Od Autorów

Transkrypt

Od Autorów
Od Autorów
Branża fitness i wellness przeżywa prawdziwy boom. Oferta
w tych dziedzinach stała się tak bogata, że nie sposób przejrzeć
wszystkich propozycji. Media codziennie zarzucają nas cudownymi recepturami i kolejnymi metodami mającymi doprowadzić
do utraty wagi. Przedstawia się nam nowe programy i coraz
wymyślniejszy sprzęt treningowy. W obliczu tych faktów zbędnym wydaje się pojawienie na tym segmencie rynku kolejnego
modnego sportu, o ile nie proponuje on czegoś całkiem nowego.
Co jest więc takiego w marszu oddechowym (breathwalking)
nowego i innowacyjnego, że powinno to Państwa zainteresować?
Pozwólcie, że odpowiem na to pytanie, dodając krótką historię
osobistą. Jeżeli po jej przeczytaniu, nadal będziecie uważać, że
kolejny raz chodzi jedynie o próbę oderwania swojego kawałka
rynkowego tortu, zdecydowanie odłóżcie tę książkę i zajmijcie
się czymś ważniejszym. Jeżeli nie, to korzystajcie od zaraz ze
wszystkich zalet, które oferuje marsz oddechowy.
Pomysł napisania tej książki zrodził się w gorączkową sobotę
przed świętami Bożego Narodzenia. Opanowani stresem ludzie
biegali po mieście w nadziei kupienia w ostatniej chwili odpowiednich prezentów dla rodziny i przyjaciół. Prawdziwe ludzkie
9
masy w coraz gęściejszym tłumie przesuwały się ulicami we
wszystkich kierunkach, tym gęściej, im bliższa stawała się godzina
zamknięcia sklepów. Ludzie zaczynali się potrącać, popychać
i wyrażać swoje niezadowolenie. Dwoje spośród tego rozgorączkowanego tłumu to ja i mój wspólnik. Biegaliśmy po mieście,
mając świadomość, że to ostatnia możliwość załatwienia wszystkiego na czas. Jak wszyscy dookoła czuliśmy w nogach zrobione
kilometry. Nasz nastrój sięgnął dna. Z rozważnego wyboru
prezentów nie zostało ani śladu. Wszyscy dookoła biegali zdyszani, aż do wyczerpania. Czy z nami miało być tak samo?
Dzięki wieloletniemu praktykowaniu jogi – ale także dzięki
naszej profesjonalnej działalności w charakterze konsultantów
w dziedzinie zdrowia i treningu – znaliśmy oczywiście różne
sztuczki pozwalające poradzić sobie z sytuacją, w której się
znaleźliśmy. Z pewnością mieliśmy większe możliwości odzyskania równowagi niż śpieszący dookoła ludzie, którzy nigdy nie
uczyli się, jak stan napięcia zamieniać w odprężenie i sprowadzać
wszystkie funkcje organizmu ponownie do równowagi. Mimo to
zdarzają się dni, gdy panujący dookoła stres udziela się również
nam i trudno znaleźć z niego szybko wyjście.
Wprawdzie zdążyliśmy załatwić nasze sprawy na czas, ale
byliśmy całkowicie wyczerpani i w złym nastroju. Ten dzień
zakupów nie był dla nas dobry. Ale na szczęście minął i udaliśmy
się do studia jogi. Po kilku relaksujących ćwiczeniach poczuliśmy
się silniejsi i zdecydowaliśmy się na jogging w pobliskim parku.
Wytężone przedpołudnie sprawiło, że szybko wyczerpał się nasz
zapas energii i po niespełna 100 metrach poczuliśmy się zmęczeni.
Postanowiliśmy więc zredukować tempo biegu, ale poprawa
sytuacji i tak nie nastąpiła. Zamiast tego dopadła nas złość
z powodu chybionego przedsięwzięcia. Stawała się ona coraz
silniejsza, tak że po kolejnych kilku metrach jedno z nas stanęło
10
w bezruchu, a w kilka sekund później drugie – wytrącone
z równowagi. Trwaliśmy tak nieruchomo może minutę, może
kilka, ale moment ten stał się przeżyciem przełomowym. Z jakiegoś powodu wyczuliśmy nagle swój oddech bardziej świadomie
niż kiedykolwiek wcześniej i zauważyliśmy, że razem z następującym uspokojeniem rytmu oddechowego ustępuje też wewnętrzna blokada. Poczuliśmy wiatr na skórze i ucieszyło nas to.
W tej samej chwili dostrzegliśmy, że ten nieprzyjemny dzień
mamy za sobą i obudziły się w nas nowe zasoby energii. Zupełnie
skoncentrowani zaczęliśmy wyraźniej odczuwać świat dookoła
– z wszystkimi jego pięknymi szczegółami. Na krótką chwilę
poczuliśmy się zupełnie wolni od wszystkiego co nas do tej pory
obciążało. Po chwili spokoju i delektowania się pomyśleliśmy,
aby ponownie podjąć zwyczajne tempo, jednakże ku swemu
zdziwieniu stwierdziliśmy, że oboje czujemy się dużo lepiej,
biegając w bardziej umiarkowany sposób. Wciąż zafascynowani
naturą wokół nas, którą teraz mogliśmy dostrzegać o wiele
wyraźniej, od nowa zaczęliśmy dostrajać rytm oddechowy do
tego nowego nieznanego tempa. Całkiem wyraźnie czuliśmy, jak
powietrze równomiernie wypełnia cały organizm. Zaczęliśmy
liczyć poszczególne oddechy i koordynować je z krokami. Po
krótkim czasie znaleźliśmy przyjemne tempo biegu i ku swojemu
zachwytowi stwierdziliśmy, że rozgrzewamy się i trenujemy tak
jak zwykle, ale znacznie zwiększają się możliwości przeżywania
natury wokół i odczuwania własnego organizmu.
Tego wieczoru biegaliśmy w tym tempie jeszcze dobre 30
minut i na koniec czuliśmy się jak nowo narodzeni. Nie zamierzając tego, jakoś płynnie połączyliśmy naszą jogę z umiarkowanym biegiem. Odtąd każde z nas rozpoczęło regularnie
wprowadzać do swego treningu tę kombinację jogi, marszu
(walkingu) i świadomego rytmu oddechowego. Każde z nas
11
miało też własne z tym doświadczenia. Ale wspólne dla nas
obojga były imponująco pozytywne efekty. Nowa technika zaczęła
stanowić doskonałe uzupełnienie dla konwencjonalnej jogi. Dzięki
regularnemu treningowi lepiej znosiliśmy obciążenia dnia codziennego. Wyraźnie rzadziej zdarzały się nam również chwile
negatywnego stresu czy obezwładniającego zmęczenia. Umieliśmy już bowiem dzięki nowej technice wzniecić prawdziwe
fajerwerki energii. Wszystkie formy ruchu przy tej kombinacji
jogi, świadomego oddechu i chodzenia bądź joggingu są rytmiczne
i harmonijne. Szybko przychodzi spokój i wewnętrzna równowaga, a ćwiczenia mogą być stosowane jako bardzo dobra pomoc
w sytuacjach stresowych. W połączeniu z chodzeniem, świadomym oddechem różne formy ruchu przenikają się nawzajem
i dostarczają uczucia jedności ciała, umysłu i duszy.
Rezultaty tego pozytywnego osobistego doświadczenia z marszem oddechowym chcemy przekazać Państwu w naszej książce.
Frankfurt nad Menem, czerwiec 2006
Brigitte Adrian-Rokni
Timo Wahl