Nietzsche a Chrześcianstwo.
Transkrypt
Nietzsche a Chrześcianstwo.
Nietzsche a Chrześcianstwo. (T. Ch.). Fryderyk Nietzsche, pochodzący, jak s a m o sobie o p o w i a d a ł , z rodziny niegdyś polskiej Nieckich, był najpopularniejszym filozofem czasów ostatnich. Jest o n dotąd mistrzem i prorokiem naj m ł o d s z e g o pokolenia. O n to przemieni} wszystkie „wartości" przeszłości. Na czem p o l e g a ta p r z e m i a n a ? Nr.; 47. K È 0 N 1 K A Wychowawczynią, karmicielką, przewodniczką, natchnieniem nowej E u r o p y , świeżych l u d ó w germańsko-słowiańskich, k t ó r e objęły dziedzictwo p o impe rium r z y m s k i e m , jest, jak w i a d o m o , etyka chrześciańska. D o b r o ć i lekceważenie d ó b r doczesnych stanowią treść tej wzniosłej etyki, Stworzyła ona cnoty, nie znane starożytnym, nauczyła ludzi: miłosierdzia, li tości, pobłażliwości, p o k o r y , cierpliwości, wzięła na obrożę, uszlachetniła, złagodziła gwałtowną, barbarzyń ską duszę dzikich szczepów indoeuropejskich — nau czyła m o ż n e g o , p o t ę ż n e g o , b o g a t e g o względności dla ubogich i słabych, ubogich zaś i słabych pogodziła z ich u b ó s t w e m i słabością. Wszystko, co nowe ludy wydały z siebie d o d a t n i e g o (poświęcenie, h o n o r , d o broć, miłosierdzie) wykwitło z tej etyki białym, won nym kwiatem. T ł u m i ł a ona, trzymała na łańcuchu przez szereg w i e k ó w dziką, s a m o l u b n ą bestyę, war czącą gniewliwie w n a t u r z e ludzkiej. Lecz dzikiej, s a m o l u b n e j bestyi sprzykrzyły się łańcuch i o b r o ż a etyki chrześciańskiej, krępujące jej ruchy s w o b o d n e . O d s a m e g o początku królestwa Chry s t u s o w e g o , przez długi szereg wieków, odzywały się od czasu d o czasu niecierpliwe warczenia egoizmu ludzkiego w formie różnych prób s y s t e m ó w mniej lub więcej materyalistycznych, wszystkie j e d n a k te p r ó b y milkły s z y b k o , więdły, gasły, nie znajdując dla siebie odpowiedniego g r u n t u . Śmielszy, powszechniejszy bunt człowieka-ciała przeciw człowiekowi-duszy zaczyna się d o p i e r o z O d r o d z e n i e m (Renesans). Ze wszystkich stron (sztuka, literatura, nauka) atakuje teraz z b u n t o w a n y egoizm ludzki etykę chrze- O W S Z E C H N A 325 ściańską, zrazu chyłkiem, ostrożnie, z każdem j e d n a k p o k o l e n i e m coraz odważniej, natarczywiej, aż p o czuwszy się na siłach w wieku XVIII, odezwał się pełnym g ł o s e m protestu. Encyklopedyści francuscy są pierwszymi j a w n y m i , c z y n n y m i w r o g a m i chrześciaństwa, jego etyki, jego ideałów. J u ż w s a m y c h początkach XVIII, stulecia zarysuwuje się wyraźnie stanowcza różnica między poglą dami przeszłości a c z a s ó w n o w y c h . Kiedy Pascal, B o s suet, Descartes, F é n é l o n , Malebranche, La Bruyère, opierali się jeszcze n a d o g m a c i e i tradycyi history cznej, autorowie XVIII. w. zerwali gwałtownie, zbu rzyli ten most, łączący wiek XVIII, z przeszłością. N a miejscu religii, objawienia i tradycyi postawili od razu obserwacyę, eksperyment, r o z u m ludzki. Z tej r e w o l u cyi umysłowej wynikło zgoła inne pojęcie człowieka. Na „obraz i p o d o b i e ń s t w o Boże" s t w o r z o n y człowiek zmienił aię w c z ł o w i e k a - m a s z y n ę , zlepioną, skleconą na o b r a z i p o d o b i e ń s t w o natury, w „kreaturę rezonującą i pożądającą szczęścia, rozkoszy". Takie pojęcie człowieka nie m o g ł o się oczywiście p o g o d z i ć z etyką chrześciariską, uczącą wręcz c z e g o ś innego, biegunowo-przeciwnego. Wszyscy też encyklopedyści byli zde klarowanymi w r o g a m i , chrześciaristwa J e d n e g o tylko La H a r p e ' a otrzeźwiło później, nawróciło s t r a s d i w e ' wcielenie tej d o k t r y n y — teroryzm rewolucyi francu skiej. Posiew e n c y k l o p e d y s t ó w francuskich nie przestał dotąd w y d a w a ć o w o c ó w . Z krótką przerwą roman tyzmu szedł wiek XIX. w kierunku w s k a z a n y m przez Voltaire'a, D i d e r o t ' a , R o u s s e a u ' a , La Mettrie'go, Hol- K R O N I K A PO W S Z E b a c h ' a i innych. Pozytywizm jest dalszym ciągiem tej r o b o t y destrukcyjnej, burzącej w s p a n i a ł e dzieło chrze ściaristwa. Ale burząc d o g m a t chrześciariski, nie p o d n o s i l i ani encyklopedyści ani pozytywiści ręki na etykę chrześciariską. Zaprzeczali w p r a w d z i e jej siły wrodzonej, usiłowali jej nakazy t ł u m a c z y ć n a drodze naturalnej ewolucyi, k o m p o n o w a l i „etykę niezawisłą" z „altrui z m e m " , stali jednak m i m o całej kazuistyki i sofistyki h a gruncie zasadniczych p o d s t a w moralności chrześciańskiej. Pierwszy Nietzsche targnął się już bez żadnych zastrzeżeń, bez ż a d n y c h sofistycznych o m a w i a ń n a ten najbielszy, najwonniejszy kwiat kultury l u d ó w g e r m a ń sko-słowiariskich, podciął go ręką bezwzględną, prze mienił wartości. Z a n i m Nietzsche przystąpił d o owej przemiany wartości, powtórzył n a s a m p r z ó d wszystko, c o materyalizm i ateizm powiedzieli o B o g u i przeznaczeniu czło wieka. B ó g naturalnie, p o d ł u g n i e g o , nie istnieje,, czło wiek z a ś powinien żyć tylko na ziemi i dla ziemi. J e g o „Zarathustra", j e g o myśli wyraz najplastyczniejszy, naj pełniejszy, mówi: „zaklinam w a s , bracia moi, zostańcie wierni na ziemi i nie wierzcie tym, którzy w a m m ó w i ą o rzeczach nadziemskich. Są to truciciele, czy o tern wiedzą, czy nie wiedzą, są to p o t w a r c y życia, dogory wający i sami zatraci, których sobie ziemia sprzykrzyła. Niegdyś był występek przeciw b o g o m — występkiem naj większym, a l e b o g o w i e u m a r l i . a z i c h śmiercią u m a r ł y występki przeciw nim. Grzech przeciw ziemi jest obecnie grzechem n a j w i ę k s z y m " . O H N A Ni. 47 „ B o g o w i e umarli" z n a c z y : wszelkie przymierze człowieka z Bogiem straciło wartość, albowiem B ó g nie istniał nigdy, był zawsze tylko t w o r e m fantazyi — „zostańcie wierni ziemi" z n a c z y : człowiek powinien myśleć i dążyć jedynie do z a s p o k o j e n i a swoich instyn k t ó w i namiętności bez o b a w y o b r a c h u n k u p o śmierci,. albowiem życie p o z a g r o b o w e jest tak s a m o straszydłem dziećinnem, jak Bóg. Przyznając się d o zasad ateistycznych i materyalistycznych, nie powiedział Nietzsche n i c z e g o n o w e g o . Tę s a m ą m ą d r o ś ć wygłaszali przed nim inni,.nietylko filo zofowie, ale nawet poeci (Heine). O r y g i n a l n o ś ć autora „ Z a r a t h u s t r y " polega n a przenicowaniu, wywróceniu wartości etycznych chrześciaństwa. „Nowej d u m y nauczyła m n i e m o j a jaźń („Zarathu stra") ; tej d u m y uczę ludzi. Nie zanurzajcie g ł o w y w piasku rzeczy niebieskich, lecz nieście ją wysoko, s w o b o d n i e , g ł o w ę ziemską nieście, która o d t w a r z a treść ziemi. I nowej woli uczę c z ł o w i e k a : c h c i e j c i e p o s t ę p o w a ć tą d r o g ą , k t ó r ą c z ł o w i e k szedł n a o ś l e p i nie z b a c z a j c i e ż niej, d o chorych p o d o b n i i umierających. Chorzy to i umierający wzgardzili cia ł e m i wynaleźli rzeczy niebieskie i zbawcze k r o p l e krwi. Ale p r z e b u d z o n y , ś w i a d o m y m ó w i : ciałem jestem n a w s k r ó ś i niczem oprócz ciała, d u s z a zaś jest tylko sło wem, które oznacza coś w ciele. P o z a twojemi myślami i czynami, stoi p o t ę ż n y r o z k a z o d a w c a , ukryty, nieznany mędrzec. Imię jego „ J a " . Mieszka on w twojem ciele, jest tobą*. Broniąc egoizmu ludzkiego, niejest Nietzsche jeszcze sobą, myślicielem o r y g i n a l n y m , to s a m o bowiem my- Nr. 47 K R.O N I I A śleli inni. Ale „Zarathustra" nietylko występuje w obronie ciała, lecz zaleca wprost bez żadnych wybiegów posłu szeństwo jego pożądaniom. ' Co ludzkość, wychowana przez etykę chrześciańską, ukrywała wstydliwie, usiło wała tłumić, łagodzić, zwalczać — swoje samolubne zachcianki i brutalne instynkty — co nazywała nieszlachetnością, słabością, grzechem, to podnosi Nietzsche do godności cnoty. I na tem właśnie polega jego ory ginalność. „Mówili wam dawniej (Zarathustra); że namiętności należy trzymać na łańcuchu woli, jak złe, szkodliwe bestye. Nie wierzcie temu kłamstwu. Ono szkodzi życiu. Niegdyś miałeś namiętności i nazywałeś je złemi. Ale teraz masz cnoty, które wyrosły z twoich namiętności. Najwyższe cele swoje połączyłeś z temi namiętnościami, a wówczas stały się one cnotami i przyjaciółkami". Chrześciaństwo uczy człowieka miłości bliźniego, obiecuje nagrodę niebieską tym, którzy kładą miękką, dobrą rękę na bóle i cierpienia słabych i nieszczęśli wych. Nietzsche przeciwnie: nie szukać trzeba słabych i nieszczęśliwych, lecz schodzić im z drogi, albowiem widok niemocy obraża, męczy oko silnego; współczu cie, miłosierdzie, litość, dobroć i t. p. wytwory słabości ludzkiej, narobiły więcej złego, niż d o b r e g o ; rzeczy wielkich, nie dokonała nigdy łagodność i miękkość, lecz zawsze tylko siła. „Natury twórcze są twarde i nie ubłagane". Cnoty etyki chrześciańskiej nie są cnotami Nietz s c h e g o : Co chrześciaństwo nazywa dobrem,, on, prze ciwnie, zowie złem. Skomponował on sobie własną moralność, przypomniał dawno zapomnianą moralność naszych praojców barbarzyńskich. Upodobał sobie od wagę, męztwo, dumę, pogardę, drapieżność, bezwzglę dność, gwałtowność, czyli te przymioty, za których pomocą silny ujarzmia słabego, barbarzyniec rzuca do swoich stóp c y w i l i 2 0 w a n e g o , bezwzględny zdobywa władzę, znaczenie, bogactwo. Tej „moralności panów", r e c t e kondotierów wojskowych i rabusiów finansowych, przeciwstawił „moralność niewolników" (pokorę, cier pliwość, dobroć, litość), czyli etykę chrześciańską. Uwieńczenie doktryny Nietzschego „nadczłowie kiem", apoteozą brutalnej, bezwzględnej siły jest naturalnem zakończeniem jego „moralności panów". Jego wybraniec, jego „pan" nie może oczywiście sympaty zować z wielką masą ubogich, z „trzodą", nie może szanować „niewolników", których depce, musi gardzić „bydłem", które mu pokornie służy. Życie jest źró dłem rozkoszy („Zarathustra"), ale tam, gdzie hołotatakże pije, są wszystkie studnie zatrute. Kocham wszelką czystość, ale patrzeć nie m o g ę na śmiejące się mordy ( M a ul e r ) i na pragnienie nieczystych. Niejeden, który się od życia odwrócił, odwrócił się nie tylko od ho łoty — nie chciał dzielić studni, ognia i owoców z ho łotą* z motłochem. Niejeden, który się udał na pusty nię i łaknął, i pragnął z dzikiemi zwierzętami, nie chciał tylko spoczywać z hołotą przy tej samej cysternie. Nie jeden, który przyszedł jako burzyciel i spadł na pola, P O W S Z E C H N A 327 jak grad, chciał tylko hołocie wtłoczyć nogę w paszczę i w ten s p o s ó b ją zapchać. Demokratyzm chrześciaństwa chciał Nietzsche za stąpić arystokratyzmem pogaństwa. Ziemię, wszystkie jej dary, owoce i rozkosze oddał na usługi tylko na tur silnych, drapieżnych, bezwzględnych, t. zw. nad ludzi, których nie ograniczył żadnym kodeksem, któ rym pozwolił: kraść, zabijać, gwałcić, deptać słabych, być okrutnymi, samolubnymi, nielitościwymi, albowiem oni tylko są „treścią ziemi", albowiem do nich tylko należy świat. Ołtarzów chrz> ściaństwa nie obalił Nietzsche, jak nie obaliły ich setki sekt przeróżnych i systemów fi lozoficznych. Od lat tysiąca szturmują „nadludzie", tacy i owacy, do opoki Piotrowej, rzucają się na nią z pianą wściekłości, a ona stoi niewzruszona, nie tknięta. Gasną sekty, więdną systemy, a ona ma zawsze swoje ołtarze, swoich kapłanów i swoich wier nych. Gromadce tylko zrozpaczonych indywidualistów ostatniej epoki, którym się „nadludztwo" o g r o m n i e podobało, przewrócił Nietzsche w głowie. On sam szedł, jak wiadomo, przez ostatnie lata życia w mro kach ciemności, owiany nocą obłędu Twórca „nadczłowieka" gasł powoli, powtarzając bezustannie: je stem głupim (ich bln dumm). Straszliwiej nie mogła ukarać Opatrzność za jego bezbrzeżną pychę człowieka, który m^wił: gdyby bog iwie istnieli, jakże wytrzymałbym, nie będąc sam bogiem?