Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
o KPP-owskim rodowodzie czy stylizowaną na dzieci Paryża 1968 młodą lewicą, wywołałaby zapewne u Lelewela palpitacje serca, a u Żeromskiego i piłsudczyków – siarczyste przekleństwo.
Prof. Walicki nie boi się także stawiać kłopotliwych pytań. Jest on myślicielem odważnym i niezależnym wobec Zachodu oraz jego dorobku intelektualnego, z którego czerpie to, co najlepsze, bez żadnych kompleksów.
Wykazuje się świetną znajomością anglosaskich opracowań, które są dla
niego naturalnym środowiskiem intelektualnym i punktem odniesienia.
Niejednokrotnie jednak krytykuje zachodnich badaczy – co zdaje się bardzo ożywcze dla polskiego życia umysłowego, które jest nie tylko imitacyjne, lecz także często całkowicie pozbawione krytycyzmu wobec efektów
pracy zachodnich humanistów. W ten sam nieuprzedzony sposób rozpatruje on kwestie kształtowania się pojęcia narodu, sarmackiej spuścizny,
liberum veto, na boku pozostawiając intelektualne mody. Walicki jest niewątpliwie myślicielem polskim, lecz niejednokrotnie przekracza polski horyzont. Otwarcie zastanawia się na przykład, czy możliwy jest liberalny
nacjonalizm – pytanie to, zupełnie naturalne w nauce obszaru euroatlantyckiego, w Polsce uchodzi za herezję.
Kolejnym wykroczeniem Walickiego jest rehabilitacja Królestwa Polskiego jako obszaru modernizującego się gospodarczo, najlepiej rozwiniętej
części Imperium Rosyjskiego, która dzięki pragmatycznym, a jednocześnie
patriotycznym elitom rozwijała pod obcym berłem przemysł, handel i oświatę, działając w ramach granic wyznaczonych przez potęgi, z którymi sami
Polacy równać się wówczas nie mogli. Doświadczenie umiejętnego wykorzystywania przez polskich polityków tamtych czasów szansy, którą było
istnienie Kongresówki, można twórczo wykorzystać w dzisiejszej sytuacji
Polski, będącej częścią Unii Europejskiej, na którą nolens volens scedowaliśmy suwerenność.
W pisarstwie historycznym Walickiego, inaczej niż w bieżącej publicystyce,
której zresztą stara się unikać, proste podziały ulegają załamaniu. Narodowi
bohaterowie okazują się mieć zadziwiające z dzisiejszej perspektywy poglądy, a polska tradycja myśli politycznej nagle zaczyna lśnić bogactwem. Nawet
jeśli w większości przypadków nie jest to blask myślicieli wyznaczających
kierunki w myśli zachodniej, to na pewno należy ich uznać za interesujących
i twórczych interpretatorów.
Pisma Walickiego to nie tylko intelektualna uczta, ale też wspaniały pomnik polskiej myśli. Warto przy tej okazji spytać, czemu tak mało dzieł Walickiego czytają polscy studenci historii, polonistyki, nauk politycznych czy filozofii. Wszak na takich autorach powinniśmy się uczyć własnego dziedzictwa.
Uważam zresztą, że jest to wyśmienita lektura nie tylko dla studentów czy
osób profesjonalnie zajmujących się polską myślą, ale dla wszystkich zainteresowanych historią idei w Polsce.
Mateusz Kędzierski
266
Kompressje
Rafał Chwedoruk
Ruchy i myśl polityczna
syndykalizmu w Polsce
Dom Wydawniczy Elipsa
Wa rs z a wa 2 0 1 1
531 stron
oprawa miękka
cena: 50,40 zł
Podział na prawicę i lewicę nie zawsze jest adekwatny, a z punktu widzenia
badacza historii idei bywa niezwykle prostacki i nudny. W ideologiczne szufladki mogą ludzi i całe ruchy polityczne zamykać tylko ignoranccy dziennikarze, szukający sensacji i upraszczający sobie oraz swoim odbiorcom wizję
rzeczywistości. Tymczasem jest ona zazwyczaj o wiele bardziej złożona, niż
wydaje się to partyjnym pałkarzom.
Jednym ze zjawisk, które po dokładnym przyjrzeniu wymyka się jednoznacznej identyfikacji, choć zarówno we własnej ocenie, jak i standardowo
w nauce uważane jest za lewicowe, jest syndykalizm. Jego polskim wcieleniem zajął się w monografii Ruchy i myśl polityczna syndykalizmu w Polsce politolog Rafał Chwedoruk.
Jest to moim zdaniem bardzo dobrze napisana książka naukowa. Wystarczającym kryterium dla mnie jest to, że w sposób kompleksowy i uporządkowany odpowiada na (prawie) wszystkie pytania, jakie na temat syndykalizmu
w Polsce mogą się nasunąć – a przynajmniej mnie się nasunęły.
Syndykalizm jest bowiem jednym z bardziej intrygujących nurtów myśli
lewicowej. Już na wstępie Chwedoruk zarysowuje jego główne wyznaczniki,
rozróżniające go od innych nurtów socjalizmu. To przede wszystkim podkreślenie wartości ruchu zamiast teorii, apolityczność i nieufność wobec partii,
antyintelektualizm i niechęć wobec państwa. Autor skupia się głównie na
dwóch nurtach syndykalizmu: sorelizmie, z jego pochwałą heroizmu i mitu
strajku generalnego, oraz anarchosyndykalizmie.
Geneza polskiego syndykalizmu odróżnia go od jego zachodnich odpowiedników, czyni bardziej podobnym do syndykalizmu chociażby w Czechach. Wraz
z Chwedorukiem śledzimy pojawienie się syndykalizmu na polskich ziemiach
(pierwotnie był on głównie związany z ruchem anarchistycznym) i zapoznajemy się z myślą autorów znajdujących się na jego obrzeżach, takich jak Edward
Abramowski, Stanisław Brzozowski czy Stefan Żeromski. Po odzyskaniu niepodległości to jednak nie anarchiści wiedli prym w ruchu syndykalistycznym, lecz
ludzie wywodzący się z zupełnie odmiennego środowiska. To „Zet”, czyli Związek
Pressje 2011, teka 25
267
Młodzieży Polskiej, związany z poprzedniczką endecji − Ligą Polską, ewoluował
ideowo, coraz bardziej oddalając się od nacjonalizmu i przyjmując retorykę oraz
program bliski socjalizmowi. Warto jednak pamiętać, że głównym celem działania
tej organizacji było przywrócenie na mapę świata niepodległej Polski.
Po I wojnie światowej środowisko „Zetu” znalazło się w trudnej sytuacji,
gdyż jego główny cel został zrealizowany. Wielu działaczy, w czasie wojny
związanych z Legionami, wstąpiło w służbę państwową, jednocześnie coraz
mocniej rozwijając swoje idee w kierunku syndykalizmu. Z czasem głównym
wrogiem ideowym stał się liberalizm, właściwie we wszystkich swoich przejawach – szczególnie gospodarczym, ale także kulturowym, ustrojowym i −
co dziwić może tych, którzy kojarzą lewicę przede wszystkim z promiskuityzmem − częściowo także obyczajowym.
W tym miejscu warto podkreślić specyfikę polskiego syndykalizmu, który
przez większą część okresu międzywojennego był blisko związany z obozem piłsudczykowskim, a w konsekwencji także władzą. Przewrót majowy z 1926 roku
syndykaliści uznali za rewolucję i postawienie tamy reakcyjnej prawicy. Prowadzili działalność przede wszystkim w ramach ruchu związkowego, wokół
założonej w 1928 roku Generalnej Federacji Pracy, a później, po jej połączeniu z innymi prosanacyjnymi centralami, w Związku Związków Zawodowych.
Działacze syndykalistyczni sprawowali mandaty poselskie w ramach BBWR,
a jednym z liderów środowiska był premier Jędrzej Moraczewski. Poparcie dla
sanacji (na której skrajnej lewicy znajdowali się syndykaliści) było do pewnego momentu tak wielkie, że jeden z liderów ZZZ Tomasz Pilarski, z przekonań
anarchosyndykalista, na którymś z wieców wznosił okrzyki na cześć marszałka Rydza-Śmigłego. Z czasem jednak i ta sympatia opadła i zastąpiona została
przez niechęć wobec tego, co syndykaliści uznali za skręt sanacji „na prawo”
i interpretowali jako zdradę ideałów Józefa Piłsudskiego. W przeciwieństwie
do nich zdominowana przez anarchosyndykalistów malutka Anarchistyczna
Federacja Polski nie miała nigdy takich dylematów – od początku będąc przeciwna jakiejkolwiek władzy państwowej.
Ciekawie wygląda także analiza losów ruchu i myśli syndykalistycznej
w okresie II wojny światowej, w trakcie której ludzie związani wcześniej
z ZZZ czy AFP włączyli się w walkę z Niemcami, a także w okresie PRL, kiedy zdecydowana większość z nich nie potrafiła odnaleźć dla siebie miejsca.
Szczególnie interesujący jest także drobiazgowy opis różnic między ruchem
syndykalistycznym a innymi obozami politycznymi: od PPS, przez komunistów, po endecję i faszyzm. Zwłaszcza opis, dlaczego ten ostatni nurt wzbudzał w swoim początkowym okresie pewne nadzieje syndykalistów, może być
pouczający dla wszystkich, którzy o mapie politycznej myślą czarno-białymi
stereotypami. Jednocześnie bardzo wartościowe jest wykazanie, czym oparty
na walce klas syndykalizm różni się od solidarystycznego korporacjonizmu –
zbyt często popełnia się błąd utożsamienia ze sobą obu kierunków.
Stefan Sękowski
268
Kompressje
W. J u l i a n Ko ra b - K a r p ow i c z
Historia filozofii
politycznej
od Tukidydesa do Locke’a
Tr a d y c j a k l a s y c z n a i j e j k r y t y c y
Wydawnictwo Marek Derewiecki
Kęty 2010
stron 391
oprawa twarda z obwolutą
cena 36 zł
Historia filozofii politycznej jest jedną z tych dziedzin, w których założenia
teoretyczne czy preferencje badacza wchodzącego w rolę przewodnika wyraźnie determinują charakter jego ustaleń. To, w jaki sposób czytamy Platona
i jak chcemy, żeby Platon był czytany, zależy od naszej oceny samej możliwości filozofowania oraz od tego, czy według nas filozofowanie może stanowić racjonalną, powszechnie akceptowaną miarę dla tych, którzy uczestniczą
w życiu politycznym. Innymi słowy, zależy od tego, czy Platon jest dla nas
przodkiem z obrazu, czy żywym nauczycielem.
W. Julian Korab-Karpowicz pozwala w swojej książce przemówić dziesięciu nauczycielom, którzy wszyscy okazują się żywi, niezależnie od tego, czy
są przedstawicielami konstytutywnej dla Zachodu tradycji klasycznej, czy też
mniej lub bardziej radykalnymi jej krytykami. Książka ta, na pewno godna polecenia studentom politologii, jest w naszym kraju dziełem pionierskim. Różni się
ona od typowych podręczników „historii doktryn politycznych i prawnych”, które,
zdaje się, nadal dominują w tej dziedzinie. „Doktryny” rozpatruje się w nich zasadniczo w podziale na epoki, których poszczególni myśliciele byli „przedstawicielami”. Arystoteles to na przykład przedstawiciel starożytnej greckiej formacji
polis, a Machiavelli − renesansowego włoskiego państwa-miasta; ten pierwszy
broni ładu opartego na niewolnictwie, ten drugi stara się nakłonić feudałów do
skutecznego działania zapewniającego jedność polityczną; spuścizna pierwszego jawi nam się jako wyraz zjawisk zachodzących w IV wieku p.n.e., spuścizna drugiego – jako fenomen XVI-wieczny. Historię oczywiście warto znać, ale –
z punktu widzenia politologa mającego wyczucie zmiany i konkretu w życiu politycznym – problemy dawnych epok nie są naszymi problemami.
Aby móc sięgać na serio do myśli klasyków, potrzebne jest inne spojrzenie
na pisarstwo filozoficzne. Fundamentalnym założeniem Korab-Karpowicza jest
istnienie natury ludzkiej. Natura jest niezmienna i refleksja nad naturą jest niezmiennie aktualna. W dziejach Europy stała się ona podstawą tradycji myślenia
o polityce przez pryzmat cnoty, czyli pełni tego, ku czemu skłania osobę ludzką jej
natura (dla chrześcijan ustalona przez Stwórcę), w ramach ustroju politycznego,
Pressje 2011, teka 25
269