Trzydzieści lat współpracy z Uniwersytetem Justusa Liebiga w
Transkrypt
Trzydzieści lat współpracy z Uniwersytetem Justusa Liebiga w
Trzydzieści lat współpracy z Uniwersytetem Justusa Liebiga w Giessen Wspomnienia stypendystki Pełniąc zaledwie od roku funkcję kierownika Biura Współpracy z Zagranicą na Uniwersytecie Łódzkim siłą rzeczy nie mam bagaŜu doświadczeń wynikającego ze współpracy z niemiecką uczelnią w Giessen. Mój dotychczasowy kontakt na płaszczyźnie zawodowej sprowadza się do poznania na targach edukacyjnych EAIE, we wrześniu 2007 r. w Trondheim (Norwegia), Julii Volz będącej moją odpowiedniczką na Uniwersytecie w Giessen. Jest to kontakt niezwykle serdeczny i bezpośredni, który mam nadzieję, zaowocuje jeszcze lepszą współpracą pomiędzy Biurami Współpracy z Zagranicą na obydwu uczelniach. Mam natomiast osobiste wspomnienia dotyczące mojego pobytu stypendialnego na Uniwersytecie Justusa Liebiga w Giessen na początku lat 90. Byłam studentka II roku zarządzania i marketingu, wówczas jeszcze na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym UŁ, kiedy dowiedziałam się o moŜliwości rocznego wyjazdu stypendialnego na semestr zimowy do Giessen i letni do Loughborough (Wielka Brytania) w ramach programu TEMPUS. Oferta stypendialna dotyczyła zaledwie dwóch miejsc dla socjologów. W związku z tym, Ŝe na socjologii nie znaleziono osób deklarujących znajomość języków niemieckiego i angielskiego oraz gotowych na spędzenie roku akademickiego za granicą i wzięcie urlopu dziekańskiego, ofertę skierowano do studentów ekonomii. Decyzję podjęłam w ciągu zaledwie kilku dni i wraz ze studentką z handlu zagranicznego zostałyśmy zakwalifikowane na wyjazd. Nigdy nie wątpiłam w słuszność podjętej decyzji i widziałam same pozytywy, jakie mogłam uzyskać dzięki pobytowi na uczelniach zagranicznych. Zupełnie nie podzielałam rozterek i niepokojów, jakie mieli inni studenci (obawa przed samym wyjazdem i związanymi z nim procedurami, strach przed nieznanym, niewiara we własne moŜliwości, obawa o zerwanie więzi koleŜeńskich w Polsce, tęsknota za rodziną, niedogodność związana z urlopem dziekańskim i łączącymi się z tym faktem róŜnicami programowymi etc, etc). Gdy wyjazdy stypendialne naszych studentów za granicę do Europy Zachodniej były ewenementem, potrafiłam zrozumieć niektóre obawy studentów. Jednak obecnie, kiedy program ERASMUS stał się powszechnie dostępny dla Polaków i wiąŜe się z minimalną ilością procedur (w porównaniu do TEMPUS-a), a wątpliwości studiujących pozostają te same, co na początku lat 90., trudno jest mi znaleźć wytłumaczenie dla tej zachowawczej postawy, przynoszącej szkodę głównie samym zainteresowanym. Mnie jednak nie dotyczyły rozterki związane z opuszczeniem tzw. hotelu Mama i III rokiem studiów. Po dopełnieniu mnóstwa formalności w Polsce i na miejscu (uzyskanie do obydwu krajów wizy studenckiej, wypełnienie określonych wniosków i umów związanych z programem TEMPUS, obowiązek meldowania się w lokalnych urzędach ds. cudzoziemców, niedogodnościachi na przejściach granicznych itp.) rok spędziłam na uczelniach zagranicznych. Czym zadziwiło mnie Giessen i sama uczelnia na początku lat 90.? Zacznę od rzeczy podstawowych, ale nie najwaŜniejszych, od infrastruktury. W panoramie miasta dominuje przede wszystkim rozległy campus uniwersytecki, który kilkanaście lat temu fascynował nowoczesną architekturą i licznymi udogodnieniami, jak np: barierki, windy i podjazdy dla niepełnosprawnych, elektroniczny system korzystania z zasobów bibliotecznych, zautomatyzowaną stołówka, nowoczesne sale wykładowe wyposaŜone w sprzęt multimedialny, czyste, wygodne i bezpieczne domy studenckie na kilku osiedlach akademickich (domofony, w pełni wyposaŜone kuchnie, pralnie, pojedyncze pokoje). Do tego naleŜy dodać inne udogodnienia , które sprawiały Ŝe student mógł czuć się w Giessen naprawdę dobrze: legitymacja studencka umoŜliwiająca nieodpłatne korzystanie z transportu publicznego w mieście, jak i z połączeń kolejowych w obrębie Hesji, aktywnie działające organizacje studenckie oferujące moŜliwość udziału w wystawach, koncertach, spotkaniach autorskich, imprezach studenckich, niedrogie (nawet, jak na kieszeń ówczesnego studenta z Polski) i smaczne jedzenie w stołówce uczelnianej. Do tego dla studentów programów TEMPUS i ERASMUS uczelnia oferowała semestralne i roczne kursy języka niemieckiego, kończące się moŜliwością uzyskania nie tylko certyfikatu potwierdzającego odbycie kursu, ale i zdawaniem oficjalnych egzaminów państwowych. Za symboliczną opłatą stypendyści mogli uczestniczyć równieŜ w wycieczkach krajoznawczych po Niemczech. NajwaŜniejsze wspomnienia dotyczą jednak ludzi, z którymi spotkałam się w Giessen. Opiekunem mojego pobytu stypendialnego był profesor z Wydziału Socjologicznego Dieter Eissel, który zadziwiał nie tylko bezpośredniością i otwartością w kontaktach ze stypendystami, ale i z niemieckimi studentami. Szokująca obyczajowo, była dla mnie forma zwracania się przez studentów „per ty” do profesora, sposób przeprowadzania przez niego zajęć (dyskusje, dyskusje panelowe, „burze mózgów”, referaty studenckie, projekty itp.), jak i dostępność profesora, a wiec niejako jego słuŜebność względem studentów (przyjmowanie studentów w prywatnym domu niezaleŜnie od pory dnia). Serdeczny kontakt z profesorem i troska o kaŜdego stypendystę zaowocowała moim powtórnym wyjazdem do Giessen podczas V roku studiów na UŁ, w celu zbierania materiałów do pracy magisterskiej. Mój ponowny pobyt w Niemczech był moŜliwy tylko ze względu na uzyskanie przez profesora, sobie tylko znanymi sposobami, funduszy (stypendium Uniwersytetu Justusa Liebiga w Giessen) na sfinansowanie mojego semestralnego pobytu na tej uczelni. Kolejną sprawą ułatwiającą pobyt stypendysty TEMPUS-a w Giessen była osoba opiekuna-mentora pomagająca we wszystkich sprawach formalnych, ale i poświęcająca swój prywatny czas na pokazanie nam miasta, okolicy czy nawet pomoc w sprawach osobistych. Z pobytem w Giessen nieodmiennie wiąŜę równieŜ wiele wspomnień związanych z poznaniem innych Zachodniej), jak i stypendystów kontaktami z programu ERASMUS obcokrajowcami spoza (wówczas naszego z Europy kontynentu odbywającymi pełne studia w Niemczech. Poznawanie na co dzień kultury, sztuki, obyczajów, religii czy kulinariów z Filipin, Indii, Iranu czy Maroka nieodmiennie pozostanie w mojej pamięci. Ukształtowało teŜ w dalszym Ŝyciu moją otwartą postawę na otaczający świat i inne narodowości. Jeszcze innym aspektem pobytu stypendialnego było jednak przede wszystkim zdobycie doświadczeń edukacyjnych i konkretnej wiedzy praktycznej. ZałoŜeniem programu TEMUS było bowiem nie tylko odbycie roku studiów na dwóch róŜnych uczelniach w dwu róŜnych krajach, ale i „zaliczenie” praktyk zawodowych w kilku instytucjach publicznych (w odpowiedniku polskiego urzędu gminy, powiatu, województwa itp.) Wspomnienia z Giessen miałam okazję skonfrontować ze współczesnością, podczas udziału w dniach informacyjnych przygotowanych przez Giessener Zentrum Östliches Europa ( GiZo) na Uniwersytetecie Justusa Liebiga w Giessen w październiku minionego roku. W porównaniu z początkiem lat 90.samo miasto i infrastruktura uczelni zmieniły się w niewielkim stopniu. W tym samym czasie w Polsce i na Uniwersytecie Łódzkim zaszły natomiast daleko idące zmiany sprawiające, Ŝe oferujemy współcześnie studiującym porównywalny poziom w zakresie infrastruktury czy udogodnień w studiach. Internacjonalizacja Uniwersytetu Łódzkiego jest juŜ bardzo zaawansowana. Studenci programów stypendialnych, a zwłaszcza programu ERASMUS, są na UŁ objęci wszechstronna opieką. Jestem przekonana, Ŝe podobnie jak ja z Giessen, tak i oni wyjadą z Łodzi pełni wraŜeń i pozytywnych wspomnień. Sami Niemcy mówią często Giessen in Hessen ist hässlich – Giessen w Hesji jest brzydkie. To prawda, miasto nie ma wielu zabytków, ani nie oferuje wyjątkowych walorów przyrodniczo-krajobrazowych. Jednak ze względu na swój uniwersytecki charakter, na doskonałą infrastrukturę uczelni, jak i na otwartość i serdeczność pracowników Uniwersytetu Justusa Liebiga, jest miejscem ze wszech miar godnym polecenia do studiowania i sprawia, Ŝe wywozi się stamtąd zarówno bagaŜ konkretnych umiejętności, jak i pięknych wspomnień. HONORATA PYTLOCH-OGIENIEWSKA