Niech się mury pną do góry, póki dłonie chętne są

felieton / column
Niech się mury pną do góry,
póki dłonie chętne są
Marcin Głuszek
Właściciel firmy Plantacja wizerunku
Owner of the company Plantacja wizerunku
T
o nie miała być odbudowa Warszawy,
nawet nie budowa domu. Zwykła adaptacja poddasza w trochę niezwykłym
przedwojennym bliźniaku. Myślałem, że lokalizacja w centrum to atut, było wręcz przeciwnie bo usłyszałem – wie Pan, mogę wycenić,
ale tylko rano lub wieczorem bo są korki. Zapytałem, czy jeśliby się podjął, to będzie z 5-cio
osobową ekipą u mnie też nocował, bo nie będzie mógł opuścić Gdańska-Wrzeszcza przez
korki, więcej się nie odezwał. Kolejny majster
stwierdził, że prace są niewycenialne bo to nie
jest standardowa robota – robię deweloperkę
i najchętniej jak pomieszczenia są kwadratowe,
wtedy równo wychodzi. Chyba zasugerował mi
przez to sprzedaż domu i kupno M4, cóż jestem
podatny na wpływy ale nie tak skrajne... Kolejny wycenił jak prosiłem e-mailem, ale trwało
to ponad trzy miesiące, ponieważ jak twierdził
miał trudności z dostępem do internetu. Prace
ruszyły terminowo, bez większych trudności,
nie liczę tutaj małych dewastacji pod oknem,
kiedy to usłyszałem zdanie – proszę spojrzeć,
May the walls rise
as long as there
are willing hands
Do these hands are always so willing
as in a popular song about reconstruction of Warsaw? At first, finding
these hands in a shape of a renovation
crew is a challenge worthy the last brave
deeds with a kite surfing board. Gaining
professional hands would be such success
as surfing through some water region on
a board with a kite. Since I didn’t make it,
thus, finding our hands will be an extreme
sport. Sometimes, it works out but read
below how they build from basement to the
roof, or often the other way round.
I
t isn’t a reconstruction of Warsaw or even not
construction of a house. A common adaptation
of an attic in a bit unusual pre-war semi-detached
house. I thought that a location in a city centre is
an advantage, but it was the other way round as
56
Live&Travel
Czy te dłonie są zawsze tak chętne, jak w popularnej piosence
o odbudowie Warszawy? Po pierwsze znaleźć te dłonie w postaci
ekipy remontowej to wyzwanie godne ostatnich śmiałych wyczynów z deską kitesurfingową. Pozyskać profesjonalne dłonie to już
byłby sukces na miarę przepłynięcia pewnego akwenu za pomocą
deski z latawcem. Jako, że ten ostatni wyczyn niestety się nie udał,
toteż znalezienie naszych dłoni będzie naprawdę ekstremalnym
sportem. Czasem to się udaje, ale przeczytajcie poniżej jak budują od
piwnicy aż po dach, a właściwie często w odwrotnej kolejności.
jak piękne wyrównaliśmy te uschnięte krzaki róż. Dodam tylko że to był marzec, ale cóż
może w ekipie remontowej powinien być magister biologii. Zapobiegliwie w ogrodzie wystawiłem okazały TOI-TOI, przeprowadziłem
szkolenia w jego obsłudze, lecz to na nic – po
pierwszym dniu moja własna domowa toaleta
wymagała dezynfekcji, deratyzacji i dezynsekcji. Dobrze, że dysponowałem całym parkiem
narzędziowym, a mój garaż stał się dla ekipy swojego rodzaju wypożyczalnią młotków,
wiertarek, szlifierek na które moja żona twierdzi, że wydaję krocie.
Nienawidzących rytmów umcy-umcy, którymi
raczą nasze ograny słuchu, tak jakby w drugiej
pracy byli menadżerami gwiazd spod znaku różowej landrynki. Wyceniających swoje
usługi w formie szczegółowego spisu przypominającego specyfikację istotnych warunków
zamówienia – czyli popularny SIWZ przygotowywany dla potrzeb przetargu zamówień
publicznych. Odpowiedzialnych, bo kiedy istnieje zagrożenie konstrukcyjne mówiących
szczerze – nie da się w przeciwieństwie do
mantry większości – Szefie zrobi się, bo wszystko się da.
Czy może być inaczej? Może nie jak w bajce
z happyendem, ale zastanawiam się co obniży poziom stresu remontowego i zaoszczędzi
nam parę lat życia? Wyobrażam sobie członków ekipy remontowej, którzy na swoje trzewiki mają założone specjalne worki przypominające te szpitalne niebieskie nakładki.
Czystych, uśmiechniętych będących koneserami ciszy lub każdej z odmian chillout’u.
Posiadających zaplecze w postaci wszystkich
niezbędnych narzędzi, rozpoczynających
pracę o ludzkiej porze około godziny 08:00
i traktujących pieniądze nawet najmniejszego
inwestora z szacunkiem, kupując w markecie
budowlanym ilości przeznaczone na konkretny remont, a nie zasilających inne obsługiwane
budowy. W więc zaśpiewam, – budujemy nowy
dom, jeszcze jeden nowy dom, Ekipo! Ekipo!
I heard – you know, I can value that but only in
the morning or evening ‘cause there’re traffic jams.
I asked if he decided to take the job would he and
5 other labours stay overnight as they wouldn’t
be able to leave Gdansk-Wrzeszcz because of the
traffic jams? He never called again. Another master said that the works are “unvaluable” as it is
a non-standard work – I do the shell units and the
best if rooms are square, then it’s all even. I guess
he suggested I sell the house and buy a four-room
flat, well, I’m prone to suggestions but not that
extreme… Another valued that as I asked, by an
e-mail, but it lasted over three months because, as
he claimed, he had a limited access to the internet.
The works started according to a schedule, without
many difficulties, I don’t take into account small
devastations under a window, when I heard a sentence – have a look how beautifully we made those
dried rose bushes even. I will only say that it was
March, but well, perhaps the crew needs a master
of biology in their team. Providently, I placed
TOI-TOI in the garden, conducted trainings in
its operation but it all came to nothing – after the
first day my own home toilet required disinfection
, deratisation and disinsection. Good I had a tool
park, whereas, my garage became a sort of rental
shop of hammers, drillers, grinders on which my
wife claims I spend a world of money.
Can it be otherwise? May be not as in a fairy tale
with happy end but I’m wondering what will lower
the level of renovation stress and save a few years of
our life? I imagine members of the renovation crew
that wear special bags on their shoes, reminding
the blue overlays from hospitals. Clean, smiling,
being connoisseurs of silence or other sorts of chill
out. Hating umcy-umcy rhythms torturing our
ears with, as in the other occupation they are managers of the stars being pink fruit drops. Valuing
their service in a form of detailed list looking like
a specification of significant terms of order – that
is a popular request for clarification of significant
terms and conditions of the tender. Responsible, as
if a construction danger occurs they frankly admit
– it doesn’t work, instead of a mantra, repeated
by most of them – boss, it will work, everything
can be done.
Having proper facilities, that is all necessary tools,
starting work at descent time, that is around 08:00
am and treating money of even the smallest investor with respect, building at the builders’ supply
quantities necessary for particular renovation
works, not supplying other building sites. This,
I will sing, - we’re building a new house, another
new house, oh Crew! Crew! 