Dwie role pana Janusza

Transkrypt

Dwie role pana Janusza
Dwie role pana Janusza
Wpisany przez redakcja
wtorek, 06 września 2011 11:37
Janusz Kowalski jest dobrze znany w Bolkowie. Po pierwsze dlatego, że w mieście mieszka od
urodzenia, a po drugie, że wykonuje zawód listonosza. Nie wszyscy jednak wiedzą, że 43-letni
Bolkowianin ma za sobą udział w kilku filmach i czeka na wyniki kolejnych castingów.
- Pierwszy raz postanowiliśmy z rodziną spróbować statystowania w filmie w roku 2009 –
wspomina Bolkowianin. Wówczas pan Janusz z żoną Bożeną oraz dziećmi pojechał do
pobliskiego Dobromierza, gdzie powstawał film “Maraton tańca”. Wówczas nikogo z nich nie
wybrano do udziału w filmie, ale zdjęcia próbne i dane pozostawione podczas tego castingu
sprawiły, że po pewnym czasie film się odezwał. - Po dwóch miesiącach zadzwonili do mnie z
pytaniem, czy nie statystowałbym w filmie nakręcanym w Walimiu. Zgodziłem się, a na zdjęcia
pojechałem z żoną. I choć nie była przewidziana do udziału w tym filmie, to jednak zagrała
razem ze mną. Reżyser zwrócił uwagę na jej naturalne jasne włosy.
Film “Po szczęściu ledwie cień” opowiada o wojnie i czasach zaraz po niej. Graliśmy
uczestników targu: przechadzaliśmy się pomiędzy straganami, coś kupowaliśmy, nosiłem też
jakieś lustro. Z powodu choroby głównej bohaterki zdjęcia przeniesiono na październik, choć
akcja działa się w maju. Tego dnia często były przerwy, bo zaczynał padać śnieg. Żona
przeziębiła się i potem już nie bardzo chciała jechać na kolejne statystowanie. Za to mnie
bardzo się ono spodobało, choć to czasem monotonne zajęcie: trzeba czekać długo na wejście
na plan, powtarzać po kilkanaście dubli. Ale to też okazja do poznania kulisów powstawania
filmu, poznania ciekawych ludzi, w tym aktorów, reżyserów, a także zdobywania doświadczeń.
Dlatego po pierwszym filmie skorzystałem z propozycji na kolejny. Pojechałem do Wrocławia, w
studio kręciliśmy sceny do filmu “80 milionów”. Tym razem byłem związkowcem. Nie tylko
byłem, ale musieliśmy krzyczeć, gwizdać, śmiać się, bić brawo.
Z kolei w filmie “Norymberga”, który kręcony był na zamku Czocha w Leśnej, w zdjęciach
uczestniczyłem trzy dni. To film rosyjski, a ja byłem tam rosyjskim dziennikarzem, który m.in.
przeprowadzał wywiad z piosenkarką, która przyjechała do tego miasta. Oczywiście nie na
pierwszym planie, ale w tle, w kawiarni. Mówiłem po polsku, trochę po rosyjsku, bo aktorka była
Rosjanką – opowiada Janusz Kowalski.
Statystowanie pozwoliło Januszowi Kowalskiemu poznać wielu aktorów różnych narodowości.
W swoim prywatnym zbiorze ma mnóstwo zdjęć z aktorami i aktorkami, z którymi występował w
1/2
Dwie role pana Janusza
Wpisany przez redakcja
wtorek, 06 września 2011 11:37
jednym filmie: polskimi, niemieckimi, włoskimi i rosyjskimi. Wielu z nich nosi znane nazwiska. Widziałem Adama Ferencego, Marcina Bosaka, Filipa Bobka czy Przemka Bluszcza – mówi,
pokazując zdjęcia. - Ten grał w filmie “Dziewiąta kompania”, a to aktorka, która gra panią doktor
w “Na dobre i na złe”, Emilia Komarnicka – dodaje, pokazując kolejne zdjęcia z młodą
blondynką. Ma także fotografię z reżyserem Waldemarem Krzystkiem, autorem “80 milionów”.
W dwóch z trzech produkcji filmowych, w których statystował, Janusz Kowalski nosił kostiumy z
filmowej garderoby. W pierwszym ubranie chłopa, w kolejnym garnitury z kamizelką. - W filmie
“80 milionów” poprosili nas, byśmy przyjechali w swoich ubraniach z lat 80. Ja założyłem
sweter, który na drutach zrobiła mi kiedyś mama. W filmie w Walimiu nasze czyste ubrania, buty
a nawet twarze, charakteryzatorzy specjalnie brudzili, byśmy nie wyglądali za czysto, i na
zmęczonych – zdradza .
Janusz Kowalski połknął filmowego bakcyla i statystowanie, mimo monotonii i uciążliwości, nie
nudzi go. - Kiedy zakładają mi kostium postaci, staram się wczuć w swą rolę i być osobą, którą
gram – podkreśla. Pasją filmową zaraził dzieci: - Kamila i Łukasz nie mogą się doczekać,
kiedy też zagrają w jakimś filmie - mówi. Niedawno razem byli na eliminacjach do serialu
paradokumentalnego. Na razie efekty nie są znane. - Miałem odegrać rolę samotnie
wychowującego córkę ojca, który podczas molestowania jego dziecka przez sąsiada
przypadkiem zabija go... Najczęściej podczas castingów dostajemy gotowy tekst, by go
przeczytać przed kamerą. Ostatnio jednak dali tekst i zabrali, by sprawdzić moją pamięć, ale
trzeba też pokazać emocje – opowiada Bolkowianin.
Zdjęcia zrobione podczas realizacji filmów z aktorami i reżyserami to niejedyne przedmioty ze
świata artystycznego w domu państwa Kowalskich. Są tam także albumy z letnich pobytów nad
morzem z autografami znanych ludzi uczestniczących w turnieju tenisowym.
Pan Janusz w statystowaniu brał zwykle udział w wolny od pracy dzień. Zdarzyło się też, że
poprosił o urlop, ale - jak podkreśla - naczelniczka była wyrozumiała dla jego pasji.
Janusz Kowalski w Bolkowie nie ma konkurencji. Mówi, że podczas statystowania nie spotkał
nikogo z mieszkańców naszego miasta. Na razie nie widział żadnego filmu ze swym udziałem.
Czeka z niecierpliwością na ich premiery. Małgorzata Tokarska - Mazur
Fot. z albumu Janusza Kowalskiego
2/2