Stosunek państwa do przedsiębiorstwa prywatnego

Transkrypt

Stosunek państwa do przedsiębiorstwa prywatnego
Stosunek państwa do przedsiębiorstwa
prywatnego
Autor: Adam Heydel
Pierwodruk: Wyższe Studjum Handlowe, Kraków 1932
W
oczach
niektórych
ludzi
uchodzę za przedstawiciela skrajnego
liberalizmu. Muszę zacząć od tego, że
ten pogląd sprostuję. Być może, że
moje
przekonania
odskakują
daleko
jako
ekonomisty
od
najbardziej
popularnych w Polsce opinii. Polska
myśl ekonomiczna jest w wysokim
stopniu pod wpływem doktryn socjalistycznych i protekcjonizmu. Toteż na tym
tle nawet umiarkowany liberalizm, jaki zdaniem moim jest najwłaściwszą
podstawą każdego programu ekonomicznego, wydać się musi skrajnością i
doktrynerstwem. Postaram się wykazać, że tak nie jest, ale przede wszystkim
muszę moje stanowisko ogólnie scharakteryzować.
Program integralnego liberalizmu wyznaje, jak wiadomo, zasadę, że
jedynym zadaniem państwa wobec przedsiębiorstwa prywatnego jest ochrona
prawa własności.
Wiąże się z tym, jako zadanie egzekutywy, przestrzeganie porządku i
ładu. To wystarcza, zdaniem liberałów czystej wody, by zapewnić społeczeństwu
najpomyślniejszy
rozkwit
i
największy
wzrost
bogactwa.
Nie
należy
ani
przeszkadzać przedsiębiorcy prywatnemu w jego zamierzeniach gospodarczych,
ani mu dopomagać w osiąganiu celów. Sam on potrafi tak skierować swoje
zasoby sił gospodarczych, że osiągnie możliwe maksimum bogactwa. Interes zaś
całego społeczeństwa zgodny jest z interesem jednostek.
Nie ma dla mnie wątpliwości, że właśnie taki program liberalny mógłby
dać, musiałby nawet dać, największe bogactwo społeczeństwu, ale wiem o tym,
że zadania państwa są znacznie szersze, aniżeli umożliwienie obywatelom
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
zdobycia maksimum bogactwa. Cóż pociągnąłby za sobą zupełny, stuprocentowy
program liberalizmu?
W pierwszej linii pociągnąłby za sobą zupełne zniesienie ceł. To
doprowadziłoby do jednostronnego rozwoju w gospodarce kraju, który taką
zasadę wolnego handlu zastosuje. Tak na przykład w Polsce produkowano by
tylko dobra, których wytwarzanie najlepiej się w Polsce kalkuluje, a inne
sprowadzałoby się z zagranicy. Rachunkowo można wykazać, że taki właśnie
kierunek produkcji dałby społeczeństwu największe bogactwo.
Są jednak pewne względy, poza ekonomicznymi, z którymi się trzeba
liczyć,
a
które
niewątpliwie
wprowadzenie
uniemożliwiają.
takiego
Byłoby
programu
pięknie,
absolutnego
gdyby
można
liberalizmu
było
zupełny
liberalizm wprowadzić, ale na to trzeba by, aby cały świat złączył się w jeden
organizm polityczny, żeby nie było walk politycznych pomiędzy poszczególnymi
państwami. Jeżeli zaś taką myśl uznamy za utopię, to trzeba by przynajmniej,
aby urzeczywistnił się plan Paneuropy. W urzeczywistnienie tego programu nie
wierzę. Niech o Paneuropie marzą poeci, niech filozofowie przygotowują do niej
grunt w dziedzinie ducha, a gdy psychicznie przygotują społeczeństwa, wówczas i
ekonomiści będą o niej mogli dyskutować i wówczas istotnie pełny liberalizm
będzie miał podstawy, by mógł się zakorzenić, by mógł w całej pełni wejść w
życie. Dopóki tego nie ma, a ostatnie wypadki jaskrawo o tym świadczą, że na to
się nie zanosi: widać zupełną bezwładność, bezsilność Ligi Narodów w konflikcie
pomiędzy Japonią a Chinami, wiadomo, co się dzieje w Niemczech, znane są
zakusy na naszą zachodnią granicę, na Pomorze — dopóki się to dzieje, póty
trzeba w rachunek gospodarczy wstawić jako pozycję, bez której musiałyby się
załamać
nasze
przewidywania
—
prawdopodobieństwo
wojny.
To
prawdopodobieństwo wojny, czy za rok, czy za dziesięć czy trzydzieści lat, trzeba
oceniać bardzo wysoko. Myślę, że wojny były i będą, i długo jeszcze na pokój
wszechświatowy się nie zanosi. Z chwilą, gdy jest tak, musimy się z tym faktem
liczyć jako ekonomiści. Stosunki polityczne rzucają pewien refleks na zagadnienia
gospodarcze. Jeśli bowiem wiemy, że bez ceł w Polsce nie mielibyśmy przemysłu
(nie mógłby się rozwinąć np. przemysł chemiczny w Polsce, który ma zasadnicze
znaczenie ze względu na ochronę kraju, nie mógłby się rozwinąć przemysł
metalurgiczny, który ma to samo znaczenie), to z tą chwilą musimy powiedzieć,
że pełnego liberalizmu w polityce handlu zagranicznego stosować nie można. To
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
jest ten sam rachunek, który u siebie przeprowadzili Niemcy, tylko w kierunku
odwrotnym.
Niemcy
podtrzymują
sztucznie
swoje
rolnictwo.
Niemcom
kalkulowałoby się iść jednostronnie w kierunku produkcji przemysłowej, a zboże
sprowadzać z zagranicy, ale liczą się z tym, że na wypadek wojny pewną ilość
pożywienia muszą mieć wyprodukowaną w kraju, a zatem muszą sztucznie
popierać rolnictwo, przez co hamują w pewnym stopniu rozwój swojego
przemysłu. Państwo musi więc wkraczać w zakres rozwoju przedsiębiorczości
prywatnej i nadawać mu kierunek niezupełnie zgodny z naturalnymi podstawami
rozwoju. Źle byłoby jednakowoż, gdyby państwo zapomniało, że to jest tylko
środek do celu, tzn. do utrzymania niepodległości, do rozwinięcia potęgi
politycznej, do zdobycia autorytetu politycznego, który jest obroną najpewniejszą
przed wojną. Gdyby państwo zapomniało, że to są środki do tego celu, gdyby się
starało ze środka robić cel polityki gospodarczej, to wchodziłoby na drogę błędną.
Jeżeli,
jak
się
to
zdarza,
w
tym
czy
innym
państwie
postawi
się
samowystarczalność jako ideał gospodarczy, to nie ma wątpliwości, że państwo
idzie znacznie za daleko w odstępstwie od liberalizmu i bogactwo kraju ponosi
bardzo poważne straty. Samowystarczalność nie znaczy nic innego jak to, że
pewna ilość pracy i kapitału, którą się rozporządza, będzie przeprowadzona z
tych dziedzin życia gospodarczego i miejsc, gdzie może pracować wydajnie, w
takie dziedziny, gdzie pracuje mniej wydajnie. Jeżeli np. upieramy się, że
produkujemy w Polsce samochody, a produkcja takiego samochodu w Polsce
kosztuje 30 tysięcy złotych, można by zaś mieć za te 30 tysięcy złotych dwa
zupełnie takie same samochody sprowadzone z zagranicy, to znaczy tracimy,
mówiąc popularnie, 15 tysięcy złotych, a mówiąc ekonomicznie, włożyliśmy o 100
procent za dużo ilości godzin pracy i kapitału w produkcję i gdybyśmy nie
budowali samochodów w kraju, moglibyśmy mieć nie jeden, lecz dwa samochody
z zagranicy albo jeden samochód i szereg innych dóbr równających się wartością
15 tysiącom złotych. Słowem, nie ma wątpliwości, że tu ponosimy stratę. Byłoby
niedorzecznością dążyć w życiu jednostki do samowystarczalności w tym sensie,
aby np. pracować naukowo i szyć buty, i gotować obiad. Powiedzmy, że ktoś
pisze na maszynie i umie pisać na maszynie równie dobrze lub nawet lepiej niż
zawodowa daktylografka. Czy jest racjonalne, by ten ktoś, kto ma przy tym
zawód adwokata, naukowca lub publicysty, koniecznie sam pisał swoje prace na
maszynie? Czy nie racjonalniej, by poświęcał swoją pracę, swój wysiłek i czas na
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
to, czego nie może zrobić daktylografka, a przepisywanie swych prac oddał komu
innemu? To drugie rozwiązanie jest oczywiście właściwsze. Jasne jest, że
adwokat, którego zarobek na godzinę jest pięć razy większy od sumy, którą
zapłaci daktylografce za godzinę jej pracy — zarobi, oddając jej przepisywanie
swoich rękopisów, nawet gdyby umiał pisać na maszynie dwa, trzy lub nawet
cztery razy lepiej od niej. Jasną jest rzeczą, że tak samo w gospodarce
społeczeństw zdobywanie samowystarczalności za wszelką cenę musi być
połączone ze stratą. Na przykład uprzemy się, że nie będziemy sprowadzać
pomarańcz, lecz hodować je będziemy w Polsce pod szkłem, podczas gdy we
Włoszech produkcja ich nie wymaga tych starań, jest tańsza ze względu na
mniejszą ilość pracy, wysiłku ludzkiego i kapitału. Przy wymianie wymienia się
pracę za pracę. Jeśli możemy mieć pomarańcze w drodze wymiany na nasze
produkty za mniejszą ilość pracy, to mamy stąd oszczędność i oczywistą korzyść.
Musiałyby być więc straty niewątpliwe, gdybyśmy poza względami politycznymi,
ogólnokulturalnymi, które są ważne istotnie, jako program gospodarczy chcieli
stosować program samowystarczalności. Wolno nam popierać sztucznie pewne
gałęzie produkcji, wolno mieszać się państwu do życia gospodarczego w tym
zakresie, ale z tym warunkiem, że państwo zdaje sobie sprawę, że to się odbywa
kosztem strat gospodarczych. Trzeba zresztą stwierdzić, że i te państwa, które
poszły w kierunku zupełnego liberalizmu, ponoszą pewne polityczne koszta
utrzymania tego liberalizmu. Jeżeli się zastanowimy nad tym, co to jest
ekonomicznie wielka flota wojenna angielska, to dochodzimy do wniosku, że to
jest cena, którą Anglia płaci za to, że jej rozwój poszedł w kierunku
jednostronnym, że Anglicy specjalizują się tylko w wytwarzaniu tych rzeczy,
które im się najlepiej opłacają, i wskutek tego zostało zaniedbane rolnictwo.
Gdyby Anglia nie miała floty wojennej, to w wypadku odcięcia dowozu mogłaby
się wyżywić zbożem produkowanym na miejscu zaledwie przez sześć tygodni,
potem zapanowałby głód. Anglia musi utrzymywać swą flotę i widocznie się to
kalkuluje dzięki korzyściom, jakie płyną z liberalizmu ekonomicznego. U nas
sytuacja jest inna. Mogąc być odcięci od zagranicy, musimy rozwijać naszą
gospodarkę wielostronnie. U nas koszt polega na rozpierzchnięciu naszych
wysiłków, na skierowaniu pracy nie zawsze tam, gdzie by ona dawała najlepsze
gospodarczo rezultaty. Jest to koszt ze względów politycznych konieczny, jest to
zło konieczne. Są pewne granice jednak, które trzeba postawić tym odstępstwom
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
od programu liberalnego. Nie trzeba zapominać, że państwo ma obok zdobycia
dla społeczeństwa dobrobytu również i inne cele: rozwijanie kultury, podnoszenie
poziomu narodu. Ale z drugiej strony sam dobrobyt społeczeństwa jest jedną z
zasadniczych podstaw kultury i szczęścia, bez tego dobrobytu nie będzie kultury i
rozwoju, będzie kwitł analfabetyzm, nie będzie społeczeństwa cywilizowanego.
Bez dobrobytu nie będzie także obronności, prestiżu politycznego, nie będzie
rozwoju potęgi państwa. Należy więc bardzo ostrożnie kalkulować, jak daleko
można iść w odstępstwach od liberalizmu przy rozważaniu życia gospodarczego,
tak aby nie podciąć gałęzi, na której się siedzi. W tych bardzo ostrożnie
wykreślonych granicach odstępstwa od liberalizmu uważam za wskazane.
Ale spotykamy poglądy, które dużo dalej rozciągają granicę wkraczania
państwa w zakres gospodarki prywatnej. Ich wyznawcy ulegają pewnym
złudzeniom i pod ich wpływem chcą stosować interwencję państwa także i w
takich dziedzinach, gdzie każde odstępstwo od liberalizmu jest grzechem
zarówno gospodarczym, jak przeciwko rozwojowi narodu i państwa. Jednym
takim złudzeniem jest to, że państwo dzięki wkraczaniu w życie gospodarcze,
dzięki mieszaniu się do tego, co chciałby tworzyć prywatny przedsiębiorca, może
podnosić bogactwo. To jest nonsens. Jeżeli powiada się, że państwo podnosi
bogactwo dlatego, że zakłada przedsiębiorstwa przemysłowe, że państwo dzięki
temu, że dostarcza pracę bezrobotnym, łagodzi nędzę, to są to twierdzenia do
końca nieprzemyślane. Skąd się biorą fundusze, które państwo kieruje na
rzeźnie, chłodnie, na fabryki nawozów czy budowę gmachów dla zatrudnienia
bezrobotnych?
wytwarza,
Państwo
pieniądze
są
pieniędzy
wzięte
nie
z
wytwarza,
kieszeni
państwo
obywateli,
z
bogactwa
nie
przedsiębiorstw
prywatnych. Co byłoby, gdyby państwo tych rzeczy nie zakładało?
W o tyle większym stopniu rozwinęłyby się przedsiębiorstwa prywatne.
Dlatego argumenty, które się przytacza, że państwo musi je tworzyć, bo nie ma
kapitałów w kraju, to są argumenty z powietrza. Nie ma kapitałów, bo państwo w
drodze podatków je wyciągnęło albo państwo zaciągnęło pożyczkę, którą musi z
podatków spłacać. A więc cóż możemy powiedzieć? Państwo może tylko pracę i
kapitał skierować gdzie indziej, niżby one poszły, gdyby państwo się w te sprawy
nie mieszało. Staje więc przed nami zagadnienie, czy i o ile takie skierowanie w
inną stronę może być dla życia gospodarczego korzystne. Na to pytanie można z
całą pewnością odpowiedzieć, że każde odsunięcie pracy i kapitału od tej drogi,
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
na którą weszłyby one, gdyby były pozostawione same sobie, zawsze i
niewątpliwie jest uszczupleniem bogactwa społecznego. Jeżeli jakaś fabryka nie
powstaje, to dlaczego ona nie powstaje — dlatego, że nie odpowiada potrzebom
społeczeństwa. Gdyby potrzebom tym odpowiadała, gdyby był popyt na te
produkty, które ona może wytwarzać, to taka fabryka musiałaby się opłacać.
Jeżeli zaś ta produkcja się opłaca, to fabrykę założy kapitał prywatny. Jeżeli na
kwestie te nie zwraca się uwagi, to do czego to prowadzi? Państwo zakłada
przedsiębiorstwa, które się nie kalkulują. Przedsiębiorstwo, które się nie
kalkuluje, jest zbędne, jest przedsiębiorstwem, które trzeba utrzymywać ze
źródeł podatkowych, czyli wycieńczać dalej przedsiębiorstwa prywatne. Trzeba
sobie wyraźnie powiedzieć, że nie ma innego sposobu trwałego utrzymania i
rozwinięcia produkcji, jak pozostawienie jej możności osiągnięcia zysków, tj.
rentowności. Zysk, który przynosi produkcja, jest wskazówką, za którą płynie
praca i kapitał. W ten sposób ustala się repartycja zasobów twórczych tak, że
część pracy i część kapitału idzie do przemysłu metalurgicznego, inna do
chemicznego, inna do rolnictwa czy handlu. Ta proporcja, w której poszczególne
działy produkcji występują, zdobyta dzięki wskazówce zysku, najbardziej
odpowiada potrzebom społeczeństwa. Jeśli jakiś dział przestaje się opłacać, to
widocznie potrzeba na towar, który wytwarza, jest zbyt mała. Jeżeli jakiś dział
produkcji przynosi wyjątkowo wielkie zyski, to jego rozmiary są zbyt małe w
stosunku
do
potrzeb
społeczeństwa.
Pozostawienie
swobody
w
zakresie
przepływu pracy i kapitału, pozostawienie swobody wydobywania zysku z
produkcji jest jedynym sposobem doprowadzenia do możliwego maksimum
bogactwa w kraju.
Z tą kwestią łączy się drugie złudzenie, które sięga jeszcze głębiej niż
tamto, a mianowicie złudzenie, że państwo może dzięki swemu mieszaniu się do
przedsiębiorstw prywatnych poprawiać ten rozdział dochodów, jaki jest w
społeczeństwie; jednemu odjąć, drugiemu dodać. Jest to jeden z bardzo ważnych
składników tego, co się nazywa interwencją państwową. Państwo reguluje płace,
miesza się do cen, reguluje stopę procentową, wysokość czynszów w domach itp.
Jest złudzeniem przekonanie, że państwo w ten sposób może wprowadzić
sprawiedliwość. Zatrzymam się najpierw na tym, czy istotnie byłaby to
sprawiedliwość, gdyby to nawet było osiągalne. W Polsce w bardzo oświeconych
nawet kołach panuje przekonanie, że zysk jest czymś niezupełnie uczciwym, że
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
ładniej bez zysku się obchodzić, bo on polega na krzywdzie drugich, że zysk jest
komuś
z
kieszeni
wyciągnięty.
Przykładowo
postaram
się
wyjaśnić
to
nieporozumienie, z którym się spotykamy. Jeżeli ktoś idzie do sklepu i kupuje
kilogram masła, to każdy z nas wie o tym, że mleczarnia na tym kilogramie
masła miała pewien zysk. Powiedzmy, że zysk ten wynosił 1 złoty. Trudniej jest
ustalić, w jakim położeniu jest konsument tego masła. Trudno dlatego, bo
musimy porównać sumę (5 złotych) z rzeczą niewymierną, to znaczy z sumą
potrzeb, które konsument może zaspokoić tym kilogramem masła. Ale nie ulega
wątpliwości, że konsument nie kupowałby masła, gdyby dla niego kilogram masła
stanowił tylko równowartość 5 złotych. Widocznie dla niego kilogram masła
więcej jest wart aniżeli 5 złotych. Tak samo dla sprzedającego więcej warte jest
5 złotych od kilograma masła. Jest nawet pewien sposób, żeby obliczyć zysk
konsumenta. Spróbujmy zaproponować konsumentowi, który kupił masło, aby
odsprzedał je za 5 złotych. Zobaczymy, że się nie zgodzi, bo on chce mieć masło,
a nie 5 złotych. Być może, że zgodziłby się odsprzedać masło za odstępnym 50
groszy lub 1 złotego. Ta suma będzie miarą zysku, jaki osiągnął na drodze
wymiany. Również kupiec nie przyjmie masła i nie odda pieniędzy, chyba że
dołożymy mu, powiedzmy, ¼ kilograma masła. Widzimy więc, że akt wymiany
jest czymś nieodwracalnym. Ten opór, jaki stawia kupujący czy sprzedający,
świadczy o tym, że obie strony wyniosły korzyść, osiągnęły zysk. Na ogół biorąc,
zysk mieści się doskonale w życiu gospodarczym. Nie jest to wyciąganie
pieniędzy bliźniemu z kieszeni czy wyzysk drugiego, tylko mieści się on w różnicy
oceny wartości, którą ludzie przykładają do pewnego przedmiotu. Jeżeli dwaj
ludzie oceniają przedmiot w różny sposób, to wtedy dochodzi do wymiany i
korzyść jest obustronna. Każdy akt gospodarczy między dwu stronami zawarty
jest pewnego rodzaju wymianą i każdy daje obu stronom korzyści. Tak samo jest
przy wymianie pracy za pieniądze. Mimo to zyski płynące z handlu, z
pośrednictwa, ze spekulacji często spotykają się z potępieniem. Najbardziej
potępiany jest zysk od kapitału. Ktoś nie pracuje, a majątek może poprzednio
zebrał czy odziedziczył i odcina od niego kupony. To, że nie pracuje, to
oczywiście moralne usprawiedliwienie tego zysku utrudnia. Mimo to można
usprawiedliwić te zyski u tego, który wytworzył kapitał własną pracą i
oszczędnością. Trudno usprawiedliwić, jeżeli ten kapitał dostał ktoś w spadku.
Chodzi jednak przede wszystkim o to, czy przez ograniczenie tego zysku można
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
wprowadzić sprawiedliwość. Jaki będzie skutek, jeżeli państwo spróbuje wywrzeć
nacisk na gałęzie produkcji dające zyski i obciąży je wysokim podatkiem, które
chciałoby przelać do tych warstw, które nie mają udziału w tych bogactwach
społecznych? Występuje wówczas zjawisko zahamowania procesu kapitalizacji.
Jeżeli ktoś wie, że mając 100 tysięcy złotych, nie będzie miał zysku z
oprocentowania, to jasne, że woli skonsumować, aniżeli trzymać pieniądze.
Skoro kapitał jest jednym z najważniejszych czynników rozwoju produkcji, to
zanim się zrobi sprawiedliwość, doprowadzi się tego rodzaju zarządzeniami
państwa do kurczenia się bogactwa społecznego. Może ktoś powiedzieć, że nie
chodzi o bogactwo, ale o sprawiedliwość. Prawda — powie on — że jeżeli będzie
mniej kapitalizacji, to będzie mniej fabryk, to będzie więcej bezrobotnych, ale
mnie nie chodzi o to, czy robotnicy mają co jeść, ale o sprawiedliwość, to jest
wyrównanie różnicy w dochodach. Moim zdaniem taki ideał sprawiedliwości byłby
czystym doktrynerstwem. Zgodziłbym się na wkraczanie państwa w życie
przedsiębiorstwa prywatnego i na zmniejszanie zysków kapitalisty, gdybym
wierzył, że to podniesie sumę, którą otrzymają robotnicy. Czy jednak można do
tego doprowadzić? Jestem przekonany, że nie. Jeżeli się kosztem zysku podnosi
płace, to przedsiębiorca z pewnością zwolni część robotników. I suma płacy,
którą będzie teraz wypłacać, nie będzie większa od poprzedniej. Ci, co zostaną,
będą mieli płace wyższe, ale zwiększy się rzesza bezrobotnych, a suma tego, co
rzesza robotnicza dostanie, ten udział jej w bogactwie ogólnym i dobrobycie nie
powiększy
się,
a
raczej
się
zmniejszy.
Stąd
wniosek,
że
tego
rodzaju
ograniczenia ze strony państwa, w najlepszych intencjach przedsiębrane, nie
stają się skuteczne. Wybitny ekonomista niemiecki, profesor uniwersytetu
berlińskiego Lederer, socjalista, stawia postulat, ażeby tydzień robotniczy w
Berlinie zmniejszyć obecnie w epoce kryzysu do 40 godzin, z tym by płace za
godzinę utrzymać te same co dawniej. Wtedy robotnik będzie miał oczywiście
płacę mniejszą, ale zatrudni się część bezrobotnych. To jest projekt, który można
by dyskutować, to jest projekt realny. Można bezrobotnych zatrudnić, jeżeli się
obniży płace innych robotników. Kapitalizacja, zbieranie kapitałów, oszczędzanie
musi być opłacone. Jeżeli odpłaty nie znajdzie, to się urywa, a z urwaniem się
kapitalizacji zaczyna się zahamowanie produkcji, zaczyna się nędza ogólna.
Mówiłem dotychczas o płacach. Wiemy z doświadczeń wojennych, do jakich
skutków doprowadza to, że państwo ogranicza ceny. Jedyną konsekwencją jest
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
zmniejszenie podaży i spekulacyjna zwyżka cen. Jeżeli chodzi o ograniczenie
stopy dyskontowej, to jej skutkiem staje się, że wkładów oszczędnościowych jest
mniej, aniżeli gdyby banki mogły pobierać i płacić wyższą stopę. Jeżeli państwo
wprowadza ochronę lokatorów, polegającą na obniżce czynszów, to wskutek tego
następuje zupełne zahamowanie ruchu budowlanego. Dzisiaj ruch budowlany
zaczyna się rozwijać dlatego, że rentowność domów podnosi się i przynosi
odsetki, jakie powinna osiągać. Widzimy więc te same skutki interwencji państwa
we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego. Skutki te są zawsze odwrotne
aniżeli te, które państwo chciało osiągnąć.
Trzeba wreszcie powiedzieć, że zysk wolnokonkurencyjny, więc zysk,
którego suma ogólna zależy nie od wysokiego zysku na sztuce towaru, tylko od
wielkości obrotów, ten zysk jest sprężyną rozwoju gospodarczego i jest z
pewnością usprawiedliwiony. Pozostają jeszcze pewne zjawiska, które trudno
usprawiedliwić,
tzw.
renty,
tj.
zyski
wyższe
od
przeciętnych,
np.
renty
koniunkturalne. W jakiejś dziedzinie produkcji mało rozwiniętej zyski są wyższe
niż w innych. Powiedzieć może ktoś: tutaj trzeba by obniżyć je. Zwracam uwagę,
że do tych spraw należy się odnosić bardzo ostrożnie. Te renty wynikające z
koniunktury to są sygnały, za którymi idzie praca i kapitał, które ściąga wysoka
rentowność i w ten sposób tak szybko rozszerza się dana produkcja, że renty
spadną. Jeżeli jakiś dział produkcji daje szczególnie duży zysk, to z jego
wysokości można obliczyć, w jakim stopniu występuje niedorozwój tego działu
produkcji. Jeżeliby się sztucznie obniżyło te zyski, to ustalamy na zawsze ten
niedorozwój, podczas gdy powinno chodzić o to, aby produkcja w naturalny
sposób się rozszerzyła i sama zysk obniżyła. Sztuczne obniżenie tych rent byłoby
utrwaleniem nierównowagi życia gospodarczego, czyli odepchnięciem go od
położenia, w którym praca każdej jednostki może dać najwięcej.
Są to, prawda, pewne renty tzw. monopolistyczne, które nie grają tej roli.
Jeżeli ktoś uzyska wyłączność produkcji czy handlu (np. jedyna apteka w
pewnym miasteczku), to wtedy w pewnej granicy może śrubować ceny do góry i
nie rozszerzać produkcji, tylko zmniejszać ją, i wtedy zyski osiągane są
wyciągane z kieszeni konsumenta. To jest złe i radą na to jest dopuszczenie
wolnej konkurencji. Ale trzeba zwrócić uwagę, że wkraczanie państwa nie ułatwia
wolnej konkurencji, lecz utrudnia ją, a jeżeli ją utrudnia, to życie gospodarcze
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
ponosi na tym szkodę, a monopolizacja wprowadza najbardziej niekorzystne,
szkodliwe formy zarobku.
Uważam, że są dwa wyjścia: albo się powinno skasować w Polsce katedry
ekonomii politycznej, albo, jeżeli państwo wydaje na nie pieniądze, to powinno
przyjść do przekonania, że widocznie są pewne prawa życia gospodarczego, o
których profesorowie ekonomii mają mówić. Jeżeli są te prawa, co one
oznaczają? Oznaczają, że na każde wkroczenie państwa w życie gospodarcze to
życie
jakoś
reaguje,
najczęściej
w
kierunku
niepożądanym,
w
kierunku
odwrotnym od tego, który państwo swoim wkroczeniem chciało wywołać. Wynika
jasno z tego, co powiedziałem, że ze względów ekonomicznych powinno państwo
wkraczanie w dziedzinę prywatnej przedsiębiorczości zamknąć w możliwie
wąskich granicach. Obok tych względów występują tu także ważne względy
moralności. Im więcej przepisów, nakazów, zakazów, czyli im bardziej państwo
wkracza w obręb przedsiębiorstw prywatnych i tę przedsiębiorczość prywatną
reguluje, tym więcej sposobności do omijania tych zakazów, tym więcej okazji do
obniżania się moralności społecznej. Wyobraźmy sobie państwo, gdzie nie ma
ceł. W takim państwie nie będzie przemytnictwa. Im wyższe cła, tym wyższe
zarobki na udanym przemytnictwie. Gdy w czasie wojny były ceny maksymalne,
to wszyscy ludzie uczyli się pokątnie handlu z omijaniem przepisów. Jeżeli w
czasie inflacji były w Polsce zakazy handlu dewizami, to jako reakcja powstała
czarna giełda. Dziś nie ma zjawisk paskarstwa ani czarnej giełdy, bo przepisy
krępujące te dziedziny gospodarki prywatnej zniesiono. To samo zaobserwować
można
na
kwestii
prohibicji
w
Ameryce,
której
skutkiem
jest
wzrost
przemytnictwa, powstanie całej floty przemytników, pokątnego wyrobu trujących
alkoholi itp. zjawisk. Często występuje też demoralizacja urzędników. Na każdym
kroku widzi się, że im więcej przepisów, tym bardziej życie gospodarcze, które
się nie da w nie wcisnąć, zmusza ludzi do brudnego zysku, do łamania
moralności.
Dotychczas byłem w obrębie teorii i nawet wychodząc z założenia, że
administracja państwowa jest idealna, wskazywałem na punkty, w których
zbytnie mieszanie się państwa do przedsiębiorstw prywatnych musi przynieść
szkody ekonomiczne i moralne. Ludzie są jednak ludźmi i nawet urzędnicy mają
swe wady. I ustawy, rozporządzenia administracyjne także są przez ludzi
tworzone. Stąd wynika dopiero ta smutna konsekwencja, którą znają wszyscy,
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
którzy mają praktyczny kontakt z gospodarstwem, to jest, że interwencja
państwa, mieszanie się urzędów do życia gospodarczego staje się piaskiem
sypanym pomiędzy tryby maszyny. Niekiedy dochodzi na tym tle do rzeczy
naprawdę groteskowych. Przypominają sobie ludzie, jak to Ministerstwo Zdrowia
radziło w roku 1919 czy 1920 dla uchronienia się przed malarią, którą roznoszą
komary, polewać kałuże… warstwą nafty. Pamiętają dziesiątki i setki statystyk
bezcelowych,
bo
z
góry
fałszywych.
Że
wspomnę
tylko
niesłychanie
skomplikowane karty meldunkowe z roku 1930. W wielu wypadkach władze
ponoszą
koszta,
które
przewyższają
wartość
świadczenia,
jakie
ma
być
egzekwowane. Znam wypadek nakazu płatniczego podatkowego na 10 groszy!
Kiedy indziej przedsiębiorstwom prywatnym nakazuje się ponosić wielkie koszta
np. na plany leśne, które potem okazują się nie niezbędne. Wskutek nawału
spraw, który wynika ze zbytniej ilości przepisów, rekursy bywają rozstrzygane
pomyślnie dla podatnika po 6–7 latach. Urząd podatkowy przejmuje należytości
od skarbu za dostarczone produkty. Wiem o fakcie, że zaaresztowano w ten
sposób wpływy przewyższające wielkość zaległości podatkowych.
Te wszystkie błahe lub poważne fakty obciążają podwójnie nasze życie
gospodarcze, raz dlatego, że organizacja urzędów, praca urzędnicza, a wreszcie
koszta korespondencji, materiałów piśmiennych, druków muszą być zapłacone z
podatków płynących z przedsiębiorstw prywatnych, a po drugie dlatego, że tego
rodzaju
objawy
biurokracji
hamują
w
najwyższym
stopniu
działalność
gospodarczą jednostek i narażają je na stratę czasu, na wydatki związane z
podróżami, dopominaniem się o swoje prawa i całą masą podobnych kosztów
ubocznych. Wszystko to są pośrednie skutki zbyt szeroko zakreślonej interwencji
państwa. Sama interwencja przynosi szkody — tym szkodliwszą się staje dzięki
nie zawsze idealnemu wprowadzeniu prawa w życie. Streszczam moje wywody:
państwo niewątpliwie ma poważne powody do tego, żeby w pewnych granicach w
przedsiębiorczość prywatną wkraczać, te powody bywają najczęściej natury
politycznej, nigdy zaś niemal nie są ekonomicznej natury i zawsze przynoszą
pewną ekonomiczną szkodę. Nawet tam zatem, gdzie wkroczenie państwa jest z
wyższych względów konieczne, powinno być wytyczone możliwie najwęziej, gdyż
jest niebezpieczeństwo, że się marnuje pracę ludzką, że traci się ogromne
skarby, że wysuwa się z rąk ludzi możliwość zarobku i dobrobytu. Zrozumienie
tych rzeczy jest niesłychanie ważne w Polsce i ze względu na naszą biedę, i ze
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438
względu na to, że interwencja państwa jest u nas szczególnie szeroka. Mam
nadzieję, że setki słuchaczy, którzy w całej Polsce zapełniają sale uniwersytetów,
studiując nauki ekonomiczne, nie tylko zrozumieją te względy, ale potrafią kiedyś
w życiu przeprowadzić odpowiednie reformy. W Polsce musi się na jednym z
pierwszych miejsc postawić odbudowę i rozszerzenie zamożności społeczeństwa.
Jeżeli tego nie zrobimy, boję się, że i na innym polu najważniejsze zadania
naszego narodowego życia nie będą mogły być rozwiązane. Zła gospodarka może
bowiem zagrozić i takim ideałom, jak rozwój polskiej kultury, potęga Polski, lub
nawet Jej niepodległość.
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa, 00-241 Warszawa ul. Długa 44/50, p. 214
KRS 0000174572 ▪ NIP 894 277 56 04 ▪ Regon 932949234 Bank account: PL 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
www.mises.pl ▪ [email protected] ▪ +48 22 6352438