Rozważanie tygodniowe.

Transkrypt

Rozważanie tygodniowe.
—
BEJTPL4 Timr r>c*T?/%. rrat
SHSSSKEKÄS5K2!??-
----—
— ™
—- -
.
.
--------- -
Katowice, dnia 22-go kwietnia 1927.
—
----- ----------=zr_:__........
-
.......—
_ .r.- ......................... ~
...........
............. ............ ....."^^"'^=^============'
i Jego Królestwo stały się przedmiotem namiętności.
Tak było u świętych Pańskich i bywa jeszcze u tydfc
Po dniach czterdziestu, ciesząc sie spotem.
wszystkich, którzy kroczą z namiętnem przejęciem pa
W brzasku zarania.
drogach przykazań Boskich. Naśladujmy ich w tend
Witamy w modłach z matką Kościołem
Módlmy się gorąco o to, aby serce nasze z calem sweat
Dzień Zmartwychwstania.
jestestwem biło jedynie dla spraw wyższych i oddajmy
się szczególnie czci Serca Pana Jezusa.
O jak radosny dzień dziś nastaje.
Gdy zaś namiętności raz przypominają wiatr przy­
Koniec żałobie)
chylny łodzi na wodzie, drugi raz przyrównać je można
W światłości Boskiej Pan zmartwychwstaje,
do kotła gotującej pary, gdy wolę podniecają w ujem­
Co leżał w grobie.
nym kierunku do najwyższej sity, wtedy nie ma dc
nich dostępu ani jedno rozsądne słowo.
Wesoły dla nas dzień dziś nastaje.
ileż to małżeństw nieszczęśliwych potworzyło sic
Dwa kroć wesoły)
tym sposobem, ileż niezgody wynikło w szczęśliwych
W nim nam gotują przodków zwyczaje,
dotąd małżeństwach iub też nieporozumień pomiędzy
świąteczne stoły.
sasiadarni. Przychylność i nienawiść, namiętność 1 saraohtbsiwo łatwo zaćmić mogą sąd jasny na pewne
Płyną życzenia ze szczęścia treścią
Sprawy! Zastanówmy się więc, czy i nas samych uPełną ponęty;
wagi te nie dotyczą?!
Dzieiiiiyż się jajkiem i dobrą wieścią
Dalszą radą zbawienną będzie, że szybko postano­
W ten dzień tak święty!
wimy odbyć dobrą spowiedź, świętą i przystąpić do
Stołu Pańskiego, bowiem i dla nas Chrystus Pan prag­
Chrystus zmartwychwstał, więc w ziemskim bycie nie być tą światłością która oświeca każdego człowie­
ka na tym święcie przebywającego. Szczególnie o tern
Cieszyć się trzeba ;
pamiętajmy przy Komunii św. wielkanocnej.
Przez śmierć Swą wieczne trapił mam ty cie
Przy wychowywaniu dzieci kładźmy nacisk na
I wstęp do nieba
prawdziwy, chrześcijański wpływ na umysłowe życie
dzieci. Tym wpływem chrześcijańskim powinno się
Porzućmy pychę z jej zdiadaą naturą
rozpoczynać wychowanie i być nietn przejęte na
W grzechu pokusie,
wskroś. Zagrzewajmy w tej myśli dzieci nasze, aby
J ukochajmy miłością bratnią
tylko wokoło siebie widywały i słyszały to, co serca
Wszystkich w Chrystuste.
ich podnosi do rzeczy zacnych i prawych, im wcześ­
ß. lejowa.
niej z tea rozpoczniemy, tern silniejszy będzie skutek
e*K®6*K9R?ą '' •SSWto6aWKB«»$96aW9S5W«»«Se«i.:
naszego działania.
----- o-----
WIELKANOC.
Rozważanie tygodniowe.
Namiętność oślepia.
Pamiętamy z Pisma świętego, ie Żydzi na Cudotwórcę z Nazaretu podnosili kamienie, by Go niemi ob­
rzucić. Zapamiętała zawiść wobec Niego spotęgowała
się do zaślepienia, bo tak już bywa pod słońcem, źc
„namiętność oślepia“. Należy nam więc zawczasu te­
mu zapobiegać.
Przez słowo namiętność rozumiemy owe uniesienie
wewnętrzne, które w przeciwieństwie do wolnego
dziafflania nie jest załeźnem od naszej woli. Namiętność
tkwi w sercu a przyrównać ją można do wiatru, który
popędza żagle na static«. Wyjdzie na dobre, teilt 8ó*
Wielkanoc
Niezwykła cisza ołowiana spoczywała nad miastem
Jerozolimą. Zmęczny lud wrażeniami trzykrotnych
wyroków śmierci przez ukrzyżowanie siedział po do­
mach, chatach i gospodach. Przerażenie jeszcze nie
minęło po przebyłem trzęsieniu ziemi, więc lud pragnął
zapomnieć o tern wszysłkiem, co widział i przeżył w
ostatnich godzinach.
Pokój zapanował też w ogrodzie, w którym Zmar­
łego pochowano. Nic nie zakłóciło spokoju Jego. Stró­
że znudzeni grali w kostki, leżąc w trawie. Na wpół
z poszanowaniem na wpół też * trwożne<m zabobonu
I UJ ~
pfiy tm\cTc\ Jezvxsa Vana.
' SS TŚ -s
■
oöcx\x\» Wöxvay.,
Ł«aV.\ c.uilo-^» r* \ łsvł *i«0 W
it -B -JH £ e
Vtnv«, VQ vnfAo%A. Ao At\^-
Ti-woks \ch piieimoNjaXaVcka -wUsnego .VUnt swj xvosXXo pod sticum
Y-^cx xxxV
więc zapaiiti pochodnie ze smoły i kosze z -wegiarm, V>o \ofet macteTx-yftsVMx eorętsiĄ aktywaXa iak centvy skarVi'.
zimno tm dokuczało. Księżyc blady świecił na niebie pasierby nie powinne byty bowiem odczuć, ani prze­
gwiaździstym a dziwna cisza Jakaś otaczała Grób św. czuć nawet, że w głębi duszy jednakowoż była różni­
Stróże mocniej otulali się płaszczami i spoglądali w noc ca pomiędzy dziećmi przybranemi a dziećmi własnego
ciała i krwi.
Ciemną.
Dużo naprawdę sposobności nadarzało się do oka­
Dotąd nigdy bowiem się nie zdarzyło, aby czuwa­
zywania
miłości macierzyńskiej pasierbom. Janek,
no przy zmarłym przestępcy!
Szeptem opowiadali sobie żołnierze o przełożonym chłopczyk, był nader liebem, bezkrwistem stworzon­
swoim, który był obecnym przy ukrzyżowaniu. Prze­ kiem. Wkrótce zachorował na bolesną, odrażającą cho­
jęty temi zjawiskami, które zaszły przy śmierci głów­ robę, tak, że pielęgnacja bardzo była przykrą. Młoda
nego winowajcy, naczelnik wydziału opowiedział sic matka wszystko robiła, co tylko matka własna zrobićby
za Nim i przystał do Jego uczni. A owa ciemność, owe była mogła; wciąż przebywała przy jego łożu, pielę­
straszne trzęsienie ziemi w chwili zgonu Pana Jezusa. gnowała, przewijała jego rany, pocieszała w długich
Teraz natomiast nie żył przecież, więc pocóż to stró­ nocach, gdy z boleści sen uciekał z jego powiek. Dziec­
żowanie przy Jego grobie? Wszak tylko przy grobaco ko nie pozwoliło jej wprost odchodzić od siebie, uczukiólów bywała straż honorowa, aby nikt nie zakłócał wało ulgę jedynie w jej obecności, gdy jej miły głos go
Ich spokoju, nikt nie poważył zrabować ich drogocen­ dochodził lub gdy odczuwało jej miękką rękę. Z jej :ż
ramion macierzyńskich duszyczka Janka odbiegła do
nych kosztowności!
nieba,
gdy Pan Bóg ulitował się nad biednem dzieckiem.
Dziwne jakieś przeczucia trwożne ogarniały straż­
Również Jadzia, siostrzyczka slabem, chorowitem
ników, którym ze znużenia zapadały się oczy. Skądże
tyle wonności w powietrzu? To nie był odór rozkła­ była dzieckiem, ale silniejsza zawsze od brata. Jadzia
dającego się ciała. . Wszakże w około były tylko gaje wyrosła na wcale ładną, zgrabną dziewczynkę, niestety
martwe, w których śpiewały słowiki, a śpiewały tak bez wielkich zdolności i pełną zachcianek. Upór jej
cudnie, tak wesoło! Czyżby przeczuwały coś weso­ nieraz cierpliwość matki wystawiało na trwarde próby,
choć kochała mateczkę niezmiernie, nie przeczuwając
łego?
Żołnierze półsenni oparli się o skały i drzewa, ró­ wcale, że ta była drugą jej matką.
Pewnego dnia Marja z własną córeczką na ręku
wnież przejęci dziwna wspaniałością nocy. Z daleka jut
stała
w ogrodzie, gdy przechodziła znajoma pani, któ­
Świtał blask ranny. Nagle słońce zaświeciło i złote
promienie jego rozpruły nocne mroki a światła jasnego ra podchodząc do dziecka, rzekła:
„Jakże Anusia podobna się robi do was, pani Madnia pozdrowiło grób Jego w ogrodzie skalnym.
rjo,
całkiem ma wasze rysy i oczy!“
Wtedy to stał się nowy cud! Niewidziana, niespoW tej chwili uczuła Marja, jak dwoje chudych rą­
strzeźona przez nikogo dusza Pana Jezusa wstąpiła
rnów w Jego ciało. Jedynie chóry anielskie widziały czek objęło jej szyję i cienki głosik pytał:
„Matusiu, wszak i ja też jestem bardzo podobna do
cud, jak Boskie Serce od nowa zaczęło bić, jak świe­
ciebie!“
żość młodzieńcza usuwała zimną, siną śmierć. Boskie
I druga matka z miłością schyliła się do biednej,
Oblicze jaśniało w niebiańskiej piękności, tysiące ran
małej dzieciny, która pojąć nie mogła, że nie ma już
zasklepiło się, pozostały jedynie znaki gwoździ na rę­
własnej matki.
kach i nogach i wielka święta rana w boku.
Później o tern się Jadzia dowiedziała, że jest tylko
I Pan Jezus podniósł -się z łoża śmierci. Aniołowie
pasierbica swej ukochanej drugiej matki, ale nigdy tego
zdjęli mu z twarzy welony śmiertelne, rozwinęli płach­
przykro nie odczuwała. Przeciwnie, właśnie wobec Ja­
ty i opaski i klękli w modlitwie przed Chrystusem
dzi była bardziej troskliwą, mając na uwadze jej sła­
tmartwychpowstałym.
bowite zdrowie, a wskutek tego nierówne usposobie­
I znów ziemia zadrgała! Grzmoty i błyskawice
nie. Z biegiem lat więcej jeszcze Pan Bóg dał Marji
pruły powietrze, jak gdyby nadszedł koniec świata. Z
dzieci, które wymagały nauk, jakich nie można było
nieba zaś jak w promieniach słońca zesunął się anioł im udzielać w małem miasteczku. Dzieci więc powy­
Boży, odsunął wielki kamień z przed grobu i usiadł na
chodziły z domu, prócz Jadzi, która była zbyt słabą
nim. Niekończący się śpiew triumfu zapełnił powietrze,
i niezdolną, aby ją móc powierzyć obcej opiece. Stała
tysiące błogosławionych duchów okrążały radośnie
się ona nieodstępną towarzyszką matki, ale też zara­
Chrystusa Pana zmartwychwstałego, śpiewając: . Alle­
zem wielkim kłopotem, choć nigdy matka tego nie da­
luja ! Alleluja!“
ła jej odczuć. Jedynie upór Jadzi mógł ją nieraz znie­
Przykładna matka.
Nazwiemy ją po imieniu, a było jej na imię Maria.
Była kiedyś niewątpliwie najpiękniejszą dziewczyną z
caiego miasteczka rodzinnego, z którego pochodziła.
.\V podeszłym wieku świadczyły jeszcze o tern jej pięk­
ne oczy i włosy. A jednak nie poślubiła ona młodzień­
ca wesoło patrzącego w świat, lecz wdowca z dwoj­
giem słabowitemi dziećmi. Wprawdzie był on zacnym,
szlachetnym człowiekiem, który przedewszystkiem
pragnął dobrej matki dla swych sierót. I nie mógł był
lepszej znaleść, gdyż Marja wrodzone już miała uczucie
macierzyńskie. Otoczyła oboje dzieci od samego po­
czątku prawdziwą troskliwością, gdy mąż sieroty swe
polecił jej miłości. Nie była to tylko miłość wywołana
poczuciem obowiązku, do którego każda druga matka
powinna się poczuwać, nie, była to nieprzymuszona,
ciepła miłość prawdziwego serca macierzyńskiego.
Gdy zaś sama matką się stała, gdy w niewypowie­
dzianej radości swa pierwszą dziecinę przycisnęła do
..."
. .
. -
V?-:
• ‘A
•
'
'
•
cierpliwić, a nawet i wtedy przykre słowo nie padło
z jej ust. Ojciec wolał swe dzieci zdrowe i zdolne od
upośledzonego i słabowitego dziecka z pierwszej żony,
tymczasem matka nie okazywała różnicy w miłości.
Wreszcie mąż jej uzyskał posadę w wielkiem mie­
ście, więc nie potrzeba było dzieci mieć poza domem,
tylko wszyscy mogli znów razem żyć w domu rodzi­
cielskim.
Widocznie jednak Marji przeznaczeniem były krzy­
że. Od pewnego już czasu mężowi dokuczało przewle­
kłe cierpienie żołądkowe i zaraz po przeniesieniu się do
wielkiego miasta, choroba stawała się groźną. Nie dłu­
go też potem, Marja z ośmiorgiem nieletniemi dziećmi
stanęła przy trumnie ich żywiciela.
Marja należała do tych kobiet, których ciosy życia
nie zdolne ugiąć! Wprawdzie krzyż wdowi ciężko ją
przytłaczał, tern ciężej, że żyła w bardzo zgodnem 1
szczęśliwym małżeństwie ze swym mężem zmarłym;
zapewne gorzka troska o codzienny chleb dla rodziny
dopomogła jej zwalczyć pierwszy ból po śmierci męża,
A dzieci któremi Pan Bóg pobłogosławił jei małżeń-
• "
'■
.........
-
’■
*vno, YysVj \vt«x Tv\^VjWvCł
tvViXy
X V»WfeC^V
*yŁ<5x$ti\sycvg Xxxxxv'-w-X X x^äa^nX«. wa>
\el. sVaxeXa Ax Lwaxxo'Nat Y\at\ s^iĄjm Zatem, adxjZY'OtitetiL'sXa s,Vx Vtm mato.
tiws^T-StCwcw
X-eet. \>*tAxw&fc., xn VaWa, ^
xnusXaXa vtiecXet zacWwafc Xm dom todzitmy mity XYwpttywadzXXa pizepo-wiednia, xvXe poz'woXXXa XeVuXxzymafc
słoneczny, udało jei się to -w całej pełni Chot przez \ tajemnicy \ po-wiedziała o tern metxywi X swojej sio-
cały dzień pracowała i starała się około domu i dzieci,
wieczór, choćby krótka godzinka, poświęcona była swo­
bodnej gawędce w gronie rodziny.
Z czasem Marja uzyskała znów swą wesołość da­
wną, gdyż Pan Bóg jej udzielił usposobienie wesołe.
Nie należała ona do tych ludzi, którzy zwykli narzekać
i biadać nad swym losem i to ją też podtrzymywało, że
w cichości odnalazła swą siłę. Oczywiście wesołość i
dzielne znoszenie kłopotów czerpała z głębokiej wiary
i ufności w Bogu!
Dzieci dorosły; synowie obrali zawód odpowiedni
do ich wykształcenia, dwie córki powychodziły za mąż,
a jedna wstąpiła do klasztoru. Jedna z córek chętnie
byłaby pozostała przy matce dla pomocy, bo ta już
zaczęła podupadać na siłach, atoli i ona dla zarobku
musiała przebywać po za domem. Z matką tylko po­
została Jadzia, a nie podobało jej się to nawet. Zdawa­
ło jej się, że rodzeństwu Bóg wie jak dobrze sic powo­
dziło w świecie. Pragnęła i ona jakichś przeżyć, ja­
kichś wrażeń! Często upominała się u matki o to, aby
ją także puściła w świat. Czyż Jadzia jako słabowita
cieleśnie, nieiozwinięta umysłowo zdolną była do ja­
kiejkolwiek pracy obowiązkowej? Nigdzie nie doznała­
by tyle miłości i pobłażania, jakiem obdarzało ją macie­
rzyńskie serce drugiej matki, stąd też obiedwie niero­
zerwalnie pozostały razem, macocha i pasierbica. Przy
każdej nadarzającej się. poufnej rozmowie z własnemi
dziećmi Marja polecała Jadzię ich opiece, gdy jej kiedyś
przy braknie.
Pomimo długich lat wytężonych wysilań Marja za­
wsze miała otwarte serce i pomoc dla drugich. Służy­
ła innym bardziej chorym i biedniejszym od siebie, po­
trzebującym więcej pomocy od niej. Nie mogła wpraw­
dzie dawać pieniędzy, za to pracowite jej ręce szyły,
łatały dla innych, wogóle pomagała wszędzie, gdzie ją
o to proszono., Tym sposobem uiszczała swą jałmużnę.
Wreszcie nadeszła dla niej godzina, w której Pan
Bóg rzekł do dzielnej duszy: „Dosyć się napracowa­
łaś. dosyć nacierpiałaś!“
Marja zaczęła niedomagać na zdrowiu. Dzieci umieściły ją na wsi w nadziei, że znów wyzdrowieje.
Tymczasem stało się inaczej. Szybko i niespodzianie
zaskoczyła ją śmierć, tak, źe z dzieci nikt nie był przy
niej, nie było nawet Jadzi w ostatniej chwili. Może
Pan Bóg pragnął zaoszczędzić jej przykrego bólu po­
żegnania na zawsze, pragnął jej ulżyć skonanie, w ży­
ciu tak twardem i ciężkiem. Dzieci z nabożnej su­
mienności zajęły się dziedzictwem, które matka pozo­
stawiła, mianowicie chorą siostrę przyrodnią.
Jadzia, wedle ostatniej woli matki, przez całe ży­
cie do śmierci doznała dużo miłości, dobrej opieki i
starania rodzinnego, jak tego sobie życzyła dobra ich
matka.
SW pisM mi ■Wo* jaj ne sienno
i Śliwie ich ne ślinie wifionosne.
Niesie podanie, zapisane u rzymskiego historyka
Eljusza Lamprydjusza, że w ten sam dzień, w którym
urodził się Aleksander Sewerus, zdarzyło się, iż kura
w domu jego rodziców zniosła czerwone jajko. Mamea. matka Aleksandra, strapiła się tern zjawiskiem.
A że była poganką, kobietą zabobonną, posłała natych­
miast pokryjomu do pewnego wróżbiarza, by za po­
mocą swej tajemnej sztuki wywróżył jej, coby to jajko
miało za znaczenie względem jej nowonarodzonego
dziecka. Wróżbiarz, zawsze gotów do usług, przepo­
wiedział troskliwej matce, że syn jej w przyszłości bę-
$38«Kifcpv
-V
-~****'. v
-i r- - • •>>•<*•
*
-v
strze. Mąż, jako roztropniejszy od żony, wymógł od
niej, aby, mając wzgląd na życie syna, nie rozgłaszała
tego. Zdarzenie więc całe i przepowiednia wróźbiarza pozostawały przez długi czas w tajemnicy.
Kiedy Aleksander Sewerus doszedł do pełnoletności, wstąpił do służby wojskowej. W roku 224 po
Narodzeniu Chrystusa Pana, gdy umarł cesarz tleliogobal, Aleksander Sewerus z dziwną jednomyślnością
został ogłoszony przez wojsko cesarzem. Okryty więc
purpurą, zasiadł na tronie.
Sprawdziły się przeto słowa wróżbiarza. Odtąd
nie tajono już przepowiedni, którą wywołało czerwo­
ne jajko. A że w owych czasach Rzymianie nie szczę­
dzili pochlebstwa dla swych panujących, skorzystali z
odkrycia tej tajemnicy i odtąd czerwone jajko stało się
godłem pociećfty i życzeń szczęśliwej przyszłości. Kto
więc chciał przyjacielowi swemu oświadczyć życzenia
pomyślności, ten posyłał mu czerwone jajko, szczegól­
niej matkom, przez co wyrażano życzenia, aby docze­
kały takiej pociechy z dziecka, jakiej doznała Mamea
ze swego syna Aleksandra Sewerusa. Od Rzymian
zwyczaj ten przeszedł do Francji,! do innych krajów.
Kiedy w cesarstwie rzymskiem ustało prześlado­
wanie religji chrześcijańskiej tak, iż chrześcijanie mogli
wyznawać wiarę swą publicznie, upatrzyli w tym zwy­
czaju pewien rodzaj szczerości i niewinnego wzajem­
nego powinszowania. Wiedzieli oni, że początek temu
zwyczajowi dała troskliwość pogańskiej matki o swe­
go syna i naganna zabobonność wróżbiarza, jednakże
nie odrzucili tego zwyczaju, który, istotnie, nie ubliża­
jąc czystości religji Chrystusowej, zdolny był odma­
lować przyrodzone uczucie dla matek, których życie
można osłodzić tylko pociechą z dzieci. Zwyczaju te­
go nie zganiła i ówczesna zwierzchność duchowna,
owszem pod jej okiem przeszedł on, choć w Innem zna­
czeniu, do ceremonii i zwyczajów, przypominających
nam Zmartwychwstanie Pańskie.
Z tego powodu
wprowadzono później zwyczaj święcenia jaj na czer­
wono malowanych dla wyobrażenia owej radości, jaką
Zbawiciel przez swe zmartwychwstanie napełnił apo­
stołów*! uczniów i którą po dziś dzień wszystkich
wiernych napełnia. Tak więc te malowane na czerwo­
no jajka, które przedtem były oznaką życzeń doczes­
nych, stały się poświęconemi znakami zwycięstwa ży­
cia nad śmiercią. Tym więc sposobem dawny zwy­
czaj rzymski rozsyłania jaj na czerwono malowanych
jako godła narodzenia cesarza rzymskiego, dziś Koś­
ciół katolicki uważa za znak radosnego triumfu, jaki
nauka Chrystusowa odniosła nad ciemnością, w której
były pogrążone ludy bałwochwalcze. To więc było
głównym powodem, dlaczego chrześcijanie zwyczaj ów
przyjęli od pogan i zaprowadzili go w późniejszych
czasach przy święceniu jaj tak czerwonych, jak i in­
nych na święta Wielkanocne.
Lud, przez prostą ciekawość szukał także powodu
barwienia jaj wielkanocnych, przyczem jako tło obie­
rał przeważnie sceny z męki Chrystusa Pana. Podań
tych mamy wiele; uderza w nich rodzaj wyboru obraz­
ków.
Kiedy żydzi pojmali Pana Jezusa, wtedy święci
anieli nakrasili dużo pisanek, aby żydów w ten sposób
zabawić i przez to zapobiec męce Zbawiciela.
Gdy Chrystus spłynął krwią przy bolesnem biczo­
waniu, jaja na całym Swieeie stały się czerwonemi. na
znak, że Zbawiciel krwią swoją świat odkupił.
Piłat nie chciał Chrystusa skazać na śmierć, prze­
to żydzi starali się go pozyskać za pośrednictwem je­
go dzieci. W tym celu, jako zabawki przynosili un ma­
towane przez siebie jaja; w zamian za podarki miały.
a."* "a
«Adfe-, r
yv.iuSe**»-*- vtmtr-mtJS tui c*/cx. artr
Wymk ütniwci
«mnr «»
ramrauf
■*• jwy zrzrerm*«*-
tmryn**«.
t» «man»
nanWmm mn
ftptttc. tt/a wydobyoia /korzenia Scrzewu tarniny, sbtnat
Matka Najświętsza, chcąc wyprosić Syna swego [zdumiony wobec cudu, zfotył ręce, przysłuchując się
od śmierci, narobiła wiele barwnych pisanek i zaniosła i dziwnej, cudnej pieśni. M4ra cichutko wydobywała sie
je Piłatowi, by wypuścił Chrystusa.. Na odpowiedź Pi­ przez usta anielskie z kwitnącego krzewu, a sączyła w
łata, że Chrystus jest już skazany na śmierć, Matka jego dusze rozrzewnioną.
Najświętsza padła zemdlona na ziemie, przyczem pi­
sanki wypadły jej z koszyka i rozsypały się po całym
świecie.
Gdy Pan Jezus niósł krzyż na Golgotę, żydzi rzu­
Nasze dzieci
cali kamieniami na jego świętą postać. Jakież było ich;
zdziwienie, gdy zamiast rzuconych kamieni, ujrzeli na
l adzlo: Dziadzio, czy dziadzio byt kiedyś łatS
ziemi czerwone pisanki.
mały, Jak ja?
Kiedy Pan Jezus upadł pod ciężarem krzyża zmu­
Dziadek: Tak, mój chłopcze.
szono idącego z koszykiem jaj Szymona Cyrenejczyka,
Tadzio: To dziadzio musiał paradnie wyglądać
aby pomógł Zbawicielowi dźwigać krzyż.
Gdy już z łysiną i długą białą ferodąf*
Chrystusa ukrzyżowano, Cyrenejczyk poszedł po po­
U niego taniej.
zostawiony u znajomego koszyk * jajami. Patrzy, I
Wieśniak
wróciwszy
do wsi z miasta, gdzie sna od­
widzi jaja pokryte pięknym szkarłatem. Poznał, że
przemianę tą uskutecznił Chrystus za «chętną pomoc: cięto zraniony palec u nogi, żali się przed znajomy mii
nie zaniósł więc jaj na sprzedaż, lecz rozdał je krew­ na wielkie koszta, jakie musiał z tego powodu ponieść.
— Zapłaciłem za tę operację 100 zł.
nym przyjaciołom i znajomym. Pisankami wykupio­
Na to odzywa się obecny przytem lekarz wiejski.
no ciało Chrystusa przed złożeniem do grobu.
— Ci tokarze z miasta strasznie zdzierają, to niema
Bolejącej przy pustym grobie Marii Magdalenie ukazał się anioł i rzekł: „Nie płacz Marjo, Chrystu1', co mówić, ja za $00 żL n. p. odjąłbym wam całą raa.sezmartwychwstał“. Ucieszona tem Marja pobiegła do,
Załatwieaie rachunku...
domu i zastała wszystkie jajka, które miała w kobiałce,
N
anc,z
y
cie
1: Cóż to jest 1125?
ubarwione na czerwono. Jajka te rozdała Apostołom
Chłopiec: Nie wiem, panie profesorze.
przy zawiadomieniu ich o Zmartwychwstaniu Puń­
Nauczycie i: Jeślibyś miał 25 przyjaciół, a
skiem.
wszyscyby
cię od razu odwiedzili a miałbyś jedno tyl­
Nie dziwnem więc nam będzie, że lud związany
tylu różnemi pod względem treści podaniami, krasze­ ko jabłko, jakbyś je podzielił między wszystkich?
Chłopiec. Czekałbym, ażby sobie wszyscy
nie jaj uważa za najświętszy obowiązek. Podaniom
tym zawdzięczamy to, że gdy w innych krajach Europy poszli
zwyczaj malowania pisanek zaginął już zupełnie w wie­
Na co są okulary?
ku 18-tym, u nas kwitnie dalej i niema potrzeby oba­
..Babciu, dlaczego ty właściwie nosisz okulary?
wiać się, by zaginął.
Babcia: Ponieważ szkła w okularach powiekPisanki malują, bo żyje jeszcze w Jerozolimie — szają wszystkie przedmioty, na które patrzę.
myśl legendy ludowej — 4 żydów, którzy najwięcej
Dziecko: Ach, babciu, to zdejmij okulary pro­
znęcali się nad Chrystusem; żyją oni w wiecznej udrę­ szę, zanim -mi utniesz kawałek placka.
ce i zgryzocie, pytając ludzi do Ziemi Świętej przyby­
Oszczędność dziecięca.
wających, czy jeszcze na świecie pisanki malują. Gdyby
Matka: Czyś oddał list na poczcie, mój Stasiu?
ich już nie robiono, to oniby zakończyli swe wieczne
męki. Wtedy też nastąpiłby koniec świata.
Staś: Tak, mamusiu.
Matka: Po co więc oddajesz mi pieniądze, które
ci dałem na kupienie znaczka pocztowego?
Staś:
A więc mamusiu, ja włożyłem iist da
skrzynki pocztowej tak, że nikt tego nie widział. Nie
Pan Jezus po zmartwychwstaniu przechadzał się w potrzebowałem wiec wcale kupować i przylepiać zna­
poranku pełnym rosy; ptaszki świergotały, a drzewa czka.
stały w pełni rozkwicia wiosennego.
Sposób «a sposób.
Złote robaczki biegały po ziemi jak świecące iskry
Ojciec
panny:
„Pan się chce żenić z moją
słoneczne. Barwne motyle bujały się w lekkim wie­
córką — a czy możesz też wyżywić żonę?“
trzyka.
Kawaler; „Panie, ktoby zaraz myślał o jedzeniu,
Wszelkie siwo rżenie korzyło się w pokorze 4 radości
przed Panem swym i Stwórcą.
Także radość.
Wtem spojrzenie Pana Jezusa padło ua puste, go­
Przyjaciółka:
„Odkąd to mężowi dajesz
le miejsce na brzegu drogi, a do ucha jego dochodziły
klucz od bramy?“
trwóżne słowa, szeptane cichym głosem:
Żona: Chciałam mu sprawić radość, pokazuje
„Panie, zmiłuj się nadeirmą!“
on
go
chętnie swoim przyjaciołom, a w zaufania po­
„Kmś W?"
Jestem korzeniem krzaku tarniny i do ostatnich wiedziawszy klucz ten nie stosuje się do zamku bra­
łfni jeszcze cieszyłem świat tysiącami kwiatów, aż oto my.
przyszedł człowiek, właściciel tego pola, porąbał krzak
Pomysłowy.
cały, rzekomo dlatego, że zabierał mu miejsce na grun­
W pewnej wsi listonosz wypróżnia skrzynkę do
cie, a rzucał cień na inne pola. Wkrótce powróci, by listów, przyczem spostrzega list z napisem „opłacony“,
l mnie, korzeń tego krzaku, zniszczyć przez pożar.
ale bez znaczka. Na boku koperty widniały słowa?
Jakby ciemna ctymra przemknęła nagle po czole „Pieniądze wrzuciłem do skrzynki“
Pana Jezusa. Potem jednak ukląkł i dobrotliwą Swą
Przyjemne lekarstwo.
ręką dotknął się ran /niszczonego krzaku i oto, wszę­
Lekarz {do chorego): „Od jutra może pan znów
dzie tam, guzie spoczęły ręce Chrystusa Pana, od ra­
zu wiele, wicie jasnych źródełek wytrysło z ziemi i też wypijać po jednej szklance piwa.“
Chory: „Co pół godziny lub co godzinę“.
złączyło sie w srebrzysto szumiącą wodę, która się
-onagle zamieniła cudownie w kwitnący kwiat.
ŻART ¥.
-------------- #--------------
Podanie o krzaku tarniny.

Podobne dokumenty