5. Dobre filmy

Transkrypt

5. Dobre filmy
Piotrek zamachnął się bambusowym wędziskiem i zarzucił kawałek ciasta na haczku daleko przed
kładkę. Spławik zanurzył się pod wodę, po czym ustawił się pionowo, wskazując, że długość żyłki
dobrana została idealnie. Chłopak czekał na branie, żując kawałek chleba na kolejną przynętę. Z
zadumy wyrwał go głos z brzegu jeziora.
— Hej Piotruś, jak tam, biorą?
— Biorą, biorą, panie Mirus. Już mi plecak zabrali. Właź pan tu, a nie krzycz, bo mi ryby płoszysz.
— Ja nie sam, z Edziem przyszłem. — Odparł Mirus, już ciszej i zaczął gramolić się na kładeczkę.
Piotrek nie obejrzał się, obserwując bacznie spławik. Nie wiał nawet najdelikatniejszy wiatr, więc
skrzypienie kładki pod stopami Mirusa i Edka niosło się po całym jeziorze. Po chwili obaj przeszli
nad oparciem drewnianej ławki i usiedli obok Piotrka.
— Dobry. — Przywitał się Piotrek i należycie zamaszystym ruchem uścisnął prawice obu
przybyłym.
— Ile tam masz, Młody? — Zapytał pan Edek, zaglądając do kosza na ryby, który moczył się pod
stopami chłopaka. — Mizernie, same płocie.
— Zobaczymy, ile pan nałapiesz. Panie Mirus, uważaj pan z tymi haczykami, bo mi pan gębę
poharatasz.
Po kilku minutach rozkładania kijów, nakładania przynęt, rozplątywania żyłek i ogólnego zamętu,
cała trójka rozsiadła się spokojnie wpatrzona w swoje spławiki. Z przytaszczonej torby Mirus
wydobył butelkę z czerwonym płynem opatrzoną napisem “Arizona” i puścił w obieg. Z braku
szklanek trzeba było pić z gwinta.
— Miałem do pana, panie Edek, wpaść dziś wieczorem. Wie pan… ten film oglądnąć.
— A o czym chciałeś, żeby film był tym razem?
— Trochę nad tym myślałem, co by tu dzisiaj obejrzeć. Na przykład pomyślałem sobie, że dobrym
pomysłem może być film o miłości.
Mirus przerwał Piotrkowi, krztusząc się łykiem wina. Gdy tylko odzyskał oddech, zapytał:
— Panowie, czy wy się właśnie umawiacie na oglądanie romansu? Wszystko z wami… wiecie… w
porządku? — Patrzył to na jednego to na drugiego, rozbawiony.
— No właśnie widzisz, panie Mirus, chyba się nie umawiamy. Bo jednak doszedłem do wniosku, że
film o miłości to nie jest dobry pomysł. — Piotrek odebrał butelkę od Mirusa i wypił końcówkę
wina. — Idziesz pan do wypożyczalni i chcesz film o miłości. I co pan dostaniesz?
— No Piotruś, romansidło jakieś, co ty mi za dziwne pytania zadajesz? — Mirus zdawał się trochę
zbity z pantałyku. Edek natomiast patrzył się na jezioro, widać było jednak, że słucha uważnie.
— Wcale nie. Może to będzie komedia, co? A może dramat? A może jeszcze gorzej, jakiś horror o
zboczeńcu? Skąd pan możesz wiedzieć, co reżyser sobie myśli, jak mówi “Nakręcę film o miłości”.
Nie, panie Mirus. Miłość jest zbyt dużą niewiadomą, żeby ryzykować oglądanie o niej filmu. Nie
wiesz, na co pan trafisz.
— Piotruś, czy ty dzisiaj zażywałeś coś poza bezpiecznym alkoholem? Nie piłeś jakiegoś czeskiego
szajsu?
— Nie, panie Mirus, czysty jestem jak łza. To trzeźwość przeze mnie przemawia.
— To weź sobie lepiej jeszcze łyka. — Mirus, szczerze zaniepokojony, wyciągnął kolejną butelkę z
reklamówki i podał Piotrkowi.
— No więc jak nie o miłości, to o czym? — Odezwał się w końcu Edek.
— Już myślałem, że nie jestem w stanie wybrać filmu. Jaki temat by to nie był, to zawsze ryzykujesz
pan, że obejrzysz gniota. To jak z tym szczęściem – niby dobry temat, a dostaniesz pan na przykład
film o wiecznie uśmiechniętych upośledzonych ludziach, albo o epidemii śmiechu. Nie, panie
Edek? Albo sprawiedliwość. Aż się boję pomyśleć, co by było, gdyby wszyscy dostawali to, na co
zasłużą. Wczoraj już byłem przekonany, że za głupi jestem na wybranie filmu.
— Ale jednak coś wymyśliłeś.
— Panie Edek, ważne, żeby ten film był dobry, nie? Wiesz pan… dla ludzi dobry. Nie ważne, o czym
dokładnie, ważne, żeby dobry był. Co pan myślisz?
— Nieźle kombinujesz Młody.
— Ja pierniczę, co z wami, panowie? Gadacie jak potłuczeni! — Mirus wybuchnął nerwowym
śmiechem, ale zobaczył, że Piotrek i Edek są zupełnie poważni.
— Nie drzyj się, bo ryby płoszysz. — Uciszył go Edek. — Później pogadamy, co Młody? Teraz sobie
chciałem z przyrody skorzystać. Ładny dzień.
— Ładny. — Zgodziła się pozostała dwójka i wszyscy z powrotem zamilkli zapatrzeni w nieruchome
spławiki. Ładna pogoda to zły czas na łowienie ryb.
***
Pod wieczór Piotrek i Mirus zeszli na brzeg, dzierżąc swoje prawie puste siatki. Zerkali z lekką
zazdrością na połów Edka. W jego reklamówce szamotało się kilka naprawdę dużych okazów, a
Piotrek nie był nawet pewien, czy stary zakładał na haczyk jakąkolwiek przynętę.
Oczyścili ryby tuż przed zmierzchem, po czym rozpalili ognisko pod starym świerkiem. Zjedli
upieczone leszcze i płocie zakrapiając je ostatnią butelką wina. W końcu Mirus usnął, zmożony
późną porą i alkoholem. Edek, gdy tylko to zauważył, zagadnął Piotrka.
— No więc, co dokładnie wymyśliłeś, Młody? — Spytał, dłubiąc w zębach ością.
— Panie Edek, to jest genialne w swojej prostocie, słuchaj pan. Chciałbym, żeby świat był dobry
dla wszystkich ludzi.
— I tak dokładnie brzmi twoje życzenie?
Piotrek nie odpowiedział od razu, bo Mirus zaczął mamrotać coś przez sen i przewrócił się na
drugi bok na swoim posłaniu ze ściółki.
— Tak. Świat dobry dla wszystkich ludzi. To nie może nie wypalić, panie Edek.
— Zdziwiłbyś się, Młody, co może nie wypalić. Ale sam jestem ciekaw. Mam nadzieję, że tym
razem szczęście bardziej ci dopisze, widać, że dłużej nad tym myślałeś.
— Panie Edek, co ma nie dopisać? Mówiłeś pan, że życzenia spełniają się co do joty, tak? Więc
jeżeli dostaniemy dokładnie świat dobry dla wszystkich ludzi, to ja nie wiem, co złego mogłoby z
tego wyniknąć…
[Poprzedni] 4. Coś dla ludzi
[Następny] 6. … których nie chcesz oglądać

Podobne dokumenty