Każdy z nich stracił przyjaciela
Transkrypt
Każdy z nich stracił przyjaciela
Każdy z nich stracił przyjaciela Janusz Zemke: - Wracałem samochodem z Brukseli do Warszawy. Mijałem obwodnicą Poznań, kiedy zadzwonił do mnie dziennikarz i poprosił o wypowiedź na temat katastrofy. Jakiej katastrofy? Co pan mówi? Włączyłem radio. Kolejne depesze nie pozostawiały wątpliwości. Prezydent, małżonka, tylu posłów, senatorów, prezesów. I ci, których tak dobrze znałem. Dziesięciu generałów, wszyscy świetni znajomi. I najcięższy cios: przyjaciele. Jola Szymanek-Deresz, Iza Jaruga i Jurek. Jurek Szmajdziński, przyjaciel szczególny, od wielu, wielu lat, z którego rodziną łączą mnie więzi szczególne. Nie mogłem dalej jechać. Musiałem zaparkować i wyjść na powietrze. Dokładnie dobę przed tragedią, w piątek o 9.21 (sprawdziłem w telefonie) Jurek dzwonił i długo rozmawialiśmy. Umawialiśmy się na spotkanie we Włocławku. Jurek to wielki fan koszykówki, chciał przyjechać na mecz Anwilu. Pożegnaliśmy się, powiedzieliśmy: do zobaczenia. I co? Nie wierzę, trudno mi w to uwierzyć. Znałem także posłów z innych klubów. Aleksander Szczygło - przecież łączyła nas miłość do wojska. Mam jeszcze w komórce SMS-owe życzenia wielkanocne, które mi przesłał kilka tygodni temu. A Wiesiu Woda z PSL. Od 20 lat w Sejmie. Znakomicie się znamy, lubimy. Widzi pan, o tych wszystkich ludziach mówię, jakby żyli. Bo dla mnie oni żyją. Najpierw wydawało mi się, że to jakiś sen, a nie jawa. Potem poczułem jakąś wielką bezsilność. Teraz zadaję sobie pytanie: - Dlaczego? Jestem w Warszawie z żoną i dziećmi Jurka Szmajdzińskiego, pomagam im w organizacji pogrzebu. Na tym teraz się skupiam. (fragment artykułu w "Gazecie Wyborczej", Bydgoszcz, 12 kwietnia 2010 r., MKO, fot. archiwum GW) strona 1 / 1