Przewróciłam oczami, wyraźnie dając jej do zrozu

Transkrypt

Przewróciłam oczami, wyraźnie dając jej do zrozu
Przewróciłam oczami, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że gardzę jej płycizną.
— Jak chorujesz, robisz się cholernie marudna.
A wracając do tematu, to nawet nie masz pojęcia, jaki był
zagubiony, jak go olałaś w przerwie na lunch. Nawet nie
mógł...
I właśnie w tym momencie go zobaczyłam. Znaczy
trupa. No, w sumie nie trupa: dosyć szybko skumałam,
że jest nie tyle trupem, ile nieumarłym, a może raczej nieczłowiekiem. Zresztą co za różnica. Naukowcy mówili
jedno, zwykli ludzie drugie, a efekt i tak był ten sam. Facet niewątpliwie był tym, kim był. Nawet gdybym nie wyczuła promieniującej od niego potęgi i mroku, za cholerę
nie mogłam przegapić Znaku — szafirowego półksiężyca
na jego czole i ciągnących się od niego tatuaży oplatających niebieskie oczy. Koleś był wampirem, a nawet gorzej
— był łowcą.
No i — niech to szlag! — stał przy mojej szafce!
— Zoey, weź ty wreszcie zacznij mnie słuchać!
I wtedy wampir się odezwał. Jego rytualne słowa sunęły przez dzielącą nas przestrzeń, groźne i kuszące jak
krew zmieszana z płynną czekoladą.
— Zoey Montgomery! Noc cię wybrała; narodzisz się
poprzez śmierć. Noc cię wzywa; usłysz jej słodki głos.
Twoje przeznaczenie oczekuje cię w Domu Nocy!
Wycelował we mnie długi biały palec i wtedy moje
czoło eksplodowało bólem, a Kayla rozdziawiła usta
i wrzasnęła.
Gdy białe plamy w końcu przestały mi latać przed
oczami, uniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą pobladłą
twarz kumpeli.
Jak zwykle powiedziałam pierwszą idiotyczną rzecz,
jaka mi przyszła do głowy.
13