Chińszczyzna w języku polskim wyraża coś niezrozumiałego i
Transkrypt
Chińszczyzna w języku polskim wyraża coś niezrozumiałego i
REPORTAŻ REPORTAŻ Chińszczyzna w języku polskim wyraża coś niezrozumiałego i zawiłego, bo Chin zrozumieć się nie da... Plac przy pekińskim dworcu kolejowym - za każdym razem inny... Wszystko wielkie, monumentalne, prze ważnie siermiężne. Wszyscy podobni, nie zliczone tłumy, chaotyczna masa. Takie miałem pierwsze wrażenie, gdy zawitałem do Pekinu siedem lat temu. Gdy po kilku dniach powoli zacząłem oswajać się z masami, odległościami i rozmiarami, trafiłem na plac Tiananmen. Dzień 14 lipca 106 MEDYCYNA I PASJE LUTY 2009 2001 r., godzina 22.00. Właśnie wtedy Chińczycy dowiedzieli się, że to im przypadnie zaszczyt bycia gospodarzem letnich XIX Igrzysk Olimpijskich. To dopiero było wydarzenie! Pół miliona ludzi stłoczonych na tym największym placu Azji, wszyscy w euforii wykrzykiwali: Bei Jing, Bei Jing, Aolínpĭkè (Olimpiada). Krzyki nie ustawały do późnej nocy. Chiny moja miłość Moja przygoda z Chinami zaczęła się, kiedy wraz z kolegą przemierzaliśmy ten kraj przez 3 miesiące. Pierwsze chwile wystarczyły, by Chiny pochłonęły mnie bez reszty. Bym poczuł to coś, co nie pozwala mi się od nich oderwać. Dwa lata później spędziłem rok, mieszkając na południu Chin, w mieście o nazwie ciężkiej do wymówienia: Chongqing (czyt: Czongcing). Po chińsku Z PASJĄ O ŻYCIU znaczy to tyle co „podwójne szczęście”. To największe miasto na świecie! Liczy 32 miliony mieszkańców! Słowo „miasto” jest tu jednak nieco mylące, okręg miejski Chongqing (do 1997 r. część prowincji Syczuan) jest bowiem gigantycznym obszarem o wielkości jednej trzeciej powierzchni Polski. To takie Chiny nieokrzesane. Bulgoczące w ostrym jak brzytwa huo guo (gorący kociołek – kuliMEDYCYNA I PASJE LUTY 2009 107 Czerwony w Chinach to kolor szczęścia i pomyślności, szczególnie w czasie Chińskiego Nowego Roku – kolor ten obecny jest wszędzie. narny przysmak wszystkich osób o stalowych przełykach, jedna z ostrzejszych chińskich potraw). Mieszkańcy chlubią się też, że w ich mieście mieszkają najpiękniejsze chińskie dziewczyny. Swe piękno zawdzięczają ponoć ostrym potrawom, które działają oczyszczająco na skórę. W Chongqing mieszkałem przez rok. Żyłem, miałem chińską dziewczynę, pracowałem jako nauczyciel angielskiego. To doświadczenie dało mi możliwość zbliżenia się do Chińczyków. Ale nie do końca, bo Chińczycy, mimo swego otwarcia, są bardzo zamknięci. Dalej wierzą w swą unikalność, a samo to, że Zhong Guo (czyli po chińsku: Chiny) to znaczy ,,środek świata”, wyjaśnia wiele... Podczas gdy zachodnie cywilizacje eksplorowały świat, Chińczycy zbudowali… Wieli Mur, by się od tego świata odgrodzić. Wskazówka do odpowiedzi na pytania jak Chińczycy identyfikują się ze swoim krajem tkwi w dwóch chińskich znakach oznaczających naród: guo jia (国家: państwo i rodzina). Gdy zatem Chiny krytykowane są przez Zachód, jego mieszkańcy te ataki przyjmują bardzo osobiście. Kochają swój kraj, często zbyt bezkrytycznie... Ale dzięki tej wspólnej cesze są bardzo zjednoczeni. Miałem okazję obserwować Syczuan w kilka dni po trzęsieniu ziemi. Makabryczne 108 MEDYCYNA I PASJE LUTY 2009 obrazy zburzonych domów, zawalonych mostów, setki tysięcy ludzi, którzy w kilkanaście sekund stracili cały swój dobytek; prawie 90 tysięcy ludzi, którzy zginęli. Wszystko, co zobaczyłem w Syczuanie, świadczy o tym, jak bardzo naród może być zjednoczony, jak jego członkowie wzajemnie pomocni. W tydzień po trzęsieniu, wśród ruin domów, zapachu zgnilizny i dźwięku karetek, ludzie przeważnie nie płakali. Zdziwiony byłem, jak bardzo ci, którzy w ciągu kilkunastu, czasem kilkudziesięciu sekund stracili wszystko, co mieli, są spokojni. Na stadionie w Mianchuan, gdzie koczowało 30 tysięcy ofiar trzęsienia, czuło się atmosferę dworca. Wszyscy czekali, z nadzieją w oczach, śpiący, zmęczeni, ale sprawiający wrażenie, że trzeba zacząć nową podróż. Ludzie, z którymi rozmawiałem i których fotografowałem wśród stert cegieł, które kiedyś były ich domem, ze spokojem i często z uśmiechem odpowiadali, jak bardzo są wdzięczni za pomoc. Niektórzy płakali. Jak stare nie odejdzie, to nowe nie przyjdzie W Chinach żyje miliard trzysta milionów ludzi podzielonych etnicznie na 56 mniejszości. Ten kraj, jak żaden inny, jest mieszanką sprzeczności: tradycji i nowoczesności, barw i zapachów, ludzi i kultur. By przymierzyć się do poznania tej niesamowitej mozaiki, na początku trzeba zdać sobie sprawę z wielkości tego kraju. Tu błąd staty styczny przy spisie powszechnym wynosi 40 milionów! Bagatela: ludność Polski. Kolejny przykład? W Chinach jest 30 milionów zawodowych pianistów... Ale i te przykłady nie wystarczą, by przybliżyć ogrom złożoności Chin... Chińszczyzna - słusznie w języku polskim to określenie wyraża coś niezrozumiałego, zawiłego, bo Chin zrozumieć się nie da. Trzeba po prostu tu przyjechać. Posnuć się po starych uliczkach Pekinu, które jeszcze ocalały w mieście wiecznych zmian. Przyjechać i nie móc uwierzyć, z jakim rozmachem prowadzi się tu prace budowlane. Gdy pierwszy raz byłem w Pekinie, znajomi zabrali mnie na słynną kaczkę po pekińsku. Smakołyk nie lada, delikatnie kruche mięso, Spać Chińczycy mogą dosłownie wszędzie, ale gdy trzeba, potrafią być bardzo pracowici. Z PASJĄ O ŻYCIU które zawija się w specjalne naleśniki i macza w boskim sosie śliwkowym. Restauracja, w której jedliśmy, była bardzo znana w stolicy. Gdy po dwóch miesiącach wojaży wróciłem do tego miejsca, byłem zdumiony - knajpka zniknęła. Przeszedłem raz i drugi, ale nie mogłem jej znaleźć. Widziałem tylko wielki plac budowy. W końcu pewien student, którego zaczepiłem, wyjaśnił mi wszystko: Jiude buqi, xinde bu lai (,,jak stare nie odejdzie, to nowe nie przyjdzie”). Ta reguła, chińskie stare powiedzenie, wyjaśnia wiele z tego, co obecnie dzieje się w Państwie Środka. Jak grzyby po deszczu wyrastają lśniące stalą i szkłem budowle, często zaprojektowane przez światowej sławy architektów. Wystarczy podać przykład nowego terminalu lotniska, który misternie nakreślił Sir Norman Foster. Odwiedzić obiekty olimpijskie, w tym najważniejszy z nich – stadion narodowy w Pekinie, zwany Ptasim Gniazdem, czy 17 innych w samym Pekinie... A, i zawsze trzeba mieć w pamięci ogrom tego kraju oraz to, że Chiny otworzyły się na świat dopiero 30 lat temu! Wcześniej wszyscy chodzili w jednakowych mundurkach, co zamożniejsi jeździli na rowerach. Nieliczne samochody, przeważnie produkcji radzieckiej, były przywilejem tylko władz. Reszta miała po równo, po równo mało. Kolektywne społeczeństwo, w którym nie było miejsca na jakikolwiek indywidualizm czy własną inicjatywę. A stare nieustannie odchodzi. Tradycja ustępuje miejsca nowoczesności. Często to nowe nie pasuje, głośno kłóci się ze starym. W większych miastach nie ma teraźniejszości. Jest przeszłość i przyszłość. Mieszkańcy są zdezorientowani; zawieszeni w czasoprzestrzeni. Nowe rzeczy przychodzą tu tak szybko i tak nagle. Rowerów jest już w Pekinie coraz mniej. Każdy, kto tu przyjedzie, stanie w korku. W samym Pekinie dziennie przybywa 1200 samochodów; obecnie w stolicy jest ich 3,5 miliona... Przejście przez rozhukaną czteropasmówkę (to norma w Pekinie) - to dopiero jest wyzwanie! Kierowcy nie respektują praw człowieka na ulicach... Większy ma pierwszeństwo, a pieszych omija się szerszym bądź węższym łukiem przy nieustannej kakofonii klaksonów. Codziennie toczy się wyścig o koronę REPORTAŻ REPORTAŻ Chińska twarz ma nie jedno oblicze. Dosłownie i w przenośni. MEDYCYNA I PASJE LUTY 2009 109