Język giętki jak szpada

Transkrypt

Język giętki jak szpada
Język giętki jak szpada
Biblioteka miejska, regał z gratisowymi książkami. Mój wzrok zatrzymuje się na znajomej
okładce: Kapitan Fracasse. Wziąć? Zostawić? Wrażenia, jakie dwadzieścia lat temu
wyniosłem z lektury tej powieści, nie były korzystne.
Występuje w niej, jako tzw. czarny charakter, młody arystokrata dybiący na cnotę aktorki.
Nie powiodło mu się. Pyszny panek nie zaspokoił swojej chętki i jest wściekły. Dusząc się z
wściekłości nagłym ruchem rozrywa na piersi kaftan, aż pryskają guziki. A nie byle jakie są to
guziki – diamentowe. Rozsypały się na podłodze i już więcej o nich autor nie wspomina. Ale
ja, czytelnik, zadaję sobie pytanie: co z tymi diamentami? Ów arystokrata zbyt wysoko
zadziera nosa, aby dbać o walające się po kątach drobiazgi. Przyjdzie zatem służący, zamiecie
podłogę i – co? Wraz z kurzem wyrzuci diamenty do śmietnika? Czy tak to należy sobie
wyobrażać, monsieur Gautier?
Albo ten epizod pod murami pałacu, gdy trzech zabijaków usiłuje dostać się po drzewie do
okien pierwszego piętra. Jeden z nich zranił się i zasłabł. Towarzysz przytyka mu do ust
flaszkę z koniakiem – i sprawa załatwiona.
Jak wam się to widzi? Facet obarczony butlą i wdrapujący się na drzewo. Karkołomna
pozycja tego akrobaty i – krucha butelka z płynem za pazuchą. A jeden łyk tego płynu
wystarcza, by człek wykrwawiony natychmiast odzyskał siły!
Innym razem ciż sami wlewają w siebie całe hektolitry wińska i nic. Skutek ten sam, co
gdyby wypić dziesięć szklanek wody.
I z takich bujd utkana jest owa słynna powieść.
Mimo wszystko zabrałem egzemplarz do domu. Ze względu na ilustracje. Wirtuozeria
rysunkowa Antoniego Uniechowskiego – oto co przeważyło szalę.
Nie skończyło się na oglądaniu obrazków; przeczytałem Kapitana Fracasse po raz drugi.
Z wielkim zainteresowaniem. Rzadki wypadek natrafienia na książkę, od której nie można się
oderwać.
Podziw dla francuskiej konwersacji – barokowej. O niczym nie mówi się po prostu,
zwyczajnie, lecz przy użyciu omówień, peryfraz naszpikowanych nierzadko mitologicznymi
aluzjami.
Poznałem, czym jest barok. Wypowiedź ma być przyprawiona konceptem, inaczej nie
warto otwierać ust. Barok lub milczenie, jedno z dwojga.
Szczyt barokowego wysłowienia: zamiast mówić o przejechaniu drogi do Paryża wśród
ogołoconych z liści drzew, prawi się o zwinięciu szarej wstęgi gościńca między dwoma
szpalerami mioteł.
Chirurg jest kapłanem Eskulapa, łóżko ołtarzem Morfeusza. Galernik nie został
napiętnowany, nie; ot na rozkaz króla, który nie chciałby delikwenta stracić z oczu, wyciśnięto
mu na ciele znak rozpoznawczy.
Vallombreuse to Bogusław Radziwiłł, Izabela to Oleńka, Sigognac to Kmicic. Dopiero
teraz, w trakcie powtórnej lektury, dokonałem tego odkrycia. Analogie uderzające. Francuski
książę opuszczał salę szermierki zlany potem, polski książę tak samo: brany w obroty przez
włoskich fechmistrzów, kończył trening cały w potach. Vallombreuse ugodzony szpadą nie
upadł na twarz, więc, według znającego się na rzeczy świadka, będzie żył; dziabnięty szablą
Kmicic nie przewrócił się na twarz, więc dało to Wołodyjowskiemu podstawę do proroctwa:
ranny wyliże się. Vallombreuse mizdrzył się przed lustrem, Radziwiłł takoż. Życie klasztorne
marzyło się pogrążonej w smutku Izabeli – i Oleńce takoż.
Literaturo polska, pawiem literatur jesteś i papugą.
A tamta scena włamywania się do zamku, owo pełznięcie po pniu obalonego drzewa,
cholera, źle zapamiętałem szczegóły, nie było żadnego wykrwawienia, zaledwie trochę krwi
trysnęło spod paznokci zbirowi, co zawisł nad przepaścią i kurczowo zacisnął dłonie na gałęzi.
Wciągnięto go na konar, posadzono wygodnie, wlano do ust koniaku z płaskiej flaszki – cóż
w tym wszystkim absurdalnego? Czemuś, czytelniku sprzed dwudziestu lat, tak się gorszył
i zżymał?! Nie było powodu.
Barokowy kapelusz z szerokim rondem, nie tyle nakrycie głowy, co rekwizyt służący do
opisywania w powietrzu wytwornych esów-floresów; barokowy kapelusz zdobny strusim
piórem, które w trakcie ukłonu zamiatało podłogę – otóż to, taki właśnie ukłon przyjmij ode
mnie, mistrzu Gautier.