Nadrealizm elewatorów i Żurawi 101 kB
Transkrypt
Nadrealizm elewatorów i Żurawi 101 kB
Wystawa „Rzut. Mapa. Plama” – malarstwo Mariana Solisza. Galeria Szyb Wilson 10 września –4 stycznia 2010 MARIAN SOLISZ - rocznik 67.Ukończył Wydział Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Obecnie mieszka w Kluczborku. Uprawia malarstwo sztalugowe, pastel i rzeźbę. Brał udział w wystawach zbiorowych: . Krzysztof Kędzierski i studenci - Kraków 1995, . Konfrontacje Najmłodszych Artystów - Myślenice 1996, . Salon Jesienny ZPAP - Kraków 1997. Na przełomie 1997/98 miał wystawę indywidualną w Krakowie w Galerii Rzeźby "Marian Solisz - PASTELE", a 2005 r. wystawę malarstwa w Kluczborku. Nadrealizm elewatorów i śurawi Artysta tworzy krzykliwe i zmysłowe w swej kolorystyce plany miast z doskonale symetrycznie wykreśloną architekturą kościołów, kamienic, mostów, okręŜnic, szybkich dróg, traktów kolejowych. Z daleka moŜna w tych kompozycjach dostrzec przedstawienia twardych dysków i układów scalonych, a nawet posądzić autora o komputerowe generowanie dzieł. W bezpośredniej rozmowie wyjaśnia On jednak, Ŝe nie lubi informatyki, a skomplikowane i matematycznie precyzyjne sieci dróg i zabudowań z jego obrazów są próbą oddania planu dzikiego i zachwaszczonego ogrodu, po którym z rozkoszą i beztroską biegał w dzieciństwie... Obficie wykorzystywane w tej twórczości motywy rzutu i mapy wskazują na dąŜenie do uporządkowania przestrzeni i objęcia jej. MoŜe tu chodzić o przestrzeń Ŝycia, przestrzeń płótna lub o kłopotliwą strukturę wielkich miast, w których toŜsamość człowieka staje się czymś płynnym i ruchomym. Z obrazów tych moŜna wyczytać zarówno przeraŜenie chaotycznym światem, jak i zachwyt nad jego tajemnym uporządkowaniem. Tematyka przedstawień bliska jest przemysłowi, stąd taki akurat dobór przestrzeni wystawienniczej. Ostatecznym załoŜeniem jest osiągnięcie klimatu nieoczywistości, gdzie całość tej kreacji balansowałaby na granicy snu i zwyczajności, a przemysłowa historia była poddana w wątpliwość i pogmatwana na wzór tego, co czynili z realną rzeczywistością surrealiści. Izabela Ochman Fragmenty wywiadu z autorem (przepr. Izabela Ochman) : • Jesteś typowym mieszczuchem, szybkie drogi i stojące przy nich kamienice to Twój świat? • Co prawda mieszkam w starym, bo starszym od Krakowa, ale nawet nie sposób je nazwać miastem. To po prostu miasteczko. Urokliwe, z olbrzymim parkiem, kontemplacyjne, bo ciche i niewielkie. Czasem czuję się przytłoczony jego rozmiarami, ale to tam odnajduję swoje powołanie. W gruncie rzeczy nie nazwałbym siebie typem miastowca, to pewien rodzaj przekory, Ŝe umieszczam na planie swoich obrazów autostrady i sieci jednakowych, ponowoczesnych budynków. • A ja interpretowałam Twoje prace w oparciu o takie pojęcia, jak: toŜsamość przechodnia, brak zakorzenienia, podróŜ. OtóŜ to, jesteś więc zakorzeniony tam, gdzie Ŝyjesz, czy nie? Bo na Twoich obrazach wszystkie domy zawieszone są w powietrzu, nic nie jest tam stabilne i pewne. • Moja twórczość jest w jakiś sposób ufundowana na braku. To bliŜej niesprecyzowane niespełnienie, którego źródła upatruję poniekąd w niemoŜliwości nasycenia się przestrzenią, w której na co dzień egzystuję. Podejrzewam, Ŝe dzięki niemu tworzę akurat takie prace, a nie inne. Czy uwaŜasz, Ŝe to, jakie włoŜysz w dane dzieło emocje, ma później wpływ na samopoczucie odbiorcy, rodzące się w kontakcie z Twoim płótnem? • Nie zastanawiam się nad tym, jak jestem odbierany. Dzięki temu czuję się wolny, maluję z silnej potrzeby tkwiącej we mnie samym. Mam poczucie, Ŝe nie ma sensu kreować jakiegoś potencjalnego odbiorcy, bo kaŜdy patrzący na mój obraz jest niepowtarzalną jednostką z niepowtarzalnymi przeŜyciami. Chciałbym, Ŝeby wizji mojego malarstwa było tyle, ile osób je obserwujących, Ŝeby moja sztuka otwierała w kaŜdym patrzącym jakieś jego prywatne obszary, wywoływała inne emocje. • No dobrze, a jakie konkretnie emocje towarzyszą Ci najczęściej przy malowaniu poszczególnych obrazów? • Moja twórczość dzieli się jakby na dwa nurty: pierwszy to obrazy bardzo stonowane, wykreślane, szare, w których kolor ma tylko funkcję dopowiedzenia, drugi natomiast jest ekspresyjny, barwny, szalony, on mnie prawdziwie wysysa, gdyŜ Ŝeby stworzyć taki obraz, muszę być stale w stanie napięcia, muszę wlewać w płótno ogromną ilość energii, w przeciwnym razie powstaną bazgroły, nic sensownego. Bardziej utoŜsamiam się z tym pierwszym nurtem, jestem tam wycofany, harmonizuję się, nabieram dystansu do rzeczywistości, wykreślam własne Ŝycie punkt po punkcie, linia po linii. To jak linie papilarne. Spokojny, stonowany nurt mojego ja. Widzę, kim jestem i to widzenie nie jest zatrute Ŝadnymi chwilowymi emocjami, jest czyste. Istota wszystkiego jest jasna i precyzyjnie wyrysowana, wymyślona przez Stwórcę idealnie, a kolory, które dopowiadają są chwilowe, ulotne, złudne. NajwaŜniejsza jest istota, trzon, on jest szary, wyciszony, stonowany, niezmienny. Medytacja moŜe do niego zaprowadzić, w kaŜdym człowieku tkwi coś kompletnego (choć Ŝyjemy w chaosie fragmentów), Jung nazywał to Jaźnią. Dosięgając poziomu Jaźni moŜemy zobaczyć nasze Ŝycie trochę jakby z góry, stać nas wtedy na uwaŜność.