maj 2013 - Trybuna Leśnika
Transkrypt
maj 2013 - Trybuna Leśnika
a iesiąc sja m reflek K oniec kwietnia dla leśników upłynął pod hasłem Święta Lasu. W tym roku powrócono do przedwojennej tradycji i w środku kalendarzowej wiosny obchodzono właśnie to święto, które po raz pierwszy zostało ustanowione w 1933 r. przez prezydenta Ignacego Mościckiego. Tylko „Święto Morza” jest starsze. Do tej tradycji powrócono dopiero po półwieczu i w 1993 r. zorganizowano Święto Lasu w Gołuchowie, które było okazją do podsumowań wewnątrz środowiska leśnego. I nie inaczej było w tym roku, o czym obszernie informujemy. 3 Uroczyście i edukacyjnie W tym numerze TL nie tylko jednak świętujemy. Na przykładzie Nadleśnictwa Kobiór zajmujemy się tematem stopniowego, acz chyba nieuchronnie zbliżającego się, wprowadzenia maszyn wielooperacyjnych do leśnictwa. W tym przypadku impuls wyszedł z obu stron – leśników, którzy zwiększają pozyskanie w nowym planie urządzania lasu i przedsiębiorcy, który rzucił się na szerokie wody i kupił... harwestera. Na naszych łamach przyglądamy się zmianom klimatycznym i zaskakującej nas, pozornie (?), pogodzie. Ustami specjalisty staramy się także odpowiedzieć na pytanie – jaki wpływ na klimat ma las. Świat mediów na stałe zagościł w Lasach Państwowych. Warto więc zaglądnąć za kulisy programu telewizyjnego kręconego w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie. Kto ma jakieś opory przed występem przed kamerą – może się z tą sytuacją oswoić, choćby tylko za sprawą naszego fotoreportażu. Wreszcie chcemy, aby w naszej gazecie cyklicznie gościły sylwetki leśników, którzy na trwale odcisnęli swoje piętno w pracy na rzecz lasów katowickiej Regionalnej Dyrekcji LP. Jedni z nich już nie żyją, inni – jak bohater tego odcinka „nestorów śląskiego leśnictwa” Bonifacy Hanak, nadal są czynni, piszą, zabierają głos. I mimo że świat się zmienia – warto słuchać nieprzemijających prawd, które głoszą. Fot. J. DEREK Prawdy nieprzemijające Plenerowe zajęcia i rozmowy podczas Święta Lasu w Katowicach w parku przy franciszkańskiej Bazylice; tu przy wystawie Nadleśnictwa Katowice, które m. in. słynie z pasji pszczelarskiej leśników. Regionalne obchody Święta Lasu katowickiej dyrekcji Lasów Państwowych (w ramach ogólnopolskich uroczystości pod patronatem Prezydenta RP) miały szczególną oprawę: duchową – w sercu maryjnego sanktuarium w KatowicachPanewnikach – oraz wymiar edukacyjny – poprzez liczne atrakcje i zajęcia sprawnościowe dla dzieci oraz konkursy przygotowane dla nich przez leśników. Uroczystości rozpoczęły się od mszy świętej w Bazylice ojców franciszkanów w Katowicach-Panewnikach, którą celebrował metropolita katowicki ks. abp Wiktor Skworc. W wygłoszonej homilii mówił o postaci św. Wojciecha, patronie Polski, którego męczeństwo miało miejsce w prastarym, pruskim lesie. – Las musi obumrzeć, aby zamienił się w następne pokolenia drzew – mówił abp W. Skworc, który tymi słowami nawiązał do ewangelicznej przypowieści o ziarnie, które gdy obumrze dopiero da życie. – Dziękujemy wam, leśnicy, za waszą pracę, a Bogu za dar lasów. W podziękowaniu za te ciepłe słowa dr inż. Kazimierz Szabla, dyrektor RDLP w Katowicach mówił w tym kontekście „o lesie, jako świątyni, w którym powinno się milczeć lub mówić szeptem”. Po mszy złożono kwiaty pod tablicą leśników poświęconą przez papieża Jana Pawła II w czasie pielgrzymki na Jasną Górę, a zaproszeni goście, w parku kalwaryjskim, posadzili lipy. – Chodzi o to, aby w parku franciszkańskim po prostu przebywać, żyć pełnią serca tej pięknej katowickiej przyrody i często tu przychodzić – zwrócił się do dzieci i młodzieży wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. dokończenie na str. 6-7 Rudy na ekranie W numerze m.in.: Z drwala przedsiębiorca – o nowoczesnej mechanizacji w Nadleśnictwie Kobiór ........... str. 8-9 Las „polepsza” klimat – rozmowa z dr. Leszkiem Ośródką z IMiGW ........................................... str. 10-11 Dzieje piasku – wczoraj i dziś Pustyni Błędowskiej ......................................................................... str. 14-15 Biblioteczka Naczelnika Hanaka, Sprawy oczywiste – nestorzy śląskiego leśnictwa .......................................................................... str. 16-17 Fot. T. PACIA Instynkt łowcy – relacja z ExpoHunting 2013 ......................................................................... str. 18-19 Ścieżką do historii i przyrody – polsko-słowacka współpraca transgraniczna .............................. str. 20-21 Srebrny Brynek – 5. Mistrzostwa Polski Szkół Leśnych w Koszykówce ....................................... str.27 Ornitolog Tomasz Sczasny był gwiazdą odcinka Las Bliżej Nas zrealizowanego w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie. Fotoreportaż z planu filmowego na str. 12-13. trybuna leśnika 5/2013 aktualia 4 Prezydent Bronisław Komorowski życzył leśnikom, aby Lasy Państwowe funkcjonowały z pożytkiem dla dobra publicznego, nie zapominając o rentowności gospodarki leśnej. dokończenie ze str. 2 Prezydent RP Bronisław Komorowski nawiązując do swoich wielokrotnych odwiedzin Puszczy Niepołomickiej powiedział, że zawsze uderzały go zmiany w krajobrazie lasów. o rentowności lasów i wezwał środowisko leśników do działań, które by jeszcze bardziej ją poprawiały. Z dystansem odniósł się do udziału Lasów Państwowych w procesie sprzedaży Polskich Kolei Linowych, stwierdzając, że leśnicy powinni skoncentrować się na gospodarce leśnej. – Las się zmienia, zmienia się sposób zarządzania lasem, prowadzenia gospodarki leśnej – mówił prezydent. – Trzeba uchwycić moment, kiedy należy podjąć nowe wyzwania. Warto rozmawiać o sprawach lasu z wyprzedzeniem. Prezydent podkreślił, że cieszy go, że „w lasach jest dobrze”. Święto z prezydentem – Widzę logikę zagospodarowania lasów, wielki wysiłek środowiska leśników w realizowaniu tych celów – mówił B. Komorowski. – Nic więc dziwnego, że do tego zawodu chce się dostać coraz więcej osób. Lasy Państwowe wygrywają konkurencję z innymi profesjami, co powinno być źródłem satysfakcji. Prezydent Komorowski zachęcał leśników do dalszego zwiększania lesistości, aby osiągnąć europejski pułap 32 proc. Wspomniał także Janusz Zaleski, wiceminister środowiska i Główny Konserwator Przyrody powiedział, że jest „budujące, iż pierwsza osoba w państwie wykazuje nie tylko wiedzę o problemach lasu, uznanie dla pracy leśników, ale tak mocno angażuje się w sprawy lasu”. – To duże wsparcie dla Lasów Państwowych, która jest dobrą instytucją udowadniającą, że liberalne podejście, czyli takie, gdzie dobre jest to, co prywatne, w przypadku lasów się nie sprawdza – mówił J. Zaleski. – Efektywne może być państwowe. I tak jest. Wiceminister J. Zaleski z satysfakcją odnotował, że lasy są w dobrej kondycji, zarówno w sensie przyrodniczym, jak i organizacyjnym. – LP, która jest hierarchiczna, w pewnym stopniu konserwatywna, potrafi się zmieniać i nadążać za duchem czasów w stałym dialogu ze społeczeństwem – mówił J. Zaleski. – To chyba jest przyczyną, że leśnicy cieszą się powszechnym uznaniem, o jakim inne profesje i instytucje mogłyby tylko marzyć. Efektem dialogu społecznego jest próba sformułowania Narodowego Programu Leśnego, który byłby programem dla wszystkiego, co wiąże się z leśnictwem. Podczas uroczystości sześciu pracownikom LP wręczono odznaki honorowe ministra środowiska, trzem medale „Za zasługi dla obronności kraju” od resortu obrony narodowej. Sześciu pracowników LP otrzymało Kordelasy Leśnika Polskiego. Wręczono także nagrody w III edycji konkursu fotograficznego „Las w obiektywach leśników”. Obchody Święta Lasu zakończyły się uroczystym koncertem laureatów V Małopolskiego Konkursu Sygnalistyki Myśliwskiej „O Róg Zbramira”. Więcej o samym konkursie poinformujemy w najbliższym wydaniu „TL”. Leśnicy i zaproszeni goście w Komnacie Akustycznej Zamku Królewskim w Niepołomicach. 28 kwietnia na warszawskich Polach Mokotowskich obchodzono Światowy Dzień Ziemi. W tym roku tematem ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej były zasady utylizacji elektroodpadów. Światowy Dzień Ziemi Temat segregacji, recyklingu i odzysku zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego jest ważnym z punktu widzenia środowiska naturalnego. Obowiązujące w tym zakresie normy Unii Europejskiej są coraz bardziej restrykcyjne, ale też Europejczycy wyrzucają coraz więcej elektrośmieci. W Polsce na jednego mieszkańca przypada 3,55 kg odpadów elektronicznych, dla porównania statystyczny Norweg wyrzuca ich rocznie aż 16 kg. Zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny to odpady bardzo niebezpieczne dla środowiska, nie powinny więc trafiać do kosza na śmieci tylko na specjalnie przygotowane składowiska. Podczas warszawskiego festynu osoby, które przyniosły zużyty sprzęt otrzymały sadzonki i nasiona roślin zdobnych. (mon) trybuna leśnika 5/2013 Tekst i zdjęcia: JACEK DEREK Krogulna nagrodzona 17 kwietnia br. w Muzeum Kolekcji im. Jana Pawła II w Warszawie odbyło się uroczyste wręczenie nagród zwycięzcom 18 edycji „Rankingu 300”. Ranking ten jest wspólną inicjatywą Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Jest to podsumowanie wyników ekonomiczno-finansowych 300 najlepszych wielkotowarowych gospodarstw rolnych osiągniętych w 2011 r. Miło nam donieść, że wśród nagrodzonych znalazł się przedstawiciel Lasów Państwowych – Państwowe Gospodarstwo Rybackie KROGULNA (woj. opolskie) z Regionalnej Dyrekcji LP w Katowicach. Laureatem rankingu zostało Gospodarstwo Rolne ADKONIS Kwakowo (woj. pomorskie). Wśród przedsiębiorstw rybackich najlepszym okazało się Gospodarstwo Rybackie GÓRKI (woj. świętokrzyskie), II miejsce przypadło właśnie Gospodarstwu Rybackiemu KROGULNA, a III – Gospodarstwu Rybackiemu FALKO Boksze Osada (woj. podlaskie). Pracownikom GR Krogulna oraz jego dyrektorowi Januszowi Preuhsowi gratulujemy, a do tego tematu jeszcze wrócimy na łamach „TL”. (MACH) Duet słowacko-polski 5 Współdziałanie w sprawach: rewitalizacji lasów na polsko-słowackim pograniczu, łowiectwa, działań edukacyjnych, wymiany doświadczeń związanych z hodowlą lasu i gospodarką leśną oraz zadań na obszarach objętych programem Natura 2000, była przedmiotem podpisanego porozumienia między Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Katowicach a Generalną Dyrekcją Lasów Słowackiej Republiki. Fot. W. NATURSKI Dokument, podczas spotkania w Ustroniu, podpisali dr inż. Kazimierz Szabla, dyrektor RDLP w Katowicach i inż. Citibor Hatar, dyrektor generalny lasów Republiki Słowackiej. Moment podpisywania porozumienia między leśnikami słowackimi i polskimi. R ada Ministrów przyjęła projekt ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, która powinna wejść w życie z dniem 5 czerwca 2013 r. Ustawa ujednoliciła przypadki i sposób użycia lub wykorzystania środków przymusu bezpośredniego i broni palnej, katalog tych środków, a także tryb postępowania przed i po ich użyciu lub ich wykorzystaniu. W ustawie ujęto również wszystkie formacje, w których funkcjonariusze, żołnierze, strażnicy, inspektorzy i pracownicy są uprawnieni do użycia środków przymusu bezpośredniego lub broni palnej. Określono te uprawnienia dla wszystkich formacji w jednej ustawie biorąc pod uwagę ich obecne uprawnienia oraz zakres wykonywanych zadań. Ważną częścią porozumienia jest zapis, dzięki któremu jednostki organizacyjne podległe obu stronom, będą mogły samodzielnie zawierać umowy oraz wspólnie realizować różne działania. Dzięki temu współpraca polegająca na korzystaniu z funduszy transgranicznych i z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego powinna być łatwiejsza. Umowa ma ułatwić także wymianę zawodową leśników po obu stronach. Porozumienie obejmuje okres najbliższych 6 lat. Umowa jest kontynuacją wcześniejszych doświadczeń. W ostatnich latach polscy i słowaccy leśnicy wspólnie korzystali z funduszy europejskich, które były wykorzystane m.in. na odnowienia w ramach przebudowy drzewostanu w Beskidach. (mon) Węgierska mogiła 4 kwietnia w Nadleśnictwie Katowice w Murckach odsłonięto odnowioną mogiłę żołnierzy węgierskich, którzy zostali rozstrzelani pod koniec II wojny światowej przez Armię Czerwoną w tutejszych lasach. W uroczystości wzięli udział przedstawiciel węgierskiego ministerstwa obrony Lajos Horvath oraz radca węgierskiej ambasady Imre Molnar. Paralizatory w rękach strażników Zaproponowano również rozszerzenie uprawnień do stosowania m.in. paralizatorów o nowe formacje: ABW, BOR, Straż Ochrony Kolei oraz strażników Państwowej Straży Łowieckiej, Państwowej Straży Rybackiej, Straży Leśnej i Straży Marszałkowskiej. W odniesieniu do paralizatorów przyjęto także regułę, że środek ten będzie mógł być użyty w ostateczności, gdy pozostałe środki okażą nieskuteczne. Funkcjonariusze będą mogli korzystać z paralizatorów w konkretnych sytuacjach, związanych z zagrożeniem zdrowia i życia, na przykład w celu przeciwdziałania bezpośredniemu zamachowi ochranianych obszarów lub obiektów. Przy ich wyborze trzeba zawsze uwzględniać stan osoby, wobec której mają zostać użyte. Natomiast nie wolno używać środków przymusu bezpośredniego, z wyjątkiem siły fizycznej w postaci technik obezwładniających, wobec kobiet o widocznej ciąży oraz osób, których wygląd wskazuje na wiek do 13 lat lub ograniczoną sprawność ruchową. Paralizatory mają chronić strażników leśnych przede wszystkim przed agresywnymi psami puszczanymi luzem, a także w przypadku niebezpiecznych zdarzeń z udziałem zwierząt leśnych. Użycie paralizatora celem unieruchomienia zwierzęcia da strażnikowi więcej czasu na podjęcie dalszych czynności, na przykład przetransportowanie zwierzęcia do schroniska bądź lecznicy. Czy paralizator okaże się złotym środkiem? Niebawem się o tym przekonamy. WOJCIECH JAROŃ główny specjalista ds. BHP i ochrony mienia w RDLP Katowice Fot. arch. Nadl. Katowice Przesłaniem ustawy było to, aby służby, które wykonują zbliżone zadania miały możliwość użycia podobnych środków przymusu bezpośredniego oraz mogły użyć takiego środka przymusu bezpośredniego, adekwatnie do stopnia zagrożenia o realnie najmniejszej dolegliwości. Uroczystość odsłonięcia mogiły żołnierzy węgierskich w Nadleśnictwie Katowice. Leśna mogiła 29 węgierskich żołnierzy przetrwała dzięki pamięci i opiece mieszkańców oraz leśników. Pochowani w niej żołnierze obsługiwali ustawione w murckowskich lasach niemieckie baterie przeciwlotnicze 58. Dywizjonu Heimatflak. Oprócz Węgrów w dywizji służyli też Niemcy i krymscy Tatarzy. Państwo węgierskie było sojusznikiem III Rzeszy, jednak Węgrzy zapisali się w pamięci Polaków jako przyjaźnie nastawieni do miejscowej ludności. Gdy ofensywa radziecka w styczniu 1945 roku dotarła do Murcek obsługa baterii uszkodziła działa. Niemcy i Tatarzy uciekli, Węgrzy pozostali licząc na wyzwolenie. Drugiego dnia po poddaniu się węgierskich żołnierzy Sowieci rozstrzelali jeńców w lesie. Dwa miesiące później, po ustąpieniu mrozów ciała zamordowanych pochowali mieszkańcy Murcek. Od tej pory leśna mogiła przy ul. Węgierskiej była otoczona troską i pamięcią przez kolejne pokolenia. 4 kwietnia uroczycie odsłonięto odnowioną mogiłę i tablicę pamiątkową z 15 nazwiskami zamordowanych przez Sowietów. Tożsamość 29 żołnierzy pochowanych w mogile udało się ustalić w wyniku śledztw prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej i Instytut Węgierski w Warszawie. (mon) trybuna leśnika 5/2013 6 dokończenie ze str. 3 Przez cały dzień na terenie parku trwało wiele imprez plenerowych, których gospodarzami byli leśnicy. Kilka nadleśnictw wystawiało swoje „specjalności”. Przyjechało Leśne Pogotowie ze zwierzakami z Nadleśnictwa Katowice, dotarła ogromna „maskotka” żubra z Nadleśnictwa Kobiór i przywieziono sadzonki z Rud Raciborskich. Dzieciaki miały prawdziwą frajdę uczestnicząc w zabawach edukacyjnych z leśnikami. Finałem było rozstrzygnięcie konkursu „Szukając pierwiosnków – czyli wiosna w lesie”, a nagrodzeni otrzymywali torby pełne „leśnych” nagród. Plenerową uroczystość zakończył występ zespołu Carrantuohill i Salake. Gospodarze i goście uroczystości z metropolitą katowickim ks. abp. Wiktorem Skworcem i wojewodą śląskim Zygmuntem Łukaszczykiem. Uroczyście i edukacyjnie Święto katowickich leśników miało także akcent zawodowy. Podczas regionalnej narady dyrektor RDLP Katowice K. Szabla podziękował gościom za przybycie na uroczystość a leśnikom za rzetelną pracę. Wśród „przyjaciół” śląskich lasów znaleźli się posłowie, przedstawiciele administracji rządowej, samorządu wojewódzkiego, funduszy ochrony środowiska. Byli obecni także reprezentanci wojska, policji, straży pożar- nej i służby więziennej. Podczas całego świątecznego dnia leśnikom towarzyszyli ojcowie klasztoru franciszkanów, gospodarze miejsca uroczystości. – To tak naprawdę święto nas wszystkich, gdyż trudno sobie wyobrazić współczesnego człowieka bez otoczenia leśnego, przyrodniczego – mówił dyrektor regionalny. Narada było okazją do przedstawienia głównych problemów Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach dr inż. Kazimierz Szabla wyjaśnia ks. abp. W. Skworcowi na czym polega mikoryzacja sadzonek. i możliwości rozwojowych katowickiej RDLP oraz krótkiego omówienia kondycji drzewostanów. – Kondycja zdrowotna naszych lasów, w porównaniu do poprzednich dekad, poprawiła się, za wyjątkiem Beskidu Śląskiego i Beskidu Żywieckiego, gdzie drzewostany są przebudowywane – mówił dr inż. K. Szabla. Serdeczne i ciepłe słowa pod adresem leśników skierował poseł Henryk Siedlaczek dziękując im za tworzenie dobrej aury wokół swojego zawodu i wspieranie wielu inicjatyw edukacyjnych wśród dzieci i młodzieży budząc w nich wrażliwość na przyrodę. Uroczystości obchodów Święta Lasu rozpoczęły się od mszy świętej, którą celebrował ks. abp Wiktor Skworc. trybuna leśnika 5/2013 Park przy Bazylice w Panewnikach wzbogacił się o pięć drzew. Lipy posadzili zaproszeni goście – przedstawiciele władz administracyjnych i samorządowych, gospodarze klasztoru Zakonu Braci Mniejszych, parlamentarzyści, działacze organizacji i instytucji związanych z ochroną środowiska i ekologią. – Kto kocha las jest dobrym człowiekiem – sentencjonalnie podsumował swoje wystąpienie parlamentarzysta. święto lasu 7 Duże zainteresowanie i wiele konkursowych emocji (co widać na zdjęciu) dostarczyły uczniom stoiska edukacyjne, przygotowane przez nadleśnictwa z Katowic, Brynka, Kobióra, Rud Raciborskich, Ustronia i Wisły. Z zaproszenia leśników skorzystały licznie przedszkolaki i młodzież szkolna z pobliskich placówek. Jako pierwsi na terenach przyklasztornych pojawiły się dzieci z Przedszkola nr 99 oraz uczniowie ze szkół podstawowych nr 9 i 67. Leśnicy odznaczeni odznaką resortową i ... ...osoby uhonorowane kordelasami dyrektora RDLP Katowice. Regionalna, „świąteczna” narada była dobrą okazją do uhonorowania leśników i osób współpracujących z katowickimi leśnikami. Odznakami za zasługi dla ochrony środowiska i gospodarki wodnej zostali wyróżnieni: Barbara Filo (Nadl. Olkusz), Adam Mazur (Nadl. Brynek), Bolesław Bobrzyk (Nadl. Katowice), Marek Stefaniak (Nadl. Kłobuck) i Joachim Barczyk (Nadl. Turawa). Kordelasy dyrektora RDLP Katowice wręczono: Bernardowi Błaszczykowi, dyrektorowi Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach, o. Dymitrowi Żeglinowi, gwardianowi Klasztoru Zakonu Braci Mniejszych w Katowicach-Panewnikach, o. Alanowi Ruskowi, proboszczowi panewnickiej parafii p.w. św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP. (JD) Ta „brygada” w szybkim tempie postawiła katowickim leśnikom … nową ich siedzibę. Z taką formą aktywnej edukacji zaznajamiała uczniów Anna Jaworska z LKP Ustroń „Lasy Beskidu Śląskiego”, a zabawa cieszyła się wielkim wzięciem. Laureaci konkursów literackich i plastycznych otrzymują nagrody wręczane przez katowickich leśników. Zdjęcia: JERZY MACHURA, JACEK DEREK trybuna leśnika 5/2013 8 A ndrzej Więcek, 54-letni właściciel firmy leśnej „Bór”, przeszedł długą drogę. Zaczynał w Nadleśnictwie Kobiór, jako pilarz. Niedawno kupił harwestera, który jest pierwszym na tym terenie. Oprócz zakładu usług leśnych jest również właścicielem tartaku i producentem całej palety wyrobów drzewnych, a dodatkowo jeszcze buduje więźby dachowe. Pracę w lesie zaczął w 1982 roku jako robotnik leśny. 8 lat był drwalem. Przełom lat 80. i 90. był okazją do usamodzielnienia się. Szły zmiany. Wiele mówiło się o tym, że usługi leśne zostaną sprywatyzowane. A. Więcek założył pierwszą na terenie Nadleśnictwa Kobiór firmę, która początkowo obsługiwała jedno leśnictwo. Z roku na roku obszar jej działania się powiększał. Obecnie „Bór” pracuje samodzielnie w trzech leśnictwach, a dodatkowo, w ramach konsorcjum, wykonuje prace na terenie całego obrębu kobiórsko-orzeskiego. – Brakuje nam zawodowych szkół leśnych – mówi Andrzej Więcek, właściciel firmy leśnej. – Takie szkoły powinny przygotowywać pracowników do takich prac, jak m. in. czyszczenie młodników, sadzenie, pielęgnowanie. To niby proste czynności, ale trzeba czuć las i wiedzieć, po co się do niego idzie. Z drwala przedsiębiorca – Na początku pracowaliśmy piłami i zwykłym ciągnikiem rolniczym – wspomina A. Więcek. – Z czasem kupiłem od nadleśnictwa zdezelowany LKT, potem następny, wyremontowałem te maszyny i jakoś szło. Dwa lata temu kupiłem z własnych środków i leasingu forwardera, a w grudniu ub. roku harwestera. Właściciel firmy leśnej podkreśla, że obecnie ludzi do ciężkiej pracy pilarza brakuje. Młodzi wcale się do niej nie garną i szukają lżejszego i bardziej intratnego zajęcia. – Chcą się spocić co najwyżej na siłowni, ale nie podczas pracy w lesie. Dla nich byłby to obciach – żartuje A. Więcek. Okolice Kobióra, choć to tereny wiejskie, nie przypominają wschodnich, czy górskich obszarów Polski, gdzie często jedynym pracodawcą jest nadleśnictwo. Wielkomiejskie otoczenie z przemysłem oferującym miejsca pracy, jest ogromną konkurencją dla pracy w lesie. – Przychodzili byli górnicy i mówili, że nie chcą takiej ciężkiej pracy. Dlatego zakup harwestera był dla mnie naturalną koleją rzeczy – podkreśla A. Więcek. Nowa maszyna kosztuje ok. 1,5 mln zł i została pozyskana ze środków własnych oraz kredytu bankowego. Jednakże w polskich warunkach zakup całkowicie nowego sprzętu jest obarczony bardzo dużym ryzykiem, dlatego większość przedsiębiorców, w tym i A. Więcek, zdecydowali się na kupno używanej. – Nie korzystałem z dotacji unijnych, gdyż zdobycie pieniędzy z tych źródeł graniczy z cudem – mówi A. Więcek. Przykład Andrzeja Więcka nijak ma się do obrazu właściciciela zul-a, który utyskuje na niskie stawki i brak rozwoju. W czym tkwi tajemnica tego sukcesu? Czy właściciel firmy leśnej jest jeszcze restauratorem, a może developerem? – Nic z tych rzeczy – odpowiada A. Więcek. – Oprócz pracy w lesie prowadzę tartak i firmę budowlaną, która się specjalizuje w budowie dachów. Właściciel „Boru” sądzi jednak, że można się utrzymać, a nawet kupić harwestera, pracując tylko w lesie. Nie należy jednak, jego zdaniem, rezygnować z dywersyfikacji źródeł przychodu, gdyż pozwala to na zmniejszenie ryzyka prowadzonej działalności. – Wiele tkwi w głowie człowieka – mówi. – Trzeba przeć do przodu, wiąże się to ryzykiem. Życie jest totolotkiem. Jeśli ma się szczęście, spotka się odpowiednich ludzi, to można szukać sukcesu. Co najbardziej ogranicza przedsiębiorców? – Oczywiście przetargi – mówi A. Więcek. – Musimy inwestować duże, własne pieniądze w sprzęt a umowy mamy na rok. W kolejnym przetargu mogę być zmieciony. Muszę więc ryzykować. Kto jest odważny ma jakąś szansę. Też miałem huśtawki – jeden przetarg spowodował, że z siedmiu leśnictw zostało mi tylko jedno. Byłem na kolanach. Teraz jest lepiej, firmy się ustabilizowały, mniej jest partyzantki. A. Więcek i operator harwestera Łukasz Mrzyk na zrębie w Leśnictwie Branica. trybuna leśnika 5/2013 Firma „Bór” ma charakter rodzinny, w lesie zatrudnia 14 pracowników. To średni zakład usług leśnych biorąc pod uwagę pracę starymi technologiami, jeśli jednak wziąć pod uwagę nowoczesne maszyny – można ją zaliczyć do dużych. technika w leśnictwie 9 Wiele tkwi w głowie człowieka. Trzeba przeć do przodu, wiąże się to ryzykiem. Życie jest totolotkiem. Jeśli ma się szczęście, i spotka się odpowiednich ludzi, to można szukać sukcesu. Plany na przyszłość? – Chciałbym kupić jeszcze jednego forwardera do ciężkiej zrywki – projektuje A. Więcek. I jeszcze jeden ważny aspekt pojawiania się nowoczesnych maszyn, które są w rękach lokalnych właścicieli firm leśnych – oni są stale pod ręką, można na nich liczyć i nie trzeba sprowadzać maszyn z odległych zakątków Polski. Oni znają ten las, nie są anonimowi, tymczasowi. – Prowadzenie gospodarki leśnej to wieloletni ciąg wielu zdarzeń – mówi Grzegorz Cekus, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Kobiór. – Jeśli na tym terenie wykonują ją osoby związane z tym lasem, „ich” lasem, to efekty tej pracy mogą być lepsze. W Leśnictwie Branica od jakiegoś czasu pojawiły się maszyny wielooperacyjne. Rachunek ekonomiczny w zeszłym roku mówił sam za siebie. W ciągu dwóch dni harwester wykonał pracę na zrębie, którą pilarze musieliby wykonywać przez około dwa tygodnie. Wydajność pilarza w dobrych warunkach terenowych to około 20 kubików na zmianę, natomiast maszyna może nawet pozyskać 150200 kubików. – Na zrębie zupełnym harwester sprawdza się znakomicie – mówi Ryszard Dębowski, podleśniczy Leśnictwa Branica. – Natomiast na trzebieżach musi być sucho – wtedy maszyna też się sprawdza. Na terenach mokrych, a takich u nas nie brakuje, jest trudniej. Pierwszego dnia harwester zapadł się, kół nie było widać. Pojawienie się harwestera w nadleśnictwie nie oznacza, że nie będzie tu pracy dla pilarzy. Nadal są oni potrzebni, gdyż pewne prace, np. przy pozyskaniu bardzo grubych, szczególnie liściastych drzew, w trzebieżach wczesnych i podszycie na zrębie, nie obędą się bez przyłożenia pilarki. A więc działa się elastycznie, w zależności od potrzeb. Maszyny nie są dogmatem. Marian Pigan, nadleśniczy Nadleśnictwa Kobiór: – To, co kilka lat temu było wielką niewiadomą, często krytykowaną, dzisiaj staje się rzeczywistością. Dla stopniowego zwiększania maszynowego pozyskania drewna nie mamy alternatywy, pozostaje tylko pytanie jak długo ten proces w warunkach Lasów Państwowych potrwa? Biorąc pod uwagę potrzeby wewnętrzne Polski na wyroby z drewna oraz bardzo duży eksport, zawsze musimy pamiętać o tym, że nasze produkty muszą być konkurencyjne na rynkach zagranicznych. Proces wprowadzenia nowoczesnych maszyn do lasu jest zależny głównie od dwóch czynników: dostępu do siły roboczej i kosztów jednostkowych. Tacy przedsiębiorcy, którzy mają odwagę zainwestować w nowoczesny i nie tani sprzęt, muszą być poważnymi partnerami leśników w nowoczesnym gospodarstwie leśnym. Nadleśnictwo Kobiór będzie stopniowo zwiększać maszynowe pozyskanie. Mamy wiele drzewostanów przeszłorębnych i rębnych. Czeka nas, leśników, oraz zakłady usług leśnych sporo pracy w najbliższych latach i to w bardzo trudnych warunkach przyrodniczych. Sądzę, że w problemie unowocześnienia leśnictwa trzeba zauważyć pewne sprzężenie zwrotne – leśnicy poszukują nowych, skutecznych i tanich metod hodowli oraz prowadzenia lasu, ale on kształtuje również leśników. Uczy ich cierpliwości i pokory. Lasy ulegają zmianom, są inne niż dwieście czy trzysta lat temu. Niezwykle wartościowe i fajne jest również to, że każde nowe pokolenie leśników pojawia się z nowymi pomysłami i rozwiązaniami. Zwiększenie maszynowego pozyskania jest dobrą odpowiedzią rynku usług leśnych na potrzeby Lasów Państwowych. – Nie ma takiej możliwości, żeby maszyny wszędzie zastąpiły człowieka – mówi A. Więcek. – Jednak przyjmując ludzi do pracy pilarkami musimy zdawać sobie sprawę, że to zawód bardzo obciążający zdrowie. Taki pilarz może zostać w przyszłości kaleką – będzie miał chorobę wibracyjną, będzie gorzej słyszał, miał kłopoty z kręgosłupem. Prace zrębowe są najcięższe i najmniej płatne, gdyż najprostsze, schematyczne. Jest to praca pilarza-maszyny. Trzeba się bardzo napracować, aby osiągnąć godziwy zarobek. W pracach w młodszych drzewostanach, gdzie pilarz jest niezbędny praca jest bardziej specjalistyczna i, biorąc pod uwagę jej trudność i bezpieczeństwo, bardziej opłacalna. Leśnicy oceniając techniczną stronę pozyskania maszynowego mówią, że cięcia są precyzyjniejsze i można tak pokierować upadkiem drzewa, aby spadło tam, gdzie chcemy. W ten sposób nie uszkadza się młodszych pokoleń drzewostanów, czy zbiorowisk roślinnych. Drzewostany w Nadleśnictwie Kobiór są położone w 70 proc. na siedliskach wilgotnych, które utrudniają poruszanie się maszyn typu harwestery. Czy ich wydajność będzie opłacalna? Ten rok będzie swojego rodzaju testem dla tych maszyn. Grzegorz Cekus, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Kobiór: – Maszyny powinny zastępować człowieka wszędzie tam, gdzie wykonywane są czynności mało skomplikowane, powtarzalne, „schematyczne” – gdzie praca jest monotonna i nie wymagająca bardzo specjalistycznej wiedzy i specyficznych umiejętności, których oczekujemy od ludzi. Maszyny dobrze sprawdzają się zarówno w pracach zrębowych, jak i w trzebieżach, szczególnie drzewostanów starszych klas wieku. Przy zwiększeniu pozyskania w Nadleśnictwie Kobiór maszyny będą nie tylko potrzebne, ale wręcz konieczne. Nie ma tylu rąk do pracy, wykwalifikowanych pilarzy, którzy mogliby tę pracę wykonać. Od 1 stycznia br. nasze nadleśnictwo weszło w nowy plan urządzania lasu. W stosunku do okresu poprzedniego zadania wzrosły o przeszło 40 proc. Kiedyś cięliśmy średniorocznie 70 tys. m sześć. drewna, teraz będziemy pozyskiwać ponad 100 tys. m sześć. Front pracy, mimo schłodzenia gospodarki, w naszych warunkach się powiększa. Niewątpliwą zaletą wprowadzenia nowoczesnych maszyn do lasu, co bardzo mocno podkreślają leśnicy z Kobióra, jest bezpieczeństwo pracy zatrudnionych osób. Co ciekawe hałas na zrębie jest mniejszy niż przy pozyskaniu tradycyjnym, czyli pilarkami. Poza tym przy umiejętnym prowadzeniu maszyny, a dobrze wyszkolonych operatorów mamy w kraju coraz więcej, chroni się cały ekosystem, a o to chodzi w wielofunkcyjnym modelu leśnictwa. Oczywiście, każdy przedsiębiorca, który chce się rozwijać musi podejmować ogromne ryzyko. Nikt nie jest przecież w stanie zagwarantować mu, że zakup harwestera, czy forwardera mu się w miarę szybko zwróci. Nikt nie obieca, że te maszyny będą pracowały codziennie od świtu do zmierzchu. Kto da gwarancję, że konkretny właściciel zul-a wygra przetarg? Kto przewidzi, jakie będą skutki kryzysu na rynku drzewnym, na ile i jak długo spowolniona zostanie sprzedaż surowca? Nie można jednak z drugiej strony mówić, że odważne wejście z maszynami do Lasów Państwowych jest decyzją w ciemno. Wiele wskazuje na to, że tam, gdzie będzie to możliwe, harwestery wcześniej, czy później będą się pojawiać. Tekst i zdjęcia: JACEK DEREK trybuna leśnika 5/2013 10 – Spotykamy się 10 kwietnia, nawet w centrum Katowic zalega spora masa śniegu i mamy tylko kilka stopni powyżej 0. To jeszcze zima, przedwiośnie, czy taką mamy wiosnę w tym roku? Uczono mnie, że wiosna się zaczyna 21 marca. Fot. J. DEREK – Rozmawiamy 3 tygodnie po rozpoczęciu się tzw. kalendarzowej wiosny (czyli właśnie 21 marca). Ta data jednak nie ma aż tak wiele wspólnego z klasyfikacją meteorologiczną, czy klimatologiczną, gdzie utarło się klasyfikować pory roku na podstawie symptomów termicznych. W Polsce od czasów przedwojennego geografa i klimatologa Eugeniusza Romera wyróżnia się 8 pór roku: zima (średniodobowa temperatura poniżej 0 st. Celsjusza), przedwiośnie (0-5 st. C), wiosna Las „polepsza” klimat (5-10 st. C), przedlecie (10-15 st. C), lato (powyżej 15 st. C), a następnie polecie (15-10 st. C), jesień (10-5 st. C), przedzimie (5-0 st. C) oraz znów zima. – To czysta teoria i nigdy za swojego życia nie obserwowałem aż tak regularnego następstwa pór roku w odniesieniu do stanów przejściowych. Kto słyszał o przedleciu, nawet już przedwiośnia nie ma. – Chwileczkę, teraz mamy 6 stopni Celsjusza powyżej zera, a gdy prześledzić dobową średnią, to się okaże, że temperatura będzie się mieściła między 0 a 5 st. C, czyli mamy przedwiośnie. Rozmowa z dr. Leszkiem Ośródką, szefem Zakładu Monitoringu i Modelowania Zanieczyszczeń Powietrza Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – PIB w Katowicach w sposób spektakularny się ścierają. Stąd różnorodność pór roku. Oczywiście, że dominujące znaczenie ma lato i zima. Tegoroczna nienormalność polegała na tym, że zarówno temperatury, jak i grubość pokrywy śnieżnej, były zmienne. Nie mieliśmy przecież mroźniej i śnieżnej zimy przez 3-4 miesiące. Ona raczej „falowała”. – Jeszcze dodatkowo, co było trudne do zniesienia, było tak mało słonecznych dni? Mamy tendencję do skracania się pór roku, zanikania ich pośrednich faz. Długa zima, krótkie, niemal zanikające przedwiośnie, wiosnę, długie lato. Wyraziste pory roku są coraz wyrazistsze. Szczególnie jest to widoczne przy przejściu z zimy do cieplejszych pór roku – bardzo ciepła wiosna wręcz „wybucha”. – Jakoś jednak trudno mówić, że na przełomie marca i kwietnia to była normalna, śnieżna.... wiosna. – Rzeczywiście, zima w tym roku trwała stosunkowo długo. Nie jest to jednak jakaś anomalia. Pory roku mają u nas różną długość. Polska leży w strefie klimatu przejściowego i tutaj różne masy powietrza trybuna leśnika 5/2013 – Rzeczywiście, zimą zawsze jest mało słońca, ale tym razem było go mniej niż zwykle. Przeważało zachmurzenie, niskie chmury. Od stycznia do połowy kwietnia mieliśmy zaledwie 5 dni słonecznych. Było po prostu ponuro. Depresyjnie. Na marginesie dodam, że w literaturze naukowej można znaleźć informację, że 21 stycznia jest dniem, w którym najwięcej ludzi ogarnia depresja. – Wracając do głównego wątku – czy wszystko można wytłumaczyć klimatem umiarkowanym, czy nie widać jednak jakiejś zmiany, zasadniczego odstępstwa, które powoduje, że nasz klimat się zmienia? – Wiele lat temu, kiedy również IMGW w Katowicach wykonywał takie badania, klimatolodzy doszli do wniosku, że mamy tendencję do skracania się pór roku, zanikania ich pośrednich faz. Długa zima, krótkie, niemal zanikające przedwiośnie, wiosnę, długie lato. Wyraziste pory roku są coraz bardziej wyraziste. Szczególnie jest to widoczne przy przejściu z zimy do cieplejszych pór roku – bardzo ciepła wiosna wręcz „wybucha”. To jednak wcale nie oznacza, że ten trend się utrzyma dłużej. – Czyli, gdy nagle temperatura podniesie się np. w połowie maja do około 25 st. C, to się Pan nie zdziwi? – Nie zdziwię się. – Czy to oznacza, że ekstrema pogodowe będą nas stale nękać? Leśnicy dobrze wiedzą, jakie przerażające dla przyrody skutki przynoszą susze, powodzie, tornada, okiść itd. A ten problem wiąże się z dyskutowanym wciąż tematem zmiany klimatu. – To, że klimat się zmienia jest pewne, gdyż takie mamy dane – globalnie jest coraz cieplej. Na skutek ocieplenia może się zwiększać ilość zjawisk ekstremalnych, co wcale nie oznacza, że za naszego życia zimy nie będą długie i mroźne, a lata upalne. Mówimy o długim okresie trwania. Wzrastające temperatury, lokalne „wyspy ciepła” nigdy nie wiadomo gdzie, mogą prowadzić do powstawania trąby powietrznej , gwałtownej burzy, czy ulewy. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inny element, który czasami nam umyka. Ludzką niepamięć. Czy pamięta Pan, jaka była zima w 1989 roku? – Oczywiście, że nie. – Ja też nie, chociaż zawodowo zajmuję się tymi problemami. Tak się jednak składa, że oglądam w TVP Historia stare Dzienniki Telewizyjne, które kończą się prognozą pogody. Właśnie jestem przy roku 1989 – zima była łagodna, temperatury sięgały nawet 10 st. C! Wypowiadając więc jakieś tezy o klimacie mamy mgliste pojęcie o latach wstecz. Druga kwestia to sprawa mediów, świata masowej informacji. Kto kiedyś wiedział o tym, co się wydarzyło gdzieś głęboko w górach, w jakichś zakątkach leśnych? Teraz za to mogę Panu w tej chwili podać, jaka jest zmiany klimatyczne temperatura na Antarktydzie. Dzięki dziesiątkom stacji telewizyjnych, internetowi bardzo szybko dowiadujemy się o nawet najbardziej błahych wydarzeniach i wyciągamy z tych informacji wnioski – nie zawsze pewne, obiektywne, o jakimś stopniu powtarzalności. Krótko mówiąc – ekstremów jest więcej, ale czy aż tak diametralnie więcej, nie wiemy, gdyż kiedyś nie mieliśmy takich narzędzi do badań ich, a także brakowało nam środków łączności do rozpowszechniania tych informacji. – Ile w tych obserwowanych zmianach klimatu jest udziału człowieka? – Jestem umiarkowanym sceptykiem co do teorii ocieplania się klimatu spowodowanych przez człowieka. Niewątpliwie jego zmiany są widoczne w skali lokalnej. Np. budowa miast skutkuje powstawaniem „wysp ciepła”, zanieczyszczenia powietrza powodują krótkoterminowe zmiany pogody, duża ilość pyłów w atmosferze jest przyczyną wzrostu ilości dni z opadami mżawki. Nie należy oczywiście bagatelizować problemu nadmiaru dwutlenku węgla w atmosferze, który jest przyczyną ocieplenia klimatu, ale należy zastanawiać się, czy zmiany te nie mają również przyczyn naturalnych. Człowiek jest tak dumną istotą, że wydaje się mu, że potrafi wszystko zepsuć, natomiast natura jest mądrzejsza, potrafi w dłuższym okresie naprawić nasze, ludzkie błędy. To nie oznacza wszak, abyśmy nie chronili naszego klimatu. – Co mamy więc robić? – Badać prawa natury, żyć z nią w maksymalnej zgodzie, rozwój cywilizacyjny musi być zrównoważony, czyli, trzymając się kwestii Tzw. widzialność i malejąca krzywa stężenia pyłów dla Katowic w latach 1966-2012. Źródło – Zakład Monitoringu i Modelowania Zanieczyszczeń Powietrza Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – PIB w Katowicach 11 Miasto siłą rzeczy jest „ciepłe”, jest „wyspą ciepła”. Właśnie z lasu napływa do ośrodków miejskich zimniejsze powietrze schładzając je. To bardzo korzystne zjawisko. Drzewostany także wyhamowują siłę prędkości wiatrów. Przyroda wpływa na łagodzenie ekstremalizmów pogodowych. Jednym słowem – las „polepsza” klimat. leśnictwa, chodzi o to, aby po wycięciu jakiegoś drzewa pod budowę drogi zasadzić w innym miejscu nową sadzonkę. Trzeba w naszych działaniach zachować zdrowy rozsądek, umiar. Nie zahamujemy rozwoju, leśniczy nie będzie chodził po lesie pieszo lub jeździł po nim na rowerze, jak dawniej. z kontrolą tzw. niskiej emisji, czyli zanieczyszczeniami z kominów gospodarstw domowych – tam wciąż pali się wszystkim, również mułem, flotem i nie tylko. Przy dużym zagęszczeniu ludności efekt jest przerażający. Do tego przyczynia się też motoryzacja. – Na Górnym Śląsku jesteśmy szczególnie wrażliwi na stan naszej atmosfery. Historia walki o „zielony Śląsk” była, i nadal jest, również udziałem leśników. Jakiej jakości mamy tu dziś powietrze? – Gdyby stworzyć mapę regionu, to okazałoby się, że tam, gdzie jest najbiedniej, jest również najbrudniej. Obecnie „ciemną” plamą jest dawny Rybnicki Okręg Węglowy – okolice Rybnika, Wodzisławia i Jastrzębia. Tradycyjny obszar górniczy plus ubożejące społeczeństwo daje duże zanieczyszczenia powietrza. – Od przełomu lat 80. i 90. radykalnie stan naszej atmosfery się poprawia – w całej Polsce, w tym również w naszym regionie. Do 1989 roku nie mieliśmy poziomej widzialności większej od 20 kilometrów. Od roku 2000 systematycznie wzrasta odsetek dni, w którym ta widzialność jest większa niż 20 km. Jest coraz czyściej, ale nie jest dobrze. Górny Śląsk, ale także wiele dużych miast: Warszawa, Kraków, czy Łódź są narażone na pył zawieszony, pochodzący głównie ze spalania. Możemy w jakiś sposób kontrolować negatywne dla atmosfery efekty produkcji przemysłowej (zakładać np. filtry, śledzić raporty emisji), ale mamy kłopot – Z czego wynika ta sytuacja? – Jak te problemy wiążą się z klimatem, czy choćby obserwowaną przez wszystkich pogodą, a w konsekwencji naszym samopoczuciem? – Złe warunki atmosferyczne, fatalna wentylacja powietrza, pogody wyżowe jesienią i zimą powiązane z zanieczyszczeniami powodują tzw. epizody wysokich stężeń – powietrze „wisi”, trudno się oddycha. Ale i tak Wyżyna Śląska jest lepiej wentylowana niż np. Kraków położony w dolinie, gdzie jeszcze częściej mówi się o smogu. – Polskie służby badające zanieczyszczenie powietrza w regionie, obok wskazywania na rodzime ich źródła, mówiły także o napływie pyłów znad czeskiej granicy, z Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego. Często zastanawiano się w tym w kontekście, czy nie jest to jedna z przyczyn przyspieszająca zamieranie świerczyn w Beskidach. Jest Pan uczestnikiem polsko-czeskiego projektu „System informacji o jakości powietrza na obszarze pogranicza polsko-czeskiego w rejonie Śląska i Moraw”. Do jakich wspólnie doszliście wniosków? – Tak jak zanieczyszczenia nie respektują granic i swobodnie się przemieszczają, tak również my stworzyliśmy mapę, która objęła przygraniczne tereny Czech i Polski. „Czarny trójkąt” to obszar między Jastrzębiem, Wodzisławiem i Bohuminem. Po obu stronach granicy zanieczyszczenie jest podobne, z tym, że stężenia pyłowe są większe po polskiej stronie. Róża wiatrów jest niekorzystna dla Polski – powietrze przemieszcza się raczej z Czech do Polski niż odwrotnie. Jednak podczas dni wyżowych, gdy tworzy się smog – Czesi mówią wtedy o „szpetnej” pogodzie – mamy rozbieżności. Strona polska jest zdania, że to problem lokalny, koledzy z Czech, że smog przemieszcza się z Polski do ich kraju. – Jaką widzi Pan rolę lasu i samych leśników w dziele poprawy naszego życia w przemysłowym i wielkomiejskim środowisku? – Leśny Pas Ochronny to był pomysł bez precedensu, który na trwałe zrównoważył negatywne skutki działania przemysłu. Pomysłodawcom i realizatorem tego przedsięwzięcia należy się hołd. Już w tamtych 60. latach ub. wieku nie udało się nas „zagazować”. Zielone otoczenie wpływa pozytywnie na atmosferę, las jest filtrem pochłaniającym dwutlenek węgla, oddaje tlen. Poza tym pełni także ważną funkcję rekreacyjną i krajobrazową. – Czy las wpływa na klimat miasta? – Miasto siłą rzeczy jest „ciepłe”, jest „wyspą ciepła”. Właśnie z lasu napływa do ośrodków miejskich zimniejsze powietrze schładzając je. To bardzo korzystne zjawisko. Drzewostany także wyhamowują siłę prędkości wiatrów. Generalnie przyroda wpływa na łagodzenie ekstremalizmów pogodowych. Jednym słowem – las „polepsza” klimat. Rozmawiał: JACEK DEREK trybuna leśnika 5/2013 12 Piotr Baron osobiście sprawdza czy w leśnym kanale pamiętającym czasy cystersów ciągle płynie woda. Od 2 marca na antenie 1 programu TVP ponownie gości program „Las bliżej nas”. Do czerwca w każdą sobotę o 7 rano Piotr Baron, dziennikarz Programu 3 Polskiego Radia, odkrywa przed widzami kulisy pracy leśników w wielu dziedzinach gospodarki leśnej. Odcinek, który został wyemitowany w sobotę 27 kwietnia, został zrealizowany w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie. Jego tematem przewodnim była retencja wody. Realizacja 15 minutowego odcinka trwała dwa dni. W tym czasie ekipa telewizyjna rejestrowała nie tylko rozmowy Piotra Barona z gośćmi programu, ale starała się uchwyć w obiektywie kamery ciekawostki przyrodnicze, wyszukać trudno dostępne fragmenty lasy i podejrzeć codzienną, żmudną pracę leśników. Jak ciekawie pokazać i wytłumaczyć zależności między lasem a wodą – to było wyzwaniem dla całej ekipy programu „Las bliżej nas”. Realizacja odcinka kilkakrotnie była przekładana z powodu przedłużającej się zimy. Przyroda wynagrodziła to filmowcom z nawiązką, bo temperatura w dniach, w których kręcono odcinek była nie tyle wiosenna, co wręcz upalna. Mimo że odcinek dotyczył wody, ekipie filmowej udało się zejść z planu przysłowiową suchą stopą, choć zdjęcia realizowano na łódce, w XV-wiecznym pocysterskim kanale i na terenie rezerwatu „Łężczok”. Piotr Baron okazał się doskonałym gospodarzem programu, nie tylko z powodu precyzyjnego przygotowania do tematu, ale przede wszystkim przyjaznej atmosfery w czasie nagrań, która pozwoliła leśnikom zwalczyć tremę. – Leśnicy to ludzie żyjący w symbiozie z naturą. Można z nimi porozmawiać o rzeczach Realizator programu Iwona Pastwa z TVP 1 wyjaśnia Piotrowi Baronowi oraz leśnikom: Robertowi Pabianowi i Tomaszowi Paci na czym muszą się skupić w nagrywanej za chwilę rozmowie. Realizator to osoba, która w ekipie filmowej „trzyma władzę”, od przygotowania zdjęć i ich realizację, po montaż. trybuna leśnika 5/2013 Operator kamery Sławomir Idziak i dźwiękowiec Bartosz Wiśniowski sprawdzają ustawienia sprzętu – wszystko musi działać bez zarzutu. Techniczne niespodzianki na planie nie są mile widziane. Rudy na ekranie na pozór małych, ale tak naprawdę najważniejszych, zamiast w kółko o karierze i pieniądzach – powiedział Piotr Baron. – Świat, który odkrywam podczas realizacji tego programu jest dla mnie fascynujący. Wyprawy Piotra Barona i przygody ekipy telewizyjnej podczas realizacji zdjęć można śle- dzić na profilu programu w serwisie facebook: www.facebook.com/lasblizejnas. Odcinki aktualnej edycji są dostępne na kanale You Tube Lasów Państwowych: www.youtube.com/LasyPanstwowe. Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL 13 Atmosfera w czasie wywiadów była bezstresowa. Gdyby nie mikrofon w ręku Piotra Barona można by zupełnie zapomnieć, że to plan filmowy. To jedna z większych ciekawostek, którą w odcinku zrealizowanym w Rudach Raciborskich będą mogli zobaczyć widzowie. „Ołówkowy las” – dowód obecności bobrów. Realizator Iwona Pastwa „na gorąco” zatwierdza jedną z pierwszych scen zarejestrowanych w Rudach Raciborskich. Aura wyjątkowo sprzyjała filmowcom. Do tego stopnia, że po długiej zimie zamiast rozkoszować się tylko słońcem szukali też ochłody nad wodą. Chwila nieuwagi Piotra Barona i Kazimierz Szabla, dyrektor RDLP w Katowicach, przejął mikrofon. Z przepytywanego sam stał się pytającym…. To dopiero połowa pierwszego dnia. Niech nikt nie myśli, że praca ekipy filmowej to sama przyjemność. Dźwiganie kilkudziesięciu kilogramów sprzętu na własnych plecach, kilometry na piechotę w poszukiwaniu najbardziej atrakcyjnego planu to naprawdę ciężka, fizyczna praca. trybuna leśnika 5/2013 14 K iedy spojrzeć na historię Pustyni Błędowskiej, przypomina się stary dylemat na temat tego, co było pierwsze: jajko czy kura? W tym przypadku łatwiej ustalić, że wcześniej powstała pustynia, a dopiero potem wyrósł na niej las. W kolejnych epokach teren ten był niemym świadkiem następujących po sobie wylesień i zalesień. Raz górą był piaszczysty żywioł, kiedy indziej bór sosnowy. Obecnie, w 2013 r. za sprawą potężnej inwestycji następuje odlesienie dużego fragmentu południowej części pustyni. I wcale nie jest powiedziane, że tak zostanie na zawsze. To, czy na terenie pomiędzy dzisiejszą Dąbrową Górniczą a Kluczami istniał las, czy też piaszczyste pustkowie, zależało od wielu czynników, w tym od klimatu oraz działalności ludzi. Lodowiec przyniósł „Saharę” Kształtowanie terytorium późniejszej Pustyni Błędowskiej zaczęło się 2,3 mln lat p.n.Ch. Wtedy to istniały na tym terenie głębokie doliny rzeczne, utworzone w skałach triasowych – dolomitowo-wapiennych – na skutek erozji dokonanej przez płynącą wodę. W epoce plejstocenu nastąpiło ochłodzenie klimatu i doszło do kolejnych zlodowaceń. Sunący przez Polskę lodowiec wypełnił istniejące doliny piaskami i żwirami, aż do ich całkowitego zasypania. Powstała płaska pustynia o powierzchni przekraczającej kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych. Po epoce lodowcowej przyszło ocieplenie. W holocenie, czyli jakieś 8 tys. lat p.n.Ch. pustynia stopniowo zarosła roślinnością. Tereny leśne istniały tu przez kolejne kilka tysięcy lat – aż do XIII wieku. Wówczas to w okolicach średniowiecznego Olkusza powstał ośrodek górniczo-hutniczy. Prowadzono tu wydobycie rud ołowiu i srebra. Olkuskie kopalnie potrze- Północna część pustyni użytkowana dotąd przez wojsko jako poligon, zachowała charakter stepowy. Dzieje piasku bowały drewna do stemplowania wyrobisk, a huty wykorzystywały węgiel drzewny. Dosyć szybko wytrzebiono drzewostany w pobliżu Olkusza, więc sięgnięto po nieco dalej położone lasy, w tym te rosnące po obu brzegach rzeki Białej Przemszy. Gospodarka rabunkowa oraz prawdopodobnie wypas bydła na zrębach doprowadziły do zniszczenia pokrywy glebowej. Uruchomiono zastygłe wydmy, a wiatr zaczął przenosić lotne piaski. „Ożywiono” spoczywające masy piasku, tworząc po raz drugi pustynię. Nad tym nie dało się już zapanować. Pustynia Błędowska stała się dominantą krajobrazu przez kolejne stulecia. Stanisław Staszic w swoim dziele „O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin polskich” (wydanym w 1815 r.) wspominał, że Olkusz otoczony był wtedy morzem piasków, którego okiem nie dało się zmierzyć. To poetyckie określenie być może jest pewną przesadą, jednak naprawdę piaski stanowiły wtedy pewne utrudnienie dla mieszkańców tamtych stron. Mamy także historyczny opis fatamorgany. Zawdzięczamy go zapiskom kapitana Macieja Koneckiego, uczestnika Powstania Styczniowego (1863-1864), które w połowie XX wieku przywołał Mieczysław Prom-Fiołek. Otóż Konecki był żołnierzem oddziałów, którymi dowodził pułkownik Francesco Nullo. Po jednej z potyczek wiosną 1964 r. oddział garibaldczyków dotarł na odpoczynek nocny na skraj pustyni. A nazajutrz – jak opisywał to później Mieczysław Prom-Fiołek – nagle na północno-wschodnim pułapie firmamentu nieba, ku zdziwieniu żołnierzy, jęły się zarysowywać w barwach tęczowych, wyraziste zarysy chałup, drzew i postaci ludzkich posuwających się w gromadnej, zbitej masie szerokim gościńcem wiejskiego traktu. Obrazy te malały, względnie nabierały wyrazistości. Nie było wątpliwości – to fatamorgana przedstawiająca maszerujące w oddali wojsko rosyjskie w rejonie Olkusza. Odpowiednio zinterpretowane dziwne zjawisko pozwoliło powstańcom styczniowym na przegrupowanie i pospieszne przygotowanie się do potyczki z nadciągającymi Rosjanami. W kolejnych dziesięcioleciach niejednokrotnie w czasopismach przyrodniczych pojawiały się relacje o fatamorganach, mirażach i burzach piaskowych. Fikcyjne tory Wycieczka zorganizowana przez oddział PTTK w Katowicach przemierza pustynię w rejonie Kluczy. trybuna leśnika 5/2013 Przed 1890 r. ten wielki obszar lotnych piasków między Błędowem, Chechłem a Kluczami otrzymał swoją nazwę. Wymyślił ją geograf Wacław Nałkowski. To on wprowadził do obiegu termin „Pustynia Błędowska”. Dlaczego Błędowska, a nie Kluczewska, czy Chechelska? Z dzisiejszego punktu widzenia może to dziwić, gdyż pustynia dochodzi niemalże do zabudowań Kluczy i Chechła, natomiast z Błędowa idzie się kawał drogi przez las i plantacje sosny rosnące wprost na piasku. Tyle że wtedy zasięg pustyni był o wiele większy... Zanim zrealizowano pomysł zadrzewienia pustyni, próbowano ją wykorzystać w dwu innych celach. Z jednej strony pojawiła się myśl urządzenia na niej poligonu wojskowego, a z drugiej – wykorzystania jej jako kopalni odkrywkowej piasku podsadzkowego. Na początku XX wieku powstało Towarzystwo Górniczo-Przemysłowe „Będzin-Olkusz” S.A., którego jednym z głównych celów miała być eksploatacja piasku potrzebnego do wypełniania zrobów poeksploatacyjnych w kopalniach węgla kamiennego. W 1913 r. opracowany został projekt budowy linii kolejowej z terenu obecnego Sosnowca w rejon wsi Klucze, czyli pod samą Pustynię Błędowską. Najpierw w 1911 r. podpisana została umowa, na mocy której Towarzystwo nabyło prawo do eksploatacji piasku na powierzchni ponad 471 ha, należących do miasta Olkusza. Później, 11 listopada 1924 r., zawarto kolejną umowę, tym razem w Zarządem Okręgowym Lasów Państwowych w Radomiu na wyłączne prawo do wydobywania piasku z terenu leśnego wschodniej części uroczyska Hutki w Nadleśnictwie Olkusz. Umowa ta miała obowiązywać 65 lat, czyli do 1989 r. Jednak ani przed pierwszą, ani przed drugą wojną światową nie doszło do zbudowania linii kolejowej od strony Górnego Śląska do Kluczy i nie rozpoczęto eksploatacji piasku na potrzeby kopalń. Niemcy podczas drugiej wojny światowej też nie zdążyli tego uczynić. W czasach Polski Ludowej także się nie udało. Ba, za to jedna z linii kolei piaskowych otrzymała nazwę Magistrali Błędowskiej, co miało wydźwięk wyłącznie propagandowy, gdyż nigdy nie doprowadzono ją do Błędowa. Pustynia Błędowska Udało się za to przekształcić pustynię w poligon wojskowy, co w dużej mierze zaciążyło na jej późniejszym krajobrazie i wykorzystaniu. Po pierwszej wojnie światowej teren pustyni wykorzystywało Wojsko Polskie, a podczas drugiej wojny – siły zbrojne Trzeciej Rzeszy. Niemcy sprawdzali tutaj jak poradzą sobie pojazdy wojskowe przed planowanymi walkami w Afryce. Po drugiej wojnie światowej w dalszym ciągu pustynia wykorzystywana była jako polski poligon. Po zmianie ustroju w 1990 r. wojsko ograniczyło się do wykorzystywania już tylko północnej części pustyni, która dzięki temu zachowała przynajmniej stepowy charakter. Natomiast druga jej część, położona na południe od Białej Przemszy, w czasach Polski Ludowej została zalesiona. Wprowadzono tam wierzbę kaspijską o niezwykle rozbudowanym systemie korzeniowym, zasadzono też brzozę, olchę, plantacje sosen i innych drzew. Powstał dzięki temu osobliwy krajobraz młodego lasu rosnącego wprost na piasku – bez warstwy ściółki, bez krzewów czy jagodzisk. Co ciekawe, pod zarządem Nadleśnictwa Olkusz pozostaje tyko wąski pas doliny po obu brzegach Białej Przemszy. Po drugiej wojnie światowej dostrzeżono przyrodniczą wartość pustyni. Pojawiły się plany utworzenia na jej terenie rezerwatu przyrody, niezrealizowane przypuszczalnie ze względu na istniejący poligon. Rezerwat „Pustynia Błędowska” miał objąć przede wszystkim wywierzyska i źródliskowe odcinki rzeki Białej ze stanowiskiem warzuchy polskiej (Cochlearia polonica), obszar piasków wydmowych na lewym brzegu Białej Przemszy wraz z otaczającymi je lasami o ogólnej powierzchni około 760 ha. Obecnie jest przygotowywany projekt zarządzenia o uznaniu tego terenu za rezerwat przyrody – można było przeczytać w trzecim numerze miesięcznika „Wszechświat” z 1969 r. Nic takiego się nie stało. Mało tego, po 1994 r. warzuchy polskiej w otoczeniu Pustyni Błędowskiej już nie spotykano, gdyż wyschły źród- 15 liskowe odcinki potoków. Stało się tak na skutek obniżenia poziomu wód gruntowych w wyniku trwającej nadal eksploatacji rud cynku i ołowiu w rejonie Olkusza. Choć może zabrzmieć to paradoksalnie, to właśnie na skutek wspomnianego obniżenia poziomu wód podziemnych o około 30 metrów doszło do jeszcze większej inwazji roślinności na Pustyni Błędowskiej. Dlaczego? Otóż nocą obszar ten zaczął się bardziej ochładzać, co powodowało intensywne osiadanie rosy. Rosa dawała szansę przeżycia roślinom sucholubnym oraz psamofitom, czyli gatunkom gruntów piaszczystych i wydm. Pojawiło się sporo ciekawych gatunków roślin, aż w lipcu 1995 r. fragment południowej części pustyni liczący 6,83 km kw. objęto ochroną w formie użytku ekologicznego. Przyrodnicy odnotowali na pustyni takie gatunki roślin chronionych objętych ochroną ścisłą, jak dziewięćsił bezłodygowy, kruszczyk rdzawoczerwony, kruszczyk szerokolistny, pomocnik baldaszkowaty, tajęża jednostronna czy widłak jałowcowaty. dzy. Udało się dopiero niedawno. Gmina Klucze pozyskawszy ogromne fundusze ze środków zagranicznych przystąpiła do realizacji zadania zatytułowanego „Czynna ochrona kompleksu priorytetowych siedlisk napiaskowych w obszarze Natura 2000 na Pustyni Błędowskiej”. Program ten zakłada przywrócenie pustynnego charakteru, ale tylko 4 km kw. w południowej części Pustyni Błędowskiej. W maju 2012 r. rozpoczęto odminowanie pustyni, a na początku stycznia 2013 r. wycinkę drzew i krzewów. Wcześniej analogicz- wadził w maju 2012 r. wójt gminy Klucze. Natomiast niewielka część pustyni wzdłuż Białej Przemszy, licząca 123 ha i znajdująca się w zarządzie Nadleśnictwa Olkusz, również jest niedostępna, gdyż w sierpniu 2012 wprowadzony został zakaz wstępu do lasu, obowiązujący do odwołania m.in. w okolicach wsi Chechło i Klucze. Postronnemu obserwatorowi może nasunąć się wątpliwość. Są miejsca, gdzie wydawane są spore fundusze na rekultywację w kierunku leśnym wyeksploatowanych piaskowni. Może taniej byłoby po- Najpierw saperzy, potem drwale W 1997 r. wytyczony został żółty szlak turystyczny wiodący przez południową część Pustyni Błędowskiej od Dąbrowy Górniczej Błędowa do Kluczy. Znaki szlaku wymalowano na sosenkach rosnących na piasku. To świadczy o tym, jak bardzo zarośnięta była pustynia. W 1992 r. doszło nawet do pożaru drzew na pustyni w rejonie Kluczy! Nadleśnictwo Olkusz w 1998 r. na górującym nad pustynią wzgórzu Czubatka w Kluczach zbudowało wieżę obserwacyjną o wysokości 34 m. Wieża ta uszkodzona została w 2012 r. przez trąbę powietrzną. Pomysły przywrócenia Pustyni Błędowskiej jej dawnego wyglądu rozważano już pod koniec XX wieku. Jesienią 1997 r. z inicjatywy Zespołu Jurajskich Parków Krajobrazowych województwa katowickiego odlesiony został na próbę niewielki wycinek pustyni, wielkości boiska do siatkówki. Dwa lata później podobny pomysł na większą skalę rozważała strona małopolska, ale zabrakło na to pienię- Pustynia Błędowska to obszar o długości około 8 km i szerokości 4 km znajdujący się pomiędzy Błędowem – dzielnicą Dąbrowy Górniczej – na zachodzie, a Kluczami na wschodzie. Na północ od pustyni znajduje się wieś Chechło, a na południe – zwarty kompleks leśny Nadleśnictwa Olkusz. Pod względem geograficznym pustynia leży na wschodnim krańcu Wyżyny Śląskiej, u jej styku z Wyżyną Krakowsko-Częstochowską. Równoleżnikowo, ze wschodu na zachód, przecina ją rzeka Biała Przemsza. Północna część pustyni na mapie z 1979 r. Zaznaczono m.in. miejsca, gdzie występuje sosna. (Reprodukcja za zgodą Archiwum Państwowego w Katowicach) ne prace wykonano na zachodnim skrawku pustyni znajdującym się w granicach województwa śląskiego, za sprawą Zespołu Parków Krajobrazowych woj. śląskiego. Odminowanie było konieczne, gdyż przez wiele lat w piaskach pustyni utonęły setki, a może tysiące ton pocisków. Prace odlesieniowe mają się zakończyć jeszcze w 2013 r. Niedawno zresztą zniknęły inne pozostałości militarne przy pustyni. Nadleśnictwo Olkusz w 2006 r. rozebrało z powodu zagrożenia bezpieczeństwa budynek – wojskowy schron obserwacyjny na wzgórzu Czubatka w Kluczach, kierując się nakazem Powiatowego Inspektora Budowlanego. W 2007 r. przestał istnieć betonowy schron obserwacyjny na wzgórzu Dąbrówka koło Chechła, pozostały tam tylko grube elementy betonowe. W związku z prowadzonymi pracami nie można wchodzić na Pustynię Błędowską. Północnowschodnia jej część w dalszym ciągu jest poligonem wojskowym, więc tam zakaz obowiązuje „od zawsze”. Na południowej części pustyni takie ograniczenie wpro- zostawić którąś z takich byłych kopalń piasku w stanie nienaruszonym, jako zaczątek nowej pustyni, w zamian przekazując Lasom Państwowym analogiczny areał Pustyni Błędowskiej? W środowisku naukowców badających zarastającą pustynię pojawiały się wszak głosy, że teren ten najlepiej byłoby ogrodzić i pozostawić jako poletko doświadczalne, na którym można obserwować procesy samoistnej sukcesji roślinności. Przed gospodarzami terenu staną nowe wyzwania. Odnowiona pustynia zapewne stanie się miejscem przyciągającym nie tylko turystów. Już w poprzednich latach traktowana była jako darmowy tor motokrosowy, albo – nomen omen – poligon doświadczalny przez użytkowników samochodów terenowych i motocykli. Powodowało to również negatywne skutki dla środowiska. Czy aby temu zapobiec, trzeba by pustynię ogrodzić murem? W każdym razie pustynia nie może być traktowana jako ziemia niczyja, gdzie każdemu „wszystko wolno”. Tekst i zdjęcia: TOMASZ RZECZYCKI trybuna leśnika 5/2013 16 J skutku – a także oceny praktycznych metod uprawy i pielęgnacji, przedplonu, rodzaju stosowanych rębni, czyszczeń wczesnych i późnych oraz opis wymagań klimatycznych i odżywiania, dają czytelnikowi możliwość poszerzenia wiedzy w zakresie hodowli tego trudnego gatunku. Fot. arch. B. HANAKA eśli pasja zawodowa jest główną kanwą życia leśnika, to okres przejścia na emerytalny odpoczynek daje szansę na pochylenie się nad problemami, które leśnika nurtują, a w życiu zawodowym są, z uwagi na obowiązki zawodowe, często trudne do zrealizowania. Taką pasją dla mgr inż. Bonifacego Hanaka, naczelnika hodowli lasu śląskiej dyrekcji lasów państwowych w Katowicach w stanie spoczynku, od wielu lat są prawa fizyki i chemii, jako podstawy analiz siedliskowych, bonitacyjnych i przyrodniczych lasu. B. Hanak podczas spotkania katowickiego oddziału SITLiD w Opolu we wrześniu 2010 r. Szerokie omówienie definicji ogólnie stosowanych w ekologii i hodowli lasu, ich roli w ekosystemach leśnych np. światła, pierwiastków, które czerpią drzewa z powietrza atmosferycznego, elementów klimatycznych poszczególnych ekosystemów rębni, fizyki ekosystemów w populacjach przedplonów, fizyki gleb po pożarach – to zupełnie nowa- Biblioteczka Naczelnika Hanaka ficzne pozycje bibliograficzne będące efektem własnych przemyśleń i obserwacji. Dorobek ten, jak mówi autor opracowań, jest równy mojemu poziomowi zawodowemu, pokrewnemu znacznej społeczności zawodowej, z którą miałem profesjonalnie do czynienia. W pracy przeszedł wszystkie szczeble kariery zawodowej rozpoczynając od stanowiska referendarza, leśniczego, adiunkta, i wreszcie nadleśniczego w ówczesnym OZLP Zielona Góra, a kończąc pracę zawodową jako naczelnik Wydziału Zagospodarowania Lasu w RDLP Katowice. Tę wysoką i odpowiedzialną funkcję pełnił od roku 1970 aż do przejścia na emeryturę, tj. do dnia 30 stycznia 1999 r. W tym długim okresie odpowiedzialności zawodowej za powierzone mu zagospodarowanie lasów, o dużym zróżnicowaniu siedliskowym i licznych funkcjach produkcyjnych i rekreacyjnych w aglomeracji śląskiej, musiał podejmować wiele trudnych i złożonych decyzji. W tym okresie Bonifacy Hanak zainteresował się problematyką badawczą i analityczną, którą, co jest dla nas najważniejsze, potrafił na trwale udokumentować wydając we własnym zakresie autorskie monogratrybuna leśnika 5/2013 Można dodać, że Biblioteczka Naczelnika Hanaka jest także inspiracją do dyskusji nad wielowątkowością problemów ekologii, hodowli lasu, a na tym tle podkreślenia roli, jaką w tych analizach odgrywają niechciane lub zapomniane nauki ścisłe. O czym pisał naczelnik? O bardzo ważnych problemach zawodowych, a często traktowanych przez naukę i praktykę w sposób marginalny. Np. wyjaśnia, co to jest pH z punktu widzenia matematycznego, bo przecież to jest logarytm, czym jest woda i jaka jest jej rola w ocenie pH, czym jest kwasowość czynna i potencjalna, wymienna i hydrolityczna, jakie znaczenie ma pH w ocenie zdolności asymilacyjnej pierwiastków, kiedy należy podjąć decyzję o wapnowaniu i jak je przeprowadzić. Autor mówi: nie wiem, jak daleko i głęboko polska nauka mówi i pisze o pH, w tym o pHc. Znane mi publikacje są raczej skąpe i sprowadzają się do studenckiego określenia, że jest to ujemny logarytm ze stężenia jonów wodorowych. Jestem daleki od zachwytu tym, co napisałem, proszę mnie o to nie posądzać, ale inaczej ująłem rolę i znaczenie pHc w każdym ekosystemie. Uwypukliłem kardynalne znaczenie pHc dla rozwoju i życia każdego organizmu żywego. O jodle pospolitej pisze tak: wiedza o niej znajduje się w różnych pozycjach książkowych. Ja oczywiście wiedzy tej nie poszerzę, ale postaram się ją ułożyć i uściślić w sposób spójny i skomentować tak, aby była czytelna i „konsumowalna” przez leśniczych w rozmiarze dla nich satysfakcjonującym. W „pracy jodłowej”, którą napisał, aby jak mówi dać odpór różnym, krzywdzącym insynuacjom o stosunku leśników do tego gatunku oraz zdjęcie z jodły opinii ,,trudnego i hodowlanie nieznanego drzewa” i przywrócenie mu ,,dobrego imienia”; pokazując jego zalety hodowlane, jego niespotykaną, złożoną fizjologię. W swoim opracowaniu o tym gatunku pisał m.in. w jakim postępie matematycznym następuje zapotrzebowanie jodły pospolitej na słoneczną energię świetlną w zależności od zwarcia jodeł. Autor udowadnia, że życie ekosystemów leśnych przebiega według znanych reguł fizycznych i chemicznych, które określają warunki sprzyjające odnawianiu drzewostanów jodły pospolitej. Ciekawy przegląd różnych sposobów inicjacji generatywnej – od zróżnicowania siedliskowego poprzez ocenę wpływu imisji przemysłowych i ich fizjologicznego torskie podejście autora do ekofizyki leśnictwa. Naczelnik podejmuje się opisu charakterystyk gatunków często traktowanych jako démodé, a przecież w innych krajach bardzo docenianych, takich jak brzoza brodawkowata czy też redukowany w ekosystemach leśnych świerk. Autor bierze w obronę leśników, którzy przecież nie mogą być obarczeni za jego aktualny regres. Jak mówi: otaczający nas Świat to Rzeczywistość wzajemnie przenikających Praw Fizyki. Myślę, że w naukach leśnych także wszystko można wytłumaczyć tymi prawami. Z wieloma wnioskami naczelnika można się nie zgadzać, a z częścią należy dyskutować. Nie mniej jednak nad wszystkimi opracowaniami Bonifacego Hanaka czytelnik pochyla się z zadumą i inspiracją, aby poznać trudne prawa matematyki i fizyki oraz zadać pytanie kierowane do siebie: dlaczego odpowiedzi i komentarz na pytania postawione przez autora, są tak trudne. Gratulujemy i dziękujemy Panie Bonifacy za to dzieło leśnika-praktyka i dociekliwego badacza życia lasu! JANUSZ SABOR WITOLD SZOZDA BONIFACY Hanak, ur. 1933, mgr inż. leśnictwa, absolwent Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (I stopień) i Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie (II stopień). Pracował w Rejonie Lasów Państwowych w Międzyrzeczu, a następnie w nadleśnictwach: Trzciel (leśniczy, adiunkt) i Nowa Wieś (nadleśniczy) w zielonogórskiej dyrekcji Lasów Państwowych. Od 1970 roku aż do przejścia na emeryturę w 1999 r. związany z RDLP Katowice. nestorzy śląskiego leśnictwa 17 Fakty oczywiste Rozmowa z Bonifacym Hanakiem, naczelnikiem Wydziału Zagospodarowania Lasu w RDLP Katowice w latach 1970-1999 – Te moje broszury są odpowiedzią na nurtujące mnie pytania, gdy pracowałem w zawodzie. Tak to już w życiu jest, że w czasie bieżącej pracy na pewne osobiste przemyślenia ważnych spraw zawodowych po prostu nie ma czasu. Zajmujemy się tyloma codziennymi rzeczami, które są oczywiście ważne, za to nam zresztą płacą. Pewne przemyślenia przychodzą dopiero z czasem. Emerytura to okres, który ja wykorzystuję na to, by opisać to, co mnie nurtowało w okresie pracy. Wbrew pozorom emeryt panie redaktorze nie ma jednak czasu! Nieżyjący już mój Przyjaciel, Niemiec, leśnik, napisał mi, kiedy przechodziłem na emeryturę, że „bei Pensioner keine Zeit”. Moją osiemdziesiątkę traktuję, nie zapeszając, jako coś osobliwego i niezwykłego. Nie jest to jednak ciekawy moment w życiu. – Co więc Pana nurtowało, jakie problemy związane głównie z hodowlą chciał Pan wyeksponować, a które były przedmiotem stałej troski, jako leśnika-praktyka? – Pierwsza moja odpowiedź na nurtujące mnie problemy miała miejsce w roku 2000 – wtedy napisałem „Słownik encyklopedyczny polskiej selekcji leśnej”. W pracy zawsze szukałem terminów z tego zakresu po wielu słownikach, zawsze marzyłem o tym, aby mieć pod ręką taki słownik. Z czasem podjąłem też m. in. temat cięć odnowieniowych, technologii naturalnego odnawiania drzewostanów sosny zwyczajnej, meteorologii ekosystemów leśnych; pisałem także o brzozie, olszy, świerku i jodle. – Co sądzi Pan o naszej, polskiej sośnie? – Piękny gatunek, dominujący w polskiej szacie roślin drzewiastych. Oby był zawsze na naszej polskiej ziemi. O tym gatunku napisałem broszurę, gdyż co niektórzy „guru” polskiego leśnictwa sceptycznie wypowiadają się o tym gatunku. Proszę, niech „znajdą” inny, według nich godny uwagi. Ona jest jednak gatunkiem panującym w Polsce. I nie będzie inaczej, gdyż takie mamy, a nie inne, typy siedliskowe lasu. I dobrze. Gatunek ten daje pracę i drewno szeroko stosowane w naszym życiu i w kulturze, a jako ekosystem także wiele dóbr konsumowalnych, nazywanych „użytkami ubocznymi”. – Najbardziej zagadkowy, przynajmniej dla mnie, tytuł jednej z broszur brzmi: „C.N.CO2.C:N. CaCO3.CaO.pHc.O3.NO2.SO2.SO3”. Albo „pH (potentia Hydrogenii)”. -„Zawziąłem się” na podstawowe informacje o kwasowości. To jest podstawa życia na Ziemi. I zawarłem tam pewne niepokorne myśli dotyczące wapnowania gleby, czyli neutralizowania pHc, czyli pośredniego „zabijania” życia. Nie można niszczyć kwasowości, która mineralizuje glebową substancję organiczną. Wszystko należy interpretować prawami nauki z takich dziedzin jak matematyka, fizyka czy chemia. To jest oczywiste. – Lata, gdy aktywnie Pan zajmował się hodowlą w RDLP Katowice, przypadają na czas trudny dla drzewostanów – imisje przemysłowe dziesiątkowały je, rozpoczęto przebudowę. Jednak wiele jeszcze innych czynników spowodowało, że klęska w Beskidach przyszła w latach 2000. Czy można było ją przewidzieć i czy zrobiono wszystko, aby jej uniknąć? – Nie chcieliśmy rezygnować w Beskidach ze świerka. Sądziłem, i sadzę nadal, że jest to niemożliwe. Naszym celem, w obliczu zagrożenia ze strony przemysłu – własnego, a także czechosłowackiego (kombinat Stonawa) – było obronić ten gatunek. Zostawialiśmy wszelkie naturalne jego populacje i podnieśliśmy wiek rębności do „niebotycznych” granic. Ponadczasowe utrzymywanie ekosystemów świerczyn było reakcją na ich zagrożenie imisjami. Tylko bardzo nieliczni kwestionowali ten sposób postępowania. Czy nie tak dawną klęskę zamierania drzewostanów świerkowych można było przewidzieć? Przecież byliśmy świadomi tego faktu, jeśli podnieśliśmy bardzo wysoko wiek rębności dla świerka i wprowadzili cięcie odnowieniowe o nazwie „rębnia z potrzeb hodowlanych”! Po roku 1989 postulowaliśmy radykalne zmniejszenie wieku rębności dla świerka do poziomu biologicznej egzystencji tego gatunku. Nic jednak z tego nie „wyszło”. Więc stało się to, co się stało. Populacje bardzo wiekowe wymarły i mamy „spokój”. Albo będą nadal wymierać. – W zeszłym roku „upomniał się” Pan o brzozę brodawkowatą. – Próbowałem wykazać, że ten gatunek ma ogromne walory, jako przedplon dla takich gatunków, jak jesion, buk, dąb, czy jodła. Brzoza jest tu modyfikatorem temperatury powietrza wewnątrz tworzonego przez siebie drzewostanu, a zatem i jego wilgotności. Podsadzone pod nią tamte gatunki otrzymują stale niezbędną ilość słonecznej energii świetlnej i cieplnej, która chroni protoplazmę komórek ich wiosennego aparatu asymilacyjnego przed zmarznięciem w postać lodu i tym samym przed ich zniszczeniem. – Sam Pan pisze te broszury, niektóre tłumaczy równolegle na język niemiecki i sprzedaje nadleśnictwom? – Tak właśnie jest. Te broszury, o objętości od około 50 do 200 stron, trafiają do wielu nadleśnictw katowickiej dyrekcji LP. Wszystkie czynności związane z drukiem i dystrybucją wykonuję samodzielnie i za własne pieniądze. Fot. J. DEREK – Podczas wielu ściśle zawodowych, merytorycznych spotkań leśników, czy to w ramach zjazdów Polskiego Towarzystwa Leśnego, czy katowickiego oddziału Stowarzyszenia Inżynierów Techników Leśnictwa i Drzewnictwa, jest Pan zawsze dyskutantem, osobą niezwykle aktywną. Ponadto co roku trafia do pewnej grupy leśników plon Pana nowych przemyśleń w postaci broszur o zagadnieniach związanych z gospodarką leśną. W tym roku we wrześniu ukończy Pan 80 lat... – Co Pana w młodości pociągnęło do leśnictwa? – Do końca nie wiem. Pamiętam, że jako dziecko czasami widziałem pana Barcioka, leśniczego świerklanieckiego Donnersmarcka, który jeździł na rowerze, z dubeltówką przewieszoną przez ramię. Może mój wybór związany był z faktem, że w latach 50. ub. wieku to był dość osobliwy, oryginalny rodzaj zajęcia. W mojej klasie maturalnej nikt nie starał się na studia leśne. Byłem jedynym maturalnym rocznikiem 1951 w szkole, który się na nie zdecydował. Leśnictwo nie było popularne w moim regionie. – Czy dziś zastanawia się Pan czasami, że może mógłby Pan wybrać inaczej, przychodzą myśli rozczarowania? – Nie, nigdy tak nie myślałem. Leśnictwo mnie nie zawiodło. Bardziej może polityka w poprzednim ustroju. Była często wkurzająca. – Czy już się Pan rozliczył ze sprawami zawodowymi? – Ostatnio napisałem broszurę o dębie bezszypułkowym. – Jaka jest główna teza publikacji? – Powszechnie ten gatunek jest traktowany przez polskie leśnictwo, jak kopciuszek, na marginesie dębu szypułkowego. A to jest gatunek, który mógłby egzystować na szerszej gamie siedlisk niż dąb szypułkowy. Około 30 lat temu w Katowicach „wywlekliśmy” go na światło dzienne. Powoli znajduje uznanie gospodarcze w nadleśnictwach. Jednak trudno jest o jego nasiona – populacja jest jeszcze u nas skromna. – Jak odbierają Pana głos ludzie nauki leśnej? – Moje publikacje po prostu niektórym z nich wysyłam. Co o nich sadzą? Powiem nieskromnie, że nie spotkałem się z oficjalnymi, krytycznymi uwagami, chociaż, niepisane, na pewno są. Rzecz normalna. Ostatnio na temat mojej broszury poświęconej dębowi bezszypułkowemu pozytywnie wypowiedział się prof. zw. dr hab. Andrzej Grzywacz, za co Mu serdecznie dziękuję. W moich broszurach nie ma nic, co byłoby sprzeczne z prawami fizyki, chemii i matematyki. Kolejny raz pragnę podkreślić, że nie odkrywam przysłowiowej Ameryki, ale stwierdzam prawdy oczywiste. Rozmawiał: JACEK DEREK trybuna leśnika 5/2013 18 P oczątki Międzynarodowych Targów Łowieckich ExpoHunting w Sosnowcu były bardzo skromne. Cztery lata temu swoją ofertę przedstawiło zaledwie 20 wystawców. Rok później liczba zainteresowanych firm wzrosła trzykrotnie. 140 wystawców z 8 krajów, 300 światowych marek związanych z produkcją broni myśliwskiej, odzieży outdoorowej, akcesoriami łowieckimi, 8 tysięcy zwiedzających – to bilans tegorocznej, czwartej już edycji. Statystyka dowodzi, że Targi Łowieckie ExpoHunting dla sympatyków łowiectwa i miłośników przyrody stają się jednym z najważniejszych w Polsce wydarzeń targowych. O randze przedsięwzięcia świadczy list skierowany do organizatorów i uczestników przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego odczytany podczas otwarcia targów przez sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Dariusza Młotkiewicza. Prezydent podkreślił w nim m.in. szczególną rolę w kulturze polskiej tradycji związanych z łowiectwem, które są częścią narodowej spuścizny. Dariusz Młotkiewicz, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta (drugi z prawej) i Kazimierz Szabla (z prawej), dyrektor RDLP w Katowicach na stoisku leśników. Międzynarodowe Targi Łowieckie ExpoHunting 2013 Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach dr inż. Kazimierz Szabla zwrócił uwagę na zasługi myśliwych w działania związane z ochroną przyrody. Jego zdaniem na przykładzie odbudowy lasów na zdegradowanym przez przemysł Śląsku widać jak ważne jest współdziałanie leśników i myśliwych. To m.in. także dzięki niej dziś zamiast o „czarnym” mówimy o „zielonym Śląsku”. Leśnicy mocno zaznaczyli swoją obecność podczas tegorocznej edycji ExpoHunting. Zobowiązywał do tego nie tylko patronat honorowy, którym Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych objęła imprezę. Zwiększające się co Instynkt łowcy roku zainteresowanie targami było impulsem by wykorzystać je do szerszego promowania wartości związanych z hodowlą lasu i ochroną przyrody. Dzięki temu targi wzbogaciły się o wystawę prezentującą najlepsze zdjęcia przyrodnicze wykonane przez leśników i nagrodzone w ubiegłorocznym, ogólnopolskim konkursie. Ogromnym powodzeniem cieszyły się także wydawnictwa Lasów Państwowych. Najnowszy numer kwartalnika „Echa Leśne” kierowany do szerokiego grona czytelników zainteresowanych ochroną przyrody w polskich lasach wydawany przez Centrum Informacyjne Lasów Państwowych zniknął już pierwszego dnia. – Mamy w Lasach Państwowych swoje ośrodki hodowli zwierzyny. Łowiectwo odgrywa w gospodarce leśnej ważną rolę, np. nadleśniczowie zatwierdzają roczne plany ło- 20 tys. m kw. sosnowieckiej hali targowej pozwalało na prezentacje dużych obiektów, takich jak np. ambony. trybuna leśnika 5/2013 wieckie – tłumaczy Adam Albertusiak, główny specjalista Zespołu ds. Łowiectwa i Gospodarki Rybackiej w katowickiej RDLP. – Współpraca leśników i myśliwych to codzienność, dlatego warto ją bliżej zaprezentować. Chcemy pokazać rolę leśników i myśliwych w utrzymywaniu łowisk, dokarmianiu zwierzyny, ochronie zagrożonych gatunków. Oblężenie przeżywał także namiot, w którym leśnicy zorganizowali nietypową salę kinową. Filmy o ochronie zagrożonych gatunków oraz tradycjach łowieckich miały przez trzy dni komplet widzów. Dla najmłodszych uczestników targów leśnicy zorganizowali liczne konkursy. Z kolei właściciele ogródków mogli się zaopatrzyć na stoisku Lasów Państwowych w sadzonki rodzimych gatunków drzew leśnych pochodzących z najlepszej w Polsce leśnej szkółki kontenerowej w Rudach Raciborskich. Dla myśliwych największą atrakcję stanowiły stoiska firm prezentujących broń myśliwską. Instynkt łowcy budził się z uśpienia. Na targach można było przetestować wszystkie myśliwskie nowinki. 19 Wśród nowości zachwyt i sporo emocji wzbudziła broń sportowa Beretta DT11, którą fachowcy uznali za godnego następcę legendarnego DT10. Sporym zainteresowaniem cieszyła się także luneta myśliwska z kalkulatorem balistycznym Burris Laser Scope III. Dla miłośników optyki wystawcy przygotowali również kilka niespodzianek. Można było m.in. przetestować nową generację lunet Swarovski Optic Z6, lornetkę z dalmierzem Leica Geoid HD-B z balistyką oraz kolekcję lornetek nocnych firmy Docter. Strzelanie z łuku to prawdziwe emocje. Chętnych do sprawdzenia swoich umiejętności nie brakowało. Na stoiskach z odzieżą outdoorową (trekingową, myśliwską, zapewniająca komfort w trudnych warunkach klimatycznych) zainteresowanie było równie duże. Szczególnym powodzeniem wśród kupujących cieszyły się stoiska zagranicznych wystawców: włoskiej firmy Marsupio – producenta zamszowych plecaków i stuptut, oraz czeskiego wytwórcy rękawic i obuwia . Organizatorzy targów zadbali o to by zwiedzającym przybliżyć kwestie związane z prawnymi aspektami pozwolenia na broń i posiadania broni myśliwskiej. Nieprzypadkowo na targowych stoiskach pojawiły się np. pomarańczowe opaski, które myśliwi mają obowiązek zakładać podczas polowań. związanych z łowiectwem – od muzyki myśliwskiej i sygnalistki, przez kynologię, sokolnictwo, kuchnię myśliwską po twórczość samych myśliwych, którzy często zamiast z bronią, polują z aparatem fotograficznym. Na stoisku Gwarectwa Myśliwych można było zobaczyć wystawę takich właśnie „fotograficznych trofeów”– portretów myśliwych autorstwa Jerzego Drabki. – Warto by się zastanowić nad wprowadzeniem do polskiego prawa łowieckiego możliwości polowania przy pomocy łuku – opiniuje A. Albertusiak. – Są co prawda obawy w sporym gronie myśliwych, że będzie to sprzyjać kłusownictwu. Jednocześnie argumenty myśliwych-łuczników trudne są do odparcia. Ktoś, kto poluje z łukiem musi bardzo dużo czasu poświęcić na podejście do zwierzyny, bo ono musi być bardzo bliskie. Praktycznie z łukiem nie można polować w nocy, więc mimo że jest to broń niemal bezszelestna, to taki człowiek i tak jest narażony na ujawnienie – wyjaśnia A. Albertusiak i dodaje: -Większą rzeszę ludzi można przekonać do starych, tradycyjnych metod polowań, gdzie myśliwy musi się wykazać wiedzą, sprytem i zdolnością kamuflażu niż do polowań przy pomocy broni palnej. Targi były także okazją do zaprezentowania swoich osiągnięć w wielu dziedzinach. Polskie Stowarzyszenie Twórców Noży i Broni Białej zorganizowało wystawę swoich wyrobów. Na smakoszy kuchni myśliwskiej czekały przysmaki z dziczyzny i specjalnie dobrane do nich gatunki win. Fragment unikatowej kolekcji XVIII i XIX-wiecznych oleodruków przedstawiających sceny myśliwskie zaprezentował Jerzy Szołtys, myśliwy, autor tekstów poświęconych kulturze łowieckiej w prasie myśliwskiej. – Procedury związane z bezpieczeństwem muszą zostać wypracowane na etapie szkolenia – wyjaśnia A. Albertusiak. – Niektóre trendy w tym zakresie wyznaczają przepisy prawne, jak choćby odblaskowe pomarańczowe opaski, które od kilku lat są obowiązkowe na polowaniach zbiorowych. Warto tu przypomnieć, że zwierzyna nie rozróżnia kolorów, więc opaski nie mogą przeszkadzać w kamuflażu. Bezpieczniejsza jest też broń. Obecnie żaden producent nie pozwoli sobie na niedopracowanie produktu pod względem bezpieczeństwa, gdyż pozwy sądowe w taki przypadku mogłyby firmę doprowadzić do bankructwa. Bezpieczeństwo to nie tylko umiejętne obchodzenie się z bronią. Stowarzyszenie Chorych na Boreliozę zaprosiło na wykład poświęcony profilaktyce chorób odkleszczowych, na które narażeni są wszyscy miłośnicy lasu. Sosnowieckie Targi ExpoHunting to przede wszystkim możliwość spotkania i wymienienia doświadczeń przez myśliwych zrzeszonych w kołach łowieckich w południowej Polsce. – Takie targi powinny odbywać się w kilku miejscach w Polsce. Północ powinna mieć swoje, zachodnia i wschodnia część kraju także. I nie ma tu mowy o żadnej konkurencji. W Polsce jest zrzeszonych 110 tys. myśliwych. 10 tys.odwiedzających nasze targi to niecałe 10 proc. zainteresowanych – mówi Maciej Bogdański z katowickiej firmy Hubertech. – Chodzi też o to, żeby zwiedzający te targi poznali nie tylko ofertę handlową. To doskonała możliwość zaprezentowania wielu aspektów kultury Jerzy Szołtys ze swoją kolekcją starych oleodruków. Nic dziwnego, że wielu uczestników przyjechało na targi z rodzinami i przyjaciółmi. To z myślą o nich organizatorzy zadbali, by na sali wystawowej nie zabrakło stoisk z rękodziełem związanym z kulturą łowiecką i takich atrakcji jak możliwość sprawdzenia swoich umiejętności na strzelnicach: pneumatycznej i laserowej. Ciekawostką targów była strzelnica, na której można było popróbować swoich sił w strzelaniu z łuku myśliwskiego. Ta najstarsza metoda polowania wymaga nie tylko ogromnej koncentracji i kondycji fizycznej, ale przede wszystkim rzetelnej wiedzy przyrodniczej. Stoisko preparatorni najwięcej emocji budziło wśród najmłodszych. Zdjęcie ze słoniem, żyrafą i innymi egzotycznymi zwierzętami było jedną z atrakcji. Na zdjęciu Ania, która przyjechała zwiedzić targi z rodzicami. Koncerty zespołów sygnalistów myśliwskich, pokazy wabienia jeleni, ptaków drapieżnych, pokazy mody myśliwskiej – to tylko niektóre z atrakcji. A na koniec pamiątkowe zdjęcie w otoczeniu egzotycznych zwierząt niczym na prawdziwym safari. Stoisko Pracowni Preparatorskiej „Taxidermy” było oblegane przede wszystkim przez najmłodszych. Stanąć oko w oko z żyrafą – niemożliwe, ale wspomnienie tej próby – bezcenne. Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL trybuna leśnika 5/2013 20 T ransgraniczna współpraca polskich i słowackich leśników może być przykładem dla całej Europy. Zakończony niedawno projekt „Rewitalizacja Beskidzkich Lasów na polsko-słowackim pograniczu w celu poprawy ich społecznych, ekologicznych i przeciwpowodziowych funkcji” („REW-BE-LAS”) przyniósł wiele korzyści po obu stronach granicy. Projekt był współfinansowany ze środków unijnych, przez Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego, w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska - Republika Słowacka 2007-2013. Z polskiej strony uczestniczyły w nim nadleśnictwa: Jeleśnia, Wisła i Ujsoły. W ramach tego projektu przebudowano 1890 ha świerkowych drzewostanów (w tym 721 ha na Słowacji). Działania te zaowocowały też kilkoma mniejszymi przedsięwzięciami, m.in. pozytywnie został zweryfikowany projekt Nadleśnictwa Ujsoły pn. „Rozwój infrastruktury dla potrzeb turystyki”, który realizowany będzie w tym roku. Ale leśnicy z Ujsoł nie zamierzają na tym poprzestać. Niemcy spodziewając się ataku od południa utworzyli pas ziemnych umocnień ciągnących się aż do Zwardonia – wyjaśnia Marian Sporek. Ścieżką do historii i przyrody O nowopowstałym projekcie i jego genezie opowiada nam Marian Sporek, specjalista ds. ochrony przyrody i edukacji leśnej w Nadleśnictwie Ujsoły: – Pomysł zrodził się dwa lata temu. Z racji tego, że działam rów- czyłem te przeźrocza, gdzie prezentowano odrestaurowane okopy, które teraz młodzież zwiedza, i to mnie zainspirowało. Bo przecież takie poniemieckie umocnienia są również u nas, w Soblówce – w Leśnictwie Cicha, dobrze mi Pomysłodawca podzielił się tym pomysłem z nadleśniczym Józefem Workiem i od słowa do słowa zrodził się projekt, nad którym, oprócz M. Sporka pracowała Iwona Kocoń, specjalista ds. zagospodarowania lasu w tym nadleśnictwie. Do idei tegoż pomysłu przekonała pana Mariana lekcja, którą jako edukator, przeprowadził z młodzieżą z pobliskiego Szkolnego Schroniska Młodzieżowego: znane, bo jeszcze jako dziecko chodziłem obok nich do szkoły, dwa razy dziennie po dwa kilometry. Skoro inni mogą, dlaczego nie my? – pomyślałem. – Tematem była przyroda, ale gdy przechodząc obok tych okopów zatrzymaliśmy się, niesamowicie zaskoczyła mnie reakcja uczniów. Można powiedzieć, że wszyscy zadawali pytania, łącznie z nauczycielkami – zainteresowanie historią związaną z tymi umocnieniami było ogromne. I wtedy już nie miałem wątpliwości, że warto te okopy wykorzystać, włączając je jako część ścieżki przyrodniczej, jako jej część historyczną. Tym bardziej, że ścieżki jako takie już tam są, można powiedzieć: ścieżki obchodowe, prowadzące na Słowację, jeszcze z czasów austro-węgierskich, z których korzystali strażnicy graniczni i gajowi. Pan Marian postanowił „kuć żelazo póki gorące” i zaprosił prof. Wielgusa by zobaczył i ocenił stan tych okopów. Ocena była wielce optymistyczna: są w lepszym stanie niż te w Gorcach – lepiej zachowane, nawet z widocznymi stanowiskami dla dział. I tak w Nadleśnictwie Ujsoły zrodził się wniosek „Historia zapisana w lesie na polsko-słowackim pograniczu – rewitalizacja terenu okopów”. Wniosek, z którym leśnicy chcą pozyskać środki Eu- Ścieżka historyczno-przyrodnicza będzie wiodła przy uczęszczanych trasach szlaku papieskiego, zielonego szlaku turystycznego do Vychylovki i czarnego szlaku na Wielką Rycerzową. nież w organizacji pozarządowej, jestem prezesem Stowarzyszenia „Gazdowie Doliny Cichej”, uczestniczę w różnych spotkaniach dotyczących historii i kultury naszego regionu. I wtedy właśnie, w Ochotnicy Górnej (w Gorcach), brałem udział w spotkaniu, w którym prof. dr Krzysztof Wielgus z Politechniki Krakowskiej, mówił m.in. o ścieżce przyrodniczo-leśnej wykorzystującej umocnienia ziemne z czasów II wojny światowej. Zobatrybuna leśnika 5/2013 ropejskiego Funduszu Regionalnego, w ramach Regionalnego Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska – Republika Słowacka 2007 – 2013, w części dotyczącej tzw. „Mikroprojektów”. Niedawno nadleśniczy otrzymał pismo informujące, iż wniosek przeszedł pozytywnie etap oceny formalnej i kwalifikowalności. Teraz w Ujsołach czekają na ostateczną decyzję Podkomitetu monitorującego ten program współpracy, co do przyznania dofinansowania ze środków Europejskiego Funduszu Regionalnego. Łączna wartość kosztów kwalifikowanych tego projektu to ok. 58 tys. 720 euro, z czego 85 proc. byłoby pokryte ze środków unijnych. Mogiła nieznanego partyzanta słowackiego z okresu II wojny światowej. współpraca ponad granicami 21 Marian Sporek jest optymistą, co do tej oczekiwanej decyzji, a o walorach projektu przekonuje mnie jeszcze w trakcie „wizji lokalnej” w Soblówce, na jaką udaliśmy się w połowie kwietnia. Mimo zalegającego śniegu widać pas głębokich rowów, wijący się w górę niczym wąż. – Niemcy spodziewali się ataku wojsk radzieckich od południa, przełęczą prowadzącą od Słowacji, więc tu się umocnili, a sieć okopów ciągnie się aż po Zwardoń. Do ich budowy wykorzystywano miejscową ludność, robotników przywożono z całej Żywiecczyzny, każdy musiał swoje odpracować – wyjaśnia pan Marian. – Do żadnych walk tu jednak nie doszło, ale okopy były dobrze przygotowane, wyposażone by odeprzeć ewentualny atak. Na odcinku ok. 500 m były cztery bunkry. Po wojnie ludzie porozbierali resztki tego drewna, którym były wyłożone ziemne umocnienia. Ale okopy przetrwały, bo te „nasze” są w lesie, a tam, gdzie „szły” polami, ludność najczęściej niwelowała teren, wyrównywała go pod grunty użytkowane rolniczo. Niewątpliwymi atutami projektu jest usytuowanie tego obszaru. To zaledwie ok. 4 km od granicy ze Słowacją, a poza tym, ścieżka historyczno-przyrodnicza zaczynać się będzie tam, gdzie przebiegają tłumnie uczęszczane trasy turystyczne: szlak papieski, szlak zielony do Vychylovki, szlak czarny na Wielką Rycerzo- W byłej siedzibie Straży Granicznej w Soblówce działa Szkolne Schronisko Młodzieżowe. Uczestnicząca tam w zajęciach „zielonej szkoły” młodzież będzie mogła korzystać z atrakcji zaprojektowanych w pobliżu ścieżki. wą. W sąsiedztwie usytuowane jest też Szkolne Schronisko Młodzieżowe, z którego – w ramach „zielonej szkoły” korzysta rocznie ok. 4,5 tys. młodzieży ze Śląska i nie tylko. Wartość projektu wzmacnia też niewątpliwie fakt, że w ich pobliżu znajduje się mogiła nieznanego partyzanta słowackiego z okresu II wojny światowej, co tym bardziej wpisuje się w założenia transgraniczej współpracy. – Przewidujemy m.in. wspólną wizytę polskich i słowackich leśników na tych okopach, kilka spot- kań z młodzieżą słowacką, chcemy też zaangażować grupę rekonstrukcyjną z Cieszyna – zapowiada M. Sporek. Prace objęte projektem będą jednak najpierw polegać na robotach ziemnych: uprzątnięciu warstwy ziemi i ścioły oraz gałęzi i śmieci, odtworzeniu jednego z bunkrów, naprawie i podsypaniu istniejących ścieżek. – Odnowiony będzie odcinek ok. 500 m samych okopów. Usytuowany ok. 30 m od drogi bunkier będzie odtworzony tak, jak kiedyś wyglądał, czyli wyłożony z drewna okrągłego, belkami okorowanymi długości ok. 20 cm – z zadaszeniem, z drenażem, przykryty ziemią. Zwiedzający będą mogli iść albo wykopem, albo ścieżką. To nasza, leśników inicjatywa i sami to wykonamy, po ogłoszeniu przetargu – podkreśla nasz rozmówca. Marian Sporek wskazuje na mapie usytuowanie nowego projektu leśników z Ujsoł. Takie tablice – historyczne i przyrodnicze – będą rozmieszczone wzdłuż ścieżki. Zaplanowano także urządzenie punktu widokowego, przygotowanie miejsc odpoczynku na początku ścieżki (stół i kilka ławek), wyznaczenie miejsca na ognisko. Ponadto realizacja projektu zakłada zorganizowanie wycieczki na Słowację – do Demanowskiej Jaskini Wolno- ści wraz ze zwiedzaniem Zamku Orawskiego. – Zainstalujemy tu 6 tablic informacyjnych o treści przyrodniczej i 6 historycznej. Na jednym z przystanków będzie wyeksponowany wyłączony drzewostan nasienny świerka, blisko 160– letni starodrzew. Trasa będzie bardzo bogata i urozmaicona, także w kierunku edukacji leśnej – zapowiada pan Marian, którego na koniec wizyty pytamy: – Czy to Pan będzie przewodnikiem na tej ścieżce? – Myślę, że tak, bo ja tu mieszkam, mam dom w odległości 200 m, to taka moja mała ojczyzna – odpowiada z uśmiechem. Dodajmy jeszcze, że projekt będzie realizowany w granicach specjalnego obszaru ochrony siedlisk „Beskid Żywiecki” oraz obszaru specjalnej ochrony ptaków „Beskid Żywiecki”. W opinii Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach, nie będzie to jednak negatywnie wpływać na te obszary, jak i inne wyznaczone bądź proponowane obszary sieci NATURA 2000. Zatem wszystko wskazuje na pomyślny finał kolejnego projektu transgranicznego, tym razem łączącego bogactwo natury z dziejami tego regionu, bo jak napisali we wniosku leśnicy z Ujsoł: „Przyroda to nasze bogactwo, a historia to nasza tożsamość”. Tekst i zdjęcia: JERZY MACHURA trybuna leśnika 5/2013 22 z informatyką na „ty” Praca zdalna Czasami istnieje potrzeba zalogowania się na komputerze, którego nie mamy fizycznie na swoim biurku, chcemy sprawdzić coś na nim w swojej firmie, pracy, domu. Wystarczy prawidłowo zainstalować i skonfigurować odpowiednie narzędzia i... będzie to możliwe. Pojęcie pracy zdalnej nie jest pojęciem nowym, ale wciąż mało popularnym. Czym jest praca lub dostęp zdalny? Możliwość zdalnego korzystania z komputera już dawno przestała być jedynie narzędziem dla administratorów sieci komputerowych, funkcjonalność taka jak chociażby kopiowania plików pomiędzy komputerami, możliwość konfiguracji komputera zdalnie itp. zyskują coraz więcej użytkowników. Dostęp zdalny możemy podzielić na dwa zasadnicze rodzaje: dostęp zdalny do komputera oraz dostęp zdalny do sieci. Dostęp do określonego komputera pozwala nam na zalogowanie się na innym komputerze niż ten, na którym pracujemy i rozpoczęcie na nim pracy. Może się to odbywać albo na nowo utworzonej sesji (logujemy się) lub też na istniejącej sesji („podpinamy się” do zalogowanego użytkownika). W pierwszym przypadku rozpoczynamy pracę na maszynie, która jest nam potrzebna (może do niej być dopięta drukarka, do której nie mamy dostępu, może być zainstalowane specjalistyczne oprogramowanie lub też dokumenty, które są nam niezbędne). Drugi przypadek pozwala nam na kontynuację pracy lub dołączenie się do pracy z zalogowanym użytkownikiem (możemy wtedy wspólnie coś skonsultować, udzielić wsparcia itp.). Dostęp do komputera możemy zrealizować za pomocą zarówno specjalistycznego komercyjnego oprogramowania, jak i z pomocą narzędzi wbudowanych, jak choćby windowsowe podłączenie pulpitu zdalnego lub darmowych np. LogMeIn, TightVNC, RemoteDesktopConnection i innych. Programy tego typu pozwalają nam na dostęp do określonego komputera pod pewnymi warunkami w zależności jakiego programu używamy – niektóre pozwalają na połączenie z komputerami w danej sieci lokalnej, inne pozwalają na zestawienie połączenia poprzez serwer zewnętrzny, jeszcze inne wymagają instalacji na maszynie, z którą chcemy się połączyć. Dostęp do sieci to już praca poprzez tak zwaną sieć wirtualną (Virtual Private Network – VPN). Wirtualna oznacza to, iż nasza sieć jest jedynie siecią logiczną, nie mającą swojego odzwierciedlenia fizycznego. Po podłączeniu się do naszego VPN-a otrzymujemy lokalny adres IP, jednak nie jesteśmy fizycznie podpięci do infrastruktury sieci lokalnej. Będąc logicznie w sieci, otrzymujemy dostęp do urządzeń sieciowych, serwerów intranetowych i innych udostępnionych w danej sieci lokalnej. Tutaj także możemy wyodrębnić dwa rodzaje połączeń połączenia komputer – sieć i połączenia sieć – sieć, które są wirtualnymi tunelami łączące dwie lub więcej odrębnych sieci w logiczną całość. W Lasach Państwowych również wykorzystywane są połączenia zdalne, zarówno jako dostęp do określonego komputera, jak i VPN. Z połączeniami VPN mamy przede wszystkim do czynienia przy połączeniach leśniczych poprzez Stanowisko Leśniczego, gdy po połączeniu poprzez VPN mamy dostęp do serwerów intranetowych. VPN wykorzystywany jest także przez administratorów systemów do lokalizacji usterek oraz diagnostyki sieci. Także w Stanowisku Leśniczego mamy do czynienia z połączeniami do określonego komputera (TightVNC), umożliwia to administratorowi np. połączenie się z komputerem leśniczego bezpośrednio z biura nadleśnictwa wprost do kancelarii leśniczego. Wymaga to zestawienia połączenia SSL (kanału szyfrowa- nego) z siecią LP, włączenia opcji aplikacji pasywnych, a następnie podania adresu IP komputera ze Stanowiskiem Leśniczego. Na podstawie tego adresu (który staje się jednocześnie adresem komputera z zainstalowanym TightVNC serwerem) administrator może uruchomić aplikacje TightVNCviewer i połączyć się ze Stanowiskiem Leśniczego. Po połączeniu administrator ma możliwość przechwycenia pulpitu, przejmuje kontrolę nad myszką i klawiaturą. Dodatkowo administrator otrzymuje możliwość transferu plików pomiędzy komputerem administratora a Stanowiskiem Leśniczego. Połączenia VPN są także wykorzystywane przez administratorów systemów informatycznych do łączenia się z siecią w celu sprawdzenia połączeń, zmiany konfiguracji urządzeń, czy też połączenia się z serwerami centralnymi celem dokonania niezbędnych operacji. Pozwalają one na łączenie się z siecią LP spoza jednostki macierzystej. Połączenia te wymagają jednak zainstalowania dodatkowego oprogramowania pozwalającego na zestawienie szyfrowanych połączeń do docelowej sieci. Praca zdalna zyskuje coraz więcej zwolenników, zarówno jej aspekt pozwalający na korzystanie z zasobów na odległość, jak i możliwość wsparcia użytkowników. Większość dużych korporacji korzysta z tak zwanego Helpdesku wykorzystującego możliwość łączenia się z komputerami osób zgłaszających usterki do rozwiązania lub diagnostyki problemu. Możliwość pracy na zdalnym komputerze jest także powszechnie używana w środowiskach zwirtualizowanych, gdzie mamy dostęp do stacji roboczej, która nie jest fizyczną maszyną, a jedynie wirtualnym obrazem. Pozwala to na efektywniejsze wykorzystanie zasobów sprzętowych a także na łatwiejsze zarządzanie bezpieczeństwem zasobów. TOMASZ ZARYCHTA Leśnicy i turyści w Sudetach trybuna leśnika 5/2013 Na rynku wydawniczym ukazała się niedawno bardzo rzetelna książka autorstwa Piotra Sroki, historyka pochodzącego z Kłodzka, „Turystyka w polskich Sudetach w latach 1945-1956”. później przez lata służyło Lasom Państwowym, m. in. jako miejsce noclegowe rumuńskich drwali, usuwających martwe drzewa podczas klęski ekologicznej po 1978 r. Niewielu turystów ma świadomość, że część obiektów służących jako schroniska, w przeszłości pełniło rolę leśniczówek. Np. dawna leśniczówka u podnóża Gór Sokolich koło Trzcińska to obecne schronisko PTTK „Szwajcarka”, a niegdysiejsza leśniczówka „Orle” w Górach Izerskich od dwudziestu lat jest prywatnym schroniskiem. Bywało i odwrotnie, jak choćby w przypadku schroniska turystycznego na Rozdrożu Izerskim, które Relacje między leśnikami a turystami układały się, w latach tuż powojennych, rozmaicie. Bywały budujące przykłady. P. Sroka przywołuje sprawozdanie referenta turystyczno-uzdrowiskowego z Jeleniej Góry, który otrzymywał bezpłatnie od nadleśnictw tyczki służące zimą do wyznaczania ścieżek na odkrytym grzbiecie Karkonoszy. Prawdziwym problemem natomiast była konserwacja dróg leśnych w Karkonoszach, gdyż nikt nie poczu- wał się do obowiązku utrzymywania ich w stanie, umożliwiającym wygodne wędrówki turystom. W książce P. Sroki znaleźć można niejedną ciekawostkę. Ot, choćby taką, że w latach 19461948 w Górach Stołowych istniał letni obóz młodzieżowy Polskiej YMCA koło miejscowości Karłów, zorganizowany w... barakach pozostałych po hitlerowskiej organizacji RAD (Służba Pracy Rzeszy). Warto dodać, że obóz ten mieścił się w środku lasu, przy Drodze Stu Zakrętów, a dzierżawiony był przez Polską YMCA od Lasów Państwowych. TOMASZ RZECZYCKI 23 To może zaskakiwać, ale dysponujący pięknymi krajobrazami i niewątpliwej wartości zasobami przyrody alpejskiej Szwajcarzy mają tylko jeden park narodowy – w kantonie Gryzonia, o powierzchni 170 km kw. Najbardziej znany to oczywiście Białowieski PN (w 1947 r. reaktywowano go pod obecną nazwą). Zajmuje on powierzchnię 10 502 ha (najstarsza część Obszar Ścisłej Ochrony to 4 747 ha). W 1977 r. UNESCO włączyło Białowieski PN w poczet Światowych Rezerwatów Biosfery, a dwa lata później uznano go za pierwszy i jedyny w Polsce przyrodniczy Obiekt Dziedzictwa Światowego. Dodajmy, że w 1992 r. UNESCO rozszerzyło status tego obiektu na przylegający od wschodu fragment białoruskiego parku narodowego, co sprawiło, że tym samym powstał w Puszczy Białowieskiej jeden z siedmiu w świecie i trzech w Europie transgranicznych obszarów Światowego Dziedzictwa. Dzień dla parków narodowych 24 maja obchodzić będziemy, już po raz po raz 15., Europejski Dzień Parków Narodowych. Pomysł ujrzał światło dzienne w 1999 r., a dlaczego 24 maja? Bo to dzień rocznicowy, utworzenia pierwszego na Starym Kontynencie takiego obszaru, a był nim i jest szwedzki Park Narodowy Sarek, założony w 1909 r. – w 37 lat po pierwszym na świecie parku narodowym, jakim jest amerykański Park Yellowstone, utworzony przez prezydenta Ulissesa Granta 1 marca 1872 roku. Parki narodowe obejmują obszary całkowitej ochrony przyrody ożywionej i nieożywionej. Pomysł ich utworzenia zrodził się jako reakcja na konstatację, iż rozwój przemysłu i urbanizacja przynoszą duże i szkodliwe – często nieodwracalne – zmiany w przyrodzie – giną zwierzęta, rośliny, degradacji ulega całe środowisko. Na terenie parków narodowych, poza szczególnymi wyjątkami, zabroniona jest jakakolwiek działalność gospodarcza. Jest to, co prawda, słabsza forma ochrony przyrody niż rezerwaty, ale ze względu na swoją powierzchnię parki mogą zapewnić także ochronę całego krajobrazu i lokalnego ekosystemu, a poza tym prowadzą działalność edukacyjną i naukową, tę ochronę wspomagającą. Pomysły tworzenia kolejnych parków, które co jakiś czas się pojawiają, chłodzone są niewątpliwymi ograniczeniami w postaci zakazów natury gospodarczej, ekonomicznej (zgodnie z Ustawą o ochronie przyrody). Z tych względów często samorządy nie są zainteresowane, by tworzyć PN. Poza tym, przestrzeganie prawa w tym względzie wzmogło się zwłaszcza po wejściu Polski do UE. Na sprawy związane z ochroną środowiska Komisja Europejska jest szczególnie wyczulona, Sarna na komendzie Policjanci zamarli, gdy na teren podwórka Komendy Policji w Żorach wbiegł kozioł sarny, którego nie można było przegonić. Wystraszone było zwierzę, zdziwieni (bo chyba nie wystraszeni?) byli policjanci. Do zdarzenia doszło w poniedziałek 15 kwietnia. Dorosły kozioł pojawił się około południa na wybiegu dla psów służbowych komendy, po czym kręcił się po dziedzińcu. Zwierzę było wystraszone i nie pozwalało się do siebie zbliżyć. Policjanci wezwali więc na pomoc leśnika, Jacka Wąsinskiego z Leśnego Pogotowia z Mikołowa. – Kozioł musiał przywędrować do miasta z łąk – mówił J. Wąsinski. – Nie wiadomo, jak się dostał do centrum miasta. Zabrałem go, a następnie wypuściłem do lasu. Był zdrowy. Z jakim doniesieniem sarna przyszła na policję – wciąż nie wiadomo. (d) dlatego stworzyła program Natura 2000, a podstawowymi jej elementami są właśnie parki narodowe, krajobrazowe, czy rezerwaty. Nieprzestrzeganie wymogów powoduje, że interweniuje Komisja Europejska, składając wniosek do unijnego Trybunału Sprawiedliwości, który może nałożyć wysokie kary finansowe. Z takimi konsekwencjami zetknęło się już kilka krajów Wspólnoty. Oprócz Białowieskiego PN za Światowe Rezerwaty Biosfery uznano 7 naszych parków narodowych (Babiogórski , Bieszczadzki, Kampinoski, Karkonoski, Poleski, Słowiński i Tatrzański). Siedem polskich PN należy do Konwencji Ramsarskiej, chroniącej obszary wodno-błotne ważne dla ptaków (Biebrzański, Narwiański, Karkonoski, Poleski, Ujście Warty, Słowiński oraz Wigierski). Wracając do początków, od czasu utworzenia Yellowstone, przybyło Amerykanom jeszcze 57 innych takich parków. Natomiast Europa może się dziś pochwalić ponad 250 PN o łącznym obszarze ok. 12,5 mln hektarów, co stanowi 1,2 proc. powierzchni kontynentu. Średnia wielkość parku w Europie to ok. 52 tys. ha, natomiast w Polsce ponad 13,5 tys. ha. Najwięcej parków narodowych ma Finlandia (26), lecz największy udział w powierzchni kraju mają parki narodowe w Norwegii – ponad 7 proc. Parki narodowe w Polsce mają charakter leśny, gdyż niemal 62 proc. ich powierzchni zajmują lasy. Wyjątek stanowi Park Narodowy Ujście Warty, gdzie lasy stanowią zaledwie 1 proc. powierzchni, a ochroną objęte są tu przede wszystkim otwarte siedliska łąkowe, gęsta sieć kanałów i starorzeczy, stanowiące najważniejszą w Polsce ostoją ptaków wodnych i błotnych. W Polsce mamy 23 parki narodowe (o łącznej powierzchni ponad 314 tys. ha, co stanowi 1 proc. powierzchni kraju). Można więc powiedzieć, że co 10-11. spośród europejskich PN rozpościera się na terytorium naszego kraju. Najstarszym parkiem narodowym w Polsce jest Białowieski Park Narodowy utworzony w 1932 r. jako „Park Narodowy w Białowieży”. Najmłodszym zaś, utworzony w 2001 r., Park Narodowy Ujście Warty. Najmniejszy to Ojcowski Park Narodowy – 2 146 ha, zaś największy – Biebrzański Park Narodowy o areale 59 223 ha. Warto wspomnieć o Wolińskim Parku Narodowym (na terenie województwa zachodniopomorskiego) utworzonym w 1960 r., u ujścia Odry. Jest to pierwszy w Polsce park morski. Jego charakterystycznym elementem jest wysokie do 95 m wybrzeże klifowe o długości ok. 15 km. Park spełnia ważną rolę w ochronie siedlisk ptaków wodno-błotnych, a obszar delty Świny został zaliczony do ostoi ptaków o znaczeniu europejskim. Innym ewenementem jest Kampinoski PN, który bezpośrednio sąsiaduje ze stolicą naszego państwa Warszawą, co jest rzadkością w skali świata. Tekst i zdjęcie: JERZY MACHURA trybuna leśnika 5/2013 24 zja n rece asza W kwietniu w Galerii Bielskiej BWA można było oglądać najlepsze prace nadesłane na światowy konkurs Fotografii Dzikiej Przyrody organizowany przez londyńskie Muzeum Historii Naturalnej oraz BBC. Konkurs jest organizowany od 48 lat. 11 lat temu w edycji z roku 2002 w konkursie po raz pierwszy zostali nagrodzeni polscy fotograficy - Renata i Marek Kosińscy. W prezentowanej edycji jury nagrodziło pracę ich syna Bartosza zatytułowaną „Lot o świcie”. n Dzikie fotografie Konkurs Fotografii Dzikiej przyrody jest organizowany przez magazyn BBC Wildlife oraz brytyjskie Muzeum Historii Naturalnej od 1964 roku. Cieszy się ogromną popularnością i prestiżem, gdyż jedynym stawianym wymaganiem jest autentyczność fotografii, która nie może zostać poddana żadnemu, najmniejszemu retuszowi. Swoje prace z całego świata przysyłają zarówno uznani profesjonaliści, jak i amatorzy, dla których uwiecznianie aparatem piękna przyrody jest życiową pasją lub jednorazowym łutem szczęścia. 100 najlepszych zdjęć, które są prezentowane co roku w galeriach na całym świecie zostaje wybranie z klikudziesięciu tysięcy prac. To fotografie, które zachwycają, przerażają, czasem nawet bulwersują. Nagrody i wyróżnienia są przyznawane w kilkunastu kategoriach m.in. za leś yka elist lat na fi pejzaż, świat roślin, portrety i zachowania zwierząt, ingerencję człowieka w środowisko naturalne. Najważniejszy jest jednak tytuł fotografa roku w dziedzinie dzikiej przyrody. W ostatniej edycji konkursu do „współzawodnictwa” w 19 kategoriach stanęło 4461 fotografików (w tym 53 Polaków), z 98 krajów, przedstawiając ponad 48 tys. swoich prac. To rekordowe liczby w całej 48-letniej już historii tego przedsięwzięcia, świadczące o prestiżowej randze konkursu. Spośród tej największej w historii ilości nadesłanych prac za najlepsze zdjęcie uznano fotografię prezentującą nurkujące pingwiny Kanadyjczyka Paula Nicklena, który otrzymał za nie tytuł Wildlife Photographer of the Year 2012. Zdjęcia tego autora, który specjalizuje się w podwod- Jedna z prezentowanych fotografii – „Życie na zderzaku”. Copyright Pal Hermansen, Norwegia. nej fotografii przyrodniczej były nagradzane wyróżnieniami podczas wcześniejszych edycji konkursu. Paul Nicklen jest również stałym współpracownikiem prestiżowego czasopisma National Geographic. W kategoriach młodzieżowych tytuł Young Wildlife Photographer of the Year 2012 otrzymał Brytyjczyk Owen Hearn, za fotografię przedstawiającą orła w locie. Wśród zdjęć, nagrodzonych i wyróżnionych w konkursie, które tworzą tegoroczną wystawę, ponownie znalazły się dwie fotografie autorstwa Polaków. Cezariusz Święto lasu Na polskich znaczkach były już pokazywane zwierzęta, kwiaty, motyle, polowania itp. - tematy w jakimś stopniu związane i kojarzone z lasem, ale las jako taki pojawia się, niestety, okazjonalnie. Jedyna do tej pory seria znaczków poświęcona lasom weszła do obiegu w 1971 roku. Z tym większą satysfakcją warto wspomnieć o trudno dziś dostępnym wirniku stosowanym w kwietniu 1934 roku w urzędzie pocztowym Warszawa 2. Odbijał on na kopertach i kartkach pocztowych okolicznościowy napis: ŚWIĘTO LASU POZNAJ SWOJE LASY. Data stosowania oraz jednoznaczna treść wskazuje, że w ten sposób upamiętniono Święto Lasu, ustanowione rok wcześniej przez prezydenta Rzeczypospolitej i obchodzone po raz pierwszy 29 kwietnia 1933 roku. To miłe wydarzenie przez wiele lat funkcjonowało w świadomości nie tylko leśników. Idea oddawania należnego szacunku drzewom zrodziła się w Stanach Zjednoczonych. Już w 1872 roku świętowanie Dnia Drzewa (Arbor Day) zaproponował amerykański miłośnik przyrody Juliusz Morton. Według niego dzień lub święto drzewa to święto przyszłości w przeciwieństwie do wielu świąt upamiętniających przeszłość. Idea czczenia drzew i lasów przyjęła się na całym świecie w różnej formule (dzień, tydzień, rok drzewa lub lasu). Zasięg tego święta też był różny - od krajowego po globalny, np. rok 1985 został ogłoszony Rokiem Lasu, a w 2011 roku obchodziliśmy Międzynarodowy Rok Lasów. KRZYSZTOF TRAWIŃSKI Andrejczuk za pracę „Tańczące brzozy” zdobył wyróżnienie w kategorii „Botaniczne Królestwa”, a Bartek Kosiński otrzymał I Nagrodę w kategorii do 10 Lat za fotografię „Lot o świcie”. W Galerii Bielskiej BWA wystawę obejrzało około 10 tys. osób – to rekord na ogólnopolską salę. Do końca roku najlepsze na świecie fotografie dzikiej przyrody będą mogli jeszcze obejrzeć mieszkańcy Mińska Mazowieckiego, Sopotu, Szklarskiej Poręby, Białowieży, Jeleniej Góry, Warszawy, Wrocławia i Torunia. (mon) Leci nietoperz przez las, walnął o drzewo. Podnosi się, leci dalej. I znów ryp – drugi raz uderzył w drzewo, ale leci dalej. Wreszcie trzeci raz rąbnął, podnosi się, zatacza i klnie: – Kurde, ja się kiedyś przez tego walkmana zabiję. Na wesoło ... Piękny lipcowy dzień. Las, ćwierkanie ptaszków, gdzieniegdzie przebiega sarenka, w tle słychać stukanie dzięcioła. Nagle z głębi lasu wyłania się potężna chmura kurzu, która w szaleńczym pędzie przemierza las. Zwierzęta w popłochu uciekają. Tumult, hałas, nic nie widać. Aż wreszcie chmura zatrzymuje się na leśnej polanie. Kurz powoli opada. Na polance dziesiątki i setki... jeży. Sapią, dyszą, łapią dech. Tylko jeden, ten który prowadził tabun, błogo się uśmiecha i z zachwytem zwraca się do pozostałych: – Kurde!!! Jak mustangi, nie... ?!! Chodzą dwie blondynki po lesie. Nagle wkurzona blondynka mówi do drugiej: – Słuchaj, bierzmy pierwszą lepszą choinkę, nawet taką bez bombek. trybuna leśnika 5/2013 rozmaitości 25 Krzyżówka ze storczykiem Tytuł indeksowany przez LIBREX-AGRO Nr indeksu 379484 Litery w polach z kółeczkami utworzą hasło – myśl Magdaleny Samozwaniec (1894-1972), pisarki satyrycznej, zaczynające się od słów: „DUŻO LUDZI NIE…”. Wśród czytelników, którzy nadeślą treść hasła na adres redakcji w terminie do 20 czerwca 2013 r., rozlosujemy atrakcyjne nagrody książkowe. Miesięcznik leśników i miłośników lasu – dostępny w prenumeracie redakcyjnej i „RUCH” S.A. na obszarze całego kraju. Hasło z numeru 3/2013 brzmiało: „NAJPIERW MA SIĘ DZIECI NA RĘKACH, POTEM NA KOLANACH, A NA KOŃCU NA GŁOWIE”. Nagrody wylosowali: Iwona Bobeńczyk (Polanów), Anna Bizoń (Libusza), Magdalena Zarębska (Suchy Las). Zamówienia na prenumeratę można składać na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Nr 5 / 498 58. rok wydawniczy Redakcja: JACEK DEREK (redaktor naczelny), MONIKA MATL, JERZY MACHURA (dziennikarze) Rada Programowa pod przewodnictwem KRZYSZTOFA CHOJECKIego (RDLP K-ce – public relations) Nakład: 3600 egz. Cena: 14,18 zł (w tym VAT 5%) 3,68 zł (w tymVAT 5%) dla odbiorców spoza RDLP Katowice Adres Redakcji: 40-543 Katowice, ul. Św. Huberta 43/45, tel/fax: 32 6094515, 32 2517251 (centr.) wew. 692 E-mail: trybuna@katowice.lasy.gov.pl Strony internetowe: www.katowice.lasy.gov.pl Wydawca: Regionalna Dy rekcja Lasów Państwowych w Katowicach, adres: 40-543 Ka towice, ul. Św. Huberta 43/45 tel. 32 2517251. Realizacja wydawnicza: Drukarnia Archidiecezjalna, 40-042 Katowice, ul. Wita Stwosza 11, tel.: 32 2513880 Fot. MARCIN PLAZA DTP: BIL-PROJEKT, Bożena Bilińska-Smoleń tel. 697273833 Zamówienia na prenumera tę, ogłoszenia i reklamy przyj muje sekretariat redakcji: KRYSTYNA MITRĘGA, tel. 32 6094515 Storczyk (Orchis L.) – rodzaj bylin należących do rodziny storczykowatych. W zależności od ujęcia systematycznego klasyfikowanych jest do tego rodzaju od 17 do 33 gatunków. Gatunkiem typowym jest storczyk kukawka (Orchis militaris L.). Jego kwiaty zebrane w kształtny, gęsty kłos osadzony na szczycie łodygi są rozmieszczone w kątach błoniastych i zasychających przysadek krótszych od zalążni. Na łodydze widoczny tylko jeden osadzony pochwiasto liść, pozostałe skupione u nasady w różyczkę. Korzeń stanowią dwie jajowate do kulistych, niepodzielne, podziemne bulwy. Gatunki zaliczane do rodzaju Orchis s.l. występujące we florze polskiej: • storczyk blady • storczyk błotny • storczyk cuchnący • storczyk drobnokwiatowy • storczyk kukawka • storczyk męski • storczyk purpurowy • storczyk samczy, s. samiczy • storczyk trójzębny. © copyright by RDLP Katowice, 2013 Redakcja nie zwraca materia łów nie zamówionych, oraz za strzega sobie prawo skracania, opracowania redakcyjnego tek stów i zmiany tytułów. Nie od powiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń. Zdjęcie na okładce: JERZY MACHURA Święto Lasu w panewnickim parku trybuna leśnika 5/2013 26 ików ni leśn w kuch Składniki: 2 kg szynki z cielaka daniela (waga z kością udową), 2 kiszone, średnie ogórki, 4 ząbki czosnku, 5 dag boczku (średnio tłusty), 5 dag słoniny z warchlaka, 4 ziarna ziela angielskiego, kilkanaście 4 ziaren czarnego pieprzu, liście laurowe, 1/2 szklanki czerwonego, półsłodkiego, gronowego wina, 100 ml oliwy z oliwek, 3/4 kostki masła, garść leśnych, suszonych grzybów (borowików, względnie podgrzyb ków), sól, mielony pieprz i słodka papryka, gęsta śmietana do podprawienia sosu z pieczeni. Szynka z daniela Bolesława Czarneckiego Szynkę rozmrozić, odciąć gicz oraz kość łonową, oczyścić z tłuszczu i błon. Mięso natrzeć solą, pieprzem, słodką papryką. Boczek, słoninę, ogórki i czosnek pokroić w kostkę. Naszpikować nimi szynkę zachowując odległość ok. 3 cm, w kolejności: słonina, czosnek, ogórek, boczek – powtarzać aż mięso zostanie naszpikowane z dwóch stron. Mięso wysmarować oliwą i winem. Włożyć do naczynia, obciążyć i pozostawić w chłodnym miejscu do następnego dnia. W brytfannie sklarować masło. Lekko obsmażyć na nim szynkę – mniej więcej 5 minut z każdej strony. Dodać ziarna pieprzu, angielskie ziele i laurowe liście, lekko podlać winem. Następnie włożyć do piekarnika nagrzanego do temp. 200 stopni C na około godzinę. Brytfanka musi być przykryta a mięso należy w trakcie pieczenia polewać sosem i winem. Po upieczeniu całkowicie wystudzić. Z zimnej pieczeni usunąć kość i pokroić mięso na plastry. Wywar z pieczeni przecedzić, dodać namoczone wcześniej i zmielone grzyby, podprawić śmietaną. Pieczeń można podawać z kartoflami lub kaszą, ale wyśmienicie smakuje podana po prostu ze świeżym chlebem. Sława uczt polskich przez stulecia niosła się po całej Europie. Od tej słynnej, wydanej przez króla Bolesława Chrobrego na cześć niemieckiego cesarza Ottona III, po „Obiady czwartkowe” ostatniego polskiego władcy Stanisława Augusta Poniatowskiego. Niekwestionowane, pierwsze miejsce zajmowała na tych stołach dziczyzna. Z wybornie przyrządzanych mięsiw dzika, jelenia, sarniny i dzikiego ptactwa słynęła staropolska kuchnia. Ceniono w niej przede wszystkim to, co pochodziło z własnych pól, ogrodów i lasów. Gall Anonim w swoich Kronikach tak opisywał bogactwo kuchni Bolesława Chrobrego: Dwór zaś swój tak porządnie i tak okazale utrzymywał, że każdego dnia powszedniego kazał zastawiać 40 stołów głównych, nie licząc pomniejszych; nigdy jednak nie wydawał na to nic cudzego, lecz wszystko z własnych zasobów. Miał też ptaszników i łowców ze wszystkich prawie ludów, którzy na swój sposób chwytali wszelkie rodzaje ptactwa i zwierzyny; z tych zaś czworonogów, jak i z ptactwa codziennie przynoszono do stołu potrawy z każdego gatunku. Z zagranicy sprowadzano wówczas tylko bardzo drogie przyprawy korzenne, bakalie, niektóre alkohole, cukier i sól. Dziczyznę jednak przyprawiano bardzo skromnie: solą pieprzem, czosnkiem, jagodami jałowca, gałką muszkatołową. Marynaty sporządzano na bazie wina i soku z bardzo drogich wtedy cytryn. Sosy z pieczystego zagęszczano kwaśną, gęstą śmietaną. trybuna leśnika 5/2013 Dziś dziczyzna najczęściej gości na stołach myśliwych i leśników. W rodzinach, w których z pokolenia na pokolenie przechodzi umiłowanie do lasu, przekazywane są także wypróbowane setki razy receptury. Prostota tych przepisów przypomina staropolskie specjały, z których niegdyś tak słynęło Królestwo Polskie w Europie. Entuzjastą takich właśnie receptur jest leśniczy Bolesław Czarnecki z Leśnictwa Lędziny w Nadleśnictwie Katowice. W rodzinie i wśród kolegów leśników słynie z doskonale przyrządzanej dziczyzny. Jednym z popisowych dań leśniczego Czarneckiego jest pieczona szynka z daniela. To danie uroczyste, przygotowywane tylko na wyjątkowe okazje: najczęściej na świąteczny bożonarodzeniowy lub wielkanocny obiad. Talent do gotowania leśniczy z Lędzin musiał odziedziczyć po matce, która nauki z prowadzenia gospodarstwa domowego pobierała w przedwojennej szkole prowadzonej przez siostry zakonne. Wpływ na łowiecką pasję gospodarza musiał też wywrzeć dziadek pana Czarneckiego, który zarządzał folwarkiem w Tychach należącym do księcia pszczyńskiego, znanego z polowań organizowanych dla europejskiej arystokracji. – Z dziczyzną lepiej nie eksperymentować. Czosnek, papryka ostra i słodka, odrobina majeranku i przyprawa magi – to podstawa w mojej kuchni – mówi Bolesław Czarnecki i dodaje, że kucharz musi mieć nie tylko wrażliwe podniebienie, ale przede wszystkim dużo cierpliwości, gdyż potrawy z dziczyzny potrzebują czasu i uważności. Szynka z daniela musi być pieczona z kością udową, którą usuwa się dopiero z upieczonego i ostudzonego mięsa. Niewątpliwie tajemnicą kulinarnego sukcesu tego przepisu jest posiadanie przez gospodarza pieca opalanego drewnem. Z piekarnika w takim piecu mięso smakuje po prostu wybitnie. Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL
Podobne dokumenty
czerwiec 2013 - Trybuna Leśnika
wiedzę i umiejętność rozpoznawania zwierząt (ssaków, ptaków, płazów i gadów), związanych ze środowiskiem wodnym oraz roślin wodnych (na podstawie okazów zielnikowych), uczestnicy dostawali sadzonk...
Bardziej szczegółowo