Piłka nożna SPORT

Transkrypt

Piłka nożna SPORT
6
Piłka nożna
głową Ryszarda Sarnata Wisła objęła prowadzenie.
Po zmianie stron przyjezdni cofnęli się do defensywy, zostawiając z przodu tyko Kazimierza Kmiecika. ROW natarł i zdobył dwa gole. Najpierw w 69.
minucie Lerch niemal skopiował wyczyn Sarnata,
a po 9 minutach bezustannego, uporczywego ataku
popularny „Elek” zaliczył asystę przy trafieniu Błachuta. Po tym zasłużonym zwycięstwie rybniczanie awansowali na 5. miejsce w tabeli. Nowym jej
liderem została Gwardia Warszawa. Tydzień później zielono-czarni rozegrali wyjazdowy pojedynek z Zagłębiem Sosnowiec. Oklaskiwana przez 25
tysięcy widzów ekipa wiekowego Romana Bazana
i kadrowicza z Monachium Andrzeja Jarosika niestety nie dała szans naszym futbolistom. Eks-sosnowiczanin Szyguła dwukrotnie musiał wyjmować
piłkę z siatki. Następne spotkanie rybniczan to kolejna potyczka z klasowym zespołem naszpikowanym
gwiazdami. Do Rybnika przyjechał wicelider tabeli
Ruch Chorzów, mający w kadrze takich zawodników jak: Maszczyk, Ostafiński, Marx, Wyrobek czy
Bula. Trzej pierwsi to złoci medaliści z Monachium,
dwaj następni to również wielokrotni reprezentanci
Polski. Mimo nieobecności kontuzjowanego Marxa,
to chorzowianie byli faworytem tej potyczki. ROW
jednak „rozegrał bardzo dobre spotkanie, walczył
z godną podziwu pasją, ambicją do ostatniego tchu.
Nagrodą było cenne i zasłużone zwycięstwo”. Popularna „Przykopa” od samego początku postawiła na
atak i już w 6. minucie po strzale Błachuta prowadziła 1:0. Po zmianie stron „Ruch posiadał optyczną
przewagę, ale był to przysłowiowy dym bez ognia”.
Rybniczanie kontrowali, ale więcej goli w tym meczu
nie padło i grający „z ogromną ofiarnością i determinacją, a poza tym bardzo rozsądnie” ROW zainkasował kolejne dwa bardzo cenne punkty.
Andrzej Frydecki
urodzony 22. 10. 1948 roku w Czerwionce. Rozpoczynał karierę w Górniku 23 Chwałowice, kontynuował ją w KS ROW Rybnik. Później zajął się trenerką.
Od 2003 roku pracuje w KS Energetyk ROW. Z żoną
Sylwią i córką Mają mieszka w Żorach. Jego syn, Filip,
jest trenerem juniorów ROW.
W przerwie letniej drużynę z Rybnika opuściło
dwóch graczy, którzy byli jej piłkarzami od początku powstania KS ROW w 1964 roku: Józef Skóra
i Jerzy Szulik. Z ekipą zielono-czarnych rozstali
się również Kazimierz Kędzior (przeszedł do Górnika Wojkowice) i Ryszard Kamiński (zakończył
karierę). Nasz zespół wzmocnił jedynie Józef Sowa
(z Górnika Radlin).
grali z olimpijczykami
W pierwszym pojedynku podopieczni Teodora Wieczorka spotkali się od razu z ówczesnym mistrzem Polski, zabrzańskim Górnikiem.
W obecności 20 tysięcy widzów ROW podejmował
ekipę mającą w swoim składzie pięciu przyszłych
mistrzów olimpijskich: Kostkę, Gorgonia, Anczoka, Szołtysika i Lubańskiego. Przeciwko gwiazdom z Zabrza na murawę wybiegli: Witold Szyguła
- Stanisław Sobczyński, Józef Golla, Paweł Konsek, Henryk Wieczorek, Józef Gach, Ryszard Błachut, Edward Lorens, Henryk Zdebel, Eugeniusz
Lerch i Gerard Pawlik. Mecz poprzedziła gwałtowna ulewa. Warunki do gry były bardzo trudne.
W 5. minucie najlepszy tego dnia w ekipie gospodarzy Pawlik po indywidualnej akcji trafił w spojenie
słupka z poprzeczką. Pięć minut później prowadzenie objęli goście. Po kapitalnym strzale z półwoleja Alojzy Deja nie dał szans golkiperowi ROW.
W drugiej połowie nieustępliwie grający rybniczanie zepchnęli rywala do zdecydowanej defensywy.
Wyśmienicie spisywał się jednak tego dnia stoper
przyjezdnych Gorgoń, dzięki czemu Górnik stracił tylko jedną bramkę (trafienie Zdebla). ROW
zasłużył w tym meczu na remis, ale w 80. minucie
jego obrona popełniła błąd, pozwalając Dei po raz
drugi skierować piłkę do siatki i porażka stała się
faktem. Tydzień później zielono-czarni zmierzyli
się na wyjeździe z brązowym medalistą poprzedniego sezonu, Legią Warszawa. W bramce woj-
skowych stanął były gracz popularnej „Przykopy”, Piotr Mowlik. Co ciekawe piłkarz ten nigdy
nie zagrał w pierwszej drużynie ekipy ROW, której był zawodnikiem w latach 1965-70, przegrywając wówczas rywalizację z innymi golkiperami. Legioniści w pojedynku z rybnicką jedenastką
od początku meczu narzucili ostre tempo. Rybniczanie nie pozostawali dłużni, kilka razy groźnie
kontratakując. Po zmianie stron wojskowi jeszcze bardziej przyspieszyli, na co nasza drużyna
nie znalazła już recepty. Bernard Blat i dwukrotnie Kazimierz Deyna trafiali do siatki i po dwóch
meczach ROW nadal był bez punktu. 5 sierpnia
1972 roku nasi piłkarze rozgromili poznańskiego Lecha 4:0. „To był mecz, w którym rzucono na
szalę nie tylko ligowe punkty. Chodziło o coś więcej. Pojedynek dwóch beniaminków. Kogo I-ligowe „szlachectwo” bardziej zobowiązuje, kto swoje
aspiracje potrafi udowodnić większą liczbą strzelonych bramek, z których każda jest już (lub będzie
po 26 kolejkach) na wagę... prolongaty ligowej legitymacji” – tymi słowami rozpoczyna się relacja
z tego meczu w zeszycie pana Andrzeja. Niestety,
w następnej kolejce nie było już tak dobrze. ROW
w obecności 18 tysięcy widzów podejmował łódzki ŁKS. Łodzianie, momentami grający w ośmiu
w obronie nie pozwolili naszej ekipie zaskoczyć
stojącego między słupkami słynnego Jana Tomaszewskiego. W meczu, który zakończył się bezbramkowym remisem, w barwach ROW zadebiutował Sowa, a po raz pierwszy w tamtym sezonie
na boisko wybiegł Andrzej Frydecki. Wyjazdowy
mecz 5. kolejki z mielecką Stalą również zakończył się remisem, ale 1:1. „Osłabieni brakiem Henryka Kasperczaka i Grzegorza Laty (ten drugi był
wówczas na wspomnianych Igrzyskach Olimpijskich – przyp. red.) mielczanie nie potrafi li znaleźć skutecznej recepty na ambitnie walczącą drużynę ROW” – czytamy w zeszycie.
Remis rybniczanom uratował Gach, który w 88.
minucie zdobył wyrównującego gola. 17 września,
już po zakończonej olimpiadzie w Monachium, rybniczanie na własnym stadionie podejmowali ówczesnego lidera ekstraklasy, Wisłę Kraków. Osłabiona
brakiem złotego olimpijczyka Antoniego Szymanowskiego defensywa krakowskiej drużyny pozwalała rybnickim zawodnikom na skonstruowanie
kilku dogodnych sytuacji podbramkowych. Niestety,
chaos i indolencja strzelecka naszych napastników
(głównie Pawlika) spowodowały, że na coraz więcej pozwalali sobie goście. Po jednej z kontr i strzale
rybnicki patent
Nasi piłkarze w tamtym sezonie mieli wyjątkowy
patent na czołowe ekipy. Po zwycięstwie z Wisłą
i Ruchem przyszła pora na niepokonaną i liderującą wówczas w tabeli Gwardię Warszawa i to na
jej stadionie. Kolejni złoci olimpijczycy Jerzy Kraska i Ryszard Szymczak nie wystarczyli na zielonoczarnych. W 12. minucie Frydecki zastępujący
w wyjściowej jedenastce Pawlika dośrodkował do
Błachuta, ten odegrał do Lercha, który z 5 metrów
nie dał szans miejscowemu golkiperowi. „Po przerwie gwardziści przeszli do zdecydowanej ofensywy (...), ale ich akcjom brakowało tempa, płynności
i polotu” – czytamy w zeszycie. Jak się później okazało było to niestety ostatnie zwycięstwo naszych
piłkarzy w rundzie jesiennej.
W 10. kolejce rybniczanie przed własną publicznością podejmowali przedostatnią w tabeli Odrę
Opole. Goście nastawili się na wywiezienie z Rybnika jednego punktu. ROW atakował, ale nie potrafi ł wykorzystać żadnej ze swych licznych okazji,
nawet rzutu karnego wykonywanego przez Lercha.
W drugiej połowie opolanie przeprowadzili dwie
groźne kontry. Jedną z nich zmarnował Józef Klose,
ojciec Mirosława, dzisiejszej gwiazdy reprezentacji
Niemiec. Największe niebezpieczeństwo przyjezdnym groziło ze strony Frydeckiego, który niemiłosiernie ogrywał kolejnego olimpijczyka, Zbigniewa
Guta. Niestety, efektu bramkowego kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Gliwickiej nie oglądali. Spadek formy naszych piłkarzy potwierdził
kolejny mecz, w którym ROW przegrał w Bytomiu
z tamtejszą Polonią aż 0:3. Tydzień później rybniccy futboliści podejmowali słabiutkie Zagłębie Wałbrzych. Po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce ROW pojawił się wówczas Sowa. Niemal przez
całe spotkanie rybniczanie zagrażali bramce bronionej przez Mariana Szeję, rezerwowego bramkarza złotej kadry olimpijskiej. W 9. minucie po precyzyjnym dośrodkowaniu Frydeckiego z kornera
piłkę głową w siatce umieścił Wieczorek. Kolejne próby kończyły się bądź to na golkiperze, bądź
na defensorach z Wałbrzycha. Zagłębiacy w okresie 90 minut mieli tylko dwie sytuacje bramkowe,
z których jedną w 63. minucie wykorzystali, dzięki czemu wywieźli z Rybnika punkt. W ostatniej
jesiennej kolejce zielono-czarni zmierzyli się na
wyjeździe z przedostatnią w tabeli Pogonią Szczecin. W pierwszej połowie nasz zespół podjął otwartą grę z „portowcami”, ale po przerwie cofnął się
do obrony, broniąc bezbramkowego remisu. Cel
swój osiągnęli, w czym największą zasługę miał
stoper Golla.
Ostatecznie piłkarze ROW na zimową przerwę
udawali się na 7. miejscu w pierwszoligowej tabeli.
Mistrzem jesieni został Górnik. Tyle samo punktów co lider miał Ruch. Spadkowe lokaty zajmował
duet Pogoń – Odra. Nasza ekipa miała nad nimi 5
punktów przewagi, czyli tyle samo, ile brakowało
jej do prowadzącej pary śląskich zespołów. Dowodzi to, że ROW w rundzie jesiennej był typowym
ligowym średniakiem. Czy podobnie było wiosną, dowiecie się w kolejnym numerze „Regionu
po godzinach”.
fot. Archiwum
Łukasz Kozik
Sezon 1971/72 na zapleczu ekstraklasy
zakończył się dla piłkarzy ROW Rybnik trzecim awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Warto nadmienić, że w trakcie sezonu
72/73 odbyły się Igrzyska Olimpijskie w Monachium. Polscy piłkarze zdobyli na nich złoty
medal. Rybnickim futbolistom przyszło więc
wówczas potykać się na ligowych boiskach
z prawdziwymi bohaterami narodowymi.
SPORT
3 kwietnia 2009, nr 12(102)
Mecz ROW Rybnik – Zagłębie Wałbrzych (5.11.1972 r.).
Od lewej: Andrzej Frydecki, Jan Cieszowiec, Ryszard Błachut.