Państwo musi pomóc oszczędzać, Dziennik Gazeta Prawna, 12
Transkrypt
Państwo musi pomóc oszczędzać, Dziennik Gazeta Prawna, 12
A12 Dziennik Gazeta Prawna, 12 marca 2013 nr 50 (3440) forsal.pl DE B ATA Państwo musi pomóc oszczędzać Zachęty podatkowe w długim terminie są w interesie budżetu – ocenili uczestnicy debaty DGP „Emerytura i oszczędzanie”. Z oszczędzaniem jest jak ze sportem: ważne, by nie tylko o nim mówić, ale go uprawiać Podsumujmy pierwszy rok na rynku indywidualnych kont emerytalnych. Jakie są doświadczenia ze sprzedaży tego produktu? Jesteśmy bardzo aktywni w obszarze rozwiązań emerytalnych – w zeszłym roku koncentrowaliśmy się na debiutującym na rynku IKZE, od lat oferujemy również IKE oraz ubezpieczenia na życie. Widzimy duży potencjał dobrowolnych oszczędności emerytalnych. Wynika on zarówno ze względów demograficznych, jak i ze spodziewanych emerytur z pierwszego i drugiego filar systemu emerytalnego. Muszę jednak podkreślić, że bez odpowiednich zachęt, np. czytelnych dla wszystkich ulg podatkowych, możemy zapomnieć o powszechnym oszczędzaniu na przyszłą emeryturę. Weronika Dejneka: Jak wyglądają efekty sprzedaży? Potrzeba zabezpieczenia własnej przyszłości na emeryturze to ciągle trudny temat dla Polaków. Jak wynika z naszych badań, klienci myślą głównie o „dziś” i swoich bieżących potrzebach. Temat oszczędzania pojawia się najczęściej w kontekście odkładania na czarną godzinę lub wypadki losowe. Podczas rozmowy z klientem przydatna okazuje się wtedy analiza stopy zastąpienia, która pomaga dostrzec potrzebę odkładania na przyszłość. Generalnie nasi klienci chętnie otwierają rachunki IKZE lub IKE, widzimy jednak wyraźnie, że mają kłopot z wpłatami na otwarte już rachunki. Ale też jeśli porówna się początkową sprzedaż IKZE i IKE kilka lat temu, to widać, że świadomość Polaków stopniowo się zwiększa. W przypadku IKZE pomocna jest ulga podatkowa, zachętą do założenia IKE jest zwolnienie z „podatku Belki”, ale perspektywa niepłacenia tego podatku przez 20–30 lat jest mało konkretna i często zbyt odległa. Lepiej działa zaproponowana w IKZE możliwość corocznego zmniejszenia podatku, który rozliczamy w PIT. Weronika Dejneka: Jak można ocenić obecną sytuację dobrowolnych oszczędności emerytalnych w Polsce? Joanna Rutecka: Na pewno nie można powiedzieć, że rynek IKZE rozwinął się w pierwszym roku funkcjonowania, tak jak tego oczekiwano. Ale czynników, które mają na to wpływ, jest bardzo wiele. Można wśród nich wymienić skomplikowaną konstrukcję podstawowego systemu, poziom zamożności społeczeństwa, i w końcu poziom edukacji. Podstawowe pytanie brzmi: czy ludzie w ogóle wiedzą, że taki produkt, jak IKE czy IKZE w ogóle funkcjonuje. Myślę, że niewiele jest takich osób. W przypadku Polaków zachęty podatkowe faktycznie mają znaczenie. Lubimy być przedsiębiorczy czy też po pro- stu zaradni i wykorzystywać wszystkie okazje, jakie się pojawiają. Ale te zachęty to nie wszystko. One nie są w stanie spowodować, że system dodatkowego oszczędzania na emeryturę rozwinie się w ciągu roku, dwóch czy trzech lat. Na ten system trzeba patrzeć w horyzoncie dziesięcio-, dwudziestoletnim. Chodzi tak naprawdę o to, aby teraz edukować ludzi, żeby oszczędzali, by za te 10-20 lat mieli dodatkowe pieniądze na emeryturę w okresie emerytalnym. Czy przeszkodą nie jest niska zamożność społeczeństwa? Joanna Rutecka: Mówię o tym, żeby miesięcznie odkładać nawet np. 50 zł, a nie 200 czy 500. Ważne jest, żeby system stał się powszechny, żeby dotrzeć do osób, które wolą przeznaczyć pieniądze na bieżącą konsumpcję, np. na nowy telewizor. Osoby takie powinny oszczędzać – nawet niewielkie kwoty – po to, by mieć dodatkowe świadczenie emerytalne. Z oszczędzaniem na emeryturę jest jak ze sportem. Często odbywają się dyskusje, czy lepsza jest piłka, pływanie, rower czy góry, a kończy się na piciu piwa i oglądaniu sportu w telewizji. Przy emeryturach jest dyskusja na temat bezpieczeństwa, rentowności itp. Kończy się na tym, że nie robimy nic. A konieczność oszczędzania jest przecież kluczowa. Adam Sankowski: Jak upowszechnić oszczędzanie na emeryturę? Mnie bliskie jest stanowisko, że zmienić postawy mogą zachęty podatkowe, choć zgadzam się co do znaczenia świadomości emerytalnej. Konkretnie mam namyśli to, że Polacy nie wiedzą, jak długo będą żyć na emeryturze. W rzeczywistości statystyczny mężczyzna będzie żył na emeryturze o połowę dłużej niż nam się wydaje, a kobieta 70 proc. dłużej. Pamiętajmy, że gdy pojawiła się idea emerytur – za kanclerza Bismarcka w Prusach w XIX w., to wieku emerytalnego dożywało 6 proc. społeczeństwa przy średniej długości życia 47 lat. W Polsce teraz emerytury dożywa 90 proc. ludzi, średnia życia mocno się wydłużyła, a do tego mamy niską dzietność. To wszystko sprawia, że coraz więcej osób pobiera świadczenia, a coraz mniej wchodzi do systemu i płaci składki. Efekt? Nie znam nikogo, kto dziś byłby zadowolony z poziomu emerytury, ale one są na całkiem przyzwoitym poziomie. Jednak system tego nie udźwignie i konieczne jest budowanie tego dodatkowego, dobrowolnego oszczędzania. Ale dotychczasowe rozwiązania zupełnie nie wypaliły. Adam Sankowski: nie. Za to, że zamrażam pieniądze na wiele lat. A jeśli nie będę miał zysków kapitałowych – takie lata też przecież były – to nie mam żadnej korzyści. Podobnie w IKZE. Tam nie ma ulgi podatkowej, jest tylko kredyt podatkowy, ale z ryzykiem zapłacenia wyższego podatku w przyszłości. Do oszczędzania na emeryturę może zachęcić prawdziwa ulga w podatku dochodowym od osób fizycznych. I właśnie taka jest zgłoszona w Sejmie inicjatywa Komitetu Razem. Ważne jest przy tym, żeby to była ulga kwotowa, a nie procentowa. Dzisiaj w pełni z ulgi na IKZE może skorzystać 3 proc. najzamożniejszych Polaków, którzy zarabiają powyżej 100 tys. zł. A oszczędzać na emeryturę powinni przecież nie najbogatsi, lecz ci, którzy zarabiają średnią krajową czy poniżej. Tylko jak ich do tego przekonać? Joanna Rutecka: To zadanie dla wszystkich – od rządu przez instytucje finansowe, które oferują produkty emerytalne, aż po uczelnie wyższe czy szkoły na wszystkich szczeblach. Edukacja emerytalna jest wyzwaniem dla wszystkich podmiotów związanych w jakikolwiek sposób z budowaniem świadomości finansowej Polaków. Problemem w oszczędzaniu na emeryturę jest brak wiedzy, czy brak zachęty podatkowej? Joanna Rutecka: Pierwszym pod- stawowym warunkiem jest wiedza. Jeśli ją posiadamy, będziemy w stanie wybrać odpowiedni produkt, będziemy w stanie zarządzać własnymi finansami. Nie przychylam się do stwierdzenia, że każdy powinien oszczędzać tyle samo, bo każdy ma przecież inne potrzeby… One też zmieniają się w czasie. Czy w takim razie te potrzeby emerytalne jesteśmy w stanie zdefiniować? Adam Sankowski: Sporo można określić. A niektóre grupy powinny być na sprawę przyszłej emerytury szczególnie wyczulone. To dotyczy na przykład osób prowadzących działalność gospodarczą. One często prowadzą biznesy niesprzedawalne, oparte na ich własnej aktywności. Bez dodatkowego odkładania ich poziom dochodów na emeryturze spadnie drastycznie. A wracając do odpowiedzi na pytanie: wiedza czy zachęta, to moim zdaniem zupełnie tak, jakby zapytać, czy ważniejsza jest lewa czy prawa ręka. Bez prawdziwej zachęty tej wiedzy ani świadomości nie będzie. To są bardzo poważne tematy. Tego z pewnością nie da się załatwić za pomocą reklamy. Jaka zachęta zadziała? Dlaczego? Adam Sankowski: Mechanizm po- Kompletnie niezrozumiałe są zachęty podatkowe. Na przykład w IKE jeśli oszczędzam 1000 zł i mam 5 proc. zysku, to moja korzyść podatkowa wynosi 9,5 zł rocz- winien być prosty: jeśli oszczędzasz na emeryturę, to do takiej a takiej kwoty ciebie nie opodatkujemy. Do tego powinien być zniesiony podatek przy wyjściu z inwestycji lub Adam Sankowski: Od lewej: Adam Gawryła i Weronika Dejneka z biura produktów indywidualnych PZU Życie, dr Joanna Rutecka ze Szkoły Głównej Handlowej i Adam Sankowski, prezes Polskiej Izby Pośredników Ubezpieczeniowych i Finansowych, pełnomocnik Komitetu Razem z góry określony, najlepiej ryczałtowy, rzędu 5–10 proc. To właśnie prostota jest tu decydująca. A już jak mają wyglądać poszczególne produkty, to należy zostawić instytucjom finansowym. Ja nie mówię o jakichś kolosalnych kwotach. Pamiętajmy, że gdy wprowadzano IKZE, rząd założył koszt ulgi podatkowej na 400 mln zł. Faktycznie wydał 10 mln, bo kont, na które wpłynęły składki, jest 33 tys. Spotykamy się z wieloma klientami, prowadzimy analizę ich wydatków i dochodów oraz możliwych scenariuszy. Z tym nie ma żadnego problemu. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy dochodzimy do ogromnej luki w przyszłych dochodach na emeryturze. Czymś trzeba tę lukę wypełnić i znaleźć najlepsze rozwiązanie, które jednocześnie powinno być łatwo przyswajalne. Zachęta podatkowa? Znakomicie, tyle że wiele osób ma duży problem ze zrozumieniem, na czym polega np. ulga podatkowa w IKZE i jak ją obliczyć . Dlatego dziś klient często nie widzi realnej korzyści w oszczędzaniu specjalnie na dodatkową emeryturę. Czy są na świecie takie wzorce dobrowolnych oszczędności emerytalnych, z których moglibyśmy skorzystać? Adam Gawryła: Adam Sankowski: W pełni się z tym zgadzam. Popatrzmy na sformułowanie z przepisów o IKZE: „4 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie społeczne”. Spytajmy kogoś na ulicy, ile to jest? Nikt nie wie. Gdyby była konkretna kwota, to coś zupełnie innego. A jeśli ktoś dopiero zaczyna pracę? Nie może oszczędzać na IKZE, bo w poprzednim roku nie płacił składki. Nonsens. Czy na taką zmianę systemu nas stać? Joanna Rutecka: W perspektywie długoterminowej nie mamy innego wyboru. Musimy zrozumieć, co się dzieje. Będzie mniej dzieci, mniej osób pracujących, a emerytów będzie przybywać. I te dwa pokolenia muszą się ze sobą dogadać. Najlepiej byłoby wprowadzić takie zmiany, które przynajmniej złagodzą ten nieunikniony konflikt pokoleń – mniej liczna grupa będzie musiała finansować świadczenia dla rosnącej grupy osób starszych. Będzie presja osób starszych, żeby młodzi płacili wyższe podatki na sfinansowanie emerytur poprzedniego pokolenia. Ale trzeba pamiętać, że jeśli podatki będą zbyt wysokie, to ci młodzi po prostu wyjadą z kraju. Więc nie stać nas, żeby nie wprowadzić zachęt do dodatkowego oszczędzania na emerytury. Adam Sankowski: Joanna Rutecka: Nie ma jednego idealnego modelu. Wszystko zależy od sytuacji w danym kraju. Tam, gdzie istnieje powszechność dobrowolnego oszczędzania, te programy mają charakter albo obowiązkowy, albo quasi-obowiązkowy, nawet jeśli są tworzone przez pracodawców. Mechanizm przymuszenia społeczeństwa daje wymierne efekty. Dobrze działają też zachęty, np. sprawdziły się dotacje do składek, jakie wprowadzono w Niemczech i Nowej Zelandii. One w ciągu kilku lat spowodowały pięcio-, sześciokrotne zwiększenie poziomu uczestnictwa w systemach. Jak to działa? Joanna Rutecka: Pracownik wpła- ca składkę, a państwo dopłaca do niej np. 30 proc. Czasami te dopłaty są uzależnione np. od sytuacji rodzinnej danej osoby. Ostatni trend, jaki pojawił się w Europie Zachodniej, to wprowadzenie quasi-obowiązkowego systemu, który polega na tym, że pracownik staje się automatycznie uczestnikiem dodatkowego systemu emerytalnego. Następnie może z niego wystąpić, ale na własny wniosek. W tym przypadku wykorzystywane jest zjawisko niechęci większości osób do podejmowania inicjatywy w odniesieniu do swojej finansowej przyszłości. A brak aktywności oznacza pozostanie w systemie. A co mogłoby zadziałać w Polsce? Joanna Rutecka: Myślę, że ulga podatkowa by pomogła. Ja nie jestem 100-proc. zwolenniczką takiej ulgi, bo nie jestem przekonana, czy takie rozwiązanie faktycznie spowodowałoby wzrost oszczędności, czy tylko przeniesienie pieniędzy z jednego worka do drugiego. Należy bowiem pamiętać o dwóch efektach, które mogą się pojawić przy okazji wprowadzenia ulgi: efekcie dochodowym, czyli wykreowaniu nowych oszczęd- ności, oraz efekcie realokacji, czyli przesunięcia środków już wcześniej zgromadzonych do nowo tworzonych produktów emerytalnych. Weronika Dejneka: W przypadku IKZE faktycznie było tak, że część wpłat klientów pochodziła ze środków przenoszonych z IKE. Furtka taka była jednak możliwa wyłącznie w 2012 r. W PZU zachęcamy naszych klientów do regularnych wpłat na IKZE lub IKE, bowiem znacznie łatwiej jest odłożyć co miesiąc 100 lub 200 zł niż wpłacić na koniec roku kilka tysięcy, aby skorzystać z ulgi. Joanna Rutecka: Warto także pa- miętać, że koszt ulgi podatkowej ponosi całe społeczeństwo. Jeśli z ulgi korzysta niewiele osób, to można powiedzieć, że całe społeczeństwo sfinansuje ulgi dla najbogatszych. Ulga ma sens, jeśli zmieni zachowania Polaków w skali powszechnej, tj. zachęci do oszczędzania tych, którzy do tej pory tego nie robili. Weronika Dejneka: Realne i zrozumiałe dla wszystkich ulgi z całą pewnością pomogłyby w oszczędzaniu na emeryturę. Ułatwiłyby przede wszystkim edukację klientów. Ale jest jeszcze jeden element – z naszych badań wynika, że klienci ceniliby sobie przymuszenie do regularności. Często było tak, że dopiero w grudniu uświadamiali sobie korzyści z wpłaty na konto IKZE. Ale grudzień to święta, prezenty – budżet domowy się kurczy. Klienci mówią, że gdyby ktoś przypominał im już od stycznia, aby regularnie wpłacali pieniądze, to efekt byłby lepszy. Adam Gawryła: Korzyści z tej re- gularności dostrzega się dopiero po pewnym czasie, gdy okazuje się, że na rachunku jest już kilka lub kilkanaście tysięcy złotych. Jest to bardzo poważna zachęta do dalszego oszczędzania. Weronika Dejneka: Nawiązując do porównania sportowego z początku rozmowy: dzisiaj klienci mają otwarty karnet na siłownię. Ale jak się ma otwarty karnet, to rzadko w ogóle się z niego korzysta. Co innego, gdy mamy ściśle określone dni i godziny ćwiczeń – wtedy jest większa mobilizacja. Debatę prowadził Łukasz Wilkowicz 1