Dzień dobry! Nazywam się Bartosz Michalak
Transkrypt
Dzień dobry! Nazywam się Bartosz Michalak
Dzień dobry! Nazywam się Bartosz Michalak, mam 30 lat i jestem magistrem Prawa Uniwersytetu Łódzkiego. Pozwoliłem sobie podzielić tą wiadomość na dwie części. W pierwszej, będę chciał trochę napisać o sobie i o mojej aktywności mimo niepełnosprawności, w drugiej o mojej propozycji w związku z tym. W maju w 2005 roku miałem skomplikowaną operację guza móżdżku. Na skutek niecałkowitego usunięcia guza i odrostu masy resztkowej, w maju 2006 miałem drugą operację tej samej okolicy móżdżku. Ale i ta operacja nie zakończyła się pełnym sukcesem. Dlatego w lipcu 2006 roku miałem trzecią, radykalną i mam nadzieję ostatnią operację w moim życiu. Na koniec (wrzesień, październik 2006 roku) przeszedłem jeszcze osłonowe leczenie radioterapią. Obecnie, po upływie 7 lat od pierwszej operacji z choroby zasadniczej jestem całkowicie wyleczony. Niestety, poważne i trzykrotne ingerencje neurochirurgiczne uczyniły ze mnie osobę niepełnosprawną ruchowo oraz cierpiącą na różne dolegliwości towarzyszące. Często używam wózka inwalidzkiego, mam problemy z rękoma, mową, problemy z napięciem mięśniowym, koordynacją, równowagą oraz tzw. drżeniem zamiarowym. Mimo mojej ciężkiej sytuacji nie poddaję się i staram się żyć w miarę aktywnie. Próbowałem się trochę wspinać i jeździć na specjalnym, trójkołowym rowerze dla niepełnosprawnych. Uczestniczyłem w surviwalowej wyprawie Beskid Niski Survival Expedition zorganizowanej przez Fundację „Poza horyzonty” Jaśka Meli (surviwalowa wyprawa po najdzikszych zakątkach Beskidu Niskiego, zorganizowana dla 10 osób niepełnosprawnych na wzór norweskiej wyprawy tego typu) . Także będąc już osobą niepełnosprawną zostałem magistrem prawa (w 2009 roku) oraz podejmuję pierwsze próby związane z zatrudnieniem. Nadmienię, że wszystko to osiągnąłem i osiągam ogromną pracą i wręcz nadludzkim wysiłkiem. Posiadam bowiem oficjalne orzeczenie orzecznika ZUS o całkowitej niezdolności do samodzielnej egzystencji i niezdolności do pracy na okres trwały. Moim podstawowym źródłem utrzymania jest renta socjalna w zbiegu z rentą rodzinną po zmarłej matce. Rodzeństwa nie posiadam, a „skromne” dochody ojca powodują, że nie jest on zdolny pomóc mi w sposób materialny. Ogólnie utrzymuję się sam i nie mogę liczyć tu na pomoc z żadnej ze stron. Koszty leków, specjalnej diety wysokobiałkowej, koszty rehabilitacji oraz życia codziennego powodują, że na obecnym etapie nie stać mnie na żadne przyjemności. Żyję od renty do renty, ledwo wiążąc koniec z końcem. Bardzo kosztowny jest dla mnie transport, z którego chcąc uczestniczyć w życiu jak najintensywniej, muszę niestety korzystać. Przed chorobą byłem osobą niezwykle aktywną. Przez sześć lat trenowałem karate, wspinałem się, chodziłem po górach i na basen. Miałem też bardzo intensywne plany podróżnicze- Syberia, Chiny, Kolej Transsyberyjska, Indie itd. Pierwszym jednak miejscem, które chciałem wtedy odwiedzić było norweski Tromso, tzw. „brama Arktyki”. Całą tą wyprawę (do której się bardzo rzetelnie przygotowywałem) zaplanowałem sobie na przełom czerwca i lipca 2005 roku. A w maju miałem niestety operacje, stałem się osobą niepełnosprawną, musząc ostatecznie porzucić swoje plany i rozstać się z marzeniami o podróżach. Pamiętam nawet jak trzeba było wyrzucać suchy prowiant (chińskie zupki, sosy, makarony itd.) skrupulatnie i systematycznie gromadzone przeze mnie od kilku miesięcy. Ponieważ od tamtego czasu wiele zrozumiałem i wiele się zmieniło chciałbym chociaż w części wrócić do swoich pasji, zacząć znów realizować swoje pragnienia i cele i coraz częściej wychodzić ze swoich przysłowiowych „czterech ścian”. Chciałbym też pokazać innym, młodym ludziom, załamanym nagłą niepełnosprawnością, że mimo dużych problemów zdrowotnych, można spędzać w miarę aktywnie czas i mieć intensywne oraz cudowne przeżycia. Wreszcie, że bycie osobą niepełnosprawną nie musi oznaczać tylko siedzenia w domu przed telewizorem i nudnego, pozbawionego sensu życia. Przechodząc zatem do drugiej części, udział w wyprawie Beskid Niski Surviwal Expedition spowodował u mnie znaczny wzrost zainteresowań w poszukiwaniu różnych rozwiązań zmierzających do realizacji moich wcześniejszych planów. Aktualnie, jestem po udanych rozmowach z przedstawicielami Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich w wyniku których dzięki ich pomocy i zaangażowaniu, od maja (chodzi o wyeliminowanie wszelkiego śniegu w wysokich partiach gór) będę mógł pierwszy raz od dawna(i co ważne niejednorazowo) przemierzać moje, ukochane Tatry. Wracając jednak do moich planów podróżniczych, a konkretnie do Norwegii i Lofotów, Lotnisko Lublinek w Łodzi zagwarantowało mi lot dla dwóch osób w obie strony Łódź-Oslo-Łódź. Mimo to jednak, nadal nie mam odpowiednich środków finansowych na zrealizowani mojego celu jakim jakim jest Tromso (dojazd z Oslo, wyżywienie, noclegi, specjalistyczne ubranie itd.). Dlatego zwracam się do Państwa o udzielenie mi pomocy materialnej i umożliwienie mi wyjazdu do Norwegii. Wydaje mi się, że „nagłośnienie” sprawy w mediach byłoby dla Państwa korzystne ze względów marketingowych. Nie ulega także wątpliwości, że w przypadku udzielenia mi przez Państwa wsparcia, jestem całkowicie zdeklarowany nosić i używać Państwa loga i znaku firmowego oraz promować w całej Europie Państwa firmę, jako tą która między innymi wspiera osoby niepełnosprawne. Wspomniałem wcześniej o moich pierwszych próbach zawodowych. Faktycznie, od tego miesiąca, jestem zatrudniony na stanowisku redaktora odpowiedzialnego w jednej z gazetek internetowych (www.zielp.pl i prawy górny róg). Prowadzę tam między innymi dział zajmujący się aktywizacją osób niepełnosprawnych. Coraz częściej zajmuję się też działem „Codzienności”, który polega na relacjonowaniu aktualnych wydarzeń w mieście Łodzi. Dzięki temu, mam coraz większe kontakty z osobami z Urzędu Miasta, Urzędu Marszałkowskiego itd., a ponieważ sam jako aktywny-niepełnosprawny jestem charakterystyczny, osoby te zaczynają kojarzyć i mnie. W związku z tym mam bardzo szerokie możliwości odnośnie promowania Państwa firmy. Nie wspomnę już o moich dalekosiężnych planach: pisanie bloga, prowadzenie własnej strony internetowej, napisanie książki czy wreszcie założenie swego rodzaju „centrum dla niepełnosprawnych”. Ale wracając do moich aktualnych planów i wyprawy na Lofoty, bardzo bym chciał mieć przy swoim boku na stałe mojego zaufanego opiekuna. Myślę o swojej koleżance - wolontariuszce Fundacji „Poza Horyzonty” (to właśnie ta Fundacja organizowała wyprawę Beskid Niski Survival Expedition) i Fundacji „Gajusz” (Fundacja zajmuje się dziećmi z chorobami onkologicznymi), studentce psychologii i równocześnie pedagogiki na Uniwersytecie Łódzkim. Osoba ta jest bardzo oddana i zaangażowana w sprawy społeczne. Na koniec jeszcze tylko wyjaśnię tytuł wiadomości, „Co z tego”. Chodzi o to, żeby rozpropagować dobrą nowiną i rozgłosić ją w miarę możliwości szeroko, że „co z tego”, że jestem niepełnosprawny- marzeń i pragnień, nikt mi nigdy nie odbierze. Proszę Państwa o pomoc mi w ich realizacji, a na pewno to dobrze wykorzystam. I to z korzyścią dla obu stron. Z góry dziękuję za pomoc i kłaniam się nisko Z wyrazami szacunku Bartosz Michalak