spis tresci - Księgarnia Internetowa Grzbiet.pl

Transkrypt

spis tresci - Księgarnia Internetowa Grzbiet.pl
http://grzbiet.pl/ksiazki/masakra-w-lipnikach-wolyn-1943
Przykładowy rozdział książki: Masakra w Lipnikach. Wołyń 1943
,
SPIS TRESCI
Wstęp . . . . . . . . . . .
I. Wołyńskie korzenie .
ll. Gniazdo rodzinne ..
m. Edukacja . . . . . . .
IV. Wojna . . . . . . . .
V. Lipnidca masakra .
VI. Rodzinna gehenna . .
VII. Pożegnanie Ojczyzny
vm. Posłowie . . . . . .
Załączniki . . . . . . . .
Książki historyczne
Internetowa księgarnia historyczna Grzbiet.pl
Uwaga! Próbka wygenerowana automatycznie, oryginalne wydawnictwo może wyglądać inaczej.
http://grzbiet.pl/ksiazki/masakra-w-lipnikach-wolyn-1943
Przykładowy rozdział książki: Masakra w Lipnikach. Wołyń 1943
zbożem,
dziegciem i terpentyną, drewnianymi i wiklinowymi
wyrobu, glinianymi gamkarni oraz mlekiem, serem,
masłem, jajkami, drobiem i innym żywym inwentarzem domowym,
a także końmi na sprzedaż.
Cały klasztor wraz z przyległymi ogrodami i parkiem, w którym wiosną
obficie kwitły stare kasztany, otoczony był wysokim murem z kamieni
i cegły. Na jego teren wchodziło się i wychodziło tylko przez dwa
szczelnie zamykane przejścia od miasta i kościoła parafialnego, a wjazd
i wyjazd umożliwiała rzadko otwierana monumentalna brama od ulicy
Zamkowej.
W klasztornej bursie, bo tak nazywano tę część klasztoru, w której nas
umieszczono, panował iście koszarowy porządek i rygor. W naszej części
rządziła wychowawczyni, leciwa i apodyktyczna siostra Matylda, która
wcześnie rano ogłaszała nam pobudkę, a następnie zarządzała i nad­
zorowała pospieszną poranną toaletę, ubieranie się, ścielenie łóżek,
sprzątanie, poranną modlitwę w klasztornej kaplicy lub służenie wy­
znaczonych chłopców do porannej mszy w pobliskim kościele parafialnym.
Pótniej w jadalni przy długim i ciężkim stole po kolejnej, choć tym razem
krótkiej, modlitwie z siostrą Matyldą, mającą swe miejsce u szczytu
wielkiego stołu na tle równie wielkiego krzyża na ścianie z ukrzyżowanym
Chrystusem, w pośpiechu spożywaliśmy śniadanie, najczęściej rzadką
zupę mleczną i jakieś kanapki z plasterkami kiełbasy lub sera oraz
cieniutką, nie dosłodzoną herbatą.
Po śniadaniu, trzymając się za ręce, parami pod eskortą naszej katechetki.
miłej, młodej siostry Flawii, udawaliśmy się na drugą stronę miasta do
szkoły, aby zaraz po zajeciach w podobnym szyku powrócić do klasztoru.
Tam oczekiwał na nas obiad, odrabianie lekcji, prace gospodarcze, lekcje
wychowawcze, kolacja, wieczorna modlitwa w kaplicy, wieczorna toaleta
i od godziny dwudziestej pierwszej obowiązkowy nocny odpoczynek
w sypialniach.
Wyjście do miasta wymagało szczegółowego i przekonującego przed­
stawienia siostrze Matyldzie celu wyjścia i czasu powrotu. W domu
spędzaliśmy tylko większe święta oraz ferie i wakacje szkolne.
Chłopcy i dziewczeta zakwaterowani byli osobno w oddalonych od
siebie salach rozdzielonych dutym holem, pny którym miała swoją cele
i dyskretny podgl~ na hol nasza bezwzględna i dająca się nam mocno we
znaki siostra Matylda. Uzaletniała ona swój stosunek do podopiecmydl
grzybami,
sprzętami własnego
44
Książki historyczne
Internetowa księgarnia historyczna Grzbiet.pl
Uwaga! Próbka wygenerowana automatycznie, oryginalne wydawnictwo może wyglądać inaczej.
http://grzbiet.pl/ksiazki/masakra-w-lipnikach-wolyn-1943
Przykładowy rozdział książki: Masakra w Lipnikach. Wołyń 1943
od pozycji społecznej i zamotności ich rodziców. Niesprawiedliwa
i szczególnie rygorystyczna była w stosunku do pozostających w bursie
dwojga sierot.
Najbardziej uciątliwym zajeciem chłopców było codzienne ręczne
pompowanie wody ze studni i napełnianie dutego zbiornika wodo­
ciągowego umieszczonego na poddaszu klasztoru, z którego pod ciśnieniem
rozprowadzana była woda po całym klasztorze. W tym celu zabijało się
specjalnym drewnianym korkiem wylew starej, żeliwnej, rozklekotanej
i przeraźliwie piszczącej pompy i na zmianę po dwóch pompowaliśmy
ręcznie co najmniej przez godzinę dziennie. Piłowaliśmy, rąbaliśmy
i dostarczaliśmy także drewno na opał do kuchni i pieców w klasztorze.
Dziewczęta najczęściej pomagały w kuchni i w ogrodzie. Codziennie
już od godziny szóstej rano zapoznawałem się, a pótniej na zmianę
z innymi chłopcami z naszej bursy i z miasta uprawiałem ministranturę,
służąc do mszy naszemu proboszczowi, księdzu dziekanowi Mieczys­
ławowi Rossowskiemu.
Innym wymagającym również określonego stopnia kościelnego wtajem­
niczenia obowiązkiem była obsługa sygnaturki kościelnej i dzwonów oraz
tak zwane kalikowanie przy organach.
Tę pierwszą czynność wykonywaliśmy pod fachowym nadzorem zawsze
ubranego w białą komżę, utykającego na lewą nogę, pogodnego i wyro­
zumiałego kościelnego pana Wawrzyńca Paszkiewicza. Jeśli nawet zdarzały
się nam potkniecia, nie miały one poważniejszych następstw.
Inaczej było z kalikowaniem u organisty pana Ignacego Atamańskiego.
Nieraz ciągnął nas za uszy, jeśli z niedokalikowania lub na skutek
zagapienia się któregoś z nas w najmniej odpowiednim momencie krztusiły
się i milkły organy. Ratować się można było wówczas tylko ucieczką, bo
nawet natychmiastowe szybkie dokalikowanie i "zreanimowanie" organów
nie uwalniało od dotkliwej kary. Nieraz obrywał nie ten, który zawinił,
a ten, który pozwolił się dopaść.
Kalikowanie polegało na pompowaniu powietrza do rozprętającego się
pod stwarzanym ciśnieniem specjalnego wielkiego miecha organowego,
z którego przechodziło ono przez specjalne zawory, otwierane klawiaturą
naciskaną palcami organisty, do piszczałek. Aby kalikować, naletało
stanąć twarzą do prawej bocznej ściany organów, chwycić umieszczony
na wysokości twarzy na tej samej ścianie uchwyt w kształcie wałka, lewą
n• postawić na nieruchomym podeście, po czym, podciągając się
Książki historyczne
Internetowa księgarnia historyczna Grzbiet.pl
Uwaga! Próbka wygenerowana automatycznie, oryginalne wydawnictwo może wyglądać inaczej.

Podobne dokumenty