„W krainie snów...” Pewnej nocy, gdy zasnęłam, przyśnił mi się

Transkrypt

„W krainie snów...” Pewnej nocy, gdy zasnęłam, przyśnił mi się
„W krainie snów...”
Pewnej nocy, gdy zasnęłam, przyśnił mi się cudowny sen. Znajdowałam się w bardzo długim
korytarzu pełnym tysiąca drzwi. Nad nimi znajdowały się różne daty. Otworzyłam jedne z nich, nad
którymi widniała data 1846, weszłam do środka i zobaczyłam kobietę w długiej sukni, pochylającą się
nad kołyską, w której leżało malutkie dziecko. Patrzyła z troską na jego małą, pulchniutką twarzyczkę
i mówiła:
- Mój kochany mały syneczku... – zastanawiała się głośno - Jak dam Ci na imię? Może Stasio albo
Franek? Nie. Najładniej będzie Henio.
Kiedy tylko wypowiedziała te słowa z powrotem znalazłam się w korytarzu pełnym drzwi.
Tym razem patrzyłam na daty. Wybrałam datę 1884 i weszłam. Był to pokój, w którym znajdowało się
biurko, siedział przy nim sam Henryk Sienkiewicz, rozpoznałam go po charakterystycznej bródce
i okularach. Zaciekawiło mnie co robił, więc podeszłam do niego, zobaczyłam, że pochłonięty jest
pisaniem, na całym biurku leżało mnóstwo kartek zapisanych starannym pismem. Kiedy ich dotknęłam,
wokół mnie utworzył się ''kartkowy'' wir, który mnie porwał. Znalazłam się w środku wielkiej bitwy.
W pewnym momencie zobaczyłam Kozaków. Wiedziałam już, że znajduję się w powieści „Ogniem
i mieczem”. Oglądałam jak wojska koronne walczą z Kozakami.
- Do boju za Polskę! - krzyknął jeden z rycerzy.
Znów wokół mnie zawirowało, znalazłam się na pustyni. W oddali zobaczyłam wielbłądy. Pobiegłam
w ich stronę i rozpoznałam Stasia i Nel z ulubionej lektury „W pustyni i w puszczy”. Byłam bardzo
szczęśliwa, ponieważ kocham tę książkę. Bohaterowie zostali uprowadzeni przez Arabów. W pewnej
chwili usłyszałam za sobą straszliwy ryk. Odwróciłam się ze strachem. Kilka kroków ode mnie stał
wielki lew. Próbowałam się ruszyć, gdy usłyszałam:
- Odsuń się szybko! - wołał ktoś - Inaczej nie przeżyjesz!
Odzyskałam władzę w nogach i zaczęłam uciekać. Lew skoczył i w tym samym momencie usłyszałam
strzał. Dzikie zwierzę padło tuż przy mnie. Po chwili rozległy się następne strzały. Wiedziałam, że to
Staś zabił Arabów, aby się od nich uwolnić. Nie chciałam się odwracać i czekałam z zamkniętymi
oczami. Gdy je otworzyłam znajdowałam się w klasztorze na Jasnej Górze. Przez okno zobaczyłam jak
Szwedzi próbują dostać się do klasztoru. Wiedziałam już, że znajduję się w następnej książce Henryka
Sienkiewicza pt. „Potop”. Patrzyłam na walki u stóp wzgórza, słyszałam modlitwy zakonników, gdy
nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się, przede mną stał sam autor powieści, byliśmy
w jakimś tajemniczym, starodawnym wnętrzu. Pisarz uśmiechnął się do mnie i uprzejmie zapytał:
- Witam młodą damę z przyszłości. Jak ci się podobały moje książki?
- Bardzo, one są niesamowite - odpowiedziałam.
- Cieszę się - powiedział z uśmiechem - może chcesz poznać jeszcze inne moje dzieła?
- Z przyjemnością, ale może zechciałby pan opowiedzieć coś o sobie?
- Oczywiście, usiądź tu, zaparzę Ci herbaty - po czym poszedł ją przygotować.
- Urodziłem się w Woli Okrzejskiej w rodzinie szlacheckiej. Mam cztery siostry i jednego brata. Moi
rodzice zawsze bardzo się o nas troszczyli. Będąc w szkole zdobyłem pierwszą nagrodę
za wypracowanie na temat „Mowa Żółkiewskiego do wojska pod Cecorą”. Jednak z nauką nie szło mi
za dobrze. Kiedy uzyskałem świadectwo dojrzałości moi rodzice wysłali mnie na wydział lekarski,
zrezygnowałem z medycyny i podjąłem studia prawnicze, by w ostateczności przenieść się na wydział
filologiczno-historyczny. Lubiłem historię, byłem ciekaw naszej przeszłości, chciałem o tym pisać.
W tym okresie powstały moje pierwsze dzieła. Wśród nich była powieść „Ofiara”, której rękopis
spaliłem. Pracowałem także nad powieścią „Na marne”. Później napisałem jeszcze wiele dzieł, które
przeczytasz, a może już je znasz. Nie spodziewałem się, że Polacy tak polubią moje powieści, moich
bohaterów. To był trudny czas dla nas, zabory, przegrane powstania, Polski nie było na mapie,
tylko w naszych sercach. Szukałem inspiracji w historii, ale też w podróżach, byłem w Afryce i dalekiej
Ameryce, chciałem się podzielić tym, co zobaczyłem i przeżyłem. Nawet w marzeniach nie sięgałem
tak daleko, do Twoich czasów, że ktoś jeszcze będzie czytał moje książki. A teraz Ciebie zapraszam
w dalszą podróż.
- Jaką podróż?! - zapytałam zaintrygowana - Czy dalej będę podróżować w niezwykłym świecie
pańskich książek?
- Tak. Dam Ci jeszcze prezent na pamiątkę naszego spotkania - po czym wyszedł do drugiego pokoju.
- To jest moje pióro, którym napisałem pierwszą powieść. Proszę weź to, abyś nigdy nie zapomniała
tego, co tu dzisiaj przeżyłaś.
- Bardzo dziękuję, ale....
Nie zdążyłam dokończyć podziękowań, bo już znajdowałam się w znajomym wirze, po chwili byłam
na rozległej przestrzeni, gdzie toczyła się bitwa. Zobaczyłam galopujące konie, a na nich ludzi
z turbanami na głowie i w długich szatach. Obok mnie siedziała piękna kobieta.
- Kim Pani jest i co tu robi? - zapytałam zdumiona.
- Jestem Basia, wypatruję Michała - odpowiedziała, nie odwracając wzroku od miejsca walki.
Po tych słowach, wiedziałam już, że jestem w „Panu Wołodyjowskim” ostatniej części Trylogii. Jeszcze
chwilę obserwowałam bitwę, gdy nagle dostrzegłam lecącą prosto na mnie strzałę. Ze strachu
zamknęłam oczy, ale nie uciekałam, czekałam. Nic strasznego się nie wydarzyło, usłyszałam tylko
śpiew ptaków. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jadę karetą przez las. Obok mnie siedziały dwie
kobiety i jeden mężczyzna, oczywiście w strojach sprzed wielu, wielu lat. Towarzyszyła nam eskorta.
- Pięknie dziś ptaki śpiewają - zauważyła jedna z młodych dam.
- Tak Aniulu, dziś jest uroczy dzień - odpowiedział mężczyzna.
- Już wiem - pomyślałam - jestem pewnie w powieści na „Na polu chwały”.
- Tatusiu, dlaczego stoimy? - zapytała Aniula.
- Nie wiem słoneczko.
W tym samym momencie usłyszeliśmy warczenie.
- O nie! Wilki! - krzyknęłam przerażona.
Bestie rzuciły się na konie. Eskorta próbowała strzelać, jednak wilki poruszały się bardzo szybko.
Wtem usłyszeliśmy strzały. To czwórka braci Bukojemskich nam pomogła. Już chciałam krzyknąć
z radości, gdy zorientowałam się, że znów jestem w korytarzu pełnym drzwi. Teraz dopiero
zauważyłam, że pod datami napisane są tytuły powieści Henryka Sienkiewicza. Były tam, np. 1876
„Hania”, 1880 „Niewola tatarska”, 1881 „Latarnik”, 1900 „Krzyżacy”, 1882 „Jamioł”, 1894 „Rodzina
Połanieckich” oraz jeszcze wiele innych tytułów dzieł pisarza. Pod drzwiami z datą 1888,
prowadzącymi do „Pana Wołodyjowskiego”, usłyszałam piosenkę:
„Wierzcie rycerze,
Na nic pancerze,
Na nic się tarcze zdały!
Przez stal, żelazo.
W serce się wrażą
Kupida ostre strzały!”
Śpiewanie umilkło, zrobiło się bardzo cicho i otoczyła mnie ciemność.Otworzyłam oczy, siedziałam
w swoim pokoju na łóżku. Pomyślałam, że był to najcudowniejszy sen jaki kiedykolwiek miałam.
Jednak zorientowałam się, że trzymam coś w ręku. Było to pióro, które otrzymałam od samego Henryka
Sienkiewicza z wygrawerowanym jego monogramem. A może to nie był sen, może ta podróż
w przestrzeni i czasie w krainie snów wydarzyła się naprawdę? To już wie, chyba, tylko sam Henryk
Sienkiewicz.
Autor: Aleksandra Piwko
Klasa: 6a
Szkoła Podstawowa im. gen. Wł. Sikorskiego w Łaszczowie
ul. Chopina 11, 22-650 Łaszczów, woj.lubelskie
tel. 84 6611514, e-mail: [email protected]