III Szkolny Konkurs Piosenek Jacka Kaczmarskiego
Transkrypt
III Szkolny Konkurs Piosenek Jacka Kaczmarskiego
III Szkolny Konkurs Piosenek Jacka Kaczmarskiego (Oświęcim, 10 i 16 kwietnia 2015 roku) Jacek Kaczmarski to w polskiej kulturze zjawisko odrębne, jedyne w swoim rodzaju i trudne do zdefiniowania. Dokonawszy już w bardzo młodym wieku wyboru drogi artystycznej, której do końca pozostał wierny, skazał się na swoisty czyściec – stan zawieszenia między kulturą wysoką, a popularną. Na paradoks zakrawa zresztą, że artysta świadomie opowiadający się po stronie tradycji, kontynuator dzieła aojdów, truwerów, bardów czy wajdelotów, którym związek słowa z melodią wydawał się oczywisty, łączony bywa często z wynalazkiem jak najbardziej współczesnym – popkulturą. W efekcie możemy spotkać się dziś z przekonaniem, że Kaczmarskiemu bliżej raczej do Niemena czy Nosowskiej, niż Miłosza i Szymborskiej, a w opinii wielu odbiorców kultury nawet autor niekoniecznie najwyższych lotów awangardowej prozy czy kilku tomików hermetycznej poezji stoi nieporównanie wyżej niż twórca „Naszej klasy”. A przecież Kaczmarski to poeta mistrzowsko władający polszczyzną i obdarzony absolutnym słuchem językowym, co pozwalało mu na wielką swobodę poruszania się w obrębie różnych jej odmian i idiolektów (jak np. w utworach „Jan Kochanowski”, „Według Gombrowicza - narodu obrażanie” czy „Rechot Słowackiego”). To erudyta, wnikliwy interpretator literatury, malarstwa oraz innych sztuk, potrafiący także wniknąć w meandry duszy artysty i w błyskotliwym skrócie oddać istotę jego twórczości („Epitafium dla Brunona Jasieńskiego”, „Ostatnie dni Norwida”, „Autoportret Witkacego”, „Sąd nad Goyą” i inne). To wreszcie (nie zapominajmy o tym) wirtuoz gitary klasycznej, co świetnie słychać zwłaszcza w jego ostatnich programach. Sam, mimo dużej popularności, jaką się cieszył, odczuwał dyskomfort wynikający z tej specyficznej pozycji: ni to poety, ni piosenkarza estradowego, stąd podejmowanie się bardziej „ambitnych” zadań artystycznych (powieści czy wiersze mające funkcjonować jako samodzielne, oderwane od muzyki teksty). Zwracał na to uwagę między innymi Jerzy Pilch w felietonie napisanym niedługo po śmierci Kaczmarskiego: Pisał interesującą prozę, wydawał powieści, publikował felietony i recenzje literackie, przywiązywał do tego wielką wagę – publiczność nie. My, lud, chcieliśmy, żeby nasz bard śpiewał dla nas pieśni, żeby tylko ich układaniem i wykonywaniem się zajmował, i żeby na inne zajęcia nie trwonił sił i czasu. Kaczmarski był pisarzem całą gębą, był prozaikiem i chciał być prozaikiem, ale jego proza przyjmowana była jako nieszkodliwe hobby barda. Pewnie, że sam sobie winien, pewnie, że jego pierwsza twórczość unieważniała jego drugą twórczość, pewnie, że jego arcydzielne pieśni druzgotały jego zaledwie ciekawe powieści, ale natury jego twórczego ducha niepodobna pojąć, nie uwzględniając jednego i drugiego. Ta opinia wybitnego prozaika może stanowić sugestywną odpowiedź na przedstawione powyżej wątpliwości. Odpowiedzią jest również niemalejąca popularność Barda, która wyraża się choćby przez organizowane w wielu miejscach Polski festiwale, konkursy i przeglądy. Piszący te słowa ma nadzieję, że jego skromna działalność także przyczynia się do tejże popularności, a oświęcimski konkurs spodobałby się Kaczmarskiemu – choćby z tego względu, że adresowany jest do młodzieży, z którą artysta zawsze potrafił nawiązać nić porozumienia. Na zakończenie jeszcze raz oddajmy głos cytowanemu już wybitnemu prozaikowi: Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by przewidzieć, że jego wielki renesans lada chwila nastąpi. Głos, który jemu został zabrany, pozostał między nami. Lud będzie słuchał swego barda, wybrańcy bogów umierają – jak wiadomo – młodo, a książki – jak wiadomo – idą w zapomnienie. Śpiewajmy piosenki Kaczmarskiego. Wsłuchujmy się w Jego słowa. Jarosław Górnicki Cytaty za: Jerzy Pilch, Jacek Kaczmarski (1957-2004), „Polityka” nr 17, 2004r.