i umrzeć młodo, zabierz go już teraz. Ja chcę mieć zdrowego syna”. Proszę sobie wyobrazić, co czuje dziecko mające 10 lat, kiedy słyszy taką historię. Nad ranem, kiedy siostra Dorka schodziła z dyżuru, odwiedziła moją mamę, lekkim szturchnięciem obudziła ją i powiedziała: „Pani Foberowa, proszę się nie martwić. Oddycha równo, coś z niego będzie” (Czyż nie mówiła prawdy ta zacna siostra?). Nie zapomnę nigdy radosnej twarzy siostry Dorki, którą czasami widywaliśmy w kościele podczas nabożeństwa, kiedy wymownym spojrzeniem patrzyła na mnie za każdym razem, gdy przechodziliśmy z rodziną obok ławki, gdzie zwykle siadywała, i za każdym razem chcąc jakby do mnie powiedzieć: „Pamiętaj Andrzeju, życie to nie zabawa”. Do kościoła w Cieszynie chodziło się ubranym zawsze nienagannie. Przecież był to kościół Jezusowy, a do tego wybudowany dzięki łasce układu zawartego pomiędzy królem Szwecji Karolem XII a Józefem I cesarzem Austrii. Kiedy w poprzedzającym tygodniu ktoś z nas otrzymał lub nabył coś nowego do ubrania, wtedy pierwszy raz można było w tym pójść do kościoła – z wyjątkiem oczywiście tenisówek, okularów do nurkowania lub stroju kąpielowego. Niedziela bez nabożeństwa była nie do pomyślenia. Kiedy po roku 1970 Polska otwierała się nieśmiało na tzw. świat zachodni, wtedy w telewizji pojawiały się też transmisje różnych imprez i wydarzeń, wcześniej niewidzianych. Pewnego razu podano informację o pierwszej w historii TVP transmisji wyścigu Formuły 1, która ewidentnie kolidowała z terminem rannego nabożeństwa. Oświadczyłem stanowczo: „Jutro nie idę do kościoła, bo są wyścigi. Jeśli raz nie pójdę, to nic się nie stanie”. Wtedy moja mama zupełnie spokojnie, z uśmiechem na ustach odpowiedziała: „Oczywiście, że nic się nie stanie. Jeśli cały dzień nic nie dostaniesz do jedzenia, też nic się nie stanie”. 24 Ks. Andrzej Fober Tak odbywało się w naszej rodzinie przekazywanie depozytu wiary. Nigdy na siłę. Nie byliśmy rodziną pietystyczną, ale wiele rytuałów religijnych było w naszym domu przestrzeganych z żelazną konsekwencją. To naprawdę nie było na siłę. To był zawsze wybór. Oczywiście nie rozumieliśmy wielu rzeczy i takich czy innych decyzji naszych rodziców, ale widzieliśmy bardzo wyraźnie, że tradycja naszej wiary i wyznania to coś, co towarzyszyło naszej rodzinie od zawsze i było czymś oczywistym, normalnym, ważnym, niezbywalnym, co można by ująć w taką oto myśl: jesteśmy, kim jesteśmy, bo tak nas Bóg przez te wszystkie pokolenia prowadził. Zawsze przed snem, będąc już w łóżku, mama brała do ręki śpiewnik i śpiewała wieczorne pieśni. Często przyłączałem się do niej i wtedy nasz śpiew był już całkiem głośny. To z kolei czasami irytowało naszego tatę, który obok czytał kolejną książkę o wyprawach wysokogórskich w Himalaje lub o żegludze po dalekich morzach. Lubił śpiewać głośno w kościele podczas nabożeństwa, rzadko śpiewał w domu, a nigdy nie robił tego wieczorem i w nocy. Kiedy więc nasz wspólny z mamą śpiew wydał mu się zbyt głośny jak na porę nocy i zasugerował, że to może przeszkadzać sąsiadom, bo nasz głos niesie się aż na ulicę, wtedy mama ze stoickim spokojem odpowiedziała, że kiedy jakiś pijak wraca ze śpiewem do domu nad ranem, wtedy jakoś nikt nie protestuje, dlaczego więc ktoś miałby mieć jakieś pretensje do naszego śpiewu? Z rodzinnego domu zapamiętałem to umiejętne, sprytne nakłanianie nas do rzeczy, oczywiście tych istotnych, których wypełnianie w miarę dorastania przychodziło nam z coraz większym trudem. Tradycją niedzielnych wieczorów było z reguły czytanie kazania w gronie rodziny. Kazania te czytane były z tzw. kazaniówki, czyli zbioru kazań na wszystkie niedziele roku kościelnego, których w Cieszyńskiem mieliśmy do dyspozycji dość sporo, bo też wybitnych kaznodziei u nas nie brakowało. Długie zazwyczaj kazanie dzielone było na trzy równe części; czytanie zaczynała nasza starsza Dlaczego wierzę? 25 siostra Anna, potem mój brat Piotr, na koniec ja. Mama liczyła błędy. Wynik był podawany zawsze niezwłocznie po słowie „Amen”. Istotne jest to, że czytało się w kręgu całej rodziny, wszyscy musieli być obecni i muszę dziś wyznać, że po takim czytaniu atmosfera wśród nas zawsze była inna. Odczuwaliśmy bardzo wyraźnie, jak przeczytane i rozważane słowo Boże znajduje drogę do naszych serc, umysłów, jak wpływa na relacje między nami. Będąc wyjątkową rodziną, byliśmy przecież normalną rodziną, w której były też napięcia, kłótnie i spory. Po takich wspólnie spędzonych chwilach wiele spraw, wcześniej zdawałoby się prawie nierozwiązywalnych, wyglądało o wiele prościej. W ważniejsze święta kazanie czytał nasz ojciec, który jako nauczyciel posiadał nienaganną dykcję i czytał w sposób dla nas nieosiągalny, zawsze bezbłędnie. Pewien problem, jak już wspomniałem, pojawił się z nastaniem telewizji. Byliśmy rodziną religijną, ale nowoczesną i dlatego pewnego dnia i w naszym mieszkaniu pojawił się ten mebel. Wieczorne czytanie kolidowało często z ciekawymi programami lub filmami. Przeniesienie pory czytania też nie było łatwe, bo albo Stawka większa niż życie, albo Czterej pancerni i pies, albo Szklana niedziela, albo James Bond musiał kolejny raz ratować świat przed niechybną zagładą. Mama odpowiadała wtedy: „Oczywiście, możecie oglądać, ale najpierw kazaniówka”. Dom rodzinny wykształcił w nas poczucie ważności spraw dziejących się w kościele i parafii. Nigdy nie żartowano z kościoła. Stała obecność słowa Bożego była istotną dominantą życia domowego i rodzinnego. W różny i wieloraki sposób cała rodzina była zaangażowana w sprawy naszej parafii. Wszystkie ważniejsze aktywności parafialne, w których uczestniczyliśmy, np. próba chóru, zawsze były rozpoczynane i kończone słowem Bożym, modlitwą czy jakimś krótkim rozmyślaniem. Uczestniczenie więc w tych różnych przedsięwzięciach naszej parafii zawsze było związane z tym, że świadomie posyłano nas tam, gdzie to słowo Boże jest zwiastowane, i dzięki temu przebywa- 26 Ks. Andrzej Fober liśmy w obrębie działania tego słowa. Jestem przekonany, że rodzice mieli jakąś mocną wiarę i przekonanie, że jeśli ta nasza trójka znajdzie się właśnie w obrębie działania słowa, to Pan Bóg już tę swoją „robotę” nad nami wykona. Kiedy byliśmy nieco starsi i wieczorem wychodziliśmy na dyskotekę czy prywatkę, to mama zawsze powtarzała: „Uważajcie na siebie. Moja ręka jest za krótka, aby was prowadzić przez te wszystkie wąskie uliczki naszego miasta. Sami musicie wiedzieć, co można, a czego nie można”. Obdarzano nas zaufaniem i my, jakimś cudem chyba, starliśmy się tego zaufania nie zawieść. Wierzę chyba właśnie też dzięki temu, że mimo iż w młodym wieku człowiek się buntuje, to jednak w tym wszystkim, co robili nasi rodzice, czego uczyli nas nasi katecheci – a mieliśmy znakomitych katechetów – widzieliśmy jakiś sens. Nie było sprzeczności w tym, co słyszałem w kościele, co czynili rodzice czy co słyszałem podczas rodzinnych biesiad u ciotki Milki w Wiśle. Jakoś zawsze krótko po nowym roku właśnie u niej zbierała się cała nasza rodzina, czasami ponad 30 osób z dziećmi. Wtedy, proszę mi wierzyć, nie rozmawiało się o polityce. Nikt z moich krewnych i światłych przodków nie traciłby czasu na zajmowanie się polityką komunistów, bo było to dla nich wszystkich oczywiste, że to się musi kiedyś skończyć. Podczas tych spotkań słyszeliśmy najczęściej przepięknie opowiadane historie, które wydarzyły się w przeszłości, doświadczone lub usłyszane przez opowiadającego, których wydźwięk był zawsze ten sam: Bóg pysznym, kłamcom, fałszywym się sprzeciwia, ich droga kończy się zawsze mizernie, zaś pokornym, pracowitym, odważnym sprzyja, daje łaskę i wszystko, co im potrzebne (por. Prz 3, 34; Jk 4, 6; 1 P 5, 5; Ps 1). Na marginesie można tu dodać, że kiedy głos zabierał mój dziadek Jerzy, ojciec mojej mamy, to na sto procent można było założyć, że będzie to historia związana z Najjaśniejszym Panem, cesarzem Franciszkiem Józefem. Naszym rodzicom dane było uchwycić prawdę zawartą choćby w historii Mojżesza. To, co Mojżesz był w stanie uczynić, kim był, Dlaczego wierzę? 27 zawdzięczał nie temu, że urodził się w Egipcie i otrzymał znakomite, królewskie wychowanie i wykształcenie czy posiadał jakieś wyjątkowe predyspozycje, bo tych, jak wiemy, nie miał. Mojżesz stał się wielką postacią, bo Bóg do niego przemawiał, a Mojżesz tego słuchał. Rozmowa z Bogiem uczyniła go wielkim w historii Narodu Wybranego i z jego wielkości korzystamy do dziś. W Księdze Wyjścia w 33 rozdziale czytamy: „I rozmawiał Pan Bóg z Mojżeszem twarzą w twarz, jak człowiek rozmawia z człowiekiem. Tak, jak przyjaciel rozmawia z przyjacielem” (Wj 33, 11). Bóg rozmawiał z Mojżeszem nie dlatego, że Mojżesz był wielki, lecz Mojżesz przez rozmowę z Bogiem mógł stać się wielkim Mężem Bożym i Ojcem naszej wiary, tak samo przecież jak Abraham. Dlatego gdy Marcin Luter podczas poświęcenia kościoła w Torgawie w roku 1543 na nowo jakby zdefiniował rolę nabożeństwa lub tę rolę przypomniał, uczynił to przez znane słowa: „Pan mówi do nas poprzez swoje Święte Słowo, my zaś z nim mówimy poprzez modlitwę i śpiew pochwalny”. Czyli actio Dei i reactio hominis, w naszej tradycji prosty, żywy, nieskomplikowany kontakt z żywym słowem Bożym odgrywał zawsze bardzo istotną rolę. Nasi rodzice z pewnością nie znali tej łacińskiej formuły, ale dana im była łaska uchwycenia tej jakże prostej i jakże ważnej zasady: doprowadzić dzieci do dialogu z Bogiem, jakiegokolwiek dialogu. Jakakolwiek relacja z Bogiem jest zawsze lepsza niż żadna relacja. Krzewiono też w naszej rodzinie zasadę bezwzględnie dobrego mówienia o duchownych. Powtarzano nam znaną zasadę: Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni! Mama powtarzała nam zawsze, aby skupić się na kazaniu, na tym, co jest zwiastowane, a nie na tym, jak wygląda ksiądz i czy ma dobrze wyprasowane befki (część stroju liturgicznego). Do żelaznej tradycji w okresie wiosny i lata należały wizyty w sąsiednich parafiach, aż po Pszczynę (która leży już poza granicami Śląska Cieszyńskiego – czyli Austriackiego). W tym okresie zwy- 28 Ks. Andrzej Fober kle odbywają się, uroczyście świętowane, nabożeństwa dziękczynne z okazji kolejnej rocznicy poświęcenia danego kościoła. Jako że tych kościołów ewangelickich u nas jest dość sporo, więc było z czego wybierać i jechać na tzw. poświącki lub założenie (od położenia kamienia węgielnego). Ten specyficzny rytuał pozwalał nam poznać praktycznie wszystkie okoliczne parafie i urzędujących tam księży. Mogliśmy dzięki temu słuchać innego zwiastowania niż to, do którego byliśmy przyzwyczajeni w naszym Kościele Jezusowym, największym ewangelickim kościele w Polsce. Założenie w Cieszynie było oczywiście kulminacją wszystkich tego typu świąt. Zapraszano zwykle wybitnych duchownych i kaznodziejów, często z zagranicy, głównie z Wiednia (z tego powodu do dziś nigdy nie stałem na ambonie w Cieszynie. Chyba tylko raz, kiedy sprzątano kościół przed nabożeństwem na Wielki Piątek i wycierałem tam kurze). Na koniec chciałbym jeszcze podkreślić znaczenie i ważność nauczania religii. Mieliśmy wybitnych pedagogów i katechetów, którzy opowiadając nam historie biblijne nie uczyli nas historii Izraela, lecz umieli pokazać, na przykładzie historii Narodu Wybranego, jak Bóg potrafi działać. Jak w tych historiach można poznać Boga po działaniu i jak również dziś może On działać w życiu każdego człowieka. Dlatego wierzę i nie mógłbym sobie wyobrazić, abym mógł nie wierzyć. Wiemy też, że jakieś wydarzenie może spowodować, że człowiek traci wiarę i z tym też trzeba czasami się zmierzyć. Nie tylko temu, który wiarę traci, ale również i nam, którym dane było do dziś wiarę zachować. Jestem Bogu wdzięczny, że mogę wierzyć i że mogę tę wiarę w jakiś sposób przekazywać, zachęcać do niej przez niezwykłą służbę, o której nie mógłbym nawet marzyć mieszkając w Cieszynie, czyli na dawnym Śląsku Austriackim, że w dorosłym życiu będę miał ten zaszczyt i przywilej, ale też i radość, służenia dla ewangelickiej mniejszości niemieckiej w tak wyjątkowym mieście, jakim jest niewątpliwie Wrocław. C Stanisław Rosik Kościół Rzymskokatolicki „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8). Gdy zapisano to ewangeliczne pytanie, kontekst myślenia o wierze był zupełnie inny niż dziś – nie-ateistyczny. Zagrożeniem dla wiary nie był bowiem pogląd o nieistnieniu Boga, ale zerwanie relacji ze Stwórcą. Na co dzień pracuję nad tekstami sprzed wieków, w których wiara (łac. „fides”) oznacza właśnie zaufanie i wierność czy też zdanie się na czyjąś opiekę. W tym kontekście ateizm to zjawisko o odmiennym charakterze, gdyż zakłada absolutną niemożność nawiązania takiej relacji w obliczu wyznawania poglądu o nieistnieniu sfery nadprzyrodzonej. W określonych sytuacjach niewiara może skutkować przyjęciem ateizmu jako założenia światopoglądowego, względnie odwrotnie: przyjęcie za prawdę poglądu ateistycznego może skutkować niewiarą. Te rozważania nie są tu jakąś intelektualną zaprawą przed przejściem do meritum (daleko im do scholastycznej finezji), a nasuwają się na myśl, gdy wracam pamięcią do liceum czy studiów, napotykanych wówczas konkretnych postaw życiowych oraz toczonych – nieraz z odwołaniem do klasyków teologii i filozofii – dyskusji, w których dokonywały się czy jedynie zyskiwały uzasadnienie skutkujące na lata wybory światopoglądowe. Chodząc od dziecka do kościoła i na katechezę, nie mogłem w czasie dorastania nie stanąć wobec osobistego wyboru drogi życiowej i pytań tak zasadniczych, jak istnienie Absolutu, a zarazem możliwości poznania, doświadczenia sacrum. Wybór jest 30 Stanisław Rosik tu słowem kluczowym, gdyż nie sposób było go pominąć. Wiara jest wszak rzeczywistością społeczną, manifestującą swą obecność w kulturze od tysiącleci. Wpisana w dzieje społeczeństw wpływa na kształt ich życia codziennego i politycznego. Niesie zarówno wyjaśnienie sensu historii, jej celu w obliczu zmienności świata, jak też doświadczenie realnego udziału sacrum w bytowaniu wspólnot ludzkich, tak przez kult, jak i bieg zdarzeń interpretowanych w kategoriach historiologii, wpływając przy tym na moralną ocenę postaw i działań. * * * To był chyba rok 1999. Moich rodziców odwiedził gość z Izraela, członek kapituły medalu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Wcześniej poznał mojego brata, który akurat studiował w Jerozolimie, i chciał spotkać jego rodzinę. Gdy przyjechałem na kolację, zobaczyłem człowieka dobrze mówiącego po polsku, wyglądał na 60–70 lat, wdał się już w rozmowę z moim tatą. Ledwie się przedstawiłem, zadał mi pytanie: „Czy pan wierzy w Boga?” Z przerwanej właśnie rozmowy wiedział już, że parę lat wcześniej ukończyłem teologię, więc raczej nie czekał na odpowiedź. Usiadł za stołem i powiedział: „Ja nie wierzę, inaczej musiałbym Go nienawidzić”. Zapadła niesamowita cisza. Odpowiedziałem: „Czytałem Levinasa…” „Acha…” – nie dał mi już dokończyć myśli i przeszliśmy do innych tematów, jego wspomnień, ciepłych, rodzinnych. Do tych najdawniejszych, do koszmaru wojny, nie chciał wracać. Całe to spotkanie tkwi mocno w mojej pamięci jako moment szczególny, gdy stanąłem wobec ateizmu innego rodzaju, inaczej uzasadnionego niż ten, który poznałem na etapie dorastania, o czym jeszcze za chwilę. Namysł Levinasa dotyczy bowiem fundamentalnego pytania: Jak można wierzyć w Boga w obliczu spełniania się wizji szoah, zagłady Narodu Wybranego. Wizja ta może bowiem być Dlaczego wierzę? 31 odczytana jako porzucenie przez Boga swego ludu. Żydowski myśliciel znalazł wyjaśnienie tej sytuacji, ocalające możliwość wiary: „deizm etyczny”. W świecie ogarniętym przez krańcowe zło Bóg, nieskończone dobro, został niejako zmuszony do milczenia, wycofał się z działania, oczywiście za sprawą respektu dla skutków ludzkiej wolności. To wycofanie się z historii oznacza kres Przymierza, opartego na spotkaniu w tym, co doczesne. W takiej sytuacji możliwe jest już jedynie spotkanie z Bogiem całkowicie „bezinteresowne”, bez „inter–esse”, bytu „pomiędzy”, zatem sceny i nurtu dziejów, w których człowiek doświadcza nadprzyrodzonej obecności. W czasie takiej koszmarnej nocy świata spotkanie z Absolutem pozostaje już tylko w sferze mistyki, zatopienia w bezwarunkowej miłości i kontemplacji. Dla wielu taki koncept nie okazał się atrakcyjny i do nich należał mój rozmówca z Izraela. Sam zaś, podziwiając głębię rozważań Levinasa, w namyśle nad pytaniem: Gdzie jest Bóg w tak dramatycznych okolicznościach? – sięgałem wówczas już od kilku lat przede wszystkim do obrazu Chrystusa cierpiącego, towarzyszącego człowiekowi i całemu stworzeniu aż do granic bytu, do śmierci, by przynieść ocalenie; to zresztą fundamenty zapamiętane z pierwszych katechez biblijnych (np. J 3, 16; Rz 8, 19-21; Flp 2, 6-11) czy liturgicznych. Studiując historię, wczytywałem się „nadobowiązkowo” w teologów chrześcijańskich, a w tym wypadku chyba najistotniejsze okazało się zetknięcie z imponującą syntezą teologii paschalnej Wacława Hryniewicza. Wkrótce podjąłem jako drugi kierunek studiów teologię (w nierozłącznej parze z jej „służebnicą” filozofią), by spójnie rozszerzać krąg poszukiwań zaczętych już w liceum. Po zetknięciu się pod koniec podstawówki z ruchem Światło-Życie w rodzinnej parafii pytania o sens wiary, uczestnictwa w liturgii, modlitwy nabrały dojrzalszego wymiaru. Wszystko to w naturalny sposób było jednak obecne w moim dzieciństwie – taki był mój dom rodzinny, takie były wakacje u dziadków czy wyjazdy, także 32 Stanisław Rosik z wujkiem księdzem, w góry czy do sanktuariów maryjnych. W tej atmosferze wspierane propagandą peerelowską próby ośmieszania wiary jako „nienaukowego” światopoglądu były mało skuteczne. Dobrze oddaje ten klimat bardzo swojskiej asertywności wobec prądów ateizacyjnych wspieranych przez aparat ówczesnej władzy wers z kolonijnej piosenki: „przeżyliśmy najazd szwedzki / przeżyjemy i radziecki…” Mniej śmiesznie bywało po ogłoszeniu stanu wojennego, także w parę lat po jego zniesieniu. Msze za ojczyznę czy pielgrzymki na Jasną Górę stały się manifestacjami wolności. Mając dwadzieścia lat natrafiłem we Lwowie, wówczas w ZSRR, na plakat z uśmiechniętym Jurijem Gagarinem, który wyciągając rękę z rakiety kosmicznej przecina nożyczkami nić między Bogiem na chmurce (o fizjonomii Dziadka Mroza) a staruszką, która wnuczka za rękę prowadzi do cerkwi. Parę kroków dalej, w muzeum religii i ateizmu (sic!), przykuwała wzrok sporych rozmiarów panorama rzymskiej drogi, Via Appia, z rzędem ukrzyżowanych niewolników po powstaniu Spartakusa, co istotne, zestawiona z pozbawioną w tym kontekście wyjątkowości Golgotą. Zawarte w tym obrazie przesłanie, relatywizacja śmierci Jezusa Chrystusa, oddaje celnie klimat intelektualny lansowania owego, jak to wówczas mawiano, „naukowego” światopoglądu. Podczas tego pobytu we Lwowie zapadło mi w pamięć pewne spotkanie – w jadłodajni, przestronnej, pełnej ludzi, ale gdzie wolnych miejsc nie brakowało. Podszedł do mnie człowiek, który zapytał po rosyjsku, skąd jestem. Przedstawiłem się, a on z uśmiechem: „Myślałem, że jesteś z mojego kraju, z Uzbekistanu”. Zawahał się, ale zapytał, czy może ze mną zjeść posiłek, bo to ważne dla niego, by mieć z kimś wspólny stół. Zaprosiłem go, a on, zanim usiadł, wykonał w skupieniu gesty modlitewne. Był muzułmaninem. Jedliśmy prawie w milczeniu, ale w miłej atmosferze. Na koniec życzył mi szczęścia. Zostałem z pytaniem, które trawiło nas już w licealnych rozmowach: Co by było, gdybym urodził się w któ- Dlaczego wierzę? 33 rejś z innych religii? Czy można odnaleźć w nich Boga? Takie spotkania wzmagają intuicję, że tak… Cóż więc z nakazem głoszenia Ewangelii wszystkim narodom, jaki ma to sens? Dlaczego wierzę właśnie w Chrystusa? * * * To było już po studiach. Schodziliśmy nocą ze Śnieżki, zeszklonej lodem, we mgle. Kilkadziesiąt metrów poniżej szczytu przejaśniło się i stanęliśmy. Pod naszymi stopami srebrzyły się baranki chmur, otaczając górę niczym fale opływające wyspę, a księżyc świecił jak w dzień. Zachwyt i cisza – minuty zastygły jak godziny. Majestat i OBECNOŚĆ… do szpiku kości. Na Równi pod Śnieżką widok zniknął w chmurze, ale to doświadczenie, a dziś wspomnienie, kumuluje najpełniej to, czego szukałem w górach już jako nastolatek. Pokonywanie zmęczenia, czasem strachu, bo zachwyt był tego wart, a także chwile na odludziu – doskonale harmonizowały ze spotkaniami, rozmowami i wspólną modlitwą. Jednym z pierwszych odkryć na tych szlakach było uświadomienie sobie ogromu przestrzeni wolności danej człowiekowi. Przysnąłem kiedyś w pełnym majowym słońcu, w kosodrzewinie, z głową na plecaku, aż obudził mnie lekki podmuch: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, a szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak też jest z każdym, który narodził się z Ducha” (J 3, 8). Odkrywanie Biblii w górach to wyjątkowa przygoda, zmieniająca ogląd świata. W poszukiwaniach intelektualnych właśnie pod wpływem tych doświadczeń bliski okazał się mi Rudolf Otto, autor niewielkiej książki Świętość (Das Heilige, 1917), w podtytule wskazującej na wyjątkowe, nazwane numinotycznym, doświadczenie ludzkiego umysłu skonfrontowanego z bezkresem oceanu, pustyni, nieboskłonu nocą czy potęgą gór. W rodzącym się w takiej chwili odczuciu fascynacji, ale i bojaźni, autor, teolog protestancki wykładający 3 — Wiara pod lupą 34 Stanisław Rosik podówczas na wrocławskim Uniwersytecie, odnalazł swoisty przedsionek do świata religii, przeżywanej jako doświadczenie mistyczne. W następnym pokoleniu, odchodząc od tak silnego nacisku na aspekt psychologiczny, rozwinął fundamentalną dla religioznawstwa w XX wieku refleksję nad sacrum Mircea Eliade. Ogarniając rozległą panoramę form wierzeń i kultów ludzkości, myśliciel ów ukazał wszechobecność religii w życiu społecznym z zasadniczym przesłaniem, iż nie tyle rozmaitość kształtów hierofanii jest w tym wypadku zdumiewająca, ile sam fakt, iż sacrum, niedosiężne, staje się dostępne w profanum. Refleksja ta uświadamia, iż otwarcie na świat ducha to trwały komponent historycznego bytu człowieka, a tym samym otwiera oczy na obecność w kulturze społeczeństw znacząco już zlaicyzowanych rozmaitych, często zdegradowanych i zdesakralizowanych mitów, symboli, ale wciąż zdolnych wywoływać wrażenia religijne. W takim kontekście samo bycie wierzącym przedstawia się jako stan normalny, podobnie jak podejmowanie rozmaitych praktyk kultowych. Idąc krok dalej, można wręcz odnaleźć „wspólny świat religii” w postaci podobnych przeżyć, a przede wszystkim przestrzeni komunikacji bazującej na uniwersalnych strukturach mitu i symbolach czy opartych na nich rytuałach. Ograniczeniem eliadyzmu okazuje się zamknięcie studium nad religiami w obrębie odwiecznej gry symboli, co w wypadku refleksji nad chrystianizmem oznacza ślepy zaułek. Liczy się tu przecież konkretna relacja z Bogiem, a to, że jej rozmaite formy wyrazu w chrześcijaństwie i innych religiach łączy nieraz zaawansowane podobieństwo, to już raczej problem antropologiczno-kulturowy. W perspektywie zaś wiary (i teologii) kluczowe jest doświadczanie łączności z Bogiem, który zdecydował się właśnie tak, a nie inaczej objawić, by dać człowiekowi dostęp do łaski. Przyjęcie tej relacji to wybór dokonujący się w głębi ludzkiego jestestwa, której w antropologii biblijnej odpowiada zapewne (od- Dlaczego wierzę? 35 różniany od duszy) duch. Tu przeżywane spotkanie, zaproszenie Chrystusa do życia, staje się źródłem osobistej przemiany, nowego, duchowego narodzenia. Wiele usłyszanych na spotkaniach modlitewnych czy rekolekcjach świadectw konkretnych osób o szczególnym działaniu Boga w ich życiu, słów wspierających wiarę, łączy wspólny mianownik: „To, co stare, minęło, a oto wszystko stało się nowe” (2 Kor 5, 17). Szczególne wrażenie wywierają świadectwa o nawróceniu zwolennika wojującego ateizmu, o uwolnieniach z duchowych opresji, nałogów i uzdrowieniach. Tak obwieszczane zwycięstwa wiary budują ją u mówiącego i słuchaczy bez wątpienia wyjątkowo. Wiele jednak zawdzięczam świadectwu osób, których historie życia nie układają się w tak spektakularne czarno-białe narracje. Przezwyciężanie w rytmie codzienności kryzysów wiary, nieraz nawet – jak przechodzona bez diagnozy choroba – nienazwanych po imieniu, ostatecznie umacnia przekonanie, że łaska, miłość Boża, jest niezbędna i dostępna każdemu w każdej chwili życia. Osobiste odkrycie tej prawdy odnosi się w tym momencie do fundamentu: Logos wkroczył w dzieje, czas i przestrzeń, „rozbijając namiot” (J 1, 14) wśród ludzi i wciąż jest obecny. Historyczność jest w tym momencie istotowa. To właśnie jedyne i nie do zastąpienia w skutkach wydarzenie legło u podstaw świadectwa niesionego przez wierzących w Chrystusa na cały świat, do człowieka każdej religii i kultury. * * * Do Rzymu dojechaliśmy po blisko dwudziestu godzinach, ale zdążyliśmy na procesję. To był czwartek: uroczystość Bożego Ciała. Oczekiwaliśmy przed bazyliką Santa Maria Maggiore. Miasto pulsowało naturalnym rytmem. Była w nim jakaś fascynująca siła, falująca żywiołowość, przez zmęczenie podróżą nawet bardziej od- 36 Stanisław Rosik czuwalna. Wreszcie ruch nieco ustał po przejechaniu na sygnale kolumny policji. Za moment zobaczyliśmy wolno kroczącą procesję. Na sunącej majestatycznie platformie, przed Najświętszym Sakramentem w złotej monstrancji klęczał Jan Paweł II zatopiony w modlitwie. W wir miasta–świata, wciąż słyszany z domieszką okrzyków na cześć papieża, wniknęła cisza, kontemplacja. Trudno mi przywołać z pamięci mocniejszy obraz, by streścić, czym jest wiara w globalnym „tu i teraz”: myślami i sercem zatopienie w Bogu, które trwa od stuleci, od pierwszych uczniów, przekazywane w każdym kościele, zbierającej się w nim wspólnocie, w każdej modlitwie. W Michał Bogucki Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny Wasza Ekscelencjo, księże biskupie, nie spodziewałem się, że tu będzie taki tłum, że będę musiał wypowiadać się przed tak licznym gronem. Właściwie mógłbym wszystko zawrzeć w jednym zdaniu. Z pewnością wszyscy Państwo znacie stwierdzenie: „Cogito, ergo sum”. Parafrazując tę myśl Kartezjusza, powiedziałbym o sobie: „Wierzę, więc jestem”. W tym zdaniu zawiera się wszystko i nim też mógłbym zakończyć moje wystąpienie, ale byłoby to nietaktowne z mojej strony. W moim przekonaniu istnieje istotny problem sytuujący się między tym, co nazywamy wiarą, a tym, co określamy niewiarą. Tutaj przywołam postać Jerzego Nowosielskiego (1923–2011), mojego przyjaciela, mistrza, nauczyciela, człowieka, którego poznałem, mając lat czternaście. W wielu swoich wypowiedziach i publikacjach opisywał on czas w swoim życiu, który nazywał „okresem niewiary”, ale moim zdaniem był to czas bardzo głębokiej wiary – świadomości nieobecności Boga. Dla niego było to przeżycie bardzo głębokie, bardzo mistyczne. Dzięki niemu mógł – po okresie wiary dziecinnej, takiej domowej, danej jemu, a niebędącej jego wyborem – odnaleźć siebie w rzeczywistej wierze i w rzeczywistym, głębokim przekonaniu co do prawdziwości swojej wiary i co do swojej drogi życiowej. Jego droga, jak droga wszystkich nas, była długa i skomplikowana. Przeżył osiemdziesiąt parę lat. O swojej drodze do wiary wielokrotnie opowiadał. Było to doświadczenie tajemnicy. Wiara jest 38 Michał Bogucki bowiem czymś, przed czym stajemy, czymś, co w nas jest, ale też zawsze w doświadczeniu wiary towarzyszy nam świadomość, że stajemy przed tajemnicą: nigdy do końca nie wiemy. Całe nasze życie to takie powolne – jeśli stale wzrastamy w wierze – jakby zdobywanie wiedzy w tej przestrzeni. Ta wiedza nie jest żadną naszą zasługą ani żadnym talentem, ani niczym, co stawia nas nad innych. Czy można powiedzieć, że matematyk, który zna ileś wzorów matematycznych, jest lepszym czy mądrzejszym człowiekiem od tego, kto ich nie zna? Podobnie jest z przestrzenią wiary. W przestrzeni biblijnej nie ma pojęcia człowieka świeckiego – wszyscy jesteśmy święci. Święty Paweł, pisząc List do Efezjan, adresował go: „do świętych, którzy są w Efezie” (Ef 1, 1). Ta świętość nie jest żadną naszą zasługą ani żadnym naszym osiągnięciem, tylko spełnieniem tej rzeczywistości, w której żyjemy i w której przyjmujemy przestrzeń wiary jako naszą, jako nasze doświadczenie. Wprawdzie nie jest to moje indywidualne doświadczenie, lecz osobiście znam ludzi, którzy swoją wiarę budują na tym, że coraz więcej o Bogu wiedzą. Mają jakby rodzaj pewności kontaktu z Bogiem. Można powiedzieć, że w jakimś momencie słowo „wierzę” do nich się nie odnosi, bo wierzymy w to, czego nie wiemy, natomiast jeśli już coś wiemy, to tym samym nasza wiara staje się mała, mizerna. Dlatego najlepiej byłoby życzyć wszystkim, żeby byli niewierzący, to znaczy, żeby wiedzieli. Ale to oczywiście jest trudne i wymaga doświadczeń – doświadczeń we własnym życiu i w życiu swoich bliskich, bo tak samo spotykamy się z wiarą innych ludzi i to czasami jest dużo bardziej budujące, niż nasze doświadczenia, nasze przeświadczenia w tej materii. Myślę, że powinienem jeszcze powiedzieć dwa słowa o moim doświadczeniu prawosławnym. Istnieje jakaś taka ścisła bliskość, związek między prawdą, dobrem i pięknem. W Kościele, w którym ja żyję i w którym przeżywam swoją wiarę, istnieje szczególnie duże umiłowanie piękna. Jest ono bardzo istotne i jeśli chodzi o mój Dlaczego wierzę? 39 związek z Kościołem, to on się realizuje na tej płaszczyźnie. I to nie dlatego, że jestem malarzem, że skończyłem Akademię Sztuk Pięknych, bo znam wielu ludzi, którzy nie zajmują się sztuką w żadnej postaci: ani śpiewem, ani malowaniem, ani teatrem, ale to piękno przeżywają i odczuwają. Właściwie to, czego chciałbym Państwu życzyć, to po pierwsze niewiary w tym sensie, że wiary opartej na wiedzy głębokiej, duchowej, bazującej na duchowym doświadczeniu, gdyż tego rodzaju wiedza buduje się na duchowym doświadczeniu – czasami bardzo trudnym i bolesnym, czasami jest ono tym, co św. Jan od Krzyża (1542–1591) i ojcowie pustyni nazywali nocą ciemną. Na nie składa się ileś lat doświadczeń, które musimy przeżyć. Jeśli wówczas nie upadamy, to znaczy, że rzeczywiście ręka Boga w tym jest czy też, że Jego anioł stoi za nami z tyłu i podnosi nas do góry. Życzę również odczuwania własnej wiary jako rzeczy pięknej. Świadectw i dyskusji w postaci audio można wysłuchać na www.fides-ratio.pl (zakładki: Multimedia – Audio – 3). C Credo – od Boga czy od ludzi? Geneza i znaczenie Symbolu wiary Ks. Włodzimierz Wołyniec Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu L ~ Łacińskie słowo: credo („wierzę”), stało się określeniem chrześcijańskiego wyznania wiary, które jest nazywane również Symbolem wiary. Przedmiotem mojej refleksji nie będzie omówienie teologicznej treści chrześcijańskiego Credo, lecz próba odpowiedzi na pytania: W jaki sposób powstało Credo i gdzie należy szukać jego korzeni? Jakie jest jego znaczenie w życiu Kościoła i w życiu każdego z nas? I. Geneza Symbolu wiary Zgodnie z hermeneutyczną zasadą ciągłości historii zbawienia i Bożego zamysłu w poszukiwaniu korzeni chrześcijańskiego Credo należy sięgnąć do historii Starego Prawa. Jest rzeczą naturalną, że wierzący Żydzi w jakiś sposób wyrażali swoją wiarę. Musiało więc istnieć Credo Starego Prawa. Spróbujmy je odnaleźć i porównać z naszym wyznaniem. A. Starotestamentowe wyznanie wiary W Piśmie Świętym Starego Testamentu znajdują się teksty przybierające postać ustalonej formuły, która stanowi pierwotne wyznanie wiary Izraela. Interesujące jest to, że formuła tego wyznania jest wyrażona w formie opowiadania lub hymnu o Bogu, który wyprowadził Izraela z niewoli egipskiej. Przyjmuje się, że najbardziej reprezentatywnym Credo Starego Prawa jest natchniony tekst z Księgi Powtórzonego Prawa, w którym wyprowadzenie z Egiptu jest pełnym dramatycznego napięcia ośrodkiem1. Otóż, według 1 Por. G. VON RAD, Teologia Starego Testamentu, tłum. B. Widła, Warszawa 1986, s. 145. 44 Ks. Włodzimierz Wołyniec Księgi Powtórzonego Prawa po wejściu do Ziemi Obiecanej wszyscy Izraelici są zobowiązani do składania ofiary z pierwocin wszelkich ziemiopłodów. Po przyniesieniu kosza z pierwocinami do świątyni i po oddaniu ich kapłanowi składający ofiarę musi wyznać wiarę w następujących słowach: Ojciec mój, Aramejczyk błądzący, zstąpił do Egiptu, przybył tam w niewielkiej liczbie ludzi i tam się rozrósł w naród ogromny, silny i liczny. Egipcjanie źle się z nami obchodzili, gnębili nas i nałożyli na nas ciężkie roboty przymusowe. Wtedy myśmy wołali do Pana, Boga naszych ojców. Usłyszał Pan nasze wołanie, wejrzał na naszą nędzę, nasz trud i nasze uciemiężenie. Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów. Zaprowadził nas na to miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód. Teraz oto przyniosłem pierwociny płodów ziemi, którą dałeś mi, Panie (Pwt 26, 5-10). Takie wyznanie wiary ukazuje istotny rys wiary religijnej. Nie chodzi w niej jedynie o to, że Bóg istnieje, lecz przede wszystkim o to, że Bóg interesuje się człowiekiem, może interweniować w historię ludzi i ją zmieniać2. Wyznanie wiary w najstarszej postaci uświadamia zatem człowiekowi, że Panu Bogu zależy na nas, dlatego „wysłuchał nasze wołanie” w ucisku i wyprowadził nas z „Egiptu”, z naszych zniewoleń, aby dać nam ziemię, w której możemy żyć dla Boga, trwając z Nim w żywej relacji. Relację tę wyrażają: modlitwa i ofiary składane Bogu ze świadomością, że wszystko jest Jego darem, zgodnie z tym, co mówi starotestamentowe Credo: „Teraz oto przyniosłem pierwociny płodów ziemi, którą mi dałeś, Panie”. Można zatem stwierdzić, że starotestamentowa formuła wiary wyraża prawdę o Bogu, który działa w życiu człowieka i przemienia ludzką sytuację. Równocześnie zawiera prawdę o człowieku, który poprzez modlitwę i ofiarę wchodzi w relację z Bogiem i doświadcza Jego zbawczego działania. 2 Por. B. SESBOÜÉ, Wierzę, tłum. M. Żurowska, Warszawa–Poznań 2000, s. 34. Credo – od Boga czy od ludzi? 45 Z kolei przy porównaniu Credo Starego Prawa z naszym chrześcijańskim Credo widać bardzo wyraźnie, że w zewnętrznej szacie literackiej nie są one zupełnie podobne. Niemniej jednak chrześcijańskie Credo przejmuje istotną cechę swojego starotestamentowego poprzednika. Kiedy wypowiadamy słowa Symbolu wiary wyznajemy nie tylko, że Bóg jest, że istnieje, ale przede wszystkim mówimy o tym, jaki On jest i jak bardzo interesuje się On swoim stworzeniem. Równocześnie mówimy o nas samych i naszym powołaniu do udziału w życiu Trójjedynego Boga w zmartwychwstaniu. B. Nowotestamentowe formy wyznania wiary Kolejnym krokiem w kierunku odkrywania genezy chrześcijańskiego Credo są wyznania wiary zawarte w słowie Bożym Nowego Testamentu. Szczególne znaczenie mają dwa wyznania Piotra Apostoła zapisane w Ewangeliach. Pierwsze jest odpowiedzią na pytanie Pana Jezusa pod Cezareą Filipową: „A wy za kogo Mnie uważacie?” W imieniu wszystkich Apostołów Piotr wyznaje: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16). Jest to wyznanie pierwszej wspólnoty Kościoła, którą Pan Jezus gromadzi wokół siebie. Wyznanie to ma wartość definitywną, chociaż nie wyraża jeszcze całej wiary Kościoła. Streszcza jednak w pewnym sensie wiarę Starego Przymierza, ponieważ Jezus jest nazwany Mesjaszem, czyli Chrystusem, który był zapowiadany przez proroków. Równocześnie wnosi coś zupełnie nowego w stosunku do treści starotestamentowej wiary: Jezus-Mesjasz jest naturalnym Synem Boga. Istotne jest to, że wyznanie Piotra to owoc nadprzyrodzonego Objawienia: „nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16, 17). Trzeba też zauważyć, że Piotr wyznaje jedną wiarę wierzących w Chrystusa, podczas gdy wśród niewierzących istnieje wiele różnych opinii o Jezusie Chrystusie3. Wiara Kościoła od samego 3 Por. J. GALOT, Chi sei tu, o Cristo?, Firenze 1984, s. 20. 46 Ks. Włodzimierz Wołyniec początku jest jedna, jak wyrazi to św. Paweł: „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4, 6). Drugie wyznanie wiary wypowiada Piotr w kontekście mowy eucharystycznej Jezusa i związanego z tym kryzysu wiary uczniów. Na pytanie Jezusa: „Czyż i wy chcecie odejść?”, Piotr odpowiada: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6, 68-69). Treść tego wyznania w swojej istocie jest zbieżna z treścią wyznania pod Cezareą. Jezus jest „Świętym Boga”, to znaczy Tym, który nie tylko przychodzi od Boga, ale także jest z Boga, to znaczy, że jest Jego Synem4. Również i to wyznanie nie jest pełne. Nie wyraża całkowicie i wyczerpująco tajemnicy Chrystusa. Przyjmuje się nawet, że słowa wyznania Piotra nie wyrażają takiej wiary, która by polegała na całkowitym przylgnięciu do Pana Jezusa, ponieważ wyrażenie: „Święty Boga”, wskazywałoby na pewien dystans w stosunku do Jezusa5. Ponadto zwraca się uwagę, że w wypowiedzi Piotra zostaje za bardzo podkreślone ludzkie „ja”: „myśmy uwierzyli i poznali”, podczas gdy wiara i poznanie są darem Boga6. W takim sformułowaniu gubi się w pewien sposób pierwszeństwo łaski. Może dlatego sformułowanie „Święty Boga” nie znalazło się w eklezjalnych Symbolach wiary. Natomiast św. Tomasz z Akwinu zauważa w wyznaniu Piotra istotny aspekt w kwestii wiary. Otóż, według niego słowa: „myśmy uwierzyli i poznali”, wskazują na to, że wierzenie jest wcześniejsze od poznawania. „Jeślibyśmy chcieli wcześniej poznawać, niż wierzyć, to ani nie poznalibyśmy, ani nie bylibyśmy w stanie wierzyć”7. Trzeba dodać, że mówiąc o takim porządku Akwinata ma na myśli sam akt wiary w odróżnieniu od treści wiary. W przypadku treści wiary porządek 4 Nota marginalna do J 6, 69 w: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Nowy przekład z języków oryginalnych, oprac. Zespół Biblistów Polskich z inicjatywy Towarzystwa Świętego Pawła, Częstochowa 2008, s. 2347. 5 Por. S. MĘDALA, Ewangelia według świętego Jana. Rozdziały 1–12 (Nowy Komentarz Biblijny. Nowy Testament 4/1), Częstochowa 2010, s. 620. 6 Tamże. 7 ŚW. TOMASZ Z AKWINU, Komentarz do Ewangelii Jana, tłum. T. Bartoś, Kęty 2002, s. 469 (nr 1004). Credo – od Boga czy od ludzi? 47 musi być zmieniony, to znaczy najpierw musi być poznanie ze słyszenia Słowa, a potem uwierzenie, zgodnie ze słowami: „Wiara rodzi się ze słyszenia, a tym, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10, 17). Wielki wpływ na powstanie i redakcję chrześcijańskiego Credo mają wyznania wiary z czasów apostolskich. Posiadają one różnorodne formy. Z jednej strony Apostołowie opowiadają w prostych słowach o wydarzeniu Jezusa, o Jego życiu, o śmierci i zmartwychwstaniu. W takiej formie, nazywanej też kerygmatem, wyznają wiarę Piotr i Paweł w swoich wielkich mowach, które są zapisane w Dziejach Apostolskich (2, 14-39; 3, 12-26; 4, 9-12; 5, 29-32; 10, 34-43; 13, 16-47). Z drugiej strony wyznania z czasów apostolskich mają formę bardzo zwięzłych formuł chrystologicznych. Takie wyznanie stanowią słowa: „Jezus jest Panem”, zapisane w Liście do Rzymian: „Jeżeli więc ustami swymi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swym uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie” (Rz 10, 9). Jakkolwiek bardzo krótkie, to jednak według starożytnej interpretacji poświadczonej przez św. Tomasza z Akwinu, wyznanie to odnosi się do całej tajemnicy Wcielenia8. Jezus jest Panem, to znaczy Tym, który zstąpił z nieba, stając się człowiekiem dla naszego zbawienia. Do formuł chrystologicznych należą też wyrażenia: „Jezus jest Mesjaszem” (1 J 2, 22; Dz 18, 5. 28) i „Jezus jest Synem Bożym” (Dz 9, 20). Jeszcze inną formą nowotestamentowych wyznań wiary są tak zwane formuły binarne (podwójne) i trynitarne (potrójne)9. Formuła binarna, mówiąca o Ojcu i Synu, jest zawarta w słowach: „dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy” (1 Kor 8, 6; por 1 Tm 2, 5-6). 8 ŚW. TOMASZ Z AKWINU, Wykład Listu do Rzymian, tłum. i oprac. J. Salij, Poznań 1987, s. 163 (nr 829). 9 Por. Bóg zbawienia. Historia dogmatów, t. I, red. B. Sesboüé, J. Wolinski, tłum. P. Rak, Kraków 1999, s. 70nn. Formuły te są nazywane również formułami wieloczłonowymi lub modelami binarnymi i potrójnymi. 48 Ks. Włodzimierz Wołyniec Natomiast najstarsze formuły trynitarne są zapisane w Pierwszym Liście do Koryntian i w Liście do Efezjan: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich” (1 Kor 12, 4-6); „Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4, 4-6). Formuły te są podobne, ponieważ w swojej treści obie zmierzają od wiary w Ducha do wiary w Ojca, przez wiarę w Syna. Trzeba dodać, że odegrają one również istotną rolę dla genezy późniejszych wyznań wiary, czyli tak zwanych Symboli wiary10. Niektóre wyrażenia zawarte w tych formułach, jak „jeden Bóg i Ojciec”, „jeden Pan” zostaną wprost przeniesione do Symboli wiary Kościoła. C. Symbol wiary i jego struktura Na powstanie Credo Kościoła miały niewątpliwie wpływ takie czynniki, jak: przeżywanie wiary w liturgii i w życiu codziennym oraz ciągłe prześladowania chrześcijan i polemika z heretykami. W konsekwencji zrodziła się potrzeba ujęcia na nowo wiary chrześcijańskiej w prostą i łatwą do przyjęcia jedną formułę11. Tak zrodził się Symbol wiary Kościoła. Nowe ujęcie wiary chrześcijańskiej nie mogło utracić niczego, co znajdowało się w wyznaniach zawartych w Piśmie Świętym. Co więcej, nie mogło zagubić niczego, co istotne dla wiary Kościoła (KKK 186). Symbol wiary miał stać się syntezą wiary, wyrażoną w prostych i krótkich sformułowaniach. Porównując wyznanie wiary do małego nasienia, św. Cyryl Jerozolimski (ok. 315–386) pisze: „Ta synteza wiary nie została ułożona według ludzkich opinii, ale 10 11 Bóg zbawienia, s. 75. Por. B. SESBOÜÉ, Ewangelia i Tradycja, tłum. A. Kuryś, Poznań 2012, s. 30. Credo – od Boga czy od ludzi? 49 z całego Pisma Świętego wybrano to, co najważniejsze, aby podać w całości jedną naukę wiary” (Catecheses illuminandorum)12. Decydującym momentem w powstaniu chrześcijańskiego Symbolu było połączenie już w II wieku kerygmatycznego wyznania z formułami chrystologicznymi, trynitarnymi i binarnymi, zawartymi w Piśmie Świętym. Symbol przyjmuje strukturę trynitarną, ukształtowaną przez trzy zasadnicze artykuły wiary: artykuł o Ojcu, artykuł o Synu i artykuł o Duchu Świętym. Przy czym do artykułu o Synu przechodzą istotne elementy kerygmatycznego wyznania, czyli opowiadania o Jezusie Chrystusie. Świadkiem takiej syntezy wiary stał się św. Ireneusz (ok. 140 – ok. 102), który pisze: A to jest porządek naszej wiary i podstawa naszej budowy i oparcie dla obyczaju. Bóg Ojciec niestworzony, niepojęty, niewidzialny, jeden Bóg, stwórca wszystkiego: to pierwszy artykuł naszej wiary. Drugi artykuł zaś to: Słowo Boże, Syn Boży, Jezus Chrystus, nasz Pan, który objawił się prorokom według właściwości ich prorokowania i według stanu zarządzenia Ojca […], stał się człowiekiem wśród ludzi, widzialnym i dotykalnym, dla zniszczenia śmierci, ukazania życia i zaprowadzenia wspólnoty człowieka z Bogiem. A to trzeci artykuł: Duch Święty, przez którego prorocy przepowiadali i ojcowie nauczali o sprawach Bożych 13. D. Najważniejsze Symbole wiary Idąc za nauką Katechizmu Kościoła Katolickiego należy powiedzieć, że najważniejszymi Symbolami wiary w życiu Kościoła są: Symbol Apostolski, nazywany też Składem Apostolskim, i Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański. Pierwszy należy do Symboli chrzcielnych Kościoła rzymskiego. Pierwotnie posiadał on formę dialogową w postaci trzech pytań, które w późniejszym czasie przyjęły rozwiniętą formę deklaratywną. Istnieje tradycja mówiąca o tym, że Symbol ten ułożyli Apostołowie w Wieczerniku w dniu 12 13 Cyt. za: KKK 186. Cyt. za: Bóg zbawienia, s. 79. 4 — Wiara pod lupą 50 Ks. Włodzimierz Wołyniec Pięćdziesiątnicy, przed swoim rozejściem się na cały świat, dla zachowania jedności wiary. Nawet jeśli tradycja ta nie jest dzisiaj powszechnie przyjmowana, to należy stwierdzić z całą pewnością, że treść Apostolskiego Symbolu ma pochodzenie apostolskie i wiernie przekazuje ich wiarę. Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański z kolei jest Symbolem soborowym. Jest owocem dwóch powszechnych Soborów Kościoła: w Nicei (325) i Konstantynopolu (381). Został przyjęty przez wszystkie wielkie Kościoły Wschodu i Zachodu (KKK 195). II. Znaczenie Symbolu wiary Powstanie chrześcijańskich Symboli wiary wynika z ich znaczenia w życiu wierzącej wspólnoty Kościoła. Odkrycie znaczenia tych Symboli pozwala zrozumieć konieczność ich powstania. A. Funkcja znaku Pierwsza funkcja Symbolu wynika z etymologicznego znaczenia greckiego słowa „symbolon”, które oznacza „połowę przełamanego podmiotu, przedstawianą jako znak rozpoznawczy” (KKK 188). Wyrażenie to nawiązuje do starożytnej praktyki zawierania przymierzy między rodzinami. Dwie rodziny, które zawierały przymierze, przełamywały jakiś przedmiot na dwie części, aby w późniejszym czasie przełamane części – po ich zestawieniu (symballo) – służyły rozpoznaniu sprzymierzonych (symballontes)14. Wyznanie wiary chrześcijańskiej określonej terminem „symbolon” („symbol”) wskazuje zatem na jej funkcję znaku. Do czasu pierwszego Soboru powszechnego w 325 r. było zwyczajem na Wschodzie, że każdy duży Kościół lokalny posiadał własną 14 Por. B. SESBOÜÉ, Ewangelia i Tradycja, s. 32; Bóg zbawienia, s. 65. D Dogmat – prawda czy gwałt zadany rozumowi? Ks. Bogdan Ferdek Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu J Jedną z cech bytowania człowieka jest ambiwalencja, czyli współwystępowanie przeciwstawnych cech lub elementów. Przykładowo, człowiek potrzebuje wolności myślenia i o tę wolność walczy. Równocześnie jednak potrzebuje pewności, bo nie chce żyć w chaosie poglądów, zwłaszcza tych przynoszących odpowiedzi na najważniejsze pytania: Skąd wyszedłem? Dokąd idę? Którędy droga? Podobna ambiwalencja istnieje na płaszczyźnie wiary. Wiara jest równocześnie aktem, którym człowiek wierzy ( fides qua), i treścią, w którą wierzy ( fides quae creditur). Wiara jako fides quae creditur poszukuje zrozumienia swojego przedmiotu, czyli tego, w co się wierzy, a to poszukiwanie zakłada wolność myślenia. Z drugiej jednak strony wiara potrzebuje pewności, czyli przekonania o prawdziwości tego, w co się wierzy. Tę pewność chce dać wierze dogmat. Dogmat jest pojęciem starszym niż chrześcijaństwo. W zależności od kontekstów może znaczyć: „opinia”, „doktryna”, „decyzja”, „sąd”, „uchwała”, „dekret”. Współcześnie słowo to nabrało pejoratywnego znaczenia, zgodnie z którym zdaje się wykluczać wolność myślenia. Od niego pochodzi słowo „dogmatyzm” oznaczające ideologię niezdolną do dialogu i dyskusji. Dogmatyk zaś byłby człowiekiem twardogłowym, czyli o skrępowanym lub amputowanym myśleniu. Dogmat zdający się wykluczać myślenie byłby w opozycji do rozumu, który określa strategię myślenia zgodną z prawami logiki1. Powstaje zatem problem: czy dogmat służy prawdzie, czy zadaje gwałt rozumowi? Droga wiodąca do rozwiązania tak postawionego problemu będzie składała się z trzech etapów. Początkowym etapem tej drogi 1 A. NICHOLS, From Hermes to Benedict XVI. Faith and Reason in Modern Catholic Thought, Leominster, U.K., 2009, s. 21. 60 Ks. Bogdan Ferdek będzie próba opisania istoty dogmatu. Kolejny etap drogi przyniesie krytykę dogmatu. Dogmat nie musi się jednak obawiać krytyk i dlatego ostatni etap ukaże krytykę krytyki dogmatu i uzasadni tezę, że daje on pewność wierze przez wolność myślenia liczącego się z prawdą. I. Istota dogmatu Greckie słowo: „aletheia” składa się z przedrostka a-, który wyraża negację lub brak, oraz słowa „lethe”, oznaczającego stan skrytości, nieświadomości2. Prawda jest więc wydobywaniem na jaw tego, co skryte3. Takie rozumienie prawdy można odnieść do Jezusa Chrystusa. On wydobywa na jaw to, co skryte, a co dotyczy tajemnicy Boga. W Nim poznawalny staje się Bóg4. Ponieważ Chrystus wydobywa na jaw to, co skryte, dlatego jest On osobową Prawdą (J 14, 6). Z takiego założenia Dietrich Bonhoeffer (1906– 1945), „pastor, męczennik, prorok, szpieg”5, urodzony w 1906 r. we Wrocławiu, wyprowadził teologiczne rozumienie prawdy. Jest ona relacją z objawioną przez Chrystusa rzeczywistością, a nie relacją pomiędzy ludzkimi wypowiedziami a faktami. Mówienie prawdy oznacza więc mówienie o rzeczach, tak jak one wyglądają w świetle Chrystusa. Kłamstwem jest natomiast zaprzeczenie rzeczywistości objawionej przez Chrystusa6. 2 B. PAŹ, Przemilczenie jako radykalna forma kłamstwa historycznego. Filozoficzna analiza zjawiska przemilczenia w kontekście ludobójstwa na Kresach, w: Prawda historyczna a prawda polityczna w badaniach naukowych, red. B. Paź, Wrocław 2011, s. 130. 3 Tamże. 4 J. RATZINGER/BENEDYKT XVI, Jezus z Nazaretu, cz. II: Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania, tłum. W. Szymona, Kielce 2011, s. 209. 5 Zob. podtytuł książki E. METAXAS, Bonhoeffer: pastor – męczennik – prorok – szpieg. Prawy człowiek i chrześcijanin przeciwko Trzeciej Rzeszy, tłum. D. Chabrajska, Kraków 2012. 6 CH. TIETZ, Prawda, która jest czymś więcej niż podaniem faktów (Theologica Wratislaviensia 5), Wrocław 2010, s. 38. D Dlaczego Chrystus? Bp Andrzej Siemieniewski Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu T Tytuł mojego artykułu brzmi: Dlaczego Chrystus? W niniejszej książce można znaleźć również tekst, który odpowiada na jeszcze jedno ważne pytanie: Dlaczego chrześcijaństwo?1 Chrześcijaństwo to abstrakcyjne pojęcie, natomiast Chrystus to osoba, chcemy więc przyjrzeć się Czemuś ważniejszemu i bardziej centralnemu. Przypomina mi się w tym miejscu pewne spotkanie z sierpnia 2012 r. Chodzi o Festiwal w Marienthal, koło Görlitz, w Niemczech. Razem ze mną był tam biskup z Czech, z Pragi, oraz biskup z Niemiec, z Erfurtu. Każdy z nas dostał za zadanie, aby w ciągu trzech minut przedstawić temat… Nie chodziło o „Współczesne problemy struktur kościelnych” albo „Intrygujące zagadnienia teologiczne dzisiejszego świata”. Temat, na który każdy z nas miał się wypowiedzieć, brzmiał: „Co to dla mnie znaczy być chrześcijaninem?” A jest to pytanie bardzo podobne do tego, przed którym stoimy dzisiaj: Dlaczego Chrystus? I. „Bądźcie zawsze gotowi do obrony…” Przeciętny chrześcijanin w Polsce może spotkać się z tym pytaniem bardzo często i to zadawanym na różne sposoby: Dlaczegóż Chrystus? Dlaczego być człowiekiem wierzącym? Dlaczegóż nie wyznawać jakiejś innej idei albo innej religii? Kwestionowanie oczywistości chrześcijaństwa jest dla niektórych czymś negatywnym. Myślę jednak, że w takiej sytuacji możemy dostrzec coś – paradoksalnie – bardzo pozytywnego. Bo przecież kwestionowanie to 1 Następny artykuł autorstwa I.S. Ledwonia, s. 93–124. 76 Bp Andrzej Siemieniewski z łaciny tyle, co stawianie problemu lub postawienie pytania (questio). Jeżeli tak sformułujemy to pojawiające się i atakujące nas ze wszystkich stron pytanie: Dlaczego Chrystus?, to uświadomimy sobie, że św. Tomasz z Akwinu (ok. 1225–1274) całą swoją Sumę sformułował właśnie w postaci niekończącej się serii questiones (czyli kwestionowania!) i to najzupełniej fundamentalnych prawd chrześcijańskich, łącznie z kwestionowaniem istnienia Boga (czyli postawieniem pytania): Czy istnieje Bóg? Dlatego współczesna atmosfera, w której żyjemy, może nam wszystkim pomóc w odpowiedzi na pytanie, dlaczego chcemy być uczniami Jezusa i dlaczego nimi jesteśmy. Jest jeszcze inna paradoksalna pozytywna strona kwestionowania oczywistości wiary chrześcijańskiej, mianowicie pozwala nam to lepiej zrozumieć teksty Nowego Testamentu. Dlaczego? Ponieważ przywraca kulturowy kontekst Dziejów Apostolskich i listów św. Pawła czy św. Piotra. Przecież Apostołowie wyruszyli w świat, dla którego odpowiedź na pytanie: Dlaczego Chrystus? – wcale nie była oczywista. To było pierwsze pytanie, które się pojawiało wobec Apostołów. Możemy tu sobie przypomnieć fragment z Listu św. Piotra: „Bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3, 15). Jest w nas jakaś „nadzieja” i kontekst kulturowy zarówno czasów apostolskich, jak i XXI wieku będzie się domagać uzasadnienia tej nadziei. Jan Paweł II w swojej adhortacji o Kościele w Europie z roku 2003 nawiązał do tych słów Piotra Apostoła w następujący sposób: „Powtarzając słowa Pierwszego Listu św. Piotra, z moimi braćmi Biskupami pragnę głosić wszystkim chrześcijanom Europy na początku trzeciego tysiąclecia: «Nie obawiajcie się […] i nie dajcie się zaniepokoić! Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest» (1 P 3, 14-15)”2. 2 JAN PAWEŁ II, Adhortacja Ecclesia in Europa, 1. D Dlaczego chrześcijaństwo? O. Ireneusz S. Ledwoń OFM Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II J Jednym z istotnych elementów otaczającej człowieka rzeczywistości, zapewne od początku istnienia ludzkości na ziemi, jest pluralizm i zróżnicowanie świata religii. Szczególnie intensywnie doświadczany on jest przez człowieka współczesnego w wyniku niespotykanych wcześniej możliwości komunikacji, stwarzanych przez rozwój techniki, a także swobody poruszania się w świecie, czyniących ten pluralizm zjawiskiem w zasadzie oczywistym. Jeśli jednak uwzględnić fakt wzrostu misyjnej aktywności wyznawców religii niechrześcijańskich i będące jej efektem coraz częstsze apostazje chrześcijan do innych religii, a nawet sekt, to nie sposób uniknąć wielu pytań mających wymiar nie tylko teoretyczny i akademicki, ale praktyczno-życiowy: Jakie jest znaczenie (pluralizmu) religii w historii zbawienia? Czy mają one zbawczy charakter (zbawcze możliwości)? Jakie miejsce w świecie religii zajmuje chrześcijaństwo? Czy jest możliwe osiągnięcie zbawienia poza Kościołem, tj. bez przyjęcia sakramentu chrztu? Jaki jest zakres (do)wolności człowieka w wyborze wyznawanej religii i swobodnym przechodzeniu od jednej do drugiej? Szczególnego wymiaru nabierają pytania o znaczenie tzw. nowych religii (albo po prostu sekt) mających najczęściej charakter synkretyczny, a powstających w wyniku działalności ludzi powołujących się na Objawienie Boże czy na Boży wybór predestynujący ich rzekomo do spełnienia wyjątkowej religijnej misji w świecie. Pytania te – i podobne – stawiano w chrześcijaństwie od jego początków, choć z różną intensywnością. Różne też były udzielane na nie odpowiedzi, uzależnione zarówno od społeczno-historycznego statusu i kontekstu chrześcijaństwa, jak i od znajomości religii niechrześcijańskich. Odpowiedzi te, co należy wyraźnie podkreślić, 96 O. Ireneusz S. Ledwoń OFM mają jednak istotne i żywotne znaczenia dla chrystianizmu i jego wyznawców, bowiem ewentualna możliwość osiągnięcia zbawienia bez przynależności do Kościoła, a więc poza jego widzialnymi granicami, prowadzi wprost do pytania o sens tej przynależności, a więc również o sens misyjnej działalności Kościoła, a nawet o jego naturę, do której przynależy misyjność. Powyższe pytania stawia też teologia, a odpowiedzi na nie poszukuje przede wszystkim w źródłach objawionych, uwzględniając także wyniki badań nauk religioznawczych. Coraz lepsze poznanie treści samego Objawienia konfrontowanego z tego rodzaju problemami przynosi wiele odpowiedzi świadczących o skutecznej objawieniowo-zbawczej aktywności Boga poza granicami starotestamentowego Izraela, a więc obejmującej całą ludzkość, jak i poza obszarem wyznaczonym przez akty formalnej przynależności do Kościoła: chrztu i wiary w Jezusa Chrystusa1. Wreszcie uzasadnienia domagają się też roszczenia wysuwane przez samo chrześcijaństwo do wyjątkowego miejsca w świecie religii, do tzw. absolutnego charakteru czy też wręcz do bycia jedyną religią prawdziwą, tj. objawioną i zbawczą. Roszczenia te są dziś podważane przez wielu chrześcijańskich teologów, przedstawicieli tzw. pluralistycznej teologii religii, kwestionującej jedyny i niepowtarzalny charakter Wcielenia, a osobę Jezusa sprowadzającej do roli jednego z wielu wcieleń odwiecznego Słowa i tym samym jednego z wielu pośredników zbawienia bądź też człowieka obdarzonego co najwyżej przywilejem szczególnej więzi z Bogiem. Samo chrześcijaństwo w tym ujęciu jest tylko jedną z wielu religii, jedną z wielu równorzędnych i równoprawnych dróg do Boga. W takim kontekście rzetelna i obiektywna wiedza nie tylko na temat innych religii, ale także własnej, jest niezbędna do tego, by docenić własną tradycję religijną, a także uniknąć powierzchownej i emocjonal1 Zob. Stary Testament a religie, red. I.S. Ledwoń, Lublin 2009; Nowy Testament a religie, red. I.S. Ledwoń, Lublin 2011. C Czy Kościół jest wiarygodny? Dlaczego? Zawsze? Odpowiedź ks. Mariana Ruseckiego Ks. Krzysztof Kaucha Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II P Podejmowanie dziś zagadnienia wiarygodności Kościoła może skutkować irytacją i wzrostem tzw. alergii antyeklezjalnej oraz być odebrane jako działalność propagandowa. Z drugiej jednak strony jego niepodjęcie przez teologów fundamentalnych byłoby sprzeniewierzeniem się ich tożsamości, a nawet wyparciem się wiary chrześcijańskiej, której przedmiotem jest także Kościół1. Ksiądz prof. dr hab. Marian Rusecki (1942–2012) – doktor honoris causa Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu – podejmował to zagadnienie, a jego naukowe dokonania w tej materii, i nie tylko w tej, mogą uchodzić za najwszechstronniejsze jej opracowanie. Już raz, w roku 2007, została podjęta próba ich podsumowania2. Kolejna, którą stanowi niniejszy artykuł niepretendujący do wyczerpania tematu, jest potrzebna z trzech powodów, a mianowicie: konieczności uwzględnienia dorobku tego wybitnego teologa po 2007 r., zawierającego nowe elementy rzutujące na omawiane zagadnienie; nadal niepogłębionego nawet wśród członków Kościoła rozumienia jego natury, co jest podstawą uświadomienia sobie jego wiarygodności oraz potrzeby opracowywania dokonań tzw. lubelskiej szkoły teologii fundamentalnej współtworzonej przez omawianego autora jako jej tożsamości. Ten artykuł będzie złożony z trzech następujących części: założeń eklezjologii fundamentalnej M. Ruseckiego (I), głównych, budowanych przez niego, argumentów za wiarygodnością Eklezji (chrystologicznego, historycznego, semejologicznego i aksjologicznego) (II) 1 P. BORTO, Wiara w Kościół, w: Rok Wiary – rok odnowy, red. K. Kaucha i in., Lublin 2013, s. 75–97. 2 K. KAUCHA, Wiarygodność Kościoła i jej uzasadnianie w twórczości naukowej M.Ruseckiego, w: Scio cui credidi. Księga pamiątkowa ku czci Księdza Profesora Mariana Ruseckiego w 65. rocznicę urodzin, red. I.S. Ledwoń, K. Kaucha i in., Lublin 2007, s. 133–145. 128 Ks. Krzysztof Kaucha oraz pełniącej rolę podsumowania odpowiedzi na pytanie: Czy Kościół zawsze jest wiarygodny? (III). I. Założenia eklezjologii fundamentalnej M. Ruseckiego3 Założenia eklezjologii fundamentalnej M. Ruseckiego są ściśle związane z opracowaną przez niego metodologią teologii fundamentalnej i z niej wynikają4. Nie ma tu miejsca na jej całościowe omówienie. Streszczając ją na potrzeby niniejszego artykułu, trzeba powiedzieć, że ks. Rusecki rozumiał teologię fundamentalną jako dyscyplinę teologiczną badającą i uzasadniającą wiarygodność chrześcijaństwa wywodzącego się z Objawienia Chrystusowego (fakt chrystologiczny) trwającego w Jego Kościele (fakt eklezjologiczny). Według niego istnieje wiele koncepcji tej dyscypliny, co wynika z pluralizmu koncepcji Objawienia Bożego5 i wiarygodności. Krytykował apologetykę intelektualistyczną z powodu zbyt racjonalistycznej koncepcji Objawienia i instytucjonalnej koncepcji Kościoła. Ta apologetyka (eklezjologia apologetyczna) uzasadniała tylko niektóre elementy struktury Kościoła (prymat i apostolat oraz ich sukcesje, a także Nauczycielski Urząd Kościoła), pomijając inne, a także całość jego bytu, istotę i dynamikę działalności w świecie. Widzenie Kościoła oraz jego wiarygodności przez teologów musiało zresztą ulec zmianie po Vaticanum II. Ksiądz Profesor budował głównie personalistyczną, semejotyczną i historiozbawczą koncepcję teologii fundamentalnej. 3 K. KAUCHA, Wiarygodność Kościoła i jej uzasadnianie w twórczości naukowej M. Ruseckiego, s. 136–138. Próbę ich wydobycia podjął także Z. Krzyszowski w artykule: „Mysterium Ecclesiae” w myśli naukowej Księdza Profesora Mariana Ruseckiego, w: Scio cui credidi, s. 123–131. 4 M. RUSECKI, Wiarygodność chrześcijaństwa, t. I: Z teorii teologii fundamentalnej, Lublin 1994. 5 Wyróżnił koncepcję personalistyczną, historiozbawczą, transcendentalno-antropologiczną, immanentną, semejotyczną i symbolową. Zob. M. RUSECKI, Wiarygodność chrześcijaństwa, s. 185–199. C Czy nauka może zastąpić wiarę? Relacja między wiarą a nauką w tekstach Josepha Ratzingera (Benedykta XVI) Ks. Paweł Kiejkowski Uniwersytet im. Adama Mickiewicz w Poznaniu W W encyklice Lumen Fidei papieża Franciszka, która w dużej mierze nawiązuje do notatek poczynionych jeszcze przez Benedykta XVI, czytamy: W nowożytnej epoce uznano, że takie światło [światło wiary – przyp. PK] mogło wystarczyć starożytnym społeczeństwom, ale nie jest potrzebne w nowych czasach, kiedy człowiek stał się dojrzały, szczyci się swoim rozumem, pragnie w nowy sposób badać przyszłość. W tym sensie wiara jawiła się jako światło iluzoryczne, przeszkadzające człowiekowi w odważnym zdobywaniu wiedzy” (LF 2) Tekst ten wpisuje się w interesujące nas pytanie: Czy nauka prowadząca do wiedzy empirycznej, może zastąpić wiarę? Na tak postawione pytanie postaram się odpowiedzieć w oparciu o wybrane teksty właśnie Josepha Ratzingera, obecnie emerytowanego ojca św. Benedykta XVI1. Nie wyczerpiemy na pewno całości zagadnienia, ale pragnę wskazać na niektóre bardzo cenne intuicje Ratzingera w tym temacie. Śledząc liczne Ratzingerowskie teksty, odkrywamy, że problem uwiarygodnienia chrześcijańskiej wiary, w całej jej złożoności i bogactwie, w kontekście wyzwań współczesnej kultury, należy do szczególnie ważnych, jeśli nie centralnych w jego teologii. Myśl teologiczna tego wybitnego niemieckiego teologa posiada wyraźny rys apologetyczny, a jego samego zalicza się do najwybitniejszych przedstawicieli współczesnej apologii chrześcijańskiej, która ukierunkowana jest antropologicznie2. Ratzinger na wstępie jednego ze swoich wy1 Niniejszy tekst w dużej mierze nawiązuje do artykułu Autora: Wiara i wiedza. Josepha Ratzingera zmaganie o człowieka, w: Wokół pojęcia wiary, red. K. Michalczak (Teologia Dogmatyczna, 4), Poznań 2010, s. 19–33. Tekst został uzupełnionym i przeredagowany. 2 Por. H. SEWERYNIAK, Świadectwo i sens, Płock 2001, s. 34–38. 150 Ks. Paweł Kiejkowski kładów, zatytułowanego Wiara i odpowiedzialność społeczna3 przyznaje, że od początków swoich studiów teologicznych pasjonowało go pytanie o ratio spei: „Dlaczego” naszej wiary i możliwości dzielenia się jej nadzieją, jej zdolnością nadawania sensu naszemu życiu to były pytania, którymi u początków moich studiów chciałem się przede wszystkim zająć […]. Postawione w ten sposób pytanie kieruje się ku korzeniom naszej wiary. Ale w żadnym stopniu nie jest ono oddalone od rzeczywistości4. Taka jest jak najbardziej egzystencjalnie zaangażowana myśl teologiczna J. Ratzingera. Wpisuje się ona w to, co ks. prof. Jerzy Szymik nazywa pasją uprawiania teologii. Wspominając swoje spotkanie z teologiczną myślą przyszłego papieża, podkreślał, jak cenną rzeczą było odkrycie rozumienia teologii jako passio5. Wszak „pasja to i cierpienie, i namiętność, i silne zamiłowanie do czegoś, i rodzaj furii, i sama przecież męka Jezusa, i jej opis czytany w Wielkim Tygodniu, i wizerunek Ukrzyżowanego. «Pasjonować się» to oddawać się czemuś z przejęciem, bez reszty, «iść na całość» – duchową, intelektualną, emocjonalną”6. Z taką pasją tworzy i rozwija swój teologiczny dorobek Ratzinger zatroskany o los współczesnego człowieka. I. Wiara szukająca uwiarygodnienia Wiara szuka uwiarygodnienia w wielu dziedzinach ludzkiego życia. Problem relacji wiary wobec nauki odnajdujemy w kontekście innych ważnych zagadnień: wiara i niewiara konkretnego 3 J. RATZINGER, Czas przemian w Europie. Miejsce Kościoła i świata, tłum. M. Mijalska, Kraków 2005, s. 55–70. 4 Tamże, s. 56. 5 Por. J. SZYMIK, Joseph Ratzinger, filozof, teolog, duszpasterz, Kraków 2008, s. 49–58. 6 Tamże, s. 57–58. D Dlaczego ludzie nie wierzą? Maciej Manikowski Uniwersytet Wrocławski T Tytułowe pytanie nawiązuje do pierwszego i otwierającego cały cykl spotkań Wiara pod lupą. Wtedy jednak pytanie brzmiało: Dlaczego wierzę? – i było pytaniem egzystencjalnym, jednostkowym, konkretnym, odwołującym się raczej do osobistego doświadczenia człowieka wierzącego. To pytanie jest bardziej ogólne, odwołujące się do pewnych teorii czy koncepcji naukowych, być może bazujących na badaniach empirycznych, ale jednak ciążących ku ogólności i poszukiwanej powszechności odpowiedzi. O ile na pytanie o moją wiarę i mój sposób jej przeżywania bardziej odpowiada świadectwo, o tyle przy odpowiedzi na pytanie o przyczyny niewiary ludzi skłaniamy się do budowania odpowiedzi filozoficznych, teologicznych, a także socjologicznych czy psychologicznych. Zatem, postawione pytanie sytuuje się niejako na innym poziomie, z innego zatem poziomu będzie też i poszukiwana odpowiedź. Chciałbym tutaj zwrócić uwagę na to, że pytamy o przyczyny (stąd rozpoczynamy od słowa „dlaczego”) ludzkiej niewiary, pytamy o warunki, które skłaniają człowieka do nie-wierzenia. Dlatego też będę skupiał się na tym, co nazywamy „niewiarą”, a mniej swej uwagi poświęcę temu, co nazywamy ateizmem, choć będę wspominał ateistów, a przynajmniej tych, którzy siebie samych takimi nazywają. Mówiąc o kwestiach związanych z wiarą i niewiarą, dostrzegamy coś, co można byłoby nazwać „dialektyką wiary i niewiary”. Za każdym razem, kiedy pojawiają się w naszym dyskursie określenia typu: „wiara”, „wierzyć”, „wierzyć, że”, „wierzyć w”, „wierzyć komuś”, niemal automatycznie pojawiają się ich przeciwieństwa, czyli słowa: „niewiara”, „nie wierzyć”, „nie wierzyć, że”, „nie wierzyć w”, „nie wierzyć komuś”. Jednocześnie w naszym języku znajdują się wyrażenia, które w jakiś sposób próbują wiarę bądź niewiarę dookreślić, choć z reguły są to słowa bardziej dotyczące wiary, niż niewiary. Mamy 172 Maciej Manikowski więc określenia: „ślepa wiara”, „wiara racjonalna”, „dobra wiara”, „zła wiara”, „wiara religijna” czy też „wierzący”, „wierny”, „wiarygodny”. Wszystko to składa się na to, co moglibyśmy ogólnie nazwać naszym sposobem podejścia do otaczającego nas świata. Bo przecież wiara nie dotyczy tylko Boga czy czegoś mniej lub bardziej tajemniczego. Ona również dotyczy naszego codziennego, jak powiedziałby Martin Heidegger (1889–1976), „bycia-w-świecie”. Przecież każdego dnia nasze życie opieramy na zaufaniu do innych ludzi, na zaufaniu do ich wiedzy czy umiejętności, na zaufaniu do funkcjonowania rzeczy codziennego użytku. A czymże, jeśli nie wiarą życia codziennego, jest właśnie owo zaufanie obecne w naszym życiu1. Pytając dziś o przyczyny niewiary ludzi, stawiamy pytanie w zupełnie innej rzeczywistości, niż było to nie tylko 150 lat temu, ale przede wszystkim w innej, niż ta rzeczywistość, w której się wychowaliśmy. O ile jeszcze pod koniec XIX wieku odpowiedź na pytanie o przyczyny niewiary ludzi mogła być, upraszczając nieco, dość prosta, bo była ona wynikiem zmieniającego się świata i rozwoju nauk szczegółowych, zwłaszcza eksperymentalnych, o tyle odpowiedź na tak samo brzmiące pytanie postawione w połowie XX wieku była już zdecydowanie inna. I nie tylko dlatego, że żyliśmy w świecie bezpośrednio następującym po katastrofie człowieczeństwa, jakim była II wojna światowa i obozy Gułagu, ale również dlatego, że w połowie ubiegłego stulecia diametralnie zmienił się sposób myślenia o świecie i człowieku. Dość wspomnieć w tym miejscu o rewolucji kulturalnej i seksualnej, jaka miała miejsce pod koniec lat sześćdziesiątych XX stulecia. Również dziś, w drugiej dekadzie XXI wieku, stawianie tego pytania trafia w inną rzeczywistość, bo jest to czas, moment dziejowy, który niektórzy socjologowie religii i kultury określają mianem powrotu religii. Nie rozwijając teraz tej kwestii, postawię jednak ważne pytania, które pokazują nie tylko specyfikę obecnego myślenia o świecie i człowieku, ale również ukazują pewne możliwe obszary poszukiwania odpowiedzi na nasze pytanie. Otóż, kiedy mó1 Por. J. RATZINGER, Patrzeć na Chrystusa, tłum. J. Merecki, Kraków 2005, s. 9–12. 188 Maciej Manikowski rializmem i marksizmem. Może być użyteczny jako rywal, paradoksalnie karmiący się wiarą i na nią skazany, jako inwersja teologii – sam z siebie najczęściej nie tworzy nic pozytywnego15. Nasza niecierpliwość, będąca jedną z przyczyn ludzkiej niewiary, polega na tym, że napotykając wątpliwości, zbyt szybko chronimy się pod skrzydła taniej dogmatyki, która nie jest żadnym sposobem wyjaśniania świata (bo być nie może), lecz jedynie prostym poszukiwaniem ucieczki i bezpiecznego miejsca odpoczynku. Nie dostrzegamy tego, co jest istotą i wiary, i niewiary, a mianowicie ciągłego wadzenia się, spierania się i z Bogiem, ale i z samym sobą, że jest to – za Sørenem Kierkegaardem (1813–1855) – robienie zdecydowanego kroku w ciemność. Bowiem „także nasza wiara ma niekiedy kształt sporu z Bogiem, jak u Hioba, przymierza z Bogiem, jak u Abrahama – czy walki z Bogiem, jak w przypadku Jakuba walczącego po ciemku nad potokiem Jabbok”16. IV. Rezygnacja w połowie drogi Próbując filozoficznie zanalizować problem ludzkiej niewiary, patrząc na to przez pryzmat tego, co już zostało powiedziane, można zauważyć zasadniczą rolę wątpliwości, które – można to tak ująć– są elementem wzmacniającym naszą wiarę; inaczej natomiast: wątpliwości nie powinniśmy traktować jedynie jako trudności czy przeciwności samych w sobie, ale jako to, co jest pewnym specyficznym zaproszeniem do przemyślenia naszej wiary, jest zaproszeniem do krytycznego zastanowienia się nad tym, dlaczego wierzę. Sądzę, iż jeszcze zbyt słabo podkreślamy to, co jest obecne od samych początków chrześcijaństwa, a co mocno wybrzmiewa zwłaszcza w średniowieczu, a mianowicie racjonalny składnik wiary. 15 16 T. HALÍK, Cierpliwość wobec Boga, s. 99. Tamże, s. 112. Dlaczego ludzie nie wierzą? 189 Wiara bez myślenia i myślenie bez wiary są niebezpieczne – powtarzał często Jan Paweł II, a jego następca wspólnie z filozofem Jürgenem Habermasem podczas debaty w monachijskiej Akademii Katolickiej doszedł do wniosku, że wiara chrześcijańska i świecki racjonalizm nawzajem się nieodzownie potrzebują, aby właśnie poprzez dialog korygować swoje jednostronności17. Odwołując się do słynnej metafory Jana Pawła II z encykliki Fides et ratio, musimy sobie uzmysłowić, że wiara i rozum, owe dwa skrzydła dane człowiekowi przez Stwórcę, są jedynym sposobem na właściwy lot ku prawdzie, że bez obu tych skrzydeł, nie tylko będziemy popadać w jednostronności, ale lot ku prawdzie już w punkcie wyjścia uczynimy niemożliwy i niewykonalny. Trzeba powiedzieć, że nadal, zarówno wierzący, jak i niewierzący, próbują wzlatywać ku prawdzie tylko na jednym skrzydle. Idąc tym śladem, próbując na bazie tej metafory Jana Pawła II budować myślenie o przyczynach ludzkiej niewiary, można pokusić się o kolejną metaforę tłumaczącą wzajemność wiary i wątpliwości. Człowiek przeżywał, przeżywa i będzie przeżywał wątpliwości; nie jest to prawda filozoficzna, lecz tylko zwykłe dostrzeżenie faktu. Jednak zazwyczaj trudno człowiekowi zrozumieć pozytywną rolę wątpliwości w umacnianiu jego wiary. Ale idąc za wielkimi filozofami końca XIX i początku XX wieku, m.in. za S. Kierkegaardem, można byłoby wiarę scharakteryzować jako próbę przejścia po bardzo wąskiej grani, mając zarówno z jednej, jak i z drugiej strony przepaść. Po jednej stronie zionie przepaść złudnego fideizmu, po drugiej niebezpiecznego ateizmu. Co możemy zrobić, by bezpiecznie przejść tą granią, wiedząc dobrze, że idąc zawsze będziemy się chwiać i zawsze będziemy narażeni na zsunięcie się w jedną z tych przepaści? Każdy, kto choć raz próbował przejść wąską granią lub po niewielkiej belce, wie dobrze, że najbardziej pomocne są wycią17 T. HALÍK, Teatr dla aniołów. Życie jako religijny eksperyment, tłum. A. Babuchowski, Kraków 2011, s. 28. 190 Maciej Manikowski gnięte w bok obie ręce. Idąc z dwoma wyciągniętymi rękami w bok, wprawdzie chwiejąc się, ale jednocześnie utrzymując chwiejną równowagę, zazwyczaj bezpiecznie przechodzimy przez wąską grań. Ale musimy mieć wyciągnięte w bok obie ręce, a nie tylko jedną. Idąc przez świat, mamy zawsze wyciągnięte w bok obie ręce, czyli wiarę i wątpliwości, bo tylko ich współpraca pozwala przejść bezpiecznie, akceptując chwiejność naszego kroku. Podobnie jak racjonalizm, wątpliwości korygują naszą wiarę, nie pozwalają jej na skostnienie, są niekiedy impulsem do jej zdynamizowania, a co za tym idzie do podtrzymywania życia wiary. W tym tkwi też jednak jedna z przyczyn ludzkiej niewiary, a mianowicie zatrzymanie się w połowie drogi, czyli pozostanie ze swymi wątpliwościami. Wątpliwości powinniśmy traktować jako środek, a nie cel, naszego postępowania. Celem, ku któremu dążymy, nie jest wiara bez wątpliwości, bo takiej wiary po prostu nie ma, ale wiara, która dzięki wątpliwościom staje się mocniejsza. Taką wiarę nazywamy, za T. Halíkiem, wiarą drugiego oddechu. Jak do tego dochodzi? Wpierw musi być oczyszczający wstrząs wątpliwości. Najpierw dochodzi do wstrząsu lub utraty „pierwszej wiary” – która może być „odziedziczonym chrześcijaństwem ojców”, produktem wychowania w okresie dzieciństwa czy pierwszej gorliwości konwertyty, ale może też być po prostu „pierwszym światopoglądem” człowieka, mającym niewiele wspólnego z chrześcijaństwem i religią. Kryzys ten i przerwanie ciągłości mogą być spowodowane różnymi przyczynami. Może to być jakieś traumatyczne rozczarowanie tymi, którzy nam przekazali pierwszą wiarę, może to być osobisty dramat, w którym pierwsza wiara i pewność uległy zaćmieniu, albo jedynie zmiana środowiska i „klimatu naturalnego”18. Inaczej rzecz ujmując: w życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, w którym z różnych przyczyn nasza dotychczasowa wiara zostaje zakwestionowana, czyli, jak mawiają filozofowie, zostaje po18 T. HALÍK, Noc spowiednika, s. 225. Dlaczego ludzie nie wierzą? 191 stawiona pod znakiem zapytania. Jeśli w tym momencie zrozumiemy, że zakwestionowana została nasza dotychczasowa wiara albo dotychczasowa postać naszej wiary, wtedy po tym doświadczeniu ciemnej nocy, pójdziemy dalej; natomiast, jeśli te doświadczenia odczytamy jako zakwestionowanie wiary w ogóle, wtedy zatrzymujemy się w połowie drogi, kierując się w stronę niewiary. Raz jeszcze: tylko wtedy, kiedy wątpliwości będziemy traktowali jako kolejną fazę dojścia do innej postaci wiary, do wiary bardziej dojrzałej, wątpliwości będą dla nas niezbędną fazą w rozwoju wiary; jeśli natomiast zatrzymamy się na wątpliwościach, nie podejmiemy ich wyzwania, zatrzymamy się w połowie drogi, a nasza wiara nie tylko nie będzie się rozwijać, ale skarłowacieje. * * * Przyczyn ludzkiej niewiary można podawać wiele i każda z nich będzie jednakowo ważna. Można przecież powiedzieć, że współczesną przyczyną niewiary jest różnorodność religii i ludzkich wierzeń spotykanych każdego dnia, których nie potrafimy sobie wytłumaczyć. Powodem niewiary może być przecież dostrzeganie jej sprzeczności, nielogiczności i nieumiejętności znalezienia kogoś, kto by nas przez te trudności przeprowadził. Niewiara może być skutkiem tego, że spotykamy na swojej drodze życia takich ludzi, którzy raczej zachęcają nas do porzucenia wiary, a nie do podjęcia jej wysiłku. Może też być i tak, że przyczyną niewiary jest nasza postawa wygodnictwa, często błędnie nazywana pragmatyzmem. Wreszcie może być i tak, że nie umiemy odkryć przyczyny niewiary, a na postawione pytanie: Dlaczego ludzie nie wierzą? – bardziej bylibyśmy skłonni odpowiedzieć: Nie wiem! – pozostawiając to mimo wszystko tajemnicy, niż spróbować zaangażować się w poszukiwanie przyczyn. To wszystko prawda i takich przyczyn ludzkiej niewiary można byłoby jeszcze wymieniać bardzo 192 Maciej Manikowski wiele. Inaczej na te przyczyny patrzą socjologowie, inaczej psychologowie, a jeszcze inaczej badacze kultury. Z mojej perspektywy, z perspektywy filozofii religii, chciałem zwrócić uwagę na te cztery przyczyny, uważając je za swoiste przyczyny pierwsze ludzkiej niewiary. A zatem, raz jeszcze: Dlaczego ludzie nie wierzą? Nie wierzą, bowiem nie umieją w sobie pogodzić istnienia dobrego Boga i istnienia zła oraz cierpienia w świecie przez Niego stworzonym; nie wierzą, bo mają wątpliwości i nie znajdują pomocy w ich pokonywaniu; nie wierzą, bo nie mają cierpliwości, nie umieją czekać, a zadowalają się prostymi i łatwymi odpowiedziami na zasadnicze pytania; nie wierzą, bo zatrzymują się w połowie drogi, nie dostrzegając, że wątpliwości zazwyczaj kwestionują jedynie obecną postać wiary, a nie wiarę w ogóle. A to zatrzymywanie się w połowie drogi bardzo często przyjmuje postać tego, co ojcowie pustyni nazywali duchowym lenistwem. lenistwem Słowa kluczowe: wiara, niewiara, Bóg, wątpliwości, cierpliwość, zło, cierpienie Why People do not Believe? Summary When we ask: „Why people do not believe?”, we can fi nd four possible answers. People do not believe, because they fi nd the logical contradiction between the existence of good God and the evil, pain and suffering; because they have many doubts and no practical assistance in resolving them; because they have not the patience and they cannot wait; because they stay in the midway of the life’s journey. Keywords: faith, belief, unbelief, God, doubts, patience, evil, suffering Dlaczego ludzie nie wierzą? 193 Bibliografia DOSTOJEWSKI F., Bracia Karamazow, tłum. A. Wat, London 1993. HALÍK T., Cierpliwość wobec Boga. Spotkanie wiary z niewiarą, tłum. A. Babuchowski, Kraków 2009. HALÍK T., Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe. Labiryntem świata z wiarą i wątpliwościami, tłum. J. Zychowicz, Kraków 2004. HALÍK T., Dotknij ran. Duchowość nieobojętności, tłum. A. Babuchowski, Kraków 2010. HALÍK T., Drzewo ma jeszcze nadzieję. Kryzys jako szansa, tłum. A. Babuchowski, Kraków 2010. HALÍK T., Noc spowiednika. Paradoksy małej wiary w epoce postoptymistycznej, tłum. A. Babuchowski, Katowice 2007. HALÍK T., Teatr dla aniołów. Życie jako religijny eksperyment, tłum. A. Babuchowski, Kraków 2011. Radziłem się dróg. Z Tomášem Halíkiem rozmawia Jan Jandourek, tłum. A. Babuchowski, Poznań 2001. R ATZINGER J., Patrzeć na Chrystusa, tłum. J. Merecki, Kraków 2005. R ICOEUR P., Zło. Wyzwanie rzucone filozofii i teologii, tłum. E. Burska, Warszawa 1992. Relacja video: wykład, dostępne na: <http://youtu.be/zZPtY276Mw4 (2.02.2014)>; dyskusja, dostępne na: <http://youtu.be/BID2FFTf1zk (2.02.2014)>. 13 — Wiara pod lupą Noty o autorach Bp prof. dr hab. Andrzej Siemieniewski, ur. w 1957 r., biskup pomocniczy wrocławski, wikariusz generalny Archidiecezji Wrocławskiej, profesor zwyczajny nauk teologicznych w zakresie teologii duchowości (2004), doktor nauk teologicznych Papieskiego Uniwersytetu św. Tomasza z Akwinu w Rzymie (1991). Kierownik Katedry Teologii Duchowości na PWT we Wrocławiu, Przewodniczący Rady Programowej Towarzystwa Studiów Interdyscyplinarnych przy PWT we Wrocławiu. Wykłada teologię duchowości, interesuje się ruchami odnowy Kościoła oraz zagadnieniami relacji między wiarą a rozumem. Wybrane publikacje: Ścieżką nauki do Boga. Nauki przyrodnicze i duchowość w starożytności i w średniowieczu (2009); Stwórca i ewolucja stworzenia (2011); Skąd się wziął świat? Historyczne lekcje duchowości scjentystycznej (2012). Ks. prof. dr hab. Włodzimierz Wołyniec, ur. w 1961 r., profesor zwyczajny nauk teologicznych, dyrektor Instytutu Teologii Systematycznej, kierownik Katedry Historii Dogmatów i Ekumenizmu oraz Dyrektor Podyplomowych Studiów Psychoterapii na PWT we Wrocławiu. Od 2011 r. pełni funkcję Prezesa Towarzystwa Teologów Dogmatyków w Polsce. Wykłada teologię dogmatyczną i prowadzi ćwiczenia z teologii. Prowadzi badania w zakresie reinterpretacji dogmatów Kościoła. Wybrane publikacje: Personalistyczna interpretacja łaski na przykładzie teologii Macieja Józe- 196 Noty o autorach fa Scheebena i niemieckiej charytologii XIX wieku (2003); Jezus i opozycja w świetle teologii Objawienia (2007); Maryja w pełni Objawienia (2007); Objawienie jedynego Boga w Trójcy (2008); Reinterpretacja doktrynalnych wypowiedzi Magisterium Kościoła od 50 do 325 roku (2011). Ks. prof. dr hab. Bogdan Ferdek, ur. 1956 r., profesor zwyczajny teologii dogmatycznej (2007), kierownik II Katedry Teologii Dogmatycznej na PWT we Wrocławiu, członek Komitetu Teologicznego PAN, Zarządu Polskiego Towarzystwa Dogmatyków oraz Zarządu Sekcji Polskiej Towarzystwa Bonhoefferowskiego, należy także do Polskiego Towarzystwa Mariologicznego. Zajmuje się głównie eschatologią, chrystologią, charytologią i mariologią. Najważniejsze publikacje: Eschatologia Taboru (2005); Nasza Siostra – Córą i Matką Pana. Mariologia jako przestrzeń syntezy dogmatyki (2007); Duch Boży nad wodami Renu. Refleksje nad ścieżkami nadreńskiej pneumatologii (2010). Ks. dr hab. Krzysztof Kaucha, prof. KUL, ur. w 1968 r., uczeń ks. prof. dr. hab. dr. hc Mariana Ruseckiego, współtwórcy lubelskiej szkoły teologii fundamentalnej, dyrektor Instytutu Teologii Fundamentalnej KUL, kierownik Katedry Eklezjologii Fundamentalnej i Misjologii KUL, sekretarz Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce. Wykłada teologię fundamentalną i eklezjologię fundamentalną. W badaniach naukowych koncentruje się na pogłębianiu tradycyjnych oraz konstruowaniu nowych argumentów na rzecz wiarygodności chrześcijaństwa, zwłaszcza Kościoła. Obecnie realizowane zadania badawcze: dorobek lubelskiej szkoły teologii fundamentalnej, znaki wiarygodności Kościoła, Kościół Chrystusowy jako pojęcie teologiczne; współorganizator II Międzynarodowego Kongresu Teologii Fundamentalnej Chrześcijaństwo jutra (2001). Wybrane publikacje: Miłość za miłość. Wiarygodność Noty o autorach 197 chrześcijaństwa według Battisty Mondina (2000), Wiarygodność Kościoła w kontekście wyzwań współczesności europejskiej w świetle nauczania Jana Pawła II (2008); współredaktor Leksykonu teologii fundamentalnej (2002). O. dr hab. Ireneusz Sławomir Ledwoń OFM, prof. KUL, ur. w 1961 r., uczeń ks. prof. dr. hab. dr. hc Mariana Ruseckiego, współtwórcy lubelskiej szkoły teologii fundamentalnej. Doktor habilitowany teologii w zakresie teologii fundamentalnej (KUL 2007), profesor nadzwyczajny KUL (2008), kierownik Katedry Teologii Religii w Instytucie Teologii Fundamentalnej KUL (od 2007), prodziekan ds. studiów doktoranckich i podyplomowych Wydziału Teologii KUL. Wykłada teologię fundamentalną i religiologię. Sekretarz Sekcji Teologii Fundamentalnej przy Komisji Nauki Episkopatu Polski. Zajmuje się statusem metodologicznym teologii fundamentalnej i apologetyki, problematyką objawienia chrześcijańskiego i jego wiarygodności, metodologią teologii religii, relacją chrześcijaństwa do religii pozachrześcijańskich. Autor, współautor i współredaktor ponad 100 publikacji naukowych, popularnonaukowych, haseł encyklopedycznych i recenzji. Najważniejsze z nich to: Objawienie chrześcijańskie i jego wiarygodność według René Latourelle’a (1996), Chrześcijaństwo a religie (1999); Chrześcijaństwo jutra (2001); Leksykon teologii fundamentalnej (2002), U źródeł chrystocentryzmu w teologii. Święty Franciszek z Asyżu (2004), „I nie ma w żadnym innym zbawienia”. Wyjątkowy charakter chrześcijaństwa w teologii posoborowej (2006, 2012). Ks. dr Paweł Kiejkowski, ur. w 1968 r., doktor teologii z zakresu teologii dogmatycznej, adiunkt Zakładu Teologii Dogmatycznej Wydziału Teologicznego UAM w Poznaniu, wykładowca Katolickiego Wyższego Seminarium Duchownego w Sankt Petersburgu (Rosja, 2000–2005), Prymasowskiego Wyższego Seminarium Du- 198 Noty o autorach chownego w Gnieźnie. Wykłada teologię fundamentalną, religiologię, eklezjologię, trynitologię, protologię i charytologię. Wybrane publikacje: Współpracownik Dobrego Pasterza (2011), Kapłaństwo Jezusa Chrystusa (2012). Autor wielu artykułów naukowych. Ks. płk lic. mgr Andrzej Fober, ur. w 1958 r., duchowny Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, Absolwent Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Zastępca Biskupa Wojskowego Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego. Proboszcz niemieckojęzycznej parafii św. Krzysztofa we Wrocławiu. Prezes niemiecko-koreańskiego stowarzyszenia Sankt Christophori. Doktorant PWT we Wrocławiu. Zainteresowania: średniowieczna mistyka europejska z akcentem na mistycyzm angielski, genealogia. Dr hab. Maciej Manikowski, ur. w 1966 r., doktor habilitowany filozofii w zakresie historii filozofii, pracownik Zakładu Antropologii Filozoficznej Instytutu Filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego, wykładowca filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim i PWT we Wrocławiu, wiceprezes Towarzystwa Studiów Interdyscyplinarnych przy PWT we Wrocławiu. Odbył staże naukowe w Leuven (1999, 2003), Rzymie (1998, 2001), Wiedniu (1998), Bochum (2007). Zainteresowania naukowe obejmują antropologię filozoficzną, filozofię dialogu, teologię fundamentalną, teologię trynitarną. Wybrane publikacje: Filozofia w obronie dogmatu. Argumenty antytryteistyczne Grzegorza z Nyssy na tle tradycji (2002), Pierwsza Zasada, świat stworzony i drogi poznania. Pseudo-Dionizy Areopagita: jego filozofia i teologia (2006), Bóg z perspektywy człowieka. Odczytując Grzegorza z Nyssy (2012). Dr hab. Stanisław Rosik, ur. w 1969 r., doktor habilitowany nauk historycznych Uniwersytetu Wrocławskiego, absolwent PWT we Wrocławiu. Adiunkt w Zakładzie Historii Polski i Powszechnej Noty o autorach 199 do XV w. oraz kierownik Pracowni Badań nad Wczesnymi Dziejami Europy Środkowej na Uniwersytecie Wrocławskim, wiceprezes Towarzystwa Studiów Interdyscyplinarnych przy PWT we Wrocławiu. Zajmuje się religią i chrystianizacją Słowian oraz kulturą średniowiecza. Prowadzi projekt badawczy najdawniejszych dziejów Śląska. Popularyzator historii Polski, m.in. współautor Pocztu polskich królów i książąt (2005) i Wielkiego pocztu polskich władców (2006). Autor prawie 150 publikacji naukowych, m.in.: „Conversio gentis Pomeranorum”. Studium świadectwa o wydarzeniu (XII wiek) (2010). Mgr Michał Bogucki, ur. w 1946 r., prawosławny artysta i ikonopisarz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyrektor Fundacji Promocji Kultury i Gospodarki Gruzji, dyrektor Muzeum Warszawskiej Metropolii Prawosławnej. Autor, współautor i organizator licznych wystaw, m.in.: Znak Krzyża (1981) i Droga Świateł (1982); Apokalipsa – Światło w Ciemności (1985); Epitafium i Siedem Przestrzeni (1993); Od Bizancjum do Disneylandu (2000). W latach 2000–2009 powadził warsztaty ikonograficzne w Sokołowsku, Włodawie i Świdnicy. Autor wielu artykułów i opracowań na temat ikon. Do tej pory w serii ukazały się: t. 1: A. Siemieniewski, Skąd się wziął świat? Historyczne lekcje duchowości scjentystycznej (2012). t. 2: Jaki początek? Część I: Wiara i rozum o początku świata (2013). W przygotowaniu t. 4: Nauka a problem istnienia Boga. t. 5: Jaki początek? Część II: Wiara i rozum o początku człowieka. W Roku Wiary wzięliśmy pod przysłowiową lupę naszą wiarę. Zadaliśmy pytania często kierowane w stronę wierzących przez tych, którzy poszukują, wątpią czy wręcz nie wierzą. Poprosiliśmy, aby odpowiedzieli na nie pracownicy naukowi Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Uniwersytetu Wrocławskiego. Zadaliśmy osiem pytań: • Dlaczego wierzę? (ks. Andrzej Fober, Stanisław Rosik, Michał Bogucki) • Credo – od Boga czy od ludzi? (ks. Włodzimierz Wołyniec – PWT Wrocław) • Dogmat – prawda czy gwałt zadany rozumowi? (ks. Bogdan Ferdek – PWT Wrocław) • Dlaczego Chrystus? (bp Andrzej Siemieniewski – PWT Wrocław) • Dlaczego chrześcijaństwo? (o. Ireneusz S. Ledwoń OFM – KUL) • Czy Kościół jest wiarygodny? (ks. Krzysztof Kaucha – KUL) • Czy nauka może zastąpić wiarę? (ks. Paweł Kiejkowski – UAM Poznań) • Dlaczego ludzie nie wierzą? (Maciej Manikowski – Uniwersytet Wrocławski) ul. Katedralna 9 50-328 Wrocław tel.: 71 322 99 70 fax: 71 327 12 01 e-mail: [email protected] www.pwt.wroc.pl ISBN 978-83-7454-257-9