PPytania i odpowiedzi prawne
Transkrypt
PPytania i odpowiedzi prawne
PPytania i odpowiedzi prawne Ewa Stawicka Czy podmiot odpowiedzialny za szkodę zawsze może skutecznie powołać się, w celu uniknięcia bądź zmniejszenia rozmiaru swej odpowiedzialności, na tzw. przyczynę rezerwową, czyli taką okoliczność, która spowodowałaby powstanie uszczerbku niezależnie od zachowania owego podmiotu? Przez dziesięciolecia dominował w polskim orzecznictwie nurt całkowicie wykluczający powoływanie tak zwanej causa superveniens, czyli rezerwowej przyczyny szkody. W ostatnim czasie jednak zaczęto w judykaturze coraz częściej dopuszczać stosowanie takiej konstrukcji – co należy odnotować z aprobatą. Posługiwanie się nią wymaga jednakże dużej precyzji. Najnowsza linia orzecznicza potwierdza przydatność w polskim porządku prawnym – i niesprzeczność z nim – konstrukcji przyczynowości rezerwowej jako oddziałującej na rozmiar szkody i legalnego zachowania alternatywnego jako wpływającego na odpowiedzialność sprawcy. Dokładniejszą zaś instrukcję przykładania tego pojęcia do stanów zdarzających się w praktyce zawiera wyrok siedmioosobowego składu Sądu Najwyższego z 22 stycznia 2013 r., o sygnaturze I CSK 404/11. Teza podawana w programach informacji prawnej mogłaby wprawdzie sugerować stosunkowo wąski zasięg znaczenia tego orzeczenia, jednak wywody uzasadnienia noszą charakter zdecydowanie uniwersalny. Dlatego też kanwa sprawy, którą w ramach postępowania ze skargi kasacyjnej rozpatrzył Sąd Najwyższy w powiększonym składzie, oraz wynikła z niej teza powinny być traktowane tylko jako przykład traktowania konstrukcji przyczyny rezerwowej. W tym konkretnym postępowaniu powódki domagały się od Skarbu Państwa odszkodowania za niekorzystne dla nich skutki majątkowe wynikłe z odmowy przyznania im w 1954 r. prawa własności czasowej do gruntu na terenie Warszawy. Negatywna decyzja administracyjna podjęta na mocy art. 7 tak zwanego dekretu warszawskiego została w 2004 r. w trybie nadzorczym uznana za wydaną z rażącym naruszeniem prawa. Samorządowe kolegium odwoławcze wydało takiej treści orzeczenie, ponieważ nie było możliwe unieważnienie wadliwej decyzji z 1954 r., jako że wywołała ona nieodwracalne skutki prawne. 258 3–4/2014 Czy podmiot odpowiedzialny... Przedmiotowy grunt został w początkach lat 60. XX w. oddany w wieczyste użytkowanie jednej z warszawskich spółdzielni mieszkaniowych i do dziś spółdzielnia ta zachowuje doń uprawnienia użytkownika wieczystego, właścicielem nieruchomości jest zaś Gmina m.st. Warszawa. Pozwany Skarb Państwa dowodził, że nawet gdyby tzw. wniosek dekretowy powódek został w latach 50. rozpoznany dla nich pozytywnie, to i tak nieuchronnie nastąpiłoby w kilka lat potem wywłaszczenie na rzecz i na potrzeby owej spółdzielni mieszkaniowej. A ponieważ odszkodowania za wywłaszczenie przyznawane na podstawie przepisów obowiązujących w tamtym czasie miały nieomal symboliczny charakter, zatem uszczerbek po stronie powódek, wyrażający się współcześnie kilkumilionową wartością nieprzyznanego prawa rzeczowego do gruntu, nie powinien być im skompensowany. Nieuniknione wywłaszczenie, a zatem alternatywne potencjalne działanie legalne ówczesnej władzy, Skarb Państwa wskazał właśnie jako rezerwową przyczynę uzasadniającą uchylenie się od obowiązku zapłaty odszkodowania za finansowe skutki niezgodnej z prawem decyzji „dekretowej”. Sąd Najwyższy – w ślad za sądem okręgowym i sądem apelacyjnym, które wcześniej w sprawie wyrokowały – nie podzielił takiego rozumowania strony pozwanej i w konkluzji uznał, że wywłaszczenie nie może być poczytane za przyczynę rezerwową szkody i że tym samym na wysokość odszkodowania przysługującego w związku z wydaniem z rażącym naruszeniem prawa decyzji o odmowie przyznania prawa własności czasowej gruntu (art. 7 dekretu z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy, Dz.U. nr 50, poz. 279 ze zm.) nie ma wpływu okoliczność, iż grunt ten podlegałby wywłaszczeniu. Rzecz po pierwsze w tym, że nie sposób mówić o nieuchronności wywłaszczenia – wszak po uwzględnieniu wniosku dekretowego, gdyby prawidłowo taką decyzję w 1954 r. podjęto, niekoniecznie musiałoby nastąpić odjęcie powódkom ich prawa tą drogą na rzecz spółdzielni mieszkaniowej, gdyż ówcześnie wciąż jeszcze obowiązujący plan zabudowania z 1931 r. zawierał postanowienia o zwartej zabudowie do czterech kondygnacji – a zatem powódki same mogłyby takową zabudowę równie dobrze realizować. Świadczy o tym wprost treść decyzji nadzorczej z 2004 r. Pomiędzy odmowną decyzją z 1954 r. a szkodą po stronie powódek utrzymuje się zatem adekwatny i niczym niezakłócony związek przyczynowy. Po drugie, gdyby nawet istotnie miało dojść do wywłaszczenia, to potencjalną wysokość odszkodowania za odjęcie powódkom ich prawa rzeczowego należałoby określać według przepisów wywłaszczeniowych obecnie obowiązujących, czyli z poszanowaniem wartości rynkowej, nie zaś według zasad wypłacania skrajnie zaniżonych kompensat z połowy XX w. Po trzecie, niedopuszczalne byłoby opieranie rozstrzygnięcia na spekulacjach myślowych, zdarzeniach, co do których nijak sprawdzić, czy rzeczywiście miałyby miejsce, gdyby bieg wypadków potoczył się inaczej; pozwany musiałby udowodnić, że wywłaszczenie na pewno nastąpiłoby, co niewątpliwie byłoby bardzo trudne do przeprowadzenia. Po czwarte wreszcie – i tę myśl uzasadnienia wyroku SN wypada podkreślić w sposób szczególny – po to, by hipotetycznie mogące nastąpić wywłaszczenie stanowiło podstawę redukcji rozmiaru szkody, sąd musiałby nie tylko antycypować rozstrzygnięcie organu administracyjnego w sprawie, która nigdy nie była przekazana do jego kompetencji i nie stanowi nawet sprawy cywilnej w znaczeniu formalnym, ale nadto musiałby jednocześnie rozstrzygać o nieskuteczności działań obronnych podjętych przez właścicieli w takim postępowa- 259 Ewa Stawicka PALESTRA niu. Nie po to ustawodawca tworzy zespół norm materialnego i procesowego prawa administracyjnego, aby organ niepowołany do tego decydował o wyniku sprawy administracyjnej. Ponadto także i ustalanie wysokości odszkodowania za wywłaszczenie we wszystkich poprzednich stanach prawnych, a i obecnie, stanowi wyłączną domenę organów administracyjnych – zatem również w zakresie rozmiarów wierzytelności za potencjalnie możliwe odjęcie powódkom ich prawa sąd powszechny nie jest władny decydować na potrzeby wyrokowania. Czyniąc ogólne spostrzeżenia na temat istoty przyczyny rezerwowej, Sąd Najwyższy zauważył, że jej stosowanie stanowi element określania wysokości szkody metodą dyferencjacji, to znaczy porównania stanu majątkowego osoby uprawnionej po wyrządzeniu szkody – z hipotetycznym stanem, który by zaistniał, gdyby nie miało miejsca zdarzenie ową szkodę wyrządzające. Swoistą „interwencją” w proste matematycznie odejmowanie może stać się właśnie causa superveniens. Jednak warunkiem uznania jakiegoś zdarzenia za przyczynę rezerwową jest nie tylko omówiona wyżej niewątpliwość jego wystąpienia. Równolegle należy wyłączyć skuteczność powołania się pozwanego na możliwość wyrządzenia poszkodowanemu takiej samej szkody innym własnym działaniem legalnym, w sytuacji gdy tego legalnego postępowania nie przeprowadzono mimo braku ku temu przeszkód, uzyskując pożądany wynik przez działanie bezprawne. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której bezprawne działanie sprawcze uwolniło sprawcę od przeprowadzania sformalizowanego, uregulowanego odrębnymi przepisami postępowania, przewidującego dla poszkodowanego procesowe środki ochrony jego prawa. W tej konkretnej sprawie organy władzy publicznej zachowały się nielegalnie, odmawiając powódkom w 1954 r. przyznania własności czasowej do gruntu, pomimo że zgodnie z zapisami art. 7 tzw. dekretu warszawskiego miały taki obowiązek. Zatem wydając decyzję administracyjną niezgodną z prawem, postawiły się w położeniu dla siebie wygodnym, jako że tym samym uczyniły zbędnym prowadzenie żmudnej – legalnej – procedury wywłaszczeniowej. Skład orzekający w omawianej tu sprawie uczynił dodatkowy argument z powszechnie znanego faktu, że aż do roku 1959 w ogóle nie pojawiały się orzeczenia administracyjne uwzględniające wnioski na podstawie art. 7 ust. 1 dekretu warszawskiego. Wskazuje to wprost na intencjonalny charakter zachowania władzy, której działanie bezprawne naruszyło nie tylko te, mające charakter gwarancyjny, normy dekretu, ale która swoje działanie bezprawne uczyniła środkiem uwalniającym ją od obowiązku respektowania interesów byłych właścicieli w sformalizowanym postępowaniu, którego wynik nie musiał być dla władzy pewny. W tych warunkach nie wolno wskazywać wywłaszczenia – nawet gdyby przeprowadzono udany dowód jego nieuchronności – jako legalnego zachowania alternatywnego sprawcy. Trudno przecenić wagę tego orzeczenia dla praktyki. Można się bowiem spodziewać, że precyzyjne rozumowanie przeprowadzone w jego uzasadnieniu będzie przenoszone nie tylko do procesów mających w tle problem reprywatyzacyjny, ale również do innych spraw o charakterze odszkodowawczym. Poza tym niezmiernie wartościowe wydaje się zaakcentowanie w motywach wyroku braku „osmotycznego przenikania” pomiędzy – hipotetycznymi nawet – rozstrzygnięciami należącymi do domeny administracji publicznej i sądownictwa powszechnego. 260