pisze krytyk sztuki Jerzy Krechowicz
Transkrypt
pisze krytyk sztuki Jerzy Krechowicz
A tak o twórczości Henryka Cześnika pisze krytyk sztuki Jerzy Krechowicz: „Cześnik, odkąd go pamiętam, zawsze budził moje wątpliwości w logiczny porządek świata. Ilekroć go spotykam, mam niejasne wraŜenie, Ŝe znowu cudem umknął spod kół w kolejnej nie odbytej katastrofie. A kiedy z lekkim obrzydzeniem napomyka, iŜ koniec i początek wydają mu się zbędne, a to, co moŜna ewentualnie znaleźć między nimi w ogóle nie powinno mieć miejsca, i fałszywie zatroskany rozmiararni osłupienia, jakie wywołał, rozgląda się za następną ofiarą - śmiało moŜna domniemywać, Ŝe właśnie odzyskał równowagę i poczucie harmonii. Zapewne łatwiej jest mówić o obrazach "bez autora", ale kiedy zna się go od lat i jest to, nie daj BoŜe, ktoś taki jak Cześnik - nie sposób go wykluczyć. Uprawianie malarstwa na serio i z determinacją moŜe i nie wiedzie od razu ku odmiennym stanom świadomości, ale niewątpliwie z łatwością wywraca prywatne Ŝycie artysty w niekończącą się serię irracjonalnych epizodów. W tekstach poświęconych Cześnikowi, przynajmniej w tych, które udało mi się odszukać - aŜ roi się od "okrutnej szczerości", "rozpadu więzi międzyludzkich" czy "paroksyzmów miłości i tańca" i diabli wiedzą, od czego jeszcze. A wszystko to oczywiście "mistyka cierpienia" - rzecz kłopotliwa nawet dla zaprzyjaźnionych z nim psychiatrów.Zamiast gołej panienki posadzono na czarnego rumaka zwłoki Arrabala - i oto nasz nowy Podkowiński otrzymał w tych tekstach złoty kaganiec i rzekomo z samozaparciem pielęgnuje ów wydzierŜawiony teatrzyk okrucieństwa, niczym wynajęty ogrodnik ukochaną fasolę hrabiego. W malarstwie atrybuty odrębności z trudem przystają do teatralnej retoryki, nawet gdy stanowi ona punkt wyjścia i pozornie wszystko się wokół niej rozgrywa - zawsze traci swój pierwotny sens, znaczenie i nieodzowność, kiedy obraz przestaje być opowiadaniem. A Cześnik nie opowiada. To malarstwo nie wynika teŜ z naiwnej ceremonialności i Cześnik nie rozstawia ołtarzy zamiast sztalug - a tak by to pasowało do "mistyki cierpienia" - i czy zimny jak psi nos, czy rozpalony z emocji, nie mato większego znaczenia. I podobnie jak w teatrze, kiedy w trakcie prób rodzi się kolejna wersja sztuki i sama praca nad spektaklem bywa bardziej interesująca niŜ ostateczny kształt przedstawienia - tak i u niego obraz formuje się, zmienia i powstaje bardziej poprzez s t a n y w kolejnych projekcjach wyobraźni niŜ na jego powierzchni, i w tym, co stanowić będzie jego końcową wersję. Ulubione brudy, zgorzele i zakrzepy zaczynają się w końcu łączyć i zlewać w postrzępione koŜuchy, aŜ rozpełzną się po płótnie w rozmigotaną, świetlistą powłokę - a obraz i tak zostanie odrzucony, jeŜeli nie utrzymał całej surowości i brutalności materii. I tak warstwa po warstwie, nawet gdy rodzi się z gestu, a nie z zamiaru, nigdy do końca nie ulega zatarciu i rozproszeniu - nawet gdy znika pod kolejnymi warstwami. A moŜe przede wszystkim wtedy. I z tej plątaniny porzucanych u narodzin zamierzeń i niejasnych decyzji wyłania się i kształtuje ten jeden jedyny poszukiwany ton, wibracja - stan, który niczym wprasowany w przestrzeń kręgosłup, utrzymuje, łączy i spaja wszystkie elementy obrazu. To wprawdzie nigdy nie jest pewność i nigdy rzecz doprowadzona do końca - to tylko jakby rejestracja zamkniętego cyklu, który sam wyczerpuje się i zamiera, i do którego juŜ się nie wraca - ale u Cześnika tak właśnie obraz staje się obrazem. I nie chodzi tu wyłącznie o sposób czy technologię - a o pewien ewenement psychologiczny. Owe warstwy dają w rezultacie nie tylko efekt odmienny od tego, jaki uzyskuje się przy laserunkach i nie jest to bez znaczenia, ale sprawy warsztatowe i tak mają tu walor drugorzędny. To raczej jak stygmat obecne we wszystkim przeświadczenie artysty, Ŝe sztuka zawsze łączy się nierozerwalnie z Tajemnicą Podobnie ma się rzecz z jego malowanymi prześcieradłami. Wszystkie te rozbełtane esencje, mikstury, tusze i herbaciane zlewki czy wygotowane plamy po gencjanie - cały ten świat cieczy, szumów, zawiesin i fałszywych całunów ze spranymi szpitalnymi stemplami - daje zbliŜone moŜliwości przemieszania, zatarcia, czy nałoŜenia, Ŝeby to, co ukryte, miało podobny skutek i oddziaływanie. Jedynie sposób pracy jest nieco odmienny i chociaŜ to raczej świat blizn, a nie ran, i rezultaty bywają róŜne - mato swoją specyfikę i odrębne znaczenie, choć to tylko jedna z dróg. Słowo w a r s t w a określa w tym wypadku bardziej charakter działania niŜ rzeczywisty stan fizyczny i niekoniecznie musi to być działanie przesłaniające. MoŜna i odsłaniać, rozjaśniać, a nawet uprać - i Cześnik nie raz juŜ tak robił. To, co ukryte, pozostanie ukryte lub ujawni się i nabierze znaczenia, niezaleŜnie od jakichkolwiek warsztatowych aberracji. To nie wirtuozeria rodzi przyczyny i technologiczna skutki. I nie w niej ma swoje źródło siła i oryginalność tego malarstwa. Rejestr odrzuconych doświadczeń, świadomej woli i instynktownych poczynań. Jałowych zabiegów nad tym, co juŜ-juŜ było w zasięgu ręki, a staje się świadectwem bezradności. Rejestr chwilowej nudy i nagłego zapału, kiedy w końcu wypływa się z tunelu w otwartą przestrzeń pełną nowych moŜliwości. Owe wahnięcia temperatury i ciśnienia łączą w sobie płynnie nawarstwiające się i stale rozbudowywane doświadczenia z materią malarską i dynamiką emocji. I to one stanowią o klimacie i odrębności jego sztuki. Często dostrzegamy "bardziej" jedną z wielu rzeczy, które stanowią istotną cechę danej sztuki i nie wynika to tylko z tego, jacy jesteśmy, ale - co równie często uchodzi naszej uwadze bywa równieŜ osobliwą właściwością owej sztuki. Iluzja przestrzeni uzyskiwana poprzez rozgraniczenie planów, perspektywę czy kontrast kolorów - daje złudzenie, iŜ wszystko, co leŜy na płaszczyźnie obrazu jest w tej samej odległości od oka - ma do niego róŜne odległości. U Cześnika pojawia się zapowiedź odmiennej iluzji. Iluzji przestrzeni rozbudowanej jakby w głąb materii, a nie w głąb obrazu. Zresztą kierunek nie miałby znaczenia -równie dobrze mogłaby się przesączać przez powłoki i przenikać ku powierzchni. I kto wie, czy kolor nie zyskiwałby wówczas znamion i właściwości czasu? To oczywiście absurd, ale chyba w dostateczny sposób ilustruje, jak wiele moŜna oczekiwać i ile moŜna znaleźć emocji w jego obrazach. Dla wielu z nas jest to artysta waŜny i natychmiast rozpoznawalny. A to, Ŝe i samego Cześnika jest jakby za duŜo i w nadmiarze, pozwala cenić go równieŜ za rozczarowania. "