Gospodarczo przegrywamy z sąsiadami

Transkrypt

Gospodarczo przegrywamy z sąsiadami
Nr 44(1746)
30 października 2014 r.
Państwowa Komisja Wyborcza podała listy kandydatów w wyborach na wójtów,
burmistrzów i prezydentów. Najlepiej ma urzędujący burmistrz Kolbuszowej, bo startuje bez
żadnych konkurentów.
Jeden już
pewny
W mieście nad Nilem o fotel burmistrza ubiegać
się będzie tylko jeden kandydat – dotychczasowy
burmistrz Jan Zuba. Żadna z osób, o których mówiło się wcześniej, że zechcą z nim zmierzyć swe siły,
nie podjęła rękawicy. Oficjalnie zrezygnował „prawie pewny” radny Michał Karkut, który na swoim
blogu napisał: „To nie wstyd przegrać z urzędującym burmistrzem, to wielka sztuka z takim wygrać”.
– Z powodu wykruszenia się konkurentów wybory staną się plebiscytem – posumował w rozmowie z „TN”
burmistrz Zuba.
Dużo ciekawiej zapowiada się wyścig do kolbuszowskiej Rady Miejskiej, gdzie o 21 mandatów ubiegać się
będzie 54 kandydatów z 7 komitetów wyborczych.
Pełną listę kandydatów wystawia tylko jeden komitet,
na kilku figuruje od jednej do trzech osób.
W Nisku o najważniejszy fotel w magistracie zmierzą się ostatecznie trzej kandydaci: burmistrz Julian
Ozimek, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Józef
Sroka oraz „nowa twarz” w tej stawce – radny RM
Błażej Borowiec. Zażarta walka toczyć się będzie o
21 mandatów do Rady Miejskiej, a stanie do niej 78
kandydatów z 9 komitetów wyborczych.
W Nisku, podobnie jak w Kolbuszowej, tylko jeden
komitet wystawia pełną listę – 21 kandydatów, a dwa
– po 19 osób. Z kilku będzie się ubiegać o mandat po
jednym kandydacie. Jak komentują obserwatorzy niżańskiej sceny politycznej, po wyborach raczej pewna
jest dotychczasowa koalicja w radzie pomiędzy PiS i
lewicą burmistrza Ozimka.
W Ulanowie wynik wyborów jest raczej łatwy do
przewidzenia: o fotel burmistrza powalczy radna powiatowa Teresa Pracownik i dotychczasowy, bardzo
popularny włodarz gminy i miasta Stanisław Garbacz.
Do Rady Miejskiej o 15 mandatów ubiega się 49
kandydatów z sześciu komitetów wyborczych. Tylko
komitet burmistrza wystawił pełną listę do Rady Miejskiej, dwa inne – po 13 kandydatów.
Chyba najbardziej ciekawe starcie szykuje się
w Rudniku nad Sanem, gdzie o fotel burmistrza
ostatecznie powalczą trzej kandydaci: burmistrz
Waldemar Grochowski, który boryka się z zarzutami pokontrolnymi CBA, radny powiatowy Adam
Mach, polityk z bogatą przeszłością samorządową, oraz radny RM Jerzy Czaja, po raz pierwszy
uczestniczący w walce o magistrat. Równie ciekawie
przedstawia się statystyka dotycząca wyborów do
Rady Miejskiej, w których o 15 mandatów walczyć
będzie 54 kandydatów z 7 komitetów wyborczych. I
tutaj tylko komitet burmistrza wystawił pełną listę
kandydatów.
(pen)
Rozmowa
z Wiktorem
Stasiakiem
kandydatem
na prezydenta
Tarnobrzega
– Po wyborach w 2010 roku nie przeszedł Pan do opozycji, która punktowała
potknięcia nowego prezydenta, ale całkowicie znikł z lokalnej polityki. Dlaczego
teraz zdecydował się Pan wrócić?
– Przede wszystkim funkcjonowałem
poza Radą Miasta, a więc nie miałem możliwości bieżącego uczestnictwa w życiu samorządu. Nie będąc radnym i pracując z dala od samorządu,
wypada się z tego obiegu. Decyzję o kandydowaniu podjąłem
dość późno. Było to związane z moją aktualną pracą w tarnobrzeskim szpitalu. Przyszedłem tutaj rok temu, rozpocząłem
pewne działania i nagle trzeba było podjąć decyzję, która
może skutkować zakończeniem tej pracy. Po rozmowach
z wieloma osobami ostatecznie przekonał mnie argument,
że powinienem zdecydować, które dobro jest dla mnie ważniejsze – to mniejsze, czyli szpital, czy większe, czyli miasto.
Powiedziano mi, że wiele osób mi ufa i uważa, że mógłbym
zgromadzić wokół siebie ludzi, którzy chcą, aby Tarnobrzeg
funkcjonował inaczej niż dziś. To do mnie trafiło.
– Dlaczego tarnobrzeska prawica nie idzie do wyborów
pod jednym szyldem, ale podzielona na Prawo i Sprawiedliwość i Moje Miasto Tarnobrzeg? Nie potrafiliście się
dogadać?
– Uważam, że środowiska opozycyjne wobec urzędującego prezydenta i rządzącej z nim Platformy Obywatelskiej powinny pójść do wyborów pod szyldem, który da im
szansę na wygraną. Najlepszą propozycją jest tutaj szyld
Prawa i Sprawiedliwości. Źle się stało, że Moje Miasto
Tarnobrzeg startuje osobno. Różniliśmy się w tej kwestii. Ja byłem zdania, że powinniśmy stworzyć jedną listę,
a koledzy, że stworzenie dwóch list poszerza potencjalny
elektorat. Teoretycznie mają rację, ale w praktyce rodzi
to problem związany z obowiązującą ordynacją wyborczą,
która preferuje duże ugrupowania. Przekonaliśmy się o tym
zresztą cztery lata temu, kiedy w wyborach do Rady Miasta
listy PiS i Tarnobrzeskiego Porozumienia Prawicy zdobyły
razem prawie 8,5 tysiąca głosów – co przełożyło się na 8
mandatów, a lista Platformy Obywatelskiej zdobyła 5,4
tysiąca głosów, co dało im 9 mandatów. Obawiam się, że
w tych wyborach sytuacja może się powtórzyć.
– Mogą się pojawić głosy, że wraz z Panem do Urzędu
Miasta wróci cała poprzednia ekipa, z tą różnica, że to Pan
będzie na świeczniku. Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że
największym Pana problemem w drodze do fotela prezydenta może być to, że jest pan utożsamiany z władzą, która
miała już swoją szansę?
[email protected]
Komu władza?
9
Znamy już nazwiska wszystkich kandydatów na
fotele burmistrzów i wójtów w gminach powiatu
tarnobrzeskiego.
W Baranowie Sandomierskim do wyborczej walki staną: obecny
burmistrz Jacek Hynowski (50 lat, kandydat Komitetu Wyborczego Wyborów „Wspólna Droga Prawicy”) oraz Marek Mazur (35
lat, KWW Porozumienie dla Gminy Baranów Sandomierski). To
znana tutejszym wyborcom para kandydatów, obaj panowie cztery
lata temu rywalizowali już o władzę w gminie. J. Hynowski wygrał
wówczas zdobywając ponad 61 procent głosów.
Rządzić Nową Dębą przez kolejne cztery lata chce urzędujący
burmistrz Wiesław Ordon (51 lat, KWW Nasz Samorząd). Tym
razem nie startuje już jednak z tak komfortowej pozycji, jak w poprzednich wyborach, kiedy nie miał kontrkandydatów. Jego miejsce
chcą zająć: radny Marek Ostapko (27 lat, KWW Ratusz) oraz prezes
firmy Unitez Halina Wilk (54 lata, KWW Wielkie Reformy).
O władzę w Grębowie z wójtem Kazimierzem Skórą (51 lat,
KWW Gmina XXI wieku) powalczy Zuzanna Paduch (61 lat,
KWW Nasza Gmina Grębów) – wieloletnia szefowa gminy, którą
pokonał w poprzednich wyborach K. Skóra.
Aż czterech kandydatów zgłosiło chęć walki o zarządzanie gminą
Gorzyce. W szranki z wójtem Marianem Grzegorzkiem (61 lat,
KWW Wspólnota Prawicy) staną: przewodniczący Rady Gminy
Marian Kopyto (55 lat, KWW Nasza Mała Ojczyzna), radny Powiatu Tarnobrzeskiego Leszek Surdy (51 lat, Komitet Wyborczy PSL),
oraz prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Gorzycach Krzysztof
Laskowski (47 lat, KW Prawo i Sprawiedliwość). (rn)
Gospodarczo
przegrywamy
z sąsiadami
– Zapewne dla pewnej
grupy wyborców może
być to problem. Powinni
oni zadać sobie jednak
pytanie, jak oceniają
moją pracę na stanowisku wiceprezydenta do spraw społecznych. Mam nadzieję, że
będę oceniany przez pryzmat swoich dokonań. Startuję z komitetu Prawa i Sprawiedliwości i jeśli wyborcy zdecydują, że
dostaniemy mandat zaufania i ten komitet wygra wybory, to
będzie musiał wziąć odpowiedzialność za miasto. Kilka razy
w życiu przychodziłem do różnych instytucji i ci, z którymi
przyszło mi tam współpracować, wiedzą, że zawsze starałem
się oceniać ludzi według ich zaangażowania w pracę i dobierać sobie jak najbardziej kompetentnych współpracowników.
Będę współpracował z każdym, kto będzie chciał pracować
na rzecz miasta. Nie uważam, że nowy prezydent powinien
zaczynać pracę od wymiany sekretarek i kierowców. Nie ma
mowy o jakimś masowym powrocie do urzędu osób, z którymi poprzednio współpracowałem, a które stamtąd odeszły.
Zresztą z ich strony nie ma takich oczekiwań.
– Jak ocenia Pan rządy prezydenta Norberta Mastalerza?
– Niestety, nie można uznać tych czterech lat za udane.
Chociaż cieszy mnie, że w jakiejś mierze była to kontynuacja
działań rozpoczętych przez poprzednią ekipę rządzącą. Zdecydowana większość inwestycji zrealizowanych w tej kadencji
została zapoczątkowana przez nas w poprzednich latach.
Jeśli dziś mówi się, że rok 2011 był rekordowym jeśli chodzi
o pozyskane środki, to uczciwie trzeba też powiedzieć, że
te pieniądze pojawiły się w kasie miasta, ponieważ w poprzedniej kadencji podjęto odpowiednie działania – złożono
wnioski o dofinansowania, które zyskały akceptację.
Myślę, że wielu mieszkańców miasta jest zawiedzionych
rządami obecnego prezydenta. Były piękne deklaracje, ale
niewiele z nich wyszło. Zasadnicze cele programu wyborczego nie zostały zrealizowane.
– Zasadnicze cele, czyli słynne „po pierwsze i po ostatnie
gospodarka, czyli praca” z jego programu wyborczego?
– Gospodarczo przegrywamy z sąsiadami. Miasto ma coraz
słabszą pozycję na mapie regionu. Nie twierdzę, że jest to tylko
i wyłącznie wina prezydenta czy Rady Miasta, bo składa się
na to wiele czynników. Uważam jednak, że brakuje inicjatyw,
które zmierzałyby do poprawy tej pozycji. Wydaliśmy ponad
30 milionów złotych na budowę Parku Przemysłowo-Technologicznego, ale jak na razie realizacja tej inwestycji nie
przyniosła oczekiwanego efektu. Uważam, że trzeba potężnej
mobilizacji, aby wykorzystać ten potencjał. Musimy mocno
postawić na promocję gospodarczą miasta – przy współpracy
z zarządem województwa, z różnego rodzaju izbami gospodarczymi. Władze miasta mówią o „pozyskiwaniu inwestorów”,
ale prawda jest taka, że nie radzą sobie z tym. Musimy docierać do potencjalnych inwestorów i przekonywać ich, że to
u nas powinni lokalizować swoje biznesy, a nie czekać, aż sami
dowiedzą się gdzieś tam, że mamy ciekawą ofertę.
– Obecny prezydent wiele razy powtarzał, że każdy, kto
wygra zbliżające się wybory, nową kadencje będzie musiał
rozpocząć od zmierzenia się z tematem reformy systemu
oświaty. Zgadza się Pan z nim?
– Jeśli chodzi o sieć szkół podstawowych, to uważam, że
obecny układ czterech dużych placówek i czterech mniejszych osiedlowych jest optymalny. Tutaj nie trzeba nic kombinować. Na pewno trzeba się natomiast zastanowić, jak
zoptymalizować koszty, gdzie szukać oszczędności. Ale nie
po to, żeby te zaoszczędzone pieniądze zabierać z oświaty,
bo akurat tutaj każda dobrze zainwestowana złotówka po
jakimś czasie przynosi zysk. Źle się stało, że trzy lata temu
próbowano przeprowadzić reformę systemu oświaty na
szybko – bez rzeczywistej rozmowy z zainteresowanymi
środowiskami, bez próby przekonania ich do tego pomysłu.
To spowodowało, że później już nikt do tego tematu nie
chciał wracać. Jeśli mówimy, że edukacja dzieci i młodzieży
jest jednym z priorytetów, to za tymi słowami muszą iść
konkretne pieniądze, być może kosztem innych, nie aż tak
ważnych dziedzin życia miasta.
– Zgadza się Pan z opiniami, że miasto powinno wydawać mniej pieniędzy na finansowanie zawodowego sportu?
– Miasto, takie jak Tarnobrzeg, potrzebuje sportu na przyzwoitym poziomie. Pytanie tylko, na co tak naprawdę nas
stać. Trzeba usiąść ze środowiskami sportowymi i poważnie
porozmawiać. Ważne jest, żeby utrzymywać jak najwyższy
poziom rozgrywkowy, ale trzeba też zastanowić się, co zrobić, żeby te nasze drużyny były zasilane przez miejscowych
zawodników. Mamy pewien potencjał, którego nie można
roztrwonić, ale trzeba zrobić wszystko, żeby proporcje pomiędzy naszymi zawodnikami a tymi z zewnątrz były sensowne. Na pewno chciałbym też, żebyśmy stawiali na naszą kadrę
szkoleniową. Nie da się zmienić tego wszystkiego z dnia na
dzień, ale bezsprzecznie trzeba iść w tym kierunku.
Materiał pochodzi i jest finansowany przez Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości