Ćwiczenia z Metafizyki 10 - Katedra Filozofii Religii
Transkrypt
Ćwiczenia z Metafizyki 10 - Katedra Filozofii Religii
ĆwiczeniazMetafizyki10 E.Gilson,Jednośćdoświadczeniafilozoficznego,Warszawa2001,s.209-213. Krótko mówiąc, ostateczne uzasadnienie dziejów filozofii musi być samo filozofią. Jeśli to prawda, to stałe pojawianie się określonych postaw filozoficznych powinno sugerować obserwatorom tego faktu istnienie jakiejś abstrakcyjnej konieczności filozoficznej. Pewien filozof amerykański pisał niedawno: „Zgoda, że nie istnieje żaden determinizm historyczny, nadal jednak jest prawdą, że w historii tkwi pewien determinizm metafizyczny. Historia filozofii zawiera coś więcej aniżeli wzajemne oddziaływanie na siebie poszczególnych poglądów; zawiera ona wewnętrzne dzieje idei”. Tym, co najbardziej uderza w owych nawrotach, które mogliśmy tu razem zaobserwować, jest odradzanie się spekulacji filozoficznych, stale towarzyszące każdemu kryzysowi wywołanemu przez sceptycyzm. Skoro fakt ten ma bezpośredni związek z istnieniem samej filozofii, jest on nie tylko faktem uderzającym, lecz jest dla nas najbardziej zasadniczym ze wszystkich faktów. Jeśli stoi za nim konieczność metafizyczna, to czym ona jest? Prawdziwość samego faktu wydaje się niezaprzeczalna. Najpierw pojawia się idealizm Platona; Arystoteles ostrzega wszystkich, że platonizm skłania się ku sceptycyzmowi; następnie powstaje sceptycyzm grecki, skompensowany mniej lub bardziej przez moralizm stoików i epikurejczyków, czy też przez mistycyzm Plotyna. Św. Tomasz z Akwinu odnawia poznanie filozoficzne, Ockham jednak podważa je u samych podstaw i zapoczątkowuje sceptycyzm późnego średniowiecza i odrodzenia, który z kolei sam zostaje skompensowany przez moralizm humanistów czy też przez pseudo-mistycyzm Mikołaja Kuzańczyka i jego następców. Następnie przychodzi Kartezjusz i Locke, jednak filozofie ich ulegają rozkładowi w teoriach Berkeleya i Hume'a, pociągając za sobą jako normalną reakcję moralizm Rousseau oraz wizje Swedenborga. Kant znał pisma Swedenborga, Rousseau i Hume'a, niemniej jednak jego własna restauracja filozofii ostatecznie przerodziła się w różne postacie współczesnego agnostycyzmu wraz z wszelkimi odmianami moralizmu oraz pseudomistycyzmu jako gotowymi ucieczkami przed duchowym zwątpieniem. Skoro zamieraniu filozofii z reguły towarzyszy jej odradzanie się, to w dobie obecnej powinien się pojawić jakiś nowy dogmatyzm. A więc pierwsze prawidło dające się wyprowadzić z filozoficznego doświadczenia brzmi: filozofia zawsze grzebie własnych grabarzy. Gotowa odpowiedź na to prawidło stwierdza, że przynajmniej tym razem ucho przysłowiowego dzbana już się urwało. Zarzuty wysuwane przeciw filozofii już z samej swej natury są niefilozoficzne; sama filozofia musi jednak udzielać ostrożnych i przemyślanych odpowiedzi nawet niepowołanym swym krytykom. To stanowi powód, dla którego Kant, piętnując pozorny charakter poznania metafizycznego, jednocześnie doszukiwał się źródła tego pozoru w naturze samego rozumu. Hume zniszczył zarówno metafizykę, jak i naukę; chcąc uratować naukę, Kant zdecydował się poświęcić metafizykę. Z doświadczenia Kanta wynika, że jeżeli metafizyka jest poznaniem dowolnym, to nauka jest nim również; z czego z kolei wynika, że nawet wiara w obiektywną prawdziwość nauki ostaje się bądź też upada wraz z wiarą w obiektywną prawdziwość metafizyki. A zatem nie chodzi już o to, dlaczego metafizyka jest koniecznym pozorem, lecz dlaczego metafizyka jest konieczna i dlaczego zapoczątkowała ona tyle pozorów. Dostępną obserwacji wspólną cechą wszystkich doktryn metafizycznych — pomimo ich wielkich różnic — jest to, że zgodne są one co do konieczności odkrycia pierwszej przyczyny wszystkiego, co istnieje. Nazwijmy to materią wraz z Demokrytem, Dobrem wraz z Platonem, samomyślącą się Myślą wraz z Arystotelesem, Jednią wraz z Plotynem, Bytem wraz ze wszystkimi filozofami chrześcijańskimi, Prawem Moralnym wraz z Kantem, Wolą wraz z Schopenhauerem, czy też absolutną Ideą wraz z Heglem, Twórczym Trwaniem wraz z Bergsonem, lub czymkolwiek innym — w każdym przypadku metafizyk to człowiek, który poza i ponad doświadczeniem szuka ostatecznej podstawy wszelkiego doświadczenia, tak rzeczywistego, jak i możliwego. Gdybyśmy nawet ograniczyli zakres naszych obserwacji do dziejów cywilizacji zachodniej, jest faktem obiektywnym, że ludzie dążyli do takiego poznania już od przeszło dwudziestu pięciu stuleci i że — po wykazaniu, że dążyć doń nie należy i po złożeniu przysięgi, że dążyć doń już nie będą — wciąż na nowo do niego dążą. Prawo umysłu ludzkiego oparte na doświadczeniu dwudziestu pięciu wieków jest przynajmniej równie pewne, jak wszelkie prawa ustalone empirycznie. Sama natura może się oczywiście zmieniać, mówimy jednak o naturze takiej, jaka jest obecnie; obserwacja uczy nas, że jakkolwiek układ, a nawet treść idei może ulec zmianie, to jednak istota ludzkiego intelektu pozostaje zasadniczo taka sama, nawet po okresie kryzysów, które powinny doprowadzić do jej całkowitego przeobrażenia. A zatem nasze drugie prawidło brzmi jak następuje: człowiek z samej swej natury jest stworzeniem metafizycznym. Prawo to nie tylko stwierdza pewien fakt, lecz także wskazuje na jego przyczynę. Skoro człowiek zasadniczo kieruje się rozumem, stałe pojawianie się metafizyki w dziejach ludzkiego poznania musi posiadać swe uzasadnienie w samej strukturze rozumu. A zatem powód, dla którego człowiek jest stworzeniem metafizycznym, musi tkwić w naturze rozumności. Na wiele wieków przed Kantem filozofowie kładli nacisk na fakt, że poznanie rozumowe jest bogatsze od Strona |2 doznań zmysłowych. Typowych cech wiedzy naukowej, a mianowicie ogólności i konieczności, nie znajdujemy w rzeczywistości poznawalnej zmysłowo, a jednym z najczęstszych tłumaczeń jest to, że cechy te wywodzą się z samej władzy poznawczej. Jak mówi Leibniz, nie ma niczego w intelekcie, co by wpierw nie znajdowało się w zmysłach, z wyjątkiem samego intelektu. Kant zarówno pierwszy powziął podejrzenia co do metafizyki, uznając ją jednocześnie za nieuniknioną, jak też pierwszy nadał nazwę osobliwej zdolności rozumu ludzkiego do wykraczania poza wszelkie doświadczenie zmysłowe. Zdolność tę nazwał transcendentnym zastosowaniem rozumu i napiętnował ją jako stałe źródło metafizycznych pozorów. Zachowajmy ten termin proponowany przez Kanta; wyniknie stąd, że bez względu na to, czy takie poznanie jest pozorne, czy też nie, istnieje w ludzkim rozumie naturalna zdolność, a w konsekwencji naturalne dążenie do wykraczania poza granice doświadczenia i tworzenia pojęć transcendentalnych, przy pomocy których można będzie osiągnąć kompletną jedność poznania. Są to pojęcia metafizyczne, a najwyższym spośród wszystkich pojęć jest pojęcie przyczyny wszelkich przyczyn, czyli pojęcie pierwszej przyczyny, której odkrycie było od wieków celem metafizyków. Sformułujmy zatem nasze trzecie prawidło: metafizyka to poznanie zdobyte przez naturalnie transcendentny rozum poszukujący pierwszych zasad czy też pierwszych przyczyn tego, co jest dane w doświadczeniu zmysłowym. W gruncie rzeczy tym właśnie jest metafizyka, jak się jednak ma rzecz z jej prawdziwością? Kantowska konkluzja, że poznanie metafizyczne jest pozorne z samej swej natury, nie była spontanicznym wytworem ludzkiego rozumu. Jeśli spekulacje metafizyczne są tym samym, co strzelanie do księżyca, to filozofowie zawsze usiłowali do niego strzelać; i dopiero po spudłowaniu oświadczali, że księżyc nie istnieje i że strzelanie do niego jest stratą czasu. Sceptycyzm jest defetyzmem w dziedzinie filozofii, a wszelkie defetyzmy rodzą się z uprzednich klęsk. Gdy komuś stale i wciąż nie udaje się pewne przedsięwzięcie, dochodzi on w sposób naturalny do wniosku, że przedsięwzięcia tego nie można zrealizować. Mówię: w sposób naturalny, a nie w sposób logiczny, albowiem powtarzające się wciąż niepowodzenia w rozwiązywaniu danego zagadnienia mogą raczej wskazywać na wciąż powtarzający się błąd w roztrząsaniu tego zagadnienia, aniżeli na jego faktyczną nierozstrzygalność. Powstaje wówczas pytanie: czy powtarzające się stale niepowodzenia metafizyki należy przypisać jej samej, czy też metafizykom? Jest to pytanie uzasadnione, na które można odpowiedzieć w świetle filozoficznego doświadczenia. Doświadczenie to bowiem istotnie ujawnia zastanawiającą jedność. Jeśli nasze uprzednie analizy zostały przeprowadzone w sposób prawidłowy, to prowadzą one wszystkie do tej samej konkluzji, że mianowicie poczynania metafizyczne skazane są na niepowodzenie wówczas, gdy ich autorzy zastępują pojęcia metafizyczne pojęciami zapożyczonymi z dowolnej nauki szczegółowej. Teologia, logika, fizyka, biologia, psychologia, socjologia, ekonomia — wszystkie te dyscypliny są całkowicie zdolne do rozwiązania własnych problemów przy pomocy własnych metod; z drugiej jednak strony — i to jest nasza czwarta konkluzja — skoro metafizyka ma na celu przekroczenie wszelkiej wiedzy szczegółowej, żadna nauka szczegółowa nie jest zdolna ani do rozwiązywania zagadnień metafizycznych, ani też do osądzania ich metafizycznych rozwiązań. Ćwiczenia: 1. Spróbujokreślićwjakisposóbprzebiegacyklnastępowaniaposobiekolejnychpoglądówmetafizycznych wymieniającjewkolejnościwjakiejposobienastępują. 2. IletakichcykliwymieniaE.Gilsoniwjakiejfaziecykluwedługniegoznajdujesięfilozofiawspółczesna? 3. JakE.Gilsonokreślawpowyższymtekściemetafizykę? 4. Jakijest(powinienbyć)stosunekmetafizykidonaukszczegółowych?