nych. Po drodze mijamy charakterystyczne dla Biesz

Transkrypt

nych. Po drodze mijamy charakterystyczne dla Biesz
Z Cisnej ruszamy asfaltem w kierunku Roztok Górnych. Po drodze mijamy charakterystyczne dla Bieszczad dymiące retorty, w których wypala się węgiel
drzewny. Podobno za starych dobrych czasów była to
niesamowicie intratna robota. Węglarze po wypłacie
nieraz ruszali w imprezowy tour po Polsce tracąc
bajońskie sumy, po to żeby wrócić po kilku dniach
do surowego życia na wypale. Przykładem fantazji, z jaką wydawali pieniądze, było wynajmowanie
dwóch taksówek, w jednej jechał pasażer, a w drugiej jego kapelusz.
Między Liszną a Roztokami Górnymi ni stąd,
ni zowąd wyboista droga zmienia nawierzchnię na
idealnie gładki asfalt, który łagodnie prowadzi nas
aż do głównego grzbietu. Na przełęczy nad Roztokami funkcjonuje przejście graniczne małego ruchu
turystycznego. Wycieczka do naszych południowych
sąsiadów tą drogą to również bardzo interesująca
opcja. Cała dolina po słowackiej stronie grzbietu
jest niesamowicie cicha i malownicza. Miejscowa
ludność została przesiedlona stamtąd kilkadziesiąt
lat temu ze względu na duży zbiornik wody pitnej jaki
powstał poniżej.
My kierujemy się jednak na wschód. Właściwie od
teraz, kiedy wjeżdżamy na graniczny szlak, który
biegnie tutaj głównym grzbietem karpackim, zaczyna
się nasza wycieczka. Przed nami kilkanaście kilometrów fantastycznej ścieżki, wąskiej i krętej. Póki co
jest ostro pod górę. Z przełęczy na szczyt Okrąglika
mamy do pokonania równe 300 metrów w pionie.
Trasa w większości jest do pokonania „w siodle”, ale
są strome fragmenty, gdzie rower trzeba zarzucić na
grzbiet i uderzyć „z buta”.
Docieramy na Okrąglik jakieś pół godziny przed
zmierzchem. Ostatnie promienie słońca podkreślają
czerwień buków, które w wyższych partiach gór nie
zdążyły jeszcze wypuścić liści. W dolinach dla kontrastu mamy żywą zieleń. Żeby podziwiać to wspaniałe
widowisko nie mamy za wiele czasu, bo postanowiliśmy zanocować na oddalonej o kilka kilometrów
Płaszy. Mimo że cała planowana trasa ma około
czterdziestu kilometrów, czyli w tych warunkach
w sam raz na jednodniową, sytą wyrypę postanowiliśmy podzielić ją tak, żeby zorganizować sobie nocleg
w możliwie najatrakcyjniejszym miejscu.
Kogoś, kto miał okazję odwiedzić ten szlak, nie
zdziwi nasz wybór. Płasza wznosi się na wysokość
1162 m n.p.m., a jej płaski wierzchołek pokrywa
mała połonina. Dla formalności dodam, że widoki,
jakie się stamtąd roztaczają, są naprawdę przednie.
Na dodatek niedaleko od szczytu, od strony zachodniej znajduje się źródełko, gdzie wygodnie można
zaczerpnąć wody. Panoramę ze szczytu Płaszy zobaczyliśmy jednak dopiero następnego ranka, bo obóz
rozbijaliśmy już przy blasku księżyca. Żeby zminimalizować bagaż, zamiast całego namiotu, zabraliśmy
jedynie tropik i maszty. Jak na złość, noc była wyjątkowo zimna. Temperatura spadła kilka kresek poniżej
zera, a nad ranem poprószył śnieg.
Aura, jaka nas przywitała z nastaniem nowego dnia,
nie tylko nie zachęcała do jazdy, ale czyniła ją wręcz
niemożliwą - lodowaty wiatr, niskie, ciemne chmury
Bieszczady
Mapa obejmująca jeden
z najpopularniejszych górskich rejonów Polski. Na
dwustronnej, cieniowanej
mapie przedstawiono obszar
sięgający po Lesko i Ustrzyki
Dln. na północy, Komańczę na
zachodzie oraz granicę ze Słowacją i Ukrainą na południu
i wschodzie. Zaznaczono szlaki piesze i rowerowe, ścieżki
przyrodnicze i dydaktyczne,
podano dokładną klasyfikacjęa
kościołów i cerkwi, informacje
turystyczne. Prócz tego na
mapie znajduje się obszerna
baza noclegowa w Bieszczadach: od hoteli począwszy, po
chatki studenckie na bazach
namiotowych skończywszy.
Rozbudowany schemat szlaków turystycznych (czasy
przejścia) oraz siatka GPS.
Kontakt: www.compass.krakow.pl, wydanie 2006, skala
1:50000, cena: 7,50 zł.
87
bi k e B o a r d # 5 c z e r w ie c 2 0 0 7