Z kapłańską misją w Melanezji

Transkrypt

Z kapłańską misją w Melanezji
Z kapłańską misją w Melanezji
Napisano dnia: 2016-10-25 09:06:08
Ostatnia aktualizacja dnia: 2016-10-25 09:06:08
OCEANIA. Ksiądz Jarosław Wiśniewski pochodzi z Rypina (Kujawsko-Pomorskie). Ma 53
lata. Święcenia kapłańskie uzyskał na Podlasiu w roku 1992, po których został skierowany
na misje. Najpierw wyjechał do Rosji, by w roku 2003 podjąć pracę duszpasterską w
Donbasie na Ukrainie. W r. 2008 skierowano go do Uzbekistanu, zaś w pięć lat później
znalazł się aż w Papui Nowej Gwinei. Przebywa w tym wyspiarskim państwie do tej pory.
Dziś zdradza nieco tajników swojej niełatwej misji...
Przez jakiś czas ks. J. Wiśniewski pracował na Kamczatce - niedaleko Alaski. Ówczesny biskup
syberyjski, który obecnie jest biskupem w Ełku, poprosił go, by zorganizował tam od podstaw parafię
pod wezwaniem św. Tereski z Lisieux - patronki misjonarzy. Zawsze zgłaszała gotowość służenia
innym, ale choroba jej to uniemożliwiała.
- Zaraziła mnie tym pragnieniem, więc gdy tylko Rosjanie cofnęli mi kartę stałego pobytu, a
biskupowi Mazurowi zabrali wizę, zdecydowałem się na misję w innym miejscu - mówi ksiądz
Jarosław. Trafiło na Papuę Nową Gwineę po rozmowie z tamtejszym biskupem poszukującym w
Polsce księży…
Katolicy z wyspiarskiego kraju
W parafii prowadzonej przez tego duchownego wielu Papuasów deklaruje, że są katolikami od
dziecka. Trzeba wiedzieć, że pierwszy misjonarz przyjechał na jej teren w r. 1927, a więc niemal 90
lat temu.
Bardzo szanowanym misjonarzem w Papui Nowej Gwinei był i pozostaje Piotr Channel zabity w r.
1841 w okolicach Fidżi i Wysp Salomona. Ponoć jednego z wodzów miał wystawić na pośmiewisko.
Dobre imię ma błogosławiony Jan Mazzuconi. Obaj są uważani za świętych w Oceanii.
Z wyspiarskiego państwa pochodzi Piotr Torot - katecheta zabity przez żołnierzy japońskich
zastrzykiem z trucizny za to, że wbrew zakazowi okupantów prowadził katechezy, chrzcił dzieci i
asystował przy zawieraniu sakramentalnych związków małżeńskich, które wnosił do ksiąg
parafialnych, mimo że księża byli internowani.
A główny powód męczeństwa P. Torota, to śmiała obrona świętości małżeństwa, podczas gdy
Japończycy promowali poligamię wśród tubylców. Duchowny temu się sprzeciwiał. Zmarł, majc
zaledwie 33 lata. W r. 1995 papież Jan Paweł II beatyfikował tę postać w trakcie swojej wizyty w
Papui Nowej Gwinei.
- W ostatnich latach pewna liczba katolików trafiła w ręce agresywnie do nas nastawionych
adwentystów, którzy kłamstwem i podstępem ich nawracają na swoją protestancką religię. Moje
zadanie polega na tym, żeby przywrócić Kościołowi katolickiemu podstępem odebranych wiernych.
Nie jest to łatwe, bo niektórzy z nich krępują się pozostawić swoje wspólnoty. Taka sobie próba sił
trwa od ponad dwóch lat - zauważa rozmówca.
Różne oblicza oświaty
Ważną sprawą jest praca duchownego w szkołach. Z oficjalnych danych wynika, że aż 25 proc. dzieci
nie pobiera nauki, a połowa ludzi dorosłych jest analfabetami - to chyba najwyższy wskaźnik na
świecie. W miarę dobrze rozbudowana jest sieć szkół na poziomie gimnazjalnym - wiele budynków
jednak pilnie wymaga remontów.
Problemem jest to, że sporo nauczycieli nie czuje dyscypliny pracy; ich nieobecności są nagminne.
Poza tym fundusze szkolne bardzo często zawłaszczają dyrektorzy lub komitety rodzicielskie,
podobnie jak dary od organizacji charytatywnych.
- W szkołach bardzo często nie ma elektryczności, nie ma też zwykle okien, bo klimat tego nie
wymaga - relacjonuje ks. Jarosław. Dodaje przy tym, że bez skrępowania stosuje się w nich kary
cielesne, np. poprzez bicie ucznia pałką przez "mistera", bo tak nazywa się nauczyciela.
Papuaskie tradycje i obyczaje
Pobyt na misji, to również poznawanie obyczajów tubylców. Tych domowych czy plemiennych
również. Dobrym tonem jest, aby mężczyźni zasiadali do posiłku oddzielnie od kobiet. To samo
dotyczy chłopców oraz dziewcząt.
- Ryż, ziemniaki czy mięso jada się rękoma, a zamiast talerzy używa się tu liści bananowych albo
dużej miski. Tylko lepszym gościom podaje się talerze - podkreśla ks. Jarosław.
Na wyspach wieśniacy stanowią aż 85-90 proc. mieszkańców. O zamożności mężczyzn świadczy
liczba żon przez nich posiadanych. Wójt gminy, w której duchowny mieszka, ma ich cztery, ale gdzie
indziej zdarza się, że jest ich sześć a nawet osiem. Bywa, że są tak skłócone, iż każdej trzeba
zapewnić oddzielny dom - niekiedy w odległych od siebie wioskach.
Wyznacznikiem bogactwa jest też posiadanie łodzi, a najlepiej motorówki. Bywa, że taka przypada na
całą wieś. Ten, kto ma do niej klucz, może czuć się bogaczem.
Co do tradycji… Podobnie jak w Indonezji czy Indochinach znaczące miejsce w krajobrazie zajmują…
świnie. Są to udomowione i kochane zwierzęta, zwłaszcza przez dzieci. Dostają imiona tak, jak kotki i
pieski. Rzadko kiedy mają zagrody. Najczęściej żywią się same na plaży różnymi wodoroślami lub w
buszu, ale na nocleg każda świnia wie, gdzie ma wrócić. Narodziny dziecka, ślub czy pogrzeb nie
może się obejść bez świńskiego mięsa. Także gdy ktoś popełni przestępstwo, to wioskowy sąd
wyznacza, ile świń w ramach kompensaty ma wypłacić przestępca poszkodowanemu. Gdy biskup ma
we wsi bierzmowanie albo święcenia kapłańskie, to również otrzyma w podarunku jedną lub kilka
świń.
Z młodzieńczą fantazją
W Papui Nowej Gwinei najbardziej popularną formą rekreacji jest gra w piłkę nożna albo w rugby.
Oddają się im zarówno chłopcy i dziewczęta. W parafii księdza Jarosława dziewczęta raczej wola
piłkę siatkową. Grają nawet, gdy jest ulewa, w dodatku na bosaka.
Dzieci i młodzież bawią się kamykami, lubią godzinami siedzieć w morzu - czasem bez powodu, ale
często dla zbierania małży morskich, które są jadalne. W niektórych okolicach są jadalne słodkie
trawy morskie.
Zabawą chłopców jest nurkowanie w poszukiwaniu ryby. Starsi chłopcy potrafią upolować żółwia.
Dobra, ale niebezpieczna zabawa, to włażenie na kokosowe drzewa, które czasem mają po 10
metrów wysokości. Dzieci z klas 5-8 potrafią zbudować drewniany szałas w ciągu jednego dnia i
można w nim jakiś czas mieszkać. Tak z pomocą dzieci powstała bambusowa kaplica Jana Pawła II w
jednej z moich wiosek o nazwie Meto. Owszem, starsi nadzorowali, ale materiał z buszu przyniosły
dzieci. One też ustawiły konstrukcję z użyciem minimalnej ilości gwoździ. W środku kaplicy może się
zmieścić 50-100 ludzi.
Obszar pełen malarii
Społeczeństwo tego wyspiarskiego państwa trapi wiele chorób. Najpoważniejszą jest malaria, z którą
chory nie zawsze zgłasza się do szpitala.
- Nieleczona malaria powoduje zaburzenia psychiczne lub częściowy paraliż. Bywa, że ta choroba
nakłada się na gruźlicę i lekarz ma wielką łamigłówkę, co i jak leczyć. Jakość medycyny pozostaje
tutaj bardzo niska – analizuje ksiądz. – Owszem, niedawno przeżyłem malarię - gorączka na przemian
z drgawkami chłodu. Nikomu tego nie życzę. Jeśli jest lekarstwo, po tygodniu wszystko wraca do
normy.
Państwo wspólnie z masońskim Rotary Club propagują spanie w siatkach, ale te siatki plastykowe
szybko pękają i ich skuteczność się zmniejsza.
- Ja mam dwie siatki w domu i jeszcze na czas snu zakładam skarpety; śpię w ubraniu, by od
komarów się bronić, jem profilaktyczne leki, ale - jak widać - wszystko na nic. Jak się mieszka w
tropiku, to malaria czym prędzej cię capnie – zapewnia duchowny.
Zniewoleni orzechami buwaj
Na wyspach doskwierają i inne choróbska. Takim np. jest cukrzyca. Można spotkać ludzi ze
stygmatami rąk i nóg. Niestety, są również przypadki trądu a chorzy nie zawsze są izolowani. - W
mojej parafii jest dwóch chorych - staruszka Franciszka i średniego wieku mężczyzna o imieniu
Herman. Od czasu do czasu udzielam im komunii i namaszczenia. Staram się nie dotykać ich ran, bo
wtedy sam stałbym się nosicielem. W naszych czasach można leczyć trąd, ale te dwa opisane
przypadki, to coś dla mnie niezrozumiałego. Rodzina czeka, że Franciszka sama umrze, a Herman,
ponieważ kiedyś w młodości zabił człowieka, uznał, że to kara Boska. I liczy tylko na cud, a na
lekarzy raczej nie – konstatuje J. Wiśniewski.
Choć w Papui Nowej Gwinei panują upały, byle deszczyk powoduje zaziębienia. Połowa populacji
dzieci jest niedożywionych, a około 40 proc. kobiet choruje na anemię. Sporo jest przypadków raka
skóry w okolicach gardła i ust. To choroba zawiniona przez samych Papuasów - powstaje na skutek
nadmiernego żucia tzw. Bittel nutów, czyli orzechów buwaj. Jest to dość silny narkotyk, dający efekt
ekstazy i nadpobudliwe reakcje, jak rechot i gadatliwość. Nieśmiali z natury Papuasi nagle stają się
bardzo rozmowni i wylewni pod wpływem narkotyku. Zły skutek widać w przypadku połączenia z
piwem – wówczas może pojawić się agresja. Ona występuje u tamtejszych alkoholików. Pod wpływem
procentów są w stanie własnego brata pociąć na kawałki.
Ku nowym wyzwaniom
Ta wielka różnorodność życia w Oceanii, co rusz pojawiające się wyzwania są tym, co księdza
Jarosława w niej trzymają. I to niezależnie od misji, jaką mu przychodzi tam wypełniać. Oczywiście,
nie da się jej opisać w jednym tekście, a ten akurat powstał pod kątem właśnie obchodzonego w
Polsce Tygodnia Misji. Natomiast więcej informacji o pracy tego duszpasterza znajdziecie Państwo
na stronie internetowej: www.xjarek.net .
(abc)

Podobne dokumenty