A teraz… – Dono ne stukanie zag∏usza pani
Transkrypt
A teraz… – Dono ne stukanie zag∏usza pani
Studnia wiecznosci 08.02.qxd 11.8.2010 16:12 Page 16 LIBBA BRAY – A teraz… – DonoÊne stukanie zag∏usza panià Nightwing. Dyrektorka mocno zaciska powieki, przeczekujàc ha∏as. – Prosz´ pani – skamle Elizabeth. – Jak mamy si´ skupiç na w∏aÊciwej postawie, gdy ze Wschodniego Skrzyd∏a dochodzà te wszystkie okropne dêwi´ki? Pani Nightwing nie ma nastroju na wys∏uchiwanie narzekaƒ. Bierze g∏´boki wdech i opiera d∏onie w talii, wysoko unoszàc g∏ow´. – Nie poddamy si´, tak jak Anglia. Skoro ona mog∏a przetrwaç Cromwella, Wojn´ Ró˝ oraz Francuzów, wy z pewnoÊcià mo˝ecie nie zwracaç uwagi na stuk m∏otka. PomyÊlcie, jak Êlicznie b´dzie wyglàda∏o Wschodnie Skrzyd∏o, gdy zostanie ukoƒczone. Spróbujemy jeszcze raz! Gotowe? Wszystkie oczy sà zwrócone na was! Nie mo˝ecie czmychaç przed Jej WysokoÊcià jak wystraszone koÊcielne myszy. Cz´sto zastanawiam si´, jakà pozycj´ mog∏aby zajmowaç pani Nightwing, gdyby nie torturowa∏a nas w roli dyrektorki Akademii Spence dla M∏odych Dam. „Szanowni Paƒstwo – móg∏by zaczynaç si´ jej list. – Pisz´ w sprawie og∏oszenia o prac´ dla osoby przek∏uwajàcej balony. Posiadam szpilk´ do kapelusza, która mo˝e przynieÊç doskona∏e efekty i wywo∏aç powszechny p∏acz dziatek. Moje podopieczne poÊwiadczà fakt, ˝e rzadko si´ uÊmiecham, nigdy nie jestem weso∏a i potrafi´ zabiç radoÊç w ka˝dym towarzystwie, po prostu si´ w nim pojawiajàc i emanujàc wyjàtkowà beznadziejà i ponuractwem. Moje referencje w tym wzgl´dzie sà bez zarzutu. Je˝eli czytajàc mój list, nie popadli Paƒstwo w stan g∏´bokiej melancholii, to prosz´ przes∏aç odpowiedê na r´ce pani Nightwing (posiadam imi´, ale nikt nie ma pozwolenia, by go u˝ywaç) prowadzàcej Akademi´ Spence dla M∏odych Dam. JeÊli nie umiecie sami znaleêç adresu, to znaczy, ˝e si´ za ma∏o staracie. Z powa˝aniem, pani Nightwing”. – Panno Doyle! Có˝ ma znaczyç ten bezsensowny uÊmiech? Czy powiedzia∏am coÊ, co panià rozbawi∏o? – Reprymenda wywo∏uje rumieniec na moich policzkach, a kole˝anki chichoczà. Posuwistym krokiem przemierzamy sal´, usilnie starajàc si´ ignorowaç stukot m∏otka i krzyki. Jednak to nie ha∏as nas rozpra- 16