"Wygrałam kolejną bitwę" Ty mnie nie znasz, ale ja znam ciebie. Ty
Transkrypt
"Wygrałam kolejną bitwę" Ty mnie nie znasz, ale ja znam ciebie. Ty
Reportaż literacki Patrycja Boruń Gimnazjum nr 1 w Zamościu im. Adama Mickiewicza 22-400 Zamość, ul. Sienkiewicza 5 "Wygrałam kolejną bitwę" Ty mnie nie znasz, ale ja znam ciebie. Ty boisz się mnie, a ja ciebie. Oboje jesteśmy ludźmi. Z tą różnicą, że ja czuję więcej... Światło, powietrze, ciemność wywołują u mnie mrowienie na karku. Mimo to oddycham. Przez burzę, ogień i szaleństwo. Codziennie toczę zacięty bój o spokój w swoim umyśle. Żyję w świecie, gdzie jest sztuczne słońce. Mam schizofrenię. Swojej daty urodzenia nigdy nie poznałam. Nie wiem, kim jestem. Ktoś podrzucił mnie pod drzwi domu dziecka. Nigdy nie doznałam miłości ani troski. Myślę, że to mogłoby mnie wyleczyć. Jedyne, co dostałam od losu to chaos. Choć rodziców nie znam, wiem, że to oni są w mojej głowie i szepczą z każdym dniem coraz głośniej. Nie mogę zrozumieć, czego chcą. Zawsze mają podzielone zdania. Chyba się kłócą. Mam pewność co do tego, że jestem w dwóch światach naraz. Moje ciało znajduje się w nazywanej przez innych rzeczywistości. Natomiast dusza w prawdziwym śwecie, moim świecie. Wszędzie koła, kwadraty i trójkąty. Pragnęłam zachować wszystko dla siebie. Lekarze byli moimi przeciwnikami. Nie pomagali mi. Ich celem było wydać mnie na pożarcie niezbadanym stworzeniom, które czaiły się wszędzie. Kiedy po raz kolejny mężczyzna w białym fartuchu wstrzyknął mi coś w żyłę, dostałam olśnienia. Uświadomiłam sobie, że nie mogę ukryć swojej psychozy. Stawałam się panią własnych myśli. Wszystko było bardzo proste. Jedzenie, oglądanie telewizji, chodzenie na spacery dawało mi radość. Do czasu. Później mój świat się po mnie upominał. Wtedy przez moment czułam się potrzebna. Uwielbiałam, kiedy otwierał się nade mną jasny tunel, a ja unosiłam się w cudownym świetle, od którego czułam ogromną ilość ciepła i miłości. Niesamowitym przeżyciem dla mnie była katatonia. Z tego co wiem, ja przeszłam przez katatonię hipokinetyczną. Przebywałam wiele godzin w tej samej niewygodnej pozycji. Przez to, że miałam przez ten czas szeroko otwarte powieki, pielęgniarki musiały zakraplać mi oczy. Przeszłam też przez elektrowstrząsy. One mi bardzo pomogły. Nie byłam świadoma podczas zabiegów, ale gdy otwierałam oczy, nagle stawałam się kimś innym. Sobą. Wygrałam kolejną bitwę, ale kto wygra wojnę? Najgorsze chyba do zniesienia są ciągłe zmiany nastroju. W ciągu dnia potrafię kilka razy przejść z apatii, zobojętnienia, bierności do czystej euforii. Często przy odczuwaniu nadmiernej radości towarzyszą mi halucynacje. Nie są one złudzeniami zmysłowymi tylko nieodłączną częścią mojej zaburzonej komunikcji z "normalnymi" (co to tak naprawdę znaczy?) ludźmi. Dokonuję przeorganizowania rzeczywistości, dostosowuję ją do siebie. Nie jestem nikim złym. Jednak inni boją się takich jak ja. Czy się tym przejmuję? Tak. Brak akceptacji, tolerancji i życzliwości sprawia, że zamykam się w sobie coraz bardziej. Kiedy wiem, że chwila w czasie jest realna, czuję, iż ludzie, którzy wiedzą o mojej chorobie, polują na mnie jak zwięrzeta. Perfidne, egoistyczne zwierzęta. Doprowadziło mnie to do depresji. Zamieniłam się w kłębek niezdolny do czegokolwiek. Strach przed ludźmi się spotęgował. Czy człowiek musi jeść? Dodatkowe opakowania leków, które na mnie nie działały i kompletny brak zainteresowania doczesnymi sprawami sprawiły, że nie widziałam miejsca dla siebie na świecie. Moje światełko znikło...Ciepłe światełko...Wieszałam się, bo pragnęłam miłości. Robiłam to przez ostatnie kilka lat i miałam nadzieję, że się odrodzę w lepszym świecie. Zaostrzyły się u mnie dodatkowo negatywne objawy schizofrenii (czyli takie cechy które mają zwykli ludzi, a nie mają schizofrenicy). Zaobserwowano u mnie m.in.: brak woli, zubożenie języka. Całą swoją energię skupiłam na powrocie do własnego świata. Udało się. Był to najlepszy moment w moim życiu. Tak bardzo nienawidziłam wszystkiego, co mnie otacza...Po raz pierwszy od dłuższego czasu usłyszałam moich "rodziców". Znowu się kłócili. Mam odebrać telefon? Zaparzyć herbatę? Posłuchać radia? Tak. Nie. Tak. Nie. Obłęd. Wokół mnie były dziwne storzenia. Bałam się spojrzeć w kąt pokoju. Czułam, że coś mnie obserwuje. Znałam to uczucie. Doświadczyłam go w szpitalu, który nazywałam zachodem słońca. Bo tak jak ono "znika" wieczorem z nieba, tak znikały moje szanse na lepszy stan zdrowia w tym ośrodku. Depresja chyba minęła. Pobyt TAM pozbawił mnie wszelkich wątpliwości co do sensu istnienia. Nauczyłam się ze sobą żyć. Dążyłam tylko dalej do izolacji i rozwinięcia własnej osobowości. Cień zawisł nade mną, gdy okazało się, że mam agorafobię, czyli lęk przed samotnym wychodzeniem z domu. Na szczęście nie trwało to długo, ponieważ doszłam do wniosku, że lęk nakręca myśl, a myśl-lęk i pozbyłam się ich obu. Czasami wszystko jest dziecinnie proste. Byłam jak Mały Książę. Pragnęłam powrotu na swoją planetę. Bałam się o nią. Nie chciałam, aby zniszczyły ją baobaby... Miałam kolejną halucynację. Szłam cmentarną aleją. Spotkałam na swojej drodze pustą duszę. Byliśmy sami w sierpniowy wieczór. Mierzyliśmy się spojrzeniami jak odwieczni wrogowie. Czułam, jak wysysa ze mnie życie, ale nic nie mogłam zrobić. Czekałam. Obronił mnie Anioł Stróż. Ocknęłam się w wannie. Poszłam do kościoła, podziękować za wszystko. Mój stan się poprawił. Depresja nie wróciła. Leki zaczęły działać. Staram się powrócić do normalności. Wciąż jestem chora, ale liczę na to, że tę wojnę już wygrałam. Głosy ustały. Pożegnałam rodziców. Potwory zniknęły. Nadal jestem dobrym człowiekiem. Teraz za każdym razem, kiedy patrzę w lustro, wszystkie te zmarszczki na mojej twarzy są wyraźniejsze. Przeszłość odeszła. Czy nie jest tak, że każdy musi spłacić swoje długi? Schizofrenia to okropna choroba, źródło nieszczęścia i niewiarygodnej ilości cierpień. Ludzie, których nazywacie wariatami, wcale nimi nie są. Co więcej, możecie żyć obok nich, to mogą być nawet wasi rówieśnicy i możliwe, że nie będziecie sobie zdawać sprawy z tego, że są chorzy. Kiedy spotkacie się ze schizofrenikiem, nie patrzcie na niego jak na psychopatę, ale jak na człowieka, który codziennie odbywa PRAWDZIWĄ batalię z własnym umysłem. Przestańmy być jak zwierzęta!