Obniżenie wieku emerytalnego od 1 stycznia: Będzie 60/65, a nie 61

Transkrypt

Obniżenie wieku emerytalnego od 1 stycznia: Będzie 60/65, a nie 61
Obniżenie wieku emerytalnego od
1 stycznia: Będzie 60/65, a nie 61/66


Autor: Bartosz Dyląg
12 kwietnia 2016 11:48
- System emerytalny wymaga zmian, musi zapewniać godziwą emeryturę w przyszłości. Bo
dzisiaj ona jest wielką niewiadomą, w zależności od tego, czy ktoś przepracował 35 czy 50
lat. Trzeba to uporządkować - uważa Jan Mosiński, poseł PiS w rozmowie z
Parlamentarny.pl.
Od początku krytykował pan decyzję o podniesieniu wieku emerytalnego. Pana
zdaniem, PO przegrałaby wybory w 2011 roku, gdyby w kampanii wyborczej
zapowiedziała ten krok?
Jan Mosiński, poseł PiS, przewodniczący sejmowej podkomisji zajmującej się
przywróceniem wieku emerytalnego: – Mogłaby nie wygrać. Aczkolwiek na przebieg
kampanii wyborczej wtedy, i tej ostatniej, należy patrzeć w szerszym kontekście, niż tylko i
wyłącznie poprzez zmianę w systemie emerytalnym. Ale myślę, że na pewno wynik
wyborczy pięć lat temu byłby zgoła inny.
Zapowiedzi ówczesnego premiera Tuska, że nie będzie podnoszony wiek emerytalny,
spowodowały usprawiedliwienie części elektoratu. Część społeczeństwa wahała się, czy
zagłosować na PO czy na PiS, i tutaj znalazła usprawiedliwienie dla głosowania na Platformę.
Tak sądzę jako politolog. Czy w przeciwnym razie byłaby rewolucja? Pewnie nie, ale na
pewno miałoby to wpływ na liczbę mandatów, którą zdobyła PO.
Pan i pana środowisko polityczne zapowiadacie przywrócenie wieku emerytalnego
dlatego, bo macie do tego przekonanie, czy dlatego, że większość Polaków tego chce?
– Początki społecznego protestu wobec decyzji podjętej przez koalicję PO-PSL,
podwyższającej wiek emerytalny, mają źródło w proteście trzech central związków
zawodowych: Solidarności, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Ja, wówczas jako
przewodniczący regionu Solidarności, byłem na „nie”, jeżeli chodzi o tego typu rozwiązania.
Są one oczywiście potrzebne, bo system emerytalny wymaga naprawy, być może wymaga
odwrócenia go do góry nogami, ale to jest przyszłość.
Chodzi mi o to, że czasami polityk ma świadomość, że społeczeństwo chce czegoś, co nie jest
dla niego najlepsze.
Ale tutaj społeczeństwo miało rację. Nasze działania były tożsame z opinią większości
Polaków, że podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat jako obowiązkowe, jest z natury złe
nie tylko z punktu widzenia społecznego. Myślę o wyeksploatowaniu pewnej grupy wiekowej
– mojego pokolenia i pokolenia starszych. Do tego zrównanie wieku emerytalnego kobiet i
mężczyzn do 67 lat. Najbardziej odczuły to same panie.
Ale średnia długość życia Polek rośnie.
– To nie do końca tak jest, to są dane, które są zamazane. Kwestia modelu badawczego, który
został przyjęty.
Powtórzę – nasze stanowisko było o tyle ułatwione, bo bazowało na opinii społecznej. Jako
politycy chcemy być wiarygodni, pracujemy nad przywracaniem wieku emerytalnego 60/65.
Ale nie mówimy, że koniec wieńczy dzieło. Chcemy zmienić cały system emerytalny.
W jakim kierunku?
– Jestem świeżo po spotkaniu u prof. Gertrudy Uścińskiej, prezes ZUS z udziałem minister
Rafalskiej, ministra Kowalczyka, władz komisji sejmowych. Rozmawialiśmy o różnego
rodzaju dylematach, które w efekcie końcowym mają zmienić system na bardziej korzystny.
Co ciekawego udało się ustalić?
– Rozmawialiśmy m.in. o klinie podatkowym, o prognozie długoletniej funduszu
emerytalnego. Projekcja całego programu będzie przedstawiona na Radzie Ministrów,
następnie na sejmowej podkomisji nadzwyczajnej ds. emerytur i rent. Jest to element prac,
których finałem będzie zmiana systemu emerytalnego. Ktoś musiał to rozpocząć.
Proszę mnie jednak zwolnić z odpowiedzi na pytanie o szczegóły, za wcześnie, by o nich
mówić.
Jakie zatem są pańskie przemyślenia na temat zmian systemu emerytalnego?
– Zasada generalna: w większości państw instytucje jak nasz ZUS są deficytowe, przynoszą
wynik ujemny. Chodzi o to, by ujednolicić system, być może wprowadzić jakąś progresję
przy oskładkowaniu umów – umowy o pracy czy umowy zlecenia obłożyć inną daniną. To
wszystko przed nami.
Musimy zmienić system tak, by pracownik w przypadku każdej formy umowy płacił składkę
na ubezpieczenie społeczne pozwalającą na zaspokojenie starości pod względem
materialnym.
Może warto zastanowić się nad wzorcem niemieckim?
– Być może. Nie wiem, na dzisiaj nie mam do końca sprecyzowanego poglądu. On na pewno
wykrystalizuje się podczas spotkań na poziomie komisji nadzwyczajnej.
System emerytalny wymaga zmian, musi zapewniać godziwą emeryturę w przyszłości. Bo
dzisiaj ona jest wielką niewiadomą, w zależności od tego, czy ktoś przepracował 35 czy 50
lat. Trzeba to uporządkować.
Kilka dni temu Rada Dialogu Społecznego zgodziła się, że potrzebne jest zatrzymanie
zmian w wieku emerytalnym. W propozycji dla kobiet wiek emerytalny to ukończony
61. rok życia, a dla mężczyzn - ukończone 66 lat. To sygnał, że coś w podejściu do
przywrócenia wieku emerytalnego 60/65 się zmienia?
– W Sejmie mamy projekt prezydencki mówiący o wieku emerytalnym 60/65 lat. Dla mnie to
jest dokument zobowiązujący do przygotowania harmonogramu prac podkomisji
nadzwyczajnej. Oczywiście zapoznam się z każdym innym materiałem, ale nie będzie on
objęty procesem legislacyjnym.
Chcemy, by od 1 stycznia w życie weszły zmiany polegające na tym, że kobieta w wieku 60
lat i mężczyzna w wieku 65 lat, będą mogli przejść na emeryturę. Nie jest to obowiązkowe,
będzie dobrowolność, mogą pracować dłużej.
Pojawia się postulat, by na emeryturę można było przejść także po osiągnięciu 35 lat okresów
składkowych dla kobiet i 40 dla mężczyzn. Już dzisiaj mam korespondencję, protesty od
obywateli, którzy mówią, że nie mają takiego okresu składkowego. Gdyby to było główne
kryterium, to oni na emeryturę przejdą w wieku 80 lat. To tylko pokazuje skalę problemów,
które musimy rozwiązać.
Co pan myśli o systemie, w którym państwo gwarantuje podstawową emeryturę
wszystkim, a resztę trzeba sobie odłożyć.
– Widzimy, że dodatkowe filary emerytalne nie spełniły swoich założeń. Jeśli ktoś zarabia
małe pieniądze, to z czego on ma odkładać na dodatkową emeryturę? To jest dobre, ale na
razie jest zbyt wcześnie, nie mamy materiału analitycznego, jak to funkcjonuje. Dopiero w
okolicach lipca będziemy mieli pierwsze dane opisujące dobrowolne odkładanie na
emeryturę.
Tego typu rozwiązanie raczej dotyczy osób dobrze uposażonych, nie biednych czy mniej
zamożnych, ci nie mają z czego oszczędzać.
Pojawiają się szacunki mówiące o tym, że osoby, które zdecydują się przejść wcześniej
na emeryturę muszą się liczyć z tym, że dostaną świadczenia niższe nawet o 30 proc.
Wiceszefowa resortu finansów w rządzie PO-PSL Izabela Leszczyna szacowała ten
ubytek nawet na 70 procent.
– Podejrzewam, że to są złe szacunki, nieprawidłowo przeliczone. Oczywiście emerytury
będą niższe, bo jeśli skraca się czas aktywności zawodowej, to siłą rzeczy musi tak być. Ale
czy będą to takie wielkości, jak podają niektórzy oponenci przywrócenia wieku emerytalnego,
zobaczymy. Zbyt wcześnie, by o tym mówić.
Nie obawia się pan, ze obniżenie wieku powiększy problem niedoboru pracowników?
– Nie sądzę. Ludziom trzeba dać dowolność w przejściu na emeryturę. Kto z tego skorzysta?
Sądzę, że w pierwszej kolejności osoby wyeksploatowane, które przepracowały już tyle lat, że
dłuższa praca nie daje dobrej perspektywy, bo istnieje zagrożenie, że nie dożyją emerytury.
Część będzie chciała pracować dłużej, ale podejrzewam, że będą to pracownicy sfery
budżetowej, mniej w przemyśle, pracujący w ciężkich warunkach i o szczególnym
charakterze. Z tego obszaru będziemy mieli najwięcej odejść na wcześniejsze emerytury.
Ostatnio czytałem korespondencję dyrektor jednej ze szkół, która twierdzi, że Platforma ich
oszukała, gdyż muszą pracować dłużej. Z ubolewaniem patrzy na młodych nauczycieli,
którzy nie mogą przyjść do szkoły i uczyć, bo starsi nauczyciele muszą ciągle pracować.
Opozycja jest zdania, że budżet państwa dopnie się tylko wtedy, jeśli mały odsetek
Polaków przejdzie na wcześniej na emeryturę. To realne zagrożenie?
– To jest straszenie czarnym ludem. Spokojnie. Myślę, że wprowadzenie zmian, których
chcieli Polacy, nie zachwieje aż tak bardzo systemem i spokojnie będziemy funkcjonować
jako państwo, wypłacając emerytury tym, którzy od 1 stycznia 2017 roku będą chcieli
skorzystać z ustawy 60/65. Ci którzy będą pracować dłużej, będą mogli to robić, oczywiście
jeśli siły i sytuacja na rynku pracy im na to pozwolą.

Podobne dokumenty