Szósty Rajd Ptasiarzy Rainbow Team
Transkrypt
Szósty Rajd Ptasiarzy Rainbow Team
Szósty Rajd Ptasiarzy Rainbow Team Jak co roku od chwili wysłania zgłoszenia czas nabrał dla nas innego wymiaru planowana trasa powoli zaczęła nabierać realnych kształtów. Jeszcze tylko krótkie spotkanie na dzień przed rajdem na radomskim zalewie sprawdzenie czy bączek siedzi, bo przecież wiadomo że jest i był a nawet para . To zapewnie znak że podczas rajdu się nie pokarze –zawsze tak robi. Ale cóż trzeba mieć nadzieję. Sprawdzamy na smartfonie internetowe wskazania dla pogody oj nie wygląda to najlepiej ma padać lać i diabli wiedzą co jeszcze, utwierdza nas to tylko w przekonaniu iż musimy się zmobilizować i dobrze zaopatrzyć się w nieprzemakalny sprzęt. Ustalamy start 04:00 rano miejsce radomski rynek czyli jak co roku. Fajnie jak zwykle jestem pierwszy czekam śpiewa kos, pleszka, bogatka, z paku słychać słowika rdzawego ale nikogo jeszcze nie widać . Jest pierwszy Krzysztof a tuż za nim nasza rajdowa toyota krótkie powitanie otwieramy kopertę z gadżetami ….o fajne czapeczki jest znaczek i co mnie osobiście cieszy to długopis tych nigdy za wiele. Szósty rajd ptasiarzy uważam za otwarty mówię do ekipy i zaczynamy notować jest kopciuszek, kos, bogatka rdzawy z parku zamilkł no cóż jeszcze będzie. Jedziemy na następną miejscówkę czyli –las. Zaczyna kapać z nieba a nie padało. Jesteśmy na miejscu las aż kipi od głosów ptaków mamy do przejścia dwie trasy po około jednego kilometra borem mieszanym liczę na jakiegoś dzięcioła ale są inne jest wilga, świstunka, śpiewa pierwiosnek wracamy jedziemy na drugą trasę zaczęło mocniej padać gramolimy się z samochodu i nagle głos puszczyka super . Notujemy jest zięba, świergotek drzewny i jeszcze kilka pospolitych nawet idzie dobrze jak to na początku. Jedziemy dalej na następną miejscówkę a tu przed nami przy kałuży siedzi sobie grubodzób . Po drodze mijamy cmentarz komunalny proponuję się zatrzymać zajrzeć brama jest otwarta wśród tych świerków i tuj na pewno trafi się makolągwa i nie mylę się na czubku świerka śpiewa samczyk słychać i dzwońca i nagle głos….jest jest coś jeszcze siada w kępie sosen na czubku jednej z nich patrzymy – czubatka. Zadowoleni z takiego obrotu sprawy kierujemy się do wyjścia i przy samochodzie miła niespodzianka z sosnowego lasu po drugiej stronie ulicy dobiega nas głos dzięcioła czarnego i śpiew strzyżyka , jedynie wzmagający się z minuty na minutę deszcz lekko psuje nastrój. Jedziemy dalej tuż zaraz mamy dolinę rzeki Mlecznej z wilgotną łąką oraz zabudowania wsi Krzewień , miejscówki dobrze znane spodziewamy się tam kląskawki, derkacza , dudka. Jesteśmy na miejscu deszcz wzmaga się coraz bardziej ale jest łozówka chodzenie po rozmokniętej łące jest uciążliwe już mamy mokre spodnie . Jedziemy do wsi są wróbelki stajemy na skraju w zeszłym roku był tu dudek niestety dziś cisza. Nagle grzmot i burza leje, wiejemy do auta. Po kilku minutach deszcz zwalnia wychodzę z auta pierwszy po kilku krokach nad moją głową przelatuje srokosz niestety chłopaki jeszcze w samochodzie i nie widzą gatuna. Rozkładamy parasole i idziemy jest trznadelek czajki na polu bardzo niemrawo ale coś tam się pokazuje w końcu to wiosna. Mimo padającego deszczu jest ciepło i nie czujemy się zmarznięci. Wracamy następna miejscówka to stawy w Jelińsku. Jedziemy na pierwszy spuszczony staw i jest dobrze pokazują się rycyki słychać brzęczkę i na łące derkacza ptaszków od razu zaczyna przybywać na liście, jedziemy na następny staw po drodze zmoknięty gąsiorek i srokosz na drucie. Ciągle dolewa ale fajne jest to że na stawach ptaki są zapoznane z pojazdami i są mniej płochliwe niż przed idącym człowiekiem więc zaliczamy z samochodu krakwa, cyranka, głowienki, na jednym ze stawów kolonia śmieszki wysiadam z samochodu by przepatrzeć sytuację i wtedy widziałem jak jadący za mną samochód pierwszy raz zatańczył na grobli, jestem już w połowie stawu w kolonii zauszniki rybitwy białowąse ..pięknie. Odwracam głowę i myślę co jest z nimi zamiast jechać stoją i dyskutują, podchodzę bliżej kurcze nie jest dobrze samochód przechylony zsunięty dwoma kołami na lewą stronę grobli. Tomasz mówi: ściągło mnie. Dobra jakieś deski kołki i wypychamy ale każda taka próba kończy się tym iż samochód zapada się coraz bardziej trzeba iść po pomoc do rybakówki. Właściciel na wieść o sytuacji od razu oznajmia że nas nie wyciągnie i nie wpuści na stawy żadnego sprzętu on od wczoraj już nie wjeżdża i nie karmi ryb. Twierdzi że jeżeli samochód zsunie się do stawu pozwie nas do sadu bo ma ileś tam tysięcy narybku. Po minie Tomka widzę że mało nie umrze, ja uważam że przesadza. Na miejscu stwierdza iż nie ma niebezpieczństwa osunięcia ale z wyciągana nici najwcześniej po ustaniu deszczu. Nastrój prysł widzę że właściciel auta jest załamany i wcale nie ma chęci rozstawać się z pojazdem. Po krótkiej naradzie postanawiam zakończyć rajd w tym miejscu podejmujemy decyzję że wracamy telefon do „rodziny” i po godzinie jesteśmy w Radomiu. W niedziele udało nam się wyciągnąć pojazd ciągnikiem właściciela nawet zrobił to ochoczo i odmówił przyjęcia pieniędzy za fatygę, na pocieszenie dodam że zgodził się również byśmy nadal przyjeżdżali obserwować ptaki na stawach. My również rozstaliśmy się w zgodzie pewnie niedosyt był duży moim skromnym zdaniem spokojnie mógł nas wyciągnąć ale nie chciał i już. Może chciał pokazać że on tu rządzi albo zwyczajnie mu się nie chciało grunt to że wszystko skończyło się dobrze. Czyli do następnego rajdu. Pozdrawia RAINBOW TEAM. Robert Tęcza, Krzysztof Furdal, Tomasz Kuna.